sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 72

Gdy tylko wieść o potopie w okolicach Sylur i jego licznych ofiarach dotarła do uszu Cedrica, książę w tempie natychmiastowym zwołał zebranie Zakonu Przymierza. Nie musiał długo czekać na przybycie jego członków, ponieważ wszyscy mieszkali w Auren, aby w takich sytuacjach być zawsze pod ręką. Tak więc w wielkiej izbie konferencyjnej, jednej z najwystawniejszych komnat tutaj, przy okrągłym stole zasiedli  kolejno: lord Seweziel wraz ze swą żoną Clarysą, sir Denirir, hrabia Feligh, książę Herin, reprezentujący siły Cristalionu, książę Even z królestwa Blackraven, sir Nisarian, występujący w imieniu całego Ferishere, lady Georgiana z Wielkiego Księstwa Leveile, Priwettus oraz oczywiście Cedric, Eryk i Nimfadora. Przy stole kilka miejsc ziało pustką. Jedno należące do Rosalindy oraz te Rebio II i jego ojca, który wstąpił do Zakonu trochę później od syna i wypisał się z niego natychmiast po jego śmierci. Albowiem można powiedzieć, że Rebio I wszedł z Cedriciem na wojenną ścieżkę, kiedy na jego zarzuty o to, że Cedric nie zadał sobie trudu odbicia jego syna z rąk Falena, syn Wespazjana odpowiedział lodowato, że nawet gdyby zdecydował się wyciągnąć Rebio II  z niewoli Alamer, zrobiłby to tylko po to, by sam gada mógł ukatrupić. Cedric zwyzywał niedoszłego męża swojej siostry od przeklętych gwałcicieli i .... (tu padło słowo, którego nie wypada przytaczać) pomiotów, po czym powiedział, że morderstwo, którego dopuścił się na nim Falen, było jedyną słuszną rzeczą, którą jego kuzyn zrobił w całym swoim życiu. Rebio I powiedział wtedy, że jego syn nie jest niczemu winny i że to Nimfadora sama się o wszystko prosiła, kusząc narzeczonego swoim niemoralnie wyuzdanym zachowaniem. I w tym momencie książę nie wytrzymał. Za to co ojciec tego zwyrodnialca śmiał powiedzieć o Nimfadorze, która przecież była tu ofiarą, Ced miał ochotę go roznieść na miejscu. Żałował tylko, że nie może być jak Falen i tak po prostu bezkarnie związać Rebio I i trochę po torturować (bo wtedy całe Przymierze mogłoby uznać go za podobnego Falenowi i stanąć przeciwko niemu), więc postanowił załatwić sprawę w białych rękawiczkach. Najpierw pozwolił Rebio I odejść spokojnie do domu, a potem... cóż... Cedric szukał sposobu na tym, by zemścić się na nim (już nie chodziło tylko o to, co powiedział o Dorze, ale bardziej o to, że przecież lord doskonale wiedział, jaka krzywda działa się jego księżniczce i nie kiwnął nawet palcem, by coś zrobić, wręcz przeciwnie, popierał postępowanie syna) i w końcu się doszukał.


Przeglądając królewskie kroniki, książę zobaczył, że Rebio I kiedyś zaciągnął spory dług u Wespazjana, ale z racji długoletniej przyjaźni między oboma mężczyznami, dobry król postanowił w końcu mu go umorzyć. Jednakże zapis o umorzeniu nie znalazł się w żadnej z ksiąg wieczystych, przez co w świetle prawa to wszystko jest nieważne. Ponieważ pierwotny termin spłacenie długu minął jakieś dwieście pięćdziesiąt lat temu, a pożyczone złoto jeszcze do skarbca nie wróciło, zgodnie z regulaminem Cedric mógł rozkazać odpracowanie tego wszystkiego w jednym z obozów pracy, utworzonych specjalnie dla przestępców, by przydali się oni na coś podczas odsiadywania wyroków za różnorakie zbrodnie. I tak też zrobił. Tydzień po śmierci Rebio II i awanturze z Rebio I do rezydencji lorda posłaniec przybył z listem, w którym mowa była o tym, że z powodu niespłacenia swojego zadłużenia, jest on zmuszony przymusowo odpracować to w jednym z takich właśnie obozów, zwanych kaverami, znajdującym się niedaleko miasta Norrington. Ponieważ kwota ta była kolosalna, Cedric nie omieszkał nadmienić, iż z przeliczenia wynika, że Rebio I jest on zmuszony spędzić tam najbliższe dwadzieścia lat. I w ten oto sposób książę pozbył się niepotrzebnego elementu, a jednocześnie w białych rękawiczkach ukarał tego drania za spiskowanie z synalkiem przeciw jego siostrze. Cedric niby taki święty, przynajmniej w zestawieniu z Falenem, ale jeśli ktoś mu poważnie zalazł za skórę, nie odpuszczał.
Wracając do narady... Atmosfera była niezwykle gęsta, ciężka; miało się wrażenie, że miecze wiszą nad głowami zebranych - jedno nie właściwe słowo i koniec.
Nimfadora wciąż nie czuła się dobrze, chociaż minęło już tyle dni, jej stan zbytnio się nie poprawił. Dalej była rozbita, nieufna.... Bała się dotyku. Zwłaszcza męskiego. Pozwalała się Erykowi trzymać teraz za ręką, wcześniej dała się nawet przytulić (lekko i krótko), ale nic poza tym. Nic z tego, co było wcześniej. Żadnych pocałunków, żadnych namiętności... Nimfadora stała się po prostu chłodna... z dystansem podchodziła do wszystkiego... Teraz niemal każde muśnięcie przypominało jej dotyk obleśnych łap swojego oprawcy na własnym ciele, to jak ją obmacywał, jak ją rozbierał, jak... wszyscy wiedzą, co zrobił. To było niezależne od niej. Nie mogła tak po prostu wyzbyć się traumy.
- Chyba żadne z nas nie wierzy w to, że pęknięcie tamy było tylko nieszczęśliwym wypadkiem - zagrzmiał lord Seweziel, składając dłonie w piramidkę. - Niemożliwością jest, by zapora, która wytrzymała już nie jedno, tak nagle rozsypała się jak domek z kart. Ktoś musiał jej w tym pomóc. Ktoś chciał, by woda zalała Sylur i okolice. I chyba już wszyscy dobrze wiemy, kto.
- Zdrajcy - wysyczał pod nosem sir Denirir, mimowolnie zaciskając ręce w pięści pod stołem.
- A dokładnie ten, który nimi wszystkimi przewodzi - ciągnął dalej Seweziel. Jego oczy błyszczały złością i nienawiścią. - Wyklęci są jacy są, ale przeważnie ich działalność ogranicza się do pojedynczych mordów, gwałtów i grabieży - Nimfadora drgnęła niespokojnie na sam dźwięk "zakazanego" słowo; Eryk to zauważył, chciał przyciągnąć ją ramieniem do siebie, ale ona wyrwała się, jak oparzona, gdy tylko ją dotknął -  Są zbyt leniwi, by porywać się na walkę z tamą.
- Mogli użyć czarów... - napomknął hrabia Feligh, zdający się być najbardziej spokojny z nich wszystkich. Może nawet obojętny na to, co się stało, bo w końcu to nie jego spotkała krzywda. Nie jemu odebrano dobytek życia i nie on stracił rodzinę.
- Przecież Zdrajcom odebrana jest moc, wiedzą o tym małe dzieci, a tobie ciągle to umyka - zirytowała się lady Georgiana, wywracając teatralnie oczami. Hrabia Feligh nawet nie odpowiedział, zbył ją tylko lekceważącym machnięciem dłoni.
- Nie wszystkim - przypomniał im Eryk, mrużąc swoje orzechowe oczy. Chłopak przesunął palcem po brodzie, na której widniał lekki zarost, z którym się nigdy nie rozstawał. - Zdrajcom z królewskich rodzin nie można tak ot tak odebrać mocy. Z tego co wiem, w Alamer typowo z rodziny królewskiej są oprócz Falena jeszcze ta pretensjonalna damulka Temida i Sevian, czy jak ten jego brachol się nazywał.
- Tylko trzech? - zdziwił się książę Herin. - Myślałem, że jest ich więcej.
- Bo są jeszcze dzieci Falena, ale one nie potrafią nawet na dwóch nogach ustać, więc nie ma sensu wymieniać ich na liście zagrożeń - odparł z przekąsem Eryk. - No chyba że któreś z nas boi się oberwać  pluszowym miśkiem albo, co gorsza, grzechotką, to wtedy faktycznie może być niebezpiecznie, zwłaszcza jeśli grzechotka ciężka...
- Tak czy inaczej - zaczął książę Evan, odrywając tęskne spojrzenie od pustego miejsca Rosalindy, w której to kochał się w skrytości od pierwszego z nią spotkania - nie możemy puścić temu parszywcowi, Falenowi, płazem śmierci tak wielu naszych.
- Co więc sugerujesz? - spytała gorzko Nimfadora, podnosząc swoje wielkie błękitne oczy na Evana.
- Przede wszystkim jestem zdania, że zbyt długo zwlekaliśmy. Trzeba było rozprawić się z Falenem wcześniej, a nie doszłoby do tej tragedii, ale nie. My musieliśmy unosić się honorem i postanowiliśmy zaczekać do pierwszej bitwy, by stanąć z nim do pojedynku jak równy z równy, zamiast "tchórzowsko" wbijać mu przysłowiowy nóż w plecy. Teraz jednak sądzę, że głupotą byłoby dalej zwlekać i czekać na okazję dalej. Sami musimy ją stworzyć, nim Falen zabije kogoś jeszcze. Już dosyć przelanej krwi - powiedział książę z Blackraven z niezwykłą gorliwością w głosie. Evan chciał pomścić jednak nie tylko zamordowanych w Sylur, ale także i swoją Rosie, z której Selear zrobił sobie nie dość, że zakładnika, to jeszcze panienkę do towarzystwa. - Trzeba ukatrupić tego gada i to najszybciej, jak się da. I za wszelką cenę
- W pełni popieram - ozwał się Eryk, podczas gdy Cedric milczał.
- Eryku! - wykrzyknęła Nimfadora, wpatrując się w niego oskarżycielsko i z wyrzutem zarazem. - Jak możesz! To...
- Twój brat, wiem - uciął chłopak - ale to już nie ma znaczenia. Falen wymordował pół Sylur i trzy czwarte ludności pobliskich terenów. Ci ludzie nie byli niczemu winni, a zginęli, bo taką chorą fantazję miał twój brat. Rozumiem, że nie możesz znieść myśli, że coś mógłby mu się stać, wiem, że próbujesz nie przestawać wierzyć w jego zmianę, choć wychodzi ci to coraz słabiej, ale... Musisz w końcu przejrzeć na oczy, Nimi. Nie możemy dłużej czekać, nie możemy pozwolić, by skrzywdził kogoś jeszcze.
- Ale... - Nimfadora nie wiedziała, co powiedzieć. - Wiem, że postąpił okrutnie i skandalicznie, i nie twierdzę, że nie zasłużył na karę, bo zasłużył jak najbardziej, ale pytam się: czemu tą karą nie może być więzienie? Dlaczego od razu śmierć? - pytała.
- Bo taka właśnie jest kara za zadanie śmierci - odparł książę Herin, przyglądając się swoim paznokciom. - Za życie płaci się życiem.
- Pojmijcie go i zamknijcie choćby na pięćset lat w więzieniu, ale błagam, nie zabijajcie go - prosiła.
Tak naprawdę księżniczka już nie miała większych nadziei na nawrócenie się Falena, wszystkie bowiem zmieniły się raczej w marzenia, nie mające szansy spełnienia. Jednakże... nie mogła pozwolić go zabić, nie mogła, chociaż doskonale wiedziała, co zrobił. Falen zasługiwał na karę, i to dotkliwą, ale... przecież można ją wymierzyć inaczej niż przez morderstwo.
- Czy ty nie rozumiesz, że jeśli kiedyś wyszedłby na wolność i zabił kogoś jeszcze, krew tej osoby splamiłaby i nasze ręce? - zagrzmiała Clarysa, do tej pory nie zabierająca głosu. - Będziemy za to współodpowiedzialni, bo mogliśmy coś zrobić, a nie zrobiliśmy nic.
- Evan i Clarysa mają rację - ozwał się po chwili Cedric.
W jego oczach widać było, że boli go to, co musi powiedzieć, ale... nie było innego wyjścia. Falen już wybrał, opowiedział się za ciemną stronę i ani myślał zaprzestać swoich barbarzyńskich praktyk. Co z tego, że razem z Dorą Ced wolałby znów mieć go za brata, a nie za wroga, skoro Falen tego nie chciał? Cedric próbował dogadać się z nim tyle razy, niegdyś też, i to przez wiele lat, pokładał w nim nadzieje, ale... wszystkie one zgasły, jak płomień wystawionej na wiatr świecy. Syn Kardena wyraźnie dał im do zrozumienia, że nienawidzi wszystkich karytów i że to ich, Cedrica i Wespazjana, obarcza odpowiedzialnością za swój upadek. - Tylko śmierć powstrzyma Falena przed wyrządzaniem kolejnego zła.
- Jesteś tego pewien...? - spytał przyjaciela dyskretnie Priwettus, który wiedział, że gdy poprzednio, na innej nardzie (tej, jeszcze przed posłaniem Rosalindy do Alamer w roli szpiega) padł pomysł otrucia Zdrajcy, Ced był jednym z tych, którzy protestowali najmocniej, a teraz taka zmiana frontu... Ale w sumie Priw mu się nie dziwił. Po Falenie można by spodziewać się wielu rzeczy, ale nie masowego ludobójstwa. A jednak się go dopuścił. Cedric poczuwał się w obowiązku, żeby chronić swego ludu, więc, jako dobry pan, musiał zapewnić poddanym bezpieczeństwo. Nawet... takim kosztem.
- Tak - odparł Cedric, choć słowa ledwo przechodziły mu przez gardło. Naprawdę nie chciał tego robić, ale wiedział, że musiał. Żałował, że nie ma przy nim ojca, który by mu doradził. Cedric zaczął się więc zastanawiać, co by zrobił Wespazjan, gdyby znalazł się na jego miejscu... a potem dotkliwie sobie coś uświadomił. Wespazjan bowiem zrobiłby dokładnie to samo, co on teraz. W zasadzie już to zrobił, dawno temu. Przecież jego brat także go nienawidził, także dążył do jego zagłady. Staremu Lupusowi niełatwo było walczyć z własną rodziną, ale Karden nie pozostawił mu wyboru. Teraz Falen nie pozostawia wyboru Cedricowi. Historia zatoczyła koło.
- Nie możesz! - zaprotestowała żywo Nimfadora, podrywając się z miejsca. - NIE MOŻESZ, SŁYSZYSZ?!
- A on może?! - rzucił ostro Cedric, spoglądając gniewnie na siostrę. Oczy miał zmrużone, brwi ściągnięte, mówił przez zaciśnięte zęby. - Falen bezkarnie gnębi wszystkich, których tylko da się zgnębić. Zastrasza poddanych, robi sobie z nich niewolników, niejednego torturował i skazał na śmierć. Zrozum, nie mamy już brata. Mamy potwora, krwiożerczą bestię, która zabije wszystkich i wszystko na swojej drodze. Nie mamy już brata... - powtórzył, tym razem mniej wybuchowo, lecz bardziej z goryczą.
- Dobrze, ukrajmy go. Postawmy przed sądem i osądźmy, skarzmy na więzienie, przymusowe roboty, czy dożywotnie wygnanie, ale błagam, nie zabijajmy go! - choć Nimfadora chciała, by jej głos brzmiał pewnie, w rzeczywistości był łamliwy, a nawet piskliwy.
- Za te wszystkie zbrodnie, których się dopuścił, może być tylko jedna kara - wtrąciła lady Clarysa, żona Seweziela. - Banicja byłaby aktem łaski, łaski na którą nie zasłużył sobie w żaden sposób.
- Zresztą... nie ma takiego sądu, który wydałby inny wyrok niż śmierć. Sędziów obowiązuje przestrzeganie kodeksu, a kodeks mówi, że takiego zwyrodnialca jak Falen III Selear, syn Kardena, należy zgładzić, by nie stanowił już zagrożenia - dodał książę Cristallionu, Herin.
Młodzieniec bawił się teraz nerwowo swoimi sygnetami, nawet nie patrząc na Nimfadorę. Jego długie do połowy torsu i proste jak druty bardzo jasne włosy zasłoniły jego twarz, jak kurtyna, kiedy nachylił się nad stojącym przed nim kielichem wina.
- Naviel i Meridiane stracą ojca - powiedziała po chwili ciszy księżniczka, desperacko próbując wymyślić coś, co pozwoliłoby ocalić głowę jej przybranemu bratu. - Zostaną sierotami, którymi prawdopodobnie nikt się nie zajmie po jego śmierci. One nie są winne przestępstwom Falena, kara za jego czyny nie powinna odbijać się na nich. Już lepiej żeby miały świadomość, że ich ojciec gdzieś tam jest na wygnaniu czy w więzieniu, ale ŻYJE, niż żeby wiedziały, że nie mają już nikogo. Kto jak kto - dodała jeszcze, już innym tonem - ale ty, Herinie, powinieneś to rozumieć. Przecież także straciłeś ojca jeszcze jako niemowlę.
Książę Cristallionu przez chwilę miał minę, jakby został mu wymierzony policzek. Szybko jednak jego twarz znów zmieniła się w niewyrażającą żadnych emocji maskę.
- Tak. I matkę też, ale im matka zostanie. Temida się nimi zajmie. Poza tym... dla nich samych będzie lepiej nie mieć ojca, niż żeby miały takiego. Jeszcze im by zrobił krzywdę.
- Mówisz tak, bo nie widziałeś, jaki jest w stosunku do nich...
- Masz rację, nie widziałem - odrzekł chłodno Herin, piorunując dziewczynę spojrzeniem. - Ale po elfie, który najpierw spiskował, a potem podniósł rękę na Wespazjana, który stworzył mu dom i wychował go jak własnego syna po tym, jak porzuciła go matka, nie można spodziewać się niczego dobrego.
- Co...
- Proszę, nie kłóć się z nim, Doro - ozwał się zmęczonym głosem Cedric, wymieniając znaczące spojrzenia z Erykiem. - Decyzja zapadła, a Herin ma całkowitą rację.
- I ty Brutusie przeciwko mnie - szepnęła nienawistnie. - Przypominam, że gdyby nie Falen, nie byłoby cię tutaj.
- Ced, o czym ona mówi? - spytał przyjaciela Eryk, marszcząc brwi. Biedny Wileński czuł się trochę tak, jakby znalazł się między młotem a kowadłem. Z jednej strony Cedric, którego popierał w stu procentach, a z drugiej jego ukochana Nimfadora, o której wiedział, jak ważne jest dla niej ocalenie i duszy, i ciała starszego brata, kuzyna, czy jak chciała go nazywać... Eryk wiedział, że członkowie Zakonu mają rację, ale czuł się trochę jak zdrajca, popierając sprawę, o której porzucenie tak błagała dziewczyna.
- Kiedyś, może jakieś dwa-trzy lata po śmierci mamy, całą trójką poszliśmy nad jezioro. Między Cedricem a Falenem już wtedy się nie układało, ale chciałam byśmy spędzili trochę czasu razem, jak rodzina. W końcu ich namówiłam na to wyjście. Spacerowaliśmy po pomoście, kiedy Ced się poślizgnął i wpadł do wody. Jako dzieciak nie umiał pływać, ja też nie, ale za to Falen potrafił. Nie zastanawiał się ani przez chwilę, tylko od razu rzucił się mu na pomoc - powiedziała księżniczka, spoglądając na wyraźnie zmieszanego Eryka. Następnie zwróciła się do brata - Uratował cię, więc teraz ty uratuj jego. Przemów im do rozsądku i daruj mu życie. Przecież z dobrze strzeżonego więzienie nie ucieknie, a co za tym idzie, nie wyrządzi nikomu krzywdy, a przecież o to nam chodzi.
- Byłem mu wdzięczny do momentu, w którym otwarcie mi nie wyznał, że gdyby tylko mógł, utopiłby mnie w kropli deszczu - odparł książę głosem wypranym z emocji.
- Tylko tak powiedział...
- Nie. Dobrze wiesz, że nie.
Eryk przez chwilę chciał coś odpowiedzeń na słowa przyjaciela, wtrącić się, ale ostatecznie zdecydował się milczeć. Naprawdę trudno było mu publicznie obstawać przy czymś, co będzie dla Nimfadory kolejnym ciosem w serce, więc wolał już nic nie mówić.
- Skoro postanowiliśmy, że Selear musi umrzeć, trzeba ustalić, w jaki sposób go zabić - ozwał się sir Nisarian podniosłym głosem.
- Ced... - załkała wespazjańska córka, czepiając się jego ramienia. - Proszę...
- Przykro mi - odparł z autentycznym żalem, ale i stanowczością książę - lecz Falen sam sobie na to zapracował. Jest taki sam jak Karden.
- Nimi, proszę cię, zrozum - szepnął dziewczynie do ucha Eryk, nachylając się nad nią. Serce mu się krajało, widząc szklące się w jej oczach łzy. Przez to wszystko, co się ostatnio wydarzyło, Nimfadora bardzo często płakała. Bolało go, że teraz poniekąd oboje z Cedricem są przedmiotem jej rozpaczy, ale nie było innego wyjścia.
- Nie, nie chcę tego rozumieć! - zawołała, odpychając go od siebie. - To wy nic nie rozumiecie! Staniecie się takimi samymi mordercami jak on. W niczym nie będziecie od niego lepsi, jeśli go teraz zabijecie!
- Nim, proszę cię...
- Daj mi spokój, Eryku! - warknęła łamliwym głosem, sztyletując go spojrzeniem. - Jesteś taki sam jak reszta. Ty też nic nie rozumiesz.
- Uspokój się, bo zostaniesz wyrzucona za drzwi - syknął młody lord, próbując ją okiełznać, ale Nimfadora nie zamierzała z nim współpracować.
Wtedy chłopak pierwszy raz usłyszał, jak przeklina. Eryka nawet nie wiedział, że grzeczna i pokorna Nim zna takie soczyste wyrazy, ale... w sumie czemu się dziwić?  W końcu miała w Alamer bardzo dobrego nauczyciela, z imieniem zaczynającym się na "F", a kończącym na "n".
W końcu członkowie Zakonu nie wytrzymali i Priwettus, na prośbę sir Denirira i lorda Seweziela, wyprowadził szamoczącą się Nimfadorę za drzwi, a potem zamknął je na klucz, by nie weszła z powrotem i nie zakłócała przebiegu obrad. Księżniczka jednak była uparta. Kiedy znudziło ją szarpanie się z klamką, usiadła na ziemi i podsłuchiwała.
- Proponuję wykorzystać starą dobrą truciznę - rzuciła Georgiana, unosząc do ust kielich z napitkiem. - To zawsze działa.
- Żeby go otruć, musielibyśmy podjąć próbę wprowadzenia kogoś od nas niepostrzeżenie do pałacu, by mógł przemycić tę trutkę i dolać ją gdzieś Falenowi czy też dosypać. Uważam, że za dużo z  tym zachodu, zwłaszcza, że Alamer jest teraz tak strzeżone, że nawet mysz się nie zakradnie do środka - zgasił ją z tym samym znużeniem, co na początku, hrabia Feligh, drapiąc się za spiczastym uchem uchem.
- Feligh ma rację - przytaknął Priwettus. - Nie możemy ryzykować czyimś życiem, posyłając go do pieczary lwa.
- Ma ktoś inny pomysł? - spytał Cedric, wodząc wzrokiem po twarzach zebranych.
- Zdaje się, że ja mam - ozwał się książę Blackraven, Evan, podnosząc sztywnym ruchem rękę, zupełnie jak zgłaszający się na lekcji uczniak.
- A więc słuchamy - odparł Herin, prostując się na krześle i krzyżując ręce na piersi.
- Rosalinda jest już w Alamer...
- I co w związku z tym? - rzuciła ironicznie Georgiana, ewidentnie dziś nie w sosie.
- To, że jest wężousta, a w pałacu, w jednej z komnat, znajduje się ogromne terrarium z wężami. Podobno jeden z członków kręgu Falena jest wielkim pasjonatom dzikich zwierząt. Wystarczy, że znajdziemy sposób, aby skontaktować się z Rosalindą, a ona zaklnie jakiegoś odpowiednio jadowitego gada, żeby ugryzł Falena. Najlepiej, gdy będą sami, bez światków, tak aby nikt nie przyszedł mu z pomocą... Jeśli jad będzie odpowiednio silny, nasz mały Zdrajca powinien przekręcić się w przeciągu kilku minut - wyjaśnił Evan, a przez jego usta przemknął szatański uśmieszek. - Falen zdechnie, a ty, jako jedyny dziedzic korony, przejmiesz władzę w Alamer, Wasza Wysokość - dodał, robiąc ukłon w stronę Cedrica.
- Jest jeszcze ten cały Sevian, dodał w zamyśleniu Eryk, na co Evan machnął lekceważąco ręką i powiedział:
- Jego załatwi się w podobny sposób. To, że Cedric podpisał akt zrzeczenia się prawa do dziedziczenia tronu, też nie stanowi przeszkody, bo jeśli nie zostanie już nikt inny, będzie trzeba koronować jego, tak mówi prawo.
- Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że wezmę udział w spisku przeciw własnej rodzinie dla korony, nigdy bym nie uwierzył, a teraz...? - westchnął cicho Cedric, spoglądając posępnie na Priwettusa. - Nie wiem już, czy dobrze robię.
- Robisz - odparł mężczyzna, kładąc mu rękę na ramieniu w pokrzepiającym geście. - Tak trzeba. Jeśli tego nie zrobimy, cała Karanira stanie w ogniu, bo do tego doprowadzi polityka Falena.
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale... Zresztą to już bez znaczenia - rzucił, na chwilę schowawszy twarz w dłoniach. Chwilę myślał, aż w końcu powiedział z rezygnacją - Jest jeden sposób, przez jaki możemy się skontaktować z Rosalindą. Inny od feriela czy feniksa.
- O jakim sposobie książę mówi? - spytała z szacunkiem Claysa. Cedric spojrzał na nią pochmurnie, po czym powiedział:
- Czar gerine. To powinno załatwić sprawę.
- Czym jest czar gerine? - spytał wyraźnie zaintrygowany Eryk. Już wcześniej młody lord spotkał się z tym pojęciem, przeglądając niegdyś jedną z książek znajdujących się w alamerskiej bibliotece, ale zawsze zapominał sprawdzić, co ono oznacza. Teraz miał okazję się tego dowiedzieć.
- To urok polegający na przenoszeniu wiadomości za pomocą płomieni. Z ich trzasku i syczenia formułują się wyrazy, zdania, składające się na naszą wypowiedź - wytłumaczył mu cierpliwie Priwettus. - Jednakże ta metoda nie jest zbyt powszechnie stosowana, ponieważ istnieje ryzyko, że przekazywaną wiadomość usłyszy ktoś jeszcze, ktoś niepożądany, aktualnie również znajdujący się w pokoju naszego adresata.
- No ale teraz tak jakby nie mamy innego wyboru i musimy zaryzykować - wtrącił Herin, odgarniając do tyłu swoje długie srebrzyste włosy.
- Tak... Musimy... - mruknął do siebie w zamyśleniu Evan, po czym dodał już znacznie żywiej - ja to mogę zrobić. Ja skontaktuję się z Rosie, to znaczy księżniczką Rosalindą - zreflektował się szybko.
- Dobrze, zrób to. Byle szybko. Niech Rosalinda postara się to zrobić jeszcze dziś. Niech Falen skona tej nocy - odpowiedział mu Cedic, a potem, nie chcąc dalej brać już w tym wszystkim udziału, wstał i opuścił komnatę, rzucając coś o tym, że narada zakończona. Gdy tylko otworzył drzwi, o mały włos nie potknął się o siedzącą na ziemi Nimfadorę, która zarumieniła się jak wisienka na jego widok.
- Co ty tu robisz? Podsłuchiwałaś? - rzucił z rozdrażnieniem Cedric, mierząc siostrę przenikliwym spojrzeniem.
- Tak - odparła, podnosząc się z ziemi. Za Cedricem już stał Eryk z Priwettusem i Herinem. - I powiem ci jedno, Ced - zaczęła z buntowniczą nutą w głosie, zadzierając dumnie głowę Nimfadora. - Zawiodłam się dziś na tobie. Zawiodłam... Wiedz, że nie pozwolę wam tego zrobić. Zaraz pojadę do Alamer i ostrzegę Falena. Nie zabijecie go. Nie pozwolę wam na to.
- Nie bądź głupia, Nimfadoro - rzucił rozeźlony Cedric, łapiąc ją za ramiona. - Też nie chcę tego robić, ale zmusimy myśleć o poddanych. Falen natomiast musi dołączyć do Kardena w zaświatach, inaczej zginie jeszcze więcej osób, a nie mogę na to pozwolić - powiedział książę, szukając w jej oczach zrozumienia. Niestety. Nie znalazł go. Spojrzenie księżniczki było harde, uparte... wojownicze. Nie miała zamiaru dać za wygraną.
- A ja nie mogę pozwolić na zrealizowanie waszego planu. Nie przekonasz mnie, Cedricu. Jadę do niego -  oznajmiła i ruszyła w stronę schodów. I wtedy usłyszała za sobą męski głos:
- Czekaj! - zawołał za nią Herin, podbiegając do dziewczyny i łapiąc ją za nadgarstek.
- Auu, puszczaj! - syknęła księżniczka, próbując się wyrwać, ale on trzymał ją dalej.
- Puszczę cię, ale porozmawiajmy przez chwilę. Chodź ze mną - poprosił spokojnym głosem młody książę z Cristallionu, wpatrując się w nią uporczywie.
- Nie przekonasz mnie - zapowiedziała stanowczo Nimfadora, przestając się szarpać. - Mów sobie, ile chcesz, ale zdania nie zmienię.
- Cóż, jeśli nie zmienisz, trudno, ale nalegam, byś najpierw raczyła mnie wysłuchać - odpowiedział Herin, puszczając jej rękę. Przez jego blade wargi przemknął cień uśmiechu.
- Więc mów.
- Nie tutaj - pokręcił głową. Następnie obejrzał się na Cedrica i Eryka oraz na wychodzących z izby konferencyjnej pozostałych członków Zakonu.
- To gdzie?
- Chodź ze mną do moich komnat, porozmawiamy na spokojnie. Bez osób trzecich - zaproponował, dalej uśmiechając się w ten tajemniczy sposób.
- No nie wiem... - zmieszała się księżniczka, zerkając za Herina na swego brata.
- Nic ci nie zrobię. Nie jestem Rebio - uspokoił ją. - Choć - poprosił, skłoniwszy się i wystawiwszy ku niej dłoń.
- No dobrze... - westchnęła i ujęła go za rękę. Nimfadora, czująca na sobie spojrzenia Cedrica i Eryka, pozwoliła prowadzić się Herinowi ku jego komnatom.
- Rozgość się, proszę - powiedział elf z Cristallionu, wskazując na jasną kanapę, znajdującą się wewnątrz bogato zdobionej izby, służącej za mniejszy z reprezentacyjnych saloników. Księżniczka przeszła przez pokój i zajęła wskazane miejsce. Herin natomiast dalej stał przy drzwiach.
- Mów, o co chodzi - zażądała oschle, spoglądając na niego z nieprzychylną miną.
- Chodzi o to, że nie pozwolę ci, moja droga, zepsuć naszego planu - odparł Herin, wyzbywszy się sztucznego uśmiechu. - Nie możemy dalej patrzeć bezczynnie, jak ten Zdrajca panoszy się po świecie, siejąc zniszczenie wszędzie tam, gdzie tylko się pojawi. Falen powinien zginąć już dawno, ale nie zginął. Nic straconego, umrze dzisiaj, a ty nic na to nie poradzisz. Nie pozwolę ci wszystkiego zepsuć - powtórzył Herin lodowato.
- Koniec tego, nie mam zamiaru cię dłużej słuchać, wychodzę - oznajmiła zezłoszczona, podnosząc się gwałtownie z miejsca.
- Co to to nie - odparł Herin, a na jego ustach znów pojawił się uśmiech, tym razem zgryźliwy i drwiący. - Nie wyjdziesz stąd, póki Falen nie wyda ostatniego tchnienia. Jeśli Rosalinda się postara, wrócisz do siebie jeszcze przed zmierzchem. A tym czasem cię opuszczam, żegnaj - powiedział, po czym szybko wyszedł. Nimfadora przebiegła cały pokój i uwiesiła się na klamce, ale drzwi ani drgnęły. Musiał zamknąć je od drugiej strony zaklęciem. Księżniczka zaczęła uderzać w nie i krzyczeć, by ktoś je otworzył, kiedy jej czary na nic się zdały.  Musiała się stąd wydostać, musiała ostrzec Falena. Zakon.. oni nie mogli go zabić. Nie mogli... Lecz wszystko było już przesądzone. Falen miał umrzeć w przeciągu najbliższych godzin.. A ona nie mogła nic na to poradzić...

^^^ MERIDIANE FALORI ^^^
________________________________________
Witam ponownie na Prophecy of Alamer ;) Standardowe pytanie: jak wam się podobało, jak oceniacie ten rozdział? Co sądzicie o planie Zakonu? A co o postawie Cedrica? Nimadory? Herina...? Kto postępuje słusznie, a kto nie? Ale fakt faktem Falen zasłużył na karę... W końcu sprawiedliwość każdego dosięgnie, ale czy to już ten dzień? Niebawem się dowiecie. Przy tym chciałam zaznaczyć, że akcja ostatnich dwóch rozdziałów tego tomu będzie osadzona w ramach kilku godzin. W następnym rozdziale pokażę, co wydarzyło się w Alamer w czasie, kiedy Auren się naradzało, a w kolejnym... cóż.. czas na wielki finał pierwszego tomu :D
Proszę, zróbcie mi tą przyjemność i wysilcie się na te kilka zdań/słów komentarza. Może być nawet z błędami, I don't care, ale byleby był. Chcę wiedzieć, czy piszę dobrze, czy nie, czy wszystko dobrze opisałam, zaplanowałam, czy nie do końca... Samej trudno się obiektywnie ocenić :P
A jeśli zależy wam na poznaniu ciągu dalszego tej historii, musicie dać też coś z siebie. Jeśli zobaczę, że wam nie zależy, będę dalej kontynuowała pisanie PoA, ale już tylko dla siebie, w zeszyciuku, czy gdzieś... Dla autora ważne jest, by móc zobaczyć, że ktoś docenia jego starania, serce i czas wkładane w tę historię.

