czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 65

Wiktoria siedziała skulona na jednym z potężnych foteli, wykonanych z ciemnego drewna, w którym dla ozdoby wyrzeźbione były... dziewczyna właściwie nie była pewna co... Czyżby runy? A może coś innego... Tak czy inaczej, te charakterystyczne zdobienia świadczyły o tym, iż meble przywiezione zostały aż z Księstwa Berleso, należącego do Unii Kardeńskiej. Dziewczyna wyglądała przez okno. Na zewnątrz dawno było już ciemno. Wiktoria pamiętała, jak kiedyś Cedric z troski zabronił jej i Erykowi opuszczać Alamer po zmroku. Dziewczyna nie mogła przejść do porządku dziennego nad tym, co się chwilę temu stało. Jeszcze parę godzin temu wszystko było pięknie, cudownie... Myślała, że jest tu ze swoim ukochanym, który zrobiłby dla niej dosłownie wszystko, jednakże okazało się, że swojego prawdziwego ukochanego sama przepędziła, ogłaszając, że chce zostać z jego kuzynem. Kłamcą, manipulantem, sadystą i intrygantem. Tłumaczenia przed samą sobą, że przecież była wtedy nieświadoma, że wszystko to wina Falena, który zmienił jej wspomnienia, nie przynosiły ulgi. Wręcz przeciwnie. Fakt, że tak łatwo dała mu się podejść, że nierozważnie poszła z nim gdzieś, gdzie nie ma świadków, sprawiło, iż sama stworzyła mu okazję do "działania"...  Wiktoria wyrzucała sobie, że w ogóle prosiła Falena wtedy o pomoc dla Nimfadora. Może jednak trzeba było pójść z tym do Priwettusa, przyjaciela Cedrica? No tak... Ale jego wówczas nie było w Alamer - przypomniała sobie. Młoda lady czuła się teraz dokładnie tak samo jak w Smoczej Twierdzy. Wtedy również do niewoli trafiła przez własną naiwność... Była głupia, była tak bardzo głupia, że poszła z nim wtedy do tych lochów... Mogła to wszystko przewidzieć, zamiast zaufać Falenowi... Wiktoria była roztrzęsiona, a świadomość, iż jej brat i jej (były?) narzeczony już po nią nie przyjadą, nie podnosiła młodej lady na duchu. Dziewczyna myślała, aby jakoś stąd uciec, lecz szybko okazało się to niemożliwe. Drzwi sypialni, które Falen zamknął na klucz, wychodząc, były jedynym wyjściem z kompleksu sześciu, połączonych ze sobą prywatnych komnat starszego księcia. Kiedy się wchodzi do niej, można przejść potem dalej do łazienki, większego i mniejszego salonu gościnnego, gabinetu oraz sali muzycznej z czarnym pianinem, gdyż podobno Zdrajca kiedyś grał. Dziwne. Wiktoria jakoś nie potrafiła wyobrazić sobie Falena, robiącego coś tak szlachetnego, jak tworzenie muzyki. Ślęczącego nad nutami i uważającego, aby jak najlepiej oddać piękno niegdyś skomponowanego utworu. Tori zawsze myślała, że aby grać, trzeba mieć w sobie chociaż trochę wrażliwości, której, nie od dziś wiadomo, jemu brakowało.


I wtedy dziewczyna usłyszała kroki, a po nich dźwięk obijającego się o metalowy zamek klucza. Serce Wiktorii zamarło, jej ciało znieruchomiało, a oczy wpatrywały się z obawą w drzwi, które otworzyły się zaraz z głośnym skrzypnięciem. Zdrajca przestąpił dumnym krokiem próg i ponownie zamknął je na klucz, który następnie wsunął do wewnętrznej kieszeni szaty.
- Jeszcze nie śpisz? - spytał beznamiętnie Falen, obrzucając Wiktorię szybkim spojrzeniem swych chłodnych, nieprzejednanych oczu.
- A ty jeszcze nie rzuciłeś się z wieży? Łudziłam się, że okażesz się mieć na tyle przyzwoitości, by to zrobić - odparowała lodowato, sztyletując go wzrokiem.
- Zabawne - rzucił w tym samym tonie. Kąciki jego ust uniosły się w drwiącym uśmiechu. - Muszę cię rozczarować... Przyzwoitość? To nie u mnie. Obawiam się, że trafiłaś pod zły adres.
Wiktoria prychnęła rozeźlona, odwracając wzrok. Falen ściągnął z siebie pelerynę z purpurowego materiału i rzucił na krzesło przy łóżku. Potem zabrał się za rozpinanie szaty. Dziewczyna odwróciła wzrok. Gdy książę był już przebrany do snu, tylko w spodnie, bo nie lubił mieć nic na górze (jak wcześniej czytał w łóżku albo raczej na łóżku, był jeszcze całkowicie ubrany), zaczął szukać czegoś w szufladzie komody. I znalazł.
- Dzisiaj śpij w tym. Jutro zorganizuję dla ciebie jakieś inne ubrania, bo twoją koszulę nocną wzięto dziś do prania - powiedział Zdrajca, rzucając dziewczynie jedną ze swoich jedwabnych koszul, dostatecznie dużą dla raczej drobnej i niewysokiej Wiktorii, aby przykrywała jej wszystko, co przykryć wypada.
- Ach, dziękuję, ty mój łaskawco - odparła ze złością, nie przestając mierzyć go pogardliwym spojrzeniem.
- Możesz przebrać się w mojej łazience, chyba że wolisz tutaj - dodał z prześmiewczym uśmieszkiem na ustach książę, ignorując to, co właśnie powiedziała.
- W ogóle nie mam zamiaru się przebierać, bo nie zostaję tu na noc! - warknęła, podnosząc się gwałtownie z miejsca i ciskając koszulę w jego stopy. - Masz mnie wypuścić, jasne?! Żądam, żebyś natychmiast odwiózł mnie do mojego brata i Ceda! I Nimfadory też! Rozumiesz?! - krzyczała, tracąc panowanie nad sobą. - Albo wiesz co? Sama jakoś trafię do Auren. Nie ufam ci jak psu - wysyczała, sztyletując go spojrzeniem.
Falen nie wydawał się zbytnio poruszony słowami dziewczyny. A tym bardziej jej gniewem.
- A chcesz się założyć, że zostaniesz? - uniósł wysoko brwi. - Ostatnim razem tak dramatyzowałaś w Dolinie Smoczych Płomieni. Przypomnij sobie, czy to coś dało? - spytał z chłodnym rozbawieniem.
- Tak. Zostałam uwolniona.
- Przez Cedrica i Eryka - dopowiedział. - Z tą różnicą, że na nich już nie możesz liczyć. W dosyć mało subtelny sposób dałaś im do zrozumienia, że mają zostawić cię w spokoju. Swoją drogą, muszę ci przyznać, iż byłaś bardzo przekonująca. Prawdopodobnie zdążyli cię już znienawidzić. Co za szkoda... - Zdrajca wzruszył ramionami. Wiktoria poczuła się, jak gdyby ktoś uderzył ją z całej siły w żołądek. Falen miał rację. Nie mogła już łudzić się, że i tym razem jej pomogą... Ale... przecież nie mogła tu zostać na zawsze... Ktoś przyjdzie z pomocą... Prawda? Nie może z nim tu przecież zostać na wieki... Nie może. Może? Nie! Wiktoria odtrąciła szybko od siebie tą myśl. Znajdzie sposób, by się wydostać. Coś wymyśli. Musi. Nie zostanie z nim. Nie będzie dłużej jego zabawką.
- Nienawidzę cię - wycedziła przez zaciśnięte zęby. Szmaragdowe oczy Tori skrzyły gniewnie.
- Zaczynasz się powtarzać - zauważył oschle książę. Falen schylił się, by podnieść koszulę - Jest już późno, lepiej się kładź, bo rano nie będziesz miała siły mnie zwymyślać na dzień dobry - powiedział, podając dziewczynie ubranie. Wiktoria wyrwała mu ją, niemal trzęsąc się z bezsilnej złości i poszła się przebrać do łazienki, tupiąc przy tym przeraźliwie. Jeszcze nigdy nie czuła takiej żądzy mordu jak teraz. W tym momencie marzyła tylko o tym, żeby mu coś zrobić. Coś bolesnego. Żeby Falen zobaczył, że nie ma prawa traktować jej jak swojej własności, którą może wziąć i wykorzystywać, kiedy zechce.
- Gdzie niby mam spać? - warknęła dziewczyna, wracając do sypialni. Musiała podwinąć kilka razy zbyt długie rękawy czarnej koszuli księcia, sięgającej jej trochę za pośladki. Delikatny materiał pachniał lawendą, dodawaną przez praczki w Alamer do wody.
- Jak to gdzie? - odpowiedział pytaniem na pytanie Falen, mierząc Tori pożądliwym spojrzeniem. Wiktoria spłonęła rumieńcem. Nie czuła się komfortowo przy nim i to w czymś tak krótkim. - To chyba jasne. Ze mną.
- Co?! O nie, nawet o tym nie myśl! - zaprotestowała stanowczo. - Teraz idę do komnaty obok na kanapę, a jutro odstawisz mnie do domu, rozumiemy się?!
- Proszę bardzo, ale tam jest jeszcze zimniej niż tutaj. Bez kołdry zamarzniesz do rana, ewentualnie się rozchorujesz, a ja nie mam ochoty przy tobie skakać - rzucił beznamiętnie Falen, posyłając jej krzywy uśmieszek.
Rzeczywiście było tu zimno. Podczas zimy marmurowe mury Alamer ogrzewały liczne kominki, ale w tej części zamku, która należała do Falena, raczej z nich nie korzystano. Starszy z książąt praktycznie nie odczuwał zimna. Zarówno wodnicy, jak i syreny z natury przystosowani byli do niskich temperatur, panujących na oceanicznym dnie. Futra i kożuchy od grudnia do marca Zdrajca nosił tylko, by się nie wyróżniać się z tłumu widzących w nim elfa czystej krwi Wyklętych.
- Dam radę - rzuciła ostro, obejmując się ramionami.
- Dygoczesz.
- Wcale nie.
- Wcale tak - przedrzeźniał ją. - Przecież widzę.
- Jak nie chcesz, żebym zmarzła, to zawieź mnie z powrotem do Auren. Tam temperatura jest wyższa niż w kostnicy, nie to co tu - powiedziała podniesionym głosem, posyłając mu znaczące spojrzenie.
- Jeszcze jedno słowo, a nie ręczę za siebie - rzucił ostrzegawczo chłopak. Blade oczy Falena błysnęły złowrogo. Gdy się złościł, widoczna stawała się mroczna aura, otaczająca wszystkich Wyklętych. Zazwyczaj by zauważyć wokół młodego Seleara czarno-szkarłatny blask, trzeba było się dobrze przyjrzeć. Teraz aura sama biła po oczach.
Wiktoria nie zrobiła ani kroku w jego stronę.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Chodź tu. Jak tak się mnie boisz, to daję ci słowo, że nawet cię nie dotknę - mruknął wyraźnie zirytowany. - Przynajmniej nie dzisiaj. O jutrze się pomyśli - Zdrajca wykrzywił usta w łobuzerski uśmiech.
Dziewczyna wahała się przez chwilę.W końcu przerażające zimno zmusiło ją do ulegnięcia mu. Wiktoria z miną straceńca pomaszerowała w stronę łoża księcia. Falen zmierzył dziewczynę triumfalnym spojrzeniem.
- Grzeczna dziewczynka - pochwalił, akcentując mocno oba wyrazy.
- Nie radzę ci niczego próbować - rzuciła groźnie, posyłając mu mordercze spojrzenie. Książę uśmiechnął się ironicznie. Dziewczyna ułożyła się na skraju jego łóżka, starając się znaleźć jak najdalej od niego. Była niespokojna. Serce dudniło jej jak oszalałe. Bała się, że mimo danego słowa, Falen będzie chciał coś jej zrobić... A jak nie dziś, to jutro... On był zdolny do wszystkiego. Wiktoria to wiedziała.
- Zaraz spadniesz - zauważył chłodno, widząc, jak dziewczyna balansuje na skraju materaca. Kiedy nie odpowiedziała, tylko owinęła się mocniej kołdrą, podwijając kolana, Falen westchnął ciężko z irytacją i przyciągnął ją do siebie ramieniem.
- Co ty robisz?! Nie dotykaj mnie! - zaprotestowała gwałtownie, podrywając się do pozycji siedzącej.
- Ty znowu zaczynasz? - mruknął z pewnego rodzaju znużeniem, spoglądając teatralnie w sufit.
- Nie, to ty zaczynasz. Miałeś mnie nie ruszać - przypomniała mu ostro.
- Nie denerwuj mnie, tylko się kładź. Rozsadza mi głowę i nie mam ochoty słuchać twoich wyrzutów, dotarło? - ozwał się oschłym tonem, piorunując ją spojrzeniem. Zanim Wiktoria zdążyła mu odpowiedzieć, Wyklęty chwycił ją za przegub dłoni i przyciągnął mocno do siebie tak, że teraz miała twarz tuż przy jego twarzy, a jej ciało od ciała księcia dzieliły może dwa - trzy centymetry. Zdecydowanie zbyt mało... Zbyt blisko niego. 
Nim zdążyła odskoczyć od Zdrajcy, Falen objął dziewczynę mocno ramieniem, przytulając tym samym do swojego wyrzeźbionego torsu. Wiktoria szamotała się z nim chwilę, lecz książę ani myślał, wypuszczać ją ze swojego stalowego uścisku. W końcu poddała się.

***
W sypialni panowała półmrok. Przez trzy wąskie, sięgające wysokiego sklepienia okna wlewało się do komnaty blade światło księżyca, padające na białą jak kreda twarz Wiktorii. Dziewczyna oddychała ciężko, a jej serce dudniło jak oszalałe. Falen nadal trzymał ją w uścisku, ale... słabszym. Chyba już spał, podczas gdy ona nie mogła zmrużyć oka. Wciąż na nowo roztrząsała to, co się tego dnia wydarzyło. Nie mogła się uspokoić, nie potrafiła. Wiktoria wciąż zastanawiała się, ile jeszcze będzie musiała tu zostać. Perspektywa kolejnych dni i kolejnych nocy spędzonych przy Falenie napawała ją strachem i trwogą. Dziewczyna ciągle myślała, co tu zrobić, by uciec... Spojrzała tęsknie w stronę drzwi, lekko unosząc głowę. Zamknięte na klucz. Chwila... klucz. Wtedy Wiktoria doznała olśnienia. Przypomniała sobie, jak Falen zamykał drzwi... schował wtedy klucz do swojej szaty... Jej serce zabiło szybciej. Dziewczyna zaczęła wodzić oczami po sypialni, szukając miejsca, w którym zostawił swoje ubranie. I zobaczyła. Ciemna szata leżała niedbale zwinięta na jednym z krzeseł. Klucz jeszcze w niej tkwił... Chyba. Wiktoria spojrzała ukradkowo na Falena. W pierwszym odruchu chciała rzucić się po klucz, ale zaraz pomyślała, że może niechcący obudzić tego Zdrajcę... Nie chciała się znowu z nim użerać, odbierając sobie tym samym szansę na ucieczkę... Ale musiała chociaż spróbować. Wiktoria wiedziała, że potem będzie żałować, jeśli przegapi taką okazję. Dziewczyna zaczerpnęła głęboki oddech, aby dodać sobie odwagi. W myślach policzyła do trzech i... chwyciła najdelikatniej jak potrafiła rękę Falena, którą ją przygważdżał do siebie, i wyślizgnęła się z pod niej.Zdrajca poruszył się. Wiktoria zamarła. Na szczęście książę przewrócił się tylko na drugi bok i spał dalej. Dziewczyna podniosła się z łóżka, a ono skrzypnęło cicho.  Młoda lady spojrzała natychmiast na Zdrajcę, aby się upewnić, że na pewno się nie obudził. Spał. Tori postawiła bose stopy na chłodne granitowe kafle. Przeszedł ją dreszcz. Na paluszkach przemknęła do krzesła, na którym leżały jego ubrania. Z narastającym napięciem zaczęła przeszukiwać kieszenie wytwornej szaty. Dziewczyna natknęła się wtedy między innymi na małą fiolkę, oznakowaną etykietką z czaszką i piszczelami. Truciznę. Szukała dalej. W jego znalazły się również: pognieciona, lniana chustka, zegarek i... tak! Klucz. Wiktoria prawie pisnęła ze szczęścia. Dziewczyna potruchtała do drzwi. Zalewała ją euforia. Była tak blisko wydostania się ze swojego wiezienia. Tak blisko. Zaraz ucieknie. Wróci do swojego brata. Do narzeczonego. Do przyjaciółki. Wróci do domu. Jednak Falen okazał się nie być sprytny, jak myślał. Zostawił klucz w miejscu, z którego ona mogła go z łatwością zabrać. Bezmyślny... Idiota. Wiktoria przekręciła swoją przepustkę do wolności w zamku i ostrożnie nacisnęła klamkę. Ostatnie spojrzenie na Falena, aby się upewnić, że jest chwilowo unieszkodliwiony i... otworzyła drzwi. Wtedy, dosłownie w jednym momencie cała jej nadzieja na ucieczkę prysnęła jak bańka mydlana. Roztrzaskała na drobne kawałeczki niczym szklana kula, upuszczona z wysokości. Otóż okazało się, że wyjścia z drugiej strony pilnowało dwoje strażników. Zdrajców, uzbrojonych po zęby. Idiotka, idiotka, idiotka - skarciła sama siebie w duchu. Mogła się domyślić, że zbyt wiele osób czyha na głowę Falena, by jego wierni poddani odważyli się zostawiać go bez ochrony. Był zbyt ważny dla Wyklętych, którzy upatrywali w nich drugiego Kardena... Jego następcy, krwi z krwi ich dawnego przywódcy...
- A gdzie to się, milady, wybiera? - spytał oschle jeden ze Zdrajców, zagradzając dziewczynie drogę stalową włócznią ze złotym grotem. Postawny mężczyzna spojrzał na nią nieprzejednanym wzrokiem; jego niemal czarne oczy błysnęły złowrogo. Wiktorii serce podeszło do gardła. 
- Przepuśćcie mnie - zażądała, świadoma, że to i tak nic nie da. Przegrała. Musi tu zostać.
- Widzisz, Sett? - zaśmiał się drugi ze strażników. - Zawsze powtarzam, że Karytom, a zwłaszcza Karytkom nie można ufać. Takie to przebiegłe, takie podstępne, takie... fałszywe. Nadają się tylko do jednego - powiedział żylasty mężczyzna, mierząc Tori pełnym chłodnej pogardy spojrzeniem. W jednej chwili z jego twarzy zniknęło całe rozbawienie, które zastąpiła otwarta wrogość. Wiktoria już miała mu coś odpowiedzieć, ale wtedy z wnętrza komnaty dobiegł ją nieco zaspany, ale mimo to srogi głos.
- Sett! Harr! Co to za hałasy?! - warknął Falen, podnosząc się z poduszek. I wtedy ją zobaczył. Wiktoria stała w drzwiach, w jego wymiętej koszuli. Kasztanowe włosy były w nieładzie. Dziewczyna trzęsła się nie tylko z zimna, ale i złości, i strachu. - Można wiedzieć, co ty tam robisz, Wiktorio? - spytał głosem tak ostrym, że mógłby nim z powodzeniem ciąć stal.
- Ten mały rudzielec próbował się wymknąć, gdy spałeś, jaśniepanie - zameldował rzeczowym tonem Harr.
- Nie nazywaj mnie tak  - syknęła jadowicie dziewczyna.
- Dziękuję, chłopcy - powiedział książę, przeciągając z lubością sylaby. Podniósł się z łóżka i ruszył ku niej. Wiktoria gorączkowo rzuciła się do ucieczki. Chciała wyminąć strażników, ale jeden z nich okazał się szybszy. Złapał ją mocno za kark jak jakieś zwierzę i rzucił do stóp Falena. Dziewczyna jęknęła głośno, gdy uderzyła o twardą posadzkę.
- Nie tak brutalnie, Harr - rzucił beznamiętnie książę, mierząc Wiktorię triumfalnym spojrzeniem. - Pokarz trochę klasy... Przecież nie jesteśmy jak ci barbarzyńcy, Karyci...
- Tak jest, jaśniepanie - strażnik zgiął się przed nim w pół, bijąc się przy tym w pierś.
- Harr, Sett, zostawcie nas samych - rozkazał po chwili syn Kardena, obserwując z wyższością zbierającą się z ziemi Wiktorię. Miała zdarte kolano.
- Jak Wasza Królewska Mość sobie życzy - odparł uniżenie Sett, po czym zamknął drzwi sypialni.
- Wasza Królewska Mość?! - prychnęła wściekle dziewczyna. - Już tytułują cię jak króla, a nim nie jesteś.
- Ale będę - odparł chłodno, unosząc brwi.
- Nie rozśmieszaj mnie - wycedziła przez zaciśnięte zęby, sztyletując go swymi zielonymi oczami. - Jesteś i zawsze będziesz tylko nędznym uzurpatorem, nie zasługującym na tytuł chociażby księcia, a co dopiero króla. Prawowitym władcą jest Wespazjan Lupus, któremu nie dorastasz nawet do pięt!
Na Falenie jej słowa nie zrobiły większego wrażenia. 
- Wespazjan siedzi zamknięty na cztery spusty w Twierdzy, gdzieś na północy kraju. Nawet jeśli Cedric znałby jej położenie, nie przedrze się przez pięćdziesięciometrowej wysokości mury z lodu i skał. A potem do pokonania są jeszcze dwa smoki, strzegące bramy... - Zdrajca pokręcił głową, a przez jego usta przemknął drwiący uśmieszek. Zaraz jednak twarz Wyklętego stężała, przybierając groźny wyraz. - Naprawdę myślałaś, że mnie przechytrzysz? Że jestem idiotą, którego można łatwo wykiwać w każdej chwili? - pytał jadowicie. 
- Tak! A żebyś wiedział! - warknęła ze złością Wiktoria, rozcierając bolącą nogę. 
- Doigrasz się - wycedził przez zaciśnięte zęby. Jego blade oczy pociemniały.
- Jestem ciekawa, co więcej możesz mi zrobić - wysyczała. - Zamknąłeś mnie tu jak swoją własność, wcześniejszej zahipnotyzowałeś, wykorzystałeś, groziłeś mi już na wszystkie możliwe sposoby. Wątpię, żebyś zrobił mi jeszcze coś gorszego, bo to już chyba niemożliwe.
- Nie doceniasz mnie - odparł lodowato. - A teraz kładź się. Rano wymyślę ci jakąś karę.

MERIDIANE FALORI
______________________________
Cześć! Co myślicie o rozdziale? Było już tak blisko ucieczki, a jednak .. :/ 
Falen jest wkurzony nie nażarty, a Wiktoria zasadniczo ma bardziej przerąbane, niż miała...
Co z tego wyniknie? Się okaże :D 

6 komentarzy:

  1. Łał super ciekawe jaka to bedzie kara... Ja już chce kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Tori, naprawdę myślałaś, że będzie tak łatwo? Znalazłaś fiolkę z trucizną w jego szacie, działaj więc w tym kierunku ;) Ale Falena nie zabijaj, bo go najbardziej lubię.

    OdpowiedzUsuń
  3. o jejku ! biedna tori kara tylko ciekawe jaka ;)
    Eh chce żeby to sie wyjasnilo ;(
    super rozdział i weny i czy oni na końcu będą razem bez krzywd ? eh ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. A było tak blisko >:(
    Cholera >:(
    Ale przexież Falen nie jest aż tak głupi (?)
    Było tak blisko, tak bliziutko, :(
    Falen musi mieć tych strażników?
    Ni no :( Jest księciem, następcą tronu...
    Byłoby zbyt łatwo :(
    Nie mogli chociaż ta sttaż spać? Wedy, gdy zobaczyłaby ich, po cichutku przeszłaby obok nich :) No, ale.xo z tego? Na dworze jest pełno śniiegu i zimno jak diabli, a ona w samej koszuli?
    Zamarzłaby zanim dotarłaby do Auren :(
    Mam nadzieję, że w niedługim czasie (jakimś cudem) uda Wiktori się uwolnić :)Wiem, że są marne szanse na to, jak i na to, że Cedric, Eryk i Nimfadora uratują Wiktorie :)
    Pozdrawiam i czekam na NEXT'a :*
    Życze dddduuuużżżżoooo weny <3 Pat ka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. "Wiktoria wyrzucała sobie, że w ogóle prosiła Falena wtedy o pomoc dla Nimfadora."
    Czyżby nowa postać? NIMFADOR? xD

    Kiedy Wiktoria w końcu ucieknie, noooo? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie!! Było tak blisko! Czytam dalej
    Coco Evans
    Emfadora 4ever
    Cevian 4ever
    I może kiedyś :
    Falori ;-)

    OdpowiedzUsuń