niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 71

Nad Karanirą znów wzeszło słońce, lecz dzień bynajmniej nie był piękny. O nie... Choć z pozoru zapowiadał się spokojnie, było w nim coś odmiennego, jakby... mrocznego? Nad wyspą powietrze zdawało się być cięższe i bardziej gęste niż kiedykolwiek. Na trupiobladym niebie majaczyło krwawe słońce, które skąpało cały kraj w czerwonawym blasku świtu. Zalegające na górach, stokach, polana i plaży zwały śniegu, przywodziły na myśl kaanae, czyli alabastrową płachtę, w którą owija się zmarłych na Karanirze przed pogrzebem. To tak jakby przyroda już wiedziała, co mało się dziś wydarzyć... A śpiew przelatujących kluczem nad Alamer jaskółek był niczym pieśń żałobna, oddająca cześć niczego nie spodziewającym się ofiarom.