niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 9


Nadszedł dzień urodzin Falena. Całe Alamer świętowało. Nie brakło też gości z odległych krain. Bal zaczynał się dopiero późnym wieczorem, więc podekscytowana Nimfadora mogła cały dzień przymierzać najlepsze ze swoich sukni i wybrać tą, która najbardziej spodoba się Erykowi. Niestety za każdym razem, gdy miała przed oczami wizję chłopaka, zaraz sobie przypominała, że niezależnie co włoży i tak nie będzie dane spędzić im tego wieczoru razem bowiem księżniczce miał towarzyszyć dzisiejszej nocy Rebio II. 

Młody lord był co prawda bardzo miły, szarmancki, a w dodatku przystojny i zabawny, ale co z tego, jeśli Nimfadora traktowała go tylko jak przyjaciela? Znali się od dziecięcych lat i dziewczyna nie wyobrażała sobie, aby towarzysz jej dziecięcych zabaw został wkrótce jej mężem. Mimo iż nie połączyło ich
Suknia Wiktorii
przeznaczenie, to Rebio nawet pasował ten układ, gdyż był oczarowany księżniczką. Elfy mogą się zakochiwać nawet po stokroć, mogą kochać daną osobę, ale liczą się z tym, że pewnego dnia te uczucia wygasną na rzecz tej jedynej, pisanej im przez los osoby. Właśnie dlatego szlachcic był zakochany w niej, chociaż ta mistyczna więź nigdy ich nie połączyła. Nimfadora wiedziała o jego uczuciach, można powiedzieć, że na swój sposób też go kochała, lecz nie tak, jak kocha się narzeczonego, ale bardziej jak przyjaciela czy nawet brata.
- Ej, rozchmurz się – poprosiła Wiktoria, widząc, jak przyjaciółka nagle posępnieje.
- Kiedy nie mogę… - mruknęła, odrzucając trzymaną przez siebie granatową suknię do tyłu. – Żal mi Eryka.
- Eryka? – zdziwiła się. – Ale dlaczego?
- Bo łamię mu serce – wyznała z bólem. - Widziałam, jak na mnie patrzył, kiedy mówiłam mu o zaręczynach. To było tak dawno, ale ciągle mam ten obraz przed oczami.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz – Wiktoria próbowała ją pocieszyć, ale bezskutecznie. – Eryk mnie poprosił, abym porozmawiała  z Cedriciem i zrobię to. Może jemu uda się przekonać króla do zmiany decyzji.
- Przecież on myśli podobnie jak ojciec – prychnęła, a w jej oczach pojawiły się pierwsze łzy. To fakt, Nimfadora często płakała, ale potrafiła być też być silna jak nikt inny. Jeśli łzy były jej sposobem na odreagowanie, to nie było w nich nic złego. – Cedric też pragnie mnie chronić za wszelką cenę tak samo jak on. Jeden brat rani, kiedy traktuje mnie jak powietrze i ma za nic, a drugi tym, że troszczy się za bardzo, a jednak kocham ich obu – powiedziała na pozór lekkim tonem. -  Tak, Falena też, nawet jeśli nie jestem mu siostrą – dodała, widząc zdumioną minę przyjaciółki.
- Powiedz mi, jak to możliwe, żeby jedna osoba miała w sobie tyle zrozumienia i ciepła? Podziwiam cię, choć tego nie pojmuję.
- Dziękuję, Tori – szepnęła księżniczka, posyłając jej wdzięczny uśmiech. – Nie liczę, że uda się przekonać Cedrica, a co dopiero ojca, ale dziękuję i tobie, i Erykowi za starania – dodała po chwili słabym głosem.
- Zależy nam na tobie. Zasłużyłaś na szczęście – odparła Wiktoria, podchodząc bliżej przyjaciółki i obejmując ją po siostrzanemu.   

***
Wybiła dwudziesta trzecia i przyjęcie zaraz miało się zacząć. Cedric czekał ma Wiktorię pod drzwiami jej komnaty. Dziewczyna powitała go promiennym uśmiechem, który chłopak zaraz odwzajemnił.
- Mogę panią prosić? – spytał szarmancko, wyciągając ku niej dłoń.
- Nie potrzebnie pytasz, wiesz, że odpowiedź zawsze będzie taka sama – powiedziała dziewczyna, ujmując jego dłoń.
- Tak? To może spytam o coś więcej… - zaczął, składając delikatny pocałunek na jej policzku.
- A ty tylko o jednym – powiedziała z rozbawieniem.
- Ja? – zadziwił się. – Ależ skąd – zaśmiał się. – Doskonale znasz Falena, a mnie oskarżasz? Nieładnie, kochanie – w tym momencie Cedric pocałował ją ponownie, tym razem w usta. Najpierw delikatnie, potem nieco mocniej.
- Powinniśmy już iść, jeśli nie chcemy się spóźnić… - upomniała go, odrywając się od chłopaka.
- A kto powiedział, że nie chcemy? – spytał, a na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech, który Wiktoria tak kochała. – Pragnę cię tylko uprzedzić, iż przez chwilę, jak to się u was mówi? Będziemy na świeczniku… - dodał, gdy zmierzali jednym z pałacowych korytarzy ku sali balowej.
- Nie wspominałeś o tym wcześniej – rzuciła oskarżycielskim tonem, zatrzymując się gwałtownie.
- Lese kernie – odparł spokojnie, mierząc ją jak zwykle rozbawionym spojrzeniem.
- Mów rzesz po ludzku!
- Nie pytałaś – przetłumaczył, wzruszając ramionami. – Zanim mnie zbesztasz, chcę ci tylko powiedzieć, że jesteś urocza, gdy się złościsz.
- Wcale się nie złoszczę, tylko…
- Udajesz zdenerwowaną tym, że postawiłem cię w takiej sytuacji, po to, żebym pocałował cię na przeprosiny, po czym uciekł razem z tobą w stronę zachodzącego słońca na białym jednorożcu? – dokończył za nią.
- Co? Nie!
- Mów co chcesz, ja wiem swoje.
- Widzę, że dowcip ci się ostatnio wyostrzył – rzuciła przekornie.
Gdy w przerwach między przekomarzaniem się a próbami opanowania chichotu dotarli do sali balowej, setki gości już czekało na oficjalne rozpoczęcie przyjęcia przez gospodarzy. Pomieszczenie zapierało dech w piersi. Ogromnych rozmiarów komnata miała ściany wyłożone czerwonym i złotym aksamitem. Sięgające do wysokiego, wykonanego ze szkła sklepienia, przez które widać było doskonale nocne niebo, zdobiły wzorzyste zasłony w tych samych kolorach. Podłoga była wyłożona białymi, marmurowymi płytami, zawsze wypolerowanymi na błysk. Podekscytowane twarze zabranych oświetlały dziesiątki kryształowych kandelabrów. W centralnej części komnaty stała marmurowa fontanna z wyrzeźbionymi łabędziami, które uznawane były za symbol piękna, doskonałości, godności, zmartwychwstania oraz wieczności. Na wielkich wejściowych wrotach namalowane były srebrne gwiazdy, takie same, jakie goście mogli podziwiać przez szklany sufit. Naprzeciwko nich znajdował się kamienny podest, na którym ustawiono siedem złotych krzeseł, obitych purpurowym atłasem, a pośród nich jeden potężny tron, na którym zasiadł już Wespazjan Lupus. Ze ścian spoglądały na nich wesoło postacie z portretów, które przedstawiały najbardziej zasłużonych dostojników karanirskich.
Falen wraz z piękną nieznajomą u boku siedział po prawicy króla, tak samo jak jego brat i Wiktoria.
Natomiast po jego drugiej stronie miejsca zajęli Eryk oraz Nimfadora z narzeczonym u boku. Lord Rebio II spoglądał na dziewczynę swymi przenikliwymi oczami z mieszaniną miłości i podziwu, lecz ona niezwracana na to uwagi. Księżniczkę bowiem ściskało za serce, czując jego obecność. Świadomość, że jest ona tu z Rebio, a nie z prawdziwym ukochanym, siedzącym zaledwie jedno miejsce dalej była nie do wytrzymania.
 - Piękne damy i dostojni mężowie tego kraju! – po sali potoczył się echem donośny głos królewskiego herolda. – Mam zaszczyt przedstawić naszego wspaniałego władcę i ojca karanirskiego ludu, króla Wespazjana Lupusa! – rozbrzmiały brawa, a władca uniósł lekko do góry dłoń w geście pozdrowienia poddanych, uśmiechając się do nich przyjaźnie. – Powitajmy równie ciepło dzisiejszego solenizanta, księcia Falena III Seleara i jego partnerkę lady Zofirinę – znów rozbrzmiały oklaski. – Powitajmy też księżniczkę Nimfadorę Aelenę i jej narzeczonego, wysokiego dostojnika, lorda Rebio II – i znów rozległy się donośne brawa – oraz księcia Cedrica IV Wiseara wraz z jego uroczą ukochaną lady Wiktorią, a także jej brata, lorda Eryka, bliskiego przyjaciela rodziny królewskiej – i znów oklaski. Wileńscy nie kryli zdziwienia, które wywołała u nich wieść o otrzymaniu tytułu. Rodzeństwo patrzyło tylko po sobie pytająco, nie wiedząc, jak zareagować.
- Podoba ci się niespodzianka? – szepnął Cedric do ucha oszołomionej dziewczynie.
- Czyli to nagłe nadanie szlachectwa to twoja sprawka? – spytała, w dalszym ciągu nie mogąc otrząsnąć się z szoku.
- Tak – chłopak wyszczerzył zęby w dumnym z siebie uśmiechu. – Cieszysz się?
- Nie wiem, co powiedzieć. Dziękuję – szepnęła, splatając palce swojej dłoni z jego. Para przez chwilę patrzyła na siebie czule w błogim milczeniu, aż młodszy z książąt dodał:
- To mój prezent urodzinowy dla was.
- Czekaj, co? – zdziwiła się.
- Według waszego kalendarza dziś 7 lipca, wasze urodziny. Czyżby ktoś tu zapomniał? – spytał, unosząc z niedowierzaniem brew. Faktycznie oboje stracili z Erykiem poczucie czasu. Odkąd Cedric uratował im życie i zabrał ze sobą do Alamer, nie myśleli o swoim dawnym życiu i nie liczyli dni. Tak swoją drogą ciekawy zbieg okoliczności, nie jesteście bliźniakami, a jednak urodziliście się tego samego dnia…
- To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. Jesteś kochany – powiedziała, posyłając mu wdzięczny uśmiech.
- Dla ciebie wszystko – szepną jej do ucha.
- Ale skąd wiedziałeś?
- Powiedzmy, że mam swoje sposoby – odparł konspiracyjnie. Po tej krótkiej prezentacji Wespazjan odniósł się miejsca i przemówił w kilku słowach do zebranych:
- Moi drodzy! Dziękuję wam za tak liczne przybycie na urodziny mego najstarszego syna. Mam nadzieję, iż będziecie mile wspominać to przyjęcie i że ten wieczór zapadnie wam w pamięci na długi czas.  Życzę miłej zabawy. Bal czas zacząć!
Po jego słowach nadworni muzycy zaczęli wygrywać piękne melodie na harfach, lutniach i instrumentach, których Wiktoria nigdy nie widziała na oczy, a co dopiero mogłaby je nazwać.
- Uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz? – spytał, wstając z miejsca, po czym ukłonił się przed ukochaną. Oczy Wiktorii iskrzyły ze szczęścia.
- Skoro tak ładnie prosisz – odparła figlarnie, ujmując jego wyciągniętą dłoń. Cedric poprowadził ją na środek parkietu i oboje dali się porwać tańcu. Para całkowicie zatraciła się w sobie, a cały świat przestawał się liczyć, gdy tylko Cedric trzymał ją w ramionach. Jednak w pewnym momencie przypadkiem podchwyciła spojrzenie raczej wycofanej Nimfadory tańczącą właśnie z Rebio. Młody lord właśnie pocałował księżniczkę w usta na oczach Eryka, zupełnie nieświadomy tego, iż to właśnie on stoi na drodze ich miłości.
- Coś nie tak? Widzę, że ten smutek w twych oczach – zaniepokoił się chłopak, wsuwając niesforny kosmyk jej włosów za ucho. – Chodzi o mnie?
- Nie, nie o ciebie… Po prostu żali mi Nimfadory – zaczęła nieśmiało, unikając jego spojrzenia.
- Mojej siostry? – książę nie krył zdziwienia. – Co z nią?
- Słyszałam, że waszemu ojcu zależy, aby poślubiła Rebio. Podobno boi się o jej los ze względu… - zawahała się przez chwilę – ze względu na Falena. Czy to prawda?
- Tak. Królowi zależy na jej dobru. Nie darowałby sobie, gdyby coś stało się Nimfadorze. Wydając ją za Rebio II, zyska pewność, iż będzie żyła na odpowiednim poziome, że będzie szczęśliwa. Ojciec wie czego można się spodziewać po moim bratu. Cokolwiek robi Wespazjan, czyni to dla jej dobra – wyjaśnił, spoglądając swymi niebieskimi oczami głęboko w oczy dziewczyny, szukając w nich zrozumienia.
- Ale ona tego nie chce! Jak może być szczęśliwa z kimś, kogo nie kocha? – zaprotestowała. – Tak się nie da i dobrze o tym wiesz.
- Tak ci powiedziała?
- Tak. I mi, i Erykowi.
- Czego właściwie ode mnie oczekujesz? – spytał, mimowolnie przenosząc spojrzenie z Wiktorii na siostrę „bawiącą się” w ramionach narzeczonego po przeciwne stronie sali. Nawet on musiał przyznać, że na zadowoloną nie wyglądała.
- Chciałabym, żebyś porozmawiał z królem i spróbował go przekonać do zmiany decyzji – powiedziała stanowczo.
- Czemu mnie o to prosisz? Dobrze wiesz, co powinienem ci na to odpowiedzieć.
- Proszę! Zrób to dla niej, zrób to dla Eryka… Zrób to mnie – szepnęła błagalnie. – Proszę, pokaż, że ci na niej zależy – starała się go przekonać.
- Ona wie ile dla mnie znaczy. Nie muszę jej o tym przekonywać, a tym bardziej udowadniać – oznajmił tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Nimfadora nie jest rzeczą, którą można oddawać sobie z rąk do rąk. Nie można z nią robić tego, co się chce, jeśli postępujesz tym samym wbrew niej samej – nie dawała za wygraną.
- Wiktorio… Tu nie chodzi o unieszczęśliwienie mej siostry, lecz przeciwnie. Ojciec robi to, aby zapobiec upodleniu jej przez Falena.
- Czy ty naprawdę nie widzisz, że w ten sposób sami również odbieracie jej szansę na szczęśliwe życie? Dla niej to bez różnicy czy unieszczęśliwi ją Falen, czy uczynicie to wy z Wespazjanem. Efekt i tak będzie taki sam.
- Niech ci będzie. Mogę porozmawiać z ojcem, ale nie wiem czy zabrzmię w połowie tak przekonująco jak ty – powiedział w końcu z rezygnacją, a na twarzy dziewczyny pojawił się triumfalny uśmiech. – Ale pamiętaj, żeby się przedwcześnie nie cieszyć, a Nimfadorze też nic na razie nie mów. Nie chcę robić jej zbędnych nadziei.
- Dziękuję – odparła, wtulając się w chłopaka. Cedric pogłaskał ją po długich pasmach kasztanowych włosów. – A tak swoją drogą to powinniśmy złożyć życzenia Falenowi… - przypomniała sobie nagle, na co książę machnął lekceważąco ręką w odpowiedzi.
- Życzenia długiego, dostatniego życia nie są mu potrzebne, bo wszystko już ma. Wszystko, prócz korony, ale tego życzą mu tylko samobójcy – zaśmiał się, a Wiktoria mu zawtórowała.
W tym momencie z tłumu wyłonił się Falen. Starszy z braci popatrzył tylko pogardliwie na brata, co miał w zwyczaju, po czym przeniósł wzrok na dziewczynę u jego boku, a spojrzenie księcia momentalnie złagodniało.
- O wilku mowa. Gdzie zgubiłeś Zofirynę? – spytał Cedric, ignorując niemą zaczepkę solenizanta.
- Znudziło mnie jej towarzystwo – oznajmił beznamiętnie, nie spuszczając spojrzenia z Wiktorii. – Na dłuższą metę bywa irytująca.
- Skąd ja znam ten typ… - mruknął Cedric pod nosem, a Falen odpowiedział mu ostrzegawczym spojrzeniem.
- To samo mogę powiedzieć o tobie – odparował chłodno, po czym zwrócił się do dziewczyny – Byłabyś tak łaskawa i podarowała mi ten taniec? – spytał nieoczekiwanie.
Wiktoria spojrzała na Cedrica, a on lekko skinął głową, udzielając jej tym samym przyzwolenia.
- To ja pójdę pomówić z ojcem, wiesz o czym – młodszy z książąt powiedziawszy to, zniknął w tłumie balowiczów. Wiktoria spojrzała ostrożnie na Falena, po czym po chwili zastanowienia podała mu dłoń, którą Falen ujął z zadziwiającą delikatnością.
- Przyznaj, robisz to tylko, żeby zirytować brata, prawda? – spytała, gdy Falen prowadził ją lekko w rytm eterycznej, elfickiej muzyki.
- To tylko dodatkowa korzyść – odparł, uśmiechając się olśniewająco. – Wiesz, co było w Zofirynie najbardziej nużące? – spytał po chwili milczenia. Wiktoria pokręciła przecząco głową.
- Że nie dorównywała ci urodą chociaż w połowie – Zdrajca posłał jej szelmowski uśmiech. Dziewczyna nie wiedziała, co ma odpowiedzieć na tak nieoczekiwany komplement z jego ust, więc udało jej się wydukać tylko krótkie „ Ehm.. Dziękuję”.
- Nie rozumiem, jak dziewczyna twojego pokroju może wiązać się z kimś takim jak mój brat – ostatnie słowo wycedził przez zaciśnięte zęby. – Zasługujesz na kogoś lepszego. Chyba każdy byłby lepszy od Cedrica… Powinnaś być z kimś, kto na ciebie zasługuje. Z osobą, która będzie ci w stanie dać wszystko, czego zapragniesz wraz z pozycją i władzą.
- Na żadnej z tych rzeczy mi nie zależy – odparła chłodno, czując, jak jej serce przyspiesza nerwowo.  – Jeszcze trochę, a pomyślę, iż ty chciałbyś być tym kimś, a biorąc pod uwagę, że w każdej chwili mogę zdradzić twój mały sekrecik to dość dziwne, nie uważasz?
Falen uśmiechnął się zniewalająco.
- Dobrze wiem, że nie zdradzisz go nikomu z obawy o to, co mogłoby się stać Erykowi lub mojej drogiej siostrzyczce, a twojej przyjaciółce… - powiedział cicho i spokojnie, lecz w jego tonie kryła się groźba. Wiktoria chciała mu coś odpowiedzieć, ale w tym momencie podeszła do nich Eriena, jedna z pałacowych służek.
- Przepraszam, pani, ale kazano przekazać mi to do twych rąk – powiedziała, wyciągając z kieszeni  fartucha szmaragdową kopertę.
- Dziękuję – odparła, biorąc to ręki list.
- Możesz odejść – rzekł Falen do służki, a pokorna kobieta oddaliła się pospiesznie. Wiktoria zamaszystym ruchem otworzyła przesyłkę i wyjęła z niej mały liści, na którym było napisane:  


„Dobre wieści, wszystko załatwione. Spotkajmy się za 5 minut w ogrodzie. Będziemy mieć dla siebie chwilę sam na sam . ~ C.”. 

Dziewczyna była zaskoczona, że książę chce się z nią spotkać poza murami Alamer o takiej porze. Przecież jeszcze niedawno sam ją prosił, aby obiecała mu, iż nie będzie wychodzić z pałacu po zmroku. Ale mimo tych wszystkich opowieści o Zdrajcach, które jej opowiadał, z Cedriciem była bezpieczna. Zwłaszcza, że idąc do niego, oddalała się tym samym od jednego z nich, Falena.
- Przepraszam, ale muszę iść – powiedziała do starszego księcia. Mogłaby przysiądź, że po twarzy Falena przemknął przebiegły uśmieszek, który jednak zniknął równie szybko, jak się pojawił.
- Oczywiście, przecież mój drogi brat nie może czekać – jego głos był taki sam jak wcześniejszy uśmiech. Przebiegły i niezwiastujący niczego dobrego. Wiktoria spojrzała na niego badawczo.
- Skąd wiedziałeś, że to od Cedrica? Nie powiedziałam ci tego…
- Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić – odrzekł, a jego spojrzenie powędrowało ku sporo starszemu elfowi, stojącego samotnie w rogu komnaty. Mężczyzna wyglądał, jakby na coś czekał. Falen ledwie dostrzegalnie skinął w jego stronę jasnowłosą głową. Elf ruszył w stronę drzwi. Wiktoria była zbyt zajęta myśleniem o Cedricu, aby dostrzec ten gest. Dziewczyna pospieszne wyszła z sali, zostawiając starszego z braci za sobą. Zeszła po marmurowych schodach prowadzących do ogrodu i wyszła z Alamer przez stare, dębowe wrota. Wiktoria rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu chłopaka, lecz nikogo nie dostrzegła. Była sama. Nieprzyjemny dreszcz przeszył jej ciało, kiedy usłyszała za sobą trzask łamanej gałęzi.
- Cedricu, wystraszyłeś mnie – szepnęła, odwracając się. Serce podeszło Wiktorii do gardła.  Za dziewczyną bowiem nie stał jej ukochany, lecz owy mężczyzna, któremu Falen dawał znaki. Zaraz zauważyła kolejnego elfa, tym razem czarnowłosego. Zdrajca. Dziewczyna rzuciła się do ucieczki. Kiedy już miała dopaść do drzwi, przez które opuściła pałac, te otworzyły się nagle, a w nich ujrzała kolejnego Wyklętego, w którym natychmiast rozpoznała hrabiego Flina, jednego z przyjaciół Wespazjana. To była pułapka, a on zdołała omamić ich wszystkich jak wcześniej Falen. Zdrajca,  który tak skutecznie odciął jej jedyną drogę ucieczki, pochwycił bezbronną dziewczynę w stalowy uścisk, zanim ta zdążyła oddalić się chociaż o krok.
- Ratunku! – zaczęła wołać o pomoc, usiłując wyrwać się z ramion Flina.
- Krzycz sobie ile chcesz, ale i tak nikt cię nie usłyszy – szepnął jej do ucha swym ochrypłym głosem.
- Wszyscy są teraz na balu i zbyt dobrze się bawią, aby dostrzec, że ciebie brakuje – dodał drugi, rechocząc przy tym obrzydliwie. W tym momencie uświadomiła sobie, że mają rację. Nikt jej nie usłyszy, nikt nie przyjdzie z pomocą.
- Ale dlaczego? – szepnęła słabo, gdy Flin przycisnął ją jeszcze mocnej do siebie, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
- Bo nasz pan tego chciał. Jesteś mu potrzebna – rzucił lekceważąco ten z pośród nich, który jeszcze chwile temu gościł na przyjęciu. – Dalej, chłopcy! Nie zwlekajmy ani chwili! – zwrócił się do towarzyszy, patrząc łapczywie na swą zdobycz.
- Flin, pakuj ją do powozu! – rozkazał jeden ze Zdrajców, wskazując ukryty za drzewami pojazd zaprzężony w cztery czarne jak smoła konie. Flinowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- Nie, proszę! – błagała dziewczyna, a do jej oczu napłynęły łzy.
- O, zamknij się! – warknął Flin, wpychając ją siłą do powozu.
- Zostawcie moją siostrę! – ryknął nieoczekiwanie jakiś męski głos, wydobywający się z ciemności. W wątłym księżycowym świetle Wiktoria dostrzegła twarz brata.
- Eryk! – zawołała, próbując się do niego przedostać, lecz  Wyklęty jeszcze raz wepchnął ją brutalnie do środka, po czym zamknął drzwi i zatrzasnął zamek. Eryk dobył miecza i wymierzył ostrze w oprawców swej siostry.
- Macie uwolnić Wiktorię! – warknął gniewnie, lecz oni się tylko roześmiali.
- Lepiej daj sobie spokój i wracaj na przyjęcie. Nas jest trzech, a ty jeden. Dobrze ci radzę, jeśli chcesz być w jednym kawałku, to nie wchodź nam w drogę – powiedział Flin, rozwścieczając Eryka jeszcze bardziej. Wileński zamachnął się mieczem. Zdrajcy spodziewali się ataku, więc byli doskonale przygotowani, aby go odeprzeć. Rozgorzała zażarta walka. Może i Eryk był sam, ale naprawdę dobrze sobie radził bowiem Cedric nauczył go, jak się pojedynkować. Jednak ten stan nie trwał długo. Chwilowy remis zakończył się w momencie, w którym jeden z Wyklętych wbił sztylet w plecy chłopaka. Wileński osunął się na ziemię, powoli tracąc przytomność, gdy stopniowo ubywała z niego krew.
- Eryk! – krzyczała rozpaczliwie Wiktoria, uderzając rozpaczliwie w metalowe drzwi powozu. – Eryk! Coście mu zrobili! – krzyknęła przez łzy, patrząc na bezwładne ciało brata przez małe okienko karety.
- Ciesz się, że ciebie nie spotkał taki los – warknął Flin, otwierając drzwi i zajmując miejsce koło niej.
- W sumie nikt nie wie, co planuje zrobić z nią nasz pan… - dodał jadowicie Zdrajca, zasiadający na miejscu woźnicy. Wiktoria spojrzała pytająco na Flina, który tylko roześmiał się, widząc strach w jej oczach. Ruszyli.
- Do czegokolwiek szef nie zechce jej użyć, ja i tak wiedziałbym lepiej, jak skorzystać z tego, że ta ślicznotka jest na mojej łasce.
- Wiem o czym myślisz… - powiedział z lubością drugi z nich. – Ale zdaje się, iż ma on inne plany… Jego strata.
Nie było miary, która potrafiłaby teraz określić lęk dziewczyny.

                                                                                                     Miranda^^^
_____________________________________________________________________________

I jakie wrażenia po przeczytaniu? Mam nadzieję, że nie wywołałam u was mdłości tym rozdziałem xd hahaha Jak myślicie, co się stanie z Wiktorią?  A co będzie z Erykiem? Tak wg to lubicie Eryka, bo nikt na niego nie zagłosował w sondzie na ulubioną postać ;)Zastanawiam się czy nie powinnam rozdzielić może tego na dwa rozdziały, bo ten wyszedł mi trochę długi... Ale mam nadzieję, że czyta się go lekko :D Tak swoją drogą pisałam go wczoraj do drugiej w nocy, oglądając 1d day na yt ;)

14 komentarzy:

  1. Cudowny <3
    Mam nadzieję, że Erykowi nic nie będzie i doniesie Cedricowi na Zdrajców....
    Rozdział super i lekko się go czyta :D
    Kocham i czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :3 ale zmień czcionkę bo troche męczy:/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuuuuuuuuudo!!!
    Czekam na następny. Mam nadzieje że będzie jak najszybciej XD
    Zapraszam do mnie
    http://imaginy-by-natasza.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze świetny :)
    Czekam na nn. ;D W wolnej chwili zapraszam do mnie:
    http://immer-zusammen.blogspot.com/ Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem ile razy będę to powtarzać, ale jesteś moją idolką! :D
    To opowiadanie jest w 100% obłędne! *o* chłonę każde słowo jak gąbka.
    Nie wiem jak innym ale mi czcionka absolutnie nie przeszkadza :)
    Czekam na nexta! ;*

    only-to-die.blogspot.com
    zapraszam na nowy rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak rozdział pisany do drugiej w nocy i na dodatek oglądałaś wtedy 1d day, to wow!
    Szczena oooooopada nisko xdxd Naprawdę dobry!
    Fabuła się rozkręca i to bardzo :)
    Podoba mi się i naprawdę czyta się dobrze, może mógłby być ciutek krótszy ale nie będę narzekała xx :-)
    Weny!

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Award

    OdpowiedzUsuń
  8. jprdl czemu w takim momencieeee????!!!!!! *o* mam nadzieje ze Eryka znajdzie Nimfadora... dodaj szybko nast. cz. <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja lubię Eryka!!!
    Jak mi powiesz, że on zginął, to Cię uduszę, masz to jak w banku!!! On jest taki słodki i tak naprawdę ma ciężkie życie. Tak dzielnie walczył, żeby uratować Wiktorię!!! A no właśnie... co z nią będzie? Przecież Cedric się załamie, gdy się dowie, że jego ukochana została porwana!!!
    Ale są plusy tego, że jest się opóźnionym w czytaniu ;) Lecę przeczytać następny :P

    OdpowiedzUsuń
  10. "Uniósł (...) do góry" - masło maślane, cofać się do tyłu.
    Urodziny - jubilat; imieniny - solenizant.
    Egoista nadał jej szlachectwo, żeby nie było mezaliansu kiedy się z nią ożeni.
    Podczas tańca odbiegasz narracją od Wiktorii, opowiadasz o Eryku i Rebio a potem tekst "chłopak" w odniesieniu do Cedrica, chociaż narracja wciąż jest skierowana na Rebio - gubisz tym czytelnika.
    Jeśli idziesz w kolokwializmy pisz "Mówże" nie "mów rzesz" ("rzesz", dopełniacz liczby mnogiej słowa "rzesza").
    "To była pułapka, a on zdołała omamić ich wszystkich jak wcześniej Falen", to zdanie musi być niezwykle podchwytliwe bo nijak nie rozumiem jego sensu.
    "jakiś męski głos" no bez jaj... ja raczej nie miałabym problemów z rozpoznaniem głosu mojego brata, nie ważne jakby piszczał, czy skrzeczał, czy nie ważne jakbym była przerażona, no.
    Tak, poza tym co tu wywiedźmiłam podoba mi się cliff hanger na końcu, tak. Chwała Ci za to.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Jeszcze 64 rozdziały! Czytam dalej
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie wywołanie mdłosci to wyprocie flakow żywcem, ale może byc :)
    /Smokomaniaczka/

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam urodziny 7 lipca *~*

    Rozdział zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję <3
      hah no widzisz ? Falen, Eryk, WIktoria i jeszcze ty, no niexle xD

      Usuń