środa, 22 lipca 2015

Rozdział 2

//Alamer//

Groźba Seviana przyniosła skutki. Już dwa dni po rozmowie z medykiem, jeśli monolog syna Kardena można nazwać rozmową, książę został poinformowany o nagłej poprawie stanu zdrowia Falena. Sevian natychmiast porzucił księgi wieczyste Karaniry, nad to którymi siedział od zeszłego wtorku, i, wraz z Temidą, udał się do skrzydła szpitalnego. Kiedy tylko bliźnięta usłyszały, jak z ust wuja Seva padają słowa "Falen" i "wybudził", obskoczyły matkę i zaczęły prosić, żeby zabrała je do taty. Dzieci elfów rozwijają się bardzo szybko, tak że w czasie śpiączki Falen przegapił pierwsze słowa Meridiane i Naviego oraz moment, w którym zaczęły składać pierwsze nieskładne zdania. Temida nie miała wyboru, widząc wielkie proszące oczy maluchów, więc wzięła na ręce synka, a Sevianowi wcisnęła córkę i po chwili cała czwórka poszła na spotkanie z przyszłym królem.

Po przekroczeniu progu izby chorych, uderzył ich zapach silnej ziołowej mieszanki, jaką medyk poił właśnie pewną kobietę, która trafiła do lecznicy z silnym zatruciem. W rogu sali zauważyli granatowo-brązowy parawan z papieru ryżowego.Dzieci rzuciły się biegiem w jego kierunku, domyślając się, że za nim musi być tata. Robiły przy tym tle hałasu, że Sevian był już prawie pewny, iż wyjdzie stąd przygłuchy.
- Och, witam, wasze książęce mości! - zawołał jowialnie medyk, gdy tylko ujrzał Zdrajców. Skłonił się w pokorze. - Jego Wysokość już zdrów! Słaby on jeszcze, ale powoli dochodzi do siebie. Nim się obejrzymy, wszyscy będziemy mogli celebrować koronację Jego Wysokości.
Pod szerokim uśmiechem na jego twarzy, zalegał starannie maskowany lęk.
- Ach tak? - głos Seviana był chłodny, oficjalny. Omiótł medyka pogardliwym spojrzeniem, wykrzywiając przy tym usta. - Doskonale. Chodź, Temido. - Skinął na nią i oboje ruszyli w kierunku parawanu.
Falen siedział na łóżku, oblepiony małymi przylepkami, zwanymi Meridiane i Navi. Na piżamę miał zarzucony czarny jedwabny szlafrok, groteskowo kontrastujący z białą jak kreda twarzą, na którą kolory wracały bardzo mozolnie. Ciemne włosy były potargane, ale przynajmniej spod oczu zniknęły sine cienie. Wyglądał jak wielki nietoperz, ale dzieci bynajmniej to nie odstraszało. Uwieszona na jego szyi Meridiane właśnie nawijała ojcu makaron na uszy, a Navi leżał po prostu wtulony w niego. 
- To bardzo ciekawe, Meri. Pokażesz mi tę lalkę później, jak już stąd wyjdę - zaśmiał się i zmierzwił czarne włosy na jej główce. Miękkością przypominały kocie futerko.  - Kiedy nauczyłaś się tak trajkotać, hę? 
- Jak spałeś. Bardzo długo spałeś. Mama martwiła się, że już się nie obudzisz, ale ja mówiłam jej, że nie jesteś aż takim śpiochem - odpowiedziała z pełnym przekonaniem.
- No widzisz, znów miałaś rację, mądralo.
Falen chciał powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy dostrzegł Seviana i Temidę.
- Dobrze widzieć cię wśród żywych, bracie. Jak się czujesz? - ozwał się Sev, siadając na skraju jego łóżka.
Temida zajęła krzesło przy nocnej szafce.
- Trochę jakby przejechała po mnie cała karawana Rosengardczyków, potem wróciła i przejechała jeszcze raz - stwierdził, uśmiechając się kwaśno. - Jak długo byłem nieprzytomny?
- Czy to ważne? Liczy się tylko fakt, że już jest dobrze. Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłam. - Głos Temidy był bardzo łamliwy. Księżniczka spoglądała na Falena z wielkim uczuciem. Nie potrafiła opisać ulgi, jaka ogarnęła ją, gdy dowiedziała się o jego przebudzeniu.
- Niepotrzebnie. Przecież wiesz, że zawsze spadam na cztery łapy. Złego licho nie bierze, jak to się mówi. - Zaśmiał się słabo Falen. 
- Pamiętasz, co się wydarzyło? - spytał spokojnie Sevian, przejeżdżając dłonią po policzku Naviego.
Falen momentalnie spoważniał. Jego lodowate oczy zapłonęły zimną furią.
- Tak - wycedził. Ciało Dimidiama w jednej chwili napięło się jak puma na chwilę przed skokiem. - Ta mała karycka żmija, Rosalinda, zdołała mnie przechytrzyć, ale więcej to się nie powtórzy. Jak z nią skończę, pożałuje, że mnie spotkała.
Na samą myśl, że kiedyś był z nią zaręczony, zrobiło mu się niedobrze. Pochlastałby się chyba, gdyby pojął Rosalindę za żonę.
- Uciekła nam. Szpiedzy donoszą, że następnego dnia po zamachu udała się w podróż powrotną do swojego kraju. Podobno wystąpiła z Zakonu - zrelacjonował Sevian.
- To nie przeszkadza - ozwał się Falen, z premedytacją przeciągając sylaby. Twarz miał ściągniętą, przypominała nagrobną maskę. Tylko oczy były w niej żywe - pałające wściekłością, stanowiące zapowiedź zemsty, która miała się niebawem dopełnić. - Może nawet to i lepiej, iż zdołała zbiec. Dzięki temu zyskała poczucie bezpieczeństwa. Pomyśli, że jej się udało, że w państwie ojca selearski gniew jej nie dosięgnie, lecz nic bardziej mylnego.
- Co planujesz? - spytała głucho Temida, z obawą spoglądając na dzieci.
Wiedziała, że nie powinny słuchać takich rzeczy, ale Falenowi bynajmniej ich obecność nie przeszkadzała. Książę był zdania, że jeśli mają w przyszłości wyrosnąć na prawdziwych Zdrajców, a nie na mięczaków, powinny od najmłodszych lat hartować się w tym świecie, by kiedyś cała jego brutalność nie okazała się dla nich szokiem.
Chciał, żeby Naviel wyrósł na wierną kopię jego samego, oczywiście wykluczając nienawiść do ojca., a Meridiane... nie, ona nie miała być drugą Temidą. Posłuszna i poddana? Tylko w stosunku do rodziców, bynajmniej nie do mężczyzn. Falenowi zależało, aby córka przypominała Cassidy. Prostolinijną, żywiołową Cassidy, której nie da się sprowadzić do poziomu kolejnej zahukanej i zwyczajnie mdłej księżniczki.
- Za krew płaci się krwią. Gdy tylko poczuję się lepiej, pojadę do Rosengardu i zatopię nóż między jej żebrami. Śmierć słodkiej Rosie posłuży za przykład. Niech Zakon wie, że jeśli chce igrać z potęgą Kardeńczyków, niewątpliwie się sparzy.
Temida zmieszała się. Milczała przez chwilę, wyraźnie się nad czym wahając, aż w końcu westchnęła ciężko i powiedziała:
- Jest jeszcze jedna sprawa...
Falen uniósł podbródek i spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
Temida kilka razy zaczynała, nie wiedząc, jak ubrać słowa, które cisnęły jej się na usta, aż Sevian nie wytrzymał.
- Feligh donosi, że Zakon Przymierza dowiedział się, iż Wespazjan żyje i zamierza niezwłocznie wyruszyć na jego poszukiwania - wypalił.
Feligh był jednym z członków Zakonu, który niedługo po domniemanej śmierci Wespazjana postanowił zmienić front. Pewnego pięknego dnia poszedł więc do Falena i poprosił o przyjęcie do jego szeregów. Feligh bowiem widział, jak piętrzy się ku niebu stos trupów wrogów Unii, a perspektywa stania się jednym z nich nie wydał się zbyt kusząca. Wolał mieć udział w zwycięstwie Zdrajców niż zginąć, walcząc przeciw nim. Wtedy przybrany syn Wespazjana z chęcią uczynił Feligha jednym ze swych licznych szpiegów. Lecz co to za szpieg, po którym na kilometr widać, że jest szpiegiem? Tak więc tymczasowo Falen zwolnił go z obowiązku złożenia kardeńskiej przysięgi, przez co Felighowi nie zmieniły się włosy i nie stracił magicznych mocy. Oficjalnie wciąż był Karytą. Oficjalnie.
- Podobno razem z lady Wiktorią tylko upozorowaliście jego śmierć... Czy to prawda? - Zimne, gadzie oczy Seviana drążyły Falena na wskroś. 
Falen poczuł, jak zalewa go wściekłość. Gdyby nie był oblepiony dziećmi, jak nic poderwałby się z miejsca i poszedł coś stłuc, rozbić, połamać, cokolwiek, byleby tylko rozładować się, nim kogoś zabije.
Jak Wiktoria śmiała komukolwiek o tym powiedzieć? JAK?! Był przekonany, że jego groźby były tak obrazowe, że zastanowi się dziesięć razy, zanim otworzy usta, a tu nie! Zrobiła to. I za to zapłaci. Umowa przecież była jasna - albo Tori siedzi cicho i Wespazjan żyje, albo rozpowiada o ich małym szwindlu na prawo i lewo, a Wespazjan niezwłocznie przemeldowuje się na tamten świat.
- Kłamała - syknął Falen - Wszyscy widzieli pogrzeb tego starego durnia. Kiedy składano go w trumnie do grobowca, nie odznaczał się szczególnie wysokim poziomem żywotności.
- Czyżby? - Sevian uniósł brwi. W jego głosie pobrzmiewała drwina.
- Co się głupio pytasz? - odburkną jego brat. - Wierzysz bardziej mi czy jakiejś ludzkiej dziewczynie, która nie miała nawet prawa znaleźć się po naszej stronie Bariery?
- Zasadniczo, to ufam tylko sobie  - odparował Sev, czym zasłużył sobie na karcące spojrzenie Temidy.
Dzieci z nadstawionymi uszami wodziły spojrzeniami po twarzach dorosłych, chłonąć jak gąbki każde ich słowo.
Synowie Kardena przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Zacietrzewienie na twarzach książąt było wręcz podręcznikowe. Patrzyli po sobie w taki sposób, jakby jeden drugiemu życzył zapaści w tempie ekspresowej.
- Muszę już iść - oznajmił w pewnym momencie Sevian, spoglądając na złoty kieszonkowy zegarek. - Bywaj zdrów bracie - rzucił na odchodne, po czym dumnym, sztywnym krokiem ruszył ku wyjściu.
Falen zacisnął zęby i nic nie odpowiedział. Kiedy Sev doszedł po czwartego łóżka, odwrócił się jeszcze przez ramię.
- Radzę ci szybko załatwić tą sprawę, chyba że nie zależy ci już na miejscu w Alamer. I własnej głowie. Jeśli on naprawdę żyje, z całą pewnością nie marzy o niczym innym, jak o posłaniu cię na szafot.

***
- Książę, książę! - zawołał medyk, wybiegając za Sevianem na korytarz. O mały włos nie potrącił przy tym strzegących drzwi strażników. Lekarz bowiem chciał być pewny, iż nie musi bać się już selearskiego gniewu. W końcu przecież udało mu się dokonać tego, czego Sevian od niego zażądał. Gdzieś w głębi serca liczył także na słowo uznania, na nagrodę... 
- Niech zgadnę, pragniesz wybadać, czy oddaliłeś od siebie groźbę miecza katowskiego, czyż nie? - Pusty korytarz wypełnił syczący głos Zdrajcy. Sevian odwrócił się na pięcie do swego rozmówcy.
Medyk, zdumiony tym, iż jego intencje zostały tak bezbłędnie odczytane, wybełkotał coś niezrozumiałego w odpowiedzi.
-  Udało ci się wybudzić mego brata, gratulacje - ozwał się Sev, podając medykowi dłoń. Karyta ujął ją niepewnie i uścisnął. Liczył, iż Zdrajca szybko zwolni jego dłoń, lecz tak się nie stało. Sevian miażdżył w uścisku jego palce, uniemożliwiając rozmówcy ewentualną ucieczkę. Jego chorobliwie zielonkawe oczy drążyły go na wskroś. - Gdyby Falenowi faktycznie dolegało coś niezwykle poważnego, coś, z czym nie potrafiłbyś się uporać, mógłbym przystawić twojej żonie nóż do gardła, a ty i tak nie zrobiłbyś tego, czego od ciebie oczekuję. A ty dokonałeś, rzekłbym , cudu. Niestety nie zdałeś testu. - Usta Seva wykrzywił okrutny drwiący wyraz. - Tyle czasu mydlisz nam wszystkim oczy, lekarzyno, mówiąc, iż nie potrafisz pomóc Falenowi, każesz zdać się na łaskę opatrzności, a kiedy lekko ci pogrożę, nagle mój brat zostaje cudownie uzdrowiony. Czyż to nie dziwne?
- Ja... ja... - dukał bez sensu medyk, uświadomiwszy sobie właśnie, jak wielki popełnił błąd. Krew zaczęła uderzać mu do głowy. W jednej sekundzie stało się jasne, że nie dożyje jutra.
- Co "ty"? - warknął wściekle Sevian, wypuszczając sękatą dłoń medyka. Następnie pchnął go na ziemię. Medyk zachwiał się i uderzył mocno o marmurową posadzkę. - Straż, brać go! - Pstryknął palcami, a dwóch strażników natychmiast znalazło się przy Karycie, chwyciło go brutalnie pod ramiona i poderwało do góry.
Z nosa medyka ciekła strużka krwi.
- Jesteś zwykłym zdrajcą, tak jak myślałem. Obrzydliwym karyckim pomiotem, jednym z wielu zaśmiecających tę wyspę. - Następnie zwrócił się do swych Wyklętych. - Chyba wiecie, co z nim zrobić.
- Litości! Błagam, litości, książę! - zawodził, desperacko próbując uratować głowę. - Całe swoje życie służyłem w Alamer! Pamiętam jeszcze czasy pańskiego ojca! Ach, ile razy mu pomogłem?! Litości, błagam!
Sevian zamyślił się.
- Ten szczur ma rację - oznajmił nieoczekiwanie. - Szkoda byłoby zmarnować tyle lat pracy przez jeden, na pewno nieprzemyślany wybryk... - Poklepał go po policzku, uśmiechając się pzy tym przymilnie. - Straż, puśćcie lekarza.
- Z całym szacunkiem, książę, ale przecież chwilę temu kazałeś nam go pojmać! - zaoponował jeden z Wyklętych.
- Wiem, co wam kazałem. Teraz za to każę wam go puścić, jakiś problem? - spytał ostro, a strażnicy zdobili się na ciche "nie". - Właśnie. Niegrzecznie z mojej strony byłoby nie uszanowanie starszego kolegi - powiedział Sevian z nienaturalnym spokojem. 
Medyk padł na ziemi i oplótł się w okół nóg księcia, dziękując mu i dziękując. Sevian przyglądał się temu wszystkiemu z lodowatym rozbawieniem, zdecydowanie nie wróżącym niczego dobrego.
- Dość - warknął w końcu, chowając dłoń do kieszeni. Szukał w niej czegoś przez moment, aż w końcu znalazł. Niewielką fiolkę, wypełnioną fiołkowym płynem. Rzucił ją medykowi.
- Panie, co to jest? - spytał, obracając w dłoniach maleńką buteleczkę.
- Jad żmii karanirskiej - wyjaśnił beznamiętnie. Widząc przerażone oczy lekarza i jego pobladłą twarz, dodał jeszcze - Czemu jesteś taki zdziwiony? Przecie nie powiedziałem, że daruję ci życie.
- Mówiłeś o braku szacunku... - zaczął naiwnie, dławiąc się wypowiadanymi przez siebie słowami. - ze chcesz mi go okazać...
- Właśnie to robię. Okazuję szacunek. - Sevian uśmiechnął się sadystycznie, upiornie... - Ze względu na twoje poświęcenie dla Alamer, oszczędzę ci wstydu publicznej egzekucji. W zamian za to zażyjesz truciznę. Tę samą, która miała strawić mego brata. Potraktuj to jako akt łaski.
- Nie wypiję tego, nie zmusisz mnie! - zaczął krzyczeć mężczyzna, miotając się po korytarzu jak dzikie zwierze.
Strażnicy obserwowali cała tę scenę z niemałym zainteresowaniem.
- Och, nie bądź śmieszny. - Sevian machnął lekceważąco dłonią. - Siłą do gardła ci tego nie wleję. Chcę tylko, abyś wiedział, że albo sam wymierzysz sobie karę, albo rozkażę odciąć ci ten pusty łeb. Potem ładnie go zapakuję i wyślę rodzinie. Jeśli długo będziesz się stawiał, podzielą twój los. No, ale ostateczna decyzja należy do ciebie. - Spojrzał na niego rozbawiony.
- Jesteś potworem takim samym jak twój przeklęty ojciec - wycedził medyk, zmiażdżony książęcymi słowami i świadomością nieuchronnej śmierci. Więc to tak miał wyglądać jego koniec... Samobójstwo, okrzyknięte aktem łaski.
- Gadaj tak dalej, a spełnię swoją groźbę i złożę wizytę twojej rodzinie. Niewątpliwie ucieszą się z podarku, jaki im przyniosę. No już, na co czekasz? Pij.
Medyk spojrzał na Seviana z mieszaniną szczerej nienawiści, obrzydzenia i pogardy, po czym odkorkował fiolkę.
Wybaczcie, ale nie miałem innego wyjścia, przeprosił w sercu żonę i dzieci, po czym podniósł ją do ust.
Nastała ciemność.

