- Pięknie tutaj, prawda? – ozwała się w końcu Temida,
przerywając zalegającą między nimi ciszę.
- Co? – spytał, wyrwany z zamyślenia Falen.
- Powiedziałam, że bardzo mi się tu podoba. W ogóle mnie nie
słuchasz – zarzuciła mu obruszona Temida.
- Słucham cię prawie cały czas, ale wybacz, teraz mam na
głowie większe zmartwienia niż to, czy istotnie jest tu ładnie, czy też nie.
Szatański plan sam się nie dopracuje – odparł jej z ironicznym uśmieszkiem na
twarzy.
- No tak. Gdy na horyzoncie pojawia się temat Wiktorii,
wszystko inne przestaje cię interesować. Wyjaśnisz mi chociaż, co jest w niej
takiego nadzwyczajnego?
- Wszystko – rzucił chłodno.
- Ale tego, że jest człowiekiem, nie zrekompensuje ani jej
uroda, ani charakter. Nawet gdybyś zmusił ją do bycia ze sobą, ona pozostanie
śmiertelna. Ty, jeśli nikomu się nie narazisz, a na razie jesteś na jak
najlepszej drodze, by jednak się narazić, możesz żyć jeszcze około dziewięćset
lat, a ona? Co najwyżej kilka dekad… Oczywiście zakładając, iż wcześniej nie
strawi jej jakaś choroba… Wiktoria jest śmiertelniczką, Falenie, a życie takich
jak ona trwa zaledwie chwilę. Pomyśl o tym i zwiąż się z kimś, z kim będziesz
mógł być do końca swoich dni – powiedziała Temida, spoglądając na niego z powagą.
- Na przykład z tobą? – spytał, unosząc wysoko brwi. Jego
głos był chłodny, drwiący.
- Nie mówiłam tylko o sobie. Mówiłam o jakiejkolwiek
kobiecie, której miłością mógłbyś cieszyć się przez kolejne stulecia… O kimś,
kogo wcale nie musiałbyś zmuszać do poślubienia ciebie.
- Temido, doceniam twą troskę, ale proszę, nie ingeruj w
moje sprawy. Jest tylko jedna dziewczyna, z którą mógłbym się związać na stałe –
Wiktoria. Cała reszta jest tylko do zabawy, bez żadnych zobowiązań. Ta syrena, Miranda?
Jedna noc i nic więcej. A Rosalinda? Ona okazała się być szpiegiem, którego powinienem ukatrupić od razu po przechwyceniu jej wiadomości do Zakonu. Nie zrobiłem tego z dwóch
powodów. Pierwszy, nie mógłbym wtedy zaszantażować jej ojca, by wystąpił z
Przymierza, a drugi, cóż… nadal jest dobra w tym, co robi. Z cała resztą moich nałożnic też nie snuję planów o przyszłości. Są mi obojętne – Falen wzruszył ramionami.
- A ja? – spytała po chwili, celowo spoglądając do wózka na
dzieci, byleby tylko nie patrzeć księciu w oczy.
- Już ci mówiłem. Akurat na tobie jednej, prócz Wiktorii, mi
zależy. Przywiązałem się do ciebie, ale nigdy nie będziemy razem, dobrze o tym
wiesz.
- No tak… - westchnęła ciężko Temida. – Powinniśmy już
wracać, zaraz zacznie się uczta – powiedziała, zmieniając temat. Chociaż Falen
nigdy jej nie zwodził, a ona doskonale wiedziała, że jej nie kocha, słowa
księcia bardzo ją zabolały. Mimo że karanirski następca tronu nie był jej Imevit, nie zmieniało to
faktu, iż naprawdę go kochała. Miłością szczerą, bezwarunkową i prawdziwą.
Temida nienawidziła Wiktorii właśnie za to, że Falen coś do niej czuł, podczas
gdy jej uczuć nigdy nie odwzajemniał i prawdopodobnie już nigdy nie
odwzajemni... Kiedy mieli wracać, coś nagle przykuło uwagę Falena. Jakieś
dwadzieścia metrów dalej, na małym, okrągłym placu, w którego środku znajdowała
się okazała złota fontanna, stało dwoje elfów. Jednym z nich był barczysty
Zdrajca z długą brodą, odziany w skórzany kombinezon, tak modny wśród
wszelkich szlachciców seliwiańskich. Owym mężczyzna zwał się Reevian. Był on mężem
jednej z sióstr Temidy, Kiary. Zdrajca beształ właśnie jakąś drobną, niezwykle
wychudzoną dziewczynę o złotych włosach. Zapewne niewolnicę. Dziewczyna
wyraźnie się go bała i za coś przepraszała.
- Kto to jest? – spytał ściszonym głosem Falen, przyglądając
się tej scenie z pewnej odległości.
- Dziewczyna?
- Oczywiście, że dziewczyna. Przecież Reeviana rozpoznaję –
rzucił ze zniecierpliwieniem książę.
- Zwie się Lunaris… Jest jedną z niewolnic mojego ojca, córka
innej niewolnicy. Z tego co wiem, jej matka pochodziła z Triwendell.
- Dlaczego ona jest taka wychudzona? Seliw głodzi swoich
niewolników? – spytał, nie odrywając wzroku od nieznajomej. Najpewniej była
niewiele młodsza od niego i Temidy, ale z twarzy wyglądała na maksymalnie
szesnaście lat.
- Ojciec? Oczywiście,
że nie. Seliw traktuje swych zniewolonych w miarę ludzko… ale Reevian? – Temida
pokręciła głową. – On lubi się znęcać nad nimi, a nad Lunaris to już w
szczególności. Teraz i tak wygląda
jeszcze znośnie… Przeważnie jej skórę pokrywają liczne siniaki, rozcięcia,
otarcia…
- Czekaj… Mówiłaś, że to niewolnica Seliwa, nie Reeviana –
Falen zmarszczył brwi.
- No tak, ale ojciec ma tysiące niewolników. Niektórzy są
pod moim zwierzchnictwem, inni pod matki, a jeszcze inni pod Reeviana i reszty
członków mojej rodziny – odpowiedziała Temida, a w jej oczach malowało się
współczucie dla dziewczyny.
- Seliw się zgadza, żeby mąż Kiary tak katował Lunaris?
- Nawet nie zwraca na to uwagi. Nie jestem pewna, czy w ogóle o tym wie... Zresztą nawet gdyby wiedział,
nie wiem, czy zrobiłby w tej sprawie cokolwiek – wyjaśniła księżniczka,
spoglądając w stronę Lunaris, którą jej pan właśnie uderzył w twarz. Dziewczyna podniosła drżącą dłoń do czerwonego policzka. – Wiesz co?
Nawet mi jej szkoda… Reevian jest naprawdę dla niej katem. Nie dość, że ją głodzi,
to jeszcze wykorzystuje na potęgę. Regularnie przychodzi do niej w nocy i … chyba nie muszę mówić, co jej robi. Lunaris się go boi, ale kiedy już odważy
się postawić Reevianowi i powiedzie „nie”, on ją bije i później i tak robi to, na co
ma ochotę. Biedna. Czasami w nocy słyszę jej płacz, bo ma komnatę blisko mojej.
Ale to jeszcze nie jest najgorsze… - westchnęła smutno Temida, biorąc na ręce
Naviego, który właśnie się przebudził i zaczynał popłakiwać.
- To może być gorzej? – spytał ze zdumieniem Falen.
Starszego z książąt rzadko interesował los drugiej osoby, a w szczególności,
kiedy ta osoba była niższego stanu niż on. Jednakże tym razem było inaczej… Po
raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna poczuł coś jakby… współczucie? Aż sam
Falen miał problem z nazwaniem tego dziwnego uczucia, gdyż praktycznie było mu ono obce…
Na szczęście wszystko zaraz wróciło do normy i miejsce współczucia w jego sercu
zastąpiło coś zgoła innego. Falen uświadomił sobie, że Lunaris bardzo by mu się
przydała.
Temida przytaknęła głową, po czym zaczerpnęła głęboki oddech
i kontynuowała.
- Reevian tyle razy z nią to robił, że w końcu skończyło się
ciążą. Za pierwszym razem Lunaris poroniła, gdy ten ją pobił, a za drugim
razem? Cóż… Nie wiem, czy w ogóle chcesz o tym słuchać…
- Mów – polecił jej szorstkim tonem Falen.
- Kiedy Lunaris była w drugiej ciąży, w siódmym miesiącu
dokładnie, zrobiła coś, za co Reevian wtrącił ją do lochu. Nie pamiętam, o co
wtedy chodziło, ale była uwięziona w nim kilka tygodni. Właśnie wtedy Lunaris zaczęła
przedwcześnie rodzić… Nikt jej nie pomógł, nikt nie słyszał, jak jęczy z bólu, a
może nikt nie chciał słyszeć? Nie wiem – Temida pokręciła głową. – Biedna Lunaris
męczył się dobrych kilka godzin, a gdy w końcu urodziła, Reevian zabrał dziecko
i… chyba gdzieś je oddał. Dziewczyna protestowała, prosiła, a nawet błagała go na kolanach, aby tego nie robił,
ale on jej nie słuchał.
- Smutne – powiedział Falen zdawkowo. Istotnie, historia tej
niewolnicy lekko go poruszyła. Lekko. Jednakże jego myśli zajmowały teraz nie
rozmyślania nad tym, jak można pomóc dziewczynie, lecz w jaki sposób ją wykorzystać.
Falen miał już plan. Temida by go pewnie nie pochwalała, ale to nie ważne.
- To jeszcze nie koniec – szepnęła pobladła na twarzy
księżniczka, przytulając mocniej kwilącego Naviego do piersi. – Ostatnio zauważyłam,
że urósł jej brzuch… Podejrzewam, że znowu zaszła w ciążę z Reevianem. Nie chcę
nawet myśleć, co ona przeżywa, jeśli rzeczywiście tak jest… - głos Temidy był
drżący, nawet poniekąd piskliwy.
- Nosi w sobie dziecko swojego oprawcy? – spytał odległym głosem Falen.
- Tak mi się wydaje – przytaknęła z żalem Temida. –
Kiedyś nawet chciałam porozmawiać o tym z Reevianem, no wiesz, żeby ją trochę
lepiej traktował, ale on tylko mnie wyśmiał.
- Straszne – rzucił krótko i nieprzekonującym tonem Falen. –
Wracajmy. Mam do załatwienia pewną sprawę z Seliwem.
***
Po uroczystym
obiedzie, w którym wzięli udział wszyscy członkowie klanu Seliwa, a także
Sevian wraz z żoną Meridą i dwiema córkami, Serena z mężem, no i oczywiście
Cassidy, wszyscy szybko się rozeszli. Od razu po uczcie Falen i Temida wraz z
bliźniętami mieli wsiadać do powozu i jechać na Karanirę. Z Sereną i Cassidy
książę pożegnał się szybko i niezbyt wylewnie, a z Sevianem wcale żegnać się nie
musiał. Albowiem nowy brat tak przypadł do gustu Falenowi, iż ten zaproponował
mu posadę Dowódcy Straży w Alamer. Sev po krótkiej rozmowie z żoną przyjął
propozycję i dziś miał jechać wraz ze swoją rodziną do pałacu Falena. Kiedy
wszyscy ruszyli do swych powozów, Zdrajca podszedł do Seliwa.
- O co chodzi, Falenie? Czemu nie idziesz za resztą? –
spytał władca Trójkrólestwa, przyglądając mu się uważnie.
- Byłem dziś na spacerze z Temidą i… zobaczyłem pewną
dziewczynę. Twą niewolnicę… Nazywała się chyba Lunaris, zresztą mniejsza o to
– Falen machnął lekceważąco ręką.
- I co w związku z tym? – Seliw uniósł wysoko brwi.
- Chcę ją od ciebie wykupić – powiedział zdawkowo książę.
- Co takiego? – Seliw nie krył zdumienia.
- To co słyszałeś –
rzucił nieco oschle Falen w odpowiedzi. – Ile za nią chcesz? Pięćset lirów? Tysiąc?
- Traktuję cię jak syna, przecież wiesz. Jeśli ją chcesz,
możesz dziewczynę dostać ode mnie w prezencie. Mam tylko jedną prośbę… - odrzekł
ostrożnie król.
- Jaką?
- Domyślam się do jakich celów jest ci potrzebna. Jeśli już
musisz się z nią zabawiać, to rób to tak, żeby Temida nie widziała, ani nie słyszała… Bolą ją
twoje romanse...
- Co..? Ja wcale nie… - zaczął zdumiony Falen, ale Seliw
uciszył go jednym gestem.
- Nie musisz mi się
tłumaczyć. Nie wierzę, że zabierasz dziewczynę do Alamer ze współczucia i bez
żadnych korzyści dla siebie. Dobrze wiem, po co ci ona. Ty uwielbiasz takie zabawy... Przecież z jakiego
innego powodu mógłbyś chciał ją mieć? Spokojnie, ja nie oceniam, ale pamiętaj, o
co cię prosiłem. Róbcie to po kryjomu.
- Masz rację, Seliwie. Mam już co do niej pewien plan – odparł
Falen, z premedytacją przeciągając sylaby. Jego lodowato błękitne oczy błysnęły złowrogo. –
Jednakże tym razem to nic erotycznego.
- Co więc knujesz?
- Widzisz… Lunaris ma złote włosy, czyż nie?
- No tak…
- Członkowie Przymierza również takie mają. Z jej wyglądem
łatwo wtopiłaby się w tłum…
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz – przyznał Seliw.
- Och, myśl rzesz! – nakazał mu z irytacją Falen. – Mam zamiar
podesłać ją mojemu bratu, to znaczy kuzynowi… Wciąż nie mogę się przyzwyczaić..
Eh, mniejsza o to! Zarówno ty, jaki i ja wiemy, że Cedric ma złote serce. Jeśli
do jego drzwi zapuka biedna, wychudzona dziewczyna w ciąży i powie, że nie ma
się gdzie podziać, z pewnością przyjmie ją pod swój dach. Cedric pod tym
względem jest taki sam jak Nimfadora i Wespazjan. Aż mi się niedobrze robi od tej ich dobroci - powiedział, krzywiąc się ze wstrętem, po czym kontynuował. - Nie wiem, ile dokładnie Lunaris ma
lat, ale wyglądała jeszcze na nastolatkę, co tylko spotęguje jego litość.
- No i co dalej? Przyznam, chłopcze, że mnie zaintrygowałeś… - odrzekł Seliw, a Falen posłał mu szatański uśmieszek.
- Lunaris przemyci do Auren truciznę. Gdy nikt nie będzie
patrzył, po prostu doprawi nią wino Cedrica… A wtedy... no cóż… mój drogi
przyszywany braciszek zakończy swój żywot. Martwy nie będzie mógł ani
pokrzyżować mi planów koronacji, ani ożenić się z Wiktorią. I tym sposobem mamy dwie
pieczenie na jednym ogniu – wyjaśnił.- Tak wiem, jestem genialny.
- Jesteś sprytniejszy, niż myślałem. Wykapany z ciebie Karden – rzekł Seliw z uznaniem, krzyżując ręce na piersi. - Jestem pewny, że gdyby żył, byłby z ciebie dumny.
- Lejesz mi miód na serce.
- Reaaeni, chodź no tu na chwilę – król skinął do jednej ze
służących, sprzątającej właśnie ze stołu po uczcie.
- Tak, mój panie? – spytała kobieta, skłaniając się przed
nim nisko.
- Przyprowadź Lunaris. Pewnie pracuje teraz w szklarni. No
dalej! Idź już!
- Tak jest, Wasza Wysokość – odparła pospiesznie kobiecina,
po czym potruchtała do drzwi. Po kilku minutach wróciła z niewolnicą u boku.
– Oto ona – oznajmiła służąca wskazując na dziewczynę, a Seliw podziękował jej
skinieniem głowy i kazał wracać do pracy.
- Podejdź tu bliżej – rozkazał Lunaris władca. Dziewczyna ruszyła ku władcy niepewnym i chwiejnym krokiem, spoglądając na Seliwa i Falena z nieskrywaną obawą, malującą się w jej dużych, intensywnie niebieskich oczach. Z bliska wydawała się jeszcze bardziej wychudzona, niż Falenowi się wydawało. Była raczej drobnej postury, niskiego wzrostu. Lunaris miała na sobie prostą, lnianą sukienkę. Dziewczyna swoim wyglądem i postawą przywodziła na myśl spłoszoną łanię. Piękną, delikatną i bardzo wystraszoną.
- Podejdź tu bliżej – rozkazał Lunaris władca. Dziewczyna ruszyła ku władcy niepewnym i chwiejnym krokiem, spoglądając na Seliwa i Falena z nieskrywaną obawą, malującą się w jej dużych, intensywnie niebieskich oczach. Z bliska wydawała się jeszcze bardziej wychudzona, niż Falenowi się wydawało. Była raczej drobnej postury, niskiego wzrostu. Lunaris miała na sobie prostą, lnianą sukienkę. Dziewczyna swoim wyglądem i postawą przywodziła na myśl spłoszoną łanię. Piękną, delikatną i bardzo wystraszoną.
- Wzywałeś mnie, panie? – spytała drżącym głosikiem,
dygnąwszy przed nim sztywno.
- Tak – odparł oschle Seliw. – Wiesz, kto to jest? – spytał,
wskazując na swojego towarzysza.
Dziewczyna przytaknęła niepewnie głową.
- Falen III Selear, następca tronu Karaniry – powiedziała.
- Bardzo dobrze – pochwalił Seliw. – Od teraz jesteś jego
własnością, nie moją. Masz robić wszystko, czego od ciebie zażąda, rozumiemy
się? Jesteś całkowicie zdana na niego. Zabiera cię ze sobą na Karanirę. – rzekł lodowatym tonem król, po czym zwrócił się do Falena - Jest twoja. Rób z nią, co chcesz.
- Och, naturalnie - odparł chłodno książę, mierząc Lunaris władczym spojrzeniem. - Ale jej rola ograniczy się tylko do tego, o czym ci opowiedziałem. Raczej nic więcej.
- Na co czekasz?! - warknął do niewolnicy Seliw. - Lepiej idź się spakuj.
- Och, naturalnie - odparł chłodno książę, mierząc Lunaris władczym spojrzeniem. - Ale jej rola ograniczy się tylko do tego, o czym ci opowiedziałem. Raczej nic więcej.
- Na co czekasz?! - warknął do niewolnicy Seliw. - Lepiej idź się spakuj.
- Nie mam czego… - odparła cichutko, wpatrując się w czubki
swoich pantofelków.
- Tym lepiej. Będzie szybciej.
- Jeszcze raz dziękuję, Seliwie. Do rychłego zobaczenia – powiedział Falen,
posyłając mu nieco ironiczny uśmiech.
- Nie ma za co, chłopcze. Liczę, że nasze następne spotkanie
odbędzie się przy okazji twojej ceremonii koronacyjnej. Jesteś godnym następcą swojego ojca.
Prawdziwego ojca, a nie tego nędznego uzurpatora Wespazjana Lupusa – Seliw imiona
dobrego króla wypluł z siebie jak najgorszą obelgę. Falen zaśmiał się krótko i
odpowiedział:
- Mam taką nadzieję, Seliwie – następnie zwrócił się do
Lunaris. – Idziemy. Nie mam całego dnia – powiedział chłodno, po czym położył
jej dłoń na plecach i po prowadził wylęknioną dziewczynę do powozu.
Meridiane Falori^^^
______________________________________________
Cześć :) Co myślicie? Mam nadzieję, że jesteście bardziej wrażliwi niż Falen i historia Lunaris chociaż troszeczkę was poruszyła :) Co sądzicie o intrydze syna Kardena? Skubany nieźle sobie wszystko wymyślił, chyba musicie mu to przyznać...
Proszę o komentarz, każdego, kto czytał, ponieważ to jest jeden z bardziej znaczących rozdziałów.... Pozdrawiam i do następnego ;*
Łał ale super rozdział i musze przyznać zakochałam sie w Falenie i w jego kolejnych spiskach ;) czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńNo Falen. Jednam mimo, że chce dziewczynę do zabicia brata, to w jakiś sposób ją ratuje więc punkt dla niego : )
OdpowiedzUsuńHeh punktuje Falen szybko wpada na pomysły będzie miała trochę lepiej u niego ale żeby nic się nie stało cedrikowi
OdpowiedzUsuńWspółczuję Lunaris :( Ah ten Falen xD
OdpowiedzUsuńA więc...
OdpowiedzUsuń'Znajomość' z Falenem chyba nie wpływa na mnie pozytywnie, bo nie specjalnie mnie poruszyła historia Lunaris. Ok, fakt Reevian to wybitna ekhm, menda, ale historia sama w sobie jakich wiele-podły wstrętny oprawca znęca się nad kobietą (pomińmy sposób). Chyba odzywa się we mnie jakaś znieczulica. Albo za dużo filmów się naoglądałam...
Jeśli chodzi o samą intrygę-z czystym sumieniem mogę potwierdzić to, co pisałam pod poprzednim rozdziałem. Stary dobry Falen wrócił. I znowu kombinuje i miesza itd.
Jak powiadał szef Skipper: "Lodzio miodzio panowie, lodzio miodzio"!
Pozdrawiam,
S.c.
Rozdział genialny!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście historia Lunaris była dosyć smutna :( Ale Falen serio nieźle to wymyślił! Punkt dla niego! Chociaż szczerze mówiąc wolałabym, żeby pozbył się Cedrica w inny sposób, nie zabijając go... Czekam co się stanie dalej!
Śietne <3
OdpowiedzUsuńIntryga udała mu się 3:)
Ciekawe co zrobią Cedric i reszta :)
Historia ten niewolnicy poruszyła moje serce :)
Pozdrawiam i czekam na NEXT!!!
P.S. Życze dużo weny :*
Falen to ma łeb nie od parady... :D.
OdpowiedzUsuńStrasznie szkoda mi Lunaris. Mam nadzieję, że Falen będzie ją traktował choć trochę lepiej od męża Kiary. Biedna dziewczyna...
Jestem ciekawa, czy plan Falena się powiedzie i czy Cedric umrze. Naprawdę jestem ciekawa, po Tobie można spodziewać się wszystkiego ;).
Pozrawiam i czekam na kolejny rozdział,
Pelargia,
pelargiaa.blogspot.com
Historia Lunaris jest straszna :( W życiu bym nie chciała żeby mnie spotkało coś takiego...
OdpowiedzUsuńA co się tyczy Falena to... Otrucie? Na serio? Człowiek z miłości robi różne głupie rzeczy ale sądziłam, że on chce wygrać z Cedriciem w uczciwej walce... A może to Cedric chciał tak wygrać... Nie ważne... Iście szatański plan, Falenie :D
Pozdrawiam, Królowa Flawia
PS W pierwszym zdaniu ("wiadomość o zaręczynach Cedrica i Wiktorii bardzo zweryfikowała ich plany.") wydaje mi się, że słowo zweryfikować jest niepoprawne. Powinno być zmodyfikować, jeśli już :)
Znaczenie słowa zweryfikować: http://sjp.pl/zweryfikowa%E6
Moja krew :D. Heh.
UsuńŚwietnie się zapowiada, jak tylko znajdę chwilę z chęcią powrócę do Twojego bloga i nadrobię rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńA tymczasem biorę się za dokończenie czytania tego rozdziału. :)
Zapraszam
http://veritaaserum.blogspot.com/2014/05/mithrandir.html
Och! Biedna Lunaris
OdpowiedzUsuńJa już ją lubię :-)
Trzymaj się
Emfadora 4ever <3
Falori 4ever <3
I oczywiście :
Celivan 4ever
Coco Evans