wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 10

Po kilku godzinach jazdy powóz zatrzymał się gwałtownie przed olbrzymią, kamienną twierdzą po środku lasu. Powoli zaczynało świtać.
- Wysiadaj! – warknął woźnica, otwierając drzwi karety, po czym wyciągnął Wiktorię siłą z pojazdu.
- Auu, to boli! – jęknęła, posyłając mu nienawistne spojrzenie, czym zasłużyła sobie na policzek ze strony Zdrajcy. Wiktoria podniosła drżącą dłoń do pulsującego policzka, spoglądając z lękiem na Twierdzę. Sam widok kamiennego kolosa przyprawiał o dreszcze, a co dopiero myśl o wejściu do środka i człowieku czekającym tam na nią. 

 
- Do środka – rozkazał Flin, otwierając czarne, mosiężne wrota, które przywodziły na myśl raczej  wrota piekieł niż wejście do zamku. Dziewczyna chwiejnym krokiem przestąpiła próg jej osobistego piekła, modląc się w duchu, żeby to wszystko okazało się tylko złym snem. Wnętrze Twierdzy było jeszcze bardziej posępne i mroczne, aniżeli myślała. Zarówno ściany, jak i dywan, którym wyłożono kamienną podłogę, były całkowicie czarne. Małe okienka przysłaniały krwistoczerwone zasłony, jeszcze bardziej ograniczając dopływ światła. Przedsionek, w którym się znaleźli, świecił pustkami, nie licząc sterty porozrzucanych ostrzy i włóczni w
poszczególnych miejscach.
- Widać, że szefa jeszcze nie ma, więc możesz sobie poczekać na niego w celi – mruknął Wyklęty, który razem z Flinem pilnował jej wewnątrz powozu. Wiktoria nic nie odpowiedziała. Starała się być silna, a przynajmniej udawać. Woźnica poprowadził ją po stromych, krętych schodach na najwyższe piętro zamku. Szli po długim, również mrocznym jak reszta twierdzy korytarzu, co i raz mijając ozdobne zbroje, aż woźnica zatrzymał się nagle przed wysokimi, wąskimi drzwiami wykonanymi z białego drewna. „A więc to tu” – pomyślała posępnie, zerkając kątem oka, jak Zdrajca wyciągnął zza pazuchy metalowy klucz, wkłada w staromodny zamek i przekręca. Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
- Do środka! – warknął, po czym wepchnął ją brutalnie do komnaty i zamknął za sobą drzwi. Wiktoria upadła na chłodną posadzkę, uderzając mocno całym ciałem o podłogę. Uszu dziewczyny dobiegł dźwięk przekręcanego klucza i kroki oddalającego się sługusa. Wiktoria podniosła się niezgrabnie z ziemi, ignorując ból w kostce, i przyjrzała się swemu więzieniu. Spodziewała się, że osadzą ją w jakiejś zatęchłej piwnicy z drewnianą pryczą wyłożoną sianem, lecz to, co zobaczyła, zupełnie ją zaskoczyło. Była zdumiona faktem, iż to miejsce zupełnie nie przypominało lochu, lecz bardziej pokój gościnny. Przestronna komnata była nawet większa od tej, którą miała w Alamer. Ściany były tu okryte purpurowym atłasem z tłoczonymi, srebrnymi wzorami, natomiast podłogę pokrywały lśniące, czarne kafle. W przeciwieństwie do reszty zamku, okna nie były tu malutkie i dodatkowo zasłonięte, ale smukłe i wysokie. Przez witrażowe szyby wpadały już pierwsze promienie wschodzącego słońca. Pod jedną ze ścian stało dużo łoże z baldachimem wykonanym z czarnego jedwabiu. Tego samego, z którego wykonano również i jej pościel. W centralnej części celi znajdowała się rzeźbiona skrzynia, a tuż przy niej szeroki regał bogato zastawiony książkami. Wiktoria podeszła niepewnie do kufra i z czystej ciekawości postanowiła sprawdzić, co jest w środku. Widok pięknych, ozdobnych sukni i biżuterii wprawił dziewczynę w jeszcze większe zaskoczenie, co zaledwie kilka sekund temu wydawało się być nie możliwe.
- O co w tym wszystkim chodzi? – spytała samą siebie, spoglądając na ten cały przepych i bogactwo, którym emanowało jej więzienie. Gdy postanowiła przyjrzeć się lochowi z bliska, zauważyła, że tuż przy łożu znajdują się kolejne drzwi, tym razem lekko uchylone. Wiktoria pociągnęła za złotą gałkę  i jej oczom ukazała się przytulna łazienka ze szczerozłotą wanną w centralnej części pomieszczenia. Jej brzegi były wyłożone najlepszymi kosmetykami i aromatyzującymi solami do kąpieli, na które pozwalali sobie tylko wyżej postawieni mieszkańcy Karaniry. Przy wyłożonej białymi płytami ścianie stało duże lustro z ozdobną, czarną ramą. Dziewczyna przesunęła palcami po wyrytych na niej wzorach. W tej celi nie brakowało niczego. Niczego, prócz wolności. W tym momencie usłyszała ponowne przekręcanie klucza w drzwiach komnaty. Dziewczyna zamarła, bojąc się kogo za chwilę w nich zobaczy.
- Wiktorio! Przepraszam, że musiałaś tyle czekać – rozległ się uprzejmy, męski głos. Dziewczyna wyszła z łazienki, mając zamiar dowiedzieć się w końcu kim jest owy „szef”. Kiedy tylko przekroczyła jej próg, oczom Wiktorii ukazał się wysoki młodzieniec o lodowato błękitnych oczach i nienagannie ułożonych kruczoczarnych włosach. Chłopak stał oparty arogancko o ścianę, a jego blade usta wykrzywiał ironiczny uśmiech.
- Falen – szepnęła zdławionym głosem, cofając się odruchowo.
- Chyba nie cieszysz się, że mnie widzisz – odparł z udawanym smutkiem, a jego oczy błysnęły złowrogo.
- To ty za tym wszystkim stoisz? Dlaczego? Przecież nikomu nic nie powiedziałam!  - ostatnie słowa prawie wykrzyczała, czując, jak miejsce strachu zajmuje bezsilna złość.
- Wiem o tym.
- To dlaczego nie dasz mi spokoju?! Dlaczego uwziąłeś się akurat na mnie?! Czego ty właściwie chcesz?!
- Wiktorio, bądź miła. Przecież od teraz twoje życie leży w moich rękach… - powiedział, uśmiechając się niewinnie. Dziewczyna myślała, że zaraz zemdleje z tego wszystkiego.
- Nadal mi nie odpowiedziałeś – powiedziała, puszczając jego uwagę mimo uszu. – Po co mnie tu przywieźli?
- Zawróciłaś w głowię memu bratu… Zrobiłby dla ciebie wszystko - zaczął, podchodząc do niej bliżej. – Byłoby szkoda, jeśli ktoś dostarczyłby mu wiadomość, iż jeżeli nie zrzecze się tronu zgodnie z Prawem Kardena, nie zobaczy już swojej ukochanej.
- Przecież król jeszcze nie przekazuje korony. Wespazjan wciąż żyje. Chyba nie podniesiesz miecza na własnego ojca?! Nawet ty nie jesteś takim potworem, żeby zabić dla korony…
- Dziękuję, że tak mnie cenisz – powiedział, uśmiechając się zgryźliwie. - Wespazjan jest już bardzo stary, ma przeto ponad pół tysiąclecia. Ojciec jest zmęczony, słabnie. Nawet elfy nie są nieśmiertelne… Niestety jego czas powoli się kończy. Gdy pupilek ludu, a mój drogi brat, zrzeknie się tronu to królem automatycznie zostanę ja – kontynuował spokojnie, siadając na skrawku jej łoża. – A ty będziesz moją królową.
- Co takiego? – zdumiała się. – Nigdy nie zostanę twoją królową. Za żadne skarby świata cię nie poślubię – syknęła przez zaciśnięte zęby, odruchowo szukając wzrokiem czegoś, czym mogłaby w niego rzucić.
- Zmieniłabyś jeszcze zdanie, oczywiście gdyby twoje zdanie miało jakiekolwiek znaczenie – Falen posłał jej władcze spojrzenie. Wiktoria nie wiedziała czego może się po nim spodziewać. Milczała. – Mam nadzieję, że moi ludzie byli… - przez chwilę szukał właściwego słowa – delikatni.
- Ależ oczywiście! – prychnęła. – Tylu zranień przez całe swoje życie nie miałam. Wymierzenie policzka też było przejawem ich wrodzonej delikatności  – powiedziała, a twarz Falena momentalnie stężała.
- Uderzyli cię? – wycedził ze zdumieniem książę, czując, jak zalewa go fala wściekłości. Wiktoria była zaskoczona jego reakcją.
- Przecież sam tego chciałeś – odparła, siląc się na chłodny ton.
- Zakazałem im wyrządzać ci jakiejkolwiek krzywdy – powiedział odległym głosem, patrząc na nią jakby z… troską? Dziewczyna speszona odwróciła wzrok. Zapadła chwila ciszy, którą Falen przerwał dopiero po jakimś czasie. – Zrobili ci coś jeszcze? – spytał cicho, a dziewczyna pokręciła przecząco głową. - Powiedzieli? – dociekał. Wiktoria nic nie odpowiedziała, lecz jej milczenie było wystarczająco wymowne. Dziewczyna dostrzegła, że usta Falena zacisnęły się z tłumionej złości, tworząc cienką linię. – Na mnie już czas – oznajmił w końcu, podnosząc się z miejsca. – Mów jeśli będziesz czegokolwiek potrzebowała, bo przecież trochę tu zabawisz – rzucił ruszając dumnie ku drzwiom.
- Falenie – szepnęła, zdławionym tonem, patrząc na odchodzącego księcia, on natomiast nie zwrócił na nią jakiejkolwiek uwagi. – Falenie, proszę! – zawołała za nim, a jej głos stał się łamliwy.
- Tak … kochanie? – spytał, obracając się na pięcie. Wiktoria zadrżała, a słowa z trudem przeszły jej przez gardło. Nie wierzyła, że to mówi.
- Nie odchodź. Nie chcę być tu sama… Boję się ich – wyznała. Falen spojrzał na nią z nieoczekiwaną litością i współczuciem. Książę podszedł do niej z powrotem, tym razem bliżej niż wcześniej.  Wiktoria zastanawiała się, co skłoniło ją, aby to powiedzieć. Powinna być na niego wściekła, wyczekiwać momentu, w którym wyjdzie, ale… Nie mogła. Nie chodziło o to, że lubiła towarzystwo Falena, bo tak nie było. Chodziło o to, iż był on teraz jedyną znaną jej osobą, i pomimo, że bała się go wcześniej, teraz wydawał się całkowicie niegroźny w porównaniu ze swoimi ludźmi. On przynajmniej w przeciwieństwie do Flina nie przystawiał się do niej i nie próbował dotykać. Wiktoria nie potrafiła pojąć, jak lęk i bezsilna złość na Falena, może łączyć się z poczuciem bezpieczeństwa, które jej dawał. Dziewczyna nie potrafiła tego zrozumieć, a może nawet nie chciała? Pragnęła tylko się stąd wydostać.
- Ani Flin, ani żaden ze Zdrajców nie przekroczy twego progu – obiecał zaskakująco ciepłym tonem, wierzchem dłoni ocierając spływającą po jej policzku łzę. – Przychodzić tu będę tylko ja, no i Temida, która na mój rozkaz będzie pilnowała, aby niczego ci nie brakowało. Teraz muszę wracać do Alamer, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
- Kiedy ja będę mogła wrócić?
- Jak tylko osiągnę swój cel.
Miranda^^^
__________________________________________________

Cześć, czytelnicy! :D Co sądzicie o tm rozdziale? Domyślam się, iż nie jesteście zaskoczeni tym, kim jem był "szef". Piszcie w komentarzach co wam się podobało w tym rozdziale, abo co było wg was słabe:) Bardzo chcę wiedzieć, co myślicie. Dla was to chwila, a dla mnie motywacja i wielki uśmiech na twarzy ;) Bardzo przepraszam za wszystkie literówki, sczytywałam ten rozdział przed dodaniem, ale jeżeli coś przeoczyłam, to przepraszam. Nie musicie mi pisać, że zrobiłam literówki, bo wiem, że pewnie gdzieś są, ale teraz nie mam czasu sczytać tego drugi raz, więc przepraszam ;* Do następnego rozdziału ! Następną część postaram się dodać szybciej niż tą oxoxoxox

13 komentarzy:

  1. Cudowny :*
    Chyba coś źle przeczytałam, albo zrozumiałam...
    Falen i współczucie? o.O
    Tego się nie spodziewałam...
    Ale super :D
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :D
    Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 Nie spodziewał się, że Falen okaże się być taki... miły?... współczujący?... delikatny?... Sama nie wiem, jak to określić.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    U mnie (na pelargiaa.blogspot.com) nowy rozdział. Byłoby miło, gdybyś wpadła i zostawiła po sobie jakikolwiek ślad. Z góry dziękuję.
    Pelargia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm nie lubię zbytnio opowiadań fantastycznych(?) ale naprawdę świetnie piszesz ! Ja bym czegoś takiego w życiu nie wymyśliła , podziwiam Cię !

    Zapraszam http://my-life-naturella.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny !
    bardzo ... bardzo...
    Flin okazał się być uczuciowy ?
    bardzo bardz ciekawie ... czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Zresztą każdy jest genialny. Widzę śliczny nowy szablon. Orlando Bloom jako Legolas, nie ma nic lepszego <3. No, życzę weny i pozdrawiam.
    http://ciemnyelf.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże genialne!!
    Rozdział jest serio extra!!
    Ale nie myślałam, że Falen może być miły...
    A trochę tego nie ogarnęłam Eryk żyje czy nie? Oby tak!!
    Czekam na następną część!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominuję cię do Liebsten Awards więcej na http://zakazanydotyk.blogspot.com/2013/12/liebsten-awards.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :)
    przeczytałam dzisiaj wszystko i jak prosiłaś komentuję :) na razie mnie wciągnęło i myślę, że opowiadanie bardzo dobre :) gdybyś mogła informować mnie o nowych notkach to bardzo bym prosiła :)
    konie-i-opieka-nad-nimi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej :)
    przeczytałam dzisiaj wszystko i jak prosiłaś komentuję :) na razie mnie wciągnęło i myślę, że opowiadanie bardzo dobre :) gdybyś mogła informować mnie o nowych notkach to bardzo bym prosiła :)
    konie-i-opieka-nad-nimi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest dokładnie po mojej myśli!!! :D
    Nie wiem, dlaczego, ale dla mnie idealnie jest zrobiona fabuła. Szczerze to trochę to podle z mojej strony, bo to przecież takie straszne i smutne, ale idealnie mi pasuje :P
    Ten rozdział jak dla mnie był wyśmienity. Chyba jeden z najlepszych jakie napisałaś ;)
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedny Falen - cały czas podpiera się o ściany, ma problemy z kręgosłupem?
    Uu Cum tacent, clamant.
    Rzekłabym, że słabo zaczął ten związek, nawet nie próbował być szczególnie uroczy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieje, ze Falen okaze sie jednak dobry i ze to z nim bedzie :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział ciekawy, ale przez ciebie znielubiłam Falena. Teraz niby jest dobry, a to po prostu szaleniec! Zakochany w Tori, ale szaleniec.
    Jeszcze tylko 63 rozdziały
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń