piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 12

Starszy książę przedzierał się właśnie przez pobliski park, oświetlając sobie drogę małą latarnią, w której płonęła pojedyncza świeca. Falenem targała zimna furia. Jak ten głupiec, a jego brat mógł mu zawracać głowę w takim dniu? W okolicach Alamer było tylu innych rycerzy, tyle innych oddziałów, chociażby te należące do Cedrica, ale nie! Najprościej jego w to mieszać. Ale z drugiej strony… Tak, to jest myśl... Falenowi nagle przyszedł do głowy pewien pomysł, gdy od koszar łowców dzieliło go zaledwie kilka metrów. 

Skoro to on ma nad nimi władzę, może wskazać swoim ludziom, w którą stronę wyruszyć, a oni nie będą mogli protestować. Jednakże, aby wiarygodnie odegrać swoją rolę, musi mieć podstawy, które wskazały owy kierunek… I tu pojawia się problem… A zresztą, po co komu powód? Po co wymyślać coś teraz? Jak pojawią się problemy, a jego sekret będzie zagrożony, przejdzie do improwizacji. Falen był istnym mistrzem w obmyślaniu najbardziej złożonych, najbardziej pokrętnych planów, lecz improwizacja też mu całkiem nieźle wychodziła. Usta Zdrajcy mimowolnie wygięły się w szatański uśmieszek, lecz szybko na powrót przyjął chłodną maskę obojętności, gdyż był już na miejscu. Jednym mocnym szarpnięciem otworzył drzwi koszar, niskiego, aczkolwiek sporych rozmiarów budynku, ukrytego pośród drzew. W izbie wejściowej siedziało kilku złotowłosych łowców, grających przy kamiennym stole w kości. Rycerze mieli na sobie kolczugi przykryte częściowo białymi pelerynami z herbem Alamer. Każdy z nich miał przy pasie swój miecz i sztylet. Łowcy byli dość postawni i dostojni, lecz z całą pewnością nie wyniośli. Głośne skrzypnięcie otwieranych z impetem drzwi, sprawiło, że wszyscy poderwali się gwałtownie.
- Książę, czemu zawdzięczamy twą wizytę? – spytał jeden z nich, oddając Falenowi pokłon. Pozostali wzięli z niego przykład. Zdrajca popatrzył po rycerzach z wyższością, po czym przemówił beznamiętnym głosem:

- Powstańcie i słuchajcie – nakazał. – Kojarzycie tą rudowłosą dziewczynę, którą sprowadził tu mój brat?

- Wasza Wysokość ma na myśli lady Wiktorię? – spytał najwyższy z nich, podnosząc się z klęczek.

- Tak… Lady Wiktorię…  - powtórzył ze złowrogą lubością przeciągając sylaby. – Zaginęła. Mój ojciec, a wasz pan i władca kazał mi wysłać was w pogoń za domniemanymi porywaczami.

- Ja i moi ludzie wyruszymy natychmiast – zapewnił drugi, patrząc na swych towarzyszy z determinacją.

- W jakiż że sposób chcecie rozpocząć pogoń bez zbadania śladów i ustalenia w którą stronę pojechali? – Falen uniósł pytająco brwi.

- Zaraz to zrobimy.

- Nie ma potrzeby – Zdrajca machnął lekceważąco ręką. – Cedric już się tym zajął; możecie sobie wyobrazić, jak przejął się zniknięciem tej dziewczyny... Ale mniejsza o jego podboje miłosne. Kazał wam wyruszyć na wschód. Podejrzewa także, iż Wyklęci chcą ją przewieźć do Kotliny Azyjskiej, gdzie podobno znajduje się siedziba Zdrajców… - skłamał bez najmniejszego zająknięcia. W gruncie rzeczy w owej kotlinie nie było nigdy żadnej twierdzy, ale wystarczyło, iż w tych rejonach pojawiło się kiedyś kilku jego ludzi, aby wszyscy zaczęli podejrzewać istnienie owej kryjówki. To się Cedric zdziwi, jeśli nie odnajdą jej od razu… Co za szkoda, pomyślał. – No dalej! Jedzcie, szukać tej nikomu niepotrzebnej dziewuchy.

- Tak jest, Wasza Wysokość! – zawołał ten spośród łowców, który cieszył się wśród nich największym poważaniem. – Pevir, zwołaj ludzi! Sewirel, leć do stajni i każ osiodłać konie! Zaraz wyruszamy!

- Widzę, że zrozumieliście – pochwalił wyniośle Falen, zadowolony z tego, że z taką łatwością udało mu się zmylić kolejnych sługusów swego ojca. Książę ruszył do wyjścia, nie mogąc znieść dłużej towarzystwa ludzi niższych rangą, w dodatku tak oddanych Wespazjanowi. Kiedy już miał szarpnąć za mosiężną kołatkę, rzucił im jeszcze przez ramię: -  Jeśli znaleźlibyście ją poważnie ranioną, martwą, bądź w ogóle ślad by po niej zaginął, pozwólcie mi przekazać tą wiadomość Cedricowi. Tylko ja mógłbym mu to przekazać… ehm… powiedzmy, że delikatnie.

***

Falen jakby nigdy nic wrócił do Sali Balowej, spędzając beztrosko resztę wieczoru w towarzystwie wyjątkowo urodziwej córki brata władcy Berisvinu, natomiast Nimfadora i Cedric nie odstępowali Eryka nawet na krok. Zarówno młodszy książę, jaki i księżniczka z wielkim strachem wyczekiwali wiadomości o Wiktorii.  

***

Kilka dni później…

Wiktoria niemal czuła jak jej serce rozpada się na małe kawałeczki za każdym razem, gdy myślała o Cedricu i o tym, że pewnie teraz umiera ze strachu. Tak chciałaby teraz znaleźć się w jego ramionach, przytulić ukochanego, pocałować go, lecz nie mogła. Zarówno od chłopaka, jaki i wszystkich innych, których pozostawiała w Alamer, dzieliło ją teraz wiele kilometrów. Nikt nie wiedział, gdzie teraz jest,  nawet ona sama tego nie wiedziała, a jeśli jakimś cudem udałoby im się odkryć miejsce położenia twierdzy i tak nie mogliby odnaleźć jej komnaty. Falen powiedział, że tą celę „chronią” potężne, pradawne zaklęcia, które sprawiały, iż nawet jeśli Cedric przekroczyłby prób zamku, nawet jeśli stałby tuż za tymi drzwiami, nie mógłby dostrzec wejścia. Nie zauważyłby nawet, iż jest tu jeszcze jeden pokój, zobaczyłby bowiem tylko kamienną ścianę. Nic więcej. Znudzona dziewczyna przestała tęsknie wyglądać przez okno i podeszła do stojącego nieopodal regału z książkami. Wiktoria przesunęła opuszkami palców po grzbietach starych ksiąg, aż w końcu jej dłoń zatrzymała się na jednym z nich. Wyciągnęła delikatnie ową księgę i przyjrzała się jej dokładnie. Przykuła ona uwagę dziewczyny, gdyż znacznie wyróżniała się wśród pozostałych. W przeciwieństwie do innych obitych w szorstką skórę książek, ta była oprawiona w delikatny, błękitny aksamit. Na jej okładce widniała srebrno - złota, ośmioramienna gwiazda, ta sama, która widniała w herbie Karaniry. Wiktoria delikatnie otworzyła księgę. Śnieżnobiałe stronice aż biły po oczach, zupełnie jak śnieg w słoneczne, lecz mroźne dni. W całości były zapisane w niezrozumiałym dla niej języku. Zarówno Falen, jaki i Cedric i Nimfadora nie mieliby problemów, żeby to odczytać, lecz ona widziała tu tylko szlaczki i fantazyjne zawijasy.
- Świetnie, elficki – mruknęła zirytowana, przyglądając się wzorkom. – Zapomniałam, że naszym językiem posługują się tylko, jeśli my jesteśmy w pobliżu.
Wiem, że kolory słabe, ale nie miałam pod ręką lepszej kredki xd

I w tym momencie stało się coś nadzwyczajnego. Na jej oczach pokrętne, elfickie literki zabłysły słabą, złotawą poświatą i zlały w jedno, tylko po to, aby uformować się na nowo.Tym razem w słowa znane dziewczynie. Wiktoria przerzuciła gorączkowo kilka kartek, w dalszym ciągu nie wierząc własnym oczom. Teraz namacalnie miała przed sobą setki stron zapisanych w jej ojczystym języku. Już nie elfickim, lecz polskim.
- No tak, to jest dużo lepsze od naszego tłumacza Google – powiedziała do siebie zdławionym z wrażenia głosem. Zdezorientowana, a jednocześnie zafascynowana tajemniczą księgą dziewczyna, gdy tylko otrząsnęła się z szoku, zaczęła czytać ową dziwną księgę. Był to swojego rodzaju spis antycznych proroctw dotyczących przyszłości królestwa. Wiktoria przerzucała stronę po stronie z coraz większą ciekawością. W pewnym momencie jej uwagę zwróciła karta, na której drobne literki nadal mieniły się złotawym blaskiem, podczas gdy pozostałe przybrały na powrót barwę atramentu. Zaczęła czytać, a w miarę jak czytała, jej serce biło coraz szybciej.


„Pewnego dnia wszystko się zmieni,

Gdy ludzkie rodzeństwo postawi stopy na elfiej ziemi.

Dnia tego samego, lecz roku innego zrodzeni

Pochodzący z narodu walecznego

I odwagą przewyższający nie jednego.

Chodź nie pozorni, nowy porządek na Karanirze zaprowadzą,

A trawiące królestwo kłamstwa i zdrady płomienie prawością ugaszą.

Sprawiedliwi, miłosierni

I mądrzy, mimo wieku.

Bratobójczej wojnie położą kres,

Nim Karaniry nadejdzie zmierzch.

Dwaj wielcy przywódcy,

Dwaj wielcy wrogowie

współpracować za ich pośrednictwem zaczną,

aby przeciw wspólnemu wrogowi wyruszyć…


- I tylko wszyscy razem lud i siebie ocalić zdołają.” – ostatni fragment przepowiedni usłyszała na głos. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie. Tuż za nią stał książę Falen, uśmiechający się leniwie.

- Och, to ty – odetchnęła z ulgą. - Nie słyszałam, jak wszedłeś.

- Aż tak wciągnęła cię lektura? – spytał, unosząc jedną brew.

- Co… Co to jest? – Wiktoria spojrzała na niego pytająco, unosząc otwartą księgę.

- Sądzę, iż jesteś na tyle inteligentną dziewczynką, aby skojarzyć te kilka prostych faktów… No dalej, przecież wiesz – odparł, rozpoczynając kolejną ze swoich gierek. Wiktoria ponowiła pytanie, a wtedy książę zaśmiał się bez cienia rozbawienia i odrzekł: - Chyba nie myślałaś, że pierwsze od wieków, a nawet od powstania Archipelagu Księżycowego pojawienie się na naszych ziemiach dwojga człowieczego rodzeństwa jest dziełem przypadku? – spytał z niedowierzaniem. – Sądziłaś, iż  nieoczekiwane pojawienie się Cedrica akurat w chwili, gdy tonęliście pośrodku oceanu bez jakiejkolwiek szansy na ratunek, może być zbiegiem okoliczności?  - wstrząśnięta Wiktoria milczała, więc Falen kontynuował wciąż tym samym ironicznym, ale wyjątkowo nie złośliwym tonem.  – Zarówno twoje przybycie, jaki i twojego brata było przepowiedziane już wiele, wiele lat temu. Minęły dekady, wieki, tysiąclecia… 

- To nie możliwe – powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do niego, zupełnie nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. – Nie wierzę…

- Uwierz – szepną swym jedwabistym barytonem, a jego oczy błysnęły złowrogo. Wiktoria odruchowo cofnęła się o krok. – Twoje usta nie odważą się tego powiedzieć na głos, zupełnie jakbyś się lękała, iż dopiero wtedy TO stałoby się prawdą, lecz twój umysł już zna prawdę, bo to zawsze było tak samo prawdziwe jak w tej chwili.
Przepraszam za jakość zdjęcia Wiktorii :/


- Eryk wie? – spytała w końcu, a słowa z trudem przeszły jej przez gardło.

- A czy ty wiedziałaś cokolwiek, będąc pod czujnym okiem mojego brata w Alamer? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Ale to nie możliwe, żebyśmy byli częścią jakieś przepowiedni! Przecież… Przecież… To nie możliwe! Takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach!

- Doprawdy? Bycie częścią przepowiedni jest według ciebie niemożliwe, a zamieszkanie na elfickiej wyspie, której nie ma na mapach to już nie?

- Ale… To co innego…

Falen pokręcił tylko przecząco głową i wyjął błękitną księgę z jej ręki. Następnie zaczął czytać tekst przepowiedni jeszcze raz, tym razem na głos. Wiktoria nie była w stanie ani tego słuchać, ani mu przerwać.

- Nie powiesz mi, że nie brzmi ci to znajomo.

- Ale dlaczego Cedric nam niczego nie powiedział? – spytała, wspierając się na drewnianym regale, czując, że chyba zaraz zemdleje. Zdrajca wzruszył obojętnie ramionami.

- Czekał na odpowiedni moment… Ale był głupcem, sądząc, iż później ów chwilę znajdzie. Dobrze wiedziałem, że Cedric zbyt długo będzie się wahał czy uświadomić was teraz, a może lepiej nie, więc stwierdziłem, iż ja to zrobię. Tak jest zabawniej – powiedział, a na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech.

- Jesteś podły – rzuciła zła na Falena, ale również i na Cedrica za to, że ukrywał przed nimi tak ważną informację. I na Nimfadorę też. Ona przecież musiała wiedzieć. Przez ten cały czas spędzony na Karanirze wraz z Erykiem była częścią jednego, wielkiego kłamstwa, bo nie mówienie prawdy tym właśnie jest. Kłamstwem.

- Z twoich ust to komplement – odparł, posyłając jej władcze spojrzenie. Wiktoria nienawidziła, gdy książę patrzył na nią z takim wyrazem triumfu i wyższości. Wiedziała, że to nie przypadek, iż znalazła tą książkę. Falen chciał, aby poznała treść przepowiedni, ale sądził, iż mogłaby mu nie uwierzyć, jeśli sama by jej nie odczytała. A poza tym w ten sposób zasiał ziarno niepewności i nieufności między nią a Cedriciem. Teraz tylko czekał, aby zebrać plony.

- Zostaw mnie samą – zażądała chłodno. Była roztrzęsiona, zszokowana, rozżalona. Chciało jej się płakać z tego wszystkiego. Z bezsilności. Nie dość, iż była tu przetrzymywana wbrew własnej woli z dala od wszystkich bliskich jej osób i zdana na łaskę Falena, to w dodatku właśnie się okazało, że Cedric od samego początku nie mówił jej prawdy. - Wyjdź i zostaw mnie w spokoju.

- Co takiego? – teatralnie udał zdumienie. Brwi chłopaka uniosły się lekko, a on sam nie odrywał od niej spojrzenia swoich lodowato błękitnych oczu. – Już nie pamiętasz, że wszystko, co się tu dzieje, jest zależne ode mnie? To ja tu wydaję rozkazy, a ty chyba nie chcesz mieć z tego powodu żadnych nieprzyjemności… - odrzekł, akcentując groźbą każde słowo. Wiktoria jednak się nie ulękła. Miała dosyć Falena i jego cynizmu. Podziwiała Nimfadorę, że przez te wszystkie lata nie zniechęciła się co do niego i wierzyła w coś nie możliwego, w to, że on się zmieni. Owszem, była na łasce księcia, ale nie zważała na to. Dziewczyna wysunęła lekko podbródek i posłała mu nienawistne spojrzenie.

- Zostaw mnie w spokoju – powtórzyła lodowato. – Ale najlepiej uwolnij. Nienawidzę ciebie, nienawidzę Temidy, nienawidzę was wszystkich.

- Chyba jesteś jedną z tych osób, które za grosz nie mają instynktu samozachowawczego… Radziłbym ci się cieszyć, iż akurat dziś mam dobry humor, bo przeważnie taką impertynencję więźniów każę srogo ukarać… Nawet nie wiesz, ile znamy tu sposobów na upodlenie i poniżenie niesfornych jeńców, do których, jakby nie było, należysz. Temida chętnie ci opowie o tym, co tu praktykujemy. Albo będziesz posłuszna, albo porozmawiamy inaczej. Skoro tylko wymierzenie odpowiedniej kary jest w stanie pokazać ci twoje miejsce w szeregu, zrobię to. Powinnaś już wiedzieć, do czego jestem zdolny, chyba, że potrzebujesz przekonać się o tym na własnej skórze. Jednakże, jeśli chcesz, abym wyszedł, wyjdę, lecz nie licz na to, iż szybko wrócę… - powiedział, uśmiechając się zgryźliwie. - Chociaż może samotność dobrze ci zrobi? Będziesz miała czas pomyśleć, co jeszcze Cedric mógł przed tobą zataić… A myślałaś, że był taki idealny – dodał, odsuwając się od niej. – To takie słodkie i… mdłe.

Wiktoria nic nie powiedziała, tylko przeszywała go dalej nienawistnym spojrzeniem. Była roztrzęsiona. Książę spojrzał na nią z całą pogardą na jaką tylko było go stać, po czym obrócił się na pięcie i wyszedł.
Jej uszu dobiegł dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza. Wiktoria nareszcie została sama. Już nie musiała udawać. Już nie musiała ukrywać słabości. Nareszcie wszystkie uczucia, które tłumiła, wzięły nad nią górę. Dziewczyna nie potrafiła już dłużej pohamować łez, napływających do jej szmaragdowych oczu. Była wściekła, zła, zrozpaczona, wystraszona. Już nie wiedziała czego może spodziewać się po Falenie, zwłaszcza, że on to wszystko mówił śmiertelnie poważnie. Od nowa zaczynała się go bać, jeszcze bardziej niż wcześniej. W akcie desperacji rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać w poduszkę. Najgorsza była świadomość, iż nic nie może zrobić. Nie może uciec, nie ma nawet, jak spróbować. Wiktoria nie dbała już o nic, nie przejmowała się tym, że ktoś może wejść i zobaczyć ją w takim stanie. W tym krótkim momencie słabości nie liczyło się już nic. Nic.
Miranda^^^
________________________________________________

Cześć! Co sądzicie o tym rozdziale? Mam nadzieję, że wam się podoba. Zastanawia mnie, co myślicie o roli Wiktorii i Eryka w tej całej historii. Ciekawi mnie ile z pośród was ma Falena za wynaturzonego zwyrodnialca, a o dziwo lubicie jego postać? Bo ja tak mam, że przeważnie lubię czarne charaktery w filmach, książkach i serialach czasem nawet bardziej niż tych dobrych :D Każdego, kto przeczytał ten rozdział, proszę o zostawienie komentarza (nawet jeśli zwykle nie komentujecie), bo to dosyć kluczowy rozdział i chcę wiedzieć ile osób go przeczytało ;) Mile widziane długie komentarze, ale te krótkie też cieszą ;) Pozdrawiam, do następnego! 
PS Im więcej komentarzy, tym szybciej nowy rozdział

19 komentarzy:

  1. Ughh... Czy tylko ja nie ogarniam o co tu chodzi??? o_O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czego nie rozumiesz?

      Usuń
    2. Przepowiednia zapowiadała pojawienie się ludzi na Karanirze (bo tam tylko elfy mieszkały). Przepowiednia mówi, że ludzkie rodzeństwo zakończy trwającą od wieków wojnę, którą jest ta rozpoczęta przez Kardena i Wespazjana, a kontynuowana przez Falena i Cedrica. Zapowiedziane jest też, iż niebawem przyjdzie czas, że Zdrajcy i "ci dobrzy" będą musieli się zjednoczyć (w czym ma pomoc Wiktoria i Eryk), żeby stanąć razem przeciwko znacznie potężniejszemu wrogowi. Teraz rozumiesz? :)

      Usuń
    3. Teraz czuje się taka inteligentna XD

      Usuń
  2. Extra!! Weź czemu to musi być takie genialne! Osobiście lubię postać Falen'a, bo ma ciekawy i trochę zmienny charakter. Opowiadanie naprawdę jest świetne, ciekawie piszesz. Mam nadzieję, że szybko dodasz nowy rozdział, bo jestem strasznie ciekawa co dalej!

    http://onedirectionimaginypolska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ;)
    Ja lubię Falena :) Taka przypadłość, że zawsze lubię tych złych xD
    Czekam na nn <3

    Ps. Na pytania odpowiem kiedy będę miała dostęp do netu, czyli gdzieś tak po wigilii :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, fajne, fajne :D
    Uwielbiam Twoich bohaterów i oczywiście całą historię!
    Czarny charakter zawsze ma w sobie to coś, dzięki czemu mimo wszystko się go lubi. A postaci Felen'a akurat nie da się nie lubić ;)
    Wesołych świąt! :*

    http://whendreamsturnouttobetrue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietne :) Falen nie do pobicia! :) pisz szybko dalej :)
    konie-i-opieka-nad-nimi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne *.* Jezu dziewczyno pisz dalej! ;D Team Falen xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Nareszcie! Zdawałam sobie sprawę, że wiktoria i Eryk nie pojawili się tak przypadkiem, ale nareszcie dowiedziałam się dlaczego!!! No prawie się dowiedziałam, jeszcze nie wiem o co dokładnie chodzi w przepowiedni, ale mam nadzieję, że niedługo się dowiem :)
    I tu się kończy ta miła treść :'( Nie mam kolejnego rozdziału do przeczytania!!! Powiedz mi jak ja to przeżyję?! Jestem człowiekiem wyjątkowo niecierpliwym. Czekanie mnie zabija.
    Ale co mam robić muszę czekać ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest po prostu... STRASZNE! Nie podoba mi się!
    A.T.

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę świetnie piszesz, cieszę się, że trafiłam na tego bloga. Oczywiście Falen najlepszy :D
    Cieplutkie pozdrowienia,
    Dragon Queen

    OdpowiedzUsuń
  10. Od początku twierdziłam, że z Cedrikiem jest coś nieteges :>
    Urzeka mnie sarkazm Falena.
    Błagam, tyko nie baryton, baryton jest taki twilightowy... Jest tyle innych określeń dla niskiego głosu. (Jak czytałam w tłajlajcie o barytonach i sopranach tylko czekałam, aż bohaterowie zaczną śpiewać operowa arie...)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam pytanie.... z jakich czasów jest Wiktoria i Eryk? Google?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiktoria i eryk są z naszych, teraźniejszych czasów. :)

      Usuń
  12. Jak zwykle super świetny. Zacznij robić jakieś błędy co? :-)
    Jest kluczowy (rozdział) i ja też zazwyczaj lubię czarne charaktery, ale Falena nie trawię. Dla mnie najlepsze postaci do Eryk i Nimfadora. I jestem ciekawa Temidy. Jeszcze 61 rozdziałów.
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń