Nastał świt.
Pierwsze promienie słoneczne, wpadające do sypialni Wiktorii, obudziły śpiącego
na fotelu Falena, ale nie dziewczynę. Ona spała sobie dalej słodko, a książę
postanowił jej nie budzić. Ostatniej nocy przeżyła prawdziwy koszmar. Póki śpi,
przynajmniej nie pamięta. Falen bezszelestnie podnosząc się z miejsca,
postanowił się odświeżyć. Gdy kilka minut później stał przed lustrem,
poprawiając ciemnozieloną apaszkę, zawiązaną pod szyją, usłyszał ciche pukanie
do drzwi.
- Otwarte! –
zawołał. – Cedric?! Co ty tu robisz o takiej porze? - spytał zdumiony, widząc, jak brat wchodzi
do środka.
- To chyba ja
powinienem ciebie o to zapytać – odparł cierpko, przenosząc spojrzenie swych błękitnych
oczu z Falena na śpiącą Wiktorię. – Dlaczego zastaję cię w pokoju mojej
dziewczyny z samego rana i to, gdy ona jeszcze śpi? – spytał podejrzliwie.
- Nie chciałem jej
budzić – wzruszył obojętnie ramionami starszy z braci. – Poza tym to chyba nic dziwnego,
że jestem tu rano, skoro byłem tu całą noc, czyż nie?
- Czekaj.. Co?! –
syknął Cedric, patrząc na niego z niedowierzaniem i nieskrywaną wrogością.
- Oj, bądź ciszej,
bo ją obudzisz. Twoja ukochana ma za sobą ciężką noc – odparł z ironicznym
uśmieszkiem na ustach Falen.
- I tak musi już wstawać.
Ojciec ją wzywa… Czekaj… Jaką noc?! Co chcesz przez to powiedzieć?!
- Ja? Ależ nic – odparł Falen tonem niewiniątka. – Sugeruję tylko, że lepiej będzie, jeśli następnym razem Wiktoria nie będzie się przechadzać po pałacowych korytarzach, kiedy… no powiedzmy „zapraszam przyjaciół”. Następnym razem mogę się nie pojawić i coś naprawdę jej się stanie. Radzę ci lepiej się nią opiekować, braciszku – rzucił, mijając go w drzwiach z kpiącym wyrazem twarzy.
- Ja? Ależ nic – odparł Falen tonem niewiniątka. – Sugeruję tylko, że lepiej będzie, jeśli następnym razem Wiktoria nie będzie się przechadzać po pałacowych korytarzach, kiedy… no powiedzmy „zapraszam przyjaciół”. Następnym razem mogę się nie pojawić i coś naprawdę jej się stanie. Radzę ci lepiej się nią opiekować, braciszku – rzucił, mijając go w drzwiach z kpiącym wyrazem twarzy.
Cedric wywrócił
oczami z poirytowaniem.
- Wiktorio, wstawaj
– powiedział łagodnie, podchodząc do łóżka dziewczyny. – Tori…
- Falen? – spytała
sennie, przeciągając się.
- Wiesz ty co?
Teraz to powinienem się obrazić. Gorszej obelgi w życiu nie słyszałem – mrukną
pod nosem z udawaną urazą.
- Ced? Co ty tu
robisz tak wcześnie? – zdziwiła się.
- Przyszedłem
przekazać ci, że Wespazjan wzywa cię na rozmowę. Jednak mnie bardziej ciekawi,
co ty robiłaś z tym.. Czemu on nocował u ciebie? Czy wy…? No wiesz…?
- Oczywiście, że
nie! – zaprzeczyła stanowczo. – Jak mogło ci to przejść przez głowę? – rzuciła
oskarżycielsko, podnosząc się z łóżka. – Przecież wiesz, że dla mnie liczysz
się tylko i wyłącznie ty.
- Mam nadzieję –
odparł trochę ozięblej niż zazwyczaj. - Tori, co to jest? Kto ci to zrobił? –
spytał, wskazując na liczne otarcia i zadrapania na jej ciele, a także na lekko
spuchnięty policzek, na który upadła, gdy Flin rzucił nią o ziemię.
- Ach to… -
zmieszała się. Nie chciała mówić mu o tym wszystkim. Nie chciała go martwić,
ani do tego wracać. – To nic takiego.
- Ten dwulicowy
mieszaniec ważył się podnieść na ciebie rękę, prawda? – oczy Cedrica błysnęły
gniewnie, a twarz momentalnie stężała.
- Falen mi tego nie
zrobił. On mi tylko pomógł. Gdyby się wtedy nie pojawił, skończyłoby się
znacznie gorzej, aniżeli zaledwie na tych siniakach – powiedziała grobowym
tonem.
- A więc kto cię
uderzył? Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko.
- Wiem i może
kiedyś powiem, ale jeszcze nie teraz. Zrozum, Cedricu, nie chcę przeżywać tego
wszystkiego na nowo.
- Jak sobie chcesz
– mruknął chłopak, który czuł, jak wzbiera w nim wściekłość na tego, kto
odważył się zrobić coś takiego Wiktorii. Cedric czuł, że najchętniej urwałby
tej osobie głowę. Jednocześnie książę był zły, iż dziewczyna mogła o wszystkim
powiedzieć jego fałszywemu bratu, ale jemu już nie. – Widzę, że doskonale
radzisz sobie beze mnie, zwłaszcza, kiedy pomaga ci Falen. Wychodzę. Wespazjan
Lupus czeka na ciebie w oranżerii. Pośpiesz się, wiesz, iż król nie lubi czekać
- rzucił zdawkowo, po czym wyszedł z jej sypialni. Cedric rozumiał, że powrót
do tego, co się zdarzyło może być dla niej trudny, ale jako jej ukochany chyba
miała prawo wiedzieć. Może mógłby pomóc? I jakim prawem Falen zostawał u niej
na noc? Cedric nie dałby swojemu przyrodniemu bratu na przechowanie nawet miecza,
a co dopiero Wiktorię?! Jeśli rzeczywiście jej pomógł, to sam fakt, że
odprowadził ją do sypialni, był wystarczający. Czy nie mógł zostawić jej wtedy
w spokoju? Jeśli dziewczyna potrzebowała czyjeś bliskości, to przecież mogła
posłać po niego. Tak, Cedric był zazdrosny. Z jednej strony wiedział, iż Wiktoria
nie zdradziłaby go tak po prostu, lecz niepokoiło go to, że Falen tak kręcił
się przy niej. Niewątpliwie coś knuł, tylko co? Zapewne myślał, że kilkoma
słodkimi słówkami, czy jednorazowym wcieleniem się w rycerza na białym koniu,
ratującego damę z opresji, zdoła ją włączyć do, jak on to powiedział, „zabawy”.
Jego niedoczekanie. Wiktoria nie był taka, ale mimo wszystko Cedric nie
potrafił nie być zazdrosny.
Kiedy tylko książę
wyszedł, dziewczyna szybko ubrała się i umyła, po czym popędziła na umówione
miejsce.
***
Oranżeria była jednym
z ulubionych zakątków Alamer Wespazjana. I trudno się dziwić. To było wyjątkowo
piękne miejsce. Gdy tylko przekroczyło się prób szklanego budynku, do nosa
napływała słodka woń różnorakich kwiatów. We wnętrzu oranżerii rosły jednak nie
tylko kwiaty, lecz także drzewa o srebrnych liściach i białej korze, a także
różane krzewy, wokół których latały barwne motyle. Przez przeszkolony dach
wpadało tu sporo światła. Na samym końcu ciągnącej się między roślinami dróżki,
stał kamienny stół z kilkoma krzesłami. Na jednym z nich zasiadał król.
- O, Wiktoria! Jesteś
wreszcie. Siadaj, moja droga – powiedział jowialnie Wespazjan, wskazując jej
miejsce obok siebie. Dziewczyna posłała dobremu królowi ciepły uśmiech.
- O czym, Wasza
Wysokość, chciała porozmawiać? – spytała, zajmując wyznaczone krzesło.
- Otóż widzisz…
Dziś rano moi ludzie znaleźli ciało hrabiego Flina. Leżał on cały we krwi w
północnym skrzydle pałacu. Wiesz może coś w tej sprawie? – zaczął, ostrożnie
dobierając słowa.
- Dlaczego do mnie
te pytania?
- Bo widzisz… Przy
nim znaleziono twoje rzeczy, jak na przykład gorset, więc pomyślałem, że musisz
coś wiedzieć, skoro tam byłaś – wyjaśnił monarcha, przyglądając jej się z
troską.
- Ten gorset zerwał
ze mnie, kiedy… - Wiktoria wzięła głęboki oddech, aby dodać sobie otuchy. –
Flin zasłużył, na to, co go spotkało. Niech król nie pyta o szczegóły.
- Och… Mam
nadzieję, że ten Zdrajca nie zdążył ci nic zrobić, moje dziecko – odparł,
kładąc jej pokrzepiająco rękę na ramieniu. Wiktoria posłała mu wdzięczne
spojrzenie.
- Nie. Na szczęście
zanim do czegokolwiek doszło, pojawił się syn Waszej Wysokości.
- Cedric?
- Ten drugi.
- Falen ci pomógł?
– monarcha nie krył zdumienia, a dziewczyna pokiwała tylko w milczeniu głową. –
I to on go zabił?
- Tak.
- Teraz łatwiej mi
uwierzyć, że to on – skwitował król.
- Może to zabrzmi
okrutnie, nie popieram zabijania ludzi, ale Flin naprawdę na to zasłużył. On by
nie poprzestał na tym jednym razie niezależnie od tego, czy wziąłby sobie to,
czego by chciał, czy też nie. Robiłby to dalej.
- Rozumiem. Masz
całkowitą rację. Falen dobrze zrobił. Chociaż ten jeden raz… - westchnął
ciężko.
- Wszystko dobrze?
– zaniepokoiła się Wiktoria, gdy król złapał się za serce i jęknął cicho.
- Spokojnie, moje
dziecko. To nic wielkiego – zapewnił niezbyt przekonującym głosem, krzywiąc się
nieco.
- Może pójdę po
medyka? Król jest bardzo blady – nie dawała za wygraną.
- Żaden lekarz mi
już nie pomorze. Na starość nie ma lekarstwa – powiedział, prostując się. Ból
minął. – Na każdego kiedyś nadejdzie pora i trzeba się z tym pogodzić.
- Nie rozumiem… Z
tego co wiem elfy mogą żyć nawet i tysiąc lat, a Wasza Wysokość ma trochę ponad
pół tysiąclecia…
- Jeśli chcesz
wiedzieć, jad Vipery zrobił swoje. To on znacznie przyspieszył proces starzenia
i to on podstępnie odbiera mi siły.
- Vipery? -
powtórzyła pytająco nowe słowo.
- To taka odmiana bazyliszka, tylko z tą
różnicą, iż jej jad nie zbija od razu. O nie… Trucizna z kłów Vipery rozchodzi
się w ciele nawet i dwieście lat, ale i tak w końcu zabierze nieszczęśnika na
Tamten Świat.
- Nie ma na to
jakiegoś antidotum? Czegokolwiek, co pozwoliłoby Waszej Królewskiej Mości żyć?
– pytała współczująco. – Przecież po twojej śmierci, królu, cała Karanira
pogrąży się w chaosie, bratobójczych walkach i wojnie.
- Wiem – odparł
posępnie Wespazjan, odwracając wzrok. – Widzisz te góry i ciągnące się pod nimi
pola? – spytał ni stąd ni zowąd.
- Tak…
- A widzisz ocean?
– pytał dalej, wskazując na błękitne wody, doskonale widoczne ze wzgórza, na
którym wzniesiono Alamer.
Dziewczyna
przytaknęła.
- Wszystko to, co
cię otacza, dostał kiedyś mój brat w spadku po naszym ojcu. To były straszne
czasy. Sam musiałem wyrwać Karanirę ze szponów Kardena. Sam musiałem zawalczyć,
by było tak, jak teraz. Niebawem Falen odziedziczy kraj po mnie i Cedric będzie
musiał stoczyć podobną walkę – westchnął smutno, patrząc przez szklane ściany
gdzieś ponad horyzont. – Gdyby to tylko zależało ode mnie, nie pozwoliłbym
zasiąść na tronie memu najstarszemu dziecku. Niestety sprawy potoczył się tak,
a nie inaczej. Najgorsze jest to, że nie mogę mu się sprzeciwić. Nie wiem, co
Falen ze mną zrobił, ale nie mogę go powstrzymać. Ani jego, ani Zdrajców,
którzy panoszą się po Alamer – powiedział ponuro Wespazjan, jakby robiąc samemu
sobie wyrzuty. – Gdybym tylko wiedział, jaki urok na mnie rzucił… Ale niestety…
Gdy próbuję wrócić pamięcią kilka dni wstecz, widzę tylko białą plamę, mam
jakby lukę w pamięci…
Wiktoria nic nie
odpowiedziała, no bo co miała na to odpowiedzieć? Ona sama też nie wiedziała,
co ten Zdrajca zrobił królowi, więc nie miała również pojęcia, jak to odwrócić.
-Wasza Wysokość nie
może samodzielnie powstrzymać Falena przed objęciem władzy, ale może
poinstruować Cedrica , jak to zrobić… - powiedziała po chwili.
- Zdaje się, że nie
rozumiem… - odparł monarcha, marszcząc brwi.
- Historia zatoczyła
koło. Wszystko się powtarza… Już raz Zdrajca rządził Karanirą i został obalony.
Królu, wystarczy, że powiesz nam, jak Przymierze zwyciężyło wtedy, to zwycięży
i tym razem, a królestwo znów będzie we właściwych rękach – wyjaśniła Wiktoria,
ożywiając się nagle na ten pomysł.
- Sugerujesz, żeby
odtworzyć to, co niegdyś przyniosło nam triumf, a memu bratu zgubę i klęskę?
- Dokładnie.
- Mogę opowiedzieć wszystko
Cedricowi, przekazać niezbędne instrukcje, póki jeszcze żyję, ale… - stary król
zawahał się przez chwile. – Ekspansje Zdrajców na ziemiach mych przodków
zakończyła dopiero śmierć Kardena. Może pomyślisz, że jestem głupcem, któremu
starość i choroba odebrały resztki zdrowego rozsądku, ale nie chce takiego
zwycięstwa. Ten mój syn marnotrawny zbłądził, popełnił wiele błędów, a nawet
mnie zdradził, lecz to wciąż moje dziecko. Nie chce, by spotkał go taki koniec.
Nie chce, by skończył tak, jak Karden. Nie chcę, by umarł, nawet jeśli on sam
wyczekuje mojej śmierci – powiedział smutno, odwracając wzrok. Wespazjan był
naprawdę dobrym władcą, naprawdę kochającym ojcem. Wiktoria widziała, że był on
gotów wybaczyć Falenowi, żeby tylko zrozumiał on swoje błędy. Stary król
podobnie jak Nimfadora nie tracił w niego nadziei. Podczas, gdy Cedric
wiedział, że jego brata nie da się już naprostować, Wespazjan i Nimfadora nadal
wierzyli, że to zło wcielone, jakim był Falen, w końcu coś zrozumie. Ale czy to
było jeszcze możliwe? Najstarszy dziedzic karanirskiego tronu zaplątał się już
w tym wszystkim tak bardzo, że nawet gdyby chciał odejść od Zdrajców, mogłoby się
to okazać niemożliwe. A zresztą… Wiktoria szczerze wątpiła, by chciał to
zrobić. Falenowi dobrze było tak, jak jest. Podobało mu się, że jest tak uwielbiany,
że ma do dyspozycji tak wielką armię Unii Kardeńskiej i, że dzięki przyłączeniu
do Wyklętych, nareszcie dostanie to, czego tak bardzo chciał. Tron, koronę i
berło.
***
Podczas, gdy
Wiktoria rozmawiała z Wespazjanem w oranżerii, Falen siedział w swoim gabinecie
i odpisywał właśnie na list Seliwowi IV, ojcu Temidy, gdy dziewczyna nagle wpadła
do jego komnaty zaaferowana. Księżniczka był pobladła na twarzy i wyraźnie przerażona.
- Mam nadzieję, że
masz ważny powód, aby mi przeszkadzać – powiedział beznamiętnie Falen, nawet
nie podnosząc na nią wzroku z nad pergaminu.
- Flin… On.. –
wyjąkała roztrzęsiona Temida.
- Nie żyje –
dokończył za nią chłodno Falen. - Tak, wiem o tym.
- I co? Naprawdę w
ogóle się tym nie przejąłeś? – spytała z niedowierzaniem, poruszona jego
chłodną obojętnością wobec śmierci jednego z jego najbardziej zaufanych ludzi.
- Gdym miał zamiar
go opłakiwać, w ogóle bym go nie zabijał – odparł Falen, patrząc na nią
poważnie swymi lodowato błękitnymi oczami.
- Co…? To ty go…
Dlaczego?! Był twoim przyjacielem!
- Ale mnie nie posłuchał.
- Zabiłeś go tylko
dlatego, że nie wypełnił twojego jednego rozkazu?! Jak mogłeś?!
- Właściwie to
zakazu – poprawił z drwiącym uśmieszkiem na ustach. – I to dość istotnego.
- Ale… Co mógł
takiego zrobić, by zasłużyć na śmierć? – nie dawała za wygraną przerażona tym,
co się stało.
- To były nasze
prywatne porachunki i nie ma potrzeby, abyś zaprzątała sobie swą piękna główkę
takimi sprawami – odparł chłodno Falen, wracając do pisania listu.
- Skoro nawet twoi
przyjaciele nie są tu bezpieczni, to co ze mną? Mnie też zabijesz, jeśli stanę
się problemem? – pytała rozżalona, czując, jak niedawny strach jeszcze wzrasta
na sile.
- Ach, Temido –
westchnął ciężko Falen, patrząc wymownie w sufit. – Póki mi się nie
sprzeciwiasz, jesteś całkowicie bezpieczna. Poza tym, ja nie jestem damskim
bokserem, kochana. Gdybyś wystąpiła przeciwko mnie, co się nie stanie lub
podpadła w jakikolwiek inny sposób, załatwiłbym tę sprawę znacznie subtelniej –
powiedział lekko.
- Miło wiedzieć, że
tak mnie cenisz – prychnęła Temida, żeby ukryć to, co naprawdę czuła. Kiedy
mimo wszelkich starań, do jej oczu zaczęły napływać łzy, opuściła pospiesznie
komnatę, aby tylko Falen ich nie widział. Nie mógł widzieć. Księżniczka nie wiedziała,
co robić. Mówi się, że nie ma sytuacji bez wyjścia, ale Temida nie potrafiła
znaleźć dla siebie żadnego bezpiecznego rozwiązania. Właściwie nie tylko dla
siebie…
Meridiane Falori
___________________________
I co sądzicie? Co myślicie o postawie Wespazjana? Osobiście uważam, że jest on klasycznym "starym, dobrym królem", tzw. "ojcem ludu". Mimo tego, jak zareagował, po tym, kiedy zobaczył prawdziwe oblicze swojego syna, jednak w głębi duszy nie przestał w niego wierzyć. Możecie mi zarzucić, że zbytnio idealizuję jego postać lub postać Nimfadory, ale chcę, żebyście wiedzieli, że to nie wynika z błędu, tylko robię to specjale :) Te dwie postacie wyraźnie mają się wyróżniać, być wzorem i pokazywać, że nie wolno nigdy tracić nadziei lub przekreślać człowieka, nawet jeśli robi źle. :)
Boski jak zwykle. przepraszam,ze krótko, ale jakoś nie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część, pozdrawiam: Kate ♥
Świetnie ^^ Kocham takiego Wespazjana. I Dorę też. Taki powinien być ojciec ;) Czekam na nn :* Furt
OdpowiedzUsuńCześć tu Matek # z fanpage Czas na Dowcip .
OdpowiedzUsuńMi osobiście się podoba . Nie wiem jak reszcie ekipy :D
Tu Elfik Book :) (to nie moje konto)
OdpowiedzUsuńCedric chyba troszeczkę się obraził. No, ale jak wszedł to nie wyglądało najlepiej. Jednak na pewno zaraz się pogodzą.
Mnie się bardzo podoba Nimfadora i Wespazjan. To jest właśnie fajny w nich, że mają nadzieję do końca, do samego końca. Dzięki takim ludziom ten kraj może przetrwać.
Szkoda mi Temidy.Teraz jestem już pewna, że jest w ciąży. Ciekawe, co powie Falenowi.
Pozdrawiam :)
Elfik Book
http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/
Genialny <3
OdpowiedzUsuńFajne rozwinięcie akcji :P
Temida jednak w ciąży :D
Ogółem wspaniały jak zwykle :P
Pozdrawiam i czekam na next :*
super super Już nie moe się doczekac kolejnego :) i jestem ciekawa co ta Tamida ukrywa ???
OdpowiedzUsuńB.O.S.K.I.E
OdpowiedzUsuństrasznie mnie twój nowy rozdział wciągnął
No i ten gif z moim ukochanym Kaspianem ♥
Jestem ciekawa jak dalej potoczy się akcja
Oczywiście czekam na next
Umieszczam link do twojego bloga w moim
Pozdrawiam i życzę weny
Aqua
Jupiiiiiiiiiii... Będzie o Emfadorze!
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, jestem ciekawa co z Temidą... Nachodzi mnie myśl: czy ona w ciąży jest?
Czytam dalej
Coco Evans