piątek, 2 maja 2014

Rozdział 51

Rytuał Krwi odbył się w tydzień po narodzinach Meridiany i Naviela. Ceremonia ta polegała na uroczystym włączeniu niemowląt to wspólnoty Wyklętych i uznaniu ich przez obu rodziców. Bowiem we wszystkich krajach Zdrajców, a także co poniektórych bardziej "dzikich" państwach istniał zwyczaj, że matka i ojciec muszą oficjalnie nazwać noworodki swoim dziećmi, by byli za nie uznawane... Oczywiście nowi rodzice mogę też tego nie zrobić, tym samym wyrzekając się "zbędnego problemu". Rytuał Krwi polegał na przypieczętowaniu związku między rodzicami a potomstwem za pomocą własnej krwi, oczywiście w symbolicznej ilości, i wody.. Wszystko odbyło się w krypcie, znajdującej się około dziesięciu metrów pod Salą Chwały pałacu Laxoris. W ceremonii wzięli udział monarchowie państw Unii Kardeńskiej, chcący powitać nowych członków rodziny królewskiej Karaniry i Trojkrólestwa Seliwa. Przybył także Syrion, car odległego Brinitheim, zwanego Lodowym Imperium. Co prawda Brinitheim nie był częścią Unii, jednakże pragną zawiązać sojusz z Karanirą. Syrion doskonale zdawał sobie sprawę ze zbliżającej się wielkimi krokami wojny i jej następstw. Car wiedział, że Unia będzie chciała siłą zagarnąć także inne kraje, umacniając tym swą pozycję na Archipelagu. Brinitheim wolał stać po zwycięskiej stronie, więc postanowił sprzymierzyć się z Falenem i być z nim od teraz jak równy z równy. Wolał taki układ, niż bycie w pełni zależnym od Wyklętych jako obalony i pokonany władca kolejnej zdobyczy terytorialnej.
Wracając do samej ceremonii...


Odprawiona została o wschodzie słońca, w owej krypcie. Jedyne źródło światła w pomieszczeniu stanowiły pochodnie i ciężkie, wykonane z żelaza kandelabry, zastawione setkami świec. Mimo tylu świeczek w pomieszczeniu panował półmrok. Wszędzie stały dzbany z czarnymi i białymi różami. Na okrągłym podeście w centrum sali znajdowały się dwie dziecięce kołyski. Obie wykonane z czystego złota, zdobionego kamieniami szlachetnymi. Na jedwabnych poduszeczkach spały smacznie bliźnięta. Poduszka Meridiany była koloru chłodnego błękitu, a Naviego królewskiej purpury. Mała córeczka Falena i Temidy ubrana została w sukienkę ze srebrnego aksamitu, natomiast przyszły król miał na sobie czarny dziecięcy kontusz i szmaragdową pelerynę (przez co wyglądał jak mała kopia ojca). Pomiędzy kołyskami stał kamienny cokół, na którym znajdowała się miedziana misa, wypełniona wodą, i nóż. Przy owym cokole stała Temida z Falenem. Księżniczka wydawała się być zestresowana tym wszystkim i nie czuła się komfortowo pod ostrzałem tylu spojrzeń. Książę wręcz przeciwnie. Był poważny, ale zrelaksowany. Zdrajca przyzwyczaił się już do skupiania na sobie uwagi. Wszystko zaczęło się wraz z przybyciem króla Seliwa. Monarcha przeszedł dumnie po czarnym dywanie, ciągnącym się pomiędzy tłumem i stanął na podwyższeniu wraz ze swoją córką, wnukami i Falenem.
- Drodzy przyjaciele! Spotkaliśmy się tu dziś, by powitać wśród Wyklętych nową księżniczkę Karaniry i Trójkrólestwa a moją wnuczkę i jej brata, przyszłego monarchę obydwu naszych narodów, który dodatkowo umocni naszą pozycję na Archipelagu i przypieczętuje klęskę Karetów*! - powiedział Seliw swym donośnym głosem, który potoczył się echem po podziemnej sali. Rozbrzmiały oklaski. Król skłonił się lekko, uśmiechając się pod nosem, po czym skinął na Falena. Na twarzy księcia również pojawił się nikły uśmiech, bardziej złowrogi aniżeli u swego niedoszłego teścia. Falen uniósł dłoń, a wszyscy jak jeden mąż zamilkli.Zdrajca podszedł bezszelestnie do kamiennego cokołu i chwycił za nóż.
- Temido? -  ozwał się cicho, unosząc brwi. Seliwiańska księżniczka na jego znak wyciągnęła posłusznie z kołyski śpiącą Meridianę i poszeszła z nią do Falena. W bladym świetle błysnęło ostrze noża. Zdrajca zrobił na swojej dłoni głębokie nacięcie, a potem zacisnął pięść, by napłynęło więcej krwi. Książę ze stoickim spokojem wziął udziecko na ręce. Akurat w tym momecie maleństwo się obudziło i zaczęło przyglądać mu się ciekawsko lodowato błękitnymi oczami. Falen uśmiechnął się do córki z pewnego rodzaju zadowoleniem. Martwą, nienaturalną wręcz ciszę, zakłócało tylko rytmiczne uderzanie bębna.
- Ja, Falen III Selear, syn wielkiego imperatora i prawowitego władcy Karaniry, Kardena Upadłego, w świetle prawa Zdrajców uznaję to dziecko za moją córkę i nazywam ją imionami Meridiane
Symbol Selearów. Nie ważne z czego to jest zrobione, nie bądźcie tak drobiazgowi ;*
Nefemis.Jakoż że krwią matki naznaczona została już przy porodzie, tak też Prawo nakazuje, by i od ojca znak otrzymała - powiedział spokojnym, lecz podniosłym głosem Falen, po czym nakreślił na czole córki krwisty znak, będący rodowym symbolem gałezi Selearów*, z rodu Imeny. Rozbrzmiały oklaski, a bębny grały coraz natarczywiej, coraz dumniej, coraz głośniej, coraz groźniej.Wystraszona hałasem Meridiane zaczęła płakać.
- Trzymaj ją, a ja pójdę po Naviego - rzucił krótko Falen do Temidy, podając jej dziecko, by obmyła je w przygotowanym wczesniej naczyniu z wodą i tym samym rowniez je uznała. Jeśli Temida odmówiłaby rytualnego odmycia, byłoby to równoznaczne z wyrzeknięciem się dziecka. Tak głosiło Prawo.Księżniczka więc objęła dzieciątko i wykonała polecenie. Falen natomiast podszedł do kołyski swego syna, teraz też płaczącego i wyrwanego ze snu, i wziął go na ręce.
- Temu natomiast niemowlęciu nadaję imiona Naviel I Selear. Tym samym, jako przyszły pan na Karanirze, ogłaszam Naviela prawowitym dziedzicem nie tylko tronu karanirskiego, ale i Trójkrólestwa. Dziedzicem potęgi, przed którą wszyscy niebawem będą drżeć i padać na kolana - powiedział z dumą w głosie, przyglądając się władczym spojrzeniem kwilącemu niemowlęciu. Następnie książę zrobił mu taki sam krwisty znak na czole jak jego siostrze. Kiedy Temida odłożyła maleńką Meridiane z powrotem do łóżeczka, wzięła od Falena Naviego i również go obmyła. Głowna część ceremonii dopełniła się. Ponownie rozbrzmiały oklaski i wiwaty na cześć nowych członków rodziny królewskiej, wnuków wspaniałego Kardena...
Po Rytualne, Falen spotkał się z Syrjonem, carem Brinitheim, aby omówić w cztery oczy szczegóły sojuszu między Lodowym Imperium a Karanirą. Obaj władcy zasiedli przy długim, podłużnym stole w mniejszej z dwóch sali obrad pałacu Laxoris, służącej właśnie do takich "kameralnych" narad. Zdrajca przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Mierzył tylko swojego towarysza badawczym spojrzeniem. Car Syrjon nie wyglądał na dużo starszego od niego. Miał moze jakieś 300 lat. Jego długie i proste złote włosy, sięgające trochę za ramiona, zostały splecione wedle tamtejszej mody i ozdobione koroną, mającą wzbudzać respekt wśród otaczających cara Zdrajców.
- A więc? Mogę liczyć na twoją odpowiedź, Selearze? - spytał w końcu Syrjon, zniecierpliwiony jego milczeniem, które uznał za zły omen. Falen natomiast uśmiechnął się leniwie i pociągnął łyk wina ze swojego srebrnego pucharu.
- Może też się napijesz? Po alkoholu elfy robią się bardziej ugodowe... - powiedział, ocierając usta wierzchem dłoni.
- Wolę zachować trzeźwy umysł - odparł zdawkowo car.
- Ach, co za szkoda... Właśnie w takich sytuacjach negocjacje bywają najtrudniejsze.... Z winem idą łatwiej. Napewno się nie skusisz? - ponowił propozycję.
- Z całym szacunkiem, Selearze, ale nim tu przyjechałem, ostrzeżoneo mnie, bym nie przyjmował poczęstunków od Zdrajców, zanim nie zawrę z nimi jakiejkolwiek umowy, będącej gwarantem mojego bezpieczeństwa... Podobno Wyklęci często trują swych głości nawet bez mrugniecia okiem.
- Coż za roztropna rada... Bez obaw. Trujemy naszych gości tylko, gdy wykazują się wyjątkową uciążliwością - Falen zbył go machnięciem dłoni.
- Może przejdźmy do omawiania warunków sojuszu... - napomknął car, niespuszczając z niego spojrzenia swych bystrych oczu, zielonkawego koloru.
- Pamiętam je - odparł krótko Falen. - Chcesz, by nasze państwa wspierały siebie nawzajem militarnie i gospodarczo, a także politycznie, zachowując przy tym całkowitą autonomię twojego narodu.
- Dokładnie.
- Jednakże z tego co pamiętam, nie zamierzasz mimo wszystko przystawać do Unii... Jaką więc mam pewność, że nie zdradzisz nas, gdy przyjdzie co do czego i nie opowiesz się za Przymierzem? - spytał podejrzliwie książę, pociągając kolejny łyk czerwonego wina.
- Pragniesz, Wasza Miłość, przypieczentowania naszego sojuszu? - spytał Syrjon.
- Dokładnie.
- Jakim sposobem?
- Małżeństem. To najbezpieczniejsza metoda*** - powiedział spkojnie Falen, a na jego wargach pojaiwł się blady uśmiech. - Z tego co mi wiadomo posiadasz dwurocznego syna - Sinnesa V Damona, a tak się składa, że ja od niedawna posiadam córkę... Teraz podpiszemy akt współpracy, a gdy osiągną dorosłość, pobiorą się.
- Dobry pomysł. Niechże tak się stanie - cark klasnął w dłonie, po czym podnuąl Falenowi dokument i kałmarz z piórem. Książę szybko podpisał akt, a zaraz po nim car. - Wypijmy więc za współpracę i szczęście naszych dzieci - powiedział Syrjon, unosząc czarkę z winem w toaście. Falen uczynił to samo.
____________________________________________________
* Karyci - tak się określa elfy, mieszkające w krajach Przymierza lub należące do Zakonu
** Ród pierwszego króla Karaniry - Imeny - dzieli się od tysiacleci na cztery główne gałęzie. Selear (tak jak Falen, Karden, a teraz także Navi. To imię nadaje się przeważnie najstarszym synom w danym pokoleniu), Lupus (tak jak Wepsazjan, a także brat bliźniak Cedrica, który urodził się jako pierwszy i zmarł przy porodze; Lupus to zawsze najstarszy brat zaraz po Selearze, Wisear (tak jak Cedric), Nathelys (takie drugie imię otrzymywał zazwyczaj chłopiec, który był czwartym synem. Jeśli dany władca synów miał więcej, zaczynał nadawać kolejne imiona, ale nie warto ich wymieniać, bo w rodowodzie dynastii Imeny zbyt rzadko pojawiały się takie przypadki)
*** Na Archipelagu trwa epoka około średniowieczna. W tamtych czasach przypieczętowywanie unii i pokoi poprzez małżeństwa przedstawicieli dwóch rodów było normalnością. Na Karanirze i w innych częściach Archipelagu coś takiego nadal jest na porządku dziennym.

8 komentarzy:

  1. Dobrze, że to Falen się pociął, a nie dzieci xF
    Rytuał fajny ;*
    Biedna Meridiane ;(
    Dziwny ten car o.O
    Navi ;*
    Meridiane ;*
    Slodziaczki malutkie ;*
    Już kocham te dzieci ;*
    Ah ta Temida - taka uległa ;(
    Takie maluszki pewnie dają w kość rodzicom ;*
    No po prostu kocham te dzieci
    Ale bardziej kocham Merdiane ; a szczególnie te jej oczka tatusia *,*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe :*
    Rytuał Krwi :)
    Ciekawie i dokładnie go opisałaś :)
    Naprawde wciągnęło :)
    Meridiana taka malutka, a już ma zaaranżowany ślub :)
    No ciekawie dziewczynka ma :)
    Pozdrawiam i czekam na NEXT !!!!
    P.S, Życze ddddddduuuuuuuuuuuużżżżżżżżżoooooooo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny! Tak szczerze to na początku myślałam, że krew będzie potrzebna od całej czwórki, dobrze iż się tak nie było. Dziwnie by się zrobiło gdyby musieli pociąć tygodniowe dzieci O.o Merdina ma przechlapane z tym ślubem, jest jeszcze malutka a już wiadomo z kim ma się pobrać. Dobra, rozdział wspaniały! Czekam na następny!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. wspaniały rozdział
    rytuał krwi heh Mają naprawdę interesujące imiona :P
    Już ślub w planach eh przykre
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale słabo że Merdina bedzie musiała poślubić kolesia którego wgl nie zna! Rozdział jak zwykle superowy :* Życze weny i pozdrawiam/ emma

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo mi się podoba. Ciekawie opisałaś ten rytuał krwi, sądziłam na początku, że to będą jakieś nudy, albo tylko opiszesz to w kilku słowach, a tu taka niespodzianka :D No i jeszcze takie fajne zdjęcie Falena <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Opis rytuału istne arcydzieło <3
    Pięknie to zrobiłaś <3
    Meridiane <3
    Seridiane (Meridiane i Sinnes)
    Falori
    Celivan
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń