poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 11

// W tym samym czasie, kiedy Wiktoria jest jeszcze w powozie wiozącym ją do Twierdzy//

Gdy Cedric zakończył rozmowę z ojcem, zaczął szukać Wiktorii, aby opowiedzieć o tym, co od niego usłyszał. Szybko jednak zorientował się, iż dziewczyny w ogóle nie ma wśród świętujących. Na początku myślał, że poszła do siebie, aby położyć się wcześniej, lecz gdy zapukał do jej drzwi, nikt mu nie otworzył. Cedric zachodził w głowę, gdzie może być ukochana. 
- Eselete, nie widziałaś może Wiktorii? – spytał przechodzącą obok starszą służkę, gdy zabrakło mu już pomysłów, gdzie mogłaby być.
- Widziałam, panie, jak wychodziła z pałacu… - powiedziała, dygnąwszy lekko. Cedricowi serce podeszło do gardła. Przecież Wiktoria dała mu słowo, iż nigdy nie opuści murów Alamer po zmroku. Przecież tłumaczył jej tyle razy, czym to grozi. Teraz miał tylko nadzieję, że nie napatoczyła się na żadnego Zdrajcę i że nic jej się nie stało. 

- Dziękuję pani – odparł, po czym popędził licznymi schodami i długimi korytarzami do drzwi wyjściowych. Cedric otworzył je z hukiem, wypadając jak burza na zewnątrz. Chłodne, nocne powietrze szczypało go nieprzyjemnie w policzki, ale nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Teraz nie liczyło się nic, prócz Wiktorii. 
- Wiktoria? WIKTORIA?!  - zawołał, lecz nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Książę rozejrzał się dookoła. Jak na bezksiężycową noc przystało, było tak ciemno, iż ledwie widział. Jednak, kiedy jego wzrok przyzwyczaił się nieco do ciemności, udało mu się dostrzec ciemny kształt, leżący zwinięty pod drzewami. Cedricowi zmroziło krew w żyłach, a jego umysł wypełniły same najczarniejsze myśli. Bez chwili wahania ruszył ku nieruchomemu i bliżej nieokreślonemu kształtowi. Gdy zbliżył się bardziej, dostrzegł, że to człowiek. Lecz nie Wiktoria. To był Eryk. Blady, nieruchomy. Leżał w kałuży częściowo skrzepniętej już krwi. Wyglądał na martwego. Książę ukląkł przy nim, starając się zachować zimną krew, i położył dwa smukłe palce na jego szyi, modląc się w duchu, aby chłopak żył. Eryk musiał żyć. Cokolwiek się tu wydarzyło, musiał żyć! Był jednym z jego najlepszych przyjaciół i nie mógł tak po prostu umrzeć. Nie mógł.
- Seleve – mruknął z niewyobrażalną ulgą, gdy zdołał wyczuć słaby puls. Cedric wziął delikatnie nieprzytomnego Eryka na ręce i ruszył ku pałacowi, ciesząc się, że jeszcze nie zdążył się wykrwawić. Pozostawało teraz mieć już tylko nadzieję, że rany nie okażą się zbyt poważne. Elfy bardzo dobrze znały się na medycynie, ale nawet one nie potrafiły zdziałać cudów.
- Gdzie się podziewałeś tyle czasu? – rozległ się za jego plecami cichy, melodyjny głosik, kiedy niemal biegł do skrzydła szpitalnego. – Nie mogłam cię znaleźć, ani … Resiettf! – pisnęła, przysłaniając usta dłonią, gdy książę zatrzymał się i odwrócił. – Eryk! Co mu się stało? Czy on… ? – pytała, patrząc na niego szeroko otwartymi ze strachu oczami.
- Żyje – odparł lakonicznie zdławionym głosem. – Przynajmniej na razie. Nie mam pojęcia, co się stało, ale wiem, że trzeba mu szybko pomóc.
- Pobiegnę obudzić medyka Fezisa! – zadeklarowała gorączkowo, po czym wyminęła Cedrica i zniknęła za rogiem.
***
- Rana jest dość głęboka, ale wyjdzie z tego – zapewnił nadworny lekarz, gdy skończył już badać Eryka.
- Czyli przeżyje? – spytała łamiącym się głosem Nimfadora, siedząca teraz na skraju szpitalnego łóżka i obejmując nieruchome ciało chłopaka. – Będzie żył, tak?
- Tak, z całą pewnością – odparł elf, szukając czegoś po szafkach. – Na szczęście w miarę szybko go znalazłeś, panie – zwrócił się do Cedrica, oddając mu pokłon.
Zapadła cisza, przerywana tylko cichym łkaniem księżniczki.
- Ma ślady po bitwie. Walczył. A Wiktorii nigdzie nie ma. Musiało jej się coś stać, a Eryk próbował ją obronić – powiedział w końcu książę, przechadzając się w tę i we w tę niespokojnie.
- Ale co mogło się stać? – spytała roztrzęsiona.
- Nie dowiemy się, dopóki Eryk się nie obudzi. Pewne jest tylko to, iż nie wydarzyło się nic dobrego. Na całe szczęście mamy chociaż pewność, że przynajmniej on wydobrzeje – odparł z ulgą, patrząc troskliwie na przyjaciela.
- Znalazłem! – zawołał medyk, unosząc w triumfalnym geście fiolkę z czerwonawym proszkiem.
- Co to jest? - spytał Cedric, marszcząc brwi.
- Sierpiec. Pomaga w gojeniu się tego typu ran – wyjaśnił. – Księżniczko, mogłabyś odstąpić tego biedaka na chwilę, bo nie będę w stanie nic zrobić…
- Ach, już, już… - mruknęła, przytulając Eryka po raz ostatni, po czym wstała z łóżka i podeszła do brata. – Powinniśmy powiadomić ojca…
- Tak… Pójdę z nim porozmawiać, a ty zostań z Erykiem.
- Nie musisz dwa razy powtarzać.
***
- O co chodzi, mój synu? – spytał Wespazjan, gdy Cedric wszedł do jego sypialni. Król podniósł bystre oczy znad książki, która zawsze była dla niego przyjemną alternatywą dla trwającego wciąż hucznego balu, gdyż władca nie przepadał za takimi przyjęciami.
- Wszystko wskazuje na to, iż Zdrajcy wkradli się na teren pałacu – powiedział rzeczowo książę, siadając na krześle naprzeciwko ojca.
- Co ty mówisz?! – ożywił się nagle Wespazjan. – Skąd taki pomysł?
- Eryk został ciężko raniony przez Wyklętych, bo przecież nikt inny nie mógłby się dopuścić takiego czynu, a Wiktoria po prostu zniknęła. Podejrzewam, że musieli ją porwać, a on próbował do tego nie dopuścić… - wyjaśnił, w duchu trzęsąc się ze strachu o ukochaną. Chłopak czuł, jak z każdą chwilą narasta w nim gniew na oprawców Wileńskich. – Widziałem tam ślady walki.
- Eryk jest ranny?! Co o jego stanie mówi medyk? – Wespazjan nie krył zmartwienia zarówno o rodzeństwo, jaki i o to, iż Zdrajcy odważyli się podejść tak blisko Alamer. Póki Wyklęci chowali się po lasach i starali się nie zwracać na siebie uwagi, było dobrze. Ale teraz? Ich pojawienie się w pałacu było niepokojące. A to, że odważyli się napaść na jego mieszkańców, domagało się podjęcia właściwych kroków.
- Fezis mówi, że Eryk z tego wyjdzie, ale zajmie to trochę czasu. Zdrajcy dosłownie wbili mu nóż w plecy… Uważam, iż należy niezwłocznie wysłać naszych ludzi w pościg. Nie powinni uciec daleko.
- Biedny chłopak… Ale tak, tak, masz rację – przytaknął ojciec.
- Lepiej dla nich, żeby Wiktorii nie spadł włos z głowy – wycedził Cedric przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie, synu, znajdziemy ją niebawem – powiedział król krzepiąco, wstając z miejsca i ruszając ku drzwiom. Cedric nie odpowiedział. Chłopak myślami był tak daleko stąd, iż nawet nie usłyszał słów ojca. Zastanawiał się tylko, gdzie te plugawe psy mogły wywieść Wiktorię. Nie miał pojęcia też, dlaczego to spotkało akurat ją. Cedric był pewny, że Eryk był tylko przypadkową ofiarą, ale jego siostra już nie. Ktoś, kto to zaplanował, musiał wiedzieć, że tej nocy wszyscy będą w Sali Balowej. Wiedział, że wszyscy będą bawić się w najlepsze i nawet nie zauważą zniknięcia pojedynczej osoby… Wiktoria sama nigdy nie opuściłaby Alamer po zmroku bez jego zgody. Ktoś musiał wybawić ją z pałacu podstępem, ale kto? I po co? – Cedricu? Cedricu, mówię do ciebie! – z chwilowego otępienia wyrwał księcia dopiero głos stojącego nad nim ojca.
-Ehmm? – mruknął, podnosząc na niego wzrok. – Możesz powtórzyć?
- Powiedziałem, abyś poszedł przekazać swojemu bratu, iż natychmiast ma wydać rozkaz oddziałowi łowców, nad którym to ona ma zwierzchnictwo, żeby wyruszyli w pogoń za Zdrajcami. O i jeszcze jedno. Dopilnuj, aby goście się o niczym nie dowiedzieli. Nie chcemy przecież wzbudzać paniki.
- Tak jest, ojcze – odparł ponuro, wraz z Wespazjanem opuszczając komnatę.

***
Cedric niechętnie powlókł się do Sali Balowej. Wolał bowiem już samemu wysłać pogoń, niż prosić o cokolwiek Falena. Młodszego księcia przygnębiał, a nawet irytował widok bawiących się beztrosko par, zupełnie nieświadomych powagi sytuacji. W końcu udało mu się odnaleźć Falena w tłumie balowiczów. Starszy książę dyskutował właśnie z ożywieniem z hrabią Aimem i jego drogą małżonką.
- Och, cóż to za zaszczyt! Dołączył do nas drugi syn wspaniałego Wespazjana! – powiedział jowialnie szlachcic, kiedy młodszy z braci podszedł do drugiego.
- Mi też miło was widzieć, lecz niestety nie mam czasu na rozmowy. Przyszedłem bowiem tylko przekazać wiadomość Falenowi – odparł uprzejmie, posyłając bratu znaczące spojrzenie.
- Co może być tak ważnego? – spytał Falen, patrząc na swego rozmówcę lekceważąco.
- Możemy pomówić na osobności? – to nie była propozycja, a tym bardziej prośba. Falen wywrócił oczami, po czym wyszedł za nim z sali.
- Eh, czemu zawracasz mi głowę? – mrukną z irytacją, kiedy Cedric upewnił się już, iż są sami. – Myślałem, że nie przyznajemy się do siebie publicznie.
- Zdrajcom udało się podejść pod same mury Alamer. Porwali Wiktorię.
- Czemu mówisz to mi, zupełnie jakbyś myślał, że zależy mi na twojej ludzkiej dziewczynie? – spytał chłodno, posyłając mu zgryźliwy uśmiech. – Doskonale wiesz, że zarówno ją, jaki i jej brata mam za nic. W zasadzie wiele osób mam za nic, ale tych, to już wyjątkowo – dodał po chwili zastanowienia.
- Nie łudzę się, że obchodzi cię ktoś oprócz samego siebie, ale ojciec chce, abyś wysłał oddział tropicieli, żeby ruszyli śladem porywaczy – wyjaśnił Cedric, wzburzony ignorancją brata. – Wiesz, tych rycerzy, których powierzył tobie, kiedy w wieku 60 lat narzekałeś, że nie masz komu rozkazywać.
- Co to znaczy „ojciec chce”? – Falen uniósł pytająco brew. – Prosi czy każe?
- Rozkazuje ci – sprecyzował.
- Sebrife! – zaklął. – Dlaczego angażujecie mnie w niańczenie tej dziewczyny? Ani jej, ani jej brata nie zapraszałem do NASZEGO ŚWIATA. To nie ja wyłowiłem ich z oceanu, tylko ty, więc to twój problem – Falen rozkrzyżował ramiona, wykrzywiając usta w drwiący uśmiech. – A teraz wybacz, ale zostawiłem piękną córkę barona Vasigela samą, więc… - książę chciał go wyminąć, lecz Cedric siłą go zawrócił.
- Wydaj rozkaz łowcom – syknął. – Gdybyś nie był jego synem, ojciec już dawno posłałby cię do lochu za nie wykonywanie poleceń.
- Jak słusznie zauważyłeś, jednak jestem synem króla, zresztą ty też, nad czym bardzo ubolewam – Cedric wywrócił z irytacja oczami, słysząc słowa brata. – Ale jeśli tak wam na tym zależy, to dla świętego spokoju pójdę do nich i przydzielę im zadania. Herice? ( Szczęśliwy? )
- Dlaczego los mnie tak okrutnie doświadcza, zsyłając mi takiego brata – mruknął Cedric w odpowiedzi na pogardliwe spojrzenie Falena.
- Zadaje sobie to samo pytanie od przeszło wieku i nadal się zastanawiam czym zawiniłem przez te kilka lat słodkiego jedynactwa – odrzekł zjadliwie, po czym wyminął go bez słowa i ruszył korytarzem ku koszarom łowców.
Miranda^^^
_____________________________________________________________________________

Powiedziałam, że będzie rozdział, więc jest rozdział :) Co o nim sądzicie? Ja osobiście jestem zadowolona :3 Widzicie różnicę między Falenem dla Wiktorii a Falenem dla reszty świata? W jakim wydaniu go wolicie? Swoja drogą pewnie zauważyliście nową sondę na stronce, więc głosujcie :D Jakby ktoś jej jeszcze nie widział, to pytam się w niej was własnie co myślicie o Falenie, bo nie ukrywam, że jest  moją ulubioną postacią i się tylko zastanawiam czy waszą też. BTW Którego z braci wolicie? Cedrica czy Falena? A może w ogóle Eryka? Piszcie w komentarzach ;* 


8 komentarzy:

  1. Super! Czekam na next!
    I zapraszam do mnie XD

    OdpowiedzUsuń
  2. O wiele lepszy jest w wydaniu Falen -> Wiktoria niż Falen -> wszyscy inni.
    Mam teraz taką zajawkę,że Falen zakochał się w Wiktorii.
    Ale mam dziwne myśli.
    Czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej genialny!! Naprawdę extra!!
    Już nie mogę doczekać się następnej części!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoj ;) super :) z chęcią czytam twojego bloga, a ten rozdział świetny :) szybko pisz dalej,
    Gosia :)
    konie-i-opieka-nad-nimi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jasne, że wolę Falena, ale o tym pisałam Ci już ze 100 razy :P
    Falen dla Wiktorii jest super! Wolę go w takim wydaniu :) choć nie byłby Falenem, gdyby nie był podły dla innych :D
    Idę przeczytać kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Był delikatnie nieprzytomny?

    OdpowiedzUsuń
  8. Uważam że Falen zakochał się w Wiktorii. Cedric jest trochę zbyt przesłodzony jak na mój gust, więc wolę Eryka. Jeszcze 62 rozdziały
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń