środa, 22 lipca 2015

Rozdział 2

//Alamer//

Groźba Seviana przyniosła skutki. Już dwa dni po rozmowie z medykiem, jeśli monolog syna Kardena można nazwać rozmową, książę został poinformowany o nagłej poprawie stanu zdrowia Falena. Sevian natychmiast porzucił księgi wieczyste Karaniry, nad to którymi siedział od zeszłego wtorku, i, wraz z Temidą, udał się do skrzydła szpitalnego. Kiedy tylko bliźnięta usłyszały, jak z ust wuja Seva padają słowa "Falen" i "wybudził", obskoczyły matkę i zaczęły prosić, żeby zabrała je do taty. Dzieci elfów rozwijają się bardzo szybko, tak że w czasie śpiączki Falen przegapił pierwsze słowa Meridiane i Naviego oraz moment, w którym zaczęły składać pierwsze nieskładne zdania. Temida nie miała wyboru, widząc wielkie proszące oczy maluchów, więc wzięła na ręce synka, a Sevianowi wcisnęła córkę i po chwili cała czwórka poszła na spotkanie z przyszłym królem.

czwartek, 4 czerwca 2015

Tom II : Rozdział 1

//Auren//

- Jak to Wespazjan żyje?! - głos lady Georgiany przerwał grobową ciszę w sali narad i przeciął powietrze niczym halabarda. Z jej twarzy odpłynęła cała krew, a jej pierś zafalowała.
Po sali potoczyły  się nerwowe poszeptywania. Oczy niemal wszystkich członków Zakonu Przymierza zwróciły się ku Wiktorii.
Dziewczyna poczuła zażenowanie, chciała zapaść się pod ziemię. Twarz młodej Wileńskiej zrobiła się czerwona jak chorągwie Kardeńczyków.
Cedric, siląc się na opanowanie, pod stołem sięgnął do jej dłoni, chcąc dodać jej tym małym gestem otuchy.
Wiktoria szybko go odwzajemniła i posłała mu słaby, blady uśmiech.
- Dlaczego mówisz nam o tym dopiero teraz? - zawołał z oburzeniem sir Denirir, uderzając pięścią w stół.
Cedric posłał butnemu szlachcicowi lodowate spojrzenie. Denirir, widząc je, oblał się rumieńcem i wydukał niezdarnie - Wybacz mi, panie, mą śmiałość.
Książę mruknął do niego coś w języku elfów, tak żeby Wiktoria nie mogła tego zrozumieć, po czym zwrócił się do pozostałych, w tym zszokowanych Eryka i siostry:
- Sam dopiero się o tym dowiedziałem - powiedział lakonicznie Ced, załączając dłonie w piramidkę.
- Przecież to niemożliwe, by król żył! - wyrwało się lady Clarysie, wachlującej się teraz gorączkowo koronkowym wachlarzem. Lord Seweziel, mąż kobiety, objął ją tłustym ramieniem i szepnął coś do ucha. I bynajmniej nie były to czułe słówka, lecz raczej coś na kształt cichej reprymendy.- Wszyscy widzieliśmy jego zwłoki, uczestniczyliśmy w jego pogrzebie... - dodała już ciszej.

piątek, 29 maja 2015

Ważne!!!

WAŻNE!
Hej, pewnie większość z was wie, że oprócz Meridiane Falori mam też drugie konto - Sarikah Rossmary (dawniej Nimfadora Rosengard). Otóż chcę wam oznajmić, że to już nie jest moje konto - oddałam je przyjaciółce, bo nie mogłyśmy założyć jej nowego, a ja z tego i tak nie korzystałam. Tak więc jestem już tylko Meridiane ;)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Tom II : Archipelag w ogniu --- Prolog

Rosalindzie cudem udało się zbiec strażnikom. Przebrana za służącą wydostali się z pałacu i ruszyła ku Auren. Gdy dotarła na miejsce, Zakon powitał ją jak bohaterkę. Zwłaszcza Evan. Księżniczka Rosengardu opowiedziała o starciu z Falenem i o tym, jak zostawiła go nieprzytomnego w swojej komnacie. Zapewniła wszystkich, że jeszcze przed wieczorem rozbrzmią żałobne dzwony Alamer. Nimfadora starała się zachować kamienną twarz, choć coś w niej pękło. Nikt z członków Zakonu (nikt, prócz Eryka) nie wiedział, że go ostrzegła. Zresztą nie było już potrzeby, by komuś o tym mówić, skoro jej ostrzeżenie na nic się zdało. Księżniczka wymówiła się bólem głowy i udała się do swoich komnat, by tam w samotności dać upust targającym nią emocjom. A było ich wiele. Złość. Żal. Gniew. Smutek. Gorycz. Bezradność. Poczucie pustki...
Kiedy Nimfadora robiła wszystko, by nie rozpaść się na kawałki jak zrzucona z półki porcelanowa lalka, Rosalinda oznajmiła reszcie, że nie zamierza dłużej kontynuować swojej działalności na rzecz Zakonu Przymierza. Kazała służącym przygotować powóz, którym nad ranem miała wyjechać raz na zawsze z Karaniry.

