O północy pod pałacem czekało gotowa do drogi armia.
Dosiadające dostojnych koni wojsko było uzbrojone po zęby. Każdy jeden władał
dwoma mieczami, sztyletem, zasłaniał się tarczą. Ponadto niektórzy dysponowali
łukami lub kuszami, a jeszcze inni posiadali długie, stalowe kopie. Odziani
byli w srebrne zbroje z wyrytym herbem Karaniry na piersi, a pod spodem mieli
składające się z tysięcy metalowych kółeczek kolczugi. Do zbroi każdego
przyczepiona była biała peleryna, tylko Cedric, jako książę, miał pelerynę w
odcieniu głębokiego granatu.
- Tylko uważajcie na siebie – poprosiła Nimfadora,
przytulając się do Eryka. Chociaż noc była chłodna, dziewczynie nie przeszkadzało
to, że stoi na mrozie tylko w cienkiej, białej, zrobionej z koronki sukience.
Gdy zobaczyła, że zbierają się do drogi, wybiegła z Alamer jak stała, aby ich pożegnać i życzyć powodzenia, nie
zawracając sobie wtedy głowy szukaniem płaszcza czy ciepłych butów.
- Nie martw się o nas, Nimfadoro – szepnął jej do ucha
Eryk, gładząc dłonią po złotych włosach. – Lepiej wracaj już do pałacu, bo się
przeziębisz.
- Nic mi nie będzie, tylko wy wracajcie cali. Z Torii –
powiedziała, wypuszczając go z objęć.
- Obiecuję, że przywieziemy ją całą i zdrową – odparł,
stojący tuż przy nich Cedric. – Gdy się obudzisz, Wiktoria będzie już w Alamer.
- Mam nadzieję. Tylko proszę, nie rób niczego pochopnie –
szepnęła, patrząc na brata z niepokojem swymi szeroko otwartymi, błękitnymi jak
niebo oczami.
- Eryk chyba kazał ci się już nie martwić, więc nie
zaprzątaj sobie głowy moimi decyzjami, jakiekolwiek by one nie były –
powiedział Cedric, rzucając siostrze przyjazny, lecz lekko wymuszony uśmiech.
- Łatwo ci mówić – mruknęła. – Co jeśli Zdrajcy będą mieli
smoki? Jesteście przygotowani na taką ewentualność?
- Racja, w Dolinie Smoczych Płomieni aż roi się od tych
bestii, ale by nimi dysponować, Zdrajcy musieliby je najpierw schwytać.
Atakujemy z zaskoczenia, więc raczej nie będą mieli na to czasu – odpowiedział
ze stoickim spokojem Wileński.
- A z racji tego, iż nawet Wyklęci nie są takimi
szaleńcami, aby trzymać smoki w podziemiach twierdzy od tak, nic nie powinno
nas zaskoczyć – dodał Cedric pewnie.
- Chyba musimy już jechać – zauważył Eryk, spoglądając na
zniecierpliwionych rycerzy.
- Masz racje. Już najwyższy czas – rzucił w odpowiedzi,
wdrapując się na swego białego konia.
- Słodkich snów – Wileński ucałował delikatnie dziewczynę w
czubek głowy, po czym wziął przykład z przyjaciela i również dosiadł swojego
wierzchowca. – W drogę! – zakomenderował i całe wojsko jak jeden mąż, ruszyło w
kierunku doliny, kierując się na zachód. Nimfadora patrzyła, jak odjeżdżają, aż
całkowicie zniknęli na linii horyzontu. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i
ruszyła w kierunku pałacu Alamer. Gdy była już prawie u drzwi, zobaczyła błysk
intensywnie zielonego, oślepiającego światła, wydobywający się z najwyższego
okna zachodniej wieży. To okno wychodziło z sypialni Wespazjana. Nimfadora
rozejrzała się dookoła. Była sama, nikt inny tego nie widział, więc sama
musiała sprawdzić, co się stało. Z drżącym sercem wbiegła do pałacu i ruszyła
korytarzami ku komnatom ojca.
*** W tym samym czasie***
Wespazjan Lupus obserwował z jednego z okien swej wieży
szykujących się do drogi rycerzy. Musiał wytężać wzrok, aby dostrzec cokolwiek
w bladym, księżycowym świetle. Nie dość, że było ciemno, to w dodatku wzrok już
nie ten, co za młodych lat. Właśnie w tymże stanie zadumy zastał go Falen, gdy
bezszelestnie wkroczył do jego sypialni.
- Na co tak patrzysz? – spytał, zachodząc króla od tyłu.
- Falenie, wystraszyłeś mnie! – rzucił niby to
oskarżycielsko monarcha, obracając się gwałtownie.
- Nie chciałem – odparł z ironicznym uśmiechem.
- Niegdyś sam byłem taki, jak ci waleczni młodzieńcy –
powiedział zamyślony, ponownie zwracając tęskne spojrzenie na gotujące się do
walki oddziały. – Niegdyś też kochałem wojnę, bitwy. Uwielbiałem towarzyszącą
im adrenalinę, emocje. Walka była moim żywiołem, a teraz? Młodość minęła, a
nastała starość i… Ach, w sumie nie wiem, po co to mówię – machnął ręką,
odwracając się do syna. – Tak właściwie, to czemu nie jedziesz z bratem? –
spytał podejrzliwie. – Czyż nie miałeś im towarzyszyć?
- Bez obaw, ojcze, wkrótce do nich dołączę – odparł, a jego
chłodne oczy błysnęły tajemniczo.
- Mam nadzieję, ponieważ każdy dodatkowy miecz może im się
bardzo przydać – pouczył Wespazjan, ostatni raz wyglądając za okno. Rycerze
ruszyli. – Jeden wojownik może przechylić szalę zwycięstwa.
- Wiem o tym.
- Pomyśleć, że gdybym nie był tak zajęty wszystkim innym,
być może uniknęlibyśmy tej całej sytuacji. Może gdybym nie skupiał się na
sprawach niepotrzebnych, zauważyłbym, iż któryś z moich ludzi dopuścił się
zdrady. Zauważyłbym i nie pozwolił porwać mu Wiktorii. Nawet nie wiesz, jak
bardzo chciałbym wiedzieć, gdzie jest ten spiskowiec, gdzie się ukrywa ten gad
i kim jest.
- Może wcale się specjalnie nie ukrywa – podsunął Falen,
patrząc na niego spod uniesionej brwi. - Może przez cały ten czas chodził po Alamer z
podniesioną głową i naśmiewał się z ciebie za twymi plecami, ale ty i cała
reszta tego nie widzicie, gdyż „najciemniej jest pod latarnią” – powiedział
lekko, zupełnie jakby toczyli jakąś przyjacielska rozmowę przy rodzinnym stole.
- Czy naprawdę starości udało się mnie tak zaślepić i pozbawić
czujności? – spytał smutno władca. - Czemu mam wrażenie, że ty wiesz kim on
jest, ale nie chcesz mi powiedzieć?
- Bo może tak jest – odparł, odgarniając swoje srebrne
włosy z czoła. Falen patrzył ojcu śmiało w oczy. Wyraźnie bawiła go ta sytuacja.
- Wiesz? – zdumiał się, a jego ciśnienie momentalnie
podskoczyło. – Mów rzesz, gdzie on jest, a się z nim rozprawię! – zawołał,
marząc tylko o ukaraniu Zdrajcy.
- Stoi tuż przed tobą – odparł starszy książę spokojnie.
- Co takiego? – twarz Wespazjana stała się w jednej chwili
biała jak kreda. Jego stare serce przyspieszyło, obijając się teraz boleśnie o
żebra. Król nie był w stanie wykrztusić nic więcej.
