wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 37

Mimo że Wiktoria już pogodził się Cedriciem, nadal nie mogła przestać myśleć o tym, co zaszło między nią a Falenem. Nie przywykła do całowania się z jednym mężczyzną, będąc w związku z innym.Stwierdziła, że tak po po ludzki musi się komuś wygadać. Tylko komu...? Cedric z wiadomych powodów odpadał, Nimfadora miała zbyt wiele własnych problemów, a Eryk...? W sumie jej brat też miał dużo na głowie, ale w końcu była jej bratem, więc teoretycznie był  na nią skazany. Z tą myślą wieczorem udała się na poszukiwanie Eryka. Dziewczyna zastała go w sali treningowej, ćwiczącego na wojskowym manekinie walkę mieczem.
- Dobrze ci idzie - powiedziała, podkradając się do niego bezszelestnie niczym duch.
-O, Wiktoria - zrzucił nieco zdziwiony. - Już wróciłaś... Możesz mi wyjaśnić, gdzie ty byłaś?! - powiedział, odrzucając bezceremonialnie miecz na ziemię. Brzęknęła stal.- Martwiliśmy się o ciebie! Wszyscy!
- Tak, wiem.... - westchnęła ciężko, siadając na ławeczce obok. - Właśnie o tym chcę porozmawiać...
- Czyli wyjaśnisz mi, coś ty, u diabła, robiła z tym Zdrajcą przez całą dobę? - rzucił ostro Eryk, lecz w jego głosie słychać było troskę.
- Nie, tego nie usłyszysz z moich ust... Po prostu nie mogę - odparła, spoglądając na niego przybita. - Po prostu chcę z tobą porozmawiać...
- Co się stało? - spytał chłopak, momentalnie łagodniejąc pod wpływem melancholijnego głosu siostry. - Falen coś ci zrobił?
- Nie, oczywiście, że nie... - powiedziała. - On by mnie nawet nie dotknął, zwłaszcza po tym, co mi wyznał...
- Co mógł ci wyznać...? - spytał podejrzliwie, siadając obok niej i lustrując dziewczynę czujnym spojrzeniem.
- Że... Falen powiedział... - i w tym momencie Wiktoria streściła to, co usłyszała od starszego księcia i czego nigdy nie spodziewała się od niego usłyszeć. Opowiedziała też o kolacji, którą zaaranżował, a która wyglądała jak randka, chociaż udawał, że nie wie, o co jej chodzi. Na końcu wspomniała o pocałunku, który nie dawał jej spokoju. Może i przejmowała się tym wszystkim trochę za bardzo, ale trzeba było ją zrozumieć. Przecież jakby nie było zaledwie dzień wcześniej dowiedziała się, że psychopatyczny przyszły dyktator na Karanirze i przywódca niemniej sadystyczno - psychopatycznych Zdrajców, który uprzednio porwał ją, a jego ludzie prawie zabili Eryka, żywi do niej uczucie. Co jak co, ale to była ciut nieco niecodzienna sytuacja.
- Powiedziałaś mi, co czuje on, ale nie wiem dalej, co czujesz ty - powiedział Eryk poważnie, patrząc jej głęboko w oczy. - Wiktorio, czy ty go kochasz?


- Nie.
- Dobrze, to już coś - rzucił pod nosem, nie kryjąc ulgi. - Może więc tak... Podoba ci się? - kontynuował przesłuchanie.
- Jest przystojny, ale wiesz, że nie patrzę tylko na wygląd - powiedziała, wzruszając ramionami.
- Jeny, Tori! - zawołał, unosząc ręce w geście desperacji. - Przystojny? Przystojny?! Serio?
- Możesz go nienawidzić, ale to trzeba mu przyznać - mruknęła niechętnie Wiktoria.
- Nie, nie trzeba - odparł. - To może tak... Lubisz go?
- Może trochę... Ale to nie miłość - dodała pospiesznie, widząc jego minę.
- Wiktoria! - zawołał, podrywając się z miejsca. - Nie powinnaś go nawet tolerować, a co dopiero czuć coś więcej! Ja wiedziałem, że masz spaczony gust, ale żeby do tego stopnia!
- Czekaj... Co to znaczy, że mam spaczony gusty? - rzuciła oskarżycielsko, patrząc na niego spod uniesionej brwi.
- Za każdym razem, kiedy oglądaliśmy jakiś film albo czytałaś książkę, czy robiłaś cokolwiek innego, zawsze kibicowałaś "temu złemu". I miałaś plany matrymonialne z niemal każdym czarnym charakterem.
- Wcale, że nie! - zaprzeczyła.
- Doprawdy? - zadrwił. - A pamiętasz, co się działo, gdy poszliśmy do kina na Avengers? - spytał, patrząc na nią spod uniesionej brwi. - Jak kazałaś mi się do siebie zwracać? Pani Laufeyson, tak? - zaśmiał się.
- Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam Lokie... - zaczęła rozanielona, lecz widząc triumfalną minę brata, urwała w pół zdania i dodała szybko - Nie, wcale nie pamiętam.
- To, że wyplakatowałaś sobie cały pokój w naszym wspólnym mieszkaniu jego podobiznami, mogłem jeszcze zrozumieć, ale nie spodziewałem się, że będziesz sobie szukała takiego w realu! Tak, Wiktorio, mówię o Falenie - dodał, gdy ta już otwierała usta, by coś powiedzieć.
- Co? - roześmiała się. - On nawet nie jest do niego podobny! Eryku, dorośnij! Życie to nie Marvel i nie musisz wszystkiego podporządkowywać do tych swoich komiksów!
- Nieźle pokręcony typ, rządny władzy i z różnych powodów nieznoszący swojej rodzinki. Czyżby brzmiało znajomo? - spytał z krzywym uśmieszkiem. - Tori, on nawet kudły ma tego samego koloru! Przypadek? Nie sądzę. Co złe, to czarne... No oprócz
Beyoncé. Ona jest bardzo dobra, naprawdę bardzo dobra...
- Eryk! Czy ty sugerujesz, że Wespazjan wymyślając klątwę Zdrajców, siedział w kinie na "Avengers", napychając się popcornem i to właśnie charakteryzacja Toma Hiddlestona go natchnęła? - spytała, patrząc wymownie w sufit.
- Kto go tam wie - prychnął chłopak.
- Poza tym, niby to ja zawsze kibicowałam antybohaterom? A kto przez wszystkie siedem książek i osiem filmów był w Team Voldemort? - spytała, posyłając mu ironiczny uśmieszek. - Tak gościa polubiłeś, że nawet sobie węża chciałeś kupić tylko po to, żeby nazwać go Nagini! Nie wiem, co by to było, gdybym nie wyciągnęła cię wtedy z tego zoologicznego!
- Dobra, mamy remis - rzucił Eryk, tłumiąc śmiech. - Mów, co chcesz, ale Riddle miał charyzmę.
- Zwłaszcza jak ciskał Avadą w każdego, kto się napatoczył - mruknęła, po czym oboje się roześmiali.
- Wiesz, czasami trochę tęsknię za Naszym Światem - powiedział ni stąd ni zowąd chłopak, znów siadając koło niej. - Tam wszystko było łatwiejsze...
- Ale tam nie było Nimfadory - podsunęła szeptem Wiktoria.
- Racja - westchnął ciężko. - Wiesz, że nigdy bym jej nie zostawił, ale myśl o tym, że praktycznie nic się nie da zrobić w sprawie jej ślubu jest nie do zniesienia.... Jak widzę Rebio, ogarnia mnie taka zazdrość, bezsilna złość, że on może ją mieć, a ja nie.
- Och, Eryku... - Wiktoria chciała go jakoś pocieszyć, ale nie miała pojęcia jak.
- Nie musisz nic mówić, nie musisz podnosić mnie na duchu - powiedział, jakby czytając jej w myślach.- I ty wiesz i ja też dobrze wiem, że jeśli Wespazjan miałby zwolnić ją z zobowiązań, zrobiłby to już dawno.Prawda jest taka, że nic nie da się zrobić.To nie jest książka czy film, w którym nagle zdarza się coś niespodziewanego i pomoc przychodzi znikąd.To jest prawdziwe życie, a w prawdziwym życiu takie zwroty akcji się nie zdarzają.
- Nie można tracić nadziei.Niezależnie od wszystkiego ten płomień, który w nas płonie nie może zgasnąć, bo kim będziemy bez nadziei? Co będzie nas napędzało do walki o lepsze jutro i o to, co w naszym życiu najcenniejsze?
- Piękne słowa, ale we mnie nadzieja umarła już dawno - powiedział grobowym głosem. - Sądzę, że w Nimfadorze też. Teraz zastanawiam się, czym jest to całe Imevit, jaki sens ma pradawna magia, łącząca pokrewne dusze, skoro na drodze jej może tak łatwo stanąć czyjś bezsensowny zakaz? To jest po prostu nie fair, a to wszystko przez Falena.Gdyby nie miał takich jazd, król nie musiałby tego robić, by ją zabezpieczyć w przyszłości przed jego represjami. Wespazjan mimo że ciągle jeszcze wierzy, iż ten mieszaniec przejdzie kiedyś na właściwą stronę, nie lekceważy go. Wie, do czego Falen jest zdolny i to z jego powodu zaaranżował ten ślub. Król myśli, że mocna pozycja rodziny Rebio na Karanirze ochroni Nimfadorę i nie pozwoli, by jej kochany braciszek zrobił sobie z niej niewolnicę, tak jak z setek innych elfów.
- Może moglibyśmy pomóc jej uciec? Ukryć przed narzeczonym i całą resztą. Tak, by była bezpieczna i szczęśliwa?
- Nie zgodzi się na to - Eryk pokręcił przecząco głową. - Nie wiem, co musiałoby się stać, by nie wypełniła ostatniej woli umierającego ojca. Wiesz, jaka jest Nimfadora...Ona uosabia wszystko, co tylko w człowieku lub elfie może być najlepsze. Ona nie łamie danego słowa, jest posłuszna, kochająca, sprawiedliwa... W każdym potrafi znaleźć choć krztynę dobroci. Jest taka, jaki sam chciałbym być. I jak świat jej się odpłaca za jej dobroć? Powiedz mi, dlaczego tak jest, że ci źli zawsze mają wszystko? Są szczęśliwi, podczas gdy ci, którzy na to szczęście naprawdę zasłużyli, muszą cierpieć?
- Nie wiem - wyszeptała Wiktoria, kładąc mu rękę na ramieniu. - Może po prostu tak ma być? Może to wszystko ma jakiś głębszy sens, którego nie potrafimy dostrzec?
- Zaczynam wątpić, czy cokolwiek w tym świecie ma jeszcze sens - powiedział Eryk, spoglądając na siostrę. Wiktoria w jego oczach jeszcze nigdy nie widziała takiego bólu. Jego naprawdę bolała ta sytuacja, przytłaczała niemoc. Wespazjan był mądrym władcą, ale w tej jednej sprawie nie miał racji. Jego decyzja unieszczęśliwiała nie tylko Nimfadorę, ale i wszystkich, którym była ona droga. Ani Wiktoria, ani Eryk i Cedric nie mogli patrzeć, jak cierpi, ale nic nie mogli zrobić. Próbowano już wszystkiego, ale każda próba zawsze okazywała się porażką. Wszyscy razem i każdy z osobna próbowali rozmawiać z królem, ojcem Rebio, jaki i nawet samym Rebio, lecz nikt nie chciał słuchać. Nikt.

***

Księżniczka Rosalinda z Rosengardu siedziała właśnie przy biurku w swojej komnacie, którą dostała od Falena, pisząc list. Właśnie za pomocą krótkich wiadomości przekazywała ona wieści członkom Zakonu. Ponieważ nie mogła kontaktować się bezpośrednio z Cedriciem i resztą członków bractwa, mieszkających w Alamer, by nie wzbudzać podejrzeń, wymyśliła, iż będzie spisywać wszystko na pergaminie i wysyłać feniksa z raportem prosto do Auren.

" (...) Podczas dzisiejszej narady, Wasz brat, książę, zatwierdził dekret odnośnie przywrócenia niewolnictwa, który ma wejść w życie wraz z chwilą, w której zostanie on koronowany. Ponadto Falen coraz częściej ostatnio wspomina o Carstwie Malumfeste. Z tego, co zrozumiałam, planuje on w niedalekiej przyszłości wkroczyć na jego terytorium bez oficjalnego wypowiedzenia wojny i zgładzenie obecnego cara, Nefesteta IV, aby samemu zasiąść na tronie. Widać Karanira mu już nie wystarcza. Jak tylko poznam datę wyprawy, od razu poinformuję Zakon, by jak najszybciej mógł wysłać tam swoje oddziały. Rozumiem, książę, że z osobistych powodów nie kwapisz się do udzielenia zbrojnej pomocy Malumfeste, lecz trzeba będzie przełamać niechęć, gdyż dobrze wiemy, że na tym jednym państwie Falen nie poprzestanie, a z każdym kolejnym, które uda mu się podbić, Unia Kardeńska będzie umacniać swą pozycję na Archipelagu..."

- Co tam piszesz, skarbie? - ozwał się nagle męski głos tuż za jej plecami. Rosalinda aż podskoczyła ze strachu. Gdy odwróciła się gwałtownie, ujrzała nad sobą Falena we własnej osobie. Nawet nie zauważyła, kiedy wszedł.
- Nic, nic - powiedziała drżącym z emocji głosem, szybko chowając list pod stertą innych papierów, leżących na jej biurku. - Tak szybko wróciłeś? Myślałam, że Temida przetrzyma cię trochę dłużej na tych zakupach... Naprawdę była podekscytowania wybieraniem ubranek dla dziecka.
- Wyrobiliśmy się szybciej - odparł chłodno, przeszywając ją na wskroś swymi lodowato błękitnymi oczami.- Co tak przede mną chowałaś?
- List  - rzuciła pospiesznie, zaklinając by zabrzmiała przekonująco. - Odpisywałam na list mojej matki.... Bardzo za mną tęskni... Nie widziałyśmy się, odkąd ojciec wygnał mnie z Rosengardu za zdradę.To nic takiego.
- Doprawdy? - Falen uniósł pytająco jedną brew. -  Skoro to nic takiego, nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli to sprawdzę, czyż nie? - powiedział, nachylając się nad nią i sięgając po wiadomość, zapisaną na pergaminie.
- Nie - wyrwało się Rosalindzie. Księżniczka chwyciła szybko za wiadomość i schowała ją za plecami. - To osobiste. Bardzo osobiste!
- Nic nie jest osobiste, jeśli ja tak nie powiem - odparował Falen.Rosalinda podniosła się gwałtownie z miejsca i cofnęła się o kilka kroków. - Daj mi to - rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie.
- Daj mi to, natychmiast - powtórzył, ruszając ku niej. Jego chłodne oczy zdawały się płonąć.
- Nie - powtórzyła, czując jak ogarnia ją panika. Rosalinda nie miała pojęcia, co robić. Jeśli  zaczęłaby uciekać, od razu by ją złapał, a jeśli będzie tu tak stała, będzie jeszcze gorzej.W tym momencie Falen przyparł ją do ściany. Nie mogła mu się wyrwać. - Proszę cię, nie czytaj tego. To naprawdę jest bardzo osobiste, spłonę ze wstydu, jeśli ktoś się o tym dowie! - spróbowała go prosić, lecz książę na to nie zważał.
- Kłamiesz - powiedział ostro, wyrywając jej list z ręki. - Zaraz zobaczymy, co tak przede mną ukrywasz - rzucił ze złowrogim błyskiem w oku. Już miał rozwinąć list i dowiedzieć się prawdy, kiedy drzwi jej komnaty otworzyły się nagle z głośnym hukiem.
- Czego chcesz, Fenir? - warknął Falen do stojącego w progu rycerza, nawet na centymetr nie odsuwając się od przerażonej Rosalindy.
- Panie, przybył posłaniec z Jesedenu - zameldował Zdrajca, oddając pokłon swemu księciu.
- Powiedz, że zaraz przyjdę - rzucił ze zniecierpliwieniem.
- Tak jest, Panie! - powiedział rycerz, po czym opuścił komnatę księżniczki.
- Posłuchaj mnie uważnie, Rosalnido - zaczął jadowitym głosem, patrząc na nią wrogo. Dziewczynę przeszedł dreszcz pod wpływem jego spojrzenia, a serce obijało się teraz boleśnie o żebra. - Muszę iść, ale bez obaw, wrócimy do tego  później - powiedział, chowając kartkę do kieszeni. - Lepiej dla ciebie, żeby naprawdę to był tylko list do matki, bo w przeciwnym razie na własnej skórze przekonasz się, jak wygląda nasz system karny.
Po tych słowach obrócił się na piecie i opuścił jej komnatę, zostawiając przerażoną Rosalindę samą. Dziewczyna nie wiedziała, co robić. To koniec.
Meridiane Falori ^^^
____________________________________________________________________
Cześć :D Jak wam się podobało ??? :D Mam masę nauki, bo jutro mam trzy test :p [ NIE MA TO JAK MIEĆ SPRAWDZIANY W URODZINY :'( ] No, ale mam nadzieję, że wam się podoba ;)

8 komentarzy:

  1. Cuuudowny rozdzial! Fabuła jest naprawdę cudna! Piszesz naprawdę dobrze :) Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. O boziu.....!
    A co jak Fallen dowie sie ,że Wiktoria wygadała ich tajemnice?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super !!!!! Czekam na nn :* Furt

    OdpowiedzUsuń
  4. superowy rozdział muszą cos zrobić z listem pewnie zaplątana będzie w to wiktoria i wszyscy

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest extra!! Teraz jest tak dziwnie. Z jednej strony mega lubię Falena i chcę, żeby był z Wiktorią, bo jest wobec niej kochany, a z drugiej on jest taki okrutny dla prawie każdego. Jestem straszliwie ciekawa co się stanie dalej. Ale chyba jakoś uda się Ros z tego wybrnąć. Przynajmniej taką mam nadzieję... Czekam na następny rozdział :* Miłych urodzin <3
    Ps. Wcześniej komentowałam pod nazwą "Sophie xx".

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny <3
    Tori coraz bardziej podoba się Falen :(
    Tak jestem Team Cedtoria i dobrze mi z tym!!! :D
    Dawno czekałam już na wątek o Nimfadorze i Eryku :)
    Rosalinda ... szkoda mi jej, ale mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi :D
    Pozdrawiam i czekam na Next :P
    P.S. Wszystkiego najlepszego!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ehh, rozdział dawno przeczytany, tylko skomentować nie było kiedy.. Ale już nadrabiam. :)
    Muszę przyznać, że mnie zagięłaś. I to w dwóch miejscach.
    Po pierwsze, szczerze - nie sądziłam, że Wiktoria komukolwiek kiedykolwiek powie o tym, co się stało, o tym, co jej wyznał Falen. Spodziewałam się raczej, że będzie robić wszystko, żeby nikt się o tym nie dowiedział, zwłaszcza jej chłopak. No bo co by powiedział Cedric na wieść, że jego brat-zdrajca ma coś do jego dziewczyny? Ok, powiedziała Erykowi, ale C. mógłby ich np podsłuchać przez przypadek, albo coś. Nie wiem.
    Muszę wyhamować, bo się rozpisuję...
    Po drugie, Rosalinda wpadła! I tu się chyba zawiodłam, bo jakoś szybko. Ale pewnie coś wykombinujesz i wszystko będzie super. Może Falen zgubi ten list, albo zapomni, zajmie się czymś innym. No chyba, że księżniczka już długo nie pożyje...
    A jakby tak chcieć skrócić mój komentarz do jednego słowa, brzmiałby on "Wow!", a może "Super!"... W każdym razie coś w tym kierunku.
    Pozdrawiam,
    S.c.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieeeeeeeeee!!! Tylko nie Rosalinda!
    Falori 4ever <3
    Emfadora 4ever <3
    Calori 4ever. <3
    I nowy Parring: Falinda (Falen +Rosalinda)
    Czytam dalej
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń