wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 14



- Przyniosłam ci śniadanie – rzuciła zamiast powitania szczupła, czarnowłosa dziewczyna, wchodząc do celi dziewczyny z suto zastawioną najróżniejszymi smakołykami srebrną tacą w rękach. Znajdował się na niej półmisek z tutejszymi owocami, coś, co smakiem i wyglądem przypominało pudding, tosty, a do popicia słodki, złotawy nektar. Falen był opętanym rządzą władzy szaleńcem, ale w chwilach, gdy nie przypominał jej o swojej wyższości, był dla dziewczyny naprawdę dobry. 

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 13

Chłopak obudził się w skrzydle szpitalnym. Gdy rozejrzał się wokoło, ujrzał rzędy pojedynczych, białych łóżek oddzielonych od siebie przepierzeniem. W izbie rozchodził się zapach leczniczych ziół. Eryk chciał się podnieść, ale ostry ból w plecach mu na to nie pozwolił. Wileński syknął z bólu i opadł ciężko na poduszki. W tym momencie do komnaty weszła Nimfadora. 

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych świąt, kochani!

Chcę wam wszystkim życzyć wesołych, a przede wszystkim rodzinnych świąt, spędzonych w ciepłej atmosferze domowego ogniska :) Bogatego Mikołaja i żeby spełniły się wszystkie wasze marzenia, nawet te najskrytsze, o których nikomu nie mówiliście, bowiem takie są najcenniejsze, często najbardziej dla nas wartościowe.Bez życzenia zdrowia i szczęścia podobno nie ma życzeń, ale ja dodam jeszcze wielu przyjaciół i miłości.
Jednocześnie dziękuję, że przez ten cały czas odkąd prowadzę tego bloga, byliście ze mną, wiernie czytaliście rozdziały, czasem komentowaliście, czym sprawialiście mi wielką przyjemność i wywołaliście uśmiech na twarzy :)
Jeszcze raz Wesołych Świąt <3
Miranda^^^

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 12

Starszy książę przedzierał się właśnie przez pobliski park, oświetlając sobie drogę małą latarnią, w której płonęła pojedyncza świeca. Falenem targała zimna furia. Jak ten głupiec, a jego brat mógł mu zawracać głowę w takim dniu? W okolicach Alamer było tylu innych rycerzy, tyle innych oddziałów, chociażby te należące do Cedrica, ale nie! Najprościej jego w to mieszać. Ale z drugiej strony… Tak, to jest myśl... Falenowi nagle przyszedł do głowy pewien pomysł, gdy od koszar łowców dzieliło go zaledwie kilka metrów. 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 11

// W tym samym czasie, kiedy Wiktoria jest jeszcze w powozie wiozącym ją do Twierdzy//

Gdy Cedric zakończył rozmowę z ojcem, zaczął szukać Wiktorii, aby opowiedzieć o tym, co od niego usłyszał. Szybko jednak zorientował się, iż dziewczyny w ogóle nie ma wśród świętujących. Na początku myślał, że poszła do siebie, aby położyć się wcześniej, lecz gdy zapukał do jej drzwi, nikt mu nie otworzył. Cedric zachodził w głowę, gdzie może być ukochana. 
- Eselete, nie widziałaś może Wiktorii? – spytał przechodzącą obok starszą służkę, gdy zabrakło mu już pomysłów, gdzie mogłaby być.
- Widziałam, panie, jak wychodziła z pałacu… - powiedziała, dygnąwszy lekko. Cedricowi serce podeszło do gardła. Przecież Wiktoria dała mu słowo, iż nigdy nie opuści murów Alamer po zmroku. Przecież tłumaczył jej tyle razy, czym to grozi. Teraz miał tylko nadzieję, że nie napatoczyła się na żadnego Zdrajcę i że nic jej się nie stało. 

niedziela, 15 grudnia 2013

Mała zapowiedź

Przepraszam, że tak długo nic nie dodałam :( Przepraszam, że ostatnio trochę was zaniedbuję, ale szkoła, lekcje, wcześniej próbne egzaminy, no i tak wyszło ... :/ Wiedzcie, iż nowy rozdział jest już praktycznie napisany, tylko muszę znaleźć chwilkę, żeby jeszcze zrobić małe poprawki i sczytać go;) Na razie mogę wam tylko powiedzieć, że ci, którzy się wciąż zastanawiają po wcześniejszych rozdziałach czy Eryk przeżył/przeżyje czy może postanowiłam uśmiercić bohatera i dodać szczyptę dramatyzmu do opowiadania, wszystkiego się dowiedzą :D Swoją drogą za jakieś 2 rozdziały w końcu pojawi się Temida, później dosyć znacząca postać dla całej historii, a jak bardzo, to się nawet nie domyślacie (jej krótki opis jest od jakiegoś czasu w zakładce "Bohaterowie"). W 12 rozdziale (czyli następnym, począwszy od tego, który postaram się jutro dodać) ZA SPRAWKĄ FALENA, WIKTORIA DOWIE SIĘ O SWOJEJ ROLI W CAŁEJ TEJ WOJNIE, która ma się dopiero zacząć. Ci, co czytają to opowiadanie już trochę dłużej, mogą się domyślić, iż Falen uświadomi ją nie ze szlachetnych pobudek, tylko, aby zniechęcić ją do Cedrica, który... A zresztą nie będę wam spoilerować, kochani ;*

Z ogłoszeń to już prawie wszystko, chcę was tylko jeszcze zachęcić do lajkowania mojej nowej strony na facebooku :D Wstawiam tam  różne rzeczy (oczywiście nie licząc rozdziałów tej książki i mojej drugiej /Cztery żywioły -> Mówi wam to coś? / , ale  będziemy mogli tam dyskutować nie tylko na temat rozdziałów, ale również na wiele innych tematów, takich jak książki, fandomy, filmy itd.

https://www.facebook.com/MirandaCmojeopowiadania?ref=hl


PS Mam jeszcze dla was jeden filmik :D Wiem, nie związany z opowiadaniem, ale po prostu uwielbiam Lokiego i chciałam się z wami tym podzielić :*
 http://www.youtube.com/watch?v=Jde6MBDjkWs
 oraz
 http://www.youtube.com/watch?v=ROsZIq_RutM

/Oba cudne :3/


wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 10

Po kilku godzinach jazdy powóz zatrzymał się gwałtownie przed olbrzymią, kamienną twierdzą po środku lasu. Powoli zaczynało świtać.
- Wysiadaj! – warknął woźnica, otwierając drzwi karety, po czym wyciągnął Wiktorię siłą z pojazdu.
- Auu, to boli! – jęknęła, posyłając mu nienawistne spojrzenie, czym zasłużyła sobie na policzek ze strony Zdrajcy. Wiktoria podniosła drżącą dłoń do pulsującego policzka, spoglądając z lękiem na Twierdzę. Sam widok kamiennego kolosa przyprawiał o dreszcze, a co dopiero myśl o wejściu do środka i człowieku czekającym tam na nią. 