- To, co słyszałeś – powtórzył łagodnie Falen, podchodząc
doń bliżej. Na oczach Wespazjana włosy jego najstarszego syna stały się
zupełnie czarne, a miejsce srebrzystej, nieskazitelnej, elfiej aury, zajęła
inna aura. Mroczna, stanowiąca mieszaninę czerni i krwistej czerwieni. Była
niemal namacalna, ciągnąca się za Falenem, jako ucieleśnienie klątwy, którą i
on został obłożony. – Jestem Zdrajcą.
- Ty? Przez cały czas to byłeś ty? Dlaczego? – nie potrafił
uwierzyć. A może zwyczajnie nie chciał? Książę tylko wzruszył obojętnie ramionami w
odpowiedzi. Jednak mimo chwilowego otępienia, zaraz zawrzała w nim krew. – Jak
mogłeś tak zdradzić swoją rodzinę?! Jak mogłeś to zrobić?!
- Och, nie wiem, o czym mówisz – odparł tonem niewiniątka,
jeszcze bardziej rozwścieczając ojca. – Nadal pozostaję wierny rodzinie, tylko
jakby tej dalszej – dodał, posyłając królowi zgryźliwy uśmieszek.
- Straż! – zawołał rozgorączkowany. – Straż!
- Nasyłać strażników na własnego syna? Ładnie to tak?
- Nie jesteś już moim synem! – zagrzmiał roztrzęsiony.
Wespazjanem targały bezsilna złość, furii i rozpacz.
- Czyli tą kwestię mamy już wyjaśnioną – wzruszył
lekceważąco ramionami.
- Straż!
- Oj, daj spokój, tatuśku – mruknął znużony Falen,
wywracając teatralnie oczami. – Nie usłyszą cię. Nikt cię nie usłyszy.
- Co…?
- Rzuciłem na twą komnatę Zaklęcie Wyciszenia, przez co
nikt nie może podsłuchać naszej małej rozmowy, a co za tym idzie, nie usłyszy
twego wołania. Czekałem na ten moment zbyt długo, aby pozwolić sobie
przeszkodzić.Nie jestem amatorem.
- W takim razie sam to załatwię! – ryknął, chwytając za
wiszącą na ścianie szablę i ściągając ją jednym płynnym ruchem. W tym samym
momencie Falen wyją swój miecz, więc gdy król się zamachnął, książę z łatwością
odparł atak. Ich ostrza zgrzytnęły okropnie. Kiedy monarcha zamachnął się
jeszcze raz, Falen w ostatniej chwili odskoczył, szybko zaszedł go od tyłu i kopną
w plecy z całej siły. Wespazjan poleciał do przodu, mało brakowało, a by się
przewrócił. Zdrajca obszedł go do dokoła, obrzucając pogardliwym spojrzeniem.
Niemal natychmiast monarcha odzyskał równowagę i jeszcze raz naparł na syna.
Tym razem jednak Falen nie zdążył się uchylić i szabla ojca rozcięła rękaw jego
szaty, ukazując głęboką ranę, z której spływała stróżka krwi. Książę syknął
rozwścieczony i zamachnął się na ojca, uderzając go rękojeścią. Król złapał się
za poczerwieniałą twarz i posłał synowi nienawistne spojrzenie.
- Zdechniesz za tą zdradę! – warknął Wespazjan.
- Oj, żebyś ty nie był pierwszy – odparł jadowicie Falen,
wytrącając ojcu szablę z dłoni. Wespazjan natychmiast rzucił się do niej, lecz
książę kopnął ją tak, że znalazła się całkowicie poza jego zasięgiem.
- Naprawdę? Próbowałeś mnie zabić? Rzeczywiście nieźle się
wkurzyłeś, mam rozumieć, że tym razem na szlabanie się nie skończy? – spytał
drwiąco, obracając swoją broń w dłoni. Usta króla zacisnęły się w wąską linię.
– Myślałeś, że tak łatwo uda ci się dokonać tego, czego tak wielu próbowało i
tak wielu spełzło na niczym? – syknął, przystawiając mu ostrze do gardła. Serce
Wespazjana zamarło.