***
 //Auren//

Zakon Przymierza kurczył się w zastraszającym tempie. Najpierw Falen zamordował Rebio II, całkiem słusznie zresztą, potem Cedric w zemście zesłał i jego ojca na najcięższe roboty, jakie mogli wyśnić sobie filozofowie, a wszystko to w białych rękawiczkach, Rosalinda po ucieczce z Alamer zdecydowała się porzucić karierę polityczną i wrócić do Rosengardu, a teraz jeszcze Even i Herin wyjechali do Cristallionu, upierając się, że koniecznie chcą wziąć udział w walce o ojczyznę Herina.
Z każdym dniem walki stawały się coraz bardziej krwawe. Najstarszym elfom Zdrajcy postanowili przypomnieć koszmar rządków Kardena. Nastały czasy,  w których życie znaczyło mniej niż garść srebrnych monet.
Cały Cristallion płonął. Nie było miejsca, w którym Wyklęci i Karyci nie walczyliby ze sobą. Cristallionowi na pomoc w odparciu wojsk Gefeboru i Retterview przybyli Rosengardcyczy. Zdrajcy, rzecz jasna, nie mieli zamiaru puścić im tego płazem. Podczas gdy z Royerr Lein, portu u wschodniego wybrzeżu Rosengardu, wypływały statki z posiłkami, rycerze Rotermorten uderzyli na zachodnie wybrzeże - Pen Ayiss. Walka na dwa fonty była dla Rosengardczyków nie lada wyzwaniem, ale poniekąd byli na nią przygotowani od dawna. Jeśli sąsiadująca wyspa należy do Unii, nie trzeba być jasnowidzem, by przewidzieć, że prędzej czy później jej król zakatuje. Mimo to Zdrajcom udało się zająć trzy duże miasta, jedne z tych, odpowiadających za dostawy broni do stolicy. Lee-nen, Hamassed i Loirri padł po zaciętych walkach, a ich mieszkańcy albo zostali wyrżnięci w pień, albo zmuszono ich do produkcji broni dla najeźdźców. Na szczęście bitwa pod wzgórzem Genvi powstrzymała na jakiś czas ekspansję zdrajców. Jednak Rosengardzki cesarz nie mógł pozwolić sobie na westchnienie ulgi. Doskonale bowiem zdawał sobie sprawę, że jedna wygrana potyczka nie zwróci mu podbitych miast i nie naprawi poniesionych strat.
Walki nie ominęły także Karaniry, której to tron stanowił zarzewie konfliktu. Zdrajcy pragnęli za wszelką cenę zalać cały kraj. Swą "misję" zaczęli od Półwyspu Cienia.
Następnego ranka wojska karyckie pod wodzą Cedrica miały wyruszyć ku owemu półwyspowi.
- Tej zarazie nie można dać się rozwinąć. Trzeba niezwłocznie ją powstrzymać, zamiast czekać, aż dojdzie do nas, bo wtedy będzie już za późno. W walce z moim bratem liczy się nie tylko siła, ale i refleks. Nie mamy czasu do stracenia - powiedział podczas jednej z narad syn Wespazjana, a jego słowa spotkały się z ogólnym poparciem.
Wiktoria doskonale wiedziała, że jej narzeczony nie jest typem przywódcy, który dowodzi swymi oddziałami z bezpiecznej kanapy, lecz zamierza walczyć u ich boku, rzucając tym samym swe życie na szale. Mimo to nie chciała, by jechał. Szaleńczo bała się zarówno o niego, jak i o Eryka.Od wielu nocy nie mogła spać, gdyż dręczył ją koszmary. Jeden gorszy od drugiego.

Eryk pada, śmiertelnie godzony w pierś.Ostatnim, co widzi, jest szczerząca się twarz swego zabójcy, jednego ze Zdrajców, okropnie przypominającego z twarzy hrabiego Flina. Tego samego, który jeszcze w Alamer usiłował wciąć Wiktorię siłą.

Skuty łańcuchami Cedric. Wężowe oczy Falena spoglądają na niego szyderczo na chwilę przed ścięciem go. Gdy jest już po wszystkim, Selear nabija na pal głowę swego brata i pokazuje ją wojsku, któremu dowodził.

Falen na tronie z kości.

Falen burzący mury Auren. Z piersi Cedrica sterczy włócznia, Eryk wykrwawia się obok. Nimfadora błaga gdzieś Rebio o litość. Triumfalne spojrzenie Seleara, kiedy Wiktoria zdaje sobie sprawę, że nie ma jej już kto obronić.

Falen.

On sam w sobie był koszmarem.
Nimfadora także nie chciała, by jej ukochani chłopcy wyjeżdżali, ale wiedziała, że tak trzeba. Uparcie wznosiła modły do ducha bogini Szeherezady nie tyle o zwycięstwo, co o ich bezpieczny powrót. Choć nikt nie wiedział, czy Najwyższa powróciła już w ciele, czy nie, Dora głęboko wierzyła, że jej duch krąży gdzieś nad Karanirą i roztacza nad nią opiekę.
Tego wieczoru w Auren miała się odbyć uczta pożegnalna dla wyruszających w bój rycerzy. Zamkowa jadalnia pękała w szwach, choć zaproszenie otrzymali tylko członkowie dowódca i ich bliscy.
Lunaris, nieświadoma tego, iż znalazła się pod obserwacją całego Zakonu, zgłosiła się do pomocy w kuchni. Mówiła, że źle się czuje z tym, że żeruje na dobroci księcia, nic nie dając od siebie. W rzeczywistości jednak przestraszona brakiem wiadomości od Falena, postanowiła czym prędzej zakończyć to wszystko i uciec daleko stąd, by rozpocząć nowe życie, już jako wolny elf. Lunaris wcale nie chciała zabijać Cedrica, zwłaszcza, że okazał się dla niej taki dobry. I w dodatku był jej Imevit. Jednakże dziewczyna miała świadomość, że to, czego ona pragnęła, nie miało w tej chwili najmniejszego znaczenia. Odmowa wykonania rozkazu, podobnie jak ucieczka, które za bardzo się bała,  nie wchodziła w grę, bo wtedy niewątpliwie zostałaby odesłana do piekła, jakie zgotowano jej w Trójkrólestwie.Nie mogła tam wrócić. Nie mogła. Zwłaszcza teraz, kiedy musiała chronić już nie tylko siebie, ale i dziecko. Bo paradoksalnie czuła, że musi je chronić, choć w sercu go nienawidziła. Niewinne maleństwo, które nie zdążyło się nawet narodzić, gdyż stanowiło dla niej przypomnienie tych wszystkich okropnych chwil, tego całego bólu, cierpienia i kapiących na poduszkę łez.
To dziś nadszedł dzień, w którym Lunaris miała zrobić użytek z otrzymanej od Falena trucizny. Poczekała, aż nadejdzie odpowiedni moment i wlała eliksir do pucharka, w którym Cedric miał otrzymać wino. Ręce jeszcze nigdy jej się tak nie trzęsły, jak teraz; serce biło tak szybko i mocno, jakby chciało wyrwać się z piersi dziewczyny, by nie musieć patrzeć na to, co zaraz się dokona. Lunaris zalała się zimnym potem, gdy nosiła złotą tacę z pucharkami gości, w tym cedricowym.
- Proszę, Wasza Książęca Mość - powiedziała cienkim głosem, stawiając przed nim naczynie. Skłoniła się i pospiesznie chciała odejść, kiedy Cedric złapał ją za rękę.
- Poczekaj, Lunaris.

- Wasza Książęca Mość życzy sobie jeszcze czegoś? - spytała, siląc się na spokojny ton. Choć starała się wypaść naturalnie, niemal paraliżujący strach znajdywał odzwierciedlenie w niebieskich jej oczach.
- Zdaje się, że prosiłem cię, byś mówiła do mnie po imieniu - upomniał dziewczynę Cedric, uśmiechając się półgębkiem.
- No tak, zapomniałam - bąknęła, czując, jak płonął jej policzki.
- Jednakże nie w tym rzecz. Zamierzałem spytam, czemu zamiast odpoczywać, postanowiłaś pracować. Służących mamy w bród, a kto jak kto, ale kobieta w twoim stanie nie powinna się przemęczać. Proszę, usiądź tu z nami. - Wskazał na puste miejsce nieopodal.
Lunaris zawahała się, co nie uszło niczyjej uwadze, jednak nikt nie wychodził z gry. Nimfadora uśmiechnęła się do niej ciepło, gdy zajęła miejsce tuż przy niej. Przez chwilę cała piątka prowadziła luźną  niezobowiązującą rozmowę, Eryk nawet spytał, jak się czuje i czy maleństwo nie daje jej w kość, kiedy Wiktoria powiedziała:
- Naprawdę wielkie to szczęście, że udało ci się uciec od tego potwora. To, co zrobił ci Falen, zasługuje na najwyższą karę.- Zielone oczy dziewczyny nie przestawały taksować Lunaris.
- Właśnie! - Eryk natychmiast poparł siostrę. Chłopak toczył właśnie zaciętą walkę z kawałkiem dorsza, próbując wygrzebać z niego wszystkie ości. -  Jak dobrze, że trafiłaś do nas. Cedrc nie pozwoli, by spotkały cię tu jakiekolwiek nieprzyjemność.
- I z całą pewnością nie spróbuje brać przykładu z Falena, bo wie, że Wiktoria wrzuciłaby mu za to do łóżka tuzin jadowitych pająków - odparł z przekąsem Ced, na co Nimfadora parsknęła tylko śmiechem.
Jak cudownie było znów słyszeć jej śmiech, pomyślała Wiktoria, spoglądając na przyjaciółkę z czułością. Nie mogła już doczekać się momentu, w której Dora spodka się z Wespazjanem. Tak za nim tęskniła.. Ostatnio zadaniem Tori było wyszukiwanie dla Nimfadory nowych powodów do radości, gdyż tylko tak mogła oddalić ją od piętrzących się przed nią przykrości.
Cedric uniósł kielich  w geście toastu, a pozostali natychmiast to podchwycili.
- Twoje zdrowie, Luno. - Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
Choć spojrzenie księcia zdawało się przyjazne, było w coś, co przyprawiło Lunaris o dreszcz.
Cedric uniósł puchar do ust
Serce dziewczyny biło coraz szybciej i coraz głośniej, tak że miała wrażenie, iż słyszy je cała sala. Jej wnętrzności zacisnęły się w wielki węzeł, pozbawiając ją tchu. Czuła, że jest rozpalona. Nie mogła tego zrobić. Nie chciała w tako sposób potraktować elfa, który przyjął ją pod swój dach i roztoczył nad nią opiekę, nie chcąc przy tym niczego w zamian. Być może pchnęło go do tego Imevit, ale nie miało to większego znaczenia. Liczył się sam fakt, że pomógł. A ona miała odwdzięczyć mu się trucizną.
Nie jesteś morderczynią, Lunaris, szeptał jakiś głos w jej głowie. Głos nazywany sumieniem. Jeśli go zabijesz, nie będziesz ani trochę lepsza od Reeviana. Staniesz się takim samym potworem jak on. Chcesz tego? Potrafisz tak po prostu odebrać komuś życie, Lunaris? Przecież wiesz, że nie masz do tego prawa.
Tego było już za wiele. Lunaris miała świadomość, że nie wywinie się od kary. Albo zabije ją Falen, albo Cedric. Bo za zamach była przewidziana tylko jedna kara. Śmierć. Ta myśl miażdżyła ją jak stu kilowy kamienny blok, lecz mimo to...
- Nie! - zawołała, na chwilę przed tym, jak Ced wziął łyk wina. Spojrzenia całej piątki skupiły się na niej. Lunaris poczuła, jak pąsowieje na twarzy. Jeszcze bardziej niż wcześniej.
Książę zrobił zdumioną minę.
- O co chodzi, Luno? Dobrze się czujesz? Wyglądasz... niecodziennie - położył nacisk na ostatnie słowo. Gdy mówił, charakterystycznie przeciągał sylaby. W tym momencie, jak nigdy wcześniej, przypominał jej Falena. Z tą tylko różnicą, że był plus minus dziesięć razy mniej przerażający. Selear wydawał się groźny nawet kiedy spał, a Wisear... cóż...trzeba było naprawdę nieźle się postarać, by poważnie wyprowadzić go z równowagi. Pod tym względem był nieodrodnym synem Wespazjana.
- Wino jest zatrute, jeśli je wypijesz.... - Głos.Lunaris się załamał, a to jej oczu napłynęły łzy. Tak badzo wstydziła się swej niewdzięczności, że nie ośmieliła się podnieść na nań wzroku.
Młoda niewolnica spodziewała się, że Cedric zawoła straż, każe ją pojmać i wtrącić do lochu, w którym poczeka na egzekucje Jednakże nic takiego się nie stalo.
Przez usta Cedrica przemknął chłodny, blady uśmiech. Bardzo dziwny. Przyglądał jej się w milczeniu przez jedną okrutnie długą chwilę, aż w końcu powiedział:
- Naprawdę myślisz, że nic o tym nie wiedziałem?
Lunaris wydawała się zbyta z tropu. Oczy miała jak spodki; skakała nimi z jednej twarzy na drugą, w poszukiwaniu wyjaśnienia.
- Kto... Kto księciu powiedział? - spytała tylko lękliwie.
- Wiktoria była świadkiem twojej rozmowy z Falenem. Mój brat zapewne myślał, że nic nie będzie rozumieć, ale był w wielkim błędzie. Kiedy przybyłaś do Auren, szybko stało się jasne, po co tu jesteś.
Na twarzy Lunaris odmalowało się jeszcze większe skonfundowanie.
- Skoro wszyscy wiedzieliście, dlaczego...?
- Dlaczego nie zostałaś aresztowana? - dopowiedział za nią Eryk, z satysfakcją spoglądający na dziewczynę znad swojego pucharka. - Zaraz moment... Tego nie zatrułaś, prawda?
- Nie, Falen mówił tylko o Cedricu - uspokoiła go.
- Uf... Widzisz, twój brat chyba jednak trochę mnie lubi - zaśmiał się chłopak, splatając pod stołem palce z Nimfadorą. - Kto wie? Może nawet zechce trzymać ci welon na naszym ślubie.
- Z całą pewnością. Albo będzie sypał kwiatki - odpowiedziała przewrotnie Nim. - Zajęcie w sam raz dla niego.
-  Żyję dla tego widoku. - Eryk wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, za który księżniczka nagrodziła go mocnym kuksańcem między żebra.
Po tej krótkiej chwili rozluźnienia, na powrót nad głowami wszystkich zaczęły zbierać się ciemne chmury. Atmosfera była napięta. Lunaris czekała z drżącym sercem na to, co się wydarzy. Na aresztowanie, stracenie, odesłanie do Falena. W  głowie kłębiły jej się najczarniejsze myśli.
- Nie zostałaś pojmana tylko dlatego, bo wstawiła się za tobą Nimfadora - powiedziała oschle Wiktoria, która od początku była przeciwna planowi przyjaciółki.
Lunaris spojrzała pytająco na księżniczkę, nie wiedząc czy jej dziękować, czy jak inaczej się zachować.
- Moja siostra upierała się, że nie masz natury morderczyni - zaczął Cedric lekkim tonem, zupełnie jakby cała ta sprawa go nie dotyczyła. - Twierdziła, że z całą pewnością to Falen zmusił cię do wszystkiego. Mnie średnio to przekonywało, ale Nimfadora prosiła, by dać ci drugą szansę
- Drugą szansę? - powtórzyła niepewnie Lunaris, a Cedric przytaknął.
- W rzeczy samej. Chciała, byśmy poczekali na rozwój wypadków., więc czekaliśmy. Przez cały czas mieliśmy na ciebie oko, Luno. Obserwowaliśmy twoje poczynania. Kiedy dzisiaj nagle oświadczyłaś, że chciałabyś pomóc w przygotowaniu uczty... cóż.... nie trzeba być wielkim mędrcem, by domyślić się, co planujesz. Wszyscy widzieliśmy, że od rana byłaś dziwnie poddenerwowana i bynajmniej nikt nie przypisywał tego hormonom.Nimfadora chciała sprawdzić, czy złamiesz się i powiesz mi o wszystkim, czy też nie. I tak bym nie wypił tego wina, sprawdzaliśmy cię tylko i powiem, że muszę przyznać Nim rację.
- To znaczy, że mnie nie zabijecie? - spytała z niedowierzaniem, a Nimfadora kiwnęła z szerokim uśmiechem.
Księżniczka za dobrze patrzyła jej z oczu, by w nią zwątpić. Może i było to podejście wielce naiwne, zwłaszcza po ostatniej przygodzie z Rebio, ale w ostatecznym rozrachunku to ona miała rację, a nie Cedric, Wiktoria czy Eryk z tym swoim trzeźwym dorosłym spojrzeniem na świat. Lunaris bowiem przypominała księżniczce siebie samą, zagubioną, niepewną, skrzywdzoną, zmuszaną do rzeczy, których nie chciała robić, a wszystko to z powodu Falena, więc jakże mogłaby jej nie pomóc? Jakże mogłaby nie chcieć jej uratować? Przecież Wespazjan nigdy nie zaaranżowałby ślubu swej córki z Rebio, gdyby nie strach, że po jego śmierci Falen mógłby chcieć ją skrzywdzić, a gdyby tego nie zrobił, być może nie doszłoby do gwałtu.... Dobry król miał nadzieję, że porządne małżeństwo ochroni Nim przed ewentualnym mszczeniem się jego przybranego syna, przed próbami zesłania jej czy zdegradowania... Mąż miał ją chronić, lecz wyszło inaczej.
- W takim razie, co ze mną będzie?
- Nimfadora uparła się, aby pozwolić ci zostać, zwłaszcza że za niewykonanie rozkazu niewątpliwie znajdziesz się na celowniku Falena - rzekł Cedric,  nakazując w między czasie  służącemu zabranie wina i zastąpienie go nowym.
- Nie wierzę, że po tym, co chciałam zrobić, książę nadal chce mnie pod swoim dachem - szepnęła zszokowana Lunaris, coraz bardziej wstydząc się za swoją nieudolną próbę morderstwa.
- To, czego  ja chcę, a to, co muszę zrobić, żeby mieć choć odrobinę spokoju, to dwie zupełnie inne sprawy. - Zerknął znacząco na Nimfadorę. - Moja siostra może wydawać ci się kochana i łagodna, ale kiedy coś pójdzie nie po jej myśli, jest gorsza od całej hordy Zdrajców z Kardenem na czele.
- Wcale nie! - żachnęła się księżniczka, krzyżując ręce na piersi. - Tori, powiedz mu, że gada od rzeczy!
- Em... Pamiętasz ostatnią kłótnię o nieudolne próby swatania Priwettusa?
- Nie...
- Ja pamiętam! - zawołał siedzący kilka miejsc dalej Priw, zgłaszając się jak uczniak.
- Och, nikt cię nie pytał o zdanie! Idź lepiej zając się Octavią. -  Księżniczka zmroziła go wzrokiem.
- Znów się zaczyna - westchnął pod nosem rycerz, po czym wrócił do posiłku.
Kiedy Eryk parsknął śmiechem, i jemu się oberwało.
- Wracając do tematu - ozwał się znów Ced. - Na prośbę siostry pozwalam ci tu zostać, a w twoim interesie leży to, żebym nie zaczął żałować tej decyzji. Dziś ci jeszcze odpuszczam, ze względu na Dorę i.... pewną inną kwestię - posłał jej znaczące spojrzenie, pod wpływem którego zarumieniła się jeszcze bardziej - ale następnym razem nie masz co liczyć na taryfę ulgową. Nie jestem Wespazjanem o nieskończonych pokładach wybaczenia, rozumiesz?
- Tak - szepnęła niewolnica, spuszczając głowę. Ręce miała kurczowo zaciśnięte w pięści; jej ciało drżało. Nie wierzyła we własne szczęście. Pamiętała, jak uznała Falena za świętego, kiedy zabrał ją z Trójkrólestwa i okazał dobroć. Dziś jednak widziała już, że zrobił to głównie ze względu na siebie. Prawdziwą dobroć okazano jej dopiero tu, w Auren. Dobroć, za którą nikt nie oczekiwał zapłaty innej niż lojalność. Lunaris nie miała już wątpliwości, po której stronie chce stać.
- Mam nadzieję - rzucił książę chłodno. - A teraz możesz odejść i nie pisz już do Falena. Urwij z nim kontakt, bo jeśli jego uszu dobiegnie wieść o tym, co się dziś wydarzyło... chyba masz dość wyobraźni, żebym nie musiał tłumaczyć ci, co z tobą zrobi, gdy cię znajdzie, prawda?
Lunaris skinęła głową, wyszeptała pełne wdzięczności i ulgi "dziękuję" do Cedrica, a później do Nimfadory, po czym czmychnęła do swojego pokoiku.
- Widzicie, widzicie, wiedziałam, że wcale nie chce tego zrobić! - oznajmiła triumfalnie Dora, unosząc do ust widelczyk z ciastem. - Czułam, że w głębi serca jest dobra. Po prostu czułam, a wy nie chcieliście mnie słuchać.
- Teraz nie dasz nam spokoju, prawda? - jęknął Eryk, oczyma wyobraźni widząc, jak przy okazji każdej następnej narady, kiedy księżniczka spróbuje przeforsować swoje zdanie, będzie wyciągała ten argument.
- Marne szanse - skwitowała, wzruszając ramionami.
Jej radość nie udzieliła się jednak Wiktorii. Dziewczyn siedziała na przeciwko ukochanego i przyglądała się mu badawczo. Bawiła się przy tym nerwowo końcówką długiego warkocza, który zaplotła jej rano przyjaciółka.
- Cedric?
- Hmmm?
- O jakiej innej kwestii mówiłeś? Czy jest coś, o czym nie wiem? - spytała podejrzliwie. Jej zielone oczy błyskały ostrzegawczo.
- Zachowajmy to na inna rozmowę - zaproponował, po czym uniósł drugi kielich. - Twoje zdrowie, kochanie.

MERIDIANE FALORI
_______________________________________
Witam z powrotem na Prophecy of Alamer :D Teraz szczerze, komu się podobało? :) Co myślicie o poszczególnych częściach, która była najlepsza...?Czy coś was zaskoczyło/rozbawiło..../..../??? :)
Czekam na wasze komentarze, i zawarte w nich opinie, chociaż króciutkie, bylebym wiedziała , że (nie)jest dobrze <3

23 komentarze:

  1. Rozdział fajny :D i strasznie czekam aż wreszcie wiktoria przekona się do falena ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nimfadora bohaterem odcinka. <3
    Podobnie jak Anonim powyżej czekam na Falori <3
    I na ślub Nim i Eryka
    Cały rozdział podobał mi się, a najbardziej część z Alamer
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością

    Coco Evans

    PS Piszemy "dlatego że " nigdy "dlatego bo"

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział *.* dobrze, że Falen się w końcu wybudził, bo ten blog bez niego nie miałby sensu ;P najbardziej dziwi mnie to, jak taki spokojny zazwyczaj Sevian zrobił się taki ostry :D a ta scena z Meri i Navim była taka słodka *.* tylko niech Navi nie umiera ;( co do części z Auren: trochę za łagodnie potraktowali Lunaris, ja na ich miejscu nie byłabym taka dobra ;D cieszę się, że Nim już do siebie doszła, teraz czekam na oświadczyny Eryka i ślub <3 i oczywiście na to, że Wiki przekona się do Falena ;)
    czekam na next i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Był taki moment chyba na początku gdzieś
    Że dzieci zaczęły "składać nieskladne zdania" składać - nieskladne powtórzenie
    może lepiej będzie "tworzyc"
    taka mała moja sugestia poza tym nie znalazłam już chyba żadnego błędu
    A rozdział świetny;)
    Ta wizja ślubu Nim i Eryka
    I Falen do tego hahahahahah normalnie padłam xD
    Ale już się nie mogę go doczekać
    Tak samo jak dziewczyny na górze - Falori ja już je chcę ;(
    Fajnie rozdział napisany serio podoba mi się :)
    Pozdrawiam
    życzę weny (zeby jej nie brakło)
    I udanego wypoczynku
    ~ twoja ulubieńca xD Doma

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle napisałabym "Die Falen" tak muszę przyznać, że tego drania nie da się zastąpić żadnym innym. A fragment z Navim i Meri... Wręcz przeuroczy :D Nie wiedziałam, że Falen jest w stanie zachowywać się w ten sposób...
    Kilka razy parsknęłam śmiechem, a samo wyobrażenie sobie opisanej tu sytuacji na ślubie Nim i Eryka... Jak tu nie wybuchnąć śmiechem?
    Ostatnie 7 zdań wpisu... Moja reakcja: "WRR Luna! Psik!" Jako jedna z nielicznych chyba stoję za układem Tori z Cedem.
    Plus, dość śmieszna i może nieistotna rzecz, ale... DUŻY plus za napisanie inaczej niż 90% społeczeństwa słowa "wziąć". :D
    Gratulacje, kolejny świetny rozdział. Życzę jeszcze wielu takich. I muszę Ci przyznać, podziwiam Twoją dbałość o szczegóły. Mam na myśli głównie ten fragment z atakami. To naprawdę robi super wrażenie, kiedy ktoś opisuje wszystko jakby widział to na własne oczy, jakby to przeżył. Sama piszę i wiem jakie to trudne zrobić cokolwiek od podstaw... Mi się to nie udało. Tobie tak.
    Pozdrawiam. Życzę weny!
    Divea.

    OdpowiedzUsuń
  6. Długo czekałam na ten rozdział, ale jak widać, doczekałam się :-) Bardzo ciekawy i świetny. Nie jestem zwolenniczka Falena, więc szkoda, że się obudził :( Mógłby sobie jeszcze trochę poleżeć w tej śpiączce, cóż, może kiedyś będzie kolejny zamach na niego :p Fajnie, że ludzie w Auren szykują się do tej bitwy, jestem ciekawa starcia oraz tego kto wygra i co zmieni ta bitwa. Jeśli chodzi o Lunaris, to tak czułam, że wymięknie, aczkolwiek na miejscu Nim i Ceda nie zostawiałabym jej w Auren. Jeśli te całe Imevit ich łączy to tez może być ciekawie.. Tori.. Hmm :-)
    A co do ostatniego akapitu... chyba coś przeoczyłam w starszych rozdziałach, ale czy Tori nie wie nic o Cedzie, Lunaris i Imevit??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ced jakoś tak zręcznie przemilczał temat Imevit, tak jak Wiktoria do niedawna jeszcze "zręcznie milczała" na temat swojego xD

      Co za ulga, już się bałam, że cię znudziłam ;) Mam nadzieję, że drugi tom będzie podobał ci się jeszcze bardziej niż pierwszy.

      No i oczywiście dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  7. Hej! Napisałaś na moim blogu o nowych rozdziałach
    Spokojnie, nie zostawiłam ani Ciebie, ani Twoich opowiadań ;)
    POA oraz TDH to jedne z moich ulubionych opowieść i nie mam zamiaru odpuścić sobie ich czytania
    Nie często zostawiam po sobie ślad, to prawda, ale czytam każdy rozdział
    Przysięgam! ;D
    Losy Wiktorii oraz Nimfadory są naprawdę genialne, wciągające, ciekawe.... I można by długo wymieniać ;)
    Za każdym razem jak dodasz rozdział ja już go czytam i czekam na kolejny.
    Spokojnie, nie pozbędziesz sie mnie tak łatwo xD

    Ps. Od dzisiaj będę zostawiać po sobie ślad pod każdym rozdziałem. Może moje komentarze nie będą długie, bo nie umiem sie tak bardzo rozpisywać, ale na pewno zostawię po sobie komentarz w postaci przynajmniej jednego słowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo jak dobrze :D Już się bałam hahah
      Trochę trudno oszacować liczbę czytelników, skoro większość to takie milczki-anonimki ;) No ale cieszę się, że ci się podoba, może z czasem przekonasz się i do innych historii, np. Cztery żywioły <3
      Trzymam za słowo, nie oczekuję rozprawki, choć je bardzo lubię, kilka słów naprawdę wystarczy, bylebym tylko widziała, że nie pisze tego dla siebie czy max. 3 osób.

      Usuń
  8. No i doczekałam się nowego rozdziału! :D Wiem, że był kilka dni wcześniej, ale ostatnio zaczytywałam się w Delirium i Igrzyskach Śmierci i miałam kaca książkowego xd
    Szkoda tylko, że rozdział taki krótki :( Za wiele się nie działo, choć cieszę się, że Falen żyje, a sprawa z otruciem Cedrica przez Lunaris już się skończyła :P Poza tym to fajnie, że Nimfadora wraca do normalności i tak sobie żartuje z przyjaciółmi! Mam tylko nadzieję, że Wespazjan nie umrze, przez co Nim znowu zamknie się w sobie. Albo jeszcze gorzej: rzuci się ze skały, a Eryk poświęci się w jakimś samobójczym zadaniu dla dobra wszystkich, np. podejmie się zabicia Falena, przez co Tori się zabije, a Cedric zostanie sam na sam z Lunaris i jej bachorem... o.o Dobra, muszę przestać snuć straszne wizje, choć z doświadczenia wiem, że u Ciebie może się zdarzyć chyba wszystko xd

    No i tak na zakończenie - nie działa piosenka "Enya - May It Be" ;)
    Pozdrawiam i namawiam, byś została pisarką, bo masz wielki, ogromny, gigantyczny talent, a przy tym, w przeciwieństwie do mnie, nie kończysz historii w połowie,
    http://pozadanie-mieszka-w-szafie.blogspot.com/ (wiem, to już kolejny blog xd oj, ćsiii...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha widzę, że mamy tu niezłą pesymistkę xD Tu nic może takiego się nie działo, ale myślę, że odrobię następnym rozdziałem. Czas chyba opisać jakąś bItwę, czyż nie? Jeśli dobrze pójdzie, może wcisnę jeszcze dosyć ciekawą scenę z Falenem i Wespazjanem :D
      Wiem, że muzyka nie działa, ale średnio się orientuję, jak to naprawić, poza tym teraz nie am na to czasu :( Włącz sobie na yt xD
      Bardzo dziękuję, nawet nie wiesz, jak mnie podbudowałaś:) Chciałabym nią zostać, mam już nawet zaplanowane pewne kroki, ale czy wypali... to się okaże.
      Dzięki za komentarz,
      pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Jak nie wypali, to osobiście założę wydawnictwo i wydam Twoje książki xd

      A co do muzyki, to możesz po prostu dać inny link do piosenki, wydaje mi się, że to wystarczy.

      Usuń
  9. Myślałam, że już się nie doczekam rozdziału! Dobrze, że prócz opisywania bitew skupiasz się równie mocno na losach bohaterów.
    Wyżej napisałaś w komentarzu, że Ced przemilczal kwestię Imevit, ale ja kojarzę, że Wiktoria o tym wie, wyłapała to chyba z rozmowy Falena z Luną, więc trochę to niespójne :p
    Oprócz tego to baardzo się cieszę, że Falen się w końcu obudził i tak jak dziewczyny wyżej piszą też czekam, aż Tori się do niego przekona!
    Masz już konkretne plany na kolejny tom i na to jak skończysz losy konkretnych bohaterów czy ciągle tworzysz w głowie? :)
    ~E. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, mój błąd, zapomniałam o tym -.- Tak to jest, jak próbuje się podzielić uwagę na 10885748 historii :/ Przepraszam.
      Staram się, dziękuję, ale o bitwach też co nieco będzie już niebawem (konkretnie w nast rozdziale) :D Tak więc i to, i to bd składało się na rozdziały Prophecy of Alamer. Za jakiś czas dojdę też w końcu do wagi przepowiedni z pierwszych rozdziałów, nie myślcie że o niej zapomniałam... 3:-)

      Oczywiście, że mam plan :D Niektóre wątki dochodzą, inne wypadają, ale znaczna większość jest już dawno zaplanowana. Mam zarys tego tomu i następnego, wiem, jakie zakończenie będzie dla kogo (bardziej lub mniej szczęśliwe :/), podobnie z Czterema żywiołami, Opowieściami z Erithel i Tajemnicą Dark High ;D

      Usuń
    2. Hej, jestem nową czytelniczką :)
      Twój blog jest C U D O W N Y!!!!!!!!!!
      Jaką ty duuuużą masz wyobraźnię ;)
      Już trzy razy skasował mi się ten komentarz :( Więc nie będzie tak długi jak miał być na początku, ale powinien też być bardzo długi. Bo przecież chcę skomentować właściwie cały blog, a raczej postacie dla podsumowania.

      Więc: (xd)
      Rozdział jest W S P A N I A Ł Y!!!!!!!!!!!!!

      A jak się cieszę, że Falen już się obudził.
      I ta słooodka scena z jego dziećmi...
      To zabicie medyka. Brrr... Chociaż to lepsze od odcinania głowy.
      Wymusić samobójstwo. Tego się nie spodziewałam ;)
      I Lunaris się przyznała. Z jednej strony cieszę się , że to zrobiła (przypuszczam przez to porzucenie przez Cedrica, Wiki) ale z drugiej...wolałabym aby nie żyła . Nie zasługuje na życie. Aha, ale ma dziecko, które jest niewinne... Nie! I tak uważam że trzeba było ją zabić. Najwyżej z dzieckiem
      Imevit sama wymyśliłaś?

      Wiktorię BARDZO lubię, ale chcę ją z Falenem, a nie z Cedricem. On jest zbyt idealny dla niej, zbyt mdły. A Falen...jest zły i nawet nie chciałabym aby się zmienił (a wcześniej chciałam tego xd)
      jest jaki jest, a i tak do siebie pasują. Wiki mogłaby się stać Zdrajczynią. A potem ona razem z Falenem pokonana zostają razem zabici...(taaa ja już sobie wymyśliłam, że tak może być, ale nie mogę się doczekać końca tego opowiadania aby zobaczyć czy się pomyliłam (a tego się spodziewam xd))
      Eryk i Dora...hmm...ich właściwie lubię. Tylko...sama niewiem jak to powiedzieć...może...yyy...są...mdli...chociaż nie to nie to słowo...są..no...yyyy... Niewiem!!! :'( Nie potrafię tego powiedzieć (yyy...napisać xd)
      Robio (czy jakoś tak), a może Rebio? Eee...nieważne jak się nazywał. Nienawidzę go za to co zrobił Nim. Wiedziałam, że on jej coś zrobi!!!! Wiedziałam!!!!! ;D:D:D:D
      Ale cieszę się, że już jest dobrze z Dorą.
      I że to Falen zabił jej narzeczonego :)
      Bo jakoś Ceda w tym nie widzę...

      A jak mi się podobała hipnoza Wiki!!!!!!!!!
      To było C U D N E!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;D;D:D:)
      To było coś. Szkoda tylko, że tak krótko była zahipnotyzowana. Chociaż wolałabym, żeby ona wiedziała co mówi tylko nie mogła się powstrzymać od mówienia i słuchania się go ( ale to chyba już nie hipnoza xd) Tak było by...dramatyczniej...?
      Ona by wtedy cierpiała (czego właśnie bym chciała). (O! zrymowało mi się xd)
      A potem kiedy czar czy hipnoza czy coś tam by się skończył to ona by już z nim została, bo by jej się to podobało.
      Dobra to tylko moje takie małe niespełnione marzenia xd

      Teraz właściwie wolę Zdrajców od Przymierza. Chyba przez Falena który narazie jest moim ulubionym bohaterem, a zaraz po nim Wiki (tak...ja już widzę ich razem...a nawet...ich dzieci, które Falen kochałby bardziej od pierwszych( taa ja zła..buhahhahahh))

      Cassidy trochę lubię, ale wolę ją od jej drugiej siostry.

      A te małe dzieci Falena i Temidy lubię. Ale i tak bym chciała aby Navi został zabity.

      A no właśnie wyrocznia i Szeherezada. Wiki ma nią być?!?!?! Nie spodziewałam się tego. (Zresztą nie miałam jak, bo niemiałam pojęcia, że ona istnieje xd)
      Ale czekaj, jak Nim modli się do ducha Szeherezady, to jak jest w ciele Wiki i jeszcze się nie ujawniła to i tak może ją wysłuchać prawda? Może właśnie przez to się ujawni... I tak sobie myślę,że jak ona nią będzie i ten Navi umrze to będzie mogła go przywrócić do życia? Chociaż jak Kardena nie mogłaby to może takiego małego dziecka też nie?
      Dobra niewiem xd :)

      Nie mam siły już wszystkich ważnych rzeczy z opowiadań komentować :'(
      Więc kończę mój długi,komentarz. Wcześniej były dłuższe tylko się skasowały :'(:(:|:/ no ale,musisz zadowolić się tym. Mam nadzieję, że go w ogóle przeczytasz.
      Dobra to kończę już xd

      Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Kiedy on będzie?

      Pozdrawiam i życzę duuużo weny :)
      Asia

      Usuń
    3. No, ja nawet się tego po sobie nie spodziewałam. Taaaaki długi komentarz. Naprawdę jak wypracowanie xd
      A chciałam napisać chyba z raz dłuższy xd Może nawet lepiej że tego nie zrobiłam :)

      Usuń
    4. Serdecznie witam nową czytelniczkę :D :D :D
      Czytam wszystkie komentarze, jak mogłabym przegapić twój? ;) Taki długi, zupełnie tak jak lubię :3
      Bardzo się cieszę, że mój blog dociera wciąż do kolejnych osób, czy to przez link, który udostępniłam na grupie blogerskiej, czy to przez polecenie. Im więcej odbiorców, tym bardziej chce się pisać :D
      Dziękuję za opinię. Też najbardziej lubię Falena hahaha A o Cedriciu... Jestem świadoma, że xle o wykreowałam. Zaczęłam pisać to opowiadanie jakieś 2-3 lata temu (na początku tylko dla siebie) i właściwie była to moja pierwsza historia, więc niestety takie błędy są nieuniknione :/ Jak kiedyś będę poprawiała Prophecy, na pewno "naprawię" Cedrica, ale jeszcze nie teraz, niestety :/
      Co do Imevit... tak, sama je wymyśliłam ;) Chyba podczas któregoś z rodzinnych spotkań, kiedy zaczynało wiać nudą ;)

      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :*
      (No i mm nadzieję, że od teraz bd już komentować każdy rozdział :D Nie musi być tak długo, jeśli nie chcesz, ale oczywiście może ;) )

      PS Jeśli chcesz być na bieżąco, jeśli chodzi o rozdziały, ciekawostki, które czasem się pojawiają etc, zachęcam do polajkowania mojej strony na facebooku :)
      https://www.facebook.com/m.falori

      A także do lektury pozostałych blogów :3 Może tak umilisz sobie czekanie, bo niestety następny rozdział pojawi się dopiero w połowie sierpnia (kiedy wrócę z wyjazdu), a do tego czasu pojawią się rozdziały na Cztery żywioły, tajemnice Dark High i Opowieści z Erithel (linki w jednej z zakładek, bodajże "moje blogi), które zdążyłam napisać przed pakowaniem ;)

      Usuń
  10. Czesc! Tu Merenwen. Pisze z tel i nie chce mi sie logowac. ;p wiem, ze dawno nie komentowalam, ale z opowiadaniem bylam caly czas na biezaco, chociaz przyznaje, ze przerwy miedzy rozdzialami skutecznie wystawialy moja cierpliwosc na probe. Ale mam swiadomosc jak rozlegla dzialalnosc blogowa prowadzisz i oczywiscie rozumiem kazdemu opowiadaniu musisz poswiecic czas. Jednak przyznaje ze najbardziej przypadly mi do gustu opowiesci z Karaniry, pozostalych opowiadan juz nie sledze.
    Teraz slowo o tresci. Koncowka tomu pierwszego troszke sie ciagnela, ale ostatnim rozdzialem i szczegolnie epilogiem rozbudzilas znowu ta iskierke dzieki ktorej sledze ta historie. Zaostrzenie konfliktu, wybuch wojny. Karanira splynie krwia, to pewne. Pytanie tylko, czyja? Chetnie sie o tym przekonam, dlatego zostane tu jak dlugo ten blog bedzie istnial, to jest pewne.
    Najbardziej dziekuje ci za Seviana. Z kazdym kolejnym rozdzialem uwielbiam go bardziej. :)
    Jedynie mam zastrzezenia co do humoru. Kwestie sa fajne i sam fakt ze sa jest znaczacym plusem opowiadania, ale ich umiejscowienie... Chwilami mialam wrazenie, ze niektore postaci jakby nie potrafily (?) zachowac sie stosownie doc powagi sytuacji... Ale to moze tylko takie moje odczucie..
    To chyba wszystko co chcialam przekazac. Oczywiscie wyczekuje rozdzialu 3.
    Pozdrawiam,
    Merenwen Numenesse. [Quiet Corner]

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny blog. Czekam na następne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam :D Mówiłam, że za niedługo zajrzę :D
    No to tak :)
    Sevian:
    Zaczynam sie go bać :D (Choć kocham jego postać w Avengers = Loki <3 to tu się go boję :P )
    Biedny lekarzyna :(
    Falen:
    Wyzdrowiał :D Ale co z tego skoro pragnie jeszcze gorszej zemsty :(
    Wika będzie mieć przerąbane jak ją kiedyś spotka :/
    Cedric:
    No nie powiedziałabym, że jest taki tajemniczy.
    Ciekawe co ukrywa przed Tori :/ Kiedy jej powie...
    Nimfadora:
    Na szczęście przestała już się tak bardzo bać mężczyzn, a przynajmniej Ceda i co najważniejsze Eryka :D Mam nadzieję, że będą w końcu szczęśliwi :D
    Wiktoria:
    Ciekawe co Ced ukrywa :/ Czy dowie się tego sama czy jej powie?
    Mam nadzieję, że gdy wojna się skończy będą razem szczęśliwi :*
    Eryk:
    Nareszcie los choć troche się do niego uśmiechnął i Nim przestała sie go bać :D
    Czekam z niecierpliwością na ich ślub, a wizja o Falenie niosącym welon lub sypający kwiatki - bezcenna <3
    To tyle kochana <3 Do zobaczenia w kolejnym rozdziale <3 Pat ka <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Prosze powiedz , że nie zawieszasz bloga.Błagam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, spokojnie ;) Miałam małą przerwę, ale za parę dni wracam z nowym rozdziałem :)

      Usuń