poniedziałek, 30 marca 2015

Epilog I tomu

Falen kipiał gniewem. Ta banda idiotów naprawdę myślała, że uda im się go zabić.
Czyżby świętoszkowaty Cedriczek zaczął w końcu pogrywać jak prawdziwy mężczyzna?, śmiał się w duchu, pędząc na swej czarnej klaczy prosto do Alamer.
Książę zastanawiał się, jak rozwiązać sprawę z Rosalindą. Wpaść do jej komnaty i wręczyć jej wyrok śmierci do rąk własnych, a może załatwić to po cichu, tak, aby jej ojciec o niczym się nie dowiedział i żeby dalej tańczył, jak Falen mu zagra... Hmmm, a to zagwozdka. A może... tak, to jest myśl! Chwil może poświęcić na zabawę w kotka i myszkę. Najpierw ją poniży, potem pozbawi życia...
Nimfadora by tego nie pochwalała, ale ostrzegając go, wyraźnie pokazała na kim zależy jej bardziej. Na Rosalindzie czy na nim. Zadziwiające. Po tym wszystkim ona dalej potrafiła wziąć jego stronę. Naiwne to było i głupie, ale... w pewnym sensie urocze. Widać dalej łudziła się, że może pewnego dnia, za parę, paręset lat wszystko między nimi się unormuje i wróci do normy, choć musiała przecież mieć świadomość, że tej rodziny już nie ma. Jednakże jeśli Nimfadorze tak na nim zależało, jeśli wciąż toczyła nierówną walkę o jego zatraconą przed laty duszę, Falen przecież mógł ją przyjąć do siebie. Gdyby stanęła po jego stronie, miała by to, na czym jej zależy. Tylko że niestety Nimfadorze nie uśmiechała się transformacja w Zdrajczynię.Przynajmniej nie na dzień dzisiejszy, ale może kiedyś... Kiedy zostanie koronowany, a Cedric pokonany może wtedy wróci razem z Falenem do rodzinnego Alamer.

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 75

//Auren//
- Myślę, że musicie sobie z Cedriciem poważnie porozmawiać - powiedział ze śmiertelną wręcz powagą Eryk, prowadząc Wiktorię jednym z korytarzy Auren. To były pierwsze słowa, które do niej wypowiedział od pożegnania z Falenem. Choć Wileński zdążył już zatęsknić za siostrą,  podobnie jak ona za nim, nie miał zamiaru tego okazywać. Czuł się zmieszany, zraniony, oszukany. Niby Wiktoria zapewniała go, że to, co się wydarzyło, to tylko kolejna podła intryga Seleara, ale przecież nie mógł mieć pewności. Po tym, jak potraktowała jego i Ceda, kiedy przyjechali po nią do Alamer... Erykowi nawet nie chciało się o tym myśleć, bo to bolało. Tak cholernie bolało. Wiktoria wyparła się wtedy nie tylko swojego narzeczonego, ale i jego, własnego brata, będącego od śmierci rodziców jej jedyną rodziną. Zachowywała się tak, jakby zamierzali zrobić jej krzywdę. Zależało jej, aby gwardziści Falena pojmali ich i wyrzucili za mury pałacu jak śmieci, a może nawet zamknęli w lochu. Takich rzeczy łatwo się nie zapomina. Eryk naprawdę chciał wierzyć, że tamta Wiktoria, nie była prawdziwą Wiktorią, ale... jakaś cząstka niego miała wątpliwości. - Zaraz po naradzie Zakonu poszedł do siebie i podejrzewam, że dalej tam jest. Nie miał dziś najlepszego nastroju... - powiedział, myśląc o decyzji, która na tejże naradzie zapadła.
Evan, książę z Blackraven, miał skontaktować się za pomocą czarów z Rosalindą,  która z kolei miała przeprowadzić zamach na  Falenie. Rosengardzką księżniczkę los obdarzył umiejętnością rozmawiania z wężami. Dziś zamierzała zrobić użytek ze swojego osobliwego talentu. Miała przemówić do jednego z licznych węży, zamieszkujących alamerskie terraria, i napuścić go na Zdrajcę. Wtedy ten ugryzłby go, wprowadzając do jego ciała śmiertelną truciznę - swój własny jad. Falen powinien umrzeć w przeciągu maksymalnie kilku minut. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, Przymierze straciłoby głównego wroga, a Unia Kardeńska jednego ze swoich wodzów.  Przywódcę, którego uparli się osadzić na tronie Karaniry.

środa, 11 lutego 2015

Meridiane Falori - fanpage już na Fb :)


Witam i na wstępie przepraszam, że tym razem to nie rozdział. Ale one też w krótce będą, więc nic straconego :)
Chciałam was poprosić i zachęcić jednocześnie na polubienia mojej strony na Facebooku :)
Zdaję sobie sprawę, że większość z was fejsa ma i cóż... cześć z was, drodzy czytelnicy, komentuje, obserwuje mojego bloga/moje blogi, ale znaczna większość nie i... kurcze, skoro już tak się uparliście, żeby nie komentować ( co mnie bardzo smuci :( ), to chociaż zalakujcie moją stronkę, żebym wiedziała, ile was jest :) Ile osób czyta moje wypociny. Proszę, to dla mnie ważne ;)
Mam nadzieję, ze mogę na was liczyć ^^^


PS Skoro już jesteśmy w temacie lajkowania... byłabym wdzięczna, gdybyście polubili stronę fanowską zespołu przyjaciela mojej przyjaciółki xD Początkujący muzycy, ale już powoli doceniani w tym światku :)

Za góry dziękuję i pozdrawiam.
Do nast. rozdziału, Meridiane :)

piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 74

Falen długo nie mógł dojść do siebie po tym, co usłyszał. Wiktoria Szeherezadą, a Eryk jej boskim obrońcą? Nie... to nie mogła być prawda. Gdzie jej do Najwyższej? Gdzie ona boginią? A Eryk? Nie, to kategorycznie nie było możliwe. Lecz z drugiej strony... Wyrocznie nie mogły kłamać, jeśli nie chciały ponieść kary. Więc Orisama na pewno mówiła prawdę. Tylko że w takim wypadku... przepowiednia śmierci Naviela... też musiała być pra... NIE! Navi nie mógł umrzeć. Nie mógł. Falen opadł ciężko na krzesło przy biurku, obok którego biegał teraz jego synek. Całe szczęście Zdrajcy udało się go uspokoić. Przynajmniej już nie płakał, ale co to właściwie zmieniało? Co to za pociecha, że nie płakał, skoro miał niedługo umrzeć, nigdy nawet nie zaznawszy dorosłego życia. W uszach Falena wciąż dzwoniły okrutne słowa Wyroczni, tłukły się boleśnie po jego czaszce.

"A jego losem jest śmierć, jeszcze jako dziecko. Zobaczysz, nadejdzie taki dzień, w którym Naviel spłonie od jednej z iskier rozpętanej przez ciebie pożogi. Poniesie śmierć za twoje błędy, choć sam nie zdąży jeszcze niczym zawinić."

Kardeński syn spojrzał na chłopca. Navi stawiał pierwsze kroki, to podbiegał gdzieś, to się przewracał i wstawał, po czym, nie zniechęcając się ani na chwilę, podbiegał gdzie indziej. I znów łup na ziemię. Śmiał się, jak na dziecko przystało. Z byle czego, z drobnych rzeczy, na które dorosły za nic nie zwróciłby uwagi. Był taki wesoły, pełny życia i energii... I co? I miał tak po prostu umrzeć?

"Poczekaj rok, może trochę dłużej, a twoim największym zmartwieniem nie będzie już to, czy uda ci się pokonać przybranego brata, lecz to, gdzie znaleźć taką maleńką trumienkę..."

Mimowolnie przed lodowato błękitnymi oczami księcia stanął przerażający obraz. Nieruchomy, biały jak śnieg Navi, leżący ze złożonymi na maleńkiej piersi rączkami, w białej trumnie... A dookoła nic tylko kwiaty, świece i żałobnicy.

czwartek, 1 stycznia 2015

Uwaga!!!!!

Słuchajcie, a więc... jest pewna sprawa :D
Zapewne wiecie, że ten blog ma fanpage na facebooku i może nawet lajknęliście, ale... na 90 % ten fanpage nie będzie już "czynny" xD W zamian za to i za fp pozostałych blogów utworzona została wspólna stronka o nazwie Strefa Falori [kliknij tutaj] :3 Tak, wiem, nazwa najbanalniejsza z banalnych, ale póki co nie było innego pomysły. Tak czy inaczej, na tym wspólnym fanpage'u będą teraz zamieszczane ciekawostki, informacje o rozdziałach, gry, zabawy, zdjęcia, ogółem wszystko co się moich blogów tyczy ;) Zapraszam do lajkowania stronki, jeśli czytacie chociaż jedno z moich opowiadań :)
Pozdrawiam, Meridiane ^^