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 9


Nadszedł dzień urodzin Falena. Całe Alamer świętowało. Nie brakło też gości z odległych krain. Bal zaczynał się dopiero późnym wieczorem, więc podekscytowana Nimfadora mogła cały dzień przymierzać najlepsze ze swoich sukni i wybrać tą, która najbardziej spodoba się Erykowi. Niestety za każdym razem, gdy miała przed oczami wizję chłopaka, zaraz sobie przypominała, że niezależnie co włoży i tak nie będzie dane spędzić im tego wieczoru razem bowiem księżniczce miał towarzyszyć dzisiejszej nocy Rebio II. 

sobota, 23 listopada 2013

Nowy wygląd stronki

Zapewne zauważyliście, że Prophecy of Alamer wygląda tak troszeczkę inaczej ;) Nowy wygląd bloga zawdzięczamy kochanej Katherinie Maguire. Mam nadzieję, że wam się podoba, bo mnie osobiście nagłówek powywala :D Chyba nie muszę tłumaczyć kto jest kim, bo macie to w zakładce "BOHATERZY". A właśnie, ktoś ostatnio przyczepił się, ze dałam zdjęcia dość rozpoznawalnych postaci np. Orlando Blooma itd. i że to nie był dobry pomysł. Każdej osobie, która również tak twierdzi radzę tylko, aby spróbowała znaleźć w necie fotki, które odpowiadałyby opisom postaci, a w dodatku te posadzie byłyby odpowiednio ubrane np.  w długą, staromodną suknie czy coś w ten deseń. To naprawdę nie jest łatwe zadanie znaleźć zdjęcia osób w takich strojach i w jakiś sposób odpowiadających wyglądom bohaterów, więc proszę, żebyscie zrozumieli, a nie przypierniczali się za przeproszeniem jak co niektórzy... Tak czy siak tak zaglądam kolejny dzień z rzędu na bloggera i patrzę : jednego dnia 80 odsłon, drugiego 90, trzeciego 100 i jedyna myśl jaka się nasuwa to tylko "Wow", zwłaszcza, że ostatnio nie promowałam stronki. Wielkie dzięki dla was wszystkich, którzy tak aktywnie tu wchodzą i czytają kolejne opowiadania tej historii, jesteście wielcy :* 
Pozdrawiam, Miranda ^^^ 
PS Jeśli są tu jakieś Directionerki to tu macie link do 1d day na żywo jeśli ktoś, tak jak ja, nie mógłby sam znaleźć linku xd http://www.youtube.com/watch?v=ET4rM4TnJgg&app=desktop

piątek, 22 listopada 2013

Aktualizowałam zakładkę ;)

Cześć! Jak się pewnie domyśliliście po tytule aktualizowałam jedną z zakładek, tą z bohaterami :D Dodałam nową postać, która już wkrótce się pojawi i z kolejnymi rozdziałami będzie miała coraz większe znaczenie dla całej historii :D Już sobie wymyśliłam jaką rolę odegra i jestem pewna, że będzie to dla was sporym zaskoczeniem, mam nadzieję, że pozytywnym ;) Pracuję nad kolejnymi rozdziałami, mam masę pomysł, które chcę jak najszybciej wam przekazać, ale po pierwsze czasu za mało, bo szkoła, a poza tym muszę pisać też na pozostałe blogi ;) Tak czy siak zachęcam to sprawdzenia o jakiej nowej bohaterce lub nowym bohaterze mowa, gdyż już niedługo natkniecie się na nią/niego w kolejnych rozdziałach..
                                      Pozdrawiam i przesyłam causy, Miranda oxoxoxox

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 8


Kiedy Cedric prowadził ich po krętej dróżce między drzewami o lśniących, srebrnych liściach, panowała całkowita cisza. Zaniepokojona Nimfadora i książę wymieniali co jakiś czas uwagi w myślach, zerkając dyskretnie, ale i badawczo na dziewczynę.
- Wiki, co się dzieje? – szepnął w końcu jej brat, nie wytrzymując napięcia. 
- Co? Nie, nic… - odpowiedziała słabym głosem, patrząc wszędzie byleby nie w przenikliwe, orzechowe oczy brata.
- Kogo ty chcesz oszukać? Widzimy, że coś się dzieje -  nie dawał za wygraną. – Chodzi o Falena, prawda? Cedric mówił mi, iż był dziś rano u ciebie. Z twojego zachowania wywnioskował, że Falen nie był mile widziany… Co się wtedy stało? 

niedziela, 17 listopada 2013

Głosowanie

Zostałam nominowana do konkursu na blog miesiąca :D Bardzo proszę was o głosy w ankiecie na tej stronce ----> http://spis-blogow-z-opowiadaniami.blogspot.com/2013/11/konkurs.html#comment-form
Jak każda ankieta na blogu jest anonimowa, proszę głosujcie, to dla mnie wiele znaczy ;* Będę wdzięczna za każdy głos ;) Jeśli lubicie tę stronkę, to zagłosujcie, nawet jeżeli nie macie konta na bloggerze 

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 7

To czego Tori się dowiedziała zeszłego wieczoru, nie dawało jej spać, a myśl, iż rano znów spotka Falena, przyprawiała ją o ciarki. Całą noc dziewczynę dręczyły koszmary ze starszym księciem w roli głównej. A najgorsze było to, że Wiktoria nie mogła powiedzieć nic Cedricowi. Bała się, ale nie mogła usłyszeć od nikogo słów otuchy. Nawet od swojego brata, któremu dotychczas mówiła wszystko.  Tori chciała spróbować znaleźć jednak jakiś sposób, aby jej ukochany dowiedział się o zdradzie brata, równocześnie pozostawiając Falena w nieświadomości, iż Cedric dowiedział się o wszystkim od niej. Ale czy to w ogóle było możliwe? Wiktoria nie wiedziała, co ma z tym fantem zrobić. W rozwiązaniu problemu nie pomagał też okropny ból głowy, spowodowany nieprzespaną nocą. Kiedy była już prawie gotowa do zejścia na śniadanie, usłyszała ciche pukanie do drzwi. Nie musiała pytać kto to, bo wiedziała, że to na pewno Cedric, który przychodził po nią co rano, więc po prostu ruszyła otworzyć. 
- Witaj, piękna – przywitał się książę, opierając nonszalancko o framugę drzwi. Serce podeszło Wiktorii do gardła. 

sobota, 9 listopada 2013

Zgłoszenie

http://spis-blogow-z-opowiadaniami.blogspot.com/

http://magiczny-portal-opowiadan.blogspot.com

Rozdział 6

Wiktoria i Cedric dotarli do Alamer późną nocą. We wrotach pałacu powitał ich sam król, szczelnie owinięty płaszczem, który chronił go przed nocnym chłodem. Wyczekiwał z niecierpliwością wieści z Jesedenu.
- Wchodźcie szybko do środka, po co stać na mrozie? – ponaglał Wespazjan Lupus, wycofawszy się o kilka kroków w bok, aby przepuścić ich w drzwiach. – I jak?
- Wszystko poszło po twojej myśli, ojcze – odparł Cedric. – Nerias zgodził się odrzucić ofertę z Rottenmorten i Gefebor. Chociaż niechętnie... Ostatecznie przekonała go Wiktoria – powiedział, uśmiechając się do dziewczyny, na której policzkach momentalnie pojawiły się czerwone rumieńce.
- Wcale nie…
- Wcale, że tak. Nie umniejszaj swojej zasługi, kochanie.
- No, no, no – zaczął jowialnie król. – Gratulacje. Oboje spisaliście się znakomicie, jeżeli Nerias przystał na nasze warunki.
- Tylko jest jeden problem...

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 5

Trwali tak przytuleni do siebie jeszcze długo, aż w końcu usłyszeli głosy za drzewami.
- Dziękuję – szepnęła Nimfadora, odrywając się od Eryka.
- Ale za co? – zdziwił się chłopak.
- Za wszystko – odparła, posyłając mu wdzięczny, ale słaby uśmiech. Eryk wytarł wierzchem dłoni ostatnią spływającą po policzku księżniczki łzę. Spojrzeli sobie głęboko w oczy.
- A więc to tu zniknęliście? -  spytał Cedric, wychodząc wraz z Wiktoria zza drzew. Nimfadora i Eryk szybko odskoczyli od siebie jak oparzeni, udając, że nic się nie stało.
- Płakałaś? – spytała z troską Wiktoria, widząc zaczerwienione oczy dziewczyny.
- Nie… Po prostu coś mi wpadło do oka, to wszystko – zaczęła się tłumaczyć, odwracając wzrok.
- Co się stało? – zmartwił się Cedric, podchodząc bliże do siostry. – To przez Falena, prawda? Co znowu zrobił?
-  To nie ma z nim nic wspólnego… - skłamała zręcznie.
- A więc co się dzieje? – spytała Wiktoria. – Nam możesz powiedzieć…
- To przez… - zaczął Eryk, ale Nimfadora dała mu znak, żeby nie mówił o tym Cedricowi. Żeby w ogóle o tym nie mówił.
- Naprawdę, wszystko jest w porządku – zapewniła, wymuszając uśmiech. – Coś mi wpadło do oka, to tyle…
Ani Wiktoria, ani książę nie dali się nabrać na niezbyt przekonujące kłamstwo Nimfadory, ale uszanowali to, że nie chce o tym mówić. Nie chcieli na nią naciskać. Sama im powie, jak będzie miała na to ochotę.
- Może wracajmy już do pałacu, zaczyna się ściemniać – zaproponowała po chwili milczenia księżniczka.
- Zupełnie straciłem poczucie czasu. Ciekawe przez kogo? – Cedric spojrzał wymownie na Wiktorię, a ona wybuchła dźwięcznym śmiechem.
- Nie zwalaj na mnie, to był twój pomysł.
- Jasne, jasne, ale nie protestowałaś, żeby się ze mną przejść – zauważył z uśmiechem.

