// W tym samym czasie, kiedy Wiktoria jest jeszcze w
powozie wiozącym ją do Twierdzy//
Gdy Cedric zakończył rozmowę z ojcem, zaczął szukać
Wiktorii, aby opowiedzieć o tym, co od niego usłyszał. Szybko jednak
zorientował się, iż dziewczyny w ogóle nie ma wśród świętujących. Na początku
myślał, że poszła do siebie, aby położyć się wcześniej, lecz gdy zapukał do jej
drzwi, nikt mu nie otworzył. Cedric zachodził w głowę, gdzie może być ukochana.
- Eselete, nie widziałaś może Wiktorii? – spytał
przechodzącą obok starszą służkę, gdy zabrakło mu już pomysłów, gdzie mogłaby
być.
- Widziałam, panie, jak wychodziła z pałacu… - powiedziała,
dygnąwszy lekko. Cedricowi serce podeszło do gardła. Przecież Wiktoria dała mu
słowo, iż nigdy nie opuści murów Alamer po zmroku. Przecież tłumaczył jej tyle
razy, czym to grozi. Teraz miał tylko nadzieję, że nie napatoczyła się na
żadnego Zdrajcę i że nic jej się nie stało.
- Dziękuję pani – odparł, po czym popędził licznymi schodami
i długimi korytarzami do drzwi wyjściowych. Cedric otworzył je z hukiem,
wypadając jak burza na zewnątrz. Chłodne, nocne powietrze szczypało go
nieprzyjemnie w policzki, ale nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Teraz nie
liczyło się nic, prócz Wiktorii.
- Wiktoria? WIKTORIA?!
- zawołał, lecz nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Książę rozejrzał się
dookoła. Jak na bezksiężycową noc przystało, było tak ciemno, iż ledwie
widział. Jednak, kiedy jego wzrok przyzwyczaił się nieco do ciemności, udało mu się dostrzec
ciemny kształt, leżący zwinięty pod drzewami. Cedricowi zmroziło krew w żyłach, a jego
umysł wypełniły same najczarniejsze myśli. Bez chwili wahania ruszył ku
nieruchomemu i bliżej nieokreślonemu kształtowi. Gdy zbliżył się bardziej,
dostrzegł, że to człowiek. Lecz nie Wiktoria. To był Eryk. Blady, nieruchomy.
Leżał w kałuży częściowo skrzepniętej już krwi. Wyglądał na martwego. Książę
ukląkł przy nim, starając się zachować zimną krew, i położył dwa smukłe palce
na jego szyi, modląc się w duchu, aby chłopak żył. Eryk musiał żyć. Cokolwiek
się tu wydarzyło, musiał żyć! Był jednym z jego najlepszych przyjaciół i nie
mógł tak po prostu umrzeć. Nie mógł.
- Seleve – mruknął z niewyobrażalną ulgą, gdy zdołał wyczuć
słaby puls. Cedric wziął delikatnie nieprzytomnego Eryka na ręce i ruszył ku
pałacowi, ciesząc się, że jeszcze nie zdążył się wykrwawić. Pozostawało teraz mieć już tylko
nadzieję, że rany nie okażą się zbyt poważne. Elfy bardzo dobrze znały się na
medycynie, ale nawet one nie potrafiły zdziałać cudów.
- Gdzie się podziewałeś tyle czasu? – rozległ się za jego
plecami cichy, melodyjny głosik, kiedy niemal biegł do skrzydła szpitalnego. – Nie mogłam cię znaleźć, ani … Resiettf! –
pisnęła, przysłaniając usta dłonią, gdy książę zatrzymał się i odwrócił. – Eryk! Co mu się
stało? Czy on… ? – pytała, patrząc na niego szeroko otwartymi ze strachu oczami.
- Żyje – odparł lakonicznie zdławionym głosem. –
Przynajmniej na razie. Nie mam pojęcia, co się stało, ale wiem, że trzeba mu
szybko pomóc.
- Pobiegnę obudzić medyka Fezisa! – zadeklarowała gorączkowo,
po czym wyminęła Cedrica i zniknęła za rogiem.
***
- Rana jest dość głęboka, ale wyjdzie z tego – zapewnił
nadworny lekarz, gdy skończył już badać Eryka.
- Czyli przeżyje? – spytała łamiącym się głosem Nimfadora,
siedząca teraz na skraju szpitalnego łóżka i obejmując nieruchome ciało chłopaka. –
Będzie żył, tak?
- Tak, z całą pewnością – odparł elf, szukając czegoś po
szafkach. – Na szczęście w miarę szybko go znalazłeś, panie – zwrócił się do
Cedrica, oddając mu pokłon.
Zapadła cisza, przerywana tylko cichym łkaniem księżniczki.
- Ma ślady po bitwie. Walczył. A Wiktorii nigdzie nie ma.
Musiało jej się coś stać, a Eryk próbował ją obronić – powiedział w końcu
książę, przechadzając się w tę i we w tę niespokojnie.
- Ale co mogło się stać? – spytała roztrzęsiona.
- Nie dowiemy się, dopóki Eryk się nie obudzi. Pewne jest
tylko to, iż nie wydarzyło się nic dobrego. Na całe szczęście mamy chociaż pewność, że przynajmniej on
wydobrzeje – odparł z ulgą, patrząc troskliwie na przyjaciela.
- Znalazłem! – zawołał medyk, unosząc w triumfalnym geście
fiolkę z czerwonawym proszkiem.
- Co to jest? - spytał Cedric, marszcząc brwi.
- Sierpiec. Pomaga w gojeniu się tego typu ran – wyjaśnił. – Księżniczko, mogłabyś odstąpić tego biedaka na chwilę, bo nie będę w stanie nic zrobić…
- Sierpiec. Pomaga w gojeniu się tego typu ran – wyjaśnił. – Księżniczko, mogłabyś odstąpić tego biedaka na chwilę, bo nie będę w stanie nic zrobić…
- Ach, już, już… - mruknęła, przytulając Eryka po raz ostatni,
po czym wstała z łóżka i podeszła do brata. – Powinniśmy powiadomić ojca…
- Tak… Pójdę z nim porozmawiać, a ty zostań z Erykiem.
- Nie musisz dwa razy powtarzać.
***
- O co chodzi, mój synu? – spytał Wespazjan, gdy Cedric
wszedł do jego sypialni. Król podniósł bystre oczy znad książki, która zawsze
była dla niego przyjemną alternatywą dla trwającego wciąż hucznego balu, gdyż
władca nie przepadał za takimi przyjęciami.
- Wszystko wskazuje na to, iż Zdrajcy wkradli się na teren
pałacu – powiedział rzeczowo książę, siadając na krześle naprzeciwko ojca.
- Co ty mówisz?! – ożywił się nagle Wespazjan. – Skąd taki
pomysł?
- Eryk został ciężko raniony przez Wyklętych, bo przecież
nikt inny nie mógłby się dopuścić takiego czynu, a Wiktoria po prostu zniknęła.
Podejrzewam, że musieli ją porwać, a on próbował do tego nie dopuścić… -
wyjaśnił, w duchu trzęsąc się ze strachu o ukochaną. Chłopak czuł, jak z każdą
chwilą narasta w nim gniew na oprawców Wileńskich. – Widziałem tam ślady walki.
- Eryk jest ranny?! Co o jego stanie mówi medyk? – Wespazjan
nie krył zmartwienia zarówno o rodzeństwo, jaki i o to, iż Zdrajcy odważyli się
podejść tak blisko Alamer. Póki Wyklęci chowali się po lasach i starali się nie
zwracać na siebie uwagi, było dobrze. Ale teraz? Ich pojawienie się w pałacu
było niepokojące. A to, że odważyli się napaść na jego mieszkańców, domagało
się podjęcia właściwych kroków.
- Fezis mówi, że Eryk z tego wyjdzie, ale zajmie to trochę
czasu. Zdrajcy dosłownie wbili mu nóż w plecy… Uważam, iż należy niezwłocznie
wysłać naszych ludzi w pościg. Nie powinni uciec daleko.
- Biedny chłopak… Ale tak, tak, masz rację – przytaknął
ojciec.
- Lepiej dla nich, żeby Wiktorii nie spadł włos z głowy –
wycedził Cedric przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie, synu, znajdziemy ją niebawem – powiedział król krzepiąco, wstając z miejsca i ruszając ku drzwiom. Cedric nie odpowiedział.
Chłopak myślami był tak daleko stąd, iż
nawet nie usłyszał słów ojca. Zastanawiał się tylko, gdzie te plugawe psy mogły
wywieść Wiktorię. Nie miał pojęcia też, dlaczego to spotkało akurat ją. Cedric
był pewny, że Eryk był tylko przypadkową ofiarą, ale jego siostra już nie.
Ktoś, kto to zaplanował, musiał wiedzieć, że tej nocy wszyscy będą w Sali
Balowej. Wiedział, że wszyscy będą bawić się w najlepsze i nawet nie zauważą
zniknięcia pojedynczej osoby… Wiktoria sama nigdy nie opuściłaby Alamer po
zmroku bez jego zgody. Ktoś musiał wybawić ją z pałacu podstępem, ale kto? I po
co? – Cedricu? Cedricu, mówię do ciebie! – z chwilowego otępienia wyrwał
księcia dopiero głos stojącego nad nim ojca.
-Ehmm? – mruknął, podnosząc na niego wzrok. – Możesz
powtórzyć?
- Powiedziałem, abyś poszedł przekazać swojemu bratu, iż
natychmiast ma wydać rozkaz oddziałowi łowców, nad którym to ona ma
zwierzchnictwo, żeby wyruszyli w pogoń za Zdrajcami. O i jeszcze jedno. Dopilnuj, aby goście się o
niczym nie dowiedzieli. Nie chcemy przecież wzbudzać paniki.
- Tak jest, ojcze – odparł ponuro, wraz z Wespazjanem
opuszczając komnatę.
***
Cedric niechętnie powlókł się do Sali Balowej. Wolał bowiem
już samemu wysłać pogoń, niż prosić o cokolwiek Falena. Młodszego księcia
przygnębiał, a nawet irytował widok bawiących się beztrosko par, zupełnie nieświadomych powagi
sytuacji. W końcu udało mu się odnaleźć Falena w tłumie balowiczów. Starszy książę
dyskutował właśnie z ożywieniem z hrabią Aimem i jego drogą małżonką.
- Och, cóż to za zaszczyt! Dołączył do nas drugi syn wspaniałego Wespazjana! – powiedział jowialnie szlachcic, kiedy młodszy z braci podszedł
do drugiego.
- Mi też miło was widzieć, lecz niestety nie mam czasu na
rozmowy. Przyszedłem bowiem tylko przekazać wiadomość Falenowi – odparł uprzejmie,
posyłając bratu znaczące spojrzenie.
- Co może być tak ważnego? – spytał Falen, patrząc na swego
rozmówcę lekceważąco.
- Możemy pomówić na osobności? – to nie była propozycja, a
tym bardziej prośba. Falen wywrócił oczami, po czym wyszedł za nim z sali.
- Eh, czemu zawracasz mi głowę? – mrukną z irytacją, kiedy Cedric upewnił się już, iż są sami. – Myślałem, że nie
przyznajemy się do siebie publicznie.
- Zdrajcom udało się podejść pod same mury Alamer. Porwali
Wiktorię.
- Czemu mówisz to mi, zupełnie jakbyś myślał, że zależy mi
na twojej ludzkiej dziewczynie? – spytał chłodno, posyłając mu zgryźliwy
uśmiech. – Doskonale wiesz, że zarówno ją, jaki i jej brata mam za nic. W
zasadzie wiele osób mam za nic, ale tych, to już wyjątkowo – dodał po chwili
zastanowienia.
- Nie łudzę się, że obchodzi cię ktoś oprócz samego siebie,
ale ojciec chce, abyś wysłał oddział tropicieli, żeby ruszyli śladem porywaczy –
wyjaśnił Cedric, wzburzony ignorancją brata. – Wiesz, tych rycerzy, których
powierzył tobie, kiedy w wieku 60 lat narzekałeś, że nie masz komu
rozkazywać.
- Co to znaczy „ojciec chce”? – Falen uniósł pytająco brew.
– Prosi czy każe?
- Rozkazuje ci – sprecyzował.
- Sebrife! – zaklął. – Dlaczego angażujecie mnie w
niańczenie tej dziewczyny? Ani jej, ani jej brata nie zapraszałem do NASZEGO
ŚWIATA. To nie ja wyłowiłem ich z oceanu, tylko ty, więc to twój problem –
Falen rozkrzyżował ramiona, wykrzywiając usta w drwiący uśmiech. – A teraz
wybacz, ale zostawiłem piękną córkę barona Vasigela samą, więc… - książę chciał
go wyminąć, lecz Cedric siłą go zawrócił.
- Wydaj rozkaz łowcom – syknął. – Gdybyś nie był jego synem,
ojciec już dawno posłałby cię do lochu za nie wykonywanie poleceń.
- Jak słusznie zauważyłeś, jednak jestem synem króla,
zresztą ty też, nad czym bardzo ubolewam – Cedric wywrócił z irytacja oczami,
słysząc słowa brata. – Ale jeśli tak wam na tym zależy, to dla świętego spokoju
pójdę do nich i przydzielę im zadania. Herice? ( Szczęśliwy? )
- Dlaczego los mnie tak okrutnie doświadcza, zsyłając mi
takiego brata – mruknął Cedric w odpowiedzi na pogardliwe spojrzenie Falena.
- Zadaje sobie to samo pytanie od przeszło wieku i nadal się
zastanawiam czym zawiniłem przez te kilka lat słodkiego jedynactwa – odrzekł
zjadliwie, po czym wyminął go bez słowa i ruszył korytarzem ku koszarom łowców.
Miranda^^^
_____________________________________________________________________________
Powiedziałam, że będzie rozdział, więc jest rozdział :) Co o nim sądzicie? Ja osobiście jestem zadowolona :3 Widzicie różnicę między Falenem dla Wiktorii a Falenem dla reszty świata? W jakim wydaniu go wolicie? Swoja drogą pewnie zauważyliście nową sondę na stronce, więc głosujcie :D Jakby ktoś jej jeszcze nie widział, to pytam się w niej was własnie co myślicie o Falenie, bo nie ukrywam, że jest moją ulubioną postacią i się tylko zastanawiam czy waszą też. BTW Którego z braci wolicie? Cedrica czy Falena? A może w ogóle Eryka? Piszcie w komentarzach ;*
Super! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie XD
O wiele lepszy jest w wydaniu Falen -> Wiktoria niż Falen -> wszyscy inni.
OdpowiedzUsuńMam teraz taką zajawkę,że Falen zakochał się w Wiktorii.
Ale mam dziwne myśli.
Czekam na nn :**
Jej genialny!! Naprawdę extra!!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnej części!!
Ojoj ;) super :) z chęcią czytam twojego bloga, a ten rozdział świetny :) szybko pisz dalej,
OdpowiedzUsuńGosia :)
konie-i-opieka-nad-nimi.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJasne, że wolę Falena, ale o tym pisałam Ci już ze 100 razy :P
OdpowiedzUsuńFalen dla Wiktorii jest super! Wolę go w takim wydaniu :) choć nie byłby Falenem, gdyby nie był podły dla innych :D
Idę przeczytać kolejny rozdział ;)
Był delikatnie nieprzytomny?
OdpowiedzUsuńUważam że Falen zakochał się w Wiktorii. Cedric jest trochę zbyt przesłodzony jak na mój gust, więc wolę Eryka. Jeszcze 62 rozdziały
OdpowiedzUsuńCoco Evans