Wiktoria nie mogła przestać patrzeć w lustro. Pokazywało ono młodą dziewczynę w jasnoróżowej, koronkowej sukni. Jej kasztanowe włosy splecione były w długi warkocz, przerzucony przez lewe ramię. Szyję zdobił szmaragdowy naszyjnik, który tylko podkreślał zieleń oczu Wiktorii. Bez wątpienia była piękną dziewczyną.
- Bardzo dziękuję. Nie wiem, jak mam się odwdzięczyć tobie i twojemu bratu za uratowanie życia i… po prostu za wszystko.
- Nie dziękuj. To nic wielkiego. Naprawdę – odparła ze szczerym uśmiechem Nimfadora. – A tak między nami, chyba wpadłaś Cedricowi w oko – dodała, chichocząc wdzięcznie.
- Ja niby miałabym podobać się księciu? – prychnęła Wiktoria, ale jej serce na chwilę znieruchomiało. – Przecież znamy się zaledwie dwie godziny, z czego połowę spędziłam tylko z tobą na upodobnieniu mnie do ludzi. – Teraz to ona się zaśmiała, ale Nimfadora jej zawtórowała.
- Znam mojego brata i wiem, kiedy jest kimś oczarowany – powiedziała z przekonaniem księżniczka. – Ced to naprawdę sympatyczny facet, ale czasem nie potrafi wyrażać swoich uczuć… - westchnęła.
- Jakich uczuć? Powtarzam: dwie godziny, dwie g o d z i n y! – zaoponowała, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Pewnie nie wiedziałaś, ale elfom wystarczy spojrzeć danej osobie w oczy, aby wiedzieć, że jest się jej przeznaczonym. Że spędzi z nią prawdopodobnie resztę życia. To pewien rodzaj czarów, ułatwiający podejmowanie miłosnych wyborów... Wydaje mi się, iż podobnie jest w waszym przypadku.
Wiktoria usiadła zszokowana. Nie wiedziała, co ma na to odpowiedzieć.
- Czyli ja nie mam nic do powiedzenia, tak? – spytała w końcu słabym głosem.
- Skarbie, oczywiście, że masz, ale to tylko kwestia czasu zanim i ty się w nim zakochasz.
- A jeśli nie? – dziewczyna podniosła oczy na księżniczkę. Malował się w nich niepokój zmieszany z niedowierzaniem.
- Wtedy usunie się z godnością. Cedric nie jest typem, który przymusza do małżeństwa dla własnego widzimisię. Do czegoś takiego byłby co prawda zdolny Falen, ale to nie o nim teraz rozmawiamy – odpowiedziała, siadając przy Wiktorii i łapiąc ją za dłoń w przyjacielskim geście. – Ced nigdy nie unieszczęśliwiłby kogoś, na kim mu zależy – zapewniła.
- Kim jest Falen? To twój drugi brat?
- Tak, to mój, pożal się Boże, brat. Najstarszy z całej naszej trójki. Do przyjemniaczków nie należy, chociaż ciągle wierzę, że w głębi duszy jest dobry… W dalszym ciągu mam nadzieję, że pod tą chłodną, wrogą i całkowicie egoistyczną powłoką kryje się choćby jakaś odrobina dobroci, ale to trochę tak, jakby ktoś w waszym świecie powiedział, że wierzy w elfy – wyjaśniła melancholijnym tonem Nimfadora.
- Ale w końcu istniejecie, czyż nie? Może jest jeszcze szansa…
- Mówisz tak tylko dlatego, że go nie znasz. Pójdę o zakład, iż do wieczora zmienisz zdanie – na twarzy księżniczki ponownie zagościło rozbawienie. Po jej słowach zapadła chwila ciszy, którą przerwało dopiero pukanie do drzwi komnaty Nimfadory.
- Proszę! – zawołała księżniczka. Do środka weszli Cedric z Erykiem, którego nowa szata była równie wytworna, co księcia. Brat Wiktorii miał na sobie bordowy żupan, przeplatany złotą nicią, brązowe spodnie i długą do ziemi pelerynę w odcieniu nieco ciemniejszym od owego żupana. Chłopcy uśmiechali się ciepło.
- Oooo, kogo ja widzę – zaczęła z uśmiechem na twarzy Nimfadora. – Eryku, wyglądasz cudownie! Exrelente buerto! Ładna peleryna. Takiego przystojniaka żadna dziewczyna nie wstydziłaby się przedstawić rodzicom – księżniczka puściła do niego zalotnie oczko.
- Dziękuję, ale twojej urody i tak nigdy nie przebiję – odparł, kłaniając się. Chłopak był szczerze pod wrażeniem księżniczki.
- Och, nie wygłupiaj się – zachichotała ujmująco, przysłaniając usta dłonią.
- Ty też wyglądasz przepięknie - pochwalił Wiktorię książę Cedric, patrząc na nią z zachwytem.
- Dziękuję, to wszystko zasługa twojej siostry - odparła, posyłając mu słaby uśmiech. Dziewczyna nadal czuła się zmieszana po tym, co usłyszała od Nimfadory.
- Wiktorio, mógłbym cię prosić na słówko? – spytał uprzejmie Cedric po chwili, podchodząc nieco bliżej.
- Naturalnie. – Gdy tylko się zgodziła, błękitne oczy chłopaka rozbłysły. Z zadowoleniem wyciągnął ku niej dłoń, którą dziewczyna odruchowo, aczkolwiek trochę niepewnie, ujęła.
- O co chodzi? – spytała, kiedy zatrzasnęły się za nimi drzwi jednej z kilku komnat królewskiej córki.
- Pomyślałem sobie, że moglibyśmy się gdzieś przejść. Może pokarzę ci Alamer? – zaproponował. Wiktoria była zdziwiona propozycją, ale chętnie ją przyjęła.
- Będzie mi bardzo miło, tylko nie wiem czy nie będę zajmować księciu cennego czasu…
- Och, nie nazywaj mnie księciem. Po prostu mów mi Cedric. – Machnął lekceważąco ręką. – Niczym się nie przejmuj. Będę zaszczycony, mogąc spędzić z tobą trochę czasu i poznać bliżej.
Dziewczyna zarumieniła się i zawstydzona odwróciła wzrok. W tym momencie serce Wiktorii biło tak mocno z nadmiaru emocji, iż bała się, że książę to usłyszy.
- To kiedy idziemy? – spytała w końcu, a na jej wargach pojawił się delikatny uśmiech.
- Może teraz? Chyba że zaplanowałyście już coś z moją siostrą.
- Nie, na nic się nie umawiałyśmy. Możemy iść.
- Świetnie – ucieszył się Cedric, uśmiechając jeszcze szerzej. – Co byś chciała najpierw zobaczyć?
- Wszystko jest tu takie piękne, że nie sposób wybrać - powiedziała Wiktoria cicho.
- To może zaczniemy od Sali Tronowej? – zaproponował wesoło Cedric.
- A więc prowadź - zakomenderowała, trzepocząc wachlarzem swych długich, czarnych rzęs.
Młody książę ujął delikatnie dłoń dziewczyny i ruszyli. Cały niepokój i lęk znikł w jednej chwili. Wiktoria była szczęśliwa. Czuła się wyróżniona.
_____________________________________________________________________________
Przepraszam jeśli zanudziłam was na śmierć i dziękuję tym , którzy podjęli ryzyko i przeczytali do końca xd hahaha A tak serio mam nadzieję, że był chociaż trochę znośny :D Mam prośbę, jeśli nie komentujecie, to chociaż zagłosujcie w sądzie cz wam się podobało. Do dla mnie jak chyba dla każdego blogera ważne, żeby poznać waszą opinię <3 Całuski, Miranda ^^^^
WoWoWoWoWoW Super *.* Tylko pojawił się jeden malutki błąd, napisałaś zamiast dziękujemy, dziekanujemy.hah, dziekanujemy xD nie wiem czemu ale to słowo mnie rozbawiło :D Pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny !!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłas tą historią :))
Już nie mogę się doczekać nn :**
podoba mi sie czkam na kolejne
OdpowiedzUsuńCzekam na następne z niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już kiedyś, że super piszesz? ;)
OdpowiedzUsuńBył fantastyczny!!! Masz bardzo wyjątkowy styl pisania. Tak naprawdę nie spotkałam się jeszcze z takim, a w swoim życiu przeczytałam dużo książek. I to, co mówię dotyczy i tego bloga, i tego o Alecu, Marie. One są całkiem inne od tego, co spotkałam dotychczas. Bardzo mi się podoba ;)
Super ♥
OdpowiedzUsuńPs. * "pożal" nie "porzal"
Nic dziwnego, że się przestraszyła, słysząc, że Cedric sobie ją upatrzył, przecież ją porwał...
OdpowiedzUsuńCedric: Podryw na furę (patrz: okręt) okazał się fiaskiem, czas na plan be. Podryw na Tron. Challenge accepted.
Szybko jej zadziałał ten syndrom sztokholmski...
W tekstach literackich liczebniki piszemy słownie.
Mi się bardzo podoba, myślę że moim czytelnikom też. Dziękuję za napisanie do mnie. Tymczasem ja postaram się nadrobić czytanie rozdziałów.
OdpowiedzUsuń/honey
Bardzo ciekawy, ale się teraz nie rozpiszę przede mną jeszcze 72 rozdziały więc czytam dalej
OdpowiedzUsuńCoco Evans