Po kilku godzinach jazdy powóz zatrzymał się gwałtownie
przed olbrzymią, kamienną twierdzą po środku lasu. Powoli zaczynało świtać.
- Wysiadaj! – warknął woźnica, otwierając drzwi karety, po
czym wyciągnął Wiktorię siłą z pojazdu.
- Auu, to boli! – jęknęła, posyłając mu nienawistne
spojrzenie, czym zasłużyła sobie na policzek ze strony Zdrajcy. Wiktoria
podniosła drżącą dłoń do pulsującego policzka, spoglądając z lękiem na Twierdzę. Sam widok kamiennego kolosa przyprawiał o dreszcze, a co dopiero myśl
o wejściu do środka i człowieku czekającym tam na nią.
- Do środka – rozkazał Flin, otwierając czarne, mosiężne
wrota, które przywodziły na myśl raczej wrota
piekieł niż wejście do zamku. Dziewczyna chwiejnym krokiem przestąpiła próg jej
osobistego piekła, modląc się w duchu, żeby to wszystko okazało się tylko złym
snem. Wnętrze Twierdzy było jeszcze bardziej posępne i mroczne, aniżeli myślała.
Zarówno ściany, jak i dywan, którym wyłożono kamienną podłogę, były całkowicie
czarne. Małe okienka przysłaniały krwistoczerwone zasłony, jeszcze bardziej
ograniczając dopływ światła. Przedsionek, w którym się znaleźli, świecił pustkami,
nie licząc sterty porozrzucanych ostrzy i włóczni w poszczególnych miejscach.
- Widać, że szefa jeszcze nie ma, więc możesz sobie poczekać
na niego w celi – mruknął Wyklęty, który razem z Flinem pilnował jej wewnątrz
powozu. Wiktoria nic nie odpowiedziała. Starała się być silna, a przynajmniej
udawać. Woźnica poprowadził ją po stromych, krętych schodach na najwyższe
piętro zamku. Szli po długim, również mrocznym jak reszta twierdzy korytarzu,
co i raz mijając ozdobne zbroje, aż woźnica zatrzymał się nagle przed wysokimi,
wąskimi drzwiami wykonanymi z białego drewna. „A więc to tu” – pomyślała
posępnie, zerkając kątem oka, jak Zdrajca wyciągnął zza pazuchy metalowy klucz,
wkłada w staromodny zamek i przekręca. Drzwi otworzyły się z głośnym
skrzypnięciem.
- Do środka! – warknął, po czym wepchnął ją brutalnie do
komnaty i zamknął za sobą drzwi. Wiktoria upadła na chłodną posadzkę, uderzając
mocno całym ciałem o podłogę. Uszu dziewczyny dobiegł dźwięk przekręcanego klucza
i kroki oddalającego się sługusa. Wiktoria podniosła się niezgrabnie z ziemi, ignorując
ból w kostce, i przyjrzała się swemu więzieniu. Spodziewała się, że osadzą ją w
jakiejś zatęchłej piwnicy z drewnianą pryczą wyłożoną sianem, lecz to, co
zobaczyła, zupełnie ją zaskoczyło. Była zdumiona faktem, iż to miejsce zupełnie
nie przypominało lochu, lecz bardziej pokój gościnny. Przestronna komnata była
nawet większa od tej, którą miała w Alamer. Ściany były tu okryte purpurowym
atłasem z tłoczonymi, srebrnymi wzorami, natomiast podłogę pokrywały lśniące,
czarne kafle. W przeciwieństwie do reszty zamku, okna nie były tu malutkie i
dodatkowo zasłonięte, ale smukłe i wysokie. Przez witrażowe szyby wpadały już
pierwsze promienie wschodzącego słońca. Pod jedną ze ścian stało dużo łoże z
baldachimem wykonanym z czarnego jedwabiu. Tego samego, z którego wykonano
również i jej pościel. W centralnej części celi znajdowała się rzeźbiona
skrzynia, a tuż przy niej szeroki regał bogato zastawiony książkami. Wiktoria
podeszła niepewnie do kufra i z czystej ciekawości postanowiła sprawdzić, co
jest w środku. Widok pięknych, ozdobnych sukni i biżuterii wprawił dziewczynę w
jeszcze większe zaskoczenie, co zaledwie kilka sekund temu wydawało się być nie
możliwe.
- O co w tym wszystkim chodzi? – spytała samą siebie,
spoglądając na ten cały przepych i bogactwo, którym emanowało jej więzienie.
Gdy postanowiła przyjrzeć się lochowi z bliska, zauważyła, że tuż przy łożu
znajdują się kolejne drzwi, tym razem lekko uchylone. Wiktoria pociągnęła za
złotą gałkę i jej oczom ukazała się przytulna łazienka ze
szczerozłotą wanną w centralnej części pomieszczenia. Jej brzegi były wyłożone
najlepszymi kosmetykami i aromatyzującymi solami do kąpieli, na które pozwalali
sobie tylko wyżej postawieni mieszkańcy Karaniry. Przy wyłożonej białymi płytami
ścianie stało duże lustro z ozdobną, czarną ramą. Dziewczyna przesunęła palcami
po wyrytych na niej wzorach. W tej celi nie brakowało niczego. Niczego, prócz
wolności. W tym momencie usłyszała ponowne przekręcanie klucza w drzwiach
komnaty. Dziewczyna zamarła, bojąc się kogo za chwilę w nich zobaczy.
- Wiktorio! Przepraszam, że musiałaś tyle czekać – rozległ
się uprzejmy, męski głos. Dziewczyna wyszła z łazienki, mając zamiar dowiedzieć
się w końcu kim jest owy „szef”. Kiedy tylko przekroczyła jej próg, oczom Wiktorii ukazał się wysoki młodzieniec
o lodowato błękitnych oczach i nienagannie ułożonych kruczoczarnych włosach. Chłopak stał oparty arogancko o ścianę, a jego blade usta wykrzywiał
ironiczny uśmiech.
- Falen – szepnęła zdławionym głosem, cofając się odruchowo.
- Chyba nie cieszysz się, że mnie widzisz – odparł z
udawanym smutkiem, a jego oczy błysnęły złowrogo.
- To ty za tym wszystkim stoisz? Dlaczego? Przecież nikomu nic nie powiedziałam! - ostatnie słowa
prawie wykrzyczała, czując, jak miejsce strachu zajmuje bezsilna złość.
- Wiem o tym.
- To dlaczego nie dasz mi spokoju?! Dlaczego uwziąłeś się
akurat na mnie?! Czego ty właściwie chcesz?!
- Wiktorio, bądź miła. Przecież od teraz twoje życie leży w
moich rękach… - powiedział, uśmiechając się niewinnie. Dziewczyna myślała, że
zaraz zemdleje z tego wszystkiego.
- Nadal mi nie odpowiedziałeś – powiedziała, puszczając jego
uwagę mimo uszu. – Po co mnie tu przywieźli?
- Zawróciłaś w głowię memu bratu… Zrobiłby dla ciebie wszystko
- zaczął, podchodząc do niej bliżej. – Byłoby szkoda, jeśli ktoś dostarczyłby
mu wiadomość, iż jeżeli nie zrzecze się tronu zgodnie z Prawem Kardena, nie
zobaczy już swojej ukochanej.
- Przecież król jeszcze nie przekazuje korony. Wespazjan wciąż
żyje. Chyba nie podniesiesz miecza na własnego ojca?! Nawet ty nie jesteś takim
potworem, żeby zabić dla korony…
- Dziękuję, że tak mnie cenisz – powiedział, uśmiechając się
zgryźliwie. - Wespazjan jest już bardzo stary, ma przeto ponad pół tysiąclecia.
Ojciec jest zmęczony, słabnie. Nawet elfy nie są nieśmiertelne… Niestety jego
czas powoli się kończy. Gdy pupilek ludu, a mój drogi brat, zrzeknie się tronu
to królem automatycznie zostanę ja – kontynuował spokojnie, siadając na
skrawku jej łoża. – A ty będziesz moją królową.
- Co takiego? – zdumiała się. – Nigdy nie zostanę twoją królową.
Za żadne skarby świata cię nie poślubię – syknęła przez zaciśnięte zęby,
odruchowo szukając wzrokiem czegoś, czym mogłaby w niego rzucić.
- Zmieniłabyś jeszcze zdanie, oczywiście gdyby twoje zdanie
miało jakiekolwiek znaczenie – Falen posłał jej władcze spojrzenie. Wiktoria
nie wiedziała czego może się po nim spodziewać. Milczała. – Mam nadzieję, że
moi ludzie byli… - przez chwilę szukał właściwego słowa – delikatni.
- Ależ oczywiście! – prychnęła. – Tylu zranień przez całe
swoje życie nie miałam. Wymierzenie policzka też było przejawem ich wrodzonej
delikatności – powiedziała, a twarz
Falena momentalnie stężała.
- Uderzyli cię? – wycedził ze zdumieniem książę, czując, jak zalewa
go fala wściekłości. Wiktoria była zaskoczona jego reakcją.
- Przecież sam tego chciałeś – odparła, siląc się na chłodny
ton.
- Zakazałem im wyrządzać ci jakiejkolwiek krzywdy –
powiedział odległym głosem, patrząc na nią jakby z… troską? Dziewczyna speszona
odwróciła wzrok. Zapadła chwila ciszy, którą Falen przerwał dopiero po jakimś
czasie. – Zrobili ci coś jeszcze? – spytał cicho, a dziewczyna pokręciła
przecząco głową. - Powiedzieli? – dociekał. Wiktoria nic nie odpowiedziała,
lecz jej milczenie było wystarczająco wymowne. Dziewczyna dostrzegła, że usta
Falena zacisnęły się z tłumionej złości, tworząc cienką linię. – Na mnie już
czas – oznajmił w końcu, podnosząc się z miejsca. – Mów jeśli będziesz
czegokolwiek potrzebowała, bo przecież trochę tu zabawisz – rzucił ruszając
dumnie ku drzwiom.
- Falenie – szepnęła, zdławionym tonem, patrząc na
odchodzącego księcia, on natomiast nie zwrócił na nią jakiejkolwiek uwagi. –
Falenie, proszę! – zawołała za nim, a jej głos stał się łamliwy.
- Tak … kochanie? – spytał, obracając się na pięcie.
Wiktoria zadrżała, a słowa z trudem przeszły jej przez gardło. Nie wierzyła, że
to mówi.
- Nie odchodź. Nie chcę być tu sama… Boję się ich – wyznała.
Falen spojrzał na nią z nieoczekiwaną litością i współczuciem. Książę podszedł
do niej z powrotem, tym razem bliżej niż wcześniej. Wiktoria zastanawiała się, co skłoniło ją,
aby to powiedzieć. Powinna być na niego wściekła, wyczekiwać momentu, w którym
wyjdzie, ale… Nie mogła. Nie chodziło o to, że lubiła towarzystwo Falena, bo
tak nie było. Chodziło o to, iż był on teraz jedyną znaną jej osobą, i pomimo,
że bała się go wcześniej, teraz wydawał się całkowicie niegroźny w porównaniu
ze swoimi ludźmi. On przynajmniej w przeciwieństwie do Flina nie przystawiał się do niej i nie próbował dotykać. Wiktoria nie potrafiła pojąć, jak lęk i bezsilna złość na
Falena, może łączyć się z poczuciem bezpieczeństwa, które jej dawał. Dziewczyna
nie potrafiła tego zrozumieć, a może nawet nie chciała? Pragnęła tylko się stąd wydostać.
- Ani Flin, ani żaden ze Zdrajców nie przekroczy twego progu
– obiecał zaskakująco ciepłym tonem, wierzchem dłoni ocierając spływającą po
jej policzku łzę. – Przychodzić tu będę tylko ja, no i Temida, która na mój
rozkaz będzie pilnowała, aby niczego ci nie brakowało. Teraz muszę wracać do
Alamer, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
- Kiedy ja będę mogła wrócić?
- Jak tylko osiągnę swój cel.
Miranda^^^
__________________________________________________
Cześć, czytelnicy! :D Co sądzicie o tm rozdziale? Domyślam się, iż nie jesteście zaskoczeni tym, kim jem był "szef". Piszcie w komentarzach co wam się podobało w tym rozdziale, abo co było wg was słabe:) Bardzo chcę wiedzieć, co myślicie. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja i wielki uśmiech na twarzy ;) Bardzo przepraszam za wszystkie literówki, sczytywałam ten rozdział przed dodaniem, ale jeżeli coś przeoczyłam, to przepraszam. Nie musicie mi pisać, że zrobiłam literówki, bo wiem, że pewnie gdzieś są, ale teraz nie mam czasu sczytać tego drugi raz, więc przepraszam ;* Do następnego rozdziału ! Następną część postaram się dodać szybciej niż tą oxoxoxox
Cudowny :*
OdpowiedzUsuńChyba coś źle przeczytałam, albo zrozumiałam...
Falen i współczucie? o.O
Tego się nie spodziewałam...
Ale super :D
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :D
Czekam na nn ♥
Super <3 Nie spodziewał się, że Falen okaże się być taki... miły?... współczujący?... delikatny?... Sama nie wiem, jak to określić.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
U mnie (na pelargiaa.blogspot.com) nowy rozdział. Byłoby miło, gdybyś wpadła i zostawiła po sobie jakikolwiek ślad. Z góry dziękuję.
Pelargia :)
Hmm nie lubię zbytnio opowiadań fantastycznych(?) ale naprawdę świetnie piszesz ! Ja bym czegoś takiego w życiu nie wymyśliła , podziwiam Cię !
OdpowiedzUsuńZapraszam http://my-life-naturella.blogspot.com/
Genialny !
OdpowiedzUsuńbardzo ... bardzo...
Flin okazał się być uczuciowy ?
bardzo bardz ciekawie ... czekam na nn <3
Super rozdział. Zresztą każdy jest genialny. Widzę śliczny nowy szablon. Orlando Bloom jako Legolas, nie ma nic lepszego <3. No, życzę weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://ciemnyelf.blogspot.com/
Boże genialne!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest serio extra!!
Ale nie myślałam, że Falen może być miły...
A trochę tego nie ogarnęłam Eryk żyje czy nie? Oby tak!!
Czekam na następną część!!
Nominuję cię do Liebsten Awards więcej na http://zakazanydotyk.blogspot.com/2013/12/liebsten-awards.html#comment-form
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam dzisiaj wszystko i jak prosiłaś komentuję :) na razie mnie wciągnęło i myślę, że opowiadanie bardzo dobre :) gdybyś mogła informować mnie o nowych notkach to bardzo bym prosiła :)
konie-i-opieka-nad-nimi.blogspot.com
Hej :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam dzisiaj wszystko i jak prosiłaś komentuję :) na razie mnie wciągnęło i myślę, że opowiadanie bardzo dobre :) gdybyś mogła informować mnie o nowych notkach to bardzo bym prosiła :)
konie-i-opieka-nad-nimi.blogspot.com
Jest dokładnie po mojej myśli!!! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego, ale dla mnie idealnie jest zrobiona fabuła. Szczerze to trochę to podle z mojej strony, bo to przecież takie straszne i smutne, ale idealnie mi pasuje :P
Ten rozdział jak dla mnie był wyśmienity. Chyba jeden z najlepszych jakie napisałaś ;)
Pozdrawiam ♥
Biedny Falen - cały czas podpiera się o ściany, ma problemy z kręgosłupem?
OdpowiedzUsuńUu Cum tacent, clamant.
Rzekłabym, że słabo zaczął ten związek, nawet nie próbował być szczególnie uroczy.
Mam nadzieje, ze Falen okaze sie jednak dobry i ze to z nim bedzie :D
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy, ale przez ciebie znielubiłam Falena. Teraz niby jest dobry, a to po prostu szaleniec! Zakochany w Tori, ale szaleniec.
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko 63 rozdziały
Coco Evans