czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 65

Wiktoria siedziała skulona na jednym z potężnych foteli, wykonanych z ciemnego drewna, w którym dla ozdoby wyrzeźbione były... dziewczyna właściwie nie była pewna co... Czyżby runy? A może coś innego... Tak czy inaczej, te charakterystyczne zdobienia świadczyły o tym, iż meble przywiezione zostały aż z Księstwa Berleso, należącego do Unii Kardeńskiej. Dziewczyna wyglądała przez okno. Na zewnątrz dawno było już ciemno. Wiktoria pamiętała, jak kiedyś Cedric z troski zabronił jej i Erykowi opuszczać Alamer po zmroku. Dziewczyna nie mogła przejść do porządku dziennego nad tym, co się chwilę temu stało. Jeszcze parę godzin temu wszystko było pięknie, cudownie... Myślała, że jest tu ze swoim ukochanym, który zrobiłby dla niej dosłownie wszystko, jednakże okazało się, że swojego prawdziwego ukochanego sama przepędziła, ogłaszając, że chce zostać z jego kuzynem. Kłamcą, manipulantem, sadystą i intrygantem. Tłumaczenia przed samą sobą, że przecież była wtedy nieświadoma, że wszystko to wina Falena, który zmienił jej wspomnienia, nie przynosiły ulgi. Wręcz przeciwnie. Fakt, że tak łatwo dała mu się podejść, że nierozważnie poszła z nim gdzieś, gdzie nie ma świadków, sprawiło, iż sama stworzyła mu okazję do "działania"...  Wiktoria wyrzucała sobie, że w ogóle prosiła Falena wtedy o pomoc dla Nimfadora. Może jednak trzeba było pójść z tym do Priwettusa, przyjaciela Cedrica? No tak... Ale jego wówczas nie było w Alamer - przypomniała sobie. Młoda lady czuła się teraz dokładnie tak samo jak w Smoczej Twierdzy. Wtedy również do niewoli trafiła przez własną naiwność... Była głupia, była tak bardzo głupia, że poszła z nim wtedy do tych lochów... Mogła to wszystko przewidzieć, zamiast zaufać Falenowi... Wiktoria była roztrzęsiona, a świadomość, iż jej brat i jej (były?) narzeczony już po nią nie przyjadą, nie podnosiła młodej lady na duchu. Dziewczyna myślała, aby jakoś stąd uciec, lecz szybko okazało się to niemożliwe. Drzwi sypialni, które Falen zamknął na klucz, wychodząc, były jedynym wyjściem z kompleksu sześciu, połączonych ze sobą prywatnych komnat starszego księcia. Kiedy się wchodzi do niej, można przejść potem dalej do łazienki, większego i mniejszego salonu gościnnego, gabinetu oraz sali muzycznej z czarnym pianinem, gdyż podobno Zdrajca kiedyś grał. Dziwne. Wiktoria jakoś nie potrafiła wyobrazić sobie Falena, robiącego coś tak szlachetnego, jak tworzenie muzyki. Ślęczącego nad nutami i uważającego, aby jak najlepiej oddać piękno niegdyś skomponowanego utworu. Tori zawsze myślała, że aby grać, trzeba mieć w sobie chociaż trochę wrażliwości, której, nie od dziś wiadomo, jemu brakowało.

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 64

Zdenerwowany Falen wyszedł ze swojej sypialni, zamykając z impetem drzwi. Kiedy wszystko już się układało, Wiktoria nagle musiał sobie przypomnieć! Naprawdę?! Właśnie teraz?! Ech...mówi się trudno. Falen musiał teraz myśleć o ważniejszych sprawach niż fochach swojej przyszłej królowej. A mianowicie skoro jego jedyny rywal do tronu, teoretycznie unieszkodliwiony po podpisaniu aktu zrzeczenia się praw do korony, powrócił do kraju, to czas wdrążyć plan w życie. Zdrajca nie chciał ryzykować, że któregoś pięknego dnia Karyci odnajdą dokumenty, do których podpisania zmusił Cedrica w Dolinie Smoczych Płomieni i je zniszczą, przez co syn Wespazjana znów będzie mógł ubiegać się o koronę ojca, więc postanowił zawczasu pozbyć się konkurencji. Swoją drogą, nie zaszkodziłoby, gdyby Lunaris otruła także Eryka... Wileński na razie, gdy posiada "tylko" tytułu lorda, nie stanowi zagrożenia, ale co potem? Falen dobrze wiedział, że Nimfadora pragnie go poślubić, a w takim wypadku sytuacja się komplikuje...

poniedziałek, 14 lipca 2014

Zakładka 'ciekawostki'

Niektórzy nie widzieli ciekawostek na fanpage'u Prophecy, wiec dodałam je również tutaj :) Wzbogacone o kilka nowych :) Ciekawostki będą uzupełniane systematycznie o nowe ;)
Meridiane Falori

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 63



Na zegarze wybiła właśnie dwudziesta druga. Falen leżał w łóżku i czytał po raz kolejny tą samą powieść – Złudna nadzieja – zaliczającą się do jego ulubionych książek. Wiktoria natomiast krzątała się nerwowo po komnacie, nie mogąc zagrzać nigdzie miejsca. Od awantury z Cedriciem i Erykiem minęło już kilka godzin, ale ona wciąż nie mogła dojść do siebie. Na początku pytała raz po raz Falena, czy nic mu nie jest i czy któryś z nich nic mu nie zrobił, ale gdy Zdrajca po raz setny zapewnił ją, iż czuje się świetnie, dziewczyna zaczęła zawracać sobie głowę zgoła innym tematem… O ile o Cedricu miała fałszywe wspomnienia, Eryka nie pamiętała w ogóle, ale nie mogła się ona oprzeć dziwnemu wrażeniu, że skądś kojarzy jego twarz… Gdy kilka minut temu zaledwie Wiktoria przeglądała się w lustrze, aby sprawdzić, czy pasują jej perłowe kolczyki, które dostała od Falena, zauważyła, że ten nieznajomy jej chłopak jest bardzo do niej podobny… Identyczny kształt oczu i nosa, oboje posiadali wydatne kości policzkowe, a do tego bardzo podobna linia podbródka… Właściwie to od powstania rysy na Kamieniu miała niejasne poczucie, że coś jest nie tak. Pojawiały się przebłyski, pojedyncze sceny. Zbyt krótkie jak na razie, by coś z nich wywnioskować.
- Falenie…? – spytała po chwili, siadając na brzegu łóżka obok pogrążonego w lekturze księcia.
- Nie teraz, skarbie. Zajęty jestem – powiedział, przewracając stronę. Fakt, Wiktoria była ważna, ale przecież rozdział sam się nie doczyta! Nawet znieczulony do granic możliwości geniusz zła, mający obsesję na punkcie pewnej śmiertelniczki, musi mieć czas na czytanie! A właśnie teraz był ten czas.
- Ale Falenie! – dziewczyna potrząsnęła nim lekko, robiąc przy tym minę naburmuszonego dziecka.
- Ech… Tak? Co jest tak ważne, żeby przerywać mi czytanie w momencie, gdy Hanyr zabija Eliseey? – mruknął, odkładając niechętnie książkę. – Swoją drogą, mimo że kocham tą powieść, muszę stwierdzić, że sztylet w serce jest dość oklepanym motywem… Ja załatwiłbym to lepiej.
- A więc… - Wiktoria nie wiedziała, jak zacząć. Dziewczyna poderwała się z miejsca i znów zaczęła nerwowo spacerować po pokoju, jak to miała w zwyczaju. – Ciągle dręczą mnie te same pytania i chcę w końcu poznać na nie odpowiedź…

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 62



Rosalinda leżała w łóżku, w swojej sypialni, owinięta ciasno białą kołdrą. Była naga. Nieopodal, bo przy dużym zwierciadle w rogu komnaty, stał Falen, poprawiając się. Było już po wszystkim. To że książę miał teraz Wiktorię, nie znaczyło wcale, że miał zamiar się ograniczać, no bo po co? Skoro był jeszcze młody, to dlaczego niby miałby nie korzystać z uroków życia? Może ustatkuje się, kiedy będzie dobijał sześć setki, ale teraz? Pfff…! Rosengardzka księżniczka nie chciała dłużej spełniać zachcianek Falena, ale bała się mu przeciwstawić. Zresztą… kto by się nie bał w jej sytuacji? Była całkowicie zdana na jego łaskę lub nie łaskę. Jej życie leżało w jego rękach. Dlatego Rosalinda wolała nie denerwować Zdrajcy i godziła się na wszystko.
- Falenie…? – zaczęła cicho, obejmując ramionami kolana.
- Tak? – Falen odwrócił się do niej z chytrym uśmieszkiem na ustach. Jego szmaragdowa peleryna zafalowała. Karanirski książę miał na sobie jeszcze czarny żupan, przeplatany srebrną nicią, również czarne spodnie i ciężkie buty ze smoczej skóry. Czarnej oczywiście. Gdyby nie ta zielona peleryna, Falen wyglądałby jak wielki nietoperz.

Rosalinda zaczerpnęła głęboki wdech, po czym zaczęła, nie patrząc mu nawet w oczy.
- Falenie… Kiedy mnie wypuścisz? Kiedy będę mogła wrócić do Rosengardu? – spytała nieśmiało.
- A kto ci powiedział, że w ogóle będziesz mogła? – rzucił drwiąco książę, podchodząc do niej. Dziewczyna drgnęła niespokojnie. – Zostaniesz ze mną jeszcze na bardzo, bardzo długo… - powiedział Falen z premedytacją przeciągając sylaby.
- Co? Ale przecież mój ojciec spełnił wszystkie twoje żądania! Rosengard wystąpił z Przymierza, czego chcesz jeszcze?! – zawołała rozpaczliwie. Tak, Rosalinda już poznała prawdę. Falen sam jej powiedział o tym, że tak naprawdę przeczytał przechwycony list do Cedrica i reszty Zakonu i, że pojechał do ojca dziewczyny, szantażować go. Zagroził mu wtedy, że zrobi krzywdę jego córeczce, jeśli nie wycofa się z udziału w zbliżającej się wojnie.
- Skarbie, jakby to delikatnie powiedzieć… Nie ufam twojemu ojcu jak psu. Jaką mogę mieć pewność, że Rosengard nie powróci do Przymierza, jeśli mu ciebie oddam? – Falen spojrzał na Rosalindę spod uniesionej brwi.