sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 26

Po długiej nocy w końcu nastał poranek. Księżniczka Nimfadora jak zwykle wstała o świcie. Eryk miał po nią przyjść za jakąś godzinę, więc musiała się spieszyć. Z racji tego, iż zakładanie bufiastych sukni, posiadających chyba z tysiąc warstw plus do tego gorset było czasochłonne i bardzo skomplikowane, dziewczyna musiała prosić dwie służki o pomoc. Gdy jedna z nich, Alienn próbowała właśnie ścisnąć gorset jeszcze bardziej, rozległo się ciche pukanie do drzwi, a później dźwięk naciskanej klamki.
- Proszę, proszę – powiedział z nieskrywanym rozbawieniem Eryk, wchodząc do środka. – Czyżby ktoś tu nie potrafił się sam ubrać.
- Oczywiście, że potrafię – obruszyła się, a na jej alabastrowych policzkach pojawiły się urocze rumieńce. – Po prostu przyszedłeś za wcześnie.
- Nie zmieniaj tematu, skarbie – rzucił ze śmiechem chłopak. – Miałaś dość czasu, żeby się wyrobić, albo raczej twoje pomocniczki - tu Eryk uśmiechnął się do młodej służki, poprawiającej fałdy sukni Nimfadory. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. – Wiedziałem, że całe życie wyręczano cię ze wszystkiego, ale nie miałem pojęcia, iż jesteś aż tak nieporadna. Na twoje szczęście to urocze.
- Wcale nie jestem nieporadna – zaprzeczyła księżniczka. – Jestem ciekawa jak ty byś sobie radził z tym wszystkim.
- Uwierz mi, nie chcesz zobaczyć mnie w sukience.
- A czemu nie – zaśmiała się.
- Masz dziwne upodobania, złotko.


– Tak czy inaczej, w innych dziedzinach radzę sobie znacznie lepiej – powiedziała unosząc dumnie głowę.
- Doprawdy? – Eryk spojrzał na nią spod uniesionej brwi, a Nimfadora przytaknęła ochoczo. – Dobrze… więc jak sobie radzisz na przykład w… hmm.. kuchni?
- Doskonale – skłamała, zaklinając w duchu, żeby jej słowa zabrzmiały przekonująco. Eryk znał ją na wylot i nie łatwo było go okłamać, no ale przecież nie może myśleć o niej jak o ofierze losu. – Jestem prawdziwym wirtuozem gastronomii.
- W takim razie nie będziesz miała oporów, żeby mi to udowodnić – po minie Eryka widać było, że wyraźnie bawi go ta sytuacja.
- Proponujesz mi zakład? – upewniła się, zdając sobie sprawę, jak bardzo się właśnie pogrążyła. – Odkąd to nie wierzysz w moje zapewnienia?
- Odkąd próbujesz wcisnąć mi kit – odparł chłopak, siadając na jej łóżku. – Nie obraź się, ale kłamanie lepiej zostaw bratu. Tobie to nie wychodzi.
- Muszę cię rozczarować, Eryku, ale księżniczce nie wypada się zakładać.
- Oj, nie próbuj się zasłaniać tytułem, Nim. Po prostu się przyznaj, że jesteś nie przystosowana do życia – Eryk uśmiechnął się do niej promiennie, na co ona pokazała mu tylko język.
- Niech ci będzie – mruknęła z rezygnacją. – Co mam zrobić?
- Masz czas do zachodu słońca na przygotowanie czegoś jadalnego i wyprzedzam twoje pytanie : nie, płatki kukurydziane na mleku się nie liczą.
- Co dostane, jak wygram zakład? – spytała, krzyżując ręce na piersi.
- Cóż..Spełnię jedno twoje życzenie.
- Zrobisz wszystko, co zechcę? – upewniła się, a na jej twarzy pojawił się szatański uśmieszek.
- W rzeczy samej – odparł Eryk pewnym siebie tonem. – Ale jest mały haczyk. Jeśli przegrasz, to ty zrobisz to, co ja będę chciał.
- Niech ci będzie. Przygotuję ci coś do wieczora – albo raczej przekupię kogoś, by on to przygotował, pomyślała.
- Katris, chcesz sędziować? – spytał Eryk jedną z dwóch służek, które właśnie kończyły ubierać Nimfadorę. Pracownica mruknęła coś tylko w niezrozumiałym dla niego języku, po czym skłoniła się przed księżniczką i wraz Aleinn wyszła z komnaty.
- Czy to był koreański? – spytał zdumiony Eryk.
- Tak. Elfickiego już co nieco liznąłeś, więc Katris postanowiła obrazić cię w języku, którego na pewno nie zrozumiesz. Cóż, moja służba chyba niezbyt cię lubi – zaśmiała się dźwięcznie, rozkrzyżowując ramiona. – Zmieniając temat… Jak wyglądam? Mogę tak się pokazać ludziom? – spytała, obracając się, by chłopak mógł ją obejrzeć z każdej strony.
- Lepiej ci w błękicie, ale w czerwieni też wyglądasz rewelacyjnie – pochwalił, podchodząc bliżej do dziewczyny i obejmując ją w pasie.
- Coś ty taki miły się zrobił. Przyznaj się, co zmalowałeś?
- Ja? Ależ nic – powiedział tonem niewiniątka.
- Eryku, mów – rozkazała Nimfadora.
- Eh… Niech ci będzie – mruknął z rezygnacją. – Czy miałabyś coś przeciwko, gdybym (oczywiście czysto teoretycznie!) uwolnił konie z karety Rebio i gdyby przeze mnie twój narzeczony musiał wracać pieszo te kilka mil do swojej posiadłości?
- Naprawdę to zrobiłeś? – Nimfadora nie mogła powstrzymać śmiechu. Eryk po chwili jej zawtórował. – Żebyś widziała jego minę. Bezcenna. A jak jeszcze zaczął uciekać przed tymi psami… To było piękne.
- Czekaj. Jakimi psami?!
- Wiesz… Rebio strasznie zalazł mi za skórę, kiedy przystawiał się do ciebie, więc podkradłem z kuchni kawałki steku i wrzuciłem mu do kaptura peleryny podróżnej. Do dzisiaj nie wiem, jak to się stało, że niczego nie poczuł. Tak czy inaczej, twój kochaś biegł jak prawdziwy olimpijczyk, kiedy zleciały się te wygłodniałe stworzonka.
- Jesteś nie możliwy – powiedziała, przytulając się do niego. – Powinnam cię zbesztać za próbę poważnego uszkodzenia syna najlepszego przyjaciela ojca, ale Rebio też mnie drażni, więc to było dobre posunięcie – posłała mu filuterny uśmiech.
- Dziękuję za uznanie, milady – skłonił się teatralnie, czym jeszcze bardziej ją rozbawił.
- Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że nic mu się nie stało. Wespazjan mógłby cię za coś takiego posłać do lochu.
- Jak mówi prawo Karaniry, mógłby mnie ukarać tylko, jeżeli załapałby mnie na gorącym uczynku. W przeciwnym razie Rebio musiałby mieć co najmniej trzech świadków, którzy by mnie widzieli na miejscu „przestępstwa”, jeśli on sam mnie nie widział, a nie mógł mnie widzieć, bo stałem za nim  - powiedział, a Nimfadora spojrzała na niego oszołomiona. – Trochę to zawiłe, ale nie ja wymyślam przepisy i procedury.
- Skąd… Skąd ty wiesz takie rzeczy?
- Od Falena – Eryk wzruszył ramionami. – Przyłapał mnie na myszkowaniu w kuchni. Gdy spytał, co robię, odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą. Wtedy on powiedział, że muszę pilnować, by nie było żadnych światków, jeśli nie chcę zostać ukarany. Muszę przyznać, iż twój brat okazał się naprawdę przydatny. To właśnie on zagadał Rebio, kiedy podrzucałem mu to mięso.
- Myślałam, że się nienawidzicie..
- Bo tak jest. Ja nienawidzę go, on nienawidzi mnie, ale Rebio Falen nienawidzi jeszcze bardziej.
- Udam, że rozumiem – powiedziała Nimfadora, marszcząc brwi. – To może chodźmy już na ten spacer, co ty na to?
- Mi pasuje – powiedział zadowolony chłopak, ujmując delikatną dłoń księżniczki, po czym trzymając się za ręce, opuścili komnatę.
***
Słońce świeciło wysoko nad ich głowami, a skąpany w jego promieniach krajobraz Karaniry był jeszcze piękniejszy niż zwykle. Korony zarówno sędziwych, jaki i młodych drzew kołysały się na lekkim wietrze, przynoszącym mieszkańcom ochłodę i ożywienie w ten jakże upalny dzień. Wielobarwne ptaki wyśpiewywały swe radosne pieśni, cieszące uszy słuchaczy. Wokoło rozchodziła się słodka woń rosnących nieopodal kwiatów.
- Tak właściwie to gdzie idziemy? - spytał Eryk, gdy księżniczka prowadziła go za rękę po wąskiej, wydeptanej ścieżce wiodącej przez sam środek łąki. Dziewczyna uśmiechnęła się wdzięcznie.
- Zobaczysz - szepnęła.
- Mogę chociaż wiedzieć czy daleko jeszcze?
- Już tylko kawałeczek - powiedziała, przysłaniając usta swym białym wachlarzem. - Spodoba ci się.
- Spodobałaś to mi się ty - odrzekł filuternie, a Nimfadora zachichotała. Szli tak jeszcze kilka minut, aż im oczom ukazał się wysoki pagórek, na którego szczycie stała malownicza altanka z białego drewna. Wiodły do niej kamienne schodki. Kiedy wdrapali się na górę, ich oczom ukazał się niemal baśniowy widok. Z pagórka doskonale było widać rozciągające się w dali morze, mieniące się w promieniach słońcach wszystkimi odcieniami błękitu. Doskonale widać było też sunące po nim statki. U podnóża wzgórza ciągnęły się rozległe lasy i pola, porośnięte złotym złożem. Widok zabierał dech w piersiach.
- Cudowne, prawda? - spytała z nieskrywanym zachwytem Nimfadora.
- Tak.
- Niegdyś często tu przychodziłam. Zwłaszcza, gdy chciałam pobyć trochę sama, przemyśleć różne rzeczy albo zwyczajnie zatracić się w swoim świecie wraz z farbami i płótnem - wyznała.
- Malujesz? - zdziwił się.
- Tylko czasami - odparła, patrząc tęsknie w dal.
- Nie przestajesz mnie zaskakiwać. Nie dość, że piękna, to jeszcze utalentowana - pochwalił, a Nimfadora odwróciła głowę, próbując ukryć rumieniec. Eryk ujął ją delikatnie za podbródek, aby jednak na niego spojrzała.
- Wyglądasz śliczne, kiedy się rumienisz.
- Jesteś kochany - uśmiechnęła się do niego nieco ośmielona.
- Po prostu mówię prawdę.
Chwilę patrzyli sobie w oczy bez słowa, rozkoszując się jedną z tych nielicznych chwil, w której mogli być sam na sam, aż w końcu Eryk przerwał ciszę.
- Chciałem ci to powiedzieć od dawna, chociaż pewnie już wiesz... - zaczął, zbierając się na odwagę. - Już od pierwszej chwili, w której cię ujrzałem, zachwyciłem się tobą, ale nie tylko ze względu na twą urodę i wdzięk, lecz także poczucie humoru, mądrość, i to, że o każdego potrafisz się troszczyć. Każdemu potrafisz okazać serce, innymi słowy wprawiła mnie w podziw również twa dobroć. Kocham cię, Nimfadoro. Wiem, że masz różne zobowiązania i szanuję to, ale zwyczajnie musiałem ci to powiedzieć - wyznał w końcu, a słowa zdały same płynąć z jego ust. Nimfadora słuchała go z drążącym z radości sercem. Srebrna, elficka aura, otaczająca dziewczynę zdawała się iskrzyć ze  szczęścia. Na twarzy Nimfadory malował się najszerszy ze wszystkich uśmiechów.
- Ja też cię pokochałam, Eryku - powiedziała, dążącym ze wzruszenia głosem, zarzucając mu ręce na szyję. - Prawdziwe cię pokochałam jak nikogo innego - szepnęła, gdy chłopak objął ją czule. Oboje wiedzieli od dawna, że czują do siebie coś więcej niż zwykłą sympatię, ale nigdy tego sobie nie wyznali. Zazwyczaj kończyło się na lekkim flircie, co najwyżej przytuleniu. Nic poza tym. Trwali tak przez chwilę w uścisku, aż księżniczka odsunęła się na tyle, by móc spojrzeć na niego. - Pocałuj mnie - poprosiła.
- Ale przecież... Rebio...
Nimfadora pokręciła tylko głową i ponowiła prośbę. Eryk uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na jej różanych wargach. Całował ją z początku niepewnie, lecz z każdą chwilą robił to coraz śmielej. Kiedy Eryk objął ją w pasie, przyciągając tym samym bliżej do siebie, dziewczyna zadrżała z radośnie podekscytowana. Chłopak zaczął całować ją po śnieżnobiałej szyi. Nimfadora zanurzyła dłoń w jego ciemnych włosach. W tej krótkiej chwili nie liczyło się już ani królestwo, ani obowiązki i zobowiązania Nimfadory, a nawet groźba nadciągającej wojny, gdyż teraz byli tylko oni. Zatracili się w sobie bez końca.
- Eryku? – zaczęła niepewnie, kiedy zdołali się od siebie oderwać. Księżniczka siedziała teraz na balustradzie altany, a chłopak tuż obok.
- Tak? – spytał, ujmując jej dłoń.
- Nie chcę, żebyście wyjeżdżali z Tori – powiedziała cicho, specjalnie nie patrząc mu w oczy.
- Ale my się nigdzie nie wybieramy – odparł ciepło, ściskając mocniej jej dłoń.
- Teraz nie, lecz prędzej czy później zatęsknicie za domem i zostawicie nas. Zostawisz mnie… - Nimfadora w końcu odważyła się podnieść na niego wzrok. Eryk dostrzegł, iż w jej błękitnych oczach głęboki smutek. Chłopaka ścisnęło za serce.
- Przyrzekam, że nigdy cię nie zostawię – odparł stanowczo. – Dla ciebie mógłbym wyrzec się tamtego świata.
- Naprawdę? – spytała z niedowierzaniem, ale i jakby ulgą. Eryk uśmiechnął się do niej ciepło i już nic nie musiał mówić. Nimfadora odwzajemniła uśmiech i wtuliła się w tors chłopaka. Eryk objął ją ramieniem. – Jestem okropną egoistką – powiedziała po chwili cicho, a w jej głosie nie było już ni ulgi, ni szczęścia, lecz mieszanina bólu i wstydu.
- Co? Dlaczego?
- Bo samolubnie skłoniłam cię do składania takich obietnic. Nie wierzę, że pewnego dnia nie zatęsknisz za swoją ojczyzną, za swoim światem. Nie chcę byście byli przeze mnie nieszczęśliwi.
- Moje nieszczęście zaczęłoby się w chwili, w której bym cię opuścił  – odrzekł. Jego słowa nie były ani trochę przesadzone bowiem Eryk naprawdę szczęśliwy poczuł się dopiero, kiedy tu przybył, kiedy poznał ją i Cedrica, który był mu prawdziwym przyjacielem.
- Naprawdę mnie kochasz – stwierdziła cicho, wypowiadając każde słowo niemal dziękczynnie.
- Najbardziej na świecie.
Po tym wyznaniu aura Nimfadory znów rozbłysła srebrnym blaskiem. Księżniczka pocałowała Eryka raz jeszcze.
- Opowiedz mi, jaki jest wasz świat? – poprosiła ni stąd, ni zowąd. Chłopak zamyślił się.
- Skrajnie różny. Są tam miejsca równie bajeczne jak Karanira, ale i takie, gdzie zamiast drzew i krzewów, kwiatów i jezior jest jedno wielkie śmietnisko. Bogactwo i piękno styka się z biedą i nędzą. Radość miesza z rozpaczą. Jest tam zupełnie inaczej niż tu – powiedział po chwili zastanowienia.
- Wiesz, Karanira i cały Księżycowy Archipelag położony jest po drugiej stronie Bariery Nocy, więc musi być inaczej .Powiedz mi, co jest tam najlepsze? Co sprawiało ci najwięcej radości przed przybyciem do naszego królestwa?
- Wiele rzeczy – wzruszył ramionami, podziwiając widoki. Eryk opowiedział jej o przyjemności, jaką sprawiały mu wówczas dalekie podróże i przygody, a także książki i sport. Wspomniał też o technologii, która mimo jego tłumaczeń pozostawała dla Nimfadory niepojęta. Opowiedział jej również o magii świąt Bożego Narodzenia, Kolendach, wigilijnych tradycjach, prezentach, a także wypatrywaniu pierwszej gwiazdy. Czyli o tym wszystkim, co nadawało życiu prawdziwego smaku.
- Brzmi wspaniale – powiedziała. – I wszyscy u was to świętują?
- Nie, tylko chrześcijanie – odparł, lecz widząc pytające spojrzenie dziewczyny, musiał jej wytłumaczyć kim oni są i dlaczego obchodzi się te święta.
- My też mamy takie uroczystości, które świętujemy całymi rodzinami, na przykład pierwszy dzień wiosny, Dzień Oswobodzenia Karaniry. Mamy jeszcze obchody urodzin monarchy i rocznicy jego koronacji. Jednak najważniejszy jest Festiwal Gwiazdy, upamiętniający kometę, która wyznaczyła początek VII Ery. Naszej Ery. Wszyscy wychodzą wtedy o północy z domów i zapalają lampiony, aby później posłać je wspólnie w niebo, by niosły światło i wróżyły szczęście temu, kto je zobaczy.
- Brzmi pięknie. Chciałbym to kiedyś zobaczyć na własne oczy...
- Skoro jak powiedziałeś, się nigdzie nie wybierasz, to na pewno zobaczysz nie raz - szepnęła Nimfadora z uśmiechem. Przez te kilka miesięcy Eryk nie widział jej tak szczęśliwej. Przeważnie nawet gdy się śmiała, w jej oczach odbijał się smutek, a teraz? Te same piękne i błękitne jak niebo oczy zdawały się błyszczeć, lecz nie od łez. Tym razem z radości. 
- Gdybym kiedyś opuścił opuścił Karanirę, wraz z tobą straciłbym cząstkę siebie. A wraz z tą cząstko i sens życia - powiedział, a ona jakby chcąc przypieczętować te słowa, złożyła na jego ustach pocałunek.

Meridiane Falori
________________________
I co myślcie?  Podoba wam się? Tak sobie pomyślałam, że Nimfadora i Eryk zawsze schodzili na drugi plan, więc nadszedł czas, by to nadrobić i pokazać, jakie to uczucie naprawdę jest. Że to nie jest tylko zwykłe zauroczenie.Mam nadzieję, iż mi się udało i nie jesteście zawiedzeni :)
Ask 
Tajemnica Dark High


9 komentarzy:

  1. Tak ^^ Oni powinni być razem. Zaraz idę katować Falen, żeby coś zrobił z tym Rebio. Erodora to też świetny parring ^^ Czekam na nn :* Furt

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak w poprzednim rozdziale napisałam Cudny ♥ nic dodać nic ująć
    Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny
    Aqua

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ich ♥ Szczególnie Eryka. Osobiście wolę tę parę od Wiktorii i Cedrica. Dla mnie jest bardziej taka czysta. Wiem, że to wszystko nie jest dla nich łatwe, ale oni teraz wydają się tacy beztroscy, pełni życia i marzeń, które mogą się spełnić, jeśli tylko oni się o to postarają.
    Eryk bardzo nie lubi Rebio i ja mu się nie dziwię. Eryk jest bardzo pomysłowy :P tylko tak dalej, a Rebio odechce się ślubów :)
    Wspaniały rozdział ;)
    Pozdrawiam :*

    http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/
    http://szkolaastridlilo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, wiedziałam, że nie skomentowałam. Jednak aż takiej sklerozy nie mam :D
    Rozdział świetny. Eryk i Nimfadora.... świetne.
    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam pewna, że ktoś przyłapie ich na tym całowaniu i obściskiwaniu! Ale to jednak nie nastąpiło... Aha, i wiedziałam, że Falen jest fajny! A widzicie, pomógł Erykowi :) Tak swoją drogą, w kolejnym rozdziale jest o Falenie i Tori? Oby taaak!
    Nie kolendy, tylko kolędy ;)
    Pelargia

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział i wciągający :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Emfadora 4ever! Dziękuję za ten rozdział! Uwielbiam uwielbiam uwielbiam ma zawsze!
    Czytam dalej i liczę na więcej takich rozdziałów!
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń