Wy chcieliście wiedzieć co u
innych, a ja musiałam skończyć wątek z Falenem, więc tak oto macie dwa w
jednym :D Wszystko dzieje się w tym samym czasie, więc bez znaczenia,
czy zaczniecie od Falena, czy Ceda i reszty (oddzielone gwiazdkami) :D
Mam nadzieję, że i to, i to wam się spodoba :)
______________________________________________________
- Byłaś niesamowita - zamruczał dziewczynie do ucha Falen, patrząc zalotnie w jej szmaragdowozielone oczy. Mirandy zachichotała.
- Tak samo jak ty - powiedziała figlarnie, kreśląc palcem wzorki na jego wyrzeźbionym torsie. - Aż zazdroszczę naszej księżniczce, że cię ma własność, synu Kardena.
- Jakby miała na własność, nie byłbym tu teraz z tobą, Wiktorio - szepnął, całując ją po szyi.
- Wiktorio? - zdziwiła się. Syrena spojrzała na niego pytająco. - Myślałam, że po tym to już zapamiętasz mnie na długo. No ale cóż. U syren często się zdarza, że nas z kimś mylą...
- Nadal nie wiem, jak to możliwe, że wyglądasz zupełnie jak ona.
- Tak bywa - zachichotała. - Sobowtóry są rzadkością, ale nie oznacza to, że w ogóle się nie zdarzają. No, ale może za drugim razem moje imię zostanie ci w głowie... - zaproponowała z pożądliwym uśmiechem na ustach. Falen również się uśmiechnął.
- Jestem dżentelmenem i nigdy nie odmawiam, gdy pani prosi - odparł zadowolony Falen, obejmując ją ramieniem i całując w usta.
- A więc działaj, książę, działaj - szepnęła Miranda, zanurzając dłoń w jego kruczoczarnych włosach. No i się zaczęło... Kiedy po wszystkim odpoczywali, przytuleni do siebie w karmazynowej pościeli, Falen nagle coś usłyszał.
- Coś nie tak? - spytała Miranda, okrywając się ciaśniej kołdrą.
- Kroki... Nie dobrze, Temida idzie - rzucił książę, podrywając się gwałtownie z łózka. - Narzuć coś na siebie i schowaj się za tamtymi drzwiami, bo zaraz tu będzie, a jak nas przyłapie i powie ojcu, już jestem martwy - rzucił krótko, szybko się ubierając.
- Ale skąd wiesz, że to ona? - zdziwiła się syrena, niechętnie stosując się do jego polecenia.
- Idzie rozpoznać - mruknął, zapinając spodnie. Ledwo Miranda zdążyła zamknąć za sobą drzwi drugiej z komnat Falena, a rozległo się ciche pukanie.
- Już otwieram! - zawołał, zarzucając marynarkę na krzywo pozapinaną koszulę. - Temida, złotko, czemu nie jesteś na balu? - spytał słodko, otwierając dobijającej się do drzwi ciężarnej.- Powinnaś być na dole i się bawić.
- Coś dziwnie miły jesteś... - zauważyła podejrzliwie księżniczka, wchodząc do środka. - I krzywo pozapinany...
- Przebierałem się właśnie, kiedy weszłaś... Szybko chciałem się ubrać, bo wiedziałem, że będziesz podejrzliwa, jak tylko zobaczysz mnie bez...
- Weź ty mi lepiej powiedz, z kim tym razem się zabawiałeś - przerwała mu dobitnie, posyłając mu zawiedzione spojrzenie.
- Temido, ja naprawdę nic z nikim nie... Przecież twój ojciec by mnie chyba ukatrupił, jakby się dowiedział, że zdradzam cię w dniu zaręczyn... - próbował wybrnąć z tej całej sytuacji.
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że żenisz się ze mną tylko po to, by uzyska wsparcie Seliwa. Ja cię nie obchodzę i nigdy nie obchodziłam - powiedziała smutno, z wyczuwalną nutą rozżalenia w głosie. W jej oczach błysnęły łzy. Falenowi zrobiło się jej szkoda. Drugi raz w życiu widział ją płaczącą. Po raz pierwszy zapłakała przy nim wtedy, kiedy mówiła mu o ciąży i bała się, iż coś może zrobić i jej, i dziecku. Jednakże mimo że widok płaczącej Temidy chwytał Falena za serce, nie mógł on przecież zaprzeczać jej słowom. Nie miał zamiaru też prawić jej o wielkiej miłości do niej, gdyż jej zwyczajnie nie kochał.Ona o tym wiedziała od samego początku, ale dopiero teraz naprawdę to do dziewczyny dotarło.
- Tak, zdradziłem cię. Tak, nie chcę się żenić - powiedział rzeczowym, trochę chłodnym tonem. Temida spuściła wzrok, a łzy, które szkliły się w jej oczach, pociekły po policzkach. - I nie, to nie prawda, że mnie nie obchodzisz - dodał po krótkiej chwili ciszy.
- Co takiego? - spytała drżącym głosem Temida, obejmując rękoma brzuch, zupełnie tak, jakby chciała przytulić swoje nienarodzone maleństwo.
- Jesteś matką mojego dziecka i to chyba jasne, że interesuję się twoim losem. Troska nie zawsze musi iść w parze z miłością - wyjaśnił, patrząc jej głęboko w oczy.
- Bo ci uwierzę - prychnęła księżniczka, potrząsający głową. - Nie ukrywałeś, że nie chcesz tego dziecka!
- Tobie też ciąża nie była na rękę - przypomniał dziewczynie, posyłając jej drwiący uśmieszek.
- Bo bałam się twojej reakcji!
- A to już nie moja wina - odparł beznamiętnie.
- Ale szybko go zapragnęłam i zaczęłam się cieszyć z takie obrotu spraw, a ty nie dość, że w ogóle się nie cieszyłeś, to nawet się nie martwisz o nie, chociaż ciąża jest zagrożona. Jestem pewna, że byłbyś szczęśliwy, gdybym poroniła - wyznała rozżalona. Po jej słowach zalegał grobowa cisza, którą dopiero po kilku minutach przerwał Falen.
- Mylisz się - powiedział ledwo słyszalnie.
- Co takiego? - Temida spojrzała na niego z niedowierzaniem poczerwieniałymi od płaczu oczami.
- Wcale nie cieszyłbym się gdybyś straciła dziecko - powtórzył. - Przyznaję, może początkowo, ale później... Można powiedzieć, iż przyzwyczaiłem się do myśli o byciu ojcem... Pewnie najgorszym w historii, ale jednak - powiedział, wzruszając ramionami. Na twarzy księcia pojawił się blady uśmiech.
Temida spróbowała go odwzajemnić, ale na jej twarzy zagościł bardziej grymas niż uśmiech.
- Przytul mnie - poprosiła.
- Co takiego? - zdumiał się Falen.
- Nie obchodzi mnie, czy chcesz ze mną być, czy też nie, ale masz mnie przytulić. Potrzebuję teraz tego - powiedziała stanowczo. Zdrajca spełnił zaskakującą prośbę księżniczki i objął ją czule. Dziewczyna wtuliła się mocno w jego tors. Falen pogładził Zdrajczynię po czarnowłosej głowie.W tym momencie Temida wydała mu się teraz taka krucha... Niczym porcelanowa lalka. Trwali tak przez chwilę w uścisku, gdy nagle dziewczyna wydała z siebie jęk i zgięła w pół.
- Wszystko w porządku? - spytał z niepokojem Falen.
- Nie... - szepnęła z przestrachem, łapiąc się za brzuch. - Chyba się zaczęło...
- Jak to?! Przecież termin masz na za miesiąc!
- Powiedz to dziecku, nie mnie! Widać odzywają się twoje geny; ty też zawsze robisz na przekór.
- Świetnie.
- Auuu! Falen, boli - jęknęła cicho.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę, zaraz sprowadzę medyka.
Cedric i Wiktoria siedzieli właśnie w bibliotece Auren i kolejny raz
desperacko próbowali znaleźć jakiś kruczek prawny, który umożliwiłby
uwolnienie Nimfadory od wszelkich zobowiązań wobec Rebio. Zarówno Cedric, jak i
Wiktoria z Erykiem (będącym aktualnie z księżniczką na spacerze) mimo
szczerych chęci pomocy dziewczynie, powoli zaczynali wątpić, czy uda się
znaleźć jakikolwiek sposób... Oczywiście Nimfadora nie powiedziała ani
bratu, ani ukochanemu o tym, co próbował zrobić jej Rebio.
Prawdopodobnie ją też opuściła już nadzieja na jakąkolwiek poprawę losu,
a nie chciała zadręczać pozostałych swoimi problemami, zwłaszcza że
widziała, jak się starają... Zwierzyła się tylko Wiktorii, a potem
musiała ją prosić, żeby nie mówiła nic Cedricowi, bo jak łatwo się
domyślić, zagotowało się w niej. Tori nie wiedziała, jak można być
takim... (nasuwały się różne określenia, ale każde wydawało się nie
oddawać w pełni charakteru Rebio), żeby chcieć
skrzywdzić tak niewinną i zwyczajnie dobrą istotę jak Nimfadora.
Przecież ten niewydarzony lord próbował ją wziąć siłą! Wiktoria była
przekonana, że gdyby tylko Rebio był teraz obok, jak nic udusiłaby go za
to gołymi rękoma.
- I jak ci idzie? - spytał zmęczonym głosem Cedric, spoglądając na ukochaną znad jednego z bardzo starych egzemplarzy Spisu Prawnego Karaniry. Ponieważ czasu do ślubu pozostawało coraz mniej, książę zarywał noce wraz z Erykiem, żeby znaleźć jakiś sposób na odkręcenie tego wszystkiego, podczas gdy Wiktoria niemalże nie odstępowała Nimfadory na krok i próbowała odciągnąć jej myśli od zbliżającego się wielkimi krokami jej osobistego nieszczęścia.
- Marnie... - westchnęła ciężko Wiktoria, zamykając grubą, oprawioną w smoczą skórę księgę i odkładając ją na stos pozostałych. Następnie sięgnęła po kolejną, z sąsiedniego stosiku, i zaczęła ją wertować, sprawdzać stronicę po stronicy, uważając, żeby tylko czegoś nie przeoczyć. - Wiesz, Cedricu, naprawdę najlepiej by było, gdybyśmy po prostu pomogli jej uciec...
- Eryk już jej to proponował, ja resztą też, ale Nim ma świadomość, że Rebio i tak by ją znalazł. Najchętniej unieszkodliwiłbym tego nędznego lordzinę, zamknął go gdzieś czy coś, ale nie mogę, bo wtedy co najmniej pół Zakonu się ode mnie odwróci, a co za tym idzie, w Przymierzu pojawią się spięcia i Zdrajcy będą górą. Znowu. No, a jak wygrają, to zdajesz sobie sprawę, że to już będzie koniec... - wyjaśnił dobitnie Cedric.
- No tak... - szepnęła smutno. - Wiesz, co? To jest po prostu nie fair, że złe rzeczy spotykają przeważnie dobrych ludzi, podczas gdy ci źli robią, co chcą bez żadnych konsekwencji...
- Na przykład mój drogi braciszek - podsunął Cedric. - On zawsze spada na cztery łapy.
- Coś czuję, że tym razem mu się nie uda. Seliw naprawdę uparł się na ten ślub.
- Jak mam być szczery, ten mieszaniec pewnie odwali im jakiś numer i Seliw zmięknie. Nie doceniasz podstępności tej kanalii, jeśli myślisz, że biernie zgodzi się na to wszystko. A szkoda... - mruknął. - Może gdyby ożeniłby się z Temidą, zostawiłby ciebie w spokoju - powiedział, posyłając jej znaczące spojrzenie. Wiktoria speszyła się nieco.
- O czym mówisz?
- Myślisz, że nie widzę, jak się do ciebie przystawia? Myślisz, że służba w Alamer mi nie donosiła o tym, że kręci się wokół ciebie? - spytał, a Wiktoria zarumieniła się nieco. W tym momencie dziękowała Bogu, iż nikt nie powiedział mu chociaż o tym feralnym pocałunku... - Sam Falen zresztą też nie ukrywał, że chętnie by się z tobą zabawił.
- Nie masz się, o co martwić. Wiesz, że dla mnie liczysz się tylko ty - powiedziała, uśmiechając się do niego czule. Następnie dziewczyna podniosła się z miejsca, podeszła do siedzącego po przeciwnej stronie stołu Cedrica i objęła go od tyłu.
- Kocham cię - książę szepnął jej to ucha, gładząc dziewczynę po kasztanowowłosej głowie.
- Ja ciebie też - powiedziała, wtulając się w niego. Trwała tak chwilę, obejmując Cedrica za szyję, a potem wróciła na miejsce i ponownie zabrała się za poszukiwania "cudownego rozwiązania". Dobre pół godziny milczeli, pogrążeni w poszukiwaniach, coraz bardziej desperackich, aż nagle twarz chłopaka rozjaśniła się i nabrała wyrazu jakby radosnego niedowierzania.
- Ced, co się stało? Coś znalazłeś? - spytała z nadzieją.
- Tylko spójrz na to - nakazał, podnosząc się z krzesła i podchodząc do Wiktorii. - Co ty na to? - spytał, kładąc przed nią na blacie cienką książkę o pożółkłych już kartkach i okładce okrytej rubinowoczerwonym aksamitem. Księga była otwarta na 173 stronicy, na której to widniała starodawna rycina, przedstawiająca wyniosłą kobietę, emanującą nie srebrną jak u elfów, lecz śnieżnobiałą poświatą. Poniżej widniały drobne, złotawe literki, które w przeciwieństwie do tych, w księdze z Przepowiednią, nie przetłumaczyły się automatycznie na zrozumiał dziewczynie język.
- Eeee... Ced? Dlaczego pokazujesz mi obrazek z jakąś obcą kobietą, to po pierwsze, a po drugie, chyba zapomniałeś, że ja elfickiego to ni w ząb nie kojarzę.
- To nie jakaś tam kobieta, tylko Wyrocznia. Jedna z pięciu - wyjaśnił, kręcąc głową.
- Mniejsza o to. Przeczytasz mi te runy?
- Et ceteri, et karieta. Nemo sencee via leta - odczytał, a widząc zdumioną minę Wiktorii, przetłumaczył - Nie ma takiej przysięgi, której nie złamałaby moc Wyroczni.Wiesz co? Trzeba ci załatwić jakieś korepetycje z elfickiego - rzucił ze śmiechem, kręcąc głową.
- Wy znacie wszystkie języki, ja waszego nie muszę - odparła przekornie.
- Niedługo może ci się przydać - rzucił z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
- Cedricu, raczysz mnie uświadomić, coś ty znowu wymyślił? - spytała z udawanym przestrachem.
- Dowiesz się w swoim czasie. Albo i nie - wzruszył ramionami, a Wiktoria spojrzała wymownie w sufit. - No ale do rzeczy. Nie chcę nic mówić, ale chyba znalazłem sposób, którym możemy pomóc mojej siostrze.
- Ta Wyrocznia może wszystko załatwić? Sprowadzimy ją, zrobi, co ma zrobić i po sprawie? - spytała dziewczyna, ożywiając się nagle.
- To tak w dużym skrócie.
- A w nieco mniejszym skrócie? Jakieś konkrety, proszę?
- Okazuje się, iż istnieje pewne prawo, sposób, którym można anulować wszelakie obietnice i umowy. Bo widzisz... Elfy, gdy przysięgną przed sobą, stają się w pewien sposób "związani" z tymi, którym ślubowali, a nie wypełnienie owej przysięgi czasami naprawdę ma kiepskie skutki... Lepiej nie pytaj - rzucił, widząc jak ta już otwiera usta, by mu przerwać. - Kiedyś funkcjonował zwyczaj, którym kłopotliwe czy też wymuszone ślubowania "zanosiło się" do jednej z Wyroczni, a ona w świetle prawa wszystko unieważniała. Co prawda od przeszło kilku stuleci się tego już właściwie nie praktykuje, no ale ten stary zwyczaj jednak wciąż można zastosować.
- To cudownie! - klasnęła w dłonie. - Nimfadora nie będzie musiała wychodzić za Rebio! Taka to ulga! Cedriciu, nie ma na co czekać. Niech feniks dostarczy Wyroczni wezwanie do Auren. Niechaj się stawi i to wszystko odkręci.
- Tylko jest jeden problem.... - napomknął delikatnie, nieco studząc jej zapał.
- Jaki? - Wiktoria zmarszczyła brwi.
- Bo widzisz... Na całym Archipelagu jest tylko pięć Wyroczni. Pięć na tysiące wysp... Z tego co wiem, najbliższa jest w Triwendell, jakieś tysiąc kilometrów stąd. Sama podróż na Karanirę potrawa około dwóch tygodni, a kolejne siedem dni zajmie rytuał, który ma uwolnić Nim od tych przeklętych zobowiązań.
- Czyli razem trzy tygodnie, a do ślubu trzy miesiące. Zdążymy - powiedziała z szerokim uśmiechem Wiktoria. Kamień spadł jej z serca. Jednak była szansa! I to odnaleziona teraz, kiedy wszyscy już stracili nadzieję. - Nie mogę się doczekać, jak powiemy o tym twojej siostrze.
- Może lepiej uświadommy Eryka i niech on jej powie - odparł z łobuzerskim uśmieszkiem Cedric. - No wiesz.... Nie psujmy romantycznej sceny - powiedział, posyłając jej znaczące spojrzenie.
- Rozumiem - zachichotała. - Lepiej im nie przeszkadzać.
______________________________________________________
- Byłaś niesamowita - zamruczał dziewczynie do ucha Falen, patrząc zalotnie w jej szmaragdowozielone oczy. Mirandy zachichotała.
- Tak samo jak ty - powiedziała figlarnie, kreśląc palcem wzorki na jego wyrzeźbionym torsie. - Aż zazdroszczę naszej księżniczce, że cię ma własność, synu Kardena.
- Jakby miała na własność, nie byłbym tu teraz z tobą, Wiktorio - szepnął, całując ją po szyi.
- Wiktorio? - zdziwiła się. Syrena spojrzała na niego pytająco. - Myślałam, że po tym to już zapamiętasz mnie na długo. No ale cóż. U syren często się zdarza, że nas z kimś mylą...
- Nadal nie wiem, jak to możliwe, że wyglądasz zupełnie jak ona.
- Tak bywa - zachichotała. - Sobowtóry są rzadkością, ale nie oznacza to, że w ogóle się nie zdarzają. No, ale może za drugim razem moje imię zostanie ci w głowie... - zaproponowała z pożądliwym uśmiechem na ustach. Falen również się uśmiechnął.
- Jestem dżentelmenem i nigdy nie odmawiam, gdy pani prosi - odparł zadowolony Falen, obejmując ją ramieniem i całując w usta.
- A więc działaj, książę, działaj - szepnęła Miranda, zanurzając dłoń w jego kruczoczarnych włosach. No i się zaczęło... Kiedy po wszystkim odpoczywali, przytuleni do siebie w karmazynowej pościeli, Falen nagle coś usłyszał.
- Coś nie tak? - spytała Miranda, okrywając się ciaśniej kołdrą.
- Kroki... Nie dobrze, Temida idzie - rzucił książę, podrywając się gwałtownie z łózka. - Narzuć coś na siebie i schowaj się za tamtymi drzwiami, bo zaraz tu będzie, a jak nas przyłapie i powie ojcu, już jestem martwy - rzucił krótko, szybko się ubierając.
- Ale skąd wiesz, że to ona? - zdziwiła się syrena, niechętnie stosując się do jego polecenia.
- Idzie rozpoznać - mruknął, zapinając spodnie. Ledwo Miranda zdążyła zamknąć za sobą drzwi drugiej z komnat Falena, a rozległo się ciche pukanie.
- Już otwieram! - zawołał, zarzucając marynarkę na krzywo pozapinaną koszulę. - Temida, złotko, czemu nie jesteś na balu? - spytał słodko, otwierając dobijającej się do drzwi ciężarnej.- Powinnaś być na dole i się bawić.
- Coś dziwnie miły jesteś... - zauważyła podejrzliwie księżniczka, wchodząc do środka. - I krzywo pozapinany...
- Przebierałem się właśnie, kiedy weszłaś... Szybko chciałem się ubrać, bo wiedziałem, że będziesz podejrzliwa, jak tylko zobaczysz mnie bez...
- Weź ty mi lepiej powiedz, z kim tym razem się zabawiałeś - przerwała mu dobitnie, posyłając mu zawiedzione spojrzenie.
- Temido, ja naprawdę nic z nikim nie... Przecież twój ojciec by mnie chyba ukatrupił, jakby się dowiedział, że zdradzam cię w dniu zaręczyn... - próbował wybrnąć z tej całej sytuacji.
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że żenisz się ze mną tylko po to, by uzyska wsparcie Seliwa. Ja cię nie obchodzę i nigdy nie obchodziłam - powiedziała smutno, z wyczuwalną nutą rozżalenia w głosie. W jej oczach błysnęły łzy. Falenowi zrobiło się jej szkoda. Drugi raz w życiu widział ją płaczącą. Po raz pierwszy zapłakała przy nim wtedy, kiedy mówiła mu o ciąży i bała się, iż coś może zrobić i jej, i dziecku. Jednakże mimo że widok płaczącej Temidy chwytał Falena za serce, nie mógł on przecież zaprzeczać jej słowom. Nie miał zamiaru też prawić jej o wielkiej miłości do niej, gdyż jej zwyczajnie nie kochał.Ona o tym wiedziała od samego początku, ale dopiero teraz naprawdę to do dziewczyny dotarło.
- Tak, zdradziłem cię. Tak, nie chcę się żenić - powiedział rzeczowym, trochę chłodnym tonem. Temida spuściła wzrok, a łzy, które szkliły się w jej oczach, pociekły po policzkach. - I nie, to nie prawda, że mnie nie obchodzisz - dodał po krótkiej chwili ciszy.
- Co takiego? - spytała drżącym głosem Temida, obejmując rękoma brzuch, zupełnie tak, jakby chciała przytulić swoje nienarodzone maleństwo.
- Jesteś matką mojego dziecka i to chyba jasne, że interesuję się twoim losem. Troska nie zawsze musi iść w parze z miłością - wyjaśnił, patrząc jej głęboko w oczy.
- Bo ci uwierzę - prychnęła księżniczka, potrząsający głową. - Nie ukrywałeś, że nie chcesz tego dziecka!
- Tobie też ciąża nie była na rękę - przypomniał dziewczynie, posyłając jej drwiący uśmieszek.
- Bo bałam się twojej reakcji!
- A to już nie moja wina - odparł beznamiętnie.
- Ale szybko go zapragnęłam i zaczęłam się cieszyć z takie obrotu spraw, a ty nie dość, że w ogóle się nie cieszyłeś, to nawet się nie martwisz o nie, chociaż ciąża jest zagrożona. Jestem pewna, że byłbyś szczęśliwy, gdybym poroniła - wyznała rozżalona. Po jej słowach zalegał grobowa cisza, którą dopiero po kilku minutach przerwał Falen.
- Mylisz się - powiedział ledwo słyszalnie.
- Co takiego? - Temida spojrzała na niego z niedowierzaniem poczerwieniałymi od płaczu oczami.
- Wcale nie cieszyłbym się gdybyś straciła dziecko - powtórzył. - Przyznaję, może początkowo, ale później... Można powiedzieć, iż przyzwyczaiłem się do myśli o byciu ojcem... Pewnie najgorszym w historii, ale jednak - powiedział, wzruszając ramionami. Na twarzy księcia pojawił się blady uśmiech.
Temida spróbowała go odwzajemnić, ale na jej twarzy zagościł bardziej grymas niż uśmiech.
- Przytul mnie - poprosiła.
- Co takiego? - zdumiał się Falen.
- Nie obchodzi mnie, czy chcesz ze mną być, czy też nie, ale masz mnie przytulić. Potrzebuję teraz tego - powiedziała stanowczo. Zdrajca spełnił zaskakującą prośbę księżniczki i objął ją czule. Dziewczyna wtuliła się mocno w jego tors. Falen pogładził Zdrajczynię po czarnowłosej głowie.W tym momencie Temida wydała mu się teraz taka krucha... Niczym porcelanowa lalka. Trwali tak przez chwilę w uścisku, gdy nagle dziewczyna wydała z siebie jęk i zgięła w pół.
- Wszystko w porządku? - spytał z niepokojem Falen.
- Nie... - szepnęła z przestrachem, łapiąc się za brzuch. - Chyba się zaczęło...
- Jak to?! Przecież termin masz na za miesiąc!
- Powiedz to dziecku, nie mnie! Widać odzywają się twoje geny; ty też zawsze robisz na przekór.
- Świetnie.
- Auuu! Falen, boli - jęknęła cicho.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę, zaraz sprowadzę medyka.
***
- I jak ci idzie? - spytał zmęczonym głosem Cedric, spoglądając na ukochaną znad jednego z bardzo starych egzemplarzy Spisu Prawnego Karaniry. Ponieważ czasu do ślubu pozostawało coraz mniej, książę zarywał noce wraz z Erykiem, żeby znaleźć jakiś sposób na odkręcenie tego wszystkiego, podczas gdy Wiktoria niemalże nie odstępowała Nimfadory na krok i próbowała odciągnąć jej myśli od zbliżającego się wielkimi krokami jej osobistego nieszczęścia.
- Marnie... - westchnęła ciężko Wiktoria, zamykając grubą, oprawioną w smoczą skórę księgę i odkładając ją na stos pozostałych. Następnie sięgnęła po kolejną, z sąsiedniego stosiku, i zaczęła ją wertować, sprawdzać stronicę po stronicy, uważając, żeby tylko czegoś nie przeoczyć. - Wiesz, Cedricu, naprawdę najlepiej by było, gdybyśmy po prostu pomogli jej uciec...
- Eryk już jej to proponował, ja resztą też, ale Nim ma świadomość, że Rebio i tak by ją znalazł. Najchętniej unieszkodliwiłbym tego nędznego lordzinę, zamknął go gdzieś czy coś, ale nie mogę, bo wtedy co najmniej pół Zakonu się ode mnie odwróci, a co za tym idzie, w Przymierzu pojawią się spięcia i Zdrajcy będą górą. Znowu. No, a jak wygrają, to zdajesz sobie sprawę, że to już będzie koniec... - wyjaśnił dobitnie Cedric.
- No tak... - szepnęła smutno. - Wiesz, co? To jest po prostu nie fair, że złe rzeczy spotykają przeważnie dobrych ludzi, podczas gdy ci źli robią, co chcą bez żadnych konsekwencji...
- Na przykład mój drogi braciszek - podsunął Cedric. - On zawsze spada na cztery łapy.
- Coś czuję, że tym razem mu się nie uda. Seliw naprawdę uparł się na ten ślub.
- Jak mam być szczery, ten mieszaniec pewnie odwali im jakiś numer i Seliw zmięknie. Nie doceniasz podstępności tej kanalii, jeśli myślisz, że biernie zgodzi się na to wszystko. A szkoda... - mruknął. - Może gdyby ożeniłby się z Temidą, zostawiłby ciebie w spokoju - powiedział, posyłając jej znaczące spojrzenie. Wiktoria speszyła się nieco.
- O czym mówisz?
- Myślisz, że nie widzę, jak się do ciebie przystawia? Myślisz, że służba w Alamer mi nie donosiła o tym, że kręci się wokół ciebie? - spytał, a Wiktoria zarumieniła się nieco. W tym momencie dziękowała Bogu, iż nikt nie powiedział mu chociaż o tym feralnym pocałunku... - Sam Falen zresztą też nie ukrywał, że chętnie by się z tobą zabawił.
- Nie masz się, o co martwić. Wiesz, że dla mnie liczysz się tylko ty - powiedziała, uśmiechając się do niego czule. Następnie dziewczyna podniosła się z miejsca, podeszła do siedzącego po przeciwnej stronie stołu Cedrica i objęła go od tyłu.
- Kocham cię - książę szepnął jej to ucha, gładząc dziewczynę po kasztanowowłosej głowie.
- Ja ciebie też - powiedziała, wtulając się w niego. Trwała tak chwilę, obejmując Cedrica za szyję, a potem wróciła na miejsce i ponownie zabrała się za poszukiwania "cudownego rozwiązania". Dobre pół godziny milczeli, pogrążeni w poszukiwaniach, coraz bardziej desperackich, aż nagle twarz chłopaka rozjaśniła się i nabrała wyrazu jakby radosnego niedowierzania.
- Ced, co się stało? Coś znalazłeś? - spytała z nadzieją.
- Tylko spójrz na to - nakazał, podnosząc się z krzesła i podchodząc do Wiktorii. - Co ty na to? - spytał, kładąc przed nią na blacie cienką książkę o pożółkłych już kartkach i okładce okrytej rubinowoczerwonym aksamitem. Księga była otwarta na 173 stronicy, na której to widniała starodawna rycina, przedstawiająca wyniosłą kobietę, emanującą nie srebrną jak u elfów, lecz śnieżnobiałą poświatą. Poniżej widniały drobne, złotawe literki, które w przeciwieństwie do tych, w księdze z Przepowiednią, nie przetłumaczyły się automatycznie na zrozumiał dziewczynie język.
- Eeee... Ced? Dlaczego pokazujesz mi obrazek z jakąś obcą kobietą, to po pierwsze, a po drugie, chyba zapomniałeś, że ja elfickiego to ni w ząb nie kojarzę.
- To nie jakaś tam kobieta, tylko Wyrocznia. Jedna z pięciu - wyjaśnił, kręcąc głową.
- Mniejsza o to. Przeczytasz mi te runy?
- Et ceteri, et karieta. Nemo sencee via leta - odczytał, a widząc zdumioną minę Wiktorii, przetłumaczył - Nie ma takiej przysięgi, której nie złamałaby moc Wyroczni.Wiesz co? Trzeba ci załatwić jakieś korepetycje z elfickiego - rzucił ze śmiechem, kręcąc głową.
- Wy znacie wszystkie języki, ja waszego nie muszę - odparła przekornie.
- Niedługo może ci się przydać - rzucił z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
- Cedricu, raczysz mnie uświadomić, coś ty znowu wymyślił? - spytała z udawanym przestrachem.
- Dowiesz się w swoim czasie. Albo i nie - wzruszył ramionami, a Wiktoria spojrzała wymownie w sufit. - No ale do rzeczy. Nie chcę nic mówić, ale chyba znalazłem sposób, którym możemy pomóc mojej siostrze.
- Ta Wyrocznia może wszystko załatwić? Sprowadzimy ją, zrobi, co ma zrobić i po sprawie? - spytała dziewczyna, ożywiając się nagle.
- To tak w dużym skrócie.
- A w nieco mniejszym skrócie? Jakieś konkrety, proszę?
- Okazuje się, iż istnieje pewne prawo, sposób, którym można anulować wszelakie obietnice i umowy. Bo widzisz... Elfy, gdy przysięgną przed sobą, stają się w pewien sposób "związani" z tymi, którym ślubowali, a nie wypełnienie owej przysięgi czasami naprawdę ma kiepskie skutki... Lepiej nie pytaj - rzucił, widząc jak ta już otwiera usta, by mu przerwać. - Kiedyś funkcjonował zwyczaj, którym kłopotliwe czy też wymuszone ślubowania "zanosiło się" do jednej z Wyroczni, a ona w świetle prawa wszystko unieważniała. Co prawda od przeszło kilku stuleci się tego już właściwie nie praktykuje, no ale ten stary zwyczaj jednak wciąż można zastosować.
- To cudownie! - klasnęła w dłonie. - Nimfadora nie będzie musiała wychodzić za Rebio! Taka to ulga! Cedriciu, nie ma na co czekać. Niech feniks dostarczy Wyroczni wezwanie do Auren. Niechaj się stawi i to wszystko odkręci.
- Tylko jest jeden problem.... - napomknął delikatnie, nieco studząc jej zapał.
- Jaki? - Wiktoria zmarszczyła brwi.
- Bo widzisz... Na całym Archipelagu jest tylko pięć Wyroczni. Pięć na tysiące wysp... Z tego co wiem, najbliższa jest w Triwendell, jakieś tysiąc kilometrów stąd. Sama podróż na Karanirę potrawa około dwóch tygodni, a kolejne siedem dni zajmie rytuał, który ma uwolnić Nim od tych przeklętych zobowiązań.
- Czyli razem trzy tygodnie, a do ślubu trzy miesiące. Zdążymy - powiedziała z szerokim uśmiechem Wiktoria. Kamień spadł jej z serca. Jednak była szansa! I to odnaleziona teraz, kiedy wszyscy już stracili nadzieję. - Nie mogę się doczekać, jak powiemy o tym twojej siostrze.
- Może lepiej uświadommy Eryka i niech on jej powie - odparł z łobuzerskim uśmieszkiem Cedric. - No wiesz.... Nie psujmy romantycznej sceny - powiedział, posyłając jej znaczące spojrzenie.
- Rozumiem - zachichotała. - Lepiej im nie przeszkadzać.
Meridiane Falori ^^^
________________________________________________
Co myślicie o obu częściach? ;D Liczę na wyczerpujące komentarze :****
Uuu. Ja tu czuje ze Ced się zamierza oświadczyć. A Falen jaki czuły się okazał. I już nie mogę się doczekać, aż urodzi się to dziecko. Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńPS. To ja Ankassa, ale jestem na telefonie i nie mogę się zalogować :/
Teraz rozdział był bardzo uczuciowy. Słodki i to w sumie dobrze :D Nwm czemu, ale jednak mam przeczucie, że Temida poroni. I to chyba źle, ale chcę, żeby tak się stało. Yay! W końcu znaleźli jakieś rozwiązanie! Mam nadzieję, że wszystko się uda i Nim będzie wolna! Dziś się nie rozpisuje, rozdział extra. Czekam na next'a :D
OdpowiedzUsuńBoski jak zawsze! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
spotkanie-po-koncercie-1d.blogspot.com
Znasz moją opinię xD
OdpowiedzUsuńNimfadora wywinie się od ślubu? Tak, tak i jeszcze raz tak! Oby się wszystko udało z tą wyrocznią i niechaj się Rebio wypcha! O! :D Ale to by było za proste...
OdpowiedzUsuńMiranda - chyba bym chciała, żeby została z nami na dłużej. Chyba...
Temida - cóż, nie lubię jej i jej ciąża jest wybitnie nie 'na rękę', ale byłoby mi jej szczerze szkoda, gdyby poroniła.
To zdanie jej się udało: " Widać odzywają się twoje geny; ty też zawsze robisz na przekór." ;)
Ogólnie dziś rozdział na piątkę!
Do następnego,
S.c.
Genialne <3
OdpowiedzUsuńPierwsza część ciekawa :*
Falen nie podarowałby sobie nie skorzystać z okazji :)
Ciesze się, że jednak przyswoił sobie wiadomość o byciu ojcem :)
Może i nie chce być z Temidą, ale za to może być dobrym ojcem :*
W ciekawym momęcie maleństwo wybrało sobie na urodziny :D
Oby nic się nie stało :)
Druga część światna :)
Nie będzie ślubu !!! Youpi ja :D
Nareszcie :D Udało się :*
Tyle sposobów szukali aż wreszcie znaleźli :*
Dobry pomysł Cedrica by to Eryk przekazał Nimmi tą dobrą wiadomość :*
Szykuje się romantyczna scena między tą dwójką :*
Co do Wiktorii i Cedrica :) Mam nadzieję, że będą razem :*
Jednak co się okaże → zobaczymy :)
Pozdrawiam i czekam na NEXT !!!
P.S. Życze ddddduuuużżżżooooo weny :D <3
Super, że znaleźli sposób na odwołanie tego ślubu, ale mam wrażenie, że Rebio nie da Nim tak łatwo się wywinąć. No nie wiem, może ich podsłuchują jego szpiedzy, a on zamorduje wszystkie Wyrocznie? (mówiłam już, że mam obsesję na punkce zabijania różnych postaci, c'nie? :D) Chyba że jednak się mylę i plan się powiedzie. Temida rodzi? Juhu! Nie mogę się już doczekać dzidzi :) A może będą bliźnięta? Proszę, niech będą bliźnięta... :) No i ten tekst
OdpowiedzUsuń" - Jak to?! Przecież termin masz na za miesiąc!
- Powiedz to dziecku, nie mnie! Widać odzywają się twoje geny; ty też zawsze robisz na przekór." Po prostu. mistrzostwo świata! :) A poza tym, jestę bardzo wzruszona tym, że to już 49 rozdział. Następny to chyba jakiś jubileusz, hmm? Tak więc podsumowując, czekam na następny i weny życzę :) Horace Love <3
Heh Temida rodzi a Wiki i Cedric znalezli sposob na odwołanie ślubu ;) Robi sie ciekawie :) już nie moge sie doczekać kolejnego 50 :D
OdpowiedzUsuńWspaniale :D
OdpowiedzUsuńFalen będzie miał wcześniaka/ ków :D
Zero ślubu Nim :)
Ciekawe czy z wyrocznią pójdzie tak łatwo
50 rozdział będzie:!
weny
Uff... Jak ja nie lubię Rebio.
OdpowiedzUsuńCzytam dalej i proszę niech to będą bliźnięta!
A ty Cedric nawet nie próbuj się Tori oświadczać!
Falori
Cevian
Falinda
Emfadora
4ever <3
Calori już nie
Coco Evans