poniedziałek, 30 marca 2015

Epilog I tomu

Falen kipiał gniewem. Ta banda idiotów naprawdę myślała, że uda im się go zabić.
Czyżby świętoszkowaty Cedriczek zaczął w końcu pogrywać jak prawdziwy mężczyzna?, śmiał się w duchu, pędząc na swej czarnej klaczy prosto do Alamer.
Książę zastanawiał się, jak rozwiązać sprawę z Rosalindą. Wpaść do jej komnaty i wręczyć jej wyrok śmierci do rąk własnych, a może załatwić to po cichu, tak, aby jej ojciec o niczym się nie dowiedział i żeby dalej tańczył, jak Falen mu zagra... Hmmm, a to zagwozdka. A może... tak, to jest myśl! Chwil może poświęcić na zabawę w kotka i myszkę. Najpierw ją poniży, potem pozbawi życia...
Nimfadora by tego nie pochwalała, ale ostrzegając go, wyraźnie pokazała na kim zależy jej bardziej. Na Rosalindzie czy na nim. Zadziwiające. Po tym wszystkim ona dalej potrafiła wziąć jego stronę. Naiwne to było i głupie, ale... w pewnym sensie urocze. Widać dalej łudziła się, że może pewnego dnia, za parę, paręset lat wszystko między nimi się unormuje i wróci do normy, choć musiała przecież mieć świadomość, że tej rodziny już nie ma. Jednakże jeśli Nimfadorze tak na nim zależało, jeśli wciąż toczyła nierówną walkę o jego zatraconą przed laty duszę, Falen przecież mógł ją przyjąć do siebie. Gdyby stanęła po jego stronie, miała by to, na czym jej zależy. Tylko że niestety Nimfadorze nie uśmiechała się transformacja w Zdrajczynię.Przynajmniej nie na dzień dzisiejszy, ale może kiedyś... Kiedy zostanie koronowany, a Cedric pokonany może wtedy wróci razem z Falenem do rodzinnego Alamer.


- Książę jedzie, otworzyć bramę! - zawołał z wysokiego muru jeden ze strażników. Dwaj Zdrajcy natychmiast wykonali rozkaz, krzycząc do Falena słowa pozdrowienia. Jednakże Selear zdawał się ich nie słyszeć. Krew wrzała mu w żyłach. Zdrajca wjechał na kamienisty dziedziniec i pojechał ku stajni. Wokół krążyła chmara elfów. Piekarze nosili na tacach wielkie bochenki chlebów, które miały by wykorzystane podczas kolacji, inni targali wielkie worki z mąką, by następnie złożyć je w alamerskim spichlerzu.Po arkadowych korytarzach, ciągnących się nad dziedzińcem biegały roześmiane dzieci służby - zarówno Karytów, jak i Zdrajców. Jeśli Falena wzrok nie mylił, były wśród ncih także córeczki Seviana - Amaris i Dalia. Skądś dobiegały znajome dźwięki lutni, to pałacowy bard zabawiał kilka młodych panien tu mieszkających. Większość z nich była tu głównie za sprawą Falena.
- Gerin, zajmij się koniem - zawołał na stajennego, zsuwając się z grzbietu Notty.
- Tak jest, Wasza Wysokość - młody, dosyć kościsty, Zdrajca zgiął się przed nim w pas i czym prędzej wykonał polecenie swego księcia. Falen szybko opuścił stajnię, gdyż zapach unoszący się od zwierząt wcale do przyjemnych nie należał, i ruszył gu wrotom pałacu.
- Falenie, gdzie byłeś? - usłyszał za sobą kobiecy głos, tak dobrze mu znajomy. Zniecierpliwiony Zdrajca odwrócił się na pięcie. To była Temida, odziana w długą do ziemi bufiastą suknię z błękitnego i złotego atłasu i białą pelerynę. Hebanowe włosy miała związane w długi warkocz, poprzetykany złotymi nićmi i puszczony luźno przez lewe ramie. Czubek jej głowy zdobiła mała wysadzana najdroższymi klejnotami tiara. - Razem z Sevianem szukamy cię od godziny! - powiedziała, wymijając dwóch małych chłopców, synów rycerzy, pojedynkujących się na drewniane miecze.
- Naprawdę? Czego chcieliście? - zdumiał się, ściągając brwi.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - upomniała się Temida, stając przed nim ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Jej granatowo-złote oczy wpatrywały się w niego pytająco, ale też z czułością. - Gdzie tyle czasu byłeś?
Falen nie miał ochoty na wzięcie udziału we własnym przesłuchaniu, ale wiedzial, że dziewczyna mu nie odpuści. Wolał szybko złożyć zeznania i iść raz na zawsze załatwić sprawę z Rosalindą.
- Jeśli koniecznie musisz wiedzieć, uwolniłem Wiktorię i pojechałem oddać ją jej bratu, bo przecież te gnidy aurenskie do zamku mnie nie wpuszczą.
Falen celowo wolał przemilczeć wątek z Szeherezadą i przepowiednią Orisamy odnośnie rychłej śmierci Naviela.Nadal nie dopszczał do siebie myśli, że jego małemu następcy mogłoby się coś stać.
Temida zamrugała gwałtownie oczami.Takiego zaskoczenia już dawno nie widział na jej twarzy.
- Co takiego? - spytała, nie wierząc własnym uszom.
- Zdecydowałem się oddalić Wiktorię - powtórzył cierpliwie głosem wypranym z emocji.
Serce córki Seliwa zabiło szybciej. Nie posiadała się z radości, choć nie chciała dać tego po sobie poznać. Wolała się dalej łudzić, iż Falen odprawił swoje Imevit ze względu na nią, na uczucie, którym do niej, Temidy, pała, choć miała świadomość, że na pewno nie o to mu chodziło. Nie chciała okazywać radości, aby Selear nie sprowadził jej brutalnie na ziemię, jak to miewał w zwyczaju robić.
- Ale dlaczego? - spytała księżniczka, spoglądając na niego szeroko otwartymi oczyma. - Czyby... no wiesz... znudziła ci się już? - spytała nieśmiało, niepewnie, spuszczając wzrok. Otuliła się ciaśniej peleryną.
- Zależałoby ci na tym, co? - Falen uśmiechnął się do niej pobłażliwie, trochę jak dorosły, spoglądający na głupiutkie dziecko.
Temida nic nie odpowiedziała. Książę ujął delikatnie jej podbródek, aby nie odwracała już od niego wzroku. Zmrużył swe lodowate oczy i powiedział, gładząc ją po delikatnym, zarumienionym od zimna, policzku.
- Temi, wiesz, że jesteś dla mnie ważna. Zwłaszcza teraz, kiedy jesteś matką moich dzieci. Jednakże musisz mieć świadomość, że nigdy nie będziesz jedyna. Jesteś jak ta gwiazda. Piękna, jasno świecąca, wyraźnie wyróżniająca się na tle czarnego nieba, lecz nigdy nie funkcjonująca sama. Gwiazda zawsze otoczona będzie przez wiele innych gwiazd, z którymi tworzy konstelację. Musisz zdecydować. Albo jesteś ze mną i godzisz się być jedną z wielu albo nie będziesz żadną. Proste.
Chociaż Temida doskonale znała jego podejście do tej sprawy, jego słowa dla zakochanej do szaleństwa dziewczyny były jak cios prosto w serce. Nie uszło uwadze Zdrajcy, że jej oblicze w jednej chwili spochmurniało. Zranił ją i dobrze o tym wiedział, ale nie miał zamiaru przepraszać ani jej pocieszać. Wolał postawić sprawę jasno, niż mamić Temidę obietnicami małżeństwa czy zapewnieniami, że jest dla niego jedną na milion. Nie była i nigdy nie będzie jedyną. Falen był jeszcze młody. Sto dwadzieścia siedem lat, co to jest dla elfa, mającego przed sobą co najmniej jeszcze dziewięćset lat życia? (Bo niestety nawet elfy nie były wieczne). Chciał się bawić i używać z życia tak długo, jak jeszcze może.
- Oczywiście. Przecież nigdy nie pozostawiałeś mi złudzeń - odpowiedziała po chwili Temida, a słowa ledwo przechodziły przez jej ściśnięte gardło. Księżniczkę zalewało zażenowanie, wstyd, że w ogóle pomyślała, że mogłoby być inaczej... Była naiwna, łudząc się, że przekona go do siebie. Ze zdoła go w sobie rozkochać, ale nie łatwo było przebić się przez skorupę skutego lodem serca Falena. Nawet Wiktorii nie do końca się to udało. Mówił, że kochał, ale zamiast kochać tylko pożądał.
Temida odwróciła się i szybko odeszła, chcąc jak najszybciej zniknąć mu z oczu.
Książę natomiast wszedł do pałacu, ani na moment nie zapominając o tym, co powiedziała mu Nimfadora. Udał się do swych komnat, aby się nieco odświeżyć. Wziął szybką kąpiel na ogrzanie (niby zimna nie czuł, ale ciepełko lubił jak każdy) i ubrał nową szatę, nie różniącą się dużo od poprzedniej. W zasadzie większość jego szat wyglądała podobnie. Były ciemne, głownie czarne, czasami pojawiały się na nich czerwone,szmaragdowe bądź purpurowe akcenty. W ubraniu zdołał ukryć dwa wąskie mizerykordie - jedną za pasem, drugą w wysokim bucie. Wąskie i ostre, idealne, by przebić niewieście serce. Czarne włosy, czarny kontusz, czarne spodnie i buty plus ciężka czarna peleryna, trzepocząca za nim, kiedy szedł. Na myśl przywodził wielkiego nietoperza albo kruka, choć charakter miał wężowy, żmijowaty, zupełnie jak Karden.
Tak przygotowany Falen udał się do komnat Rosalindy. Wyjął mosiężny klucz i przekręcił go w zamku. Wszedł do środka.
Rosalinda krzątała się po sypialni, nucąc. Była zadziwiająco w dobrym humorze. Falen domyślał się, co było jego przyczyną. Kiedy tylko go zobaczyła, zatrzymała się gwałtownie, momentalnie milknąć.
Rosalinda miała na sobie fiołkową suknię z rozkloszowanymi rękawami i głębokim dekoderem. Jej czarne włosy związane były z tyłu głowy w koński ogon, przewiązany aksamitną wstążką w tym samym kolorze. Wiedziała, że Zdrajca chciał, by tak się ubierała, a ona nie chciała go złościć. Póki była zdana na jego łaskę i niełaskę, miała tańczyć, jak jej zagra, i robić, co rozkaże. Na szczęście już niedługo...
- Książę - dygnęła przed nim uniżenie, czując, jak ogarniają ją mdłości. Jeszcze chwila, a już nigdy nie będzie musiała przed nim klękać, już nigdy nie będzie musiała się mu oddawać, już nigdy go nie posłucha, bo jego serce już nigdy nie będzie bić. - Myślałam, że przyjdziesz pod wieczór...
- Ale plany się zmieniły - odparł beznamiętnie, posyłając jej chłodny uśmiech. Falen przeszedł przez pokój i usiadł na skraju jej łóżka. - Podejdź do mnie, Rosalindo - powiedział z dyktatorską nutą w głosie, mierząc ją nieodgadnionym dla dziewczyny spojrzeniem.
Księżniczka nie chciała. Za każdym razem, kiedy się do niego zbliżała czy kiedy jej dotykał, czuła się tak, jakby ktoś wrzucił ją do klatki z dzikim zwierzęceniem, które może ją w każdej chwili rozszarpać na kawałki i pożreć. Ale przecież nie mogla odmówić, bo byłoby to podejrzane. No i i bezcelowe. Gdyby nie chciała podejść, wstałby i po nią poszedł.
Rosalinda niepewnie zrobiła kilka kroków w jego stronę. Gdy była blisko, Falen złapał ją za przegub dłoni i przyciągnął mocno do siebie. Posadził ją sobie na kolanach. Jej serce zabiło szybciej, nieprzyjemnie, oddech także przyspieszył. W pierwszym odruchu chciała od niego odskoczyć. Z trudem ten odruch powstrzymała. Falen natomiast dalej był niewzruszony.
- Powiedz mi, droga Rosie... Czy nie doskwiera ci samotność? - spytał ku jej zdziwieniu. - Czy, dla przykładu, nie chciałabyś skontaktować się z którymś ze swoich przyjaciół - Karytów?
- Przecież wiesz, że tak, ale z nikim się nie kontaktowałam. Nie mogłam. Zresztą ty mi tego zabroniłeś... nie śmiałabym, nawet jeśli dostałabym od losu taką możliwość - powiedziała, czując, że zalewa ją fala gorąca. Wiedziała, że na pewno nie pyta bez powodu. Zastanawiała, co knuje. W pewnym momencie przeszło jej nawet przez myśl, że dowiedział się o spisku, ale to przecież było niemożliwe. Nikt z poza Przymierza nie wiedział, że Evan znalazł sposób, by nawiązać z nią kontakt i przekazać potrzebne instrukcje. Rosalinda szybko postanowiła zmienić temat. - Może napijesz się wina? Specjalnie poprosiłam służkę, aby przyniosła mi butelkę tego, które lubisz najbardziej. Sevier? Czy jakoś tak... - zaproponowała.
Wino?, pomyślał Falen. Czyżby to nim chciała mnie otruć? Ale chwila... Przecież Nimfadora mówiła wyraźnie o wężu...
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty - odpowiedział, woląc zachować ostrożność. W końcu nie wiadomo, czy nie dodała jadu węża do napoju. Warto też nadmienić, że cały czas Falen dyskretnie rozglądał się dookoła, żeby mieć pewność, czy nie podkrada się do niego właśnie jakiś wielki boa dusiciel czy inna gadzina. - Powiedz mi jeszcze, kochana, jesteś rozsądną dziewczynką, czyż nie? - ciągną przymilnym tonem, uśmiechając się do niej sztucznie.
- Tak mi się wydaje... A czemu książę o to pyta,...? - Rosalinda była coraz bardziej niespokojna.
- Zapewne wiesz, co bym ci zrobił, gdybym się dowiedział, że na przykład... no nie wiem? Doniosłaś o moich zamiarach wrogu, wydałaś tajemnice Kręgu osobom niepożądanym osobom albo... nie, tego przecież byś nie odważyła się zrobić. To głupie - zaśmiał się krótko, a ten śmiech przyprawił Rosalindę o dreszcz.  Zaraz jednak jego oblicze zmieniło wyraz ze sztucznie rozbawionego na lodowaty, nienawistny. Blade oczy Falena rozbłysły, a dziewczyna nie miała już wątpliwości, że to czy mordercy. - Albo gdybyś chciała mnie zabić - wyszeptał, posyłając jej znaczące spojrzenie. Rosalinda była już pewna. On wiedział. Falen dowiedział się o wszystkim. Nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, Zdrajca sięgnął za pas po mizerykordię.
- Sakrama! - wyrwało się księżniczce; dziewczyna zdołała odskoczyć od niego, nim zadał jej cios. W tym momencie za plecami Zdrajcy rozległo się wojownicze syczenie. To jedna ze żmij Rosalindy wypełzała właśnie spod kołdry. Nie była duża, wręcz przeciwnie. Malutka, smukła jak wstęga. Lecz była niezwykle jadowita i Falen o tym wiedział. Jad karanirskiej żmii paraliżował w minutę, a potem przez kolejne pół godziny umierałeś, powoli, mając ochotę wyć z bólu, choć nic po tobie nie było widać, bo nie mogłeś się poruszyć.
Selear nie czekał więc aż go ugryzie, tylko zaatakował pierwszy. Falen błyskawicznie zamachnął się ostrzem i wbił je dokładnie w sam środek główki żmii. Na białe prześcieradło trysnęła gadzia krew.
- Doprawdy myślałaś, że zdołasz mnie zabić czymś takim? - spytał drwiąco, biorąc do ręki martwego węża. Falen wstał i ruszył ku niej. - Musisz się jeszcze wiele nauczyć. Szkoda tylko, że już nie będziesz miała okazji - syknął, rzucając jej truchło pod nogi. Rosalinda odskoczyła z obrzydzeniem. To wszystko miało inaczej wyglądać. Wszystko miało pójść zgodnie z planem. Niestety plan się zmienił.
- Nie zasłużyłeś na nic innego niż śmierć - wycedziła ze szczerą pogardą, cofając się, gdy on zrobił krok w jej stronę.
- Być może - rzucił, uśmiechając się mściwie, po czym pstryknął palcami. Na jego życzenie potężna fala energii cisnęła Rosalindą o ścianę. Dziewczyna uderzyła w nią z głuchym odgłosem, a następnie osunęła się po niej na ziemię. Falen zrobił to raz jeszcze. Rosalinda pisnęła. Rama wiszącego obok obrazu, gdy spadała, rozorała jej policzek. Po twarzy dziewczyny spłynęła strużka krwi. Miała mroczki przed oczami, było jej nie dobrze. Nie znała tego zaklęcia, więc nie mogła odpowiedzieć mu tym samym. Jednakże mimo to nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
- Katharayj! - wykrztusiła, kiedy Falen podszedl do niej i uniósł za gardło. Nie mogła złapać tchu, kiedy tak zaciskał palce na jej gardle.
- Co tam mamroczesz? - spytał z irytacją, przykładając jej do serce ostrze.
Książę nawet nie zauważył, jak spod łóżka dziewczyny wypełzł drugi wąż, taki sam jak pierwszy, i przypełzł do niego. Nie poczuł jak delikatne, leciutkie stworzenie wdrapywało się po nim, aż dotarło do szyi. Selear poczuł tylko lekkie ukłucie...
Falen natychmiast wypuścił Rosalindę, pozwalając, by upadła na ziemię. Szybko strząsnął gada z siebie i zgniótł jego głowę stopą, niestety świadom, iż nie cofnie to ugryzienia. Musiał szybko znaleźć siew skrzydle szpitalnym. Nie, nie zdąży. Minuta. Chociaż pociągnie ją za sobą.
- Suka - warknął wściekle, zamachnąwszy się na nią sztyletem. Jednakże Rosalinda szybko przetoczyła się w bok, a następnie pozbierała się z ziemi. Już odwracał się w kierunku niej, marząc tylko o tym, aby przeciąć jej wszystkie tętnicę i pozwolić się wykrwawiać, lecz wtedy zaczął tracić czucie w nogach. Zachwiał się. By nie upaść, postanowił złapać się komody. Rosalinda roześmiała się. Już się nie bała. Wiedziała, że go pokonała. Falen umierał, i dobrze. W końcu mogła mu odpłacić za to wszystko, co musiała przez niego przejść. Podeszła do niego i go popchnęła. Od razu stracił równowagę. Był jak dziecko dopiero uczące się chodzić. Zdrajca próbował się pozbierać z ziemi, ale nie był w stanie. Po chwili nogi były już całkiem sparaliżowane, a i ręce traciły czucie. Ledwo poruszał palcami. Miał problem nawet z mówieniem. Chciał powiedzieć coś do Rosalindy, przekląć ją, ale nie mógł.
- To koniec, Selear. W końcu spotkasz się z tatusiem - rzuciła szyderczo, po czym wyszła z komnaty.
Pech chciał, że akurat tym korytarzem przechodził Sevian wraz z Priamem i Agisem. Gdy tylko zobaczyli wybiegającą Rosalindę, zrozumieli, że coś jest nie tak. Zdrajcy zawołali na strażników, którzy zaraz zaczęli ją gonić. Sevian czuł, że wydarzyło się coś złego. Przecież Rosalinda sama się nie uwolniła. Ktoś musiał wejść do jej komnaty i kogoś musiała unieszkodliwić, by móc z niej wyjść. Kiedy tylko syn Seliwa wraz z hrabią Priamem i baronem Agisem zobaczyli leżącego na podłodze nieruchomego Falena, wpatrującego się szeroko otwartymi oczami w sufit, zaraz rzucili mu się na pomoc.
- Jeszcze żyje - ocenił Priam,szukający tętna. - Ale nie potrwa do długo. Agis, zawołaj medyka! Szybko! - zakomenderował, a Zdrajca puścił się biegiem do drzwi.
- Spokojnie. Zaraz przyjedzie pomoc. Nie pozwolę ci umrzeć - zapewnił brata szeptem Sevian, ściskając go mocno za dłoń. - Karyci zapłacą za to, co ci zrobili - wycedził przez zaciśnięte zęby, a jego zielone oczy rozjarzyły się mściwie.
- Co planujesz, panie? - spytał usłużnie Priam, przyglądając się bacznie swemu księciu. Wtedy Sevian odpowiedział mu, nie odwracając zastygłych oczu od Falena.
- Jeszcze dziś w nocy nasze wojska zaatakują i zrównają z ziemią cały Cristallion. Leć do dowódcy armii i przekaż mu dyspozycje. Mają być bezlitośni. Nie brać jeńców, ale wyrżnąć wszystkich. Mężczyzn i kobiety, dzieci i starców. Niechaj poleje się krew. Niechaj polecą głowy. Żaden Cristallionczyk nie przeżyje.
- Panie, ale nie było jeszcze oficjalnego wypowiedzenia wojny! I śnieg jeszcze nawet nie zdążył stopnieć. Jak w takich warunkach prowadzić wojnę!
Sevian zgromił go wzrokiem.
- Nie obchodzi mnie, czy wojnę wypowiedziano czy nie. Zadarli z Selearami, poznają smak selearskiej zemsty. Dzisiaj Cristallion, jutro cały Archipelag.

MERIDIANE FALORI 
________________________
Przepraszam za błędy, ale przyznam się, że nie sczytałam z powodu braku czasu.
No ale mniejsza o to. Mówcie, jak wam się podobało <3 Byłam mega szczęśliwa, kiedy zobaczyłam te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Mam nadzieję, że i pod epilogiem bd taki odzew <3 <3 <3 Piszcie, czy spodziewaliście się takiego obrotu spraw ;)



26 komentarzy:

  1. Wyjdziesz za mnie? To jest cudowne ... Ale Falen nie może umrzeć ;) Szybko pisz tom 2 :)
    Rebekah Mikaelson

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był przedsmak anonima, teraz dokładniej :
      Nie sądziłam, że wąż ugryzie Falena, ale on nie może umrzeć! Tylko on wie, gdzie jest Wespazjan, no i tylko on jest taki cudowny, wspaniały, złośliwy, zabawny, niezastąpiony i .... ughhh zakochałam się!!!
      Może i trochę szkoda Temidy, bo ją polubiłam, ale jednak od początku znała układ :
      -ruchanie - yes
      - miłość - nein !
      UWIELBIAM SEVIANA !!!! Może to dlatego, że bardzo łatwo mi go sobie wyobrazić jako Lokiego Laufeysona, a może dlatego, że jak wybucha gniewem ginie wioska ... Uwielbiam <3
      Szybko musisz pisać, bo nie wytrzymam...
      Rozdział wspaniały <3
      /Rebekah Mikaelson

      Usuń
  2. Kurcze, mam nadzieje, że Falen przeżyję. WIem, okrutna jestem ale co zrobię że go lubię. Liczę że niedługo będzie I rozdział II tomu. Epilog cudo sama wiesz... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No no niezly epilog nie najlepszy, ale w tłumie ujdzie :D
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Pam pam pam paaaam xD
    .
    .
    .
    Nie no wiesz ze zartuje super epilog az mnie ciekawosc zzera
    konczenie w takim momencie powinno byc karalne :* xD
    czekam na 2 tom i zycze weny wiedzmo ;* buzka
    ~ Voldemort 3:) wiesz sama kto xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny epilog <3 Ej no, Falen nie może umrzeć.. :( czekam na II tom :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Djwxbaox$*@#^"ksfjwbj cały komentarz mi usunęło ;-; Gdyby nie to, miałabyś go już w nocy No to odtwarzam...
    Jejku, jak dobrze, że akurat przechodzili tym korytarzem! Wolałabym nie pojawiać się w drugim tomie tylko po to, by umrzeć i dołączyć do Falena... Ale cieszy mnie, że Rosalinda żyje (a przynajmniej na razie), bo mimimo zamachu na mojego księcia ♡, ciągle ją lubię :) Po raz kolejny podziwiam, że dodajesz tak często i tak fajnie Ci to wychodzi :) Zakończenie jest ciekawe, przynajmniej dla mnie. Czekam na drugi tom. Weny, sensei!
    Horace Love ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że Falen przeżyje. Nie powiem, że go lubię, ale gdyby umarł, to kto by mnie denerwował w kolejnych tomach? To zakończenie jest takie... aż nie wiem, jak to nazwać. Zapowiada się wspaniały kolejny tom ;)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne!!!
    Nie myślałam, że jednak Falen zostanie ukąszony :P Mam jednak nadzieję, że przeżyje :P
    Kto inny zagra czarny charakter? :O
    Zły Sevian? :O To nie wróży nic dobrego ;P
    UWAGA! UWAGA! Nadciąga WOJNA!!!
    Mam nadzieję, że Karyci szybko zauważą co jest nie tak i zaczną się bronić :P
    Kocham, kocham, kocham <3 <3 <3
    Już nie mogę się doczekać II tomu :*
    Dodaj szybko :* <3 KC <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie Falen nie może zginąć! Proszę niech okaże się, że to ukąszenie to tylko przedwczesny Prima-Aprilisowy żart. A po za tym to rozdział, epilog świetny! Czekam na kolejny rozdział. :*
    Ps. Elfy z Draconeum przybędą za... dziesięć... dziewięć... osiem... siedem... sześć... pięć... cztery... trzy... dwa... jeden... zero... witam!

    OdpowiedzUsuń
  9. To było świetne *.* najlepszy epilog ever <3 :D już nie mogę się doczekać II tomu :* a co do rozdziału: błagam, niech Falen przeżyje !! :( mimo że czasami mnie wkurza to i tak go lubię :D trochę mi się nie podoba jak traktuje Temi, szkoda mi jej, ona też chciałaby być kochana :( a ta akcja z Rosalindą była po prostu MEGA <3 dobrze że wtedy Sevian przechodził, to może da się uratować Falena, bo PoA bez niego to już nie będzie to samo :( a co do Seviana .. nigdy nie widziałam go tak wkurzonego :D ciekawe jak zakon zareaguje na atak na crystalion.. no to będzie się działo :D pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    PS. kiedy następne rozdziały na innych blogach? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm kiedy następne rozdział, pytasz.. eee jestem w połowie 4żywiołów, potym bd dark high, potem erithel i na koncu pewnie rav ;) ale jak to czasowo wyjdzie to nie wiem.

      Dziękuję za komentarz <3
      Sevian faktycznie "lekko" się zirytował, mogę cię tylko zapewnić, że będzie gorzej niż myślisz, w sensie brutalniej :) (a w każdym razie mam taką nadzieję :) ) :D

      Usuń
  10. Super!! Super że Falen jednak przeżył, (właściwie jeszcze nie, ale go znaleźli to muszą go uratować ;) ) chociaż to taki wredny typ, ale i tak go kocham <3. Mam nadzieję, że nic nie zrobią Rosalindzie, że ona zdąży uciec do Auren... Bo gdyby ją złapali to by była kara śmierci pewnie :( No i niech ktoś powstrzyma Seviana, PLIS!!! Uhh,, to by było straszne jakby on dotarł tam do Ceda, Nimfadory, Wiktorii, Eryka... Ale cóż, w końcu to wojna się zaczęła! Nie mogłam się tego doczekać mimo że to oznacza trupy, trupy i zdrady i pewnie jeszcze coś wymyślisz :D Haha wyobrażam sobie, jak nagle na polu bitwy Tori odkrywa swoja moc i zmiata Zdrajców z powierzchni ziemi !! (oprócz Falena oczywiście xD) Ale to tylko mrzonki takie, będzie coś lepszego na pewno już ja cie znam ;)
    No i cóż więcej, nie mogę się doczekać 2 tomu!! ;D
    Całuski, życze weny iwesołych świąt :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 <3 <3 Wesołych świąt wzajemnie.
      Już mam coś przygotowanego odnośnie jej wojny... 3:-) Mam nadzieje, że faktycznie bd interesująco :D

      Usuń
  11. sama już nie wiem co o tym sądzić ...
    Fale A Wiktorio
    Dobro a Zło
    Kobieto zrobiłaś mi papkę z mózgu !
    Ale super rozdziały
    / zing

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany... Mam nadzieję, że jednak NIE uratują Falena. Nie będzie musiał patrzeć na śmierć Naviego, która niewątpliwie nastąpi, choć mi osobiście malucha szkoda. Ale po prostu nie mogę się powstrzymać wyobrażać to sobie,wiedząc jakie cierpienie wywołałoby to u Zdrajcy...
    Szkoda mi Temidy. Naprawdę bardzo mi jej szkoda. Niby Zdrajczyni i sama się wpakowała w to, z czym teraz się boryka, a jednak ją lubię. W końcu ludzie i elfy w imię miłości są gotowi znosić różne rzeczy...
    Wiem, ze szanse są nikłe, ale kibicuję Rosalindzie, by uciekła, albo żeby ktoś ją uwolnił nim ją zabiją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesołych Świąt Meridiane!

      Usuń
    2. Dziękuję <3 Tobie też wesołych świąt ;)
      PS Dzięki za kom <3

      Usuń
  13. Jeżeli Falen umrze to chociaż niech jego duch sobie postraszy :)
    Mokrego Dyngusa! :)
    PS: Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mi powiedzieć :( Jak napisze na inne blogi to będzie xD

      Usuń
  14. Kurczaczki! No jasne, że się nie spodziewałam :D W końcu jak mogłabym się spodziewać, że Falen stanie twarzą w twarz ze śmiercią? Jesteś strasznie odważną pisarką, ja mam opory przed takim rzucaniem kłód pod nogi postaciom. A może to kwestia bezlitosności? xd Cóż, co by to nie było, zazdroszczę! Też bym chciała umieć pisać tak ciekawe i szokujące rozdziały, jak ten.
    Ale mam nadzieję, że nie jesteś na tyle odważna, że zabijesz Falena naprawdę? Co nie? :D Chyba nie, skoro będą jeszcze dwa tomy?
    Przepraszam, że tak krótko, ale zastanawiałam się, czy pisać cokolwiek, skoro miałam do powiedzenia tylko "wow... to jest świetne". W końcu jednak uznałam, że lepszy rydz niż nic :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Meridiane!
    W pierwszych słowach mojego listu (bo to będzie list, nie komentarz;p), pragnę złożyć wyjaśnienia. (Uprzedzam, że będzie to tekst bez słodzenia!)
    Jakiś czas temu mnie tu zabrakło. Konkretnie po 72 rozdziale. Czemu? Z kilku powodów. Przede wszystkim życie. Praca i inne obowiązki nie pozwalały mi spędzać na bloggerze tyle czasu, ile bym chciała, dlatego musiałam się ograniczyć. Ale było coś jeszcze. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli to napiszę, ale chcę być szczera. Wkradła się irytacja. Irytacja spowodowana szantażowaniem nas, czytelników. Może większości to nie przeszkadzało, ale ciągłe dopominanie się o komentarze i stwierdzenia 'Nie dodam rozdziału', 'Zawieszę bloga' itp. to moim skromnym zdaniem przegięcie. (Przykład, żeby nie było, że zmyślam – pod rozdz. 72 : „Jeśli zobaczę, że wam nie zależy, będę dalej kontynuowała pisanie, ale już tylko dla siebie, w zeszyciku...”). Argumentowałaś, że chcesz wiedzieć, co my, czytelnicy myślimy. Ok. Ale przy tym należy pamiętać, że nie jesteśmy gronem zawodowców, a amatorami. Piszemy, bo sprawia nam to przyjemność. Ja sama, przyznaję, nie komentowałam regularnie, raz na jakiś czas – wtedy, gdy coś zwróciło moją szczególną uwagę. Ale opiniotwórca ze mnie kiepski. Dlatego najczęściej kończyłam na przeczytaniu rozdziału. Ale czytałam. Bo chciałam. Bo PoA to naprawdę dobre powiadanie, jakich często się nie spotyka. Ale za każdym kolejnym razem widząc twój apel o komcie, ręce mi opadały. Naprawdę? Aż tak się one liczą? Dla nich piszesz? Też mam bloga z opowiadaniem i potwierdzam, że przeczytanie opinii, zwłaszcza pozytywnej poprawia humor. Ale nie to powinno być najważniejsze moim zdaniem. Co z własną przyjemnością z pisania? Co z praktyką? Co z satysfakcją z tego, że się robi coś, co się kocha? Naprawdę teksty typu „Super, czekam na nexta” są aż tak motywujące? Wybacz, ale śmiem wątpić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na innym blogu, pewna dziewczyna napisała autorce, która miała podobny problem z niewielką ilością komentarzy (pozwolę sobie zacytować): „Musisz mieć większą świadomość swojego talentu i zastanowić się, czy pisanie sprawia Ci przyjemność, czy piszesz to dla kogoś, czy dla siebie...” Mądre słowa, czyż nie? Mam świadomość tego, że pewnie nie przekonam cię do mojej opinii, ale chcę po prostu żebyś wiedziała. Cenię sobie szczerość, więc nie będę ci jej szczędzić także podczas spełniania twej prośby. Oto mój komentarz.
      Jak napisałam wyżej, PoA to świetne opowiadanie, a to zakończenie tomu jest idealnym potwierdzeniem tych słów. Przeczytałam ostanie cztery części jednego dnia. Nie mogłam się oderwać. Ujawnione przeznaczenie Wiktorii, jej powrót do Auren, spisek Karytów, który zresztą do pewnego stopnia się powiódł... Czytałam z zapartym tchem. (Chociaż przyznaję, że na hasło 'Szecherezada' uśmiechnęłam się 'Skąd ja to znam?' :D). Epilog zmiażdżył mnie ostatecznie, a moja reakcja na słowa Seviana: „O ja pier(cenzura)”. Więc naprawdę, nawiązując do tego co napisałam wcześniej – dziewczyno, masz talent i głowę do pisania, mało kto potrafi obmyślić tak wciągającą fabułę. (Odważę się przyrównać ją do „Jedwabnika”, który napisała Rowling pod pseudonimem. Pod wzgl. Fabuły moim skromnym zdaniem, PoA bije tą książkę na głowę.)
      Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to opisy uczuć. Są gusta i guściki, ale jak na moje oko trochę je przeciągasz. Wiadomo, są potrzebne, w odpowiednich ilościach wręcz obowiązkowe, ale można przedobrzyć, więc trzeba pamiętać o zachowaniu proporcji.
      Rozpisałam się jak hoho, a i tak mam wrażenie, że to nie wszystko o czym chciałam wspomnieć, ale to może innym razem sobie przypomnę. Tymczasem znikam, nadrabiać zaległości na pozostałych twoich blogach (chociaż dla mnie PoA jest bezapelacyjnie nr 1xD). Nie podaję terminów, ale na pewno na nie zajrzę.
      Pozdrawiam,
      Merenwen.

      Usuń
    2. Dziękuję za szczerość;) I za pochwałę.
      Szeherezada - właśnie o to chodziło, żeby było znane, potem wam wyjaśnię, jakie to imię ma związek z "prawdziwą" Szeherezadą.
      Jasne, że "super, zapraszam do siebie" nie jest ani trochę motywujące; chodzi mi o prawdziwe komentarze. A po co mi one, skoro sam fakt pisania daje przyjemność? Otóż mówię. Nie chodzi mi o to, żeby się dowartościować, ale o to, żebym wiedziała, czy nie przedobrzam. Wolę uniknąć sytuacji, w której będę myślała, że rozdział/historia jest boska, a tak naprawdę wszyscy myślą, że zrobiła się z tego straszliwa opera mydlana. Jeśli ludzie napiszą mi, że im się podobalo - wiem, że mam przy tym zostać, a jeśli stwierdzą, że ten wątek jest naciągany, postaram siecoś z tym zrobić, żeby poprawić opowiadanie.

      Usuń