niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 54 ***

Falen i Temida planowali zostać w Trójkrólestwie jeszcze co najmniej dwa tygodnie, lecz wiadomość o zaręczynach Cedrica i Wiktorii bardzo zweryfikowała ich plany. Starszy z książąt od razu po rozmowie z Cassidy chciał wsiadać do powozu i jechać do Alamer, ale Temida z trudem go wyprosiła, aby zostali tu jeszcze na jeden dzień bowiem nierozważnie byłoby wracać po nocy i to z małymi dziećmi. Falen uległ dziewczynie niechętnie. Był tak wściekły, że nie mógł wysiedzieć spokojnie na miejscu. Zdrajca zapowiedział jej, że ruszają od razu po obiedzie, a jeśli do tego czasu nie zdąży się spakować, trudno. Żeby zdążyć, Temida zleciła zapakowanie kufrów swoim trzem służącym, a sama postanowiła wykorzystać ostatnie godziny w rodzimym kraju na przechadzkę z dziećmi po pałacowych ogrodach Laxoris. Bardzo zależało księżniczce, by Falen jej towarzyszył, więc nalegała tak długo, aż ten dla świętego spokoju zgodził się iść razem z nią. Temida prowadziła podwójny wózek po krętej ścieżce, ciągnącej się między grządkami kwiatów i różanymi krzewami, a kipiący gniewem Zdrajca szedł tuż obok. Nawet melodyjny śpiew ptaków i słodka kwiatowa woń nie podziałały na niego kojąco. Falen był podminowany. Wczoraj cały wieczór ćwiczył z Sevianem szermierkę, żeby się jakoś wyładować, ale i to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Nowo odnaleziony brat próbował go uspokoić, powtarzając, że przecież oświadczyny to jedno, a ślub to zupełnie co innego i być może Wiktoria sama się jeszcze rozmyśli, ale karanirski książę nie chciał go słuchać.


- Pięknie tutaj, prawda? – ozwała się w końcu Temida, przerywając zalegającą między nimi ciszę.
- Co? – spytał, wyrwany z zamyślenia Falen.
- Powiedziałam, że bardzo mi się tu podoba. W ogóle mnie nie słuchasz – zarzuciła mu obruszona Temida.
- Słucham cię prawie cały czas, ale wybacz, teraz mam na głowie większe zmartwienia niż to, czy istotnie jest tu ładnie, czy też nie. Szatański plan sam się nie dopracuje – odparł jej z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
- No tak. Gdy na horyzoncie pojawia się temat Wiktorii, wszystko inne przestaje cię interesować. Wyjaśnisz mi chociaż, co jest w niej takiego nadzwyczajnego?
- Wszystko – rzucił chłodno.
- Ale tego, że jest człowiekiem, nie zrekompensuje ani jej uroda, ani charakter. Nawet gdybyś zmusił ją do bycia ze sobą, ona pozostanie śmiertelna. Ty, jeśli nikomu się nie narazisz, a na razie jesteś na jak najlepszej drodze, by jednak się narazić, możesz żyć jeszcze około dziewięćset lat, a ona? Co najwyżej kilka dekad… Oczywiście zakładając, iż wcześniej nie strawi jej jakaś choroba… Wiktoria jest śmiertelniczką, Falenie, a życie takich jak ona trwa zaledwie chwilę. Pomyśl o tym i zwiąż się z kimś, z kim będziesz mógł być do końca swoich dni – powiedziała Temida, spoglądając na niego z powagą.
- Na przykład z tobą? – spytał, unosząc wysoko brwi. Jego głos był chłodny, drwiący.
- Nie mówiłam tylko o sobie. Mówiłam o jakiejkolwiek kobiecie, której miłością mógłbyś cieszyć się przez kolejne stulecia… O kimś, kogo wcale nie musiałbyś zmuszać do poślubienia ciebie.
- Temido, doceniam twą troskę, ale proszę, nie ingeruj w moje sprawy. Jest tylko jedna dziewczyna, z którą mógłbym się związać na stałe – Wiktoria. Cała reszta jest tylko do zabawy, bez żadnych zobowiązań. Ta syrena, Miranda? Jedna noc i nic więcej. A Rosalinda? Ona okazała się być szpiegiem, którego powinienem ukatrupić od razu po przechwyceniu jej wiadomości do Zakonu. Nie zrobiłem tego z dwóch powodów. Pierwszy, nie mógłbym wtedy zaszantażować jej ojca, by wystąpił z Przymierza, a drugi, cóż… nadal jest dobra w tym, co robi. Z cała resztą moich nałożnic też nie snuję planów o przyszłości. Są mi obojętne – Falen wzruszył ramionami.
- A ja? – spytała po chwili, celowo spoglądając do wózka na dzieci, byleby tylko nie patrzeć księciu w oczy.
- Już ci mówiłem. Akurat na tobie jednej, prócz Wiktorii, mi zależy. Przywiązałem się do ciebie, ale nigdy nie będziemy razem, dobrze o tym wiesz.
- No tak… - westchnęła ciężko Temida. – Powinniśmy już wracać, zaraz zacznie się uczta – powiedziała, zmieniając temat. Chociaż Falen nigdy jej nie zwodził, a ona doskonale wiedziała, że jej nie kocha, słowa  księcia bardzo ją zabolały. Mimo że karanirski następca tronu nie był jej Imevit, nie zmieniało to faktu, iż naprawdę go kochała. Miłością szczerą, bezwarunkową i prawdziwą. Temida nienawidziła Wiktorii właśnie za to, że Falen coś do niej czuł, podczas gdy jej uczuć nigdy nie odwzajemniał i prawdopodobnie już nigdy nie odwzajemni... Kiedy mieli wracać, coś nagle przykuło uwagę Falena. Jakieś dwadzieścia metrów dalej, na małym, okrągłym placu, w którego środku znajdowała się okazała złota fontanna, stało dwoje elfów. Jednym z nich był barczysty Zdrajca z długą brodą, odziany w skórzany kombinezon, tak modny wśród wszelkich szlachciców seliwiańskich. Owym mężczyzna zwał się Reevian. Był on mężem jednej z sióstr Temidy, Kiary. Zdrajca beształ właśnie jakąś drobną, niezwykle wychudzoną dziewczynę o złotych włosach. Zapewne niewolnicę. Dziewczyna wyraźnie się go bała i za coś przepraszała.
- Kto to jest? – spytał ściszonym głosem Falen, przyglądając się tej scenie z pewnej odległości.
- Dziewczyna?
- Oczywiście, że dziewczyna. Przecież Reeviana rozpoznaję – rzucił ze zniecierpliwieniem książę.
- Zwie się Lunaris… Jest jedną z niewolnic mojego ojca, córka innej niewolnicy. Z tego co wiem, jej matka pochodziła z Triwendell.
- Dlaczego ona jest taka wychudzona? Seliw głodzi swoich niewolników? – spytał, nie odrywając wzroku od nieznajomej. Najpewniej była niewiele młodsza od niego i Temidy, ale z twarzy wyglądała na maksymalnie szesnaście lat.
-  Ojciec? Oczywiście, że nie. Seliw traktuje swych zniewolonych w miarę ludzko… ale Reevian? – Temida pokręciła głową. – On lubi się znęcać nad nimi, a nad Lunaris to już w szczególności.  Teraz i tak wygląda jeszcze znośnie… Przeważnie jej skórę pokrywają liczne siniaki, rozcięcia, otarcia…
- Czekaj… Mówiłaś, że to niewolnica Seliwa, nie Reeviana – Falen zmarszczył brwi.
- No tak, ale ojciec ma tysiące niewolników. Niektórzy są pod moim zwierzchnictwem, inni pod matki, a jeszcze inni pod Reeviana i reszty członków mojej rodziny – odpowiedziała Temida, a w jej oczach malowało się współczucie dla dziewczyny.
- Seliw się zgadza, żeby mąż Kiary tak katował Lunaris?
