piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 74

Falen długo nie mógł dojść do siebie po tym, co usłyszał. Wiktoria Szeherezadą, a Eryk jej boskim obrońcą? Nie... to nie mogła być prawda. Gdzie jej do Najwyższej? Gdzie ona boginią? A Eryk? Nie, to kategorycznie nie było możliwe. Lecz z drugiej strony... Wyrocznie nie mogły kłamać, jeśli nie chciały ponieść kary. Więc Orisama na pewno mówiła prawdę. Tylko że w takim wypadku... przepowiednia śmierci Naviela... też musiała być pra... NIE! Navi nie mógł umrzeć. Nie mógł. Falen opadł ciężko na krzesło przy biurku, obok którego biegał teraz jego synek. Całe szczęście Zdrajcy udało się go uspokoić. Przynajmniej już nie płakał, ale co to właściwie zmieniało? Co to za pociecha, że nie płakał, skoro miał niedługo umrzeć, nigdy nawet nie zaznawszy dorosłego życia. W uszach Falena wciąż dzwoniły okrutne słowa Wyroczni, tłukły się boleśnie po jego czaszce.

"A jego losem jest śmierć, jeszcze jako dziecko. Zobaczysz, nadejdzie taki dzień, w którym Naviel spłonie od jednej z iskier rozpętanej przez ciebie pożogi. Poniesie śmierć za twoje błędy, choć sam nie zdąży jeszcze niczym zawinić."

Kardeński syn spojrzał na chłopca. Navi stawiał pierwsze kroki, to podbiegał gdzieś, to się przewracał i wstawał, po czym, nie zniechęcając się ani na chwilę, podbiegał gdzie indziej. I znów łup na ziemię. Śmiał się, jak na dziecko przystało. Z byle czego, z drobnych rzeczy, na które dorosły za nic nie zwróciłby uwagi. Był taki wesoły, pełny życia i energii... I co? I miał tak po prostu umrzeć?

"Poczekaj rok, może trochę dłużej, a twoim największym zmartwieniem nie będzie już to, czy uda ci się pokonać przybranego brata, lecz to, gdzie znaleźć taką maleńką trumienkę..."

Mimowolnie przed lodowato błękitnymi oczami księcia stanął przerażający obraz. Nieruchomy, biały jak śnieg Navi, leżący ze złożonymi na maleńkiej piersi rączkami, w białej trumnie... A dookoła nic tylko kwiaty, świece i żałobnicy.
Nie! Dosyć tego! Falen szybko odepchnął od siebie złą myśl. Przecież jeśli  nie będzie spuszczał go z oczu, jeśli nie pozwali szlajać się mu z rówieśnikami poza pałacem, a przecież niedługo osiągnie dobry ku temu wiek, nie da losowi okazji do skrzywdzenia go. Tak, wystarczy tylko go odpowiednio pilnować. Meridiane też. Choć to nad Navim ciążyło bezpośrednie zagrożenie, na nią także trzeba było uważać. Zabawne... jeszcze kilka miesięcy temu Falen był gotów oddać połowę swoich skarbów, żeby tylko Temida poroniła i aby w ten sposób jego problem się rozwiązał. Nie chciał ich albo raczej "jego",  "tego dziecka", bo przecież wówczas książę nie wiedział, iż nosi ona w sobie bliźnięta. A teraz? Nie wyobrażał sobie życia ani bez jednego, ani bez drugiego. Choć nie zawsze im to okazywał, tak naprawdę bardzo mu na nich zależało. Nawet do tego stopnia, że gdyby musiał, bez wahania oddałby za nie życie... Bliźnięta były jedynymi osobami, dla których byłby zdolny do czegoś takiego. Cała reszta... Temida, Sevian, Serena, Cassidy... Nimfadora... nie. Dla nich nie. Choć byli dla niego ważni w pewnym sensie, nie zdobyłby się dla nich na takie poświęcenie. Nie miał pewności czy nawet dla Wiktorii posunąłby się do czegoś takiego... Niby ją kochał, twierdził, że bardzo, ale tak naprawdę, mimo iż złączyło ich Imevit, guzik wiedział o miłości. Tak jak Cedric kochał ją ponad wszystko i z miłości do niej mógłby góry przenosić, tak Falen... jego uczucie ograniczało się głownie do pożądania. Jeszcze wiele musiał się nauczyć, jeśli chciał kiedykolwiek zyskać w jej oczach.
A właśnie... Co się tyczy Wiktorii... Młody Selear nie wiedział, co począć. Teraz, póki drzemiąca w niej moc jeszcze nie jest aktywna, nie było problemu, lecz co potem? Kiedy w dziewczynie zbudzi się uśpiona w niej Szeherezada, Zdrajcy mogą dostrzec, iż coś jest z nią nie tak... że jest kimś więcej niż tylko człowiekiem. Ona sama, nawet niechcący, mogłaby się przed nimi czymś zdradzić... Tylko nie wiadomo na jaką skalę. Jeśli byłby to drobiazg i w dodatku w tłumie, może nikt by nie zauważył, lecz co jeżeli nie zapanowałaby nad mocą do tego stopnia, że wyszłoby z tego coś o wiele groźniejszego i bardziej "spektakularnego"? Na przykład jakiś wybuch czy coś? Elfy nie są głupcami. Od razu zrozumieliby, co się z nią dzieje... a wtedy zapragnęliby wykorzystać dziewczynę. Użyć Wiktorii jako narzędzia do wskrzeszenia Kardena, co może kosztować ją życie. Póki wie tylko on, Falen, tajemnica Tori była bezpieczna, ale jeśli dowiedziałby się Sevian czy którykolwiek z członków Kręgu lub Unii Kardeńskiej ogółem... Książę nie miał wątpliwości, iż za nic mieliby jego zdanie w tej sprawie i po prostu wzięliby ją siłą, przymusili do odprawienia tak ryzykownego rytuału... Poza tym, jeśli tylko by się sprzeciwił i próbował odwieźć ich od pomysłu ożywienia wielkiego Kardena, wyszedłby na zdrajcę Zdrajców... Parszywa sytuacja. Nie, oni pod żadnym pozorem nie mogliby poznać prawdy. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Ona sama też na razie nie powinna wiedzieć. No bo co jeśli Zdrajcom udałoby się wyczytać kim jest z jej myśli? Przecież Wiktoria nie potrafiła "blokować" dostępu do swojego umysłu przed innymi. Jaki z tego wszystkiego wniosek? Tori nie mogła zostać w Alamer. To by było dla niej zbyt ryzykowne. I dla niej, i dla jego pozycji wśród Wyklętych.  Falen zacisnął zęby. Cholera! - myślał. - I po co ją tu sprowadzałem, skoro teraz muszę ją oddać?! Ale innego wyjścia nie było, jeśli miała nie stać jej się krzywda. Może i Falen nie do końca był pewny, czy oddałby za nią życie w razie takiej potrzeby, ale nie zmieniało to faktu, że na jej śmierci również mu nie zależało. Tylko w takim razie co z nią zrobić... do żadnej innej z siedzib Zdrajców jej przecież nie pośle, bo wyjdzie na to samo. Co prawda mógłby umieścić ją w Lodowej Twierdzi. Tej samej, w której od jakiegoś czasu przetrzymuje Wespazjana. W sumie Wiktoria byłaby tam bezpieczna, miałaby zapewnione towarzystwo i wyżywienie... Śmierć z gorąca też raczej by jej tam nie groziła. Co innego z wychłodzenia, ale mniejsza o to. Jakby jej się nudziło, przez cały rok ma z czego lepić bałwany... Czego więcej chcieć od życia? Hmm... jednak mimo tak licznych plusów, Falen miał niejasne przeczucie, że chyba jego notowania w oczach dziewczyny spadłyby jeszcze niżej, jeśli to w ogóle możliwe, gdyby chociaż spróbował wywieźć ją do Lodowej Twierdzy... Czyli w takim wypadku pozostawała już tylko jedna opcja. A przynajmniej ta jedna przychodziła mu do głowy... Trzeba ją oddać do Auren. W Falenie się zagotowało. Przecież nie po to zauroczył ją w sobie, a potem na siłę trzymał przy sobie, wymazując wszelkie wspomnienia o Cedricu i całej reszcie tej wesołej karyckiej gromadki, żeby teraz mu ją tak po prostu zwrócić. Zdrajcy krew burzyła się w żyłach na samą myśl o tym, że jego drogi "braciszek" będzie mógł znów ją całować, znów ją dotykać, a on nie. No ale jeśli zamierzał utrzymać swoje Imevit przy życiu, chyba nie miał wyboru. Owszem, wśród Zakonu, jak i całego Przymierza, mogły się znaleźć osoby, chcące wykorzystać moc Wiktorii (gdyby się z nią ujawniła) do własnych celów, ale tam, gdyby tylko padł taki pomysł, za dziewczyną miałby się kto wstawić. Cedric, Eryk, Priwettus prawdopodobnie też, Nimfadora obowiązkowo i pewnie jeszcze z połowa członków Zakonu. A w Alamer przeciw byłby tylko on, ryzykując utratą swojej pozycji, gdyby przyznał się otwarcie, że nie uśmiecha mu się wskrzeszenie twórcy ich ideologii.
- Tata! - Navi podbiegł niezdarnie do ojca, wyciągając ku niemu chude rączki. - Ta...ta...!
- No choć tu, mały - powiedział, siląc się na spokój, biorąc syna na kolana. Kiedy tylko popatrzył w jego ciemnoniebieskie oczka, przyprószone pięknie złotymi plamkami, uśmiechniętą buzię, mały nosek, spiczaste uszka... powróciła wizja trumny... Falen wzdrygnął się, próbując ją od siebie odgonić, lecz ona nie dawała za wygraną. Co chwila do niego wracała, mierzwiła go... zdawała się szeptać mu do ucha szyderczo: "Naviel umrze, Naviel umrze, a ty nic z tym nie zrobisz!".  
Nie. On nie umrze. Nie pozwoli mu na to - pomyślał Zdrajca, zaciskając powieki. Mały książę spojrzał na ojca z niepokojem, widząc dziwny grymas, malujący się na jego twarzy.
- Ta...?
- Nie przejmuj się, Navi. Masz, idź się pobaw. Tatuś musi coś załatwić - powiedział, wyczarowując mu pluszowe zwierzątko. Falen podał małemu maskotkę i postawił go na ziemię. Navi spojrzał na pluszaka z zaciekawieniem, po czym przytulił go mocno i pobiegł do kąta. Wtedy Falen wyciągnął z szuflady kawałek pergaminu, zamoczył końcówkę pióra w kałamarzu i zaczął pisać.

Do Eryka, lorda od siedmiu boleści, Wileńskiego (czy jak ci tam było, nie ukrywam, iż średnio mnie to obchodzi),
Jak zapewne się domyślasz, nie marnowałbym ni czasu, ni atramentu na pisanie do ciebie, gdybym nie musiał. Jak znam twoją siostrunię, raczej nie zechce zdradzić mi położenia Auren, z obawy, że gdybym je znał, jeszcze wysłałbym tam swoje wojska... (Doprawdy nie wiem, skąd u niej taki pomysł...). Tak więc proszę cię (czytaj: rozkazuję ci, gdyż ja nie mam w zwyczaju prosić kogokolwiek o cokolwiek, a zwłaszcza takich durnych rycerzyków jak ty) abyś równo za godzinę stawił się na wstępie do Wielkiego Lasu Cassiego, w którym to znajduje się wasz śmieszny zameczek.
To chyba tyle, co miałem ci do przekazania.
Żegnam chłodno i ozięble, 
król Falen III Selear

Falen odłożył pióro i pospiesznie zwinął pergamin w rulon. Przewiązał je czarną tasiemką i na miejscu supełka rozlał trochę wosku, by następnie odbić na nim pieczęć z wężem, herbem Selearów. Książę podszedł do parapetu, na którym stała złota klatka jego feriela - Sieny - i ostrożnie wyjął z niej lodowego ptaka.
- Masz. Zanieś to temu bałwanowi Wileńskiemu w Auren - polecił, wkładając mu do dzioba list. Siena skinęła niebieską główką na znak zrozumienia, po czym wyleciała przez otwarte okno. Z jej rozpostartych skrzydeł i ogona sypały się maleńkie kryształki lodu. Falen zamknął okno i opadł z powrotem na krzesło. Teraz tylko czekać na odpowiedź...

***

Eryk chodził nerwowo tam i z powrotem po swoim pokoju, rozmyślając o tym, co wydarzyło się chwilę temu na naradzie Zakonu. Czy to faktycznie dziś miał wybić ostatni dzień Falena III Seleara? Oby. Choć to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Tak naprawdę w tym wszystkim Erykowi szkoda robiło się tylko Nimfadory, która tak zaciekle obstawała za ulokowaniem przybranego brata w więzieniu, zamiast skazywaniu go na śmierć, ale... Falen naprawdę nie zasłużył na litość. Zdrada Wespazjana i Cedrica, porwanie Wiktorii, wypowiedzenie wojny Przymierzu, która miała pochłonąć miliony, a nie wybuchła dotychczas tylko dlatego, iż obie strony czekały z wysłaniem swych wojsk, aż śnieg stopnieje, bo przecież nikt normalny nie prowadzi wojny w zimie, aż w końcu ludobójstwo ludności sylurskiej. Tak... to wszystko ewidentnie nie przemawiało za okazaniem mu litości. A właśnie... tak à propos Nimfadory... Eryk zachodził w głowę, o czym chciał porozmawiać z nią Herin. I czym tyle czasu mogli rozmawiać...? Och, nieważne. Przecież to normalne, że ludzie czasem dłużej muszą ze sobą pomówić, czyż nie? Albo już skończyli, tylko ona stwierdziła, że nie chce jeszcze wracać do niego. W sumie... to by nawet chłopaka nie zdziwiło. Kiedyś, jeszcze Alamer, oboje robili wszystko, by każdą wolną chwilę spędzać ze sobą, ale teraz? Nimfadora coraz częściej go unikała. Stawała się oziębła. Eryk swojego czasu dużo czytał na temat psychologii i zachowań ludzkich w poszczególnych okolicznościach i wiedział, że to normalne u kogoś, kto przeżył taką traumę jak ona. Zresztą nawet gdyby nie interesował się psychologią, to i tak każdy głupi wie, że osoba, która przeżyła niedawno taką tragedię, nie będzie skakać z radości z byle powodu i kleić się do innych mężczyzn. Nawet do tego jedynego, sercem ukochanego. Młody lord rozumiał, że musi minąć jeszcze trochę czasu, zanim znów zacznie funkcjonować normalnie, ale... to uczucie, gdy odtrąca się osoba, której nigdy w życiu byś nie skrzywdził, tylko przez to, że skrzywdził ją inny, jest okropne... Och, może gdyby wtedy nie wyjechał razem z Cedriciem... Może gdyby został z nią, w Auren, a potem razem pojechaliby RAZEM do Rebio... może...  nie doszłoby do tego wszystkiego?
Wtedy z zamyślenia wyrwał go dźwięk stukania o szybę. Wzrok chłopaka pomknął do okna. Jego oczom ukazał się dostojny, lodowy kuzyn feniksa - feriel - niosący w dziobie zwinięty w rulon list. Eryk zdziwił się. Kto może do niego pisać? Czyżby Wiktoria? Bo kto by inny...  Nie zwlekając dłużej, chłopak czym prędzej otworzył okno i wpuścił ptaka do środka, po czym na powrót je zamknął, by nie wpuszczać do środka i chłodnego zimowego powietrza. Tak przy okazji...
- Pokaż, co my tam mamy - powiedział w zamyśleniu do feriela, wyciągając mu z dzioba wiadomość. - Niemożliwe... - wykrztusił w siebie, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. Pieczęć selearska? Czyżby Falen dowiedział się o planowanym spisku? Nie, na pewno nie, bo skąd? Zresztą... nawet gdyby tak było, pewnie napisałby do Cedrica czy Nim, a nie do niego. Więc po co napisał? Zżerany ciekawością od środka Eryk pospiesznie przełamał woskową pieczęć i rozwinął list. Szybko omiótł ją wzrokiem. - Falen miły jak zawsze - mruknął pod nosem, przeczytawszy "grzecznościowy" nagłówek. Zaraz jednak doszedł do momentu, w którym książę "prosił" o spotkanie, nie podając nawet powodu... A na końcu jeszcze ten podpis.  
Za kogo on się uważa, by tytułować się królem? - pomyślał z irytacją Eryk, zmiąwszy list w kulkę i odrzuciwszy za siebie. - Jeszcze nawet koronacji, nie było, a ten już ma się za władcę. Samozwańczy głupiec...
Eryk nie miał zamiaru przystawać na jego małą propozycję i pędzić z nim na spotkanie. Był niemal pewny, że to tylko kolejna gra Falena, która ma go pokierować w pułapkę. Przecież z jakiego innego powodu tak nagle chciałby się z nim zobaczyć? Chłopak podszedł do biurka i naskrobał piórem pospiesznie odpowiedź dla Zdrajcy, na leżącej luzem kartce.


Drogi, niedrogi Selearze,
że tak ci powiem, a weź się wypchaj. Nie jestem tak głupi, jak ci się wydaje. Nigdzie nie jadę. Wiesz, jakoś niespecjalnie mam ochotę spędzić resztę życia w twoim lochu, gdyż nie wątpię, iż tym właśnie skończyłoby się dla mnie nasze małe spotkanko. Szukaj barana, który sam ci się podłoży, gdzie indziej.
To chyba by było na tyle,
z wyrami (nie)szacunku, 
Eryk Wileński

Chłopak, uśmiechając się pod nosem na samo wyobrażenie miny Falena, zwinął pospiesznie lisy, przewiązał tasiemką. Następnie włożył rulonik delikatnie ferielowi do dzioba.
- Bądź tak dobry i zanieś to temu pacanowi, to znaczy Falenowi. Ale wiesz, tak przy okazji możesz go "niechcący" dziobnąć w palec. Tylko mocno. Raz, a porządnie. Rozumiesz?  - spytał, nie oczekując żadnej odpowiedzi, bo to przecież tylko ptak. Lecz ku jemu zdziwieniu, Siena pokiwała główką na znak zrozumienia. - No, no, no... Mądry jesteś jak na ptaka - powiedział z uznaniem, otwierając szeroko okno. Wtedy z gardła Sieny wydarł się pełen dezaprobaty odgłos, na kształt czegoś między ćwierkaniem wróbla a huczeniem sowy. - O, przepraszam. Mądra, mądra, nie mądry - zreflektował się szybko, unosząc ręce w obronnym geście. Ptak łypnął tylko na Eryka urażony, po czym rozpostarł swe skrzydła i wyfrunął na zewnątrz.

***

Falen ze zniecierpliwieniem wyczekiwał wiadomości zwrotnej od Eryka. Chciał wiedzieć, czy ten pacan przyjdzie, czy nie. Chociaż Zdrajca i tak miał prawie stuprocentową pewność, iż chłopak nie odważy się go zlekceważyć.
- Nareszcie - mruknął poddenerwowany Falen, wpuszczając z powrotem Sienę do środka. Ptak zatoczył kolo nad jego głową, po czym zniżył lot i wylądował na jednej z leżących na biurku książek. Książę
podszedł do ptaka i ostrożnie wyjął mu list z dzioba. Kiedy to robił, Siena, zgodnie z życzeniem Eryka, dziobnęła go mocno w palec, przebijając skórę. Zdrajca syknął gniewnie, odruchowo łapiąc się za rękę. - Durne ptaszysko - warknął, obserwując jak po jego palcu spływa cienka stróżka krwi. Falen szybko zamknął Sienę z powrotem w klatce i zabrał się do czytania listu. Był zdania, że Eryk nie odważy się mu odmówić, a jednak. Zrobił to. Jak on śmiał sprzeciwiać się woli księcia, niebawem swojego króla, będąc tylko nędznym lordziną? Doprawdy, ten chłopak instynktu samozachowawczego nie miał w sobie za grosz. Ale Falen nie miał z kolei zamiaru dać za wygraną. Tu chodziło o Wiktorię. Nimfadory nie poprosi, by wyszła mu i jej na spotkanie, ponieważ... ponieważ nie. Po prostu. A Cedric? Nie... jeśli nie chce go zabić na jej oczach (tylko kiedy indziej, dyskretniej, w białych rękawiczkach), nie mógł się z nim teraz zobaczyć, bo znając go, nie zdołałby się oprzeć pokusie wpakowania Wisearowi miecza prosto w serce. A Priwettus? Och, nie, tylko nie on. Priwettusa Falen zwyczajnie nie lubił. Mniej co prawda niż Ceda, ale znacznie bardziej niż Eryka.Więc pozostawał Wileński. Można powiedzieć, że to najmniejsze zło. Falen musiał przekonać go, żeby jednak się z nim spotkał, bo innej opcji nie było. Chwycił więc szybko za kolejny arkusz pergaminu i zaczął w złości pisać mu odpowiedź. Tak, by tym razem go przekonała i by nie musiał pisać do już innych.

Słuchaj no, imbecylu jeden, bo nie będę dwa razy powtarzać. Jeśli JA mówię, że chcę się z tobą widzieć, to twoim cholernym obowiązkiem jest wybiec mi na spotkanie, jako swojemu już praktycznie królowi, rozumiesz? Tak więc daję ci jeszcze jedną szansę. Za, teraz już czterdzieści minut, masz się stawić w miejscu, o którym wspominałem wcześniej.

Falen przerwał pisanie, zastanawiając się, czym przekona tego osła, żeby przyszedł. Miejsce, które rozorał mu feriel dziobem piekło mocno, a strużka krwi spływała leniwie za rękaw, kiedy opierał się łokciem o biurko. Jego spojrzenie mimowolnie pomknęło w tym kierunku. Krew. No jasne. W końcu co bardziej mobilizuje przymuszanego do działania niż poczucie zagrożenia bezpieczeństwa bliskiej mu osoby? Ale takie naprawdę namacalne, żeby ktoś taki jak on mógł sobie z wizualizować, co się tu dzieje... Niech wyobraża sobie najgorsze, nawet jeśli prawda jest nieco inna... Falen dopisał szybko kilka zdań, ignorując ból i krwawienie z ukrytego pod mitrą Znamienia Kardena. Zawsze piekło i bolało, kiedy kłamał. Na tym w końcu polegała klątwa.