- I co teraz? Zabijesz mnie? – starzec posłał synowi
zbolałe spojrzenie, zastanawiając się tylko, gdzie popełnił błąd. Wespazjan
obwiniał siebie za upadek syna.
- Skądże znowu! – zaprzeczył Falen, odsuwając szablę od gardła ojca. – Lud nie zechciałby
króla, który zabił swego poprzednika. I ty wiesz, i ja też dobrze wiem, że nie
pozostało ci dużo czasu. Kilka miesięcy, tak mówił medyk, czyż nie? Dla
zachowania pozorów, pozwolę ci w spokoju spędzić swe ostatnie dni, ale pod warunkiem, że będziesz wykonywał moje
polecenia. Gdy względnie opowiesz się po mojej stronie, nie będę musiał dłużej
się ukrywać. Jesteś władcą absolutnym, Wespazjanie, więc nikt na całej
Karanirze nie będzie mógł mnie aresztować, czy osądzić, póki ty nie wydasz
takiego rozkazu, a nie wydasz. Dzięki temu ja będę mógł być sobą przez cały
czas, a ty nie zginiesz tej nocy, korzystna oferta, nieprawdaż? – powiedział z
chłodną jadowitością, chowając miecz.
- Wolę zginąć niż być marionetką w rękach Zdrajcy! Wolę
zginąć niż być twoją marionetką! – zagrzmiał, odruchowo dotykając płytkiego
rozcięcia na swojej pomarszczonej szyi, zadanego ostrzem, które sam mu niegdyś
podarował.
- Daj spokój – mruknął. – Myślisz, iż przyszedłem tu z
nadzieją na twoją dobrą wolę? Że liczyłem na pertraktacje? To jasne, że mam coś
w zanadrzu – Falen uniosły do góry dłoń, na której zawsze nosił sygnet z
błękitnym klejnotem. – Poznajesz?
Ojciec milczał, więc syn kontynuował.
- To kamień Persenope. W jakim zdziwieniu byłem, gdy
odkryłem, że za jego pośrednictwem można kontrolować elfie umysły. Przydatna
zabaweczka, nie uważasz? – spytał, oglądając pierścień. – Szkoda, że
rozpracowałem to dopiero teraz.
- Nie możesz mnie zahipnotyzować – odrzekł hardo Wespazjan,
próbując odepchnąć od siebie syna. Falen ani drgnął.
- Przekonajmy się – rzucił lodowato, zmuszając szamoczącego
się króla, aby spojrzał na owy kamień. – A teraz słuchaj uważnie – polecił, a
syreni klejnot zabłysł zielonym światłem. Źrenice Wespazjana rozszerzyły się
gwałtownie. Teraz już nie mógł odwrócić wzroku, Falen nie musiał go trzymać. –
Będziesz robił dokładnie wszystko, co ci każę. Nie wystąpisz przeciwko mnie w
żaden sposób. Nie pozwolisz, aby ktoś pokrzyżował mi plany. Nie aresztujesz ani
mnie, ani żadnego innego Zdrajcy, chyba, że sam zechcę któregoś z nich posłać
do lochu. Ukarzesz każdego, kto się mi sprzeciwi, każdego karanirskiego
dostojnika, który będzie stwarzał problemy. Nawet Cedrica, jeśli tak powiem.
Rozumiesz? – spytał spokojnie, unosząc brwi. Król, jakby w transie, pokiwał z wolna głową.
- Tak.
- Wspaniale – powiedział zadowolony Falen, z lubością
przeciągając sylaby. – O, i jeszcze jedno – przypomniał sobie nagle. – Zapomnij o tej rozmowie, a te kilka marnych
miesięcy pozwolę ci spędzić… no powiedzmy, że godnie. Spróbuj mnie zdradzić, a
zgnijesz w zatęchłym lochu – zagroził, mierząc Wespazjana pogardliwym
spojrzeniem. Król znów pokiwał głową na znak tego, iż zrozumiał. – Dobrze… -
książę puścił Wespazjana, a ten osunął się ciężko na ziemię. W tym momencie do
komnaty wpadła zdyszana Nimfadora. Spojrzenie księżniczki padło na leżącego na
marmurowej posadzce ojca i stojącego nad nim brata. Brata otoczonego mroczną
aurą. Brata o czarnych włosach. Brata – Zdrajcę. Nimfadora nagle wszystko
zrozumiała. Rzuciła się ku ojcu.
- Coś ty uczynił? – spytała z bólem, obejmując leżącego na
marmurowej posadzce ojca. – Coś ty zrobił?!
- To, co powinienem zrobić już dawno – odrzekł chłodno. –
Czekałem już za długo.
- Cedric się o wszystkim dowie. Eryk też. Wszyscy się
dowiedzą, że jesteś Zdrajcą – rzuciła, a słowa z trudem przeszły jej przez
gardło. Mimo wszystko w sercu nie było nienawiści, lecz bardziej ból, smutek,
żal i ukłucie zdrady. - Niewątpliwe. Zaraz sam się im pokażę – powiedział lekko z pewnego rodzaju rozbawieniem. – A teraz przepraszam, ale mam bitwę do wygrania i brata do upokorzenia. Rozumiesz, obowiązki wzywają – rzucił, posyłając jej triumfalne spojrzenie, po czym dumnym krokiem wyszedł z komnaty i ruszył do stajni. Cel: Dolina Smoczych Płomieni. Po raz zwyciężyć.
Miranda^^^
____________________
No to standardowe pytanie: co myślicie? Ja osobiście jestem zadowolona z rozdziału (zabierałam się do niego co najmniej trzy razy, za każdym razem było zupełnie inaczej xD), no ale ocena należy do was, kochani :) Jesteście zaskoczeni zachowaniem Falena? Podejrzewaliście, że Wespazjan dowie się prawdy właśnie w taki sposób? A może sądziliście, iż Falen nadal będzie pogrywał z nim w kotka i myszkę, mamił na każdym kroku? Jeśli udało mi się was zaskoczyć to, czy pozytywnie? :D Piszcie, uwielbiam wasze komentarze :D Od dzisiaj można też komentować z anonima (nawet nie wiedziałam, że miałam wyłączoną tą opcję wcześniej. Tak, wiem, jestem nieogarnięta)
Pozdrawiam^^^
Super, boski idealny, brak słów by opisać wszystko. Czekam na 17 część ; )
OdpowiedzUsuńSuper, boski idealny, brak słów by opisać wszystko. Czekam na 17 część ; )
OdpowiedzUsuńWow! Rozdział extra! Szczerze to w ogóle nie spodziewałam się, że Falen się ujawni, lecz to było pozytywne zaskoczenie :). Tylko teraz dziwi mnie, że Nimfadora nie próbuje go zatrzymać, no chyba, że będzie próbowała w następnym rozdziale... Co tu jeszcze napisać... Hmm... Oprócz tego, że jesteś genialną pisarką i to opowiadanie jest zajebiste nic nie przychodzi mi na myśl. Czekam na 17 rozdział! (:
OdpowiedzUsuńSophie xx
Ps. Sorry że piszę z anonima ale coś nie mogę zalogować się na konto :*.
Rozdział boski! Jestem ciekawa co bd dalej! Dawnej nexta!!
OdpowiedzUsuńAlex ;)
spotkanie-po-koncercie-1d.blogspot.com
Jej^^ Pojawiły się smoki :-) jupi^^ a co do rozdziału. ..JAK MOŻESZ KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE! Rozdział genialny. Dobrze ,że Falen się ujawnił. Brrrr... jak ja go nie lubię . Czekam na nn :-) połamania pióra. Kasia :*
OdpowiedzUsuńWow...
OdpowiedzUsuńRozdział jest pełen napiętych emocji. I dobrze :D
Szczerze to myślałam ,że Falen poczeka, ale cóż :D
Czekam na nn ^^
OMG!!! Poprostu genialny roździał :)
OdpowiedzUsuńAle ten pierścień Persephone no nwm ciekawe :*
Cekam z niecierpliwieniem na następny roździał :*
P.S. dalej prowadzisz "Cztery Żywioły"???
Dziękuję ^^^ Tak prowadzę je jeszcze ;) I kilka dni temu dodałam nowy rozdział (22)
Usuńhttp://poweroffourelements.blogspot.com/
To był kompletny szok!!! Falen sobie tak po prostu wchodzi i mówi, że jest Zdrajca. Matko co za elf. Jestem zła, że tak potraktował swojego ojca. Mimo wszystko to jego ojciec, który pragnie dla niego jak najlepiej. To się naprawdę nazywa akcja szokująca :P (i tak to nie zmienia mojego zdania o Falenie :D) Biedna Nimfadora. Ona tak kocha tego swojego brata. Chce dla niego dobrze. Ale nie mogę wytrzymać z ciekawości, jak będą próbowali odbić Wiktorię. Dopiero teraz przyszło mi do głowy, że przecież Falen musiał o wszystkim wiedzieć. Na pewno przygotował się na przybycie brata, a Cedric i Eryk myślą, że zaskoczą Zdrajcę. Oj coś się chyba pomylili. Mam nadzieję, że nic im się nie stanie. Przynajmniej takiego poważnego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
Wreszcie mam czas, żeby to na spokojnie przeczytać. No tak jakby na spokojnie. Dzieci wokoło mnie latają i krzyczą, ale co tam :D Muszę skomentować.
OdpowiedzUsuńJaki Ty masz talent do zaskakiwania czytelników! Też chciałabym tak umieć :c Nie sądziłam, iż Falen tak pokaże Wespezjanowi, że jest Zdrajcą. Jestem ciekawa, co teraz zrobi Nimfadora.
Widzę, że znacznie poprawiłaś się ze swoją interpunkcją. Jednak wyłapałam kilka błędów (niekoniecznie interpunkcyjnych):
O północy pod pałacem czekało gotowa do drogi armia. – Czekała. Armia czekała.
Nie martw się o nas, Nimfadoro – szepnął jej do ucha Eryk, gładząc dłonią po złotych włosach. – Nie „po złotych włosach”, tylko „gładząc złote włosy”. Wydaje mi się, że brzmi lepiej, nie uważasz?
- A z racji tego, iż nawet Wyklęci nie są takimi szaleńcami, aby trzymać smoki w podziemiach twierdzy od tak, nic nie powinno nas zaskoczyć. – Nie „od tak” tylko „ot tak”.
Ach, w sumie nie wiem, po co to mówię – machnął ręką, - „Machnął” dużą literą.
- Czyli tą kwestię mamy już wyjaśnioną – TĘ kwestiĘ.
Kopną – KopnąŁ
chyba, że - http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629776
Po raz zwyciężyć. – Nie rozumiem tego zdania.
Nie mogę doczekać się Następnego Rozdziału :3
Pozdrawiam,
Pelargia :)
Cudo!!! Zaskoczyłaś mnie. Co za wredny Zdrajca z tego Falena :-(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze uda sie jej odczarowac króla.. aaaaaa boskieee!!! *-* <3
OdpowiedzUsuńAle Falen jest złyyyyyy ! Już go lubię <3
OdpowiedzUsuńZdaje mi się, że teraz dopiero zacznie się prawdziwa wojna. Szkoda mi Wespazjana, w końcu to jego rodzony syn go zdradził. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się dalej.
A co Nimfadory, tej to mi już w ogóle szkoda. Tak strasznie wierzyła, że Falen jednak ma dobre serce, a tu na własne oczy zobaczyła, że tak nie jest :(
Przygnębiające, ale jestem ciekawa, kto wygra tę bitwę <3 /Rebekah
Ojej! Znowu jestem pod wrażeniem. Biedna Nimfadora :-(
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Wespezjana.... Bardzo szkoda.... No nic. Zostało 57 rozdziałów
Coco Evans
Oczywiście czytam dalej