– Co to jest? – spytała nagle Wiktoria, podchodząc do rzędu popiersi, stojących na prawo od wejścia. Przez wielkie, witrażowe okna padało na nie wielobarwne światło, dodające tylko uroku i tak już wspaniałej komnacie.
- Te figury przedstawiają naszych przodków, panujących na Karanirze przed naszym ojcem. Są tu wszyscy od pierwszegoo z rodu - Imeny Wielkiego – wyjaśnił Cedric, puszczając jej dłoń.
- A to kto? – dziewczyna wskazała na pusty, marmurowy piedestał, na którym widniał wytarty dłutem podpis: „Karden Upadły”.
- Tu powinna stać podobizna naszego nieżyjącego już wuja, ale ojciec kazał ją stąd usunąć – wyjaśnił, a jego twarz momentalnie stężała. Znikł nieopuszczający go promienny uśmiech. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrobiła, zadając mu to pytanie... Widać Karden był tu drażliwą kwestią.
- Dlaczego? – spytała niepewnie. Widząc napięcie na twarzy księcia, Wiktoria miała już pewność, że nie powinna była zadać tego pytania.
- Trzysta siedemdziesiąt lat temu, kiedy nasz dziadek umarł, ojciec i wuj zaczęli rywalizować o koronę. Dziadziuś długo się wahał, gdyż do obojga miał bezgraniczne zaufanie oraz zarówno Karden, jak i Wespazjan mieli głowę do rządzenia. Początkowo wygrał Karden, a zadecydowało to, iż był on starszy. Nie panował jednak długo. I całe szczęście. Był okrutny i bezwzględny. Okazało się, że te lata jego rządów pogrążyły Karanirę w mroku, ubóstwie i bratobójczych walkach. Jedne ulice spływały krwią niewinnych, a inne płonęły. Kiedy sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, chociaż zdawało się to już niemożliwe, szlachta wraz z ojcem zawiązała sojusz. Postanowiono zdetronizować Kardena. Większość ludności poprała ich i pomogła w obaleniu tego tyrana. Wuj wściekł się, ale nie mógł już walczyć, gdyż jego oddziały były znacznie mniej liczne od opozycji. Mniej liczne od wojsk Przymierza. Żeby uratować głowę, Karden musiał uciekać. Wyjeżdżając, poprzysiągł zemstę i zapowiedział, iż nie cofnie się przed niczym, aby odzyskać władzę. Na kilkadziesiąt lat słuch o nim zaginął. Elfy myślały, że nie żyje. Niestety okazało się, iż nie tylko Karden nie jest martwy, ale i cały ten czas gromadził nowych sojuszników.
- To takiego tyrana ktoś popierał?! – przerwała mu poruszona opowieścią Wiktoria, spogląc na Cedrica szeroko otwartymi oczami.
- Oczywiście. Przecież u was też tak jest – odparł posępnie, a na jego twarzy pojawił się cień ironicznego uśmiechu. – Zawsze tak było, jest i będzie, że choćby po tej ziemi chodził ktoś nie wiadomo jak krwawy, bezlitosny… Po prostu zły, to i tak zawsze znajdzie sprzymierzeńców podobnych sobie. Wszędzie tak jest, a szerokość geograficzna nie ma tu znaczenia.
- To znaczy, że w tym czasie było więcej elfów o złej sławie?
- O tak… - westchnął ponuro. – Karden znalazł sojusznika w księciu Rottenmorten i w królu Gefebor – powiedział. Widząc pytające spojrzenie dziewczyny, wyjaśnił: – To wyspy takie jak Karaninira, osobne królestwa. Rozumiesz?
Przytaknęła.
- Czyli jest więcej takich miejsc? Myślałam, że jesteście jedyni…
- Jasne, że nie – zaśmiał się. – Wy, ludzie, też nie żyjecie tylko na jednym kontynencie, w jednym kraju, my podobnie. Karanira to zaledwie jedna wyspa z całego Księżycowego Archipelagu.
- Ach tak... Domyślam się, że jego również nie ma na naszych mapach? – spytała, uśmiechając się mimowolnie.
- Nie. – Cedric znów się zaśmiał.
- A więc co było dalej? – Wiktorię bardzo zaciekawiła ta historia. Wcześniej czytała podobne w książkach fantasy, które tak kochała, ale nigdy nie przypuszczała, iż kiedyś sama stanie się bohaterką jednej z nich.
- Jak już wspomniałem, wuj poprzysiągł odzyskać "należną" mu władzę. W tym celu sprowadził wojska z Rottenmorten i Gefebor, po czym ruszył na Alamer. To był początek długiej wojny, trwającej do dnia dzisiejszego.
- Po tylu latach? Przecież mówiłeś, że Karden już nie żyje... - zaniepokoiła się dziewczyna. Wiktoria nigdy nie przeżyła żadnej wojny i miała nadzieję, iż nigdy nie będzie musiała. Niestety los przyszykował dla niej niemałą i niezbyt przyjemną niespodziankę.
- Tak, tylko że teraz to jest jakby "cicha wojna". Wielu elfów popiera ideologię Kardena, który uważał, że tylko silna ręka najstarszego syna każdego władcy może umocnić nasze królestwo i ustawić je na piedestale. Głosił, że potęgę buduje się krwią i kośćmi tych, którzy się z nami nie zgadzają. Nasz ‘"kochany" wuj miał o wiele więcej takich dziwnych przekonań, ale to tak w skrócie. Uwierz mi, Karanira pełna jest Zdrajców, wyczekujących tylko władcy, który wprowadziłby rządy podobne do tych Kardena Upadłego. Właściwie nie tylko Karanira aż się roi od Wyklętych, również Trójkrólestwo Seliwa i wiele innych wysp. Wyklęci są bardzo niebezpieczni. Wychodzą ze swoich kryjówek dopiero po zmierzchu, licząc, że nie zostaną wtedy przez nikogo zauważeni i unikną spędzenia reszty życia w lochu.
- Och, to okropne! Nie wiem, jak można popierać takich zbrodniarzy! Jak można rozpoznać tych Zdrajców? – pytała wstrząśnięta Wiktoria. Dotychczas wydawało jej się, iż Karanira jest cichym i przyjaznym miejscem, a tu nagle okazało się, że kryje wiele niebezpieczeństw. Dziewczyna wolała nie pytać Cedrica, co dokładnie Zdrajcy robią. Wolała nie wiedzieć, a może bała się wiedzieć?
- Pewnie zauważyłaś, że wszyscy tu mamy jasne włosy, a nasza skóra jakby promienieje. Oni tak nie mają. Ich włosy są kruczoczarne, a blask zanika. Miejsce światłości zajmuje mroczna aura. Poza tym, my potrafimy używać czarów, natomiast Zdrajcy są pozbawieni magicznej mocy. To tylko kilka podstawowych różnic między nami a nimi – wytłumaczył, patrząc na nią z troską.
- Ale dlaczego tak się dzieje? – Dziewczyna przeniosła spojrzenie z jednego z popiersi, przedstawiającego jakiegoś starszego elfa o długim nosie i nieco wyłupiastych oczach, podpisanego: "Penefis Aneryk II", na księcia.
- Ojciec rzucił kiedyś na nich czar, aby odróżnić wrogów od swych sprzymierzeńców. Swoją drogą to był całkiem niezły pomysł – stwierdził Cedric, a kącik jego ust drgnął, ale zaraz potem na powrót spoważniał. – Naprawdę są straszni, Wiktorio. Obiecaj mi, że ani ty, ani twój brat nie będziecie wychodzić z pałacu po zmroku - poprosił. - To dla waszego dobra.
- Obiecuję – powiedziała, patrząc mu głęboko w oczy. – Nie rozumiem jednak pewnej rzeczy…
- Więc pytaj – poprosił, ujmując delikatnie jej dłoń. Ten jeden gest wystarczył, aby Wiktora zapomniała na chwilę, co chciała powiedzieć.
- Ja i Eryk jesteśmy dla was praktycznie obcymi osobami. Czemu jesteście dla nas tacy dobrzy? Dlaczego wtedy na oceanie zawracaliście sobie nami głowę i ujawniliście się naszej dwójce? Do tego dałeś nam schronienie, choć zupełnie nic o nas nie wiedziałeś - spytała, gdy w końcu odzyskała mowę.
- Nie wierzysz w moja bezinteresowność? – Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. – Seje lente mirt karete elfe. Nie rozważnie zarzucać coś księciu, Wiktorio.
- A zwłaszcza takiemu, który przewodzi stu tysięcznej armii – dodał wysoki elf, który dopiero co wkroczył dumnym krokiem do Sali Tronowej, otwierając z hukiem drzwi. Jego włosy, w przeciwieństwie do Cedrica i Nimfadory, były płowe, niemal srebrne. Nieznajomy obrzucił szybkim spojrzeniem swych lodowato błękitnych oczu dziewczynę, przyprawiając ją tym o dreszcz.
- Wiktorio, poznaj mojego… brata – ostatnie słowo książę wypowiedział z trudem, jakby sprawiało mu ból.
- Nazywam się Falen, ale to mój niewydarzony braciszek pewnie już ci powiedział – oznajmił nieznajomy, a jego wargi wykrzywił złośliwy uśmieszek, który posłał w kierunku brata. Chłopak skłonił się, po czym delikatnie musnął wargami dłoń dziewczyny.
- Po co tu przyszedłeś? Nie miałeś być teraz na spotkaniu z hrabią Deremenem? – spytał Cedric, marszcząc brwi. – Przecież ojciec ci rozkazał, abyś...
- Sądzę, iż była to raczej przyjacielska sugestia z jego strony - przerwał mu Falen. - Nie mam zamiaru poświęcać swojego cennego czasu na obrady z tym prostakiem. Zresztą jego synalek nie jest o wiele lepszy od niego. Ech… - dodał starszy z książąt z miną cierpiętnika, opierając się o ścianę.
- Jak zawsze miły… - mruknął Cedric pod nosem, po czym powiedział na głos: – Co tutaj robisz, oprócz ignorowania poleceń ojca?
- Doszły mnie słuchy, że mamy gości. Chciałem się z nimi… powiedzmy, że przywitać. – Wzruszył ramionami, nie spuszczając czujnego spojrzenia z Wiktorii, co sprawiało, że dziewczyna czuła się jeszcze bardziej nieswojo.
- Już poznałeś Wiktorię, więc pozwól, że zostawimy cię samego – powiedział chłodno Cedric. – Chodź, idziemy - dodał do dziewczyny, a ona skinęła głową.
- Pokazujesz tej młodej damie Alamer? Może cię wyręczę? Szkoda by było, żeby Weronika umarła z nudów już pierwszego dnia pobytu na Karanirze.
- Wiktoria, to po pierwsze - poprawiła go, na co Falen zareagował lekceważącym machnięciem ręki. - Po drugie, zaręczam, że nie nudzę się w towarzystwie twego brata. Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam. A teraz przepraszam, Cedric miał mi właśnie pokazać resztę pałacu – powiedziała oschle, widząc, że młodszy książę już otwierał usta, aby odgryźć się bratu.
Miranda^^^
_________________________________________________________________
Cześć wam! Jak wam się
podobał ten rozdział? Tak, wiem, że nudny, ale dopiero historia się
zaczyna, więc obiecuję, że później się rozkręci ;) Niestety tak już jest, że
początki nie zawsze są wciągające ;) Mam jednak nadzieję, że nie był aż tak
tragiczny :D Pliss, jeśli przeczytaliście, to skomentujcie chociaż w kilku
słowach, postawcie jakąś kropkę, przecinek, cokolwiek, bo chciałabym wiedzieć,
że to czytacie, pozdrawiam Miranda ^^^ PS Przeprałam jeśli jakoś dziwnie się dodało, ale mój blogger zwariował o.O
.
Falen... już gościa nie nie lubię -.-
OdpowiedzUsuńHistoria Karaniniry jest super :D
Rozdział cudowny ♥
Czekam na nn :*
KC ♥
A tam. To że nie ma akcji (O bogowie. Nie mogę się jej doczekać :) ) to nie znaczy że nudne. Życzę weny! :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że ten Falen może być tak samo zły jak ten wujek, ale mam nadzieję, że nie zrobisz z niego takiego potwora :) Bardzo ciekawe , czekam nn ^.^
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale odczułam wrażenie, że teraz trochę wzorowałaś się na "Pamiętnikach Wampirów" .
OdpowiedzUsuńA ja Falena już pokochałam! ;) Jak zwykle... :P
OdpowiedzUsuńRozdział boski, gdy tylko znajdę więcej czasu przeczytam pozostałe, obiecuję :)
Super. Jedna rzecz mnie zdziwiła: skoro tamci, ci wrogowie, chodzą po zmroku, to czy nie lepiej było sprawić, by świecili na czerwono i mieli żarówiaste włosy? Łatwiej byłoby zauważyć :D Ale to taka po prostu chwila zastanowienia, a nie czepianie się, bo jest super :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, szybko się czyta, jest ekstra :)
Ciekawe elementy historii hmm... współczesnej?
OdpowiedzUsuńFalen - jedyny, który nie maczał palców w jej porwaniu a ona się go boi, nah-nah
Cedric bierze ją za rękę, blabla, ona zapomina co miała powiedzieć i nagle w przebłysku niesamowitego oświecenia wygłasza niemalże litanię pytań połączoną z całkiem ładnym przemówieniem. - Tu powinnaś dodać kilka zdań dodatkowej narracji.
Nie mam się czego doczepić, rozdział jest świetny :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest "wprowadzający".
UsuńA żeby było ciekawiej...pertraktacje ze Zdrajcą? Ciekawie, czytam dalej, ojciec Cedrica i Falena wzniecił bunt, obalił króla, jest wywrotowcem i zdrajcą, jak rozwiniesz to dalej.
Zajebisty blog!
OdpowiedzUsuńWeny życzę <3
Falen.... Dlaczego ja go polubiłam? Nie wiem. A co do akcji to się nie spiesz. Niech jeszcze pospacerują. Jeszcze 71 rozdziałów. Więc czytam dalej
OdpowiedzUsuńCoco E