Chciałem oddać ci Wiktorię, gdyż bałbym się pozwolić jej na samotne szlajanie się po tej puszczy, gdzież to umieściliście swoją siedzibę (a z wiadomych powodów ja jej nie mogę odstawić pod same drzwi), lecz jeśli i tym razem mnie zlekceważysz, niebawem po twojej siostruni zostanie tylko krew ta, spływająca po moim sztylecie. Tak, to krew Wiktorii. Doskonale wiesz, że nie cofnę się przed niczym, kiedy chcę, by ktoś zrobił to, na czym mi zależy. A jeśli jej rany mają cię przekonać, byś ruszył swoje szanowne cztery litery i pozbawił mnie tego balastu, jakim jest ona, będzie miała ich więcej.
Z poważaniem,
F III S
PS Masz być sam. Jeśli tylko spróbujesz przywlec ze sobą kogoś jeszcze, z myślą, że może uda wam się mnie pojmać tak przy okazji... cóż... wtedy skończy się dla słodkiej Tori dokładnie tak samo, jakbyś odrzucił moją propozycję.


Falen wstał od biurka i podszedł do stojącej nieopodal drzwi komody. Z jednej z szuflad wyciągnął krótki i  smukły sztylet, wykonany w całości z czystego srebra. Książę naciął nim sobie wnętrze dłoni, które podczas spotkania i tak miało być schowane pod rękawicą, i pozwolił, by krew wybrudziła ostrze. Syknął przy tym cicho. Piekło i szczypało jeszcze bardziej niż zranienie na palcu, lecz mniej niż to na Znamieniu, ale to w końcu było do przewidzenia. Falen wrócił do biurka i owinął zakrwawiony sztylet w list, który następnie zalakował, jak poprzednią wiadomość, i przekazał Sienie, by dostarczyła ją do rąk własnych Eryka. Czekając na odpowiedź od chłopaka, książę postanowił opatrzyć sobie ranę, żeby nie zakrwawić wszystkiego, czego się dotknie. Chwila, gdzieś tu trzymał bandaż na właśnie takie sytuacje... Tylko gdzie... Zaczął szukać po szafkach i szufladach, ale nigdzie go nie było, a przecież dałby głowę, że gdzieś go tu zostawiał... Falen rozejrzał się jeszcze po komnacie, zastanawiając się, gdzie mógł go położyć, gdy nagle...
- Navi! Skąd ty to masz? - zawołał, zabierając synowi zwitek bandaża, którym chłopiec się bawił. I to jak się bawił. Bandaż miał na głowie, na szyi, na brzuchu, na nogach... wszędzie, po prostu wszędzie.
- Tatuś ku... ku? - spytał, spoglądając na ranę ojca szeroko otwartymi oczami, podczas gdy Falen odwijał go.
- Tak, tata ma kuku i potrzebuje teraz twojej zabawki - rzucił krótko, po czym zaczął obandażowywać sobie dłoń.
- Boli?
- Hmm? - mruknął wyrwany z zamyślenia Zdrajca, urywając kawałek bandaża i związując końcówki, by opatrunek się trzymał. Następnie bezceremonialnie wrzucił resztę bandaża do szuflady, mając przy tym nadzieję, iż następnym razem znajdzie go szybciej.
- Tatę boli? - powtórzył chłopiec, podchodząc chwiejnie do niego.
- Nie, Navi. Wszystko w porządku. Idź się zająć sobą - powiedział do niego, siląc się na lekki uśmiech, który chłopiec szybko odwzajemnił. Falen pogłaskał  Naviela po czarnowłosej głowie i podszedł do okna. Wypatrywał tak chwilę swojego feriela, aż w końcu dostrzegł na horyzoncie błękitny, zbliżający się ku niemu punkt. Siena wróciła. Zdrajca pospiesznie otworzył okno i wpuścił ją do środka. Szybko przejął od ptaszyny list i zaczął czytać.

Dobra, Selear, ty gadzie jeden, niemyty, wygrałeś. Przyjadę. A niech tylko zobaczę, że spadł jej choć włos z głowy, to pokażę ci, jak z takimi dupkami jak ty radzimy sobie poza Archipelagiem.
E.W.

Twarz Falena wykrzywił uśmiech. Eryk nabrał się na sztuczkę ze sztyletem. Jakie to typowe... wystarczy zagrać na emocjach i poczuciu bezpieczeństwa, a ludzie połknął każdy haczyk. Głupcy.
- Chodź, Naviel. Czas wracać do siebie - powiedział do malca, po czym chwycił go za rękę i poprowadził do jego pokoju. Chłopiec chwiał się, ale starał się dotrzymać ojcu kroku. Wewnątrz komnaty dziecięcej książę zastał Temidę i córkę. Siedziała na bujanym fotelu, z Meridiane na kolanach, czytając jej bajkę.
-  Następnym razem lepiej go pilnuj. Sam szwendał się po piętrze, aż trafił do mojego gabinetu - powiedział  Falen, puszczając rękę Naviego. Gdy tylko to zrobił, mały książę od razu podbiegł do mamy i wdrapał się na jej kolana, żeby zająć miejsce przy siostrze.
- O, Falen. Nie słyszałam, kiedy wszedłeś - Temida podniosła na niego wzrok zza książki. - Naviel spał, kiedy wychodziłam z Meri na spacer, więc nie chciałam go budzić. Sądziłam, że zdążę wrócić, nim się zbudzi, a potem, jak już wróciłam, nie było go tu, więc, słusznie zresztą, pomyślałam, że jest u ciebie. Nic wielkiego się chyba nie stało. Rozchmurz się - poleciła mu, uśmiechając się doń wdzięcznie.
- Nawet nie wiesz, jak wielkiego - odburknął tylko pod nosem, omiatając ją karcącym spojrzeniem. A przed jego oczy znów powróciła wizja trumienki. 
- O czym ty mówisz? - Temida zamknęła książę, marszcząc czarne brwi.
- Mamo, czytaj dalej!
- Zaraz, Meridiane - powiedziała seliwiańska księżniczka, zakładając kosmyk czarnych włosów córki za  jej szpiczaste uszko. Meridiane chwyciła dłoń matki i przyłożyła ją sobie do policzka, przytulając się do niej jak do poduszki.
- To nie czas na takie rozmowy. Mam jeszcze coś do zrobienia. Pomówimy o tym później - odrzekł Falen, po czym odwrócił się na pięcie i przekręcił gałkę w drzwiach. - O, i jeszcze jedno - przypomniał sobie nagle. - Masz zakaz zabierania dzieci dalej niż sięgają alamerskie mury - dodał, po czym wyszedł pospiesznie, zostawiając za sobą skonfundowaną Temidę, i ruszył do Wiktorii.
- Czytaj, mamo - upominała się dalej Meridiane.
- Już, czytam, Meri. Już czytam.

***

Wiktoria leżała na swej pryczy, owinięta kocem, wpatrując się w kamienny sufit. Bo co innego miała tu do roboty? Te kilka książek, które ostatnio kazał przynieść jej Falen, zdążyła już przeczytać. Porozmawiać z kim też nie było. Całymi dniami siedziała sama w zamknięciu za karę za to, że nie chciała być mu posłuszna jak Temida. Że nie chciała mu ulec. A przecież tego książę od niej oczekiwał. Falen całkowicie ją teraz izolował, trochę jak wtedy, kiedy porwał ją z balu urodzinowego i wywiózł do Doliny Smoczych Płomieni, myśląc, iż Tori w końcu złamie się i sama zacznie prosić, by przyjął ją z powrotem do siebie. Ale jego niedoczekanie. Nie miała zamiar go o nic prosić, przynajmniej póki nie przestanie traktować jej jak swoją zabawkę, z którą może zrobić co chce. Zamknąć, uwięzić, wywieźć gdzieś... a gdzie w tym wszystkim podziała się jej wolność? Chyba jako dorosła osoba miała prawo decydować, gdzie chce mieszkać i z kim. Lecz on Wiktorii tego wyboru nie dawał. Miała być z nim czy chce, czy też nie, i nie obchodziło go to, jak ona się z tym wszystkim czuje. Za nic miał to, iż jest nieszczęśliwsza.
W tym momencie usłyszała stukot przekręcanego w zamku klucza.  Znowu on... - pomyślała niechętnie, przetaczając się na drugi bok tak, by być plecami do drzwi. Nie miała ochoty go oglądać. Niby Falen chciał, żeby go pokochała, a robił wszystko, by skutecznie ją do siebie zniechęcić. Skoro naprawdę złączyło ich Imevit, mógł cierpliwie poczekać, aż i u niej się zbudzi, choć i tak ciarki przechodziły dziewczynę na samą myśl o tym, iż mogłaby kiedyś naprawdę poczuć do niego coś więcej. Przecież jak los mógł narzucać jej pokochanie zdrajcy własnej rodziny? Osoby bez sumienia i bez serca? Nawet jeśli faktycznie tak musiało się stać, chociaż tak tego nie chciała, Falen mógłby poczekać, aż Wiktoria coś do niego poczuje. A nie robić to co teraz. Młody Selear w jej opinii zachowywał się jak rozpieszczony dzieciak, którym zresztą poniekąd był. Całe życie dostawał wszystko, czego chce, całe życie każda była na jego skinienie, a z nią jedną tak łatwo mu teraz nie szło, więc się denerwował i za punkt honoru postawił sobie zdobycie jej za wszelką cenę. Kosztem jej szczęścia.
- Wstawaj - polecił jej rzeczowym tonem Falen, wchodząc do pokoju. Wiktoria jednak nie miała ochoty ani z nim rozmawiać, ani z nim nigdzie iść, ani robić czegokolwiek, czego od niej oczekiwał, więc zdecydowała się po prostu udawać, że śpi. Może wtedy da jej święty spokój...  - Wiktorio, mówię do ciebie.
Kiedy dziewczyna dalej nie reagowała, podszedł do niej i potrząsnął nią lekko.
- Coś chyba powiedziałem. No już, wstawaj.
- Och, czego znowu chcesz? - spytała rozeźlona, odwracając się w końcu do niego. - Mało ci jeszcze, że zamknąłeś mnie w tej klitce, całkowicie izolując od świata, jak jakiegoś recydywę? Jeszcze tu chcesz mnie dręczyć?
- Nie unoś się tak. Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - odparł, odgarniając za ucho niesforny kosmyk z twarzy dziewczyny. Wiktoria skrzywiła się pod wpływem jego chłodnego dotyku, ale nic nie powiedziała.
- Jeśli znów proponujesz mi upojną noc czy szalony ślub, ostrzegam, ale odpowiedź dalej brzmi nie. Mówiłam ci już chyba, że nie mam zamiaru być kolejną twoją dziwką - odpowiedziała mu stanowczo, podciągając kolana pod brodę i oplatając je rękoma.
- Wracasz do Auren - powiedział tylko chłodno, puszczając mimo uszu jej uwagę. Wiktoria otworzyła szeroko oczy i rozdziawiła usta ze zdumienia. Widząc jej minę, Falen uśmiechnął się tylko ironicznie i rzucił - Wiesz, chyba że nie chcesz, to wtedy zawsze możesz tu zostać, królowo.
- To jakiś żart, prawda? Albo podstęp?  - spytała, nagle posępniejąc. Zielone oczy dziewczyny wpatrywały się w niego nieufnie.
- Dlaczego tak myślisz?  
- Może dlatego, że jeszcze żadna próba zaufania ci nie skończyła się dla mnie dobrze?  - odpowiedziała mu pytaniem na pytanie.
Falen nie odpowiedział.  Spojrzał tylko na dziewczynę z nieodgadniętym wyrazem twarzy. Po chwili milczenia odszedł od jej łóżka i ruszył ku skromnej szafie.
- Co ty...
- Masz - rzucił jej futrzany płaszcz, a potem jeszcze kozaki. Lekko, tak żeby spadły na podłogę przed pryczą, a nie uderzyły w nią. - Ubieraj się. Za pół godziny mamy spotkać się z twoim bratem na wstępie do Cassiego. 
- Czyli nie żartowałeś? - spytała skonfundowana, wstając z łóżka i podchodząc do niego. Gdy stała tak przed nim, musiała zadzierać głowę,  by móc na niego spojrzeć. Był sporo wyższy od niej. Czuła się przy nim trochę jak dziecko, dla którego każdy dorosły to olbrzym. 
- Nie - odparł lakonicznie, odwracając wzrok. Był wściekły, że po tym wszystkim, co zrobił, by ją przy sobie zatrzymać, tak po prostu musiał ją odesłać w łapy znienawidzonego kuzyna. A to dlaczego? Bo Wiktoria musiała okazać się jakąś przeklętą Wyrocznią. - No już. Ubieraj się. 
- Czemu? - spytała, naciągając na swe bose stopy długie buty ze smoczej skóry. 
- Co "czemu"? - w głosie Falena pobrzmiewało rozdrażnienie, a z serca nie ustępował niepokój. Nie mógł przesłać myśleć o przepowiedni Orisamy.
- Przez tyle czasu trzymałeś mnie pod kluczem, dokładając wszelkich starań, aby tylko nie dać mi uciec, a teraz? - pstryknęła palcami. Futro miała już na sobie, była gotowa do drogi. - Tak nagle, w ciągu jednego dnia, ci się odwidziało? Nie zrozum mnie źle, Falenie, mi to jest naprawdę na rękę,  po prostu... to trochę dziwne, nie sądzisz? 
- Nie mam zamiaru się z niczego tłumaczyć. Zwłaszcza, że o niektórych sprawach nie powinnaś dowiedzieć się przed wcześnie dla własnego dobra. I dopóki nie potrafisz ochronić swoich myśli przed innymi. Kiedy się tego nauczysz, wtedy może ci powiem - odrzekł książę,  przepuszczając ją w progu, a następnie sam wyszedł z komnaty. 
- Może?  - spytała, spoglądając na niego spod uniesionej brwi. 
- Zależy, jak mnie przekonasz, żebym ci powiedział - usta Falena wykrzywił filuterny uśmiech. Wiktoria pokręciła tylko głową i dała mu się prowadzić do stajni. Stajenny szybko osiodłał ulubionego konia księcia, a właściwie klacz imieniem Notta. Nie minęło kilka minut, a Falen, z trzymającą się go z tyłu Wiktorią, pędził na grzbiecie swego czarnego wierzchowca po głównym gościńcu Alamer, prosto ku bramie. Ich uszy wypełniał tętent końskich kopyt. Z nieba spadały na nich pojedyncze płatki śniegu,  a chłodny wiatr smagał do czerwoności policzki. Falen jechał bardzo szybko, nie zważając na zlodowacenie na ścieżce.  Wiktoria zachodziła w głowę, jakim cudem Notta jeszcze się nie wywróciła. Przecież gdyby samochodem komuś przyszło do głowy tak pędzić, i to po takim lodzie, jak nic wpadły w pościg i skończył w rowie. Ale jak widać na Karanirze obowiązywały inne prawa fizyki.
- Daleko jeszcze do miejsca, w którym mamy się spotkać z Erykiem? - spytała go na ucho, gdyż wiedziała, że inaczej jej nie usłyszy w tym hałasie. 
Falen wzdrygnął się lekko, gdy jej oddech musnął mu policzek. Z przyjemnością, oczywiście. 
- Nie. Tylko kawałek - odparł książę, zerkając na nią w przelocie. Zdrajca ściągnął lejce w bok. Notta zarżała głośno i skręciła w prawo na rozwidleniu dróg.
- Aha... 
Wiktoria milczała przez chwilę,  walcząc sama ze sobą. Zastanawiała się czy powiedzieć to, czy nie... Falen wyczuł jej zmieszanie i odezwał się do niej pierwszy.
- Jeśli masz jakieś pytanie, to je zadaj.
- Nie, to nie pytanie...
- Więc co? - Falen pokierował klacz tak, aby zboczyła ze ścieżki i wjechała miedzy pierwsze, jeszcze rzadko rosnące drzewa. Zaraz miał zacząć się prawdziwy las.
- Chciałam podziękować,  że mnie uwalniasz. 
Dostrzegając z boku jego uśmieszek, dodała prędko.
- Tylko sobie nie myśl, że dzięki temu masz czystą kartę. Za to że mnie zahipnotyzowałeś i wykorzystałeś moje zamroczenie, żeby zaciągnąć mnie do łóżka, powinnam cię zrzucić z konia i dalej jechać sama... no ale...powiedzmy, że zyskałeś małego plusa. Małego, maciupeńkiego, ale zawsze.
- Ech... lepszy rydz niż nic - odpowiedział mrukliwie, ale w jego głosie pobrzmiewała ledwie dostrzegalna nuta rozbawienia.
- Ale i tak minusów, dla których nie mogę na ciebie patrzeć,  jest zdecydowanie więcej - dodała jeszcze,  lekko zadziornie, jak to ona, ale i w pewnym stopniu poważnie. 
- Dlaczego nigdy nie lubiłem matematyki.
Falen chciał dodać coś jeszcze, ale wtedy zobaczył przed sobą dwie postacie. Mężczyzny i konia. 
Wiktoria zmrużyła oczy.
- Czy to...?
- Twój niewydarzony brat? Jak najbardziej.
- Nie obrażaj Eryka w mojej obecności - wycedziła lodowato i, choć Falen nie miał, jak jej teraz zobaczyć, był pewny, że jej piękne szmaragdowe oczy ciskały właśnie w niego gromy. Książę jednak nic sobie z tego nie robił. Po paru sekundach ściągnął gwałtownie lejce, zatrzymując Nottę. - Wiedziałem,  że zdołam cię przekonać do przyjazdu, Wileński - rzucił do Eryka z szyderczą nutą w głosie, zsuwając się z królewską gracją z siodła. Następnie pomógł zsiąść Wiktorii, oplatając ją rękoma w pasie i delikatnie ściągając na ziemię. 
Oczy brata utkwione były w siostrze, a siostry w bracie. Widzieli się z Erykiem po raz pierwszy, odkąd chłopak pojechali po nią z Cedriciem do Alamer, narażając się przy tym na pojmanie przez Zdrajców. Chcieli ją zabrać z powrotem do domu i w porę przemówić do rozsądku, a ona jak się zachowała?  Uciekała przed swoim narzeczonym, jakby się go bała ,a jego, własnego brata, który opiekował się nią po wyjściu z sierocińca, zdawała się nie poznawać. Po prostu się do niego nie przyznała... po tym wszystkim, co razem przeszli... Eryk był zupełnie nieświadomy, iż całą tę chorą sytuację zawdzięczają hipnotycznemu pierścieniowi Falena. Nieświadomy tego, że Wiktoria tak naprawdę nigdy ich nie zdradziła. Nigdy nie przeszła na stronę Zdrajców... Choć jedna część jego duszy miała ochotę przytulić Wiktorię na powitanie po takiej rozłące, druga nie chciała mieć z nią nic wspólnego. Eryk czuł wobec siostry wściekłość i żal, które skutecznie tłumiły w nim tęsknotę za nią.
- Eryku... - szepnęła, ruszając ku niemu. Nie posiadała się ze szczęścia,  iż w końcu mogła go zobaczyć,  lecz on nie podzielał jej uczucia... Kiedy tylko zrobiła krok ku niemu, Eryk cofnął się z nieprzejednanym wyrazem.twarzy. W oczach Wiktorii malowała się uraza. I ból. 
- Co, Selear? Znudziło ci się już posuwanie mojej siostry, że byłeś tak zdeterminowany, by "pozbyć się balastu"? - spytał oskarżycielsko i z arogancją Eryk, splatając ręce na piersi.
Zdumiony jego reakcją Falen otworzył szerzej oczy ze zdumienia.  Spodziewał się tu raczej przesłodzonej do porzygu sceny, w której rzucają się sobie z płaczem w ramiona, a tu nic z tego. Szybko jednak się opanował i na powrót przybrał niewyrażającą żadnych emocji maskę. - A co z tobą, Wiki? - spytał ze skrywaną pod warstwą jadowitości urazą. - Ta kardeńska łajza okazała się nie być aż tak dobrym kochankiem, jak myślałaś, więc postanowiłaś jednak do nas wrócić? Jak miło.
- O, wypraszam sobie!
- Zamknij się, Selear - rzuciła z irytacją dziewczyna, po czym zwróciła się do brata, już znacznie łagodniej. - Jak możesz tak mówić? 
- Jak ja mogę? - powtórzył z niedowierzaniem Eryk. A potem do niedowierzania doszła jeszcze większa od niej złość. - Jak ja mogłem?! A jak ty mogłaś wleźć mu do łóżka przy pierwszej lepszej okazji?  Dopiero co uwolniliście Nimfadorę od Rebio. Potrzebowała was. Potrzebowała ciebie, Wiki.  Potrzebowała twojego wsparcia, a ty co?! 
Oddech Eryka był przyspieszony, a jego orzechowe oczy świdrowały Tori na wskroś. Wiktoria nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć.
- Wiesz... po nim mógłbym się spodziewać,  że nie przepuści okazji na romans, nawet jeśli jego przybrana siostra leży w komnacie obok, całkowicie rozbita psychicznie - zerknął na Falena, przyglądając mu się chłodno w milczeniu. Stał tak ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, opierając się o jedno z drzew. Kiedy po chwili się odezwał, przerywając dalszy wywód Eryka, jego głos przywodził na myśl tłoczone szkło. 
- Tak? A gdzie TY wtedy byłeś? - spytał lodowato i ostro jednocześnie. - Powiedzieć ci, co wtedy robiłeś? Wybyliście z moim drogim braciszkiem nie wiadomo gdzie, w poszukiwaniu kolejnych nędznym sojuszy, a wszystko dlatego, że jesteście zbyt dumni lub zbyt głupi, aby w końcu zaakceptować moje zwycięstwo - wycedził oschle przez zaciśnięte zęby. Na jego twarzy znów malował się ten pełen pogardy wyraz...
- Mówisz zupełnie tak, jakbyś sam nie stał za tym wszystkim. Jakby to twoje łgarstwa nie były powodem tego wszystkiego. Nawet nie wiesz, jak twoja zdrada ją zabolała. To był nóż w samo serce Nimfadory. Wespazjana też - oczy Eryka zdawały się płonąć. Wiktoria dawno nie widziała go aż tak wściekłego.
- I tak już zdychał, stary osioł - odparł brutalnie Falen, wdrapując się z powrotem na konia.- Co to za różnica czy pomogłem mu zejść, czy nie, skoro i tak jad Vipery trawił jego ciało od środka? - blade wargi księcia wykrzywił bezczelny uśmieszek, za który Eryk miał ochotę go spoliczkować.
- Nigdy nie wiedziałem, że ludzie mogą być aż tak podli i dwulicowi, póki nie spotkałem ciebie - odparł głosem wyprutym z emocji młody lord, spoglądając na niego z obrzydzeniem. Jeśli wcześniej męczyły go jakiekolwiek wątpliwości na temat słuszności morderstwa Falena, tak teraz był już całkowicie pewny, że ten parszywy gad na żadną łaskę nie zasługuje. Żadną...
- Nie jestem człowiekiem. Nie porównuj mnie do was, śmiertelny śmieciu, pozbawiony jakiejkolwiek wartości - odparował Falen, obserwując go z wyższością. Książę chwycił za lejce i na jeden okropny moment jego oczy zwróciły się ku Wiktorii. Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głowy, niezważający na wypisane na buzi dziewczyny zakłopotanie, po czym na powrót odwrócił je w stronę Eryka. - Lepiej zabieraj stąd swoją siostrę, bo drugiej takiej oferty nie będzie. Albo weźmiesz ją teraz, albo ja to zrobię, wrócimy z powrotem do Alamer, a wtedy mogę ci tylko obiecać, że więcej jej na oczy już nie zobaczysz. To jak? - spytał, unosząc swe czarne brwi. - Ty czy ja?
- Eryku... - zwróciła się do niego Wiktoria błagalnie, oglądając się na Falena. Naprawdę nie chciała z nim wracać. - To wszystko, to nie tak jak myślisz. Ja... cały ten czas byłam i dalej jestem po waszej stronie. Proszę, musisz mi uwierzyć. Wyjaśnię ci wszystko na miejscu. Tylko mi zaufaj.
- Właśnie, Eryczku. Zaufaj siostrze - powtórzył groteskowo Zdrajca, po czym odjechał na swej Notcie, posyłając mu ostatnie prześmiewcze spojrzenie.
Chłopak spojrzał z beznamiętnym wyrazem twarzy na Wiktorię. Jeszcze nigdy brat nie patrzył na nią z takim chłodem, z taką obojętnością. Jeszcze nigdy jego spojrzenie aż tak jej nie przytłaczało.
- Eryku...
- Dość. Nic nie mów - mruknął, unosząc prawą dłoń, by ją uciszyć. - Nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać. Muszę to sobie wszystko przetrawić. Wytłumaczysz się później. Przy Cedricu i Nimfadorze. Myślę, że to im jesteś winna większe wyjaśnienia. A teraz wsiadaj na Szirę - wskazał na szarą klacz. - Poza tym... nie wiem czy to, jak się zachowałaś, da się w jakikolwiek sposób wytłumaczyć. Miałem cię za taką rozsądną dziewczynę, ale, jak widać,się pomyliłem. Nie pierwszy raz zresztą - dodał ciszej, pomagając jej wsiąść. Podsadził Wiktorię, a następnie sam wdrapał się na konia.
- Kiedy to naprawdę nie była moja wina! Co chcesz przetrawiać, jeśli jeszcze nic ci nie powiedziałam?! - wykrzyknęła, nie wytrzymując już jego oskarżycielskiego tonu. - Falen mnie zahipnotyzował! Naprawdę myślisz, że ja... kiedykolwiek z własnej woli... z nim? - spytała urażona jego pochopnym osądem. Dziewczyna odwróciła się do brata przez ramię, by móc spojrzeć mu w twarz. Spojrzenie Eryka zmieniło się na chwilę. Jakby złagodniało, lecz nim zdążyła odetchnąć z ulgą, oblicze chłopaka na powrót spoważniało.
- Jakkolwiek by nie było, porozmawiamy w domu - odrzekł tylko krótko, po czym strzelił lejcami i ruszył ku Auren.


MERIDIANE FALORI
_________________________________
Cześć :) Wiem, wiem, coś za długą zrobiłam sobie tą przerwę od blogowania, no ale cóż ;) Mam nadzieję, że warto było czekać na ten rozdział. Że czytało się go lekko i przyjemnie, i że nie był tak całkiem sensu pozbawiony hahahahaha Piszcie, co sądzicie. Czy wam się podobało, czy spodziewaliście się takiego posunięcia ze strony Falena, czy spodziewaliście się, że aż tak się przejmie wieścią o ... powiedzmy.. "nieciekawej" przyszłości swojego syna? I o całej reszcie :)
Naprawdę MEEEEEGAAAA długo myślałam o tym rozdziale, aby naprawdę byłby dopracowany pod każdym względem, i mam nadzieję, że docenicie moją pracę i pozostawicie po sobie choć króciutki komentarz, bo co po niektórzy mają wciąż w 4 literach moje liczne apele o to. Jednocześnie dziękuje tym, którzy wzięli je sobie do serca i faktycznie komentują :)


ZACHĘCAM DO LAJKOWANIA MOJEGO NOWEGO (I JEDYNEGO JUŻ FANPAGE'A, RESZTA JEST ZAWIESZONA NA ZAWSZE) -----> meridiane falori [kilk] Będziecie tam informowani o rozdziałach na wszystkie blogi, o nowościach i nowych ciekawostkach :)

24 komentarze:

  1. Oj się naczekałam na ten rozdział :)
    Ale fakt, warto było.
    Uwielbiam tę dwójkę: Falena i Wiktorię i muszę przyznać, iż cały czas mam nadzieję, że kiedyś dziewczynie uda się podreperować Falena. Oczywiście, nie mówię tu o jakimś aniołku, bo to nierealne(!), ale coś w tym kierunku? Już zdobył u niej punkt za możliwość powrotu do brata, ale to ciągle za mało. Czekam na kolejne rozdziały (zarówno tu, jak i na pozostałych blogach) :*
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Czytałam twój komentarz z wielkim uśmiechem na twarzy :D Cieszę się, że się podobało i że chciało ci się napisać, co myślisz. To dla mnie bardzo ważne.
      Pozostałe blogi? To które jeszcze czytasz? :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. no biedny, biedny.. ale cieszę się, że się podobało i dziękuję za kom :)

      Usuń
  3. Beka
    Beka
    Beka
    Ulepimy dziś bałwana!
    Żegnam chłodno i oziwble
    xd
    kocham

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow ,,, nie no nie poznaje Falena , Świetny rozdział , biedny nevi i wiktoria .. to jak ją potraktował eryk musiało ją bardzo boleć :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Żegnam chłodno i ozięble.... Mistrzostwo Świata!!
    Rozwaliły mnie te ich konwersacje :-)
    Biedny Navi..... :'(
    On niczym nie zawinił!
    Eryku... Musisz zrozumieć Tori.... Falen to przecież taki przystojniak ;-)
    Celivan <3
    Eradora <3
    Falori <3
    Żegnam
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział. :) Nie mogę się doczekać,jak zareagują Cedric i Nimfadora na to,że Wiktoria była zahipnotyzowana przez Falena.

    OdpowiedzUsuń
  7. ulepimy dziś bałwana xDDDD
    piona Furt xD (y)
    super rozdział!!!
    postarałaś się pulpecie :* xD
    biedny Navi :(
    troska Falena o dzieci i trochę o Wiktorię <3 <3 <3 awww <3
    ale wkurzył mnie trochę Eryk! przecież Wika to jego siostra! zna ją! więc powinien wiedzieć, że Wika nie zrobiła tego wszystkiego z własnej woli! grrrrr tępe dziecko
    ponadto te listy ;'''''') leje xD
    "żegnam cię chłodno i ozięble Meri xD"
    pozdro pulpecie :*
    ~ (zgadniesz kim jestem :*) xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgaduje xD hahah dzięki ;)
      no biedny ten Naviel, biedny, nie wiem, jak ktoś mógł mu zgotować taki los... xD 3:-)

      Usuń
    2. no ja nie wiem kto to wymyślił ;_____;

      Usuń
    3. no ja też . jakiś potwór chyba... :D

      Usuń
  8. Super rozdzial! Naprawde, warto bylo czekac ;).
    Noo, nie spodziewalabym sie ze Falen sam z siebie uwolni Tori. Niby to bylo najrozsadniejsze wyjscie z sytuacji, ale jednak... Jak zwykle mnie zaskoczyl :D
    A jak sie usmialam czytajac korespondencje Eryka i Falena!!
    No i kurcze, Eryk Cedric Nimfadora i inni MUSZA uwierzyc i wybaczyc Wiktorii, przeciez to nie jej wina! Chociaz pewnie bedzie to trudne, szczegolnie w przypadku Ceda.
    No i co bedzie z Cedric-Lunaris-Wiktoria?? Nie moge sie doczekac dalszego ciagu :) Kiedy u Wiktorii ujawni sie moc, co zrobia jej przyjaciele kiedy sie dowiedza itp ;)
    Oj, i Falen nie moze umrzec !! On jest boski :D

    Pozdrawiam i zycze dalszej weny :* <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! ;) wiedziałam że Falen ma jednak ludzkie uczucia xD czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny rozdzial. Codziennie tu wchodzilam czekajac na ten 74 ;) akcja fantastyczna. Niespodziewalam sie takiego obrotu sprawy ze strony Falena. Ciekawa jestem co powiw Cedric i Nin gdy zobacza Wiki. Bo Eryk chyba im nie mowil o liscie o Falena? :) jeslu chodzi o malego synka... mysle ze nie umrze a klatwa jakos zniknie czy cos :) mimo wszystko czekam na 75 rozdzial i na reakcje Ceda ;)
    Pozdrawiam :*

    Miśka

    OdpowiedzUsuń
  11. Za każdym razem jest warto czekać na nowy rozdział! Wszystko robi się coraz ciekawsze, bardziej zawiłe... Nie ogarniam, jak Ty to robisz :D
    Ten rozdział był cześciowo zabawny, częsciowo przejmujący, no i cholernie intrygujący :) Tok myślenia Falena jest po prostu świetny...
    W Lodowej Twierdzy Wiki [...] nie umarłaby z gorąca, mogłaby lepić bałwany... "Mimo tak licznych plusów" xd No po prostu świetne!
    "Chwila, gdzieś tu trzymał bandaż właśnie na takie sytuacje." Wiem, co miałaś na myśli, ale... xd Od razu pomyślałam "Tak, Falen trzyma bandaż właśnie na sytuacje, gdyby wysyłał list szantażujący, aby oddać Wiktorię i musiał podrobić jej krew" xd

    Końcówka... no kurczaczki noooo! Musisz przerywać w takim momencie? :P Wiem, że musisz, ale tak bym chciała wiedzieć, co dalej!
    Czekam na kolejny rozdział...

    PS Zdradź mi sekret, jak Ty to robisz, że wymyślasz takie zajeiste intrygi xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha dziękuję za rozprawkę, uwielbiam takie długie komentarze :3
      Cóż... intrygi lubię najbardziej, więc przychodzą mi z łatwością ;) Od dziecka mnie kręciły we wszystkich bajkach i serialach, i zawsze kibicowałam tym złym xD
      Hahaha tak tak, Falen przewidział, że się potnie i trzymał, bandaz, tak tak, oj wiesz o co chodzi xD

      Usuń
  12. Jejku... Genialny rozdział ! Dopiero wróciłam z gór, ale jak zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział musiałam skomentować !
    No po prostu brak słów ! Jestem wkurzona na Eryka ! Jak on mógł nie uwierzyć Wiki?! Nawet nie dał jej nic powiedzieć ! Grrrr....! Ale patrząc na Falena to...jestem w szoku ! Nie pomyślałabym, że on będzie taki względem Wiktorii ! <3
    A wracając do tamtego rozdziału....
    NAVI NIE MOŻE UMRZEĆ ! I w ogóle Wiktoria szeherezadą ?! (chyba źle to napisałam xd) Powaliłaś mnie tymi dwoma ostatnimi rozdziałami ! Dobra kończę, bo jestem padnieta... 8 godzin jazdy autobusem to nie za ciekawa sprawa... Tak, więc do następnego rozdziału !
    Asikeo^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzę lekki szoczek, ale to dobrze :D Tak, dobrze napisałaś. Szeherezada :3
      Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś, doceniam poświecenie, strudzony wędrowcze xD

      Usuń
  13. Rany! Jak przeczytałam o decyzji Falena to piszczałam z radości! Tak! Tak! Tak! Smutne tylko, ze Eryk tak zareagował, ale w sumie to mu się nie dziwię... Oby Ced przebaczył Wiktorii... Zdecydowanie warto było czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialny!!!
    Przepraszam, że dawno nie czytałam i komentowałam, ale nie miałam kiedy. :( Pozatym miałam okres gdzie nie czytałam, ani nie oglądałam nic związanego z fikcją :(
    Ale wracając do rozdziału...
    Światny!!!
    Falen jednak kocha swoje dzieci <3
    Chociaż tyle :)
    Wreszcie oddał Wikę!!! Mam nadziję, że jakoś wytłumaczy to Cedowi, Erykowi i Nimfadorze... <3
    Navi ma umrzeć? :O Co? :O Nie!!! Nie może!!!
    Może Wka a jak już odnajdzie w sobie to Najwyższą wyrocznie coś poradzi by Navi nie umarł...
    Mimo, że to syn Falena to nie ozn., że musi przez jego zagrania zgnąć! To tylko biedne, słodkie dziecko!
    Pozdrawiam <3 Pat ka <3
    P.S. Mam nadzieję, że Wice wybaczą <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobra wreszcie jestem na bieżąco !
    1. Kocham jak Falen spędza czas z swoimi dziećmi!
    2. Kocham czytać te listy! (widać po nich jak strasznie Eryk i Falen się wielbią :P)
    3. Szkoda mi Wiktorii, bo obawiam się, że ani Eryk, ani Cedrik nie wybaczą i nie zapomną jej tego tak szybko, chociaż głównie Cedric, skoro już ma to swoje Imevit xd
    4. Nadal kocham Falena ! Jest po prostu wspaniały! Jego troska o dzieci i Wiktorie <3

    No to chyba by było na tyle. Rozdział jest wspaniały, cudowny, ciekawy, zaskakujący, wyborny ... i cudny !!! Z niecierpliwością czekam na następny
    /Rebekah Mikaelson

    OdpowiedzUsuń
  16. Odpowiedzi
    1. Jak już pisałam na fp, nowy rozdział dzisiaj zaczęłam. Postaram się napisać go do końca tygodnia ;) :D

      Usuń