- Nawet nie zwraca na to uwagi. Nie jestem pewna, czy w ogóle o tym wie... Zresztą nawet gdyby wiedział, nie wiem, czy zrobiłby w tej sprawie cokolwiek – wyjaśniła księżniczka, spoglądając w stronę Lunaris, którą jej pan właśnie uderzył w twarz. Dziewczyna podniosła drżącą dłoń do czerwonego policzka. – Wiesz co? Nawet mi jej szkoda… Reevian jest naprawdę dla niej katem. Nie dość, że ją głodzi, to jeszcze wykorzystuje na potęgę. Regularnie przychodzi do niej w nocy i … chyba nie muszę mówić, co jej robi. Lunaris się go boi, ale kiedy już odważy się postawić Reevianowi i powiedzie „nie”, on ją bije i później i tak robi to, na co ma ochotę. Biedna. Czasami w nocy słyszę jej płacz, bo ma komnatę blisko mojej. Ale to jeszcze nie jest najgorsze… - westchnęła smutno Temida, biorąc na ręce Naviego, który właśnie się przebudził i zaczynał popłakiwać.
- To może być gorzej? – spytał ze zdumieniem Falen. Starszego z książąt rzadko interesował los drugiej osoby, a w szczególności, kiedy ta osoba była niższego stanu niż on. Jednakże tym razem było inaczej… Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna poczuł coś jakby… współczucie? Aż sam Falen miał problem z nazwaniem tego dziwnego uczucia, gdyż praktycznie było mu ono obce… Na szczęście wszystko zaraz wróciło do normy i miejsce współczucia w jego sercu zastąpiło coś zgoła innego. Falen uświadomił sobie, że Lunaris bardzo by mu się przydała.
Temida przytaknęła głową, po czym zaczerpnęła głęboki oddech i kontynuowała.
- Reevian tyle razy z nią to robił, że w końcu skończyło się ciążą. Za pierwszym razem Lunaris poroniła, gdy ten ją pobił, a za drugim razem? Cóż… Nie wiem, czy w ogóle chcesz o tym słuchać…
- Mów – polecił jej szorstkim tonem Falen.
- Kiedy Lunaris była w drugiej ciąży, w siódmym miesiącu dokładnie, zrobiła coś, za co Reevian wtrącił ją do lochu. Nie pamiętam, o co wtedy chodziło, ale była uwięziona w nim kilka tygodni. Właśnie wtedy Lunaris zaczęła przedwcześnie rodzić… Nikt jej nie pomógł, nikt nie słyszał, jak jęczy z bólu, a może nikt nie chciał słyszeć? Nie wiem – Temida pokręciła głową. – Biedna Lunaris męczył się dobrych kilka godzin, a gdy w końcu urodziła, Reevian zabrał dziecko i… chyba gdzieś je oddał. Dziewczyna protestowała, prosiła, a nawet błagała go na kolanach, aby tego nie robił, ale on jej nie słuchał.
- Smutne – powiedział Falen zdawkowo. Istotnie, historia tej niewolnicy lekko go poruszyła. Lekko. Jednakże jego myśli zajmowały teraz nie rozmyślania nad tym, jak można pomóc dziewczynie, lecz w jaki sposób ją wykorzystać. Falen miał już plan. Temida by go pewnie nie pochwalała, ale to nie ważne.
- To jeszcze nie koniec – szepnęła pobladła na twarzy księżniczka, przytulając mocniej kwilącego Naviego do piersi. – Ostatnio zauważyłam, że urósł jej brzuch… Podejrzewam, że znowu zaszła w ciążę z Reevianem. Nie chcę nawet myśleć, co ona przeżywa, jeśli rzeczywiście tak jest… - głos Temidy był drżący, nawet poniekąd piskliwy.
- Nosi w sobie dziecko swojego oprawcy? – spytał odległym głosem Falen.
- Tak mi się wydaje – przytaknęła z żalem Temida. – Kiedyś nawet chciałam porozmawiać o tym z Reevianem, no wiesz, żeby ją trochę lepiej traktował, ale on tylko mnie wyśmiał.
- Straszne – rzucił krótko i nieprzekonującym tonem Falen. – Wracajmy. Mam do załatwienia pewną sprawę z Seliwem.
 
***
 Po uroczystym obiedzie, w którym wzięli udział wszyscy członkowie klanu Seliwa, a także Sevian wraz z żoną Meridą i dwiema córkami, Serena z mężem, no i oczywiście Cassidy, wszyscy szybko się rozeszli. Od razu po uczcie Falen i Temida wraz z bliźniętami mieli wsiadać do powozu i jechać na Karanirę. Z Sereną i Cassidy książę pożegnał się szybko i niezbyt wylewnie, a z Sevianem wcale żegnać się nie musiał. Albowiem nowy brat tak przypadł do gustu Falenowi, iż ten zaproponował mu posadę Dowódcy Straży w Alamer. Sev po krótkiej rozmowie z żoną przyjął propozycję i dziś miał jechać wraz ze swoją rodziną do pałacu Falena. Kiedy wszyscy ruszyli do swych powozów, Zdrajca podszedł do Seliwa.
- O co chodzi, Falenie? Czemu nie idziesz za resztą? – spytał władca Trójkrólestwa, przyglądając mu się uważnie.
- Byłem dziś na spacerze z Temidą i… zobaczyłem pewną dziewczynę. Twą niewolnicę… Nazywała się chyba Lunaris, zresztą mniejsza o to  – Falen machnął lekceważąco ręką.
- I co w związku z tym? – Seliw uniósł wysoko brwi.
- Chcę ją od ciebie wykupić – powiedział zdawkowo książę.
- Co takiego? – Seliw nie krył zdumienia.
-  To co słyszałeś – rzucił nieco oschle Falen w odpowiedzi. – Ile za nią chcesz? Pięćset lirów? Tysiąc?
- Traktuję cię jak syna, przecież wiesz. Jeśli ją chcesz, możesz dziewczynę dostać ode mnie w prezencie. Mam tylko jedną prośbę… - odrzekł ostrożnie król.
- Jaką?
- Domyślam się do jakich celów jest ci potrzebna. Jeśli już musisz się z nią zabawiać, to rób to tak, żeby Temida nie widziała, ani nie słyszała… Bolą ją twoje romanse...
- Co..? Ja wcale nie… - zaczął zdumiony Falen, ale Seliw uciszył go jednym gestem.
-  Nie musisz mi się tłumaczyć. Nie wierzę, że zabierasz dziewczynę do Alamer ze współczucia i bez żadnych korzyści dla siebie. Dobrze wiem, po co ci ona. Ty uwielbiasz takie zabawy... Przecież z jakiego innego powodu mógłbyś chciał ją mieć? Spokojnie, ja nie oceniam, ale pamiętaj, o co cię prosiłem. Róbcie to po kryjomu.
- Masz rację, Seliwie. Mam już co do niej pewien plan – odparł Falen, z premedytacją przeciągając sylaby. Jego lodowato błękitne oczy błysnęły złowrogo. – Jednakże tym razem to nic erotycznego.
- Co więc knujesz?
- Widzisz… Lunaris ma złote włosy, czyż nie?
- No tak…
- Członkowie Przymierza również takie mają. Z jej wyglądem łatwo wtopiłaby się w tłum…
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz – przyznał Seliw.
- Och, myśl rzesz! – nakazał mu z irytacją Falen. – Mam zamiar podesłać ją mojemu bratu, to znaczy kuzynowi… Wciąż nie mogę się przyzwyczaić.. Eh, mniejsza o to! Zarówno ty, jaki i ja wiemy, że Cedric ma złote serce. Jeśli do jego drzwi zapuka biedna, wychudzona dziewczyna w ciąży i powie, że nie ma się gdzie podziać, z pewnością przyjmie ją pod swój dach. Cedric pod tym względem jest taki sam jak Nimfadora i Wespazjan. Aż mi się niedobrze robi od tej ich dobroci - powiedział, krzywiąc się ze wstrętem, po czym kontynuował. - Nie wiem, ile dokładnie Lunaris ma lat, ale wyglądała jeszcze na nastolatkę, co tylko spotęguje jego litość.
- No i co dalej? Przyznam, chłopcze, że mnie zaintrygowałeś… - odrzekł Seliw, a Falen posłał mu szatański uśmieszek.
- Lunaris przemyci do Auren truciznę. Gdy nikt nie będzie patrzył, po prostu doprawi nią wino Cedrica… A  wtedy... no cóż… mój drogi przyszywany braciszek zakończy swój żywot. Martwy nie będzie mógł ani pokrzyżować mi planów koronacji, ani ożenić się z Wiktorią. I tym sposobem mamy dwie pieczenie na jednym ogniu – wyjaśnił.- Tak wiem, jestem genialny.
- Jesteś sprytniejszy, niż myślałem. Wykapany z ciebie Karden – rzekł Seliw z uznaniem, krzyżując ręce na piersi. - Jestem pewny, że gdyby żył, byłby z ciebie dumny.
- Lejesz mi miód na serce.
- Reaaeni, chodź no tu na chwilę – król skinął do jednej ze służących, sprzątającej właśnie ze stołu po uczcie.
- Tak, mój panie? – spytała kobieta, skłaniając się przed nim nisko.
- Przyprowadź Lunaris. Pewnie pracuje teraz w szklarni. No dalej! Idź już!
- Tak jest, Wasza Wysokość – odparła pospiesznie kobiecina, po czym potruchtała do drzwi. Po kilku minutach wróciła z niewolnicą u boku. – Oto ona – oznajmiła służąca wskazując na dziewczynę, a Seliw podziękował jej skinieniem głowy i kazał wracać do pracy.
- Podejdź tu bliżej – rozkazał Lunaris władca. Dziewczyna ruszyła ku władcy niepewnym i chwiejnym krokiem, spoglądając na Seliwa i Falena z nieskrywaną obawą, malującą się w jej dużych, intensywnie niebieskich oczach. Z bliska wydawała się jeszcze bardziej wychudzona, niż Falenowi się wydawało. Była raczej drobnej postury, niskiego wzrostu. Lunaris miała na sobie prostą, lnianą sukienkę. Dziewczyna swoim wyglądem i postawą przywodziła na myśl spłoszoną łanię. Piękną, delikatną i bardzo wystraszoną.
- Wzywałeś mnie, panie? – spytała drżącym głosikiem, dygnąwszy przed nim sztywno.
- Tak – odparł oschle Seliw. – Wiesz, kto to jest? – spytał, wskazując na swojego towarzysza.
Dziewczyna przytaknęła niepewnie głową.
- Falen III Selear, następca tronu Karaniry – powiedziała.
- Bardzo dobrze – pochwalił Seliw. – Od teraz jesteś jego własnością, nie moją. Masz robić wszystko, czego od ciebie zażąda, rozumiemy się? Jesteś całkowicie zdana na niego. Zabiera cię ze sobą na Karanirę. – rzekł lodowatym tonem król, po czym zwrócił się do Falena - Jest twoja. Rób z nią, co chcesz.
- Och, naturalnie - odparł chłodno książę, mierząc Lunaris władczym spojrzeniem. - Ale jej rola ograniczy się tylko do tego, o czym ci opowiedziałem. Raczej nic więcej.
-  Na co czekasz?! - warknął do niewolnicy Seliw. - Lepiej idź się spakuj.
- Nie mam czego… - odparła cichutko, wpatrując się w czubki swoich pantofelków.
- Tym lepiej. Będzie szybciej.
- Jeszcze raz dziękuję, Seliwie. Do rychłego zobaczenia – powiedział Falen, posyłając  mu nieco ironiczny uśmiech.
- Nie ma za co, chłopcze. Liczę, że nasze następne spotkanie odbędzie się przy okazji twojej ceremonii koronacyjnej. Jesteś godnym następcą swojego ojca. Prawdziwego ojca, a nie tego nędznego uzurpatora Wespazjana Lupusa – Seliw imiona dobrego króla wypluł z siebie jak najgorszą obelgę. Falen zaśmiał się krótko i odpowiedział:
- Mam taką nadzieję, Seliwie – następnie zwrócił się do Lunaris. – Idziemy. Nie mam całego dnia – powiedział chłodno, po czym położył jej dłoń na plecach i po prowadził wylęknioną dziewczynę do powozu.
Meridiane Falori^^^
______________________________________________
Cześć :) Co myślicie? Mam nadzieję, że jesteście bardziej wrażliwi niż Falen i historia Lunaris chociaż troszeczkę was poruszyła :) Co sądzicie o intrydze syna Kardena? Skubany nieźle sobie wszystko wymyślił, chyba musicie mu to przyznać...
 Proszę o komentarz, każdego, kto czytał, ponieważ to jest jeden z bardziej znaczących rozdziałów.... Pozdrawiam i do następnego ;*

12 komentarzy:

  1. Łał ale super rozdział i musze przyznać zakochałam sie w Falenie i w jego kolejnych spiskach ;) czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No Falen. Jednam mimo, że chce dziewczynę do zabicia brata, to w jakiś sposób ją ratuje więc punkt dla niego : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh punktuje Falen szybko wpada na pomysły będzie miała trochę lepiej u niego ale żeby nic się nie stało cedrikowi

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję Lunaris :( Ah ten Falen xD

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc...
    'Znajomość' z Falenem chyba nie wpływa na mnie pozytywnie, bo nie specjalnie mnie poruszyła historia Lunaris. Ok, fakt Reevian to wybitna ekhm, menda, ale historia sama w sobie jakich wiele-podły wstrętny oprawca znęca się nad kobietą (pomińmy sposób). Chyba odzywa się we mnie jakaś znieczulica. Albo za dużo filmów się naoglądałam...
    Jeśli chodzi o samą intrygę-z czystym sumieniem mogę potwierdzić to, co pisałam pod poprzednim rozdziałem. Stary dobry Falen wrócił. I znowu kombinuje i miesza itd.
    Jak powiadał szef Skipper: "Lodzio miodzio panowie, lodzio miodzio"!
    Pozdrawiam,
    S.c.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział genialny!
    Rzeczywiście historia Lunaris była dosyć smutna :( Ale Falen serio nieźle to wymyślił! Punkt dla niego! Chociaż szczerze mówiąc wolałabym, żeby pozbył się Cedrica w inny sposób, nie zabijając go... Czekam co się stanie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Śietne <3
    Intryga udała mu się 3:)
    Ciekawe co zrobią Cedric i reszta :)
    Historia ten niewolnicy poruszyła moje serce :)
    Pozdrawiam i czekam na NEXT!!!
    P.S. Życze dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Falen to ma łeb nie od parady... :D.
    Strasznie szkoda mi Lunaris. Mam nadzieję, że Falen będzie ją traktował choć trochę lepiej od męża Kiary. Biedna dziewczyna...
    Jestem ciekawa, czy plan Falena się powiedzie i czy Cedric umrze. Naprawdę jestem ciekawa, po Tobie można spodziewać się wszystkiego ;).
    Pozrawiam i czekam na kolejny rozdział,
    Pelargia,
    pelargiaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Historia Lunaris jest straszna :( W życiu bym nie chciała żeby mnie spotkało coś takiego...
    A co się tyczy Falena to... Otrucie? Na serio? Człowiek z miłości robi różne głupie rzeczy ale sądziłam, że on chce wygrać z Cedriciem w uczciwej walce... A może to Cedric chciał tak wygrać... Nie ważne... Iście szatański plan, Falenie :D

    Pozdrawiam, Królowa Flawia

    PS W pierwszym zdaniu ("wiadomość o zaręczynach Cedrica i Wiktorii bardzo zweryfikowała ich plany.") wydaje mi się, że słowo zweryfikować jest niepoprawne. Powinno być zmodyfikować, jeśli już :)
    Znaczenie słowa zweryfikować: http://sjp.pl/zweryfikowa%E6

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie się zapowiada, jak tylko znajdę chwilę z chęcią powrócę do Twojego bloga i nadrobię rozdziały! :)
    A tymczasem biorę się za dokończenie czytania tego rozdziału. :)
    Zapraszam
    http://veritaaserum.blogspot.com/2014/05/mithrandir.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Och! Biedna Lunaris
    Ja już ją lubię :-)
    Trzymaj się
    Emfadora 4ever <3
    Falori 4ever <3
    I oczywiście :
    Celivan 4ever
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń