- Oddaj całą broń – rozkazał jeden ze Zdrajców.
- Tchórz –
mruknął Cedric z myślą o Falenie, ale oddał im całą swą broń. No bo co miał
zrobić? Przecież nie mógł ryzykować życiem Wiktorii. Ten podstępny mieszaniec groził
jej i Cedric był pewny, że gdyby nie zrobił tego, czego Falen żądał, ten bez
wahania zrobiłby użytek z noża. Zdrajcy poprowadzili go mrocznym korytarzem
prosto do centralnej komnaty Twierdzy.
- Wchodź do
środka – warknął jeden, popychając go. Książę miał ochotę odpłacić mu za tą zniewagę,
ale się powstrzymał. Ledwo. Przecież nie da się sprowokować komuś takiemu.
- Nie próbuj
żadnych numerów, jesteśmy tuż za drzwiami – rzucił ostrzegawczo drugi.
- Bez obaw –
odparował Cedric, wywracając teatralnie oczami. – Mój drogi braciszek okazał
się być takim tchórzem, że kazał zabrać wam mój miecz i sztylet. Zatłukę tego
gada przy innej okazji.
Młodszy z
braci przekroczył dumnie próg komnaty. Książę znalazł się w przestronnej,
niezwykle ponurej izbie. Wszystko tu było skąpane w czerni i szmaragdzie.
Wszystkie okna były zasłonięte grubymi kotarami, skutecznie odcinając dopływ
światła. Po środku komnaty stał wyniosły Falen, a tuż obok niego Wiktoria.
Dziewczyna była bardzo blada. Wyglądała na wystraszoną i słabą. Jeszcze nigdy
nie wydała się Cedricowi tak krucha i bezbronna jak w tej chwili. Chłopak od
razu zauważył jej skrępowane ręce. Młodszy książę czuł niewyobrażalną ulgę,
widząc ją żywą, lecz jego serce zalewała żądza odwetu za jej krzywdy.
- Cedricu –
szepnęła łamliwym głosem.
- Masz ją
natychmiast rozwiązać! – rozkazał. Chłopak rzucił się ku niej, lecz gdy
zakochanych dzieliły od siebie zaledwie centymetry, książę natrafił na coś w
rodzaju niewidzialnej ściany. Cedric posłał zanoszącemu się śmiechem Falenowi
mordercze spojrzenie.
- Twoja mina,
bracie, jest bezcenna – powiedział starszy książę, próbując doprowadzić się do
porządku.
- Masz ją uwolnić – wycedził Cedric, puszczając tą uwagę mimo uszu. – Teraz.
- Spokojnie,
dostaniesz ją w swoim czasie, ale najpierw załatwmy formalności – odparł
chłodno Zdrajca, a na jego twarzy nie zostało nic z chwilowego rozbawienia.
- Ojciec dowie
się o wszystkim – zagroził Cedric. – Zdechniesz w lochu. Już ja tego
dopilnuję.
- Och, nie
unoś się tak! Nasz drogi ojczulek już o wszystkim wie – poinformował go, a w
jego lodowato błękitnych oczach malowało się coś w rodzaju mściwej satysfakcji.
– Gdy odjechaliście, złożyłem mu wizytę i… No można powiedzieć, że przemówiłem
do rozsądku.
- Jeśli
spadł mu chociaż włos z głowy…
- Nic mu nie
zrobiłem, o co ty mnie w ogóle posądzasz? – spytał tonem niewiniątka. – Ojcu
nic się nie stanie, dopóki będzie grzecznie wykonywał rozkazy… Chociaż czekaj!
Zapomniałbym, Wespazjan wykona każdy mój rozkaz. Jest zniewolony – Falen
wzruszył ramionami.
- Dlaczego?
- Co
dlaczego? – zdziwił się starszy brat.
- Dlaczego
to zrobiłeś? Dlaczego zdradziłeś? Miałeś wszystko. Czego ci brakowało? – pytał
z wyrzutem Cedric, czując, że wraz z pokonaniem króla, obalono ostatni bastion na drodze Falena do
całkowitego upadku.
- Chcesz
wiedzieć, co mnie do tego pchnęło? Chcesz wiedzieć?! Dobrze, więc ci powiem –
zaczął nienawistnie Falen. – Całe życie ty i Nimfadora byliście pupilkami
całego dworu, całej Karaniry. Wszyscy cię kochają i chełpią. Całe Alamer. Całe
królestwo. Tak samo jak Nimfadorę. Ulubieńcy poddanych. A ja? Zawsze byłem tym
gorszym. Przez to, że nie jestem wiecznie tak obrzydliwie pozytywny i że nie
szczerzyłem się do wszystkich, tylko mówiłem jasno, co myślę (a to, iż myślałem
o nich wszystkich źle, to inna sprawa), zyskałem status „tego złego”. W
porównaniu z tobą zawsze byłem tym „złym”. Chcieli złego księcia, złego brata?
Więc mają. Dałem im tylko to, czego chcieli, więc niech nie próbują narzekać.
- Dobrze
wiesz, że nigdy tak nie było – sprostował lodowato Cedric.
- Doprawdy?
– Falen udał zdziwienie. – Ja jakoś pamiętam to właśnie w ten sposób. Zawsze byłem
inny, nigdy nie pasowałem do tej szczęśliwej rodzinki. Aż w końcu dowiedziałem
się prawdy. Przez cały ten czas ojciec traktował mnie inaczej. Czasami miałem
wrażenie, że patrzenie na mnie sprawia mu ból… Później dowiedziałem się
dlaczego. Czyżbym aż tak przypominał mu o Persenope? Być może – wzruszył na
pozór obojętnie ramionami. – Ale to już nie ma znaczenia. Liczy się tu i teraz.
- Jestem
tylko ciekawy, jak spojrzysz w oczy Nimfadorze. Nie robisz nic innego, jak
tylko niszczysz jej życie. Nasza siostra wierzyła w ciebie do samego końca.
Zawsze cię broniła, a co dostała w zamian? Brata – Zdrajcę, przez którego
ojciec chciał zaaranżować jej małżeństwo z elfem, którego nie kochała! Jesteś z
siebie dumny?!
- Wcale tego
nie chciałem! – zagrzmiał starszy książę. – Kolejny dowód, że ojciec traktował
mnie jak zagrożenie. Wyobraź sobie, że role się odwracają – nakazał, na krótką
chwilę odzyskując panowanie nad głosem. – Na chwilę ja jestem „tym dobrym”. Ja
zajmuję się Nimfadorą i to z tobą oboje mamy na pieńku. Myślisz, że w takiej
sytuacji Wespazjan również posunąłby się do czegoś takiego? Do zaaranżowania
jej ślubu z obawy, iż zostanie pozbawiona pozycji i zesłana? Odpowiedź brzmi
nie! Bo przecież pan zawsze idealny nie skrzywdziłby nawet muchy, w przeciwieństwie
do mnie, po którym wszyscy od razu spodziewają się w najlepszym wypadku
wymordowania całej wioski, bo czemu by nie! – kamienna maska obojętności
rozpadła się na małe kawałeczki, ukazując prawdziwe emocje. Po jego słowach
zapadła chwila ciszy, którą zaraz przerwał on sam, kontynuując już raczej
szeptem niż krzykiem – Nimfadora jest najnormalniejsza z tej całej rodziny.
Jako jedyna niczym nie zawiniła. Nigdy bym jej nie skrzywdził. Przynajmniej nie
w taki sposób. Nie celowo.
- Król
zawsze pokładał w tobie duże nadzieje, ale nie zmienia to faktu, że zmusiłeś go
do zeswatania Nimfadory z Rebio.
- Pokładał
we mnie nadzieje – prychnął jadowicie Falen. – Jasne, najbardziej wtedy, gdy
zataił przed wszystkimi moje pochodzenie. Traktował mnie jak odmieńca, którym
zresztą jestem.
- Chciał cię
chronić! Chciał cię chronić przed przeszłością! I przed samym sobą. Nie chciał
by traktowano cię inaczej niż nas. Pięknie mu się za to odpłacasz – wycedził
Cedric.
- Już dawno
powinienem go zniewolić! Powinienem był zniewolić was wszystkich! – zagrzmiał
rozwścieczony.
- Więc na co
czekasz! – zawołał wyzywająco młodszy.
- Cedricu,
proszę… - Wiktoria bała się, że chłopak niepotrzebnie sprowokuje do czegoś
Falena. Dziewczyna wiedziała, że starszy książę jest w tym momencie tak
zaślepiony nienawiścią i poczuciem krzywdy, że już nie cofnie się przed niczym,
byleby dopełnić zemsty.
- Złotko,
nie mieszaj się – rzucił poirytowany Zdrajca. – Jest pełnia i nie ręczę za siebie.
Jeszcze zrobiłbym ci krzywdę, a tego przecież byśmy nie chcieli… Chyba.
- Widzisz?!
To nie tak, że inni mają cię za potwora, sam się tak zachowujesz i dążysz do
tego, by w ten sposób cię postrzegano – odparł Cedric.
- Dobrze
więc – Falen zwrócił się do dziewczyny.
– Wiktorio, kochanie, przepraszam, jeśli byłem dla ciebie ciut niemiły i nie
przyjemny, w najgorszym przypadku niedelikatny, ale wiń księżyc, nie mnie.
Uprzejmie prosiłbym też, abyś się, słoneczko, nie mieszała, bo jestem trochę
drażliwy przez pełnię – powiedział
słodko, posyłając jej ciepły, wręcz przejaskrawiony uśmiech. – Teraz lepiej,
Cedriczku? – spytał wrogo.
- Jesteś
beznadziejny.
- Nie tobie mnie
oceniać – syknął chłodno starszy z nich. – Nie mam zamiaru tracić na ciebie
więcej czasu. Gra toczy się na moich zasadach. Ja wyznaczam ruch. Pozwól, że ci
przypomnę. Podpisujesz i Wiktoria jest bezpieczna, nie podpisujesz i ta słaba,
ludzka dziewczyna zostaje ze mną. Wybieraj – Falen podszedł do owalnego,
kamiennego stołu, na którym leżał zwój pergaminu. Na dokumencie napisana była
formuła zrzeczenia się wszelakich praw do tronu Karaniry, a pod spodem
znajdowały się już wszystkie pieczęcie, potrzebne do tego, by ów akt był ważny.
Brakowało tylko jednego podpisu. Podpisu Cedrica. Obok znajdowały się pióro i
kałamarz.
- Choć raz w
życiu nie mógłbyś grać uczciwie, nie? – spytał, kręcąc głową Cedric. Oboje wraz
z bratem podeszli do kamiennego stołu.
- Naprawdę
myślisz, że nasz kochany ojczulek przekazałby starożytne elfickie królestwo,
dziedzictwo przesławnego rodu Imeny we władanie Dimidiamowi? Komuś, kto jest
elfem zaledwie w połowie? Komuś takiemu jak ja? Jeśli tak, to wychodzi na to,
że nie słuchałeś profesora, który nie świadomy mego pochodzenia uczył nas o
Prawie Czystej Linii Krwi. Nie ładnie, Cedricu, nie ładnie – odrzekł chłodno.
Podczas ich kłótni Wiktoria dostrzegła w jego postawie coś, co Falen tak
starannie chciał ukryć przed całym światem. Swój ból i rozżalenie. Jasne, że
nic nie mogło usprawiedliwić tego, czego się dopuścił, lecz dziewczyna, mimo całej
nienawiści i niechęci do niego, poczuła nagle coś jeszcze. Litość i
współczucie. Wiktorii udało się dostrzec coś, czego Cedric nie mógł zobaczyć,
bo nie rozumiał, jak to jest być odtrąconym przez resztę. Nie wiedział, jak to
jest czuć się gorszym. Teraz już rozumiała, że w tym wszystkim chodzi o coś
więcej niż władza. Albowiem korona była mu tylko pretekstem. Owszem, Falen
pragnął władzy bardzo mocno, lecz jeszcze bardziej chciał pokazać, że jest
lepszy od reszty rodzeństwa, albo chociaż równy. Niestety wybrał ku temu
najgorszy z możliwych sposobów. Obrał sobie najgorszą drogę i Wiktoria szczerze
wątpiła, by cokolwiek zdołało go teraz zawrócić.
- Jaką mam
pewność, że jeżeli podpiszę ten świstek, nie skrzywdzisz Wiktorii? Skąd mogę
wiedzieć, że mnie nie wystawisz? – Cedric nachylił się nad pergaminem i
zanurzył końcówkę pióra w atramencie.
- Może i
jestem Zdrajcą, ale nigdy nie łamię danego słowa – odparł cierpko Falen,
obserwując z narastającą ekscytacją, jak wypełnia się pierwszy warunek
spełnienia jego snu o potędze. Cedric bez słowa nakreślił na dokumencie „Cedric
IV Wisear” i oddał go bratu.
-
Szczęśliwy?
- Jak nigdy
w życiu – odparował Falen z kpiącym uśmieszkiem na ustach. – Zabieraj stąd
swoją dziewczynę, bo Temida zaczyna się już irytować tym, że tak długo tu jest.
Chyba niespecjalnie się polubiły. Co za szkoda… – Falen wykonał w powietrzu
jakiś trudny do powtórzenia ruch i niewidzialna ściana między nimi a Wiktorią w
jednej chwili zniknęła jak gdyby nigdy nic. Dziewczyna chciała rzucić się
Cedricowi na szyję równie mocno, jak młodszy książę chciał wziąć ją w objęcia.
Jednak zanim zdążyła poruszyć się choćby o krok, Falen błyskawicznie znalazł
się tuż przy niej, zagradzając Wiktorii drogę.
- Nie ruszaj
się przez chwilę – polecił chłodno wyciągając swój srebrny sztylet.
- Co ty…? –
zaczęła, odruchowo cofając się o krok. Falen uśmiechnął się ironicznie.
- Nie ruszaj
się, bo cię zatnę – mruknął z irytacją, niedelikatnie łapiąc ją za nadgarstki.
Jednym sprawnym ruchem przeciął srebrny łańcuszek. Wiktoria rozmasowała poocierane
nagarski, posyłając mu oskarżycielskie spojrzenie. Następnie dziewczyna
podbiegła do Cedrica, znajdując ukojenie w jego ramionach. Młodszy książę
uścisnął ją mocno, zanurzając dłoń w kasztanowych włosach dziewczyny.
- Wiktorio –
szepnął, nie posiadając się z radości na myśl, że w końcu jest z nią, że
nareszcie ją stąd zabierze.
- Nie
musiałeś tego robić - powiedziała cicho z wdzięcznością. Chłopak nic nie
powiedział. Uśmiechnął się tylko do niej i spojrzał dziewczynie głęboko w oczy,
przekazując tym spojrzeniem całą swoją miłość do niej. W zielonych oczach
Wiktorii zaszkliły się łzy.
- Nie płacz
– szepnął. – Już dobrze – Cedric na powrót przysunął ją do siebie.
- O, proszę
was – mruknął Falen, wywracając teatralnie oczami. – Skończyliście już?
Wiktoria
zgromiła go wzrokiem, ale oderwała się od chłopaka. Falen zignorował jej
spojrzenie i zwrócił się do brata.
- Nie
sądzisz, że powinniśmy oznajmić tą radosną nowinę naszym ludziom? Myślę, że
powinni wiedzieć, który z braci dziś triumfuje, a który poniósł klęskę –
powiedział z szatańskim błyskiem w oku.
- Nie
przeciągaj struny – rzuciła ostrzegawczo Wiktoria. Ku jej zdziwieniu Cedric
uciszył ją gestem dłoni, po czym ruszył dumnym krokiem ku Falenowi.
- Jeśli próbujesz
mnie tym upokorzyć, to ci się nie uda. Nie dam ci tej satysfakcji. Dla mnie
największym zwycięstwem dzisiaj jest to, że odzyskałem Wiktorię całą i zdrową –
odparł podniośle, posyłając bratu śmiałe spojrzenie.
- Chcesz mi
powiedzieć, że nie kusi cię absolutna władza w całym królestwie, a wkrótce i
poza jego granicami? Siła i potęga? Próbujesz mi wmówić, iż wcale nie zależy ci
na koronie Karaniry? – spytał z niedowierzaniem Falen, patrząc na niego spod
uniesionej brwi.
- Nie,
Falenie. Ty potrzebujesz tronu, by się dowartościować i spełnić swe chore
ambicje. Mi bycie królem nie jest potrzebne do szczęścia bowiem żaden tytuł nie
stanowi wyznacznika owego szczęścia. Ja potrzebuję tylko Wiktorii – tu spojrzał
ciepło na dziewczynę, która nie wierzyła w to, co słyszy. Nie wiedziała, że aż
tyle dla niego znaczy. – A ty właśnie mi ją oddałeś.
- Doprawdy
zadziwiasz mnie coraz bardziej, Cedricu – odrzekł głosem wyprutym z emocji Zdrajca. –
Wiedziałem, że jesteś sentymentalnym głupcem, ale nie sądziłem, że do tego
stopnia. Do ostatka łudziłem się, iż okażesz choć trochę charakteru i że
pokonanie ciebie będzie większym wyzwaniem.
- Możesz
nazywać mnie, jak chcesz. Lepiej być głupcem niż bezdusznym łotrem, którego
serce już dawno skuły lód i nienawiść do całego świata. Otaczasz się ludźmi tak
samo fałszywymi jak ty. Chcę tylko, abyś miał świadomość, iż prędzej czy
później twoi Zdrajcy dowiedzą się prawdy o tobie, a wtedy z całą pewnością
wymówią ci posłuszeństwo. Zostaniesz sam. Może wtedy coś do ciebie dotrze.
- Nie wiem o
czym ty mówisz.
- Tak?
Myślisz, że Zdrajcy będą chcieli mieć za pana mieszańca? Czy mi się wydaje, czy
twój ukochany wujaszek nie głosił aby tezy, że to elfy powinny władać światem,
a nie inne rasy, znacznie słabsze i głupsze od nas w jego założeniu? Z tego co
wiem, nie jesteś w pełni elfem. W połowie również należysz do rasy, którą
Karden tak wzgardzał.
Twarz Falena
nagle stężała, a jego usta zacisnęły się w wąską linię.
- I co
zamierzasz teraz zrobić? Polecisz do nich i mnie wydarz? Taki zaplanowałeś
sobie odwet?
- Nie,
Falenie – odparł spokojnie. – Nie zniżę się do twojego poziomu. Wręcz
przeciwnie. Będę obserwował twój upadek z daleka. Niech sami się dowiedzą i
obalą cię. Będę patrzeć, jak twoje wszystkie plany sypią się samoistnie. Nie muszę
przykładać ręki do twej klęski.
- Dobrze
więc – powiedział cierpko Falen. – Idziemy na wieżę. Niech lud zobaczy swojego
przyszłego pana i władcę.
Cała trójka
w towarzystwie dwóch strażników, czekających przez cały ten czas pod drzwiami
udała się na najwyższą, centralną wieżę, aby Falen III Selear mógł jeszcze
bardziej zademonstrować swoją wyższość nad pokonanym, w jego mniemaniu, bratem.
Miranda^^^
__________________________________________
I jak wam się podoba? Ja osobiście jestem zadowolona z tego rozdziału, ale ocenę pozostawiam wam ;) Co teraz myślicie o Falenie? Czy wasze zdanie o nim uległo zmianie po przeczytaniu tego rozdziału? Rozumiecie choć trochę jego postępowanie? A może podobnie jak Wiktoria uważacie, że nawet to go nie uniewinnia, chociaż przecież dziewczyna mu współczuje?
chyba też z a jakieś 5 dni ;) cieszę się, że ci się podoba :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Przeczytanie tego rozdziału to świetny początek dnia. Współczuję Falenowi, ale wolałabym aby i tym nie wiedział. Rozdział świetny. Nie wylapalam żadnych błędów. Kiedy następny rozdział? Kasia :******
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńczekam na nstępny
Nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńJa go rozumiem, zawsze go rozumiem, ale w tej chwili wygląda dla mnie na szaleńca, który nie potrzebuje władzy, armii, pieniędzy, czy czego tam można jeszcze chcieć. On potrzebuje pomocy, a najlepiej miłości, ale takiej całkowicie bezwarunkowej. Co prawda Nimfadora i Wespazjan go kochają, ale on tego nie przyjmuje.
Chciałabym, żeby zrozumieli o, zaakceptowali takim jakim jest. Wtedy może by było inaczej
Świetny rozdział :)
Pozdrawiam ♥
http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/
Rozdział... Hmm.... No genialny!! Nie ma co więcej wymyślać po prostu extra :*. Rozumiem trochę Falen. Ale też jest tak że sam na siebie to sprowadził. Lecz wyjaśnić go można tym, że po tym jak dowiedział się o swojej inności trochę zmienił swoje patrzenie na świat.. Więc czekam na to co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńHej, nie mam pojęcia jak to się stało, że dopiero dzisiaj trafiłam na tego Twojego bloga. Przeczytałam dzisiaj cały i chcę więcej :) Od samego początku wiedziałam, że Falen jest cudowny, wspaniały, wybitny, sprytny, podstępny, fałszywy, okrutny, dwulicowy, zdradziecki i po prostu zuy jednocześnie. Krótko mówiąc od razu go pokochałam. Tak już mam, lubię "czarne" charaktery :) Rozumiem go powiedzmy w 99,9%, chociaż mógł zdobyć tę koronę w elegantszy sposób, powiedzmy sobie szczerze. A jeśli chodzi o Cedrica... cóż, dla mnie to od zawsze i na zawsze Legolas <3 Lubię go, choć jak dla mnie jest za dobry, tak idealny, że aż nierzeczywisty. Nimfadora jest cudna, że tak wierzy w Falena, z resztą tak samo jak ja :) Wiktoria... ups, nie wiem jak nazwać moje uczucia do niej... Lubię ją, ale jakoś tak... Nie wiem, wolę Falena :) Ale ona też jest super. Eryk... Jest odważny, opiekuńczy... Po prostu brat idealny :) Też chciałabym takiego mieć! A więc, podsumowując. Podoba mi się. Elfy, Legolas, a do tego jeszcze Kaspian z Narnii, czegóż więcej mogłabym żądać? :) Hm, pomyślmy... Nwm, nic mi do głowy nie przychodzi. A więc, dodaję się do obserwujących i czekam na dalszą część. Weny :) Horace Love <3
OdpowiedzUsuńP.S. Coś mówiłaś, że lubisz długie komentarze, no to proszę bardzo :)
Hej, dziękuję bardzo. Przepraszam, że teraz odpowiadam, ale miałam małe problemy z hasłem.
OdpowiedzUsuńO co chodzi?
Podoba mi się to, jak piszesz o emocjach Falena, o emocjach, które ukrywał całe życie. Myślałam, że jemu faktycznie zależy tylko na władzy, ale widać on naprawdę cierpiał przez te wszystkie lata.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, zresztą jak wszystkie. Kocham / Rebekah
Biedny Falen... Nie znalazł zrozumienia w społeczeństwie. Nie wiem czy tego chciałaś, ale Twoje opowiadanie jest bardzo metaforyczne: jeśli kogoś się nie rozumie można go pochopnie osądzić i przez to Falen oszalał.
OdpowiedzUsuńCzytam dalej :-)
Coco Evans
Chwiałam pokazać, że nikt nie rodzi się zły. Że nikt zły się nie staje bez powodu ;) Zawsze musi być jakieś podłoże tego wszystkiego...
Usuń