***

Mijały kolejne dni, a nawet tygodnie, podczas których cała czwórka stawał się sobie coraz bliższa. Cedric i Wiktoria nie ukrywali już, że są zakochani. Tego komfortu niestety nie posiadali Nimfadora z Erykiem. Na całe szczęście księżniczka znajdowała oparcie w dziewczynie, z którą zdążyła się już zaprzyjaźnić. W pewnym momencie uświadomiła sobie nawet, że traktuje Wiktorię jak siostrę. Wileńscy w końcu poczuli, że to jest ich miejsce, że po raz pierwszy gdzieś pasują. Nie chcieli wracać do swojego świata. Nie mieli tam nikogo, dla kogo warto byłoby wrócić i zostawić to, czego zaznali na Karanirze. Miłości i przyjaźni, czyli tego wszystkiego, co wcześniej było dla nich nieosiągalne. Całe dzieciństwo spędzili w domu dziecka, więc kto miał ich pokochać? A tu? Nawet sam król był wobec nich tak życzliwy, że stanowił zupełnie przeciwieństwo surowych i oschłych wychowawców w sierocińcu. Wiktoria i Eryk nareszcie czuli się szczęśliwi, a razem z nimi cieszyli się również Nimfadora i Cedric, którzy ciężko by przeżyli ich wyjazd. Wileńscy już nawet zdążyli przywyknąć do Falena i jego złośliwej osobowości. Czuli się w Alamer jak w domu. A właściwie Alamer było od teraz ich domem. Swoją drogą Cedrica i Eryka też połączyła przyjaźń, ale bardziej męska. Na prośbę chłopaka książę nauczył go władać mieczem, co było tu umiejętnością bardzo przydatną.
- Mówiłem ci już jaka, że jesteś urocza, kiedy się czymś przejmujesz? – spytał Cedric, obejmując Wiktorię lekko.
- A co będzie, jak nie zrobię na nim dobrego wrażenia? – zamartwiała się dziewczyna, odsunąwszy się od niego na tyle, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
- Z twoją gracją, wdziękiem i inteligencją po prostu nie możliwe jest nie polubienie ciebie – odparł chłopak, z którym siedziała teraz w białej karecie, zaprzężonej w równie białe konie. Cedric jechał właśnie do posiadłości Księcia Neriasa, władcy Jesedemu - księstwa, z którym Karanira zawsze miała na pieńku - aby negocjować nowe warunki pokoju. Wiktoria miała mu w tym towarzyszyć.
- Nikt cię nie nauczył, że nieładnie kłamać? – powiedziała przekornie, a twarz chłopaka rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Ty akurat możesz być zawsze pewna, że mówię prawdę. Ciebie nigdy nie okłamię, chyba…
- No nie wiem… U nas jest nawet takie powiedzenie, że na świecie pewne są tylko trzy rzeczy: śmierć, podatki i kolejny odcinek Mody na Sukces.
- Mody na co? – zdziwił się. „No tak... Oni są wolni od telewizyjnych tasiemców”, przypomniała sobie Wiktoria, marszcząc brwi.
- Nic, nie ważne. To taki serial u nas – wyjaśniła szybko, podziwiając mijane widoki przez małe okienko w karecie. Wszystko tu wydawało się być takie… eteryczne… Zbyt piękne, by okazało się prawdziwe, a jednak. Niesamowite.  – Tak z ciekawości… Czy kochasz mnie na tyle mocno, żeby jednak zawrócić powóz i odwieść mnie do Alamer, bo chyba oszaleję ze stresu? – spytała z nadzieją. Chłopak przybliżył swoją twarz do jej i szepnął wprost do ucha, muskając chłodnymi wargami policzek dziewczyny:
- Nie wystarczająco.
- Jesteś potworem – odparła, odpychając go lekko.
- Dziękuję za uznanie. - Cedric roześmiał się dźwięcznie, a zaraz potem ją pocałował. Dziewczyna z chęcią odwzajemniła pocałunek. Zatracili się w nim bez reszty. Ten jeden gest wystarczył, aby wszystko, co ich otacza nagle zniknęło, straciło sens. Teraz liczyli się tylko oni. Nic poza tym.
- Jaśnie panie, jesteśmy na miejscu! – rozległ się niski, trochę zachrypnięty głos woźnicy. Cedric wywrócił z poirytowaniem oczami.
- Żeby w taki momencie… - westchnął ciężko z niezadowoleniem. – Dziękuję ci, Filiuszu.
- Nadrobimy innym razem - rzuciła kokieteryjnie Wiktoria, puszczając do niego oczko.
- Tak właściwie to zaczynam myśleć, że te negocjacje nie są aż tak ważne, żeby nie mogły poczekać…
- Wyjaśnisz mi jedną rzecz zanim wysiądziemy? – spytała nieoczekiwanie Tori.
- Naturalnie, tylko powiedz, o co chodzi.
- Jak to możliwe, że zakochałeś się akurat we mnie? Nimfadora mi kiedyś tłumaczyła, jak to działa, ale nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego pokochałeś w ten sposób właśnie mnie. Dziewczynę, która nawet nie pochodzi z twojego świata… No i, swoją drogą, w porównaniu z tobą jest jeszcze dzieckiem – dodała przekornie.
- Oj, nie przesadzaj – machnął lekceważąco ręką. – Czy osiemnaście a sto dwadzieścia trzy to taka wielka różnica wiekowa?
- Przynajmniej nieźle się trzymasz, staruszku. Gdybym nie wiedziała, dałabym ci jakieś sto dwadzieścia dwa…
- Bardzo śmieszne – odparł, obejmując ją i całując w policzek. – No dobrze, możemy wrócić do tej przejmującej rozmowy później, ale teraz musimy już iść.
Wysiedli z powozu, zatrzymanego pod wielkim dworem księcia Neriasa i jego licznej rodziny, wykonanym całkowicie z drewna, co tylko dodawało mu uroku. Posiadłość otaczały wysokie drzewa, rzucające cień na dom, wyglądający jak wyjęty rodem z baśni. Ściany z białych bali ładnie komponowały się z brązowym dachem.
- Syn Wespazjana  Lupusa! – zawołał jowialnie władca Jesedenu, podchodząc do nich bliżej. Był on wysokim, dobrze zbudowanym elfem o słomianych, sięgających ramion włosach. Jego szeroki uśmiech nie objął zielonkawych oczu, które pozostały czujne i chłodne. Nie wyglądał na człowieka albo raczej elfa godnego zaufania, bardziej na kogoś wyniosłego, dumnego... – Witajcie w moich skromnych progach!
- Mi też miło cię widzieć, Neriasie – przywitał się Cedric uprzejmie, ale widać było, że wcale nie cieszy się z tego spotkania.
- A kim jest ta młoda dama u twego boku? – spytał władca Jesedenu, obrzucając ciekawskim spojrzeniem dziewczynę, ubraną w długą do kostek, złotą i lekko falbaniastą suknię. Kasztanowe włosy Tori opadały kaskadą na jej drobne ramiona. – Ona chyba nie jest elfem…
- Nazywam się Wiktoria i ma pan rację, nie pochodzę stąd... – powiedziała, czując jak z tego wszystkiego jej serce zaczęło bić tak szybko, że teraz obijało się boleśnie o żebra.
- Jak dobrze wychowana – zauważył Nerias, mrużąc oczy, po czym zrobił zapraszający do środka gest. – Proszę, wejdźcie.
Książę zaprowadził ich do owalnej sali z dużym, okrągłym stołem, który przywiódł Wiktorii na myśl  legendę o królu Arturze. Pomieszczenie zdobiły liczne zbroje, portrety rodziny Neriasa i zabytkowe gobeliny. Przez małe okna, częściowo przysłonięte szkarłatnymi i purpurowymi zasłonami, wpadało niewiele światła, ale za to trzaskający w kominku ogień idealnie oświetlał całe pomieszczenie.
- Usiądźcie – poprosił książę Jesedenu. – Może napijecie się czegoś? Mój sługa z przyjemnością przyniesie wam wino, czy na co tam macie ochotę.
- Nie, dziękuję. Nie przyjechaliśmy tutaj na poczęstunek, tylko aby uzgodnić nowe warunki pokoju – przypomniał rzeczowym tonem Cedric, obserwując bacznie swego rozmówcę.
- Jaki konkretny... Zupełnie jak ojciec… - Karanijski książę puścił tę uwagę mimo uszu i kontynuował.
- Doszły nas słuchy, że zamierzacie sprzymierzyć się z królestwami Gefebor i Rottemorten. Mam nadzieję, że wiecie, iż w takim przypadku sojusz z Karanirą będzie niemożliwy z przyczyn politycznych.
- Och, ależ skądże znowu! – Nerias udał zdziwienie, które, podobnie jak wcześniejszy uśmiech, nie odbiło się w jego chłodnych oczach. – To fakt, dostaliśmy od nich propozycję, ale jeszcze nie dałem im odpowiedzi...
- Doprawdy? - Karanijczyk również udał zdziwienie. Wiktoria nie wiedziała, w co tych dwoje pogrywa, ale z opowieści chłopaka wiedziała, że Nerias to "zdradziecki pies, w którego słowa nie powinno się wierzyć". Wiedziała także, że przymierze z Jesedenem było formą zabezpieczenia przed ewentualną wojną, którą, gdyby nie pakt, Nerias mógłby rozpętać w każdej chwili.
- Jednakże - ciągnął gospodarz, nie przestając lustrować ich wzrokiem – chciałbym nanieść kilka poprawek do naszej wcześniejszej umowy…
- A więc mów jakich – odrzekł Cedric, splątawszy pod stołem palce swoje z palcami Wiktorii.
- Mi i memu ludowi zależy na uniezależnieniu Jesedemu od Karaniry… Niektórzy zaczynają się buntować, gdyż każdą decyzję musimy konsultować z wami. Nawet to, z kim zawrzemy sojusz, podpiszemy pakt czy traktat…
- Przecież to kompletna bzdura! Karanira nigdy nie narzucała Jesedemowi niczego i nie było potrzeby, abyście cokolwiek z nami uzgadniali. A co do sojuszy... Już w pierwszym podpisanym przez wasz pakcie zostało wyraźnie ujęte, że możecie łączyć się z kim chcecie, byle nie z Rottemorten lub Gefebor. Ani żadnym innym państwem Unii Kardeńskiej. Zgodziliście się na to! - Cedricowi puszczały nerwy. Książę poczerwieniał na twarzy. Zazwyczaj był spokojny, ale takie cwane, przebiegłe i podstępne elfy jak Nerias zawsze wyprowadzały go z równowagi.
- Nie ja. To mój ojciec na to przystał. Ja nie zamierzam – zaoponował Nerias beznamiętnie. – Oficjalną wojnę między zwolennikami Kardena a Wespazjana Lupusa można uznać za zakończoną, co oznacza, iż z Rottermorten i Gefebor nie toczycie teraz żadnych walk, więc nie widzę niczego złego w podpisaniu z nimi paktu o wzajemnej pomocy.
- Właśnie w tym problem. „Oficjalnie”. Doskonale wiesz, że te królestwa nadal są pełne Zdrajców. Tamtejsza ludność w dalszym ciągu  popiera chorą ideologię mego wuja. Naprawdę chcesz być sprzymierzony jednocześnie z nimi i z nami? Doskonale wiesz, iż tak się nie da – pytał, patrząc na rozmówcę znacząco.
- Myślisz tylko o własnych interesach – zarzucił Cedricowi Nerias. – Dla Jesedenu przymierze z Rottermorten byłoby szansą na zwiększenie naszego znaczenia na arenie międzynarodowej Księżycowego Archipelagu.
- Już i tak polepszyliście swoją pozycję, kiedy zawarliście z nami umowę, gdy chcieliśmy zakończyć wojnę i powstrzymać dalszy rozlew krwi. Na wypadek gdybyś zapomniał, do czego się wówczas zobowiązaliście, pozwolę sobie przypomnieć, iż Jeseden przyrzekł pomóc Karanirze w razie jakiegokolwiek konfliktu, a przecież doskonale zdajecie sobie sprawę, że zarówno w Rottenmorden, jaki i Gefebor narasta niechęć do naszego kraju. Z wiarygodnego źródła  wiemy o planach tamtych dwóch wysp, aby wykorzystać zbliżające się przekazanie korony mi lub memu bratu, gdyż ojciec zaczyna niedomagać. Oni chcieliby wprowadzić stopniowo w każdym królestwie „Święte Prawa Kardena”, Prawo Pierworodnego, Prawo Terroru - powiedział lodowatym tonem książę Cedric, odzyskując stopniowo panowanie nad sobą.
- Wasi informatorzy mogą się mylić, a podejrzenia okazać bezpodstawne – odparował Nerias, nie dając za wygraną. Cedric już otwierał usta, aby coś odpowiedzieć, ale wtedy Wiktoria postanowiła zakończyć tę dyskusję.
- Może i się mylę, ale wydaje mi się, iż Jeseden osiągnie więcej korzyści, będąc sprzymierzeńcem Karaniry aniżeli jej wrogiem. Na Waszym miejscu, książę, dobrze bym przemyślała, co jest dla Jesedenu bardziej opłacalne. Czy lepiej żyć z Karanirą w pokoju i w razie czego móc liczyć na jej pomoc, a może sprzymierzyć się z Rottenmorten i Gefebor, automatycznie dołączając do opozycji, Czarnej Listy kraju króla Wspezjana? Skoro niemożliwością jest zawarcie sojuszu z obiema stronami, to trzeba chyba wybrać opcję bardziej korzystną. Jeżeli jednak nie zdołaliśmy Was przekonać, to możecie od razu wypowiedzieć Karanirze wojnę, jeśli zamierzacie sprzymierzyć się z jej największymi wrogami – powiedziała spokojnie Wiktoria, co jakiś czas zerkając niepewnie na Cedrica, który za to patrzył na nią z wyraźną dumą. Książę Nerias nie spodziewał się takiego wystąpienia i tylko świdrował ją wzrokiem, przyprawiającym tym dziewczynę o ciarki.
- Bardzo wygadana – stwierdził z dziwną nutą w głosie. O dziwo zabrzmiało to jak komplement. – Niech będzie. Przystaję na wasze warunki, nie sprzymierzę się z żadnym z tych dwóch państw, ale tylko jeśli obiecacie, że nie wykręcicie się i przyślecie swoje oddziały jak najszybciej, ponieważ czujemy zagrożenie ze strony Feresvo.
- Jeśli zaatakują, możecie być pewni, że pomożemy – przyrzekł Cedric. – Cieszę się, że w końcu przejrzałeś na oczy.
- Nazywaj to, jak chcesz, ale żyjemy w świecie, gdzie liczą się głównie korzyści, więc trzeba szukać sobie silnych przyjaciół – rzekł Nerias, podnosząc się z miejsca. Cedric i Wiktoria również wstali od stołu. – Muszę przyznać, że to ta urocza młoda dama ostatecznie mnie przekonała. Taka dziewczyna to skarb.
Wiktoria zarumieniła się lekko na te słowa, czując w środku przyjemne uczucie satysfakcji. Nie wiedziała, co powiedzieć, więc postanowiła tylko uśmiechnąć się do rozmówcy.
- Wiem o tym – Cedric przysunął ją trochę bliżej siebie i pocałował delikatnie w  usta. – Dobrze się spisałaś – szepnął dziewczynie do ucha, gdy wychodzili

***

- Dobrze mu powiedziałaś, kotku – pochwalił chłopak, kiedy zamknęły się za nimi wrota posiadłości Neriasa. – Kocham cię – powiedział, biorąc ją w ramiona i zakręcając. Wiktoria wdzięcznie zachichotała.
- Nie przesadzaj, nie zrobiłam nic szczególnego – odparła, uśmiechając się pięknie.
- Ja niby przesadzam? To ty po prostu masz za niską samo ocenę, co dziwne, bo przy tych wszystkich komplementach, które nieustannie ode mnie słyszysz, powinna ci się już poprawić – rzekł, posyłając jej pełne miłości spojrzenie.
- No jeśli tak się upierasz, że dobrze się spisałam, to niegrzecznie byłoby się kłócić. A więc co z moją nagrodą? – spytała, pokazując wymownie na policzek. Cedric roześmiał się.
- Masz tu swoją nagrodę – chłopak złożył na nim gorący pocałunek. Następnie oboje wsiedli do karety i ruszyli w drogę powrotną.
                                                                                          Miranda ^^^
__________________________________________________________________

Co myślicie o tym rozdziale? Wiem, wyszedł trochę długi, ale mam nadzieję, że daliście radę ;) Piszcie w komentarzach co myślice, a jeśli już tak bardzo wam się nie chce, to napiszcie chociaż jak oceniacie go w kali 1 - 10 , mogę liczyć chociaż na tyle ? :D 

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 4

Tej nocy Eryk miał piękny sen. Śniła mu się Nimfadora, uśmiechająca się do niego promiennie. Stali tylko we dwoje  na środku pustej sali balowej. Tylko ona i on. Chłopak przysunął dziewczynę bliżej siebie i złożył na jej różanych ustach delikatny pocałunek. Nimfadora odwzajemniła go. Po chwili Eryk odsunął swoją twarz, aby móc spojrzeć w piękne oczy dziewczyny, iskrzące teraz radością.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę zatańczyć - powiedziała, trzepocząc wachlarzem czarnych rzęs. Twarz chłopaka rozjaśnił mimowolny uśmiech.
- Co tylko zechcesz, ale potrzebuję małej zachęty - odparł przekornie. Dziewczyna zaśmiała się perliście i pocałowała go w policzek.
- Masz swoją zachętę. Na coś więcej możesz liczyć dopiero, jak ze mną zatańczysz.
- Niech ci będzie, ale lojalnie ostrzegam, że jestem raczej marnym tancerzem - odpowiedział, unosząc ręce w obronnym geście, czym wyraźnie rozbawił księżniczkę.
- Nie może być tak źle.
Eryk nie dał się dłużej prosić. Jedną ręką ujął delikatną dłoń dziewczyny, a drugą złożył na jej talii. Gdy tańczyli, wszystko co ich otaczało, zniknęło. Teraz liczyli się tylko oni. Tańczyli i tańczyli przez całą noc. Kiedy miał ją znów pocałować, obudziły go pierwsze promienie słońca, wpadające przez witrażowe okna do jego sypialni. Chłopak przeciągnął się leniwie, zły, że sen przerwał się w takim momencie. Nagle rozległo się ciche pukanie w stare, dębowe drzwi.
- Proszę! - zawołał Eryk, tłumiąc potężne ziewnięcie.
- Witaj, mam nadzieję, że cię nie obudziłam - przywitała się księżniczka.
Chłopak nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ze snu na jawę, pomyślał ze zdumieniem. Księżniczka uśmiechnęła się ciepło, tak samo jak uśmiechała się w jego śnie.
- Zaraz przyślę służkę Aliendię, aby przyniosła ci śniadanie, a tymczasem chciałam sprawdzić, jak się miewasz - powiedziała, siadając z gracją na krańcu jego łóżka.
- Wszystko dobrze, wyspałem się za wszystkie czasy - odparł lekkim tonem, podnosząc się i odgarniając niesforne kosmyki ciemnych włosów z oczu. - A dodać do tego ten przepiękny widok z samego rana, po prostu nie może być lepiej.
Dziewczyna zachichotała wdzięcznie, przysłaniając usta dłonią, a na jej bladej twarzyczce pojawiły się różane rumieńce.
- Jesteś naprawdę miły. Mam nadzieję, że spotkamy się później, a tymczasem mam kilka spraw do załatwienia - powiedziała, krzywiąc się na samą wzmiankę o obowiązkach, przez które musiała zostawić chłopaka. - Aliendio! Przyjdź już proszę - zawołała, klaszcząc dwukrotnie w dłonie. Wychodząc z komnaty, szepnęła tylko: "do zobaczenia", a jej miejsce zajęła starsza służąca o dobrotliwych rysach twarzy, niosąca śniadanie. Srebrna taca była wypełniona po brzegi tutejszymi smakołykami, nieznanymi dotąd Erykowi. Chłopak musiał przyznać, że wyglądały i pachniały naprawdę apetycznie. Zjadłszy śniadanie, umywszy i ubrawszy się w szmaragdową szatę, którą przyniosła służąca, zszedł po marmurowych schodach do ogrodu. Wszędzie kwitły krzewy pełne róż, roztaczające wokoło słodkawą woń. Na drewnianej ławeczce stojącej przy białej, marmurowej fontannie ujrzał Wiktorię rozmawiającą wesoło z księciem Cedrikiem . Elf wpatrywał się w nią z zachwytem, nawet nie zauważając obecności Eryka. Chłopak nie chcąc im przeszkadzać, postanowił iść dalej, w głąb parku. Snuł się samotnie po krętych alejkach, ciągnących się między wysokimi krzewami i drzewami, aż nagle usłyszał za sobą chłodny, drwiący głos.
- Już się zgubiłeś czy dopiero nad tym pracujesz?
Eryk odwrócił się szybko i ujrzał Falena, opierającego się nonszalancko o pień jednego z drzew. Na jego twarzy malował się ironiczny uśmieszek.
- Bardzo zabawne - rzucił nieco zirytowany chłopak, odgarniając z czoła brązowe włosy. - A ty co tu robisz? Wywalili cię z pałacu czy dobrowolnie postanowiłeś pilnować tego drzewa?
Twarz Falena momentalnie stężała, a jego głos stał się bardziej jadowity niż kpiący.
- Jakie to zabawne... Doprawdy. Mój niewydarzony brat kręci z... Jak jej tam? Wandą? Weroniką? A może to była Wiktoria... Mniejsza o to. - Syn Wespazjana machnął lekceważąco ręką. - I może nawet coś z tego wyjdzie, ale ty i ma siostra? Nimfadora jest tobą wyraźnie zauroczona, niewykluczone, że z wzajemnością, więc jakie to smutne, iż to uczucie, nawet jeśli by się rozwinęło, i tak będzie skazane na niepowiedzenie... Jakież to przykre - dodał po chwili, przeciągając celowo sylaby, jakby delektując się każdym wypowiedzianym słowem, mającym zranić Eryka.
- Po co mi to mówisz? W co ty właściwie pogrywasz? - spytał chłodno chłopak, czując jak krew w jego żyłach wrze.
- Ja? - Starszy z książąt udał zaskoczenie. - O co ty mnie w ogóle posądzasz? Chciałem tylko powiedzieć, że zabawne będzie obserwować, jak ci zacznie powoli na niej zależeć, ale nie będziesz mógł nic z tym zrobić... No bo wiesz... Nimfadora jest już komuś obiecana. Zabawne, nieprawdaż? - Falen obrzucił pogardliwym spojrzeniem Eryka, który był zdruzgotany tym, co właśnie usłyszał. Owszem, starał się nie robić sobie nadziei, ale to było silniejsze od niego. A teraz? Właśnie został brutalnie przywołany do rzeczywistości. Ale w sumie czego on się właściwie spodziewał? Przecież Nimfadora to księżniczka. Nieludzko piękna, mądra, zabawna i urocza, ale KSIĘŻNICZKA. A on? Kim on był w porównaniu z nią? To nie jedna z tych wenezuelskich telenoweli, w których można mówić o miłości już w pierwszej sekundzie spotkania z daną osobą, ale Eryk po prostu polubił Nimfadorę i nie mógł z tym nic zrobić. Chociaż nawet jeśli potrafiłby, to czy w ogóle by chciał? Naprawdę trudno nie zauroczyć się nią.
- Bardzo zabawne, a teraz wybacz, ale muszę już iść - odparł Wileński, mierząc Falena wojowniczym spojrzeniem, po czym, nie zważając już na dalsze słowa księcia, ruszył wprost przed siebie.

***

Na oswojeniu się z tym, co powiedział mu starszy brat Nimfadory i pogrzebaniu swoich wszystkich cichych nadziei Erykowi zeszły jeszcze długie godziny, które spędził spacerując w tę i z powrotem po wielkim parku. Chodził między drzewami i krzewami, mijając co jakiś czas pałacowych służących, mierzących go ciekawskim spojrzeniem, ale nie zwracał na nich najmniejszej uwagi. Z zamyślenia wyrwał go dopiero melodyjny, niby nowy a już znajomy głos.
- Co tu robisz tyle czasu, Eryku? Szukałam cię w całym Alamer, aż w końcu Falen mi powiedział, że postanowiłeś tu chyba zamieszkać, bo tak długo tu już siedzisz...
- Nic szczególnego. - Chłopak wzruszył obojętnie ramionami, starając się nie patrzeć Nimfadorze w oczy. - A ty? Już zrobiłaś wszystko, co miałaś dzisiaj do załatwienia?
- Tak, już jestem wolna do końca dnia - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy księżniczka, podchodząc do niego bliżej. - Coś nie tak? Nie wyglądasz za dobrze - spytała troskliwie, patrząc na markotnego Eryka z niepokojem. - Coś ci jest? Może źle się czujesz?
- Nieee, u mnie wszystko w jak najlepszym porządku - odparł bez przekonania, nadal unikając jej spojrzenia.
- Dlaczego mnie okłamujesz? - spytała smutno.
- Zapomniałem, że umiesz czytać w myślach... - mruknął.
- Wcale nie czytałam, nie teraz. Po prostu to widzę. Nie patrzysz mi w oczy i słyszę, że twój puls przyspieszył... - Eryk chciał już spytać, jakim cudem ona słyszy coś takiego, ale przypomniał sobie, jak Cedric mówił im o tych wszystkich elfich sztuczkach. - Możesz mi powiedzieć wszystko. Przecież wiesz.
- A mogę zadać pytanie? - zapytał, po raz pierwszy odważając się spojrzeć w jej błękitne jak niebo oczy.
- Oczywiście, że tak - dziewczyna zmarszczyła brwi, nadal patrząc na niego z ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.
- To prawda, że... - zaczął Eryk, ale nie potrafił dokończyć. Nimfadora zrobiła to za niego, domyślając się szybko, o co chodzi.
- Że jestem zaręczona? Tak, to prawda - powiedziała smutno, spuszczając głowę.
- Widzę, że nie skaczesz z radości... - zauważył zdziwiony.
- Bo nie mam powodu do szczęścia, ale to bez znaczenia, czy go kocham, czy nie...
- A kochasz? - spytał, lecz dziewczyna nic nie odpowiedziała. Nie musiała. Jej milczenie było wystarczająco wymowne.
- Syn lorda Rebio jest naprawdę w porządku, ale uczucia nie wymusisz - powiedziała w końcu po chwili ciszy.
- To dlaczego z nim jesteś? - Widząc, jak w oczach Nimfadory  błyszczą pierwsze łzy, Eryk pożałował, iż zadał to pytanie. - Przepraszam, ja... nie powinienem był. To nie moja sprawa - zreflektował się szybko, kładąc jej pokrzepiająco dłoń na ramieniu. Księżniczka drgnęła, gdy jej dotknął.
  - Nic się nie stało. Możesz wiedzieć. - Nimfadora podniosła na niego swoje piękne oczy i wytarła wierzchem dłoni jedną ze spływających po bladym policzku łez. - Tacie bardzo zależało, żebym za jakiś czas poślubiła kogoś, kto by się mną należycie zaopiekował po jego śmierci. Chciał, aby był to ktoś znaczący w królestwie... Ojciec boi się, że jeżeli  Falen zasiądzie na tronie, w akcie zemsty na Cedricu, mógłby mnie wygnać, czy pozbawić pozycji w jakiś inny sposób - wyjaśniła, starając się, żeby jej głos się nie załamał.
  - Przecież to twój brat. Dlaczego miałby zrobić coś takiego własnej siostrze? Za co miałby się mścić na Cedricu? - nie dowierzał Eryk. Zmarszczył brwi. Ta cała sprawa wydawała się naprawdę podejrzana.
- Ani ja, ani Ced nie mamy najlepszych stosunków z Falenem... Oni dwaj zawsze rywalizowali we wszystkim. Moi bracia się nienawidzą, więc pewne jest, że kiedy ten starszy zostałby królem, zrobiłby praktycznie wszystko, aby dopiec młodszemu w ten czy inny sposób. A nie od dziś wiadomo, że jeśli chce się kogoś skrzywdzić, należy uderzyć w jego czuły punkt. W tym przypadku jestem i zawsze byłam nim ja. Naprawdę kocham Cedrica jako brata, a on mnie jako siostrę, wiele razy podkreślał, że jestem dla niego najważniejsza... Falen wie, że robiąc coś, co zaboli mnie, sprawi ból również jemu, a na tym mu bardzo zależy. Falena też kocham, ale... - zawahała się - mam czasem wrażenie, iż on mnie nie traktuje nawet jak siostrę. Czasami myślę, że mnie także nienawidzi...  - Głos dziewczyny, mimo wszystkich jej starań, załamał się. Widać było, że najbardziej nie boli jej myśl o związaniu się z  Rebio II, lecz o niechęci rodzonego brata. Eryk współczuł dziewczynie z całego serca i jednocześnie podziwiał jej wewnętrzną siłę. Sam nie mógłby kochać kogoś, kto byłby w stosunku do niego taki zły, kogoś, kto nie zawahałby się skrzywdzić go, byleby tylko osiągnąć swój cel.
- To dlatego musisz zrobić coś wbrew sobie? Nie ma innego wyjścia? Przecież Cedric nie dałby cię skrzywdzić - ani ja bym na to nie pozwolił, dodał w duchu. Księżniczka chyba odczytała tą myśl, bo uśmiechnęła się do niego wdzięcznie.
- Tacie na tym bardzo zależy. Chce dla mnie jak najlepiej i nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłoby mi się coś stać...
- Ale gdyby to Cedric objął władzę? Może wtedy uwolniłby cię od zbędnych zobowiązań - podsunął. Krajało mu się serce, widząc jej smutek, tak pełny zrozumienia i pogodzenia się z losem.
- Szanse są pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Nie wiadomo, który obejmie władzę, ale, jak już mówiłam, ojciec chce mieć całkowitą pewność... - Nimfadora nie zdołała już dłużej powstrzymać łez. Tak jak była pewna, że Cedric zakochał się w Wiktorii, jak tylko spojrzał jej w oczy, tak samo ona miała z Erykiem. Imevit to sprawiło. (Później dowiecie się co to jest Imevit) Ale było to bez znaczenia. Widząc jego współczującą i smutną twarz, widząc determinację w tym, aby jej pomóc, miała ochotę rzucić mu się w objęcia i pocałować, ale nie mogła, nie powinna. Chłopak jakby czytając jej w myślach, objął ją w pocieszająco.
- Wszystko będzie dobrze, Nimfadoro. Jakieś rozwiązanie się znajdzie, obiecuję ci to - przysiągł, tuląc stopniowo uspokajającą się dziewczynę.
                                                                                              Miranda ^^^
____________________________________________________________________________
I co myślicie o 4 rozdziale? :D Mam nadzieję, że nie jest znowu taki zły xd Oceniajcie go w komentarzach od 1 do 10 , żebym wiedziała w jakim stopniu go sknociłam ;) haha Przepraszam, że tak wolno wstwiam rozdziały, ale prowadzę też kilka innych blogów + nauka = brak czasu, ale postaram się to jakoś nadrobić :D A tym czasem, do następnego posta! ^^^^

sobota, 26 października 2013

Rozdział 3

Wiktoria wraz z Cedricem miło spędziła popołudnie. Okazało się, iż świetnie się dogadują i, mimo że są z zupełnie innych światów, nie brakuje im tematów do rozmów. Dziewczyna zastanawiała się, jak to możliwe, żeby tacy mili, zabawni i sympatyczni Cedric i Nimfadora byli spokrewnieni z tym dumnym, wyniosłym, odnoszącym się z pogardą do wszystkiego co się rusza arogantem. Na samą myśl, że podczas wspólnej kolacji Wiktoria miała znowu go zobaczyć, jej ciało przeszywał zimny dreszcz. W starszym księciu było coś tajemniczego, jakby... mrocznego. Dziewczyna po prostu czuła, że coś jest z nim nie tak...

W tym samym czasie księżniczka spędzała równie miło czas z Erykiem. Chłopak nigdy nie znał dziewczyny, która byłaby taka jak ona. Delikatna, urocza, piękna i bardzo mądra. Eryk zawsze ubolewał, że wśród otaczających go przedstawicielek płci przeciwnej te cechy nigdy się nie łączyły. Zawsze którejś czegoś brakowało, a Nimfadorze? Ona zdawała się mieć wszystko.
-Dziękuję, że poświęciłeś tyle czasu mojej osobie - powiedziała kokieteryjnie Wiktoria, posyłając Cedricowi ciepły uśmiech, kiedy książę odprowadził ją do komnaty swej siostry.
- To ja dziękuję - odparł Cedric, puszczając jej dłoń. - Do zobaczenia na uczcie. - Wyszczerzył zęby, a efekt był olśniewający.

środa, 23 października 2013

Rozdział 2

- Wspaniała – zachwyciła się Wiktora, kiedy Cedric wprowadził ją do ogromnej, bogato zdobionej komnaty, będącej Salą Tronową. Naprzeciwko rzeźbionych drzwi znajdował się wielki, złoty, wysadzany klejnotami tron. Wiktoria nigdy nie widziała wspanialszego. W żadnym muzeum, nawet na filmach. Pierwsza myśl, gdy się na niego patrzyło, była taka, iż zasiadać na nim musi ktoś naprawdę "wielki". I rzeczywiście tak było. Przecież to tron karanirskich królów od wielu tysiącleci. Od wejścia do owego tronu, ustawionego na kilku stopniowym podeście, prowadził czerwono-złoty dywan. Z wysokiego sklepienia, na którym namalowano kiedyś wspaniały fresk, przedstawiający lecące nad wyspą wielobarwne ptaki, zwisały srebrne kandelabry, zastawione setkami woskowych świec. Ze ścian spoglądało na nich wiele portretów, przedstawiających zapewne co ważniejszych w Królestwie. Wisiało tu również kilka arrasów. W całej sali czuć było zapach kwiatów, poustawianych gdzieniegdzie w złotych misach, zmieszany z wonią kadzidła.
– Co to jest? – spytała nagle Wiktoria, podchodząc do rzędu popiersi, stojących na prawo od wejścia. Przez wielkie, witrażowe okna padało na nie wielobarwne światło, dodające tylko uroku i tak już wspaniałej komnacie.

wtorek, 22 października 2013

Nowy rozdział już prawie xd

Bardzo przepraszam, że nie dodaję nic, ale szkoła -,-" Tak czy tak, rozdział mam już prawie skończony, więc postaram się go wstawić jeszcze dziś lub jutro, jak tylko znajdę wolną chwilę :*

niedziela, 20 października 2013

Tyle osób...

Eh... Ja rozumiem, że nie wszyscy lubią komentować posty, no ale bez przesady -,-" W ciągu 3 - 4 dni nabiliście mi ponad 400 wejść (za co jestem wdzięczna ;* ) , tylko kilka osób z tych 400 napisało mi co myśli o opowiadaniu :( Nie chodzi mi o to , żeby mieć jak najwięcej kom, ale żeby wiedzieć czy wielu osobom się to podoba czy tylko garstce i czy jest sens pisać dalej :/  Już bym chyba wolała, żeby ktoś mi otwarcie napisał co mu się nie podobało, jeżeli przeczytał, niż żeby nie pisał zupełnie nić :p Dziękuję tym wszystkim, którzy ocenili prolog i 1 rozdzał i tym, którzy głosowali w sondzie ;*
Pozdrawiam, Miranda ^^^

piątek, 18 października 2013

Rozdział 1

- Wyglądasz przepięknie! – zawołała podekscytowana i równocześnie dumna ze swojego dzieła księżniczka.
Wiktoria nie mogła przestać patrzeć w lustro. Pokazywało ono młodą dziewczynę w jasnoróżowej, koronkowej sukni. Jej kasztanowe włosy splecione były w długi warkocz, przerzucony przez lewe ramię. Szyję zdobił szmaragdowy naszyjnik, który tylko podkreślał zieleń oczu Wiktorii. Bez wątpienia była piękną dziewczyną.
- Bardzo dziękuję. Nie wiem, jak mam się odwdzięczyć tobie i twojemu bratu za uratowanie życia i…  po prostu za wszystko.
- Nie dziękuj. To nic wielkiego. Naprawdę – odparła ze szczerym uśmiechem Nimfadora. – A tak między nami, chyba wpadłaś Cedricowi w oko – dodała, chichocząc wdzięcznie.
- Ja niby miałabym podobać się księciu? – prychnęła Wiktoria, ale jej serce na chwilę znieruchomiało. – Przecież znamy się zaledwie dwie godziny, z czego połowę spędziłam tylko z tobą na upodobnieniu mnie do ludzi. – Teraz to ona się zaśmiała, ale Nimfadora jej zawtórowała.
- Znam mojego brata i wiem, kiedy jest kimś oczarowany – powiedziała z przekonaniem księżniczka. – Ced to naprawdę sympatyczny facet, ale czasem nie potrafi wyrażać swoich uczuć… - westchnęła.
- Jakich uczuć? Powtarzam: dwie godziny, dwie g o d z i n y! – zaoponowała, kładąc nacisk na ostatnie słowo.

Wielkie dzięki ;*

wow! <3 ta stronka istnieje od wczoraj, a  już jest 100 wejść :D Uwielbiam was ludzie ;)
Niedługo wstawię kolejny rozdział ;* Do następnego posta oxoxoox


czwartek, 17 października 2013

Prolog


Zadziwiające jest to, w jaki sposób jedno wydarzenie potrafi zaważyć na dalszym życiu człowieka… Właśnie tego dnia stało się coś, co całkowicie odmieniło losy Wiktorii i jej brata, Eryka. A zaczęło się to tak...
Rodzeństwo Wileńskich zamierzało opłynąć cały świat. Zarówno Wiktoria, jak i Eryk pasjonowali się dalekimi podróżami i pragnęli zwiedzić każdy zakątek naszego globu. Kochali oni poznawać nowe kultury, odwiedzać kolejne kraje... Zadziwiał ich ciągle sposób, w jaki ludzie funkcjonują, mieszkając w miejscach, do których „nie dotarła jeszcze cywilizacja XXI wieku”. A przeżyte podczas wyprawy przygody pozostawiały po sobie niezapomniane wspomnienia.
Wiktoria i Eryk kolejny już dzień przemierzali Ocean Spokojny, gdy niebo nagle zaszło ciemnymi chmurami. Po chwili zerwał się gwałtowny wiatr.
- Zapowiada się na sztorm - mruknął Eryk pod nosem.
- I co teraz? Do najbliższego portu albo chociaż byle wysepki jest dosyć daleko... - zaniepokoiła się dziewczyna. Wiktoria wyjrzała za burtę. Wiatr ciągle się wzmagał, a fale zaczynały kołysać statkiem coraz mocniej i mocniej. Nie było dobrze. Zdecydowanie nie było dobrze.
- Chyba się nie boisz? - spytał ze śmiechem Eryk, majstrując przy żaglach. Wiktoria była tak zaaferowana całą tą sytuacją, że nawet nie pytała, co jej brat kombinuje z masztem.