22 komentarze:

  1. Wow !
    Ej, oni nie mogą zabić Falena !?
    Szkoda mi Nimfadory, jeszcze nie doszła do siebie :c
    Kurcze nie spodziewałam się że Ced będzie chcial zabić Falena O.o
    No szkoda, że nie bylo w tym rozdziale Falena ;c No coż mówi się trudno. Czekam na więcej i pozdrawiam Asikeo ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.. rozdzial super nie wiem co powiedziec...
    Nie spodziewalam sie tego po cedricu, ale uwazam, ze wspolnie z zakonem podjeli wlasciwa decyzje. Co prawda szkoda mi Falena, ale z ta tama troche przesadzil. Co do Nimfadory to w sumie ja rozumiem, bo to Falen w koncu uratowal ja z domu Rebio, ale powinna odpuscic i pogodzic sie z tym co nieuniknione. Ale Herin uwazam ze zle zrobil, nie powinien wiezic nimfadory bez wzgledu na wszystko.
    Jeszcze tak ci powiem, ze swietnie umiesz budowac napiecie ;) nie mam pojecia jak ja doczekam "wielkiego finalu" :D
    pozdrawiam oby tak dalej ci dobrze szlo :*
    Laura

    OdpowiedzUsuń
  3. To z zarostem można się rozstać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak się okazjonalnie ogolisz to tak ;) ps znów czekanie się szczegolow i żadnej opinii o rozdziale :/

      Usuń
  4. Według mnie rozdział fajny,chociaż szkoda mi Falena i Nim.Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie Falen nie może umrzeć �� rozdział fajny

    OdpowiedzUsuń
  6. hiya wiedźmo :)
    rozdzial super ale czy to nowość xD
    Falen nie może umrzeć! nie może!
    nie lb Ceda grrrrrrr nawet sama nwm dlaczego :/ ale trudno nie lb go i tyle :D
    przez chwile myslalam, czytajac rozdzial, że Ced zabil rebio I ale nie on musial zeslac go do prac eh ;_; on nie ma talentu do wymyslania kar ;_;
    tortury - supi
    sciecie glowy - ekstra
    ale prace ? - nie super ;_;
    no nic czekam na cd, zycze weny i pozdrawiam :*
    ~ nie podpisze sie rusz swoja pusta glowke i zgadnij :D
    pozdro parówko ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cen nie mógł go zabić i torturowany, bo byłby sądzOny przez innych przedstawicieli przymierza i zostałby skazany na to samo. Żeby nie ściągnąć na siebie kary musiał wymyślić coś innego :)

      Usuń
    2. cichaj
      mogl wymyslic cos lepszego
      ja wiem lepiej
      cichaj ;*
      ruszylas szare komorki i zgadlas kim jestem?
      3;-)

      Usuń
    3. tak, redominiko xD

      Usuń
  7. Czytam te rozdziały i za każdym razem nie mogę się nadziwić, że nie masz setek czytelników ! :) Masz naprawde ogromny talent a przy tym nie dodajesz rozdzałów raz na ruski rok :D
    Szczerze mowiąc, nie spodziewałam sie, że Nimfadora bedzie chciała pójść do Falena, żeby go ostrzec. A poza tym szkoda mi Eryka, że nie może nawet przytulić Nim ;(
    Plan Zakonu, mimo że jest taki banalnie prosty, to ma swój urok :) Po cichu, bez zbędnych komplikacji zatruć Falena (oby sie nie udalo xd)
    Nie pozostaje mi nic jak tylko z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam!
    Wreszcie zapoznałam się całym opowiadaniem (nie ukrywam, trochę mi zeszło). I co mogę powiedzieć... Pisz dalej, proszę! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech ta lunaris czy jak jej tan powie cedrikowi ze falen zucil czar na wiki .. oni muszą być razem

    OdpowiedzUsuń
  10. Niech ta lunaris czy jak jej tan powie cedrikowi ze falen zucil czar na wiki .. oni muszą być razem

    OdpowiedzUsuń
  11. Wkońcu nadrobilam swe zaleglości :)
    Stwierdzam iż rozdział jest wspaniały i czekam na następny a takze pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Spiski, spiski, spiski wszędzie! W Alamer? Spisek przeciwko Cedricowi. W Auren? Spisek przeciwko Falenowi. Że ty się w tym nie gubisz to to naprawdę... Wow! :D
    A tak ogólnie to wszystko fajnie. :3
    Przepraszam, dzisiaj się nie postarałam i napisałam krótki komentarz, ale tak jakoś wyszło. :C
    Życzę weny,
    Layla ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Wpadłam na Twój blog wczoraj przypadkiem i przeczytałam całą historię :)
    Taka mała wskazówka ode mnie, wiem, że jesteś jeszcze bardzo młoda i się uczysz itd, ale zwróć uwagę na niektóre zwroty, których używamy na co dzień, ale do takiego pisania nie pasują.. albo nie pasują do klimatu książąt itd. Zwróć też uwagę na powtarzające się wyrazy, jak np. "stężała mu twarz".
    Ogółem ciekawie, pisz, ćwicz i czytałam też starszy post o zawieszeniu jeśli nikt nie będzie czytał.. pamiętaj.. nawet dla 5 osób jesli coś robisz to warto to robić jeśli to kochasz :) z czasem przyjdzie więcej..

    Co do samej fabuły, najbardziej wciągnał mnie wątek z Falenem, chciałabym by się zmienił i był z Wiktorią :) kojarzy mi sie to trochę z pamiętnikami wampirów, z Damonem i Stefanem ;) jedyne co mi się nie spodobało to to, ze jak Falen zahipnotyzował Wiktorię to mimo, że ją miał, a tak ją ponoć mocno kocha to i tak spał z innymi.. to trochę burzy świętość tego Imevit o ktorym piszesz :)
    Pozdrawiam i będę czytać dalej i patrzeć jak się rozwijasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za radę, postaram się zastosować :) Faktycznie, niektóre rzeczy mi umknęły, więc dobrze, że mi o tym mówisz.
      Właśnie nie miało się kojarzyć z Pamiętnikami, kurcze xD No ale trudno, każdy ma własne skojarzenia ;)
      Wiem, że postępowanie Falena w obliczu Imevit jest trochę dziwne, ale on sam jest dziwną i dosyć skomplikowaną postacią (co starałam się pokazać przez te wszystkie rozdziały i co jeszcze podkreślę w następnych). Twierdzi, że kocha Wiktorię, ale całe jego postępowanie wobec jej chwilami naprawdę temu przeczy. Na przykład właśnie jak w tej sytuacji, o której wspomniałaś. On jeszcze nie do końca rozumie na czym polega prawdziwa miłość, przez jakieś pięćdziesiąt lat "używał życia", bawił się w zdobywanie kobiet i... trudno teraz tak się tego pozbyć. To tak jak nałogowy palacz nie rzuci jednego dnia papierosów ;) Może gdyby zacząłby żyć z Wiktorią na poważnie, a nie ze świadomością, że jej uczucia są wymuszone, przestałby latać od jednej dziewczyny do drugiej, ale na razie wychodzi z założenia "miłość miłością, ale po co się ograniczać?".
      Cieszę się, że moja historia (choć ciągnie się już od roku) jest w stanie utrzymać przy sobie starych czytelników i jednocześnie ciągle przyciągać nowych :) Już niebawem pojawi się nowy rozdział, który, mam nadzieję, też Ci się spodoba. Byłabym wdzięczna, gdybyś i pod nim napisała co sądzisz oraz co ewentualnie było nie tak jak powinno.
      Pozdrawiam, Meri

      Usuń
    2. PS Jeśli nie masz nic przeciwko, dodam Tw link do zakładki 'blogi czytelników', może akurat ktoś bd ją przeglądał i trafi na Twoją stronkę :)

      Usuń
    3. Nie ma problemu :) kiedy będzie mniej więcej nowy rozdział? co bym się orientowała kiedy zajrzeć ;)

      Usuń
    4. Jest już napisany mniej więcej w 3/4, potem jeszcze tylko sczytać. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, potrwa to maksymalnie 3 (góra 4) dni :D Zawsze na facebooku (Meridiane Falori) informuję, kiedy dodaję ;) :D

      Usuń
  14. Dobry! Już niedługo skończę czytać bloga :-)
    Trochę mi smutno z tego powodu :-S
    I w ogóle tak:
    Ced robi źle. Falen nie może umrzeć!
    Herin też postępuje źle! Nie Można więzić Nimi!
    Nimfadora ma rację: Falena nie można zabić!!!
    On zasłużył na karę, ale moim zdaniem nie teraz! Co będzie z Meridane i Navim?
    Emfadora
    Cevian
    Falori <3
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń