Falenem tak wstrząsnęła wiadomość o tym, iż Temida spodziewa
się jego dziecka, że starszy z książąt całkowicie odciął się od świata. Przez
przeszło tydzień nie wychodził ze swych komnat i z nikim nie rozmawiał. Nawet
kiedy służba przynosiła mu posiłki, nie otwierał im, tylko kazał zostawiać tacę
pod drzwiami. Falen nie dopuszczał do siebie nawet Temidy, będącej w samym
centrum tego całego zamieszania. Odkąd seliwiańska księżniczka posłała do ojca
feniksa z tą jakże wesołą nowiną, władca Trójkrólestwa nalegał na spotkanie z
Falenem, lecz karanirski książę zbywał go za każdym razem (oczywiście jeśli już
raczył odpisać na jego list). Falen domyślał się, co może chodzić po głowie
Seliwowi, więc mimo łączącej ich przyjaźni, próbował odwlekać spotkanie z nim
tak długo, jak tylko się da. Wiadomość o dziecku spowodowała nie tylko to, że
chłopak nie mógł już zmrużyć oka (o czym świadczyły sińce pod jego błękitnymi oczami),
ale też to, iż syn Wespazjana po raz
pierwszy od dawna stracił panowanie nad swoją drugą naturą. Przez te siedem dni
Falenowi udało się wywołać dwa potężne sztormy, spowodował również to, iż woda
w płynącej przez całą Karanirę rzece Fleur wylała, a jakby tego było mało, nad
całym królestwem kolejny dzień szalała ogromna ulewa. Cedric miał już dosyć humorów
brata i poszedł z nim porozmawiać. Nie miał zamiarów go jednak pocieszać czy
gratulować przyszłemu tatusiowi. Młodszego z książąt nie interesował jego stan
psychiczny, a do jego sypialni poprowadziła go tylko troska o poddanych. No bo
dlaczego Cedric miałby się przejmować Falenem po tym wszystkim? Po tym jak
podstępnie pozbawił go miejsca na należnym mu tronie w Alamer i po tym, jak groził Wiktorii
śmiercią, a uprzednio ją porwał nie potrafił nazwać go już nawet bratem. Taki ktoś
jak Falen nie zasługiwał na litość. Elfy tak jak ludzie mieli to do siebie, że
popełniają błędy, lecz tego, co on uczynił nie można nazwać błędem. To jest
zbyt duża skala.
- Falen, otwieraj! – zagrzmiał Cedric, waląc w drzwi.
Korytarz, prowadzący do komnat Falena |
- Idź precz! – zawołał starszy, nawet nie podnosząc się z
łóżka.
- Nie odejdę stąd póki nie otworzysz tych przeklętych drzwi!
– zaprotestował. Falen zignorował brata. Niestety po kilku minutach nie
wytrzymał tego hałasu i przeklinając go pod nosem, zwlekł się z łóżka i
nałożywszy szlafrok z czarnego aksamitu, ruszył do drzwi. – Czego chcesz? –
warknął Falen, stając w końcu z bratem twarzą w twarz.
- Nie obchodzisz mnie ty. Nie obchodzi mnie Temida i ten wasz
przyszły Zdrajca, ale obchodzą mnie poddani – powiedział ostrym tonem, wchodząc
do środka.
- Tak, możesz wejść. Dzięki, że spytałeś – mruknął Falen z
irytacją. – Mamusia manier nie nauczyła?
- Nie denerwuj mnie – rzucił wściekle Cedric. – Masz to
wszystko natychmiast zatrzymać.
- Zdefiniuj „wszystko” – odparł Falen z ironicznym
uśmieszkiem na ustach, po czym ignorując brata, na powrót zagrzebał się w
jedwabnej pościeli.
- Masz natychmiast powstrzymać ten deszcz, uspokoić morze,
innymi słowy – wszystko ma wrócić do normy. Chociaż raz nie zachowuj się jak
rozkapryszony dzieciak, ja cię proszę!
- Wpadłeś tu do mojej sypialni i się awanturujesz. I że to
niby ja zachowuje się jak dzieciak? – spytał kpiąco, posyłając bratu
prowokujące spojrzenie.
- Pomyślmy dlaczego?! Może bo chcesz nas tu wszystkich
potopić, a ja nie mam zamiaru budować arki?!
- O, wyluzuj trochę – mruknął Falen, wywracając teatralnie
oczami. – Nie robię nic złego. Wieśniacy skarżyli się, że jest susza, to niech
teraz nie narzekają.
- To wcale nie jest zabawne. Chyba tylko cudem nikt nie
utoną, kiedy postanowiłeś sobie wywołać powódź.
- Nie do końca nad tym panuję, zresztą… Co obchodzi mnie los
reszty? – odparł starszy z nich. Nic sobie nie robiąc ze słów brata. – Poza tym
postawmy sprawę jasno. Nie lubię cię, jasne? Byłbym gotów pogrążyć całą
Karanirę w ogniu i wodzie, jeśli zdołałbym cię tym wyprowadzić z równowagi.
Tylko Wiktorii by mi było trochę szkoda… Biedaczka chyba średnio sobie radzi w
ekstremalnych sytuacjach… Cóż… Może bym ją przygarnął jak Temidę? Interesująca
opcja… Na pewno by się polubiły.
- Nie przeciągaj struny – syknął ostrzegawczo Cedric. –
Dobrze wiem, że interesujesz się nią tylko, by zrobić mi na złość. Gdyby nie
zależało mi na Wiktorii, nawet byś na nią nie spojrzał.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? – zaśmiał się Falen. –
Śmiało mogę powiedzieć, że ta ludzka dziewczyna urodą dorównuje Temidzie, a
nawet ją przewyższa. Głupia też nie jest, a to dobrze… Drażni mnie tylko to, że
na każdym kroku podkreśla jak to mnie nie znosi. Po jakimś czasie te wieczne narzekanie
zaczyna człowieka drażnić. To i tak cud, że sam jej nie uciszyłem, podczas jej miesięcznego
pobytu w Dolinie Smoczych Płomieni – powiedział z pewnego rodzaju znużeniem,
zadowolony z tego, że udało mu się trafić w słaby punkt brata. – Ale nie bój
się, w końcu twoja rudowłosa ptaszyna przejrzy na oczy i stanie się bardziej
przystępna.
- Wiktorii nie dostaniesz. Ona nigdy z własnej woli nie
zechciałaby z tobą być – odparł Cedric, posyłając mu pogardliwe spojrzenie.
- Z tą własną wolą różnie bywa, przecież wiesz – rzucił
Falen w odpowiedzi, a jego lodowato błękitne oczy błysnęły złowrogo. – Królowi
wszystko wolno.
- Nie jesteś jeszcze królem.
- Ale będę.
- Uważaj, bo ci na to pozwolę – powiedział Cedric, posyłając
bratu drwiący uśmieszek. – Masz piętnaście minut na zatrzymanie tego kataklizmu
albo porozmawiamy inaczej – rzucił groźnie.
- Już się ciebie boję, ty moje niewydarzone książątko.
- Zaczniesz. Ty nie grasz czysto, więc ja też nie mam
zamiaru – rzucił Cedric z nietypowym dla siebie chłodem, po czym opuścił
komnatę brata, zatrzaskując za sobą drzwi z głośnym hukiem.
- Ikhre seviel kharias ferir – mruknął pod nosem zirytowany
Falen, a jego słowa były równoznaczne z życzeniem, by brat zginął w najgorszy z
możliwych sposobów.
***
- I co? Porozmawiałeś z nim? – pytała zaaferowana Nimfadora,
gdy tylko Cedric opuścił komnatę Falena.
- Można tak powiedzieć – mruknął książę, ruszając w stronę
biblioteki pałacowej, w której to mieli się spotkać z Wiktorią, Erykiem i
Wespazjanem.
- Ale byłeś delikatny, tak? Wiesz, że nasz brat ma ciężki
okres…
- Nimfadoro! Jak już to twój brat, nie mój. Ja mam go dosyć.
Zrozum w końcu, że on zdradził nasz wszystkich! Nie bez powodu jest Wyklęty.
Nie mam zamiaru cackać się z tym zakłamany Zdrajcą.
- Ale… Och, Cedricu czy naprawdę spisałeś go już na straty?
Zafascynowała go ciemna strona, ale wciąż wierzę, iż wróci na drogę światła.
Czy i ty nie masz jeszcze nadziei? – spytała księżniczka z wyrzutem.
- Moja nadzieja już dawno umarła – odparł oschle. –
Wierzyłem w niego dostatecznie długo, a ten jak mi się za to odpłacił? Jak
odpłacił nam wszystkim? Nimfadoro, nie możesz ciągle mówić o Falenie jak o
biednej, zbłąkanej owieczce, która trochę się pogubiła w życiu.
- Masz rację, Falen popełnił wiele błędów… - zaczęła
niepewnie, lecz brat jej przerwał.
- Błędów? – zakpił. – Tego co zrobił nie można nazwać
błędami. Twój brat, skoro tak się upierasz, by jeszcze nosił to miano, ma na rękach
krew wielu osób. Nie było ciebie wtedy w
Dolinie Smoczych Płomieni i nie widziałaś, co zgotował naszym żołnierzom. To
była regularna rzeź.
Nimfadora nic na to nie odpowiedziała. Nie wiedziała, co
można by było na to odpowiedzieć. Dziewczyna nie chciała tracić wiary w
przyrodniego brata, lecz noszenie w sobie nadziei na zmianę postępowania kogoś
takiego jak Falen stawało się coraz trudniejsze. Nawet sama Nimfadora coraz
częściej przyłapywała się na tym, że zaczynała wątpić, czy owa zmiana
kiedykolwiek nastąpi. A co jeśli Falen był taki jak Karden? Co jeśli ma zamiar
pozostać Zdrajcą do końca i z czasem posunie się to jeszcze straszniejszych
czynów jak ich wuj? Co wtedy? Księżniczka bała się myśleć, jak to będzie, po
śmierci ojca. Bała się tego, co się stanie, gdy Falen zasiądzie na tronie i,
kiedy Zdrajcy obejmą panowanie nad Karanirą. Oczywiście była pewna, że Cedric wraz z
Erykiem zrobią wszystko, aby do tego nie dopuścić, ale czy im się uda?
Nimfadora nie widziała. Nikt nie mógł wiedzieć.
- O, jesteście już – powiedział siedzący za owalnym stołem w
bibliotece Wespazjan, uśmiechając się do syna i córki łagodnie. Po lewej stronie króla siedzieli Wiktoria i
Eryk, rozmawiający ze sobą szeptem.
- Dlaczego chciałeś nas wszystkich widzieć? – spytał Cedric,
siadając po prawicy monarchy.
- Jak dobrze wiecie z dnia na dzień słabnę coraz bardziej –
zaczął Wespazjan, a z jego pooranej zmarszczkami twarzy zniknął cień uśmiechu,
którym chwilę temu obdarzył swoje dzieci. – Macie też zapewne świadomość tego,
co będzie się tu dziać, po mojej śmierci… Wiem, że ojciec nie powinien tak
mówić, ani nie powinien faworyzować któregoś ze swych dzieci, ale… - król wziął
głęboki oddech, po czym kontynuował. – Uważam, że fascynacja Falena światem
cienia i otaczanie się Zdrajcami jest niebezpieczne dla kraju i poddanych. W przeciwieństwie
do was, ja już raz widziałem Karanirę, płonącą płomieniami wszechogarniającej
zdrady, kiedy to Karden sprawował władze. To były straszne czasy. Straszne i
mroczne, a kiedy Falen zasiądzie na tronie, boję się, iż historia zatoczy koło.
- Ale jak temu zapobiec? – spytał Eryk posępnie. – Co wtedy
zrobiłeś, królu, aby przepędzić Zdrajców z Alamer?
- Musicie wiedzieć, że tej wojny nie da się wygrać w
pojedynkę. Falen ma za sobą cała Unię Kardeńską, więc i wy musicie znaleźć
sobie silnych przyjaciół.
- Co Wasza Wysokość przez to rozumie? – spytała Wiktoria,
marszcząc brwi.
- Cedricu, musisz na nowo zwołać Zakon Przymierza* -
powiedział władca grobowym tonem, a po jego słowach zapadła martwa cisza.
- Ale Zakon rozpadł się lata temu – ozwał się w końcu książę,
zaskoczony pomysłem ojca. – Został rozwiązany w dniu, w którym wydawało się, iż
Karden ostatecznie został pokonany.
- Ale
niebezpieczeństwo znowu powróciło i znów trzeba się zjednoczyć. Jeśli to nie nastąpi,
w pojedynkę nie zdołasz zapobiec włączeniu Karaniry do Unii Kardeńskiej,
zwłaszcza że Falen ma poparcie takiego mocarstwa, jakim jest Trójkrólestwo
Seliwa.
- Z pomocą Zakonu mamy nie dopuścić do koronacji Falena,
prawda? – spytała niepewnie Nimfadora.
- Dokładnie tak, córeczko.
- Ale… Co jak już pojmiemy Falena? Co wtedy? Przecież nie
możemy go zabić… Bo nie możemy, prawda? – głos księżniczki balansował na skraju
załamania. Nie potrafiła spokojnie rozmawiać o bracie, jego wybrykach i o tym,
jakie sprowadzi na siebie konsekwencje.
- Jeśli spełnią się nasze najgorsze przypuszczenia i Falen
rzeczywiście pójdzie w ślady mego brata, trzeba będzie postawić go przed Sądem
Przymierza.
- Rozumiem – odparł zdawkowo Cedric. – Kiedy mam zacząć
przygotowania do wojny?
- Jak najprędzej – powiedział Wespazjan, starając się nie okazywać
tego, jak ta sytuacja była dla niego trudna, gdyż oto on musiał spiskować
przeciw własnemu synowi, własnemu dziecku. To nie było normalne. Lecz czy to
ten syn sam tego na siebie nie sprowadził, zdradzając go?
Karanirska korona, pochodząca jeszcze z czasów pierwszego władcy - Imeny |
- Nie zrozum mnie źle, królu, ale dlaczego nie możemy
unieszkodliwić Falena już teraz? Wszyscy wiemy, jak się skończy jego koronacja
i patrząc obiektywnie, można dostrzec, że on… Falen zabrnął już w to wszystko
za daleko, by się wycofać. Poza tym szczerze wątpię, żeby chciał odejść od
czegoś, co pomaga mu w zdobyciu upragnionej władzy… - wtrącił młody lord,
posyłając Cedricowi znaczące spojrzenie.
_______________________________________________________________________________
* Zakon Przymierza to organizacja, którą powołał do życia
Wespazjan Lupus, aby pomogła mu w obaleniu brata. Wśród członków Zakonu
znajdowali się przedstawiciele państw połączonych Przymierzem (spis owych krain
znajduje się w zakładce „Bohaterzy”) i bardziej znaczący dla królestwa karanirscy
szlachcice.
__________________________________________
Jak oceniacie moje wypociny? Wiem, że w tym rozdziale mało się dzieje, ale trzeba było zrobić wprowadzenie, jakby przejście do dalszej akcji. Jednakże mam nadzieję, że nie nudziliście się, czytając go :) Piszcie w komentarzach czy wam się podobało, jeśli tak, to co :)
Pozdrawiam, Meridiane Falori
PIERWSZA ^^ Idę czytać
OdpowiedzUsuńNo. Teraz mogę skomentować. Hmmm... jeśli się nie mylę to za rozdział, albo dwa Wespezjan umrze. Zakon powstanie. Tylko teraz pytanie ; czy skończy się to wojną? I jaką rolę ma w tym Wiktoria i Eryk? Czy odegrają tu jakaś znaczącą rolę? Czy Falen zdoła przekonać Wiktorię do siebie? Co zrobi Seliw? Czy będzie próbował przekonać Falena do małżeństwa? Czy Falen ulegnie mu? Czy dziecko Temidy będzie chłopcem czy dziewczynką? Czy pojawi się jakaś nowa postać, która zmieni bieg wydarzeń? Namiesza niemało? Może okaże się, że Karden miał dziecko? Co zrobi wtedy Falen? Jak będzie wyglądała jego koronacja? Czy Eryk będzie z Nimfadorą? Czy Falen zbuduje Koloseum? To jest tylko kilka z pytań, które kłębią mi się w głowie. A co muszę zrobić ,by się tego dowiedzieć? Czekać, na następne rozdziały! Weny i siły do pisania. JESTEŚ WIELKA ;* / Furt
UsuńWow zaczyna się dziać oh, nie wiem nawet co napisać. Rozdział po prostu cudny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię no!
Czkeam na kolejny
Pozdrawiam KAte
Rozdiał cuuudny! Jak planujesz? Falen bedzie z Wiktorią? Pozdrawiam/ Emma
OdpowiedzUsuńCzuję że wkrótce akcja rozwinie się całkiem na poważnie. Już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji. Twój komentarz sprawił że wczoraj! pokusiłam się na obejrzenie twojego drugiego bloga. No i aktualnie jestem gdzieś na 26 rozdziale... Także tego..
Trzeba ci przyznać - jesteś dobra. ;)
Pozdrawiam,
S.c.
Nie mogę się doczekać ( i reszta pewnie również ) aż akcja się rozwinie. Ten rozdział oczywiście już to zapowiada... CO tu dużo pisać, podoba mi się!
OdpowiedzUsuńhttp://www.cora-wiatru-i-ognia.blogspot.com
Jestem ciekawa jak potoczy się dalsza część :>
OdpowiedzUsuńcudny jak zawsze
weny
Na początku przepraszam, że tak długo się nie pojawiałam, ale mam taką sytuację, że zbytnio nie mogę zbyt często wchodzić i czytać. Wiem, że pisałaś też do mnie. Pamiętaj Twoje historie są genialne i na pewno nie przestanę ich czytać. Tylko teraz będę wpadać pewnie gdzieś, co dwa tygodnie i po lrostu wszystko nadrabiać. Teraz przejdę do rozdziału. Nie był nudny był bardzo ciekawy. Powiedz mi dlaczego mimo wszystkich złych czynów Falena nadal go lubię? Mam nadal taką nadzieję jak Nimfadora? I teraz jest mi go szkoda. Widać, że nie panuje nad sobą, no i że jest załamany. A jak teraz musi się czuć Wespazjan? Przecież to jego syn. I to pierwszy syn, pierwsze dziecko. Jestem pełna podziwu dla jego słów, że póki tu jest nie będzie wojny. Myślę, że go uśmiercisz. Jeśli się nie mylę to będzie cios w moje serce. Jest wyjątkowym wĺadcą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ja nie czekałam. I takie wstępy wywołują u mnie najwięcej emocji.
OdpowiedzUsuńCzytam dalej
Coco Evans
I bym zapomniała Emfa
*Emfadora 4ever <3
UsuńKomórka się zacina