Falen, Cedric i Wiktoria wraz z dwoma potężnymi strażnikami
udali się ku Centralnej Wieży. Tej samej, z której jeszcze chwilę temu starszy
książę obserwował z dziewczyną przebieg bitwy. Gdy tylko dotarli po stromych,
spiralnych schodach na górę, ich oczom ukazały się tysiące rycerzy zarówno
Alamer, jak i Zdrajców. W czasie, gdy ich dowódcy pertraktowali, oni byli
zmuszeni czekać bowiem takie panowały zasady na polu bitwy. Alamerczycy z
trudem powstrzymywali się przed wystrzelaniem wrogów z łuków, a Wyklęci przed
nadzianiem jak największej liczby wojowników Wespazjana na swe kopie. Atmosfera
była napięta.
- Drodzy poddani! – zagrzmiał Falen, rozkładając ręce w
geście chłodnego pozdrowienia. – Walczyliście dzielnie, lecz z tej walki nie
przyszło wam nic prócz porażki.
- Dzisiejszej nocy ponieśliście klęskę, Alamer. Drodzy
pobratymcy, oto nadeszła chwila naszego triumfu, gdyż wraz z mym drogim bratem
– wskazał teatralne na Cedrica – mamy wam do przekazania radosną wieść!
Albowiem tej nocy Cedric IV Wisear zrezygnował z walki o koronę. Oddajcie
pokłon swojemu przyszłemu królowi! – rozkazał. Zdrajcy natychmiast wykonali
polecenie, skandując przy tym jego imię. Niektórzy spośród rycerstwa Alamer
również uklękli przed jego obliczem, na co ci lojalni Cedricowi i Wespazjanowi
obrzucili ich pogardliwym spojrzeniem, nie szczędząc przy tym obelg, rzucanych
pod adresem tchórzy. – Widzę, że nie wszyscy usłyszeli… - udał zmartwienie. –
Powiedziałem „pokłon”!
- Możemy paść nawet i na twarz, ale przed Cedriciem. Nie
przed tobą – zawołał Eryk, który podobnie jak większość Alamerczyków, pozostał
nieugięty.
- Skoro sami nie chcecie, może wam pomogę? – Falen wyszeptał
kilka słów w języku, przypominającym szum drzew i nagle pod wszystkimi ugięły
się kolana. Teraz pod murami Twierdzy nie było już ni elfa, ni człowieka który
nie klękałby przed nim. Straszy książę popatrzył po zebranych z wyższością.
- Nie wstyd ci wykorzystywać czarów do takich celów? –
spytał oskarżycielsko Cedric, nie puszczając dłoni ukochanej.
- Nie. Przeszkadza ci to? – Falen spojrzał na niego spod
uniesionej brwi. Młodszy książę posłał mu pełne zawodu spojrzenie.
- Jesteś beznadziejny.
- Zaczynasz się powtarzać – odparł zgryźliwie Falen,
posyłając mu drwiący uśmieszek. – Powinienem teraz was wszystkich wziąć w
niewolę, albo od razu zabić jeden po drugim, lecz wyjątkowo tego nie
uczynię. Dziś pozwolę wam iść wolno, abyście mogli głosić moje zwycięstwo i
potęgę Zdrajców. Niebawem to do nas będzie należeć cała Karanira. Ja, z racji
tego, iż jestem znany ze swej wspaniałomyślności, daję wam wybór. Możecie
przyłączyć się do mnie i triumfować wraz ze mną lub dalej spiskować z moim
bratem, narażając się tym samym na dożywotnie wygnanie, albo gorzej. A więc?
Kto jest ze mną?
- Żaden szanujący się Alamerczyk do ciebie nie dołączy –
odparowała Wiktoria, ściskając mocniej dłoń Cedrica, który obserwował całą tą
scenę z lodowatą rezerwą. Młodszy książę był dumny i nie zamierzał dać bratu
tej satysfakcji i wdawać się z nim w kłótnie na oczach tych wszystkich elfów.
- Zaraz się okaże, jak wiele warta jest lojalność i honor
twego ludu – odparł ze stoickim spokojem Falen, z lubością przeciągając sylaby.
– Ci, którzy nie chcą na wstępie być spisani na straty, niech pójdą za hrabią Flinem
do Wielkiej Sali – polecił, ściągając tym samym zaklęcie, które kazało
wszystkim klęczeć. Widząc, jak kilkunastu spośród nich uczyniło dokładnie to,
co chciał Falen, Cedric poczuł ukłucie zdrady. Co prawda tych kilkunastu
rycerzy było tylko kroplą w morzu armii Alamer, lecz dla niego wszyscy poddani byli
niezwykle ważni i pokładał w nich nadzieję. Nadzieję, którą teraz tych
kilkunastu żołnierzy zawiodło.
„Nie przejmuj się nimi – pomyślała Wiktoria, wiedząc, iż
Cedric przeczyta jej myśl. – nie są tego warci.”
„Masz rację – odpowiedział jej chłopak. – Sami wybrali drogę
cienia, niech teraz zbierają owoce swoich wyborów. Wkrótce sami pożałują, że
mają takiego króla.”
„Tak.”
- Poddani? Może nagrodzicie Nowych w naszych szeregach
brawami? – zachęcił ich z uśmiechem Falen. Rozległy się oklaski, a rycerze
Cedrica obserwowali tą scenę z narastającą złością. Priwetus był pewien, że w
tym momencie każdy wojownik z jego oddziału chce dokładnie tego samego co on.
Przebić zdradzieckie serce starszego z książąt na wylot. A potem dźgnąć jeszcze
kilka razy, tak dla pewności. – Na dziś koniec tej prezentacji – rzucił w
końcu, odwracając się do brata i odprawiając strażników. – Możecie odejść.
- Łaskawca się znalazł – rzuciła zgryźliwie Wiktoria. Falen
uśmiechnął się tylko drwiąco i powiedział:
- Jak chcesz, zawsze możesz zabawić tu trochę dłużej.
- Bardzo zabawne – prychnęła, krzyżując ramiona na piersi.
Cedric objął ją czule.
- Nie radziłbym wam knucia czegokolwiek za moimi plecami,
ponieważ cały ten czas w Alamer będę miał was na oku– dodał po chwili, a w jego
głosie wyraźnie czuć było groźbę. – Domyślam się, iż pewnie mimo wszystko
będziecie czegoś próbować, więc módlcie się, abym się o tym nie dowiedział. Nie
chcecie wiedzieć, jaki zafunduję wam odwet.
- Grozisz, grozisz, ale zapominasz, że ja też mam całkiem
sporą armię i stoją za mną murem państwa Przymierza. Pamiętasz je? To właśnie
one pokonały Kardena lata temu i zrobią to również z tobą, jeśli tylko
zaczniesz sobie na zbyt wiele pozwalać, braciszku – odparł arogancko Cedric,
posyłając mu wyzywające spojrzenie.
- A mnie popiera cała Unia Kardeńska. Zatem chwilowo mamy
remis – rzucił Falen z chłodnym rozbawieniem. Po postanowieniu Cedrica, że nie
da się mu sprowokować, nie pozostało nic. Drażnili się jeszcze chwilę, potem poleciało
parę wyzwisk i prawie doszło do rękoczynów i Wiktoria musiała ich rozdzielać,
ale w końcu cała trójka zapanowała nad sobą. Dziewczyna zawsze miała Cedrica za
łagodnego, dobrze ułożonego chłopaka, ale tego dnia zobaczyła jego inną twarz.
Uświadomiła sobie, że jest on niezwykle pewny siebie i porywczy, ale wierzy w
to, o co walczy, co zdecydowanie można było uznać mu za plus. Była szczęśliwa,
że trafiła na kogoś takiego. Jasne, Cedric jak każdy miał swoje wady, ale dla
niej był idealny. Wiktoria doceniała to, co dziś zrobił i była mu za to
niezwykle wdzięczna.
- Wiktoria! – zawołał Eryk, obejmując mocno siostrę, gdy wraz
z Cedriciem opuściła mury Twierdzy. – Jesteś cała? Wszystko dobrze? – pytał
przejęty.
- Tak, teraz już tak – szepnęła, zarzucając bratu ręce na
szyję. – Dziękuję wam za… za wszystko – powiedziała, patrząc to na Eryka, to na
Cedrica.
- Nie dziękuj – powiedział ciepło książę. – Nimfadora już
czeka w Alamer. Czeka na ciebie dom.
Dom. Jak to pięknie brzmiało. Ktoś, kto był go pozbawiony
przez tyle lat, nie doceniał tego. Ona doceniała. Cedric miał rację. Alamer
było ich domem, bo mieszkali tam ci, na których im zależało. Ci, których
kochali… plus Falen, ale chyba w każdym domu jest co najmniej jeden
znienawidzony sąsiad.
- Wynośmy się stąd jak najszybciej, bo jeszcze Falenowi się
odwidzi i zachce mu się kolejnej jadki – zaproponował Eryk, wsiadając z
powrotem na konia.
- Dobry pomysł. Też nie mam ochoty spędzić tu ani chwili
dłużej – mruknął Cedric. – Chodź, Tori, jedziesz ze mną – powiedział, pomagając
dziewczynie wsiąść na swojego śnieżnobiałego wierzchowca. Cedric usiadł tuż za
nią i obejmując ją, chwycił lejce.
- Tak z ciekawości… - zaczął Eryk. - Nie miałbyś nic przeciwko, gdybym zakradł się
w nocy do komnaty tego gada i zadźgał go we śnie? – spytał lekkim tonem, a jego
oczy błysnęły złowrogo.
- Nie, coś ty – Cedric machnął ręką. – Zawołaj mnie, a
chętnie pomogę – odparł, po czym
ruszyli.
***
Gdy zajechali przed Alamer, było już południe. Wielu rycerzy
udało się niezwłocznie do skrzydła szpitalnego, aby opatrzyć doznane rany, a
inni (ci, którzy wyszli ze starcia bez szwanku) rozjechali się do swych domów.
Gdy tylko Nimfadora zobaczyła przez okno zbliżające się z oddali wojsko,
natychmiast wybiegła im naprzeciw.
- Jesteście wreszcie! Tak się o was martwiłam! – zawołała z
niewyobrażalną ulgą w głosie księżniczka.
- Nimfadora! – Wiktoria zsunęła się z grzbietu zwierzęcia i
uścisnęła Nimfadorę.
- Tori! Jesteś cała? Wiedziałam, że wrócisz!
- Też się cieszę, że cię widzę – powiedziała, posyłając jej
siostrzany uśmiech.
- Odzyskaliśmy Wiktorię, ale mamy też dla ciebie złe wieści
– wtrącił Cedric. – Boję się, że będzie to dla ciebie spory cios.
- Chodzi o Falena? – spytała smutno, patrząc na niego swym
wielkimi, błękitnymi jak niebo oczami.
- Skąd wiedziałaś? – książę nie krył zdumienia.
- Kiedy wyruszyliście, zobaczyłam jakiś błysk w komnacie
ojca… - zaczęła z żalem. – Pobiegłam sprawdzić, co się stało i… wtedy go
zobaczyłam. Tata leżał na ziemi, a on stał nad nim… Wtedy dowiedziałam się, iż
jest Zdrajcą. Chciałam was uprzedzić, ale was już nie było – słowa z trudem
przechodziły jej przez gardło. Zawsze broniła Falena i usprawiedliwiała jego
zachowanie, jak bardzo by złe nie było, ale teraz nie mogła… Tak właśnie
spełniły się jej najgorsze obawy. Nimfadora od dłuższego czasu podejrzewała, że
z bratem dzieje się coś złego, ale nie miała pojęcia, iż na taką skalę… -
Próbowałam go zatrzymam, lecz co ja mogłam zrobić? Był silniejszy…
- Nie obwiniaj się – poprosił Eryk, kładąc jej dłoń na
ramieniu. Nimfadora spojrzała mu prosto w oczy, a chłopak poczuł mocne ukłucie
w sercu. Chciał ją teraz przyciągnąć do siebie, całować, szeptać do ucha piękne
słowa, ale wiedział, że nie powinien. Oboje nie powinni. Cedric czasem pozwalał
im na odrobinę czułości, ale co z tego skoro ona i tak nie mogła być jego?
Przyjaciel już uświadomił Eryka, iż rozmowa z Wespazjanem Lupusem nie
przyniosła żadnego efektu. Król wtedy był nieugięty, a co dopiero teraz, gdy
koronacja Falena była już tylko kwestią czasu? Cedric słyszał na własne uszy,
jak brat zapewniał, że przecież nic nie zrobiłby Nimfadorze. Wiktoria też
słyszała, lecz pytanie brzmiało „Kto uwierzy w deklaracje Zdrajcy?”. Falen
skrzywdził już tak wielu, że jedna osoba mniej czy więcej nie robiła mu
różnicy. Zgodnie z Erykiem obiecali sobie nigdy nie wspominać księżniczce o
rozmowie z królem.
- A co się dzieje teraz z Wespazjanem? Falen mu coś zrobił?
– spytała z niepokojem Wiktoria.
- Nic poważnego mu nie jest. To było tylko chwilowe
zasłabnięcie – powiedziała już spokojniej Nimfadora. – Nie opowiedzieliście mi
jeszcze przebiegu starcia – przypomniała sobie nagle.
- Później, Nimfadoro, później wszystkiego się dowiesz –
obiecał zmęczonym głosem Eryk. – Na razie powiem ci tylko tyle, że miałaś
rację. Nie dość, iż twój braciszek postanowił sprowadzić sobie smoka, to
jeszcze wybrał tego z gatunku tych najwredniejszych. Przysięgam, kiedyś
zaadoptuję Ogniomiota i rzucę mu Falena na pożarcie.
- A właśnie… Falen niedługo wróci do Alamer, co wtedy? –
spytała ni stąd, ni zowąd Wiktoria.
- Póki ojciec żyje,
zostaniemy w Alamer, żeby mieć oko na naszego „przyszłego króla”. Wolę mieć
pewność, że ta żmija nie dosypie Wespazjanowi czegoś do napoju, aby szybciej
przejąć władzę… - odrzekł Cedric odległym głosem. – Po Falenie można się już
wszystkiego spodziewać.
- A co później? Co, gdy Wespazjan umrze? – dociekała
dziewczyna.
- Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru mieszkać ze
Zdrajcą pod jednym dachem dłużej niż to konieczne. Przeniesiemy się wtedy do
Auren – Cedric wzruszył beznamiętnie ramionami.
- Jakby ci to wytłumaczyć… Wiesz, gdzie znajduje się Wielki
Las Cassiego?
- Na północ stąd. Jakieś pół godziny jazdy, nie mylę
się?
- Zgadza się. Pośrodku lasu znajduje się wielkie jezioro.
Auren wzniesiono na jego wodach – wyjaśnił. – Jest to wielki pałac,
porównywalny z Alamer. Auren jest trudno dostępne, nie łatwo się do niego
przedrzeć, chyba że zna się drogę…
- W takim razie jesteśmy przygotowani – skwitował Eryk.
- Wiktorio, może będzie lepiej, jeśli pójdziesz się położyć.
Jesteś bardzo blada i widać, że nie czujesz się najlepiej – powiedział po
chwili Cedric troskliwie. Dziewczyna skinęła głową i obje ruszyli w stronę
Alamer. Cedric odprowadził Wiktorię do jej komnaty.
- Może chcesz pobyć sama? Jeśli mam wyjść, to powiedz.
- Nie zostawiaj mnie – poprosiła, siadając na łóżku.
- Tori, wszystko dobrze? Co się dzieje? – chłopak usiadł tuż
przy niej i objął czule ramieniem. - Już jesteś z nami. Już dobrze… -
powiedział łagodnie.
- Problem w tym, że nic nie jest dobrze – odparła posępne,
wtulając się w niego. – Jak ma być dobrze, skoro to wszystko wydarzyło się z
mojego powodu?
- Nie rozumiem…
- Tylko pomyśl – poleciła. – To wszystko moja wina. Gdyby
nie ja, nie jechalibyście na bitwę. Gdybyście nie wyruszyli do Doliny Smoczych
Płomieni, Falen nie miałby takiej okazji omamienia Wespazjana. Gdyby nie ja, w
ogóle do tej bitwy by nie doszło i nie zginęliby nasi ludzie. I gdyby nie ja,
nie musiałbyś ulegać temu Zdrajcy…
- Wiktorio, nie zadręczaj się. To nie twoja wina, lecz
Falena. Karden to zaczął, Wespazjan skończył i wszystko byłoby dobrze, gdyby
Falen nie zechciał kontynuować. On jest winny temu wszystkiemu. On ma krew na
rękach. I zapewniam cię, że jeśli zrobił ci coś, ja też wkrótce będę miał…
- Nie udało ci się mnie przekonać – mruknęła Wiktoria,
spuszczając wzrok. – I tak uważam, że to wszystko przeze mnie.
- Jak chcesz, mogę ci to powtórzyć jeszcze kilka razy, ale
wątpię, żebyś chciała słuchać tyle mojego gadania – zaśmiał się, a ona
wymierzyła mu delikatnego kuksańca między żebra.
- A właśnie… Właściwie to jeszcze mi nie powiedziałaś, co
cię tam spotkało… Założyłem, że cię nie skrzywdził, ale jeśli się mylę i mój
brat czegokolwiek spróbował, powiedz, a wrócę tam i…
- Falen nic mi nie zrobił. Temida też nie. Oprócz ich i
medyka nikt nie miał do mnie dostępu. Gdy tylko powiedziałam Falenowi, że jeden
z jego Zdrajców mnie uderzył, on obiecał, iż nie pozwoli im mnie już tknąć...
- Czekaj… Ktoś śmiał podnieść na ciebie rękę? – spytał, a w
jego głosie powiewała lodowata groźba. Przed tym całym porwaniem Wiktoria nigdy
nie widziała go w takim stanie; nigdy nie słyszała w jego głosie takiej
wrogości.
- Ale to nic wielkiego, naprawdę – odparł spokojnie. –
Proszę, nie roztrząsaj tego.
- Wspomniałaś coś o medyku… - przypomniał sobie.
- Tak. Podczas pobytu w Twierdzy poważnie zachorowałam, ale
Falen mnie wyleczył i pomógł dojść do siebie. Trzeba przyznać, że był wtedy
naprawdę opiekuńczy… Sama nie mogę w to uwierzyć, ale tak było.
- Z tego, co mówisz, mój brat jest istnym aniołem… - rzucił,
ale zaraz dodał znacznie ciszej z ironicznym uśmieszkiem na ustach –
zniszczenia.
Wiktoria zachichotała.
- Skoro już mowa o Falenie… Powiedział mi coś, w co nie
potrafiłam uwierzyć… Zresztą nadal nie potrafię, ale to chyba ważne, więc pytam
ciebie.
- Jakich kłamstw nagadał ci tym razem?
- Powiedział mi o przepowiedni – odparła cicho, posyłając mu
pytające spojrzenie. – Cedricu, o co w tym wszystkim chodzi? Co przede mną
ukrywałeś?
Twarz księcia momentalnie stężała. Nie odpowiedział od razu.
Miranda ^^^^
________________________________________________
I co myślicie? Spodziewaliście się, że Cedricowi jednak nie uda się namówić Wespazjana? Szczerze mówiąc ja nie xD W pierwowzorze, który napisałam kiedyś w zeszycie udało mu się wtedy przekonać ojca i wszystko zaczynało się układać, ale stwierdziłam, że to byłoby zbyt przewidywalne, gdyby król tak nagle się zgodził na odwołanie ślubu z Rebio 3:-) Tak na marginesie myślicie, że ładna z nich para? To znaczy z Nimfadory i Eryka? A może młoda księżniczka rzeczywiście powinna poślubić lorda Rebio II? A co sądzicie o Cedricu i Wiktorii? Piszcie :* I głosujcie w nowej sondzie :) Chcę poznać wasza opinię na zadane tam pytanie. Jeśli podoba wam się ten blog to byłabym wdzięczna, gdybyście udostępnili go dalej :) Dal was to tylko jedno kliknięcie na przycisk, a dla mnie wielka radość z nowych czytelników.
Pozdrawiam cieplutko :)
Ps Jeśli macie jakieś pytania to zakładka "spytaj bohatera" stoi otworem ;)
Boski! Czekam na następną część jak zawsze : )
OdpowiedzUsuńŚwietnie !!!!! Tylko się zastanawiam czy chcesz nas zabić? Przynajmniej mnie. Jak można kończyć w takim momencie ? Ale co tam. Damy rade. A kiedy nn? Połamania pióra Furt :*:*:*:*
OdpowiedzUsuńSuper ,super ,super!
OdpowiedzUsuńDodaj next jak najszybciej XD
Jeśli mogę spytać, jakie wady ma Cedric? Jak tak czytam, same zalety widzę. Według mnie on to istny ideał. I dlatego nie należy do moich ulubionych bohaterów. Ale się nie obraź. Wolę Falena. Lubię czarne charaktery. Tak samo jak w Harrym Potterze lubiłam Voldemorta :33
OdpowiedzUsuńMoże tutaj skomentuje tę część 17 rozdziału, gdzie Ced oddał koronę Falenowi. Była pewna, że Tori coś zrobi, czy coś, żeby nie doszło do tego. Ni stąd, ni zowąd wpadałam na pomysł, że go pocałuje :33 Miałam nadzieję, że Cedric nie podda się tak łatwo i będzie bójka pomiędzy nim a Falenem. The end :33
Przed "albo" nie stawia się przecinka, chyba że jest dwa razy w zdaniu, to wtedy po tym drugim.
Strasznie spodobało mi się zdanie: "Przebić zdradzieckie serce starszego z książąt na wylot. A potem dźgnąć jeszcze kilka razy, tak dla pewności." xDDD No po prostu się zaśmiałam, pomimo tej groźnej atmosfery.
Czekam na kolejny rozdzialik i pozdrawiam,
Pelargia :)
PS Fajny kursor znalazłaś. Podoba mi się ^^
PS 2 Napisałaś Rebio 3.
UsuńPieczeń Zdrajców XDD Taa, będę Ci to teraz cały czas wypominać. Mvahahaha xD Wybacz, mam głupawkę wewnętrzną...
Świetny!! Ale musiałaś skończyć w takim momencie? Serio? I sspodziewałam się raczej że król zgodzi się na odwołanie ślubu Nimfadory z Rebio III. I ciekawe jak teraz Cedric się jej wytłumaczy. Czekam na next'a!
OdpowiedzUsuńA więc... Nie będę pisać jak bardzo mi się podobało, bo musiałabym się powtórzyć po poprzednich komentujących. Uznajmy zatem, że po prostu podpisuję się pod ich opiniami.
OdpowiedzUsuńChciałabym skomentować to, co napisałaś pod rozdziałem. Po pierwsze, bardzo dobrze, że Wespazjan nie zgodził się na zerwanie zaręczyn Nimfadory z Rebio. W przeciwnym wypadku byłoby nudno, przewidywalnie itp. A przecież nie o to chodzi w opowiadaniu. :) Po drugie, Nimfadora + Eryk to zdecydowanie dobra para, (muszą być razem ^^) ale jak wiadomo, w życiu nic nie jest łatwe, a im bardziej skomplikowane losy bohaterów, tym ciekawsze opowiadanie. Grunt żeby nie wpaść ze skrajności w skrajność-jedna 'Moda na sukces' wystarczy :D
Po następne, chyba trzecie. Cedric i Wiktoria. I tu kończy mi się wena i nie wiem co napisać. Z jednej strony są oczywiście spoko. Fajni, pozytywni, dobrzy... Ok. Ale nie będę oryginalna - wolę Falena. Szczególnie odkąd wyobraziłam go sobie z twarzą Toma Hiddlestona. (Loki+Falen;D) Nie pytaj dlaczego, sama nie wiem. Jakoś tak mi pasowało. :D
No i na razie to chyba tyle. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.
Ja nie wierzę!!! Napisałam cały długaśny komentarz i mi się usunął!!! To moje szczęście :/
OdpowiedzUsuńDobra, spróbuję go otworzyć.
No to Falen przynajmniej na razie osiągnął to co chciał. Spełniły się jego marzenia, ale czy są dobre dla niego to już pytanie trudne. Myślę, że władza go zniszczy. On jest dobry - ja w to wierzę. Nie jest zdrajcą w znaczeniu zdrajcy swojego serca. wierzę też w to, że kocha swoją rodzinę. Nawet Cedrica, tylko nienawiść przez tyle lat schowała tę miłość. Bo przecież można kochać i nienawidzić.
Cieszę się, że Wiktoria wróciła. Może to nie jest jakaś super miła sytuacja, ale dom to zawsze dom. Znowu zobaczyła swojego brata i przyjaciółkę. Jest z ukochanym. To wygląda jakby Cedric się poddał, ale on zawiesił tylko no chwilę broń. Ta rodzinka tak łatwo się nie poddaje. Wiktoria i Cedric są wyjątkową parą. Choć prawdą jest, że bardziej kibicuję Erykowi i Nimfadorze. Nie rozdzielaj ich!!! Oni potrzebują siebie i swojej miłości!!!
Jestem ciekawa, co Cedric powie Wiktorii na temat ukrywanej przepowiedni. W pewnym momencie nawet wydawało mi się, że jest z nią, bo tylko przepowiednia. ale tak na pewno nie jest ;)
Pozdrawiam ;)
http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/
Jejku jak się cieszę, że dodajesz tak regularnie. Masz naprawdę talent do pisania :DDDD
OdpowiedzUsuńJejciu, tak strasznie szkoda mi Nimfadory, bidulka tak wierzyła w Falena. Trzeba przyznać, że pomimo, że bardzo ją lubię jest troszkę naiwna, ale czemu się dziwić, skoro to jest rodzina?
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co powie Cedric o przepowiedni :) xoxo /Rebekah
Ja jestem za tym by Eryk i Nimfadora byli razem. Możnaby ich nazwać Emfadora.
OdpowiedzUsuńEmfadora FOREVER! Czytam dalej
Coco Evans