//Alamer//
Podczas gdy w Auren trwała narada odnośnie planowanego zamachu na Falena, Zdrajca siedział sobie spokojnie przy biurku we własnym gabinecie, sporządzając listę rzeczy, które musi w najbliższym czasie dostarczyć Wespazjanowi. Fakt, dla syna Kardena najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie przybranego ojca samemu sobie i czekanie na jego śmierć, lecz ponieważ dał słowo Wiktorii, iż pozwoli mu żyć, przynajmniej dopóki ona nie wygada się o tym, że przeżył, więc czuł się w obowiązku, by słowa dotrzymać. Falen kłamał już wiele razy, kłamie nadal i kłamać zapewne będzie dalej, ale mimo to danego raz słowa nie złamie. Jeśli ktoś zmusi go do przysięgi, przysięgę dotrzyma, chociaż często niechętnie. W przeciwnym razie splamiłby swój honor, a honor dla elfa to świętość. Och, o ile łatwiej by było, gdyby ktoś zdołał wymusić na nim obietnicę o zaprzestaniu dążeń do wojny, lecz niestety sprawa nie była taka prosta. Falen bowiem jest jak dzikie zwierze, którego żadna siła nie zdoła do niczego zmusić, choćby ktoś próbował najróżniejszych sztuczek i stosowała podstępy. Jeśli naprawdę się w jakiejś sprawie zawziął, to nie ulegnie, chociażby miał przystawiony nóż do gardła. W tej sprawie było podobnie. Książę naprawdę wierzył we własną słuszność, więc nie miał zamiaru się wycofać. Zbyt daleko zaszedł, zbyt wielu sojuszników zebrał, żeby teraz zrezygnować. Musiał doprowadzić sprawę do końca. Albo wygra, albo zginie w walce z Cedricem, ale na pewno się nie wycofa. Na pewno się nie podda.