sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 60

Falen uśmiechnął się zadowolony. "Kochanie" - jak to pięknie brzmi w jej ustach. Zwłaszcza, że wypowiadała je do właśnie niego. Szkoda tylko, że potrzebna była hipnoza, aby w końcu go pokochała... Lecz teraz to nie ważne. Wiktoria wpatrywała się w niego z miłością i uwielbieniem, nie ważne czego to zasługa. Jednakże Falen postanowił upewnić się, czy aby na pewno zapomniała to, co zapomnieć jej kazał.
- Skarbie, co u twojego brata? - spytał przyjaznym tonem. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Wyraźnie nie wiedziała, o co mu chodzi.
- Przecież ja jestem jedynaczką... - przypomniała mu delikatnie.
- Ach, jak mogłem zapomnieć - uderzył się teatralnie w czoło. - Pomyliłem cię z... Zresztą nie ważne - książę machnął lekceważąco ręką.
- Nic nie szkodzi - Wiktoria uśmiechnęła się do niego wdzięcznie. Falen kochał patrzeć na nią, gdy była szczęśliwa, gdy się uśmiechała, ale niestety zdawał się robić wszystko, by powodów do radości nie miała... Umyślnie lub nie.
- A wiesz... Baron Agis mówił mi, że podobno Cedric kręcił się gdzieś tu w okolicy... - skłamał zręcznie Dimidiam, obserwując uważnie jej reakcję. Wiktoria pobladła na twarzy, a w jej szmaragdowych oczach malowała się teraz dziwna mieszanka strachu i gniewu.
- Co takiego?! - spytała zduszonym głosem dziewczyna. - Każ zwiększyć straż, bo co jak będzie chciał się wedrzeć do zamku?! Na Karanirską Gwiazdę, on jest niebezpieczny! Zagraża nie tylko nam, ale i całej Unii! - wyrzuciła z siebie podniesionym głosem.
- Już, już, spokojnie. Jego tu teraz nie ma - przemówił do niej uspokajającym głosem Falen, kładąc dziewczynie ręce na ramionach.
- A co jak znów tu przyjdzie?! Jego trzeba zamknąć, albo od razu skrócić o głowę! - zawołała rozgorączkowana.
- I tak właśnie zrobię - odparł, a kącik jego ust drgnął, tworząc jakby cień uśmiechu. - Jeśli tylko czegoś spróbuje, zginie. Sam mogę go zabić. Nie obchodzi mnie, że to mój krewny.
- Dobrze... Skoro tak mówisz... - uspokoiła się nieco Wiktoria.
- Ten niewydarzony synalek jeszcze bardziej niewydarzonego od siebie Wespazjana nic ci nie zrobi. Cedric nie stanowi dla nas zagrożenia - Falen ujął delikatnie jej podbródek i uniósł lekko tak, by dziewczyna musiała spojrzeć mu w oczy. - Ufasz mi? - spytał.
- Tak - odpowiedziała bez wahania Wiktoria.
- To bardzo dobrze - zamruczał jej słodko do ucha Falen. Chwilę patrzyli sobie czule w oczy, a idealną ciszę zakłócało tylko bicie ich serc i oddech. W końcu książę nachylił się nad nią i pocałował w usta.
Najpierw delikatnie, potem coraz namiętniej i namiętniej. Zahipnotyzowana Wiktoria jedną dłoń zanurzyła w jego kruczoczarnych włosach, a drugą oplotła wokół szyi księcia. Falen objął dziewczynę w tali i
przyciągnął bliżej siebie. Teraz stykali się ze sobą każdym kawałeczkiem swojego ciała. Tak blisko jeszcze nigdy nie byli. Nie tak naprawdę, chociaż przez rzucony Kamieniem Księżycowym czar Wiktoria myślała inaczej. Dlatego też przystała z taką lekkością na propozycję Falena.
- Co ty na to, żeby przenieść się w bardziej ustronne miejsce? - szepnął jej do ucha Zdrajca, przesuwając palcem po różanych wargach dziewczyny. Wiktoria zatrzepotała zalotnie rzęsami.
- A czy kiedyś ci odmówiłam? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, nawijając kokieteryjnie pasemko kasztanowych włosów na smukły palec.
"Żeby to raz", pomyślał Falen, ale na głos powiedział tylko:
- Mi się nie odmawia - książę posłał dziewczynie łobuzerski uśmiech.
- Dlatego nawet nie próbuję - odparła uwodzicielskim tonem, po czym wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. - Mam tylko jedną próbę - powiedziała cichutko, a jej oddech musnął przyjemnie szyję Falena. Starszy z książąt pomyślał, że Kamień Księżycowy, pozostałość po matce, zdobiąca teraz jego sygnet, była istnym błogosławieństwem. Tem mały kryształek dokonał więcej w kilka minut niż on w... Po prostu od dnia jej przyjadu. Kto by dokładnie pamiętał, kiedy to było?
- Jaką, najdroższa? - spytał słodko.
- Weź mnie na ręce. Lubię, kiedy traktujesz mnie jak swoją księżniczkę - Wiktoria przegryzła subtelnie wargę. Falen uświadomił sobie, że Cedric był prawdziwym szczęściarzem, że nie musiał stosować żadnych sztuczek, aby ona sama chciała z nim być, że nie musiał używać wobec niej jakiegokolwiek przymusu... "Nie, dość tego", zganił się w duchu. "Mój kuzyn to idiota, zwykły mięczak i nie mam zamiaru się do niego porównywać." - pomyślał, odrzucając od siebie jakiekolwiek wahania. Książę wziął Wiktorię w ramiona i zaniósł do swojej sypialni. Dziewczyna odrzuciła rozkosznie głowę do tyłu, gdy ją podnosił. Ręce miała oplecione wokół jego szyi, by nie spaść.

 ***
 
Z powodu zajętych rąk Falen otworzył drzwi swej sypialni zaklęciem "Reneva". Książę przeniósł ukochaną przez cały pokój, a następnie położył ją delikatnie na rzeźbionym łożu, okrytym czarną pościelą z jedwabiu.Wiktoria przeciągnęła się niczym kot, posyłając mu uwodzicielskie spojrzenie. Falen nachylił się nad dziewczyną i pocałował kolejny raz w usta, tak namiętnie jak jeszcze nigdy. Następnie zabrał się do rozwiązywania jej sznurowanego z przodu gorsetu. Dziewczyna mu jeszcze w tym pomagała.
- Wolę, jak chodzisz bez tego - powiedział do Wiktorii, odrzucając jej gorset za siebie. Na twarzy Falena malował się wyraz dzikiego zadowolenia. 
- Dla ciebie byłoby najlepiej, gdybym w ogóle chodziła bez niczego, mylę się? - rzuciła ze śmiechem, rozpinając małe guziczki czarnego kontusza Zdrajcy.
- Czytasz mi w myślach - odparł, uśmiechając się do niej filuternie. Dziewczyna obnażyła najpierw jedno jego ramię, potem drugie, a po chwili wyrzeźbionego torsu księcia i skrytej pod ubraniem mitry na lewym przedramieniu nic nie przysłaniało. Na lewo od kości biodrowej, na linii pasa Falen miał wytatuowane cztery wyrazy w języku elfickim, których ona nie rozumiała.
- "Ronea ivina sarett eneys" - przeczytała na głos Wiktoria, przejeżdżając po napisie palcem. - Co to znaczy? - spytała, przyglądając mu się z dziecinną wręcz ciekawością.
- "Bez względu na wszystko" - wyjaśnił Falen, a jego chłodne oczy błysnęły tajemniczo. - To sekwencja z mojej ulubionej powieści, którą obrałem sobie na motto w życiu. Dążę do celu bez względu na wszystko, bez względu na cenę. 
- To już zauważyłam - powiedziała Wiktoria, uśmiechając się do niego figlarnie. Dziewczyna ostrożnie zaczęła rozpinać jego równie czarne co kontusz spodnie.
- I bardzo dobrze - odparł książę z triumfalnym uśmieszkiem na bladych wargach, pozbywając się w między czasie do końca zbędnej części garderoby. Zaraz Falen zdarł z dziewczyny szarą suknię tak, że teraz leżała on pod nim w samej bieliźnie, wykonanej z białej koronki. Książę nachylił się i pocałował dziewczynę w brzuch, a ona zanurzyła ręce w jego włosach, pilnując tym samym, by nie podniósł głowy. Podobało jej się to, co robił. Nie chciała, by przestawał.
Jak się dalej akcja rozwinęła, chyba nie ma potrzeby mówić. Falen zrobił z nią dokładnie to, co chciał, a zauroczona Wiktoria nawet nie myślała, by mu się sprzeciwić.


***
 Było już po wszystkim. Okryta pościelą z czarnego jedwabiu Wiktoria leżała przytulona do jego wyrzeźbionego torsu. Falen obejmował ją ramieniem, gładząc po kasztanowych włosach. Spoglądali sobie czule w oczy. Falenowi w tym momencie już nie przeszkadzało, że uczucie ukochanej do niego to tylko iluzja. Ważne, że już go kochała, mniej ważne czy z własnej woli. W żyłach księcia płynęła już nie krew, ale czysta euforia. Długo czekał na ten moment. Właściwie to od samego jej przybycia na Karanirę. Od początku chciał, by była jego. I teraz nareszcie to marzenie się ziściło. Może za jakiś czas ściągnie z niej urok i będą razem bez czarów i złudzeń, ale jeszcze nie teraz. Zdrajca zaplanował usunąć z
dziewczyny hipnozę dopiero po śmierci swojego przybranego brata. Wtedy, kiedy już nie będzie miała do kogo uciekać, do kogo tęsknić. Zostanie Wiktorii tylko on, Falen. Jeśli zabranie Cedrica, nikt nie zada sobie trudu, by wyrwać dziewczynę z jego szponów. Wiktoria zostanie z nim zna zawsze. Ewentualnie Eryk może stanowić jeszcze pewne zagrożenie dla ich szczęścia, ale nie ma problemu, którego nie da się rozwiązać mieczem. Jeżeli ten nędzny śmiertelnik będzie się mieszał w nieswoje spray, Falen go zetnie jak pozostałych. Albo otruje jak Cedrica. Jeszcze się zastanowi. 
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptała mu do ucha zauroczona Wiktoria, uśmiechając się wdzięcznie, sprawiając tym samym, że po raz kolejny zawrzała krew w jego żyłach. Książę nie odpowiedział, uśmiechnął się do niej tylko czule i pocałował w rozchylone lekko wargi dziewczyny. Wiktoria zarzuciła mu ramiona na szyję, a on położył jej dłoń na tali. I w tym momencie drzwi sypialni Falena otworzyły się gwałtownie. Nimfadora nigdy nie miała zwyczaju pukać.
- Falenie, szukałam cię, bo... - zaczęła, ale gdy zobaczyła ich razem w łóżku, zamurowało ją. Księżniczka pobladła na twarzy, a jej wielkie teraz oczy wpatrywały się w nich z niedowierzaniem. - Co wy... Wy razem? - wyjąkała zszokowana. 
- Jak widać. Coś jeszcze? - spytał słodko Falen, uśmiechając się do niej ironicznie.
- Od jak dawna to trwa? - spytała, ostrożnie dobierając słowa, które i tak ledwo przechodziły jej przez gardło.
- Od samego początku, kochana Nimfadoro - odparł jej nieco zgryźliwym tonem książę.
- Wiktorio... co z Cedriciem? Przecież on cię kocha... Myślałam, że ty go również... 
- Co takiego? - prychnęła wściekle dziewczyna. - Nawet nie  wymawiaj przy mnie imienia tego... tego... nawet nie znajduję właściwych słów, by go opisać!
- Może być idiota, nieudacznik, patałach, imbecyl... - ruszył jej z pomocą Falen, starając się nie roześmiać.
- No dokładnie! Jak mogłabym go kochać? Nie rozśmieszaj mnie, Nimfadoro. Robi mi się niedobrze na samą myśl  - wyrzuciła z siebie Wiktoria, a jej oczy zapłonęły wrogo. Księżniczka poczuła się, jakby przyjaciółka właśnie wymierzył jej policzek. Była w stanie uwierzyć, że Falen zechce w ten sposób wbić Cedricowi nóż w plecy, ale Wiktoria? Przecież przyjęła jego oświadczyny, wydawało się, iż naprawdę go kocha... A co jeśli Rebio miał rację? Nie, nic co powiedział, nie było zgodne z prawdą. Tylko ją oczerniał, a w jego zarzutach odnośnie Wiktorii nie było ani ziarna prawdy. Ale z drugiej strony Nimfadora właśnie przyłapała ich razem w łóżku. Nawet nie próbowali się tłumaczyć... nie próbowali zaprzeczać...
- To ja może już pójdę... - wyszeptała zdławionym głosem księżniczka i chwiejnym krokiem zaczęła wycofywać się z sypialni kuzyna, którego całe życie brała za brata.
- Dobry pomysł. Potem do ciebie przyjdę, ale teraz z Tori mamy coś da załatwienia, więc...
- Rozumiem... - rzuciła Nimfadora i pospiesznie zamknęła za sobą drzwi. Było jej niedobrze, czuła, jakby zaraz miała zemdleć, a serce biło jak szalone. Po tym wszystkim nie zdążyła dojść do siebie, a ten szok na pewno nie poprawił jej samopoczucia. Zdawała sobie sprawę, że musi o wszystkim powiedzieć Cedricowi. Wcześniej nie napisała do niego i Eryka tylko dlatego, że nie chciała ich martwić, ale teraz? Jej brat nie zasługiwał na to, by był okłamywany przez dziewczynę, którą kocha najbardziej na świecie. Nimfadora wiedziała, że może się załamać, ale musiała mu powiedzieć. Księżniczka szybko udała się do swoich komnat i sięgnęła po coś do pisania i kawałek pergaminu. Nie mogła opanować drżenia rąk, gdy pisała na kredowym papierze:

"Cedricu, wiem, że to cię zaboli, ale uznałam, iż masz prawo wiedzieć...
Jestem teraz razem z Wiktorią w Alamer, później wyjaśnię ci dlaczego. Mam świadomość, iż jesteś zajęty i nie zawracałabym ci głowy, gdybym...

Nimfadora zaczerpnęła głęboki oddech. Nie miała pojęcia, jak mu to przekazać.

.... nie przyłapała ich razem w łóżku. Tak, wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie.
Sama bym nie uwierzyła, gdybym nie zobaczyła tego na własne oczy.
Proszę, przyjedźcie z Erykiem jak najszybciej. Nie chcę tu dłużej z nimi zostać... 
Czuję się trochę, jakby Wiktoria zdradziła nas wszystkich.
                                                                                                            Nimfadora"

Dziewczyna niezdarnie zwinęła kartkę w rulonik i przewiązała błękitną wstążeczką. Następnie udała się do Karterium, miejsca w Alamer, w którym trzymano feniksy i feriele, gotowe w każdej chwili do zaniesienia przesyłki. Nimfadora wybrała średnich rodzajów dostojnego ptaka o jaskrawoczerwonych skrzydłach ze złotymi odblaskami.
- Zanieś do do Cedrica. Znajdziesz go w Heilfall, stolicy Królestwa Verinbergii - wyszeptała, wkładając do zakrzywionego lekko dziobka feniksa mały liścik. Ptak pokiwał głową na znak, że zrozumiał, po czym rozpostarł skrzydła i wyleciał przez okienko w dachu.

***

Cedric i Eryk właśnie wychodzili z sali narad w pałacu Juena VII, pana na Heilfall. Oboje nie posiadali się z radości. Otóż władca Verinbergii wyraził chęć dołączenia do Przymierz i poparcia Karytów w wojnie przeciwko Zdrajcom. Pozostali delegaci pozostali jeszcze na sali obrad, rozmawiając o interesach swoich krajów.
- Nie wiedziałem, że tak łatwo się zgodzi - powiedział po chwili Eryk, wdrapując się wraz z przyjacielem na wyższe piętro, na którym to znajdowały się ich sypialnie.
- Wiesz, widocznie Zdrajcy tak już mu zaleźli za skórę, że zapragnął odwetu - odrzekł Cedric, nie przestając się uśmiechać.
- Ale dla nas to dobrze - zauważył Eryk, kiedy przemierzali długi korytarz na czwartym piętrze. Na każdym kroku wychodziło tu zamiłowanie do sztuki Juena i jego rodziny. Trudno było znaleźć wolny fragment ściany na korytarzu czy w komnatach, na którym nie znajdowałby się żaden obraz, gobelin, fresk lub mozaika. Jednakże pomimo tak wielkiej ilości tych wszystkich ozdobników, cały pałac został urządzony ze smakiem i w dobrym guście. Widać tu było kobiecą rękę królowej Oleeany Cerii.
- Wchodź - rzucił zdawkowo Cedric do chłopaka, otwierając srebrnym kluczykiem drzwi swojej komnaty.
- Aleś ty gościnny - mruknął Eryk z udawaną urazą, mijając przyjaciela w drzwiach.
- No niestety gościnności i miłości może starczyć mi tylko na jedno z rodzeństwa, a Wiktoria jest bezkonkurencyjna - powiedział ze śmiechem książę, opadając na miękki fotel, stojący zaraz przy drzwiach.
- Gościnnością bym nie pogardził, ale to drugie to trzymaj z daleka ode mnie - odpowiedział mu Eryk w tym samym tonie, siadając na jego biurku.
- Czuję się odtrącony.
- I tak masz się czuć.
Popatrzyli po sobie, a po chwili oboje wybuchli śmiechem.
- Wiesz co? - zagaił Eryk, przeglądając książki, zostawione na biurku.
- No dawaj, oświeć mnie - rzucił Cedric, zerkając na niego z wyczekiwaniem.
- Jesteś całkiem porządnym gościem do tego stopnia, że pozwoliłem ci się nawet spotykać z moją siostrą i tak się zastanawiam, czym ty mogłeś zaleźć za skórę Falenowi, że aż tak chce cię zniszczyć? Rozumiem, rodzeństwo się kłóci, my z Wiką też, no ale może to z nami jest coś nie tak, bo my jakoś nigdy nie próbowaliśmy się zabić nawzajem. Nie wypowiedzieliśmy też sobie wojny... No dobra, ona raz to zrobiła, jak zapomniałem zaprogramować jej nagrywanie jakiegoś jej serialiku, ale to co innego!
- Że niby ty mi pozwoliłeś się z nią spotykać? - Cedric uniósł wysoko brwi. - Tylko spróbowałbyś nie pozwolić, a skończyłbyś w lochu - rzucił rozbawiony książę. 
- No to już wiem, dlaczego Falen cię nie lubi - Eryk spojrzał wymownie w niebo, po czym ozwał się ponownie, posyłając przy tym towarzyszowi zgryźliwy uśmieszek - A tak serio? O co tak właściwie poszło?
- Wiesz... to się nawarstwiało latami... - zaczął Cedric, momentalnie poważniejąc. Twarz księcia była teraz ściągnięta, przejawiała napięcie. Syn Wespazjana niezbyt lubił mówić o Falenie i o tym, co się między nimi wydarzyło.
- Opowiadaj. Umieram z ciekawości.
- Liczyłem bardziej na coś w stylu: "nie musisz o tym mówić, jeśli nie chcesz" - rzucił z krzywym uśmieszkiem Cedric.
- Nie tym razem. Mów - nie dawał za wygraną Eryk. Książę westchnął ciężko.
- Jesteś męczący, wiesz?
- Bynajmniej, Opowiadaj.
- Nie dasz mi spokoju, póki się nie dowiesz, prawda? - mruknął z rezygnacją Cedric, posyłając mu pełne znużenia spojrzenie.
- Nie - odparł lakonicznie Eryk, wyszczerzając zęby w szeroki uśmiech.
- No więc tak... Naprawdę mam ci się spowiadać ze wszystkich naszych grzeszków? 
- Słuchaj, Ced... Niby taki inteligentny jesteś, a nie potrafisz zrozumieć prostego polecenia: "opowiadaj"? - chłopak pokręcił głową.
- No dobrze... Już dobrze... - Cedric zaczerpnął głęboki oddech i zaczął. - Jako dzieci byliśmy ze sobą bardzo blisko. Ja, Nimfadora... i Falen. Nic nie było w stanie nas rozdzielić. Oczywiście pojawiały się miedzy nami spięcia, bo nie da się tego uniknąć, przebywając ze sobą niemalże dwadzieścia cztery na dobę. Jako dzieciak jeszcze nie wiedziałem, jak ważna jest edukacja, więc często wagarowałem. Pamiętam, że często wymykaliśmy się z Priwettusem i, wbrew zakazom naszych rodziców, chodziliśmy na smoki. Bawiliśmy się w ujeżdżanie ich. Pamiętam też, że Falen zawsze mnie krył. Oczywiście na tyle, ile było to możliwe... Mieliśmy nawet z bratem taki układ. On zawsze uczył się z nas najlepiej, więc wykorzystywałem go do odrabiania za mnie prac domowych, a w zamian jak on potrzebował czegoś do jakiegoś eliksiru, wysyłał mnie, żebym to przyniósł. Raz dla zabawy wysłał mnie na szczyt Góry Herneii. Powiedział, że to tylko kawałek, a jak wrócę, będę miał już napisany trzydziestostronnicowy referat o historii Karaniry, który zadał mi nasz nauczyciel za karę. Czułem taką determinację, żeby tego nie pisać, że poszedłem. Cały się poharatałem po drodze, bo oczywiście Falen nie uprzedził mnie, że całą drogę praktycznie przedzierasz się przez jakieś chwasty i ciernie. No a jak wróciłem, dopiero wtedy mnie uświadomił, że posłał mnie tam dla żartu. Wkurzyłem się, jak nie wiem, ale wypracowanie było napisane, więc długo się nie złościłem. Oddałem jego pracę bez sczytywania profesorkowi, pewny, że będzie celujący. Taaa... Potem nauczyciel mnie wezwał i pokazał, co ten gnojek tam nawpisywał. Falen oczywiście nie o Karanirze rozpisał się na trzydzieści stron, ale o łysinie profesora... Wtedy jak dostałem kolejną karę, myślałem, że go uduszę gołymi rękoma - wspominał Cedric, ale mimo irytacji w głosie, na jego twarzy dało się dostrzec cień uśmiechu.
- Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że to Falen nawypisywał te bzdur? - Eryk zmarszczył brwi.
- Aha. Wtedy oberwałoby mi się jeszcze za ściąganie. Nie ma głupich - Cedric popukał się w czoło. - Tak czy inaczej, nasze całe dzieciństwo mniej więcej tak wyglądało. Czasami się wkopywaliśmy nawzajem, albo gdzieś zostawialiśmy.. Tak jak wtedy, kiedy zostawiłem Falena przywiązanego do drzewa w środku lasu. No co? Następnego dnia po niego wróciłem! - rzucił szybko książę, unosząc ręce w obronnym geście, kiedy zobaczył oskarżycielskie spojrzenie Eryka.- Na swoje usprawiedliwienie jeszcze mogę powiedzieć, że on nie był lepszy, gdy testował na mnie działanie eliksirów. Dolewał mi po trochu do picia albo jedzenia, jak nie patrzyłem, i czekał na efekt. Takich akcji było więcej, jak na przykład kiedyś wypchnąłem go za burtę, kiedy płynęliśmy z ojcem do Cristallionu. No ale w sumie to dzięki mnie poniekąd nauczył się pływać, więc powinien mi w zasadzie podziękować - Cedric wzruszył niedbale ramionami. - I przeprosić. Bez powodu to ja go nie wypchnąłem.
- Mieliście swoje loty, czasami niebezpieczne dla otoczenia, ale mimo wszystko pozostawaliście przyjaciółmi. Co się więc dokładnie stało, że się tak oddaliliście od siebie? - spytał Eryk, spoglądając na Cedrica z zainteresowaniem.
- Wszystko zaczęło się od śmierci Iyane. Wydawałoby się, że wspólna żałoba zjednoczy nas wszystkich jeszcze bardziej, ale... stało się wręcz przeciwnie. Starałem się rozumieć, że dla Falena to był niemały szok, gdy dowiedział się, że kobieta, którą miał za matkę, w rzeczywistości nią nie była. A tę, która naprawdę go urodziła, jego los interesował mniej więcej tyle, co zeszłoroczny śnieg... To musiało boleć. Zapewne poczuł się odrzucony....Nie wiem, może nawet od nas gorszy? Nie mam pojęcia. Wiem tyle, że silne emocje spowodowane zobaczeniem martwego ciała Iyane, obudziły jego moc, drugą naturę. Pamiętam, w ciągu jednej minuty rozpętała się potężna burza. Wielkie krople deszczu uderzały we wszystko, tylko nie w Falena. Jego omijały, ba! Odbijały się od niego. Nie zapomnę również tego nieziemskiego, ale przerażającego granatowego blasku, którym zaczął emanować. I przejmującego chłodu, który w okół siebie zaczął roztaczać. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Sam Falen również nie wiedział. Wtedy ojciec wziął go na stronę i wszystko wyjaśnił, powiedział, po kim odziedziczył tą moc. Jak tak patrzę z perspektywy czas, wydaje mi się, że mój brat odsunął się od nas, bo się bał... 
- Falen? Czego on mógł się bać? - zdumiał się Eryk.
- Samego siebie. Swoich zdolności. Tak naprawdę nigdy ich do końca nie opanował. To one nim kierują, rzadziej on nimi - odpowiedział mu książę.
- Jak to się mów, ogon zaczął machać psem - skwitował chłopak.
- Dokładnie - przytaknął mu Cedric. - Sądzę, że to wszystko go przerosło... Falen bał się, że może coś tym komuś zrobić... Oddalał się tak z każdym dniem coraz bardziej... Potem do tego wszystkiego doszła jeszcze zazdrość o mnie i Nimfadorę. Ojciec kochał nas wszystkich po równo, ale jakby nie było, to wobec Falena zawsze był najbardziej surowy. Rzadko go rozpieszczał, albo okazywał czułość, czasami go wręcz musztrował, ale... mimo wszystko kochał nad życie. Niestety on chyba to nie do końca rozumiał... Wydaje mi się, że czuł się gorszy, może niechciany? Nie wiem.
- Nie próbowałeś jakoś z nim rozmawiać?
- Próbowałem. Nawet kilka razy, ale zawsze mnie zbywał; dosłownie zamykał drzwi przed nosem, więc dałem spokój - powiedział Cedric, wyraźnie teraz przybity. - Potem było jeszcze gorzej. Zaczęliśmy rywalizować na każdym kroku. W nauce, bo wtedy już lepiej stałem z edukacją, szermierce, strzelectwie, jeździe konnej, a nawet w sprawach sercowych. Falen robił wszystko, aby udowodnić mi, że jest lepszy. Posunął się nawet do tego, że odbił mi dziewczynę.
- Jak można to zrobić własnemu bratu?!
- Najwidoczniej można. Miała na imię Selinne i była córką hrabiego Heressa i lady Genree. Była moją pierwszą, prawdziwą miłością. Spotykaliśmy się chyba przez dwa lata albo i dłużej. I kiedy wszystko się pięknie układało, na horyzoncie pojawił się Falen. Próbował mi ją odebrać. I w końcu mu się to udało. Selinne zerwała ze mną. Byłem zrozpaczony i wściekły na niego. Poszedłem do Falena i wygarnąłem wszystko, a on roześmiał mi się tylko prosto w twarz i zapowiedział, że zrobi to samo z każdą kolejną, do której coś poczuję. Potem zaczęliśmy się bić. Ja wyszedłem z tego ze złamana ręką, a on z połamanym nosem i całą obitą twarzą.
- A teraz zgodnie z zapowiedzią, próbuje ci odebrać Wiktorię... - podsunął Eryk. Orzechowe oczy chłopaka błyszczały gniewnie po tym, co usłyszał.
- Dokładnie tak. Wiesz co? Jestem niemal pewny, że mimo wszystkich atutów twojej siostry, Falen nawet by na nią nie spojrzał, gdybym ja jej nie kochał. On po prostu znów chce mi zrobić na złość, znów chce mi dopiec... Bądźmy szczerzy, jaki byłby inny powód? - spytał z oskarżycielską nutą w głosie Cedric.
- Racja.
- No właśnie - książę westchnął ciężko.  - Między nami było już bardzo źle, ale to wszystko dalej narastało. Kilka lat temu, gdy nasz ojciec zaczął niedomagać i powoli myśleć o przekazaniu korony któremuś z nas, nienawiść Falena do mnie osiągnęła apogeum. Zwłaszcza, że Wespazjan nie ukrywał tego, iż to mnie wolałby zobaczyć na tronie Karaniry. Jak to się mówi: "od złości do nienawiści jeden krok". To był właśnie ten moment. To był ten krok. Nie jestem pewny, ale wydaje mi się, że to wtedy Falen przyłączył się do Zdrajców. Wątpię, żeby to ich prawa go aż tak urzekły, by zdradził nas wszystkich. Sądzę, że chodziło o coś zgoła innego...
- Więc o co? - spytał konstelacyjnym tonem Eryk.
- Myślę, że Falen dołączyłby do każdego, kto tylko byłby w stanie pomóc mu w zostaniu królem i ostatecznym zatriumfowaniu nade mną. Jestem pewien, że gdyby w "Świętych" Prawach Kardena nie zawarto zasady, że władza należy się tylko i wyłączni najstarszemu synowi poprzedniego władcy, bo każdy kolejny jest jej niegodny, mój braciszek nawet nie chciałby czytać dalej ich kodeksu. Wyklęci mieli wynieść go na szczyt, a tego właśnie Falen chciał - powiedział przez zaciśnięte zęby Cedric.
- Zdajesz sobie sprawę, że waszych relacji już nie da się naprawić? - zaczął ostrożnie Eryk, mierżąc przyjaciela bacznym spojrzeniem. - To wszystko zabrnęło już zbyt daleko, by chociażby marzyć o pokoju. Gdy tylko stopnieje śnieg, wojska Unii i Przymierza wyruszą przeciwko sobie i już nic nie będzie w stanie tego zatrzymać.
- Do czego zmierzasz, Eryku?
- Znasz Proroctwo karanirskie dotyczące zbliżającej się wojny?
- Chodzi o to, mówiące o tobie i Wiktorii?
- Nie - Eryk pokręcił głową. - Tamtego swoją drogą nadal nie rozgryźliśmy, ale mniejsza o to - machnął niecierpliwie ręką. - Chodzi o drugą przepowiednię. Tą, której słowa po raz pierwszy wyrzekła Wyrocznia Saweea.
 -                                                       "Wojna to okrutna zabawa.
Jeden zginie,
pewna sprawa.

Gdy dwóch braci
przeciw sobie stanąć się waży,
któryś życiem wnet przypłaci.

Zginąć musi któryś z braci,
a ten drugi spokój zaprowadzi.

Brat sprawiedliwi albo i nie,
kto jest kim później okaże się."*

 Wyrecytował z pamięci Cedric, wbijając wzrok w widoczny z okna horyzont, za który już znikało powoli słońce. 
- Zdajesz sobie sprawę, co to oznacza? - spytał chłopak.
- Jestem tego świadom - odparł lakonicznie książę.
- Któryś z was będzie musiał zabić drugiego, aby to wszystko się skończyło.
- Tak, Eryku, wiem, co to oznacza - powiedział dobitnie Cedric.
- A jesteś pewien, że dasz radę to zrobić? - upewnił się.
- Tylko w ostateczności. Nawet po tym wszystkim co mój braciszek nawywijał, nie pragnę jego śmierci. Niestety jeśli stanę przed wyborem ja albo on, sprawa będzie jasna - odrzekł grobowym głosem książę. - Naprawdę nie chcę jego śmierci. Chcę tylko znów mieć brata.
- Byłbyś w stanie wybaczyć mu to, jak próbował cię upokorzyć w Dolinie Smoczych Płomieni? - spytał z niedowierzaniem Eryk.
- Tak - odpowiedział mu przyjaciel. - Jeśli by się zmienił, tak. Wybaczyłbym mu to. Nie byłoby łatwo, ale w końcu bym wybaczył.
Po jego słowach zapadła cisza. Eryk nie wiedział, co mu na to odpowiedzieć, a Cedric nie chciał mówić nic więcej. Nagle ich uszu dobiegło skrzeczenie ptaka. Obaj spojrzeli po sobie. Po chwili przez otwarte okno sypialni Cedrica wleciał średnich rozmiarów feniks, o jaskrawoczerwonych piórach, mieniących się w świetle zachodzącego słońca złotawym blaskiem. W haczykowatym dziobie trzymał zwinięty w rulon list. Ptak zatoczył koło nad ich głowami, jakby dla podkreślenia swojej obecności, po czym wylądował z gracją na biurku obok Eryka. Chłopak ostrożnie wyjął wiadomość z dzioba ptaka i podszedł z nią do Cedrica.
- Znając życie do ciebie, więc trzymaj, "Wasza Wysokość" - rzucił lekko prześmiewczo Eryk.
- Dziękuję, "sługo" - odparł mu z krzywym uśmieszkiem Cedric.
- Ej, tylko nie sługo - Eryk upomniał go palcem,  posyłając przy tym znaczące spojrzenie.
- Sam zacząłeś - rzucił, wzruszając ramionami. Książę rozwinął zwój i zaczął czytać. Z każdą kolejną linijką był coraz bledszy, a jego serce biło coraz szybciej.
- Ced, co się stało? Coś nie tak z dziewczynami? - spytał zaniepokojony lord.
- Wycofuję wszystko, co powiedziałem. Zatłukę tego - tu padło niecenzuralne karanirskie słowo, które nie ma swojego należycie mocnego odpowiednika nawet wśród wyrafinowanych wyzwisk w naszym języku - gołymi rękoma! - zawołał wściekle Cedric. - Zabiję gnojka, potem zetnę mu głowę, resztę poćwiartuję i wrzucę do największego wulkanu na Archipelagu, żeby spłonął w piekielnych odmętach!
- Ced, Ced, Ced, spokojnie! Powiedz mi, co jest w tym liście - polecił mu prędko Eryk. Książę rzucił coś niezrozumiałego pod nosem, po czym, niemalże cisnął w niego owym listem.
- Przeczytaj sobie, a wszystko stanie się jasne - wycedził przez zaciśnięte zęby Cedric, a jego zazwyczaj łagodne, błękitne oczy zdawały się płonąć nieposkromioną furią. - Pakuj się, wracamy na Karanirę.
_______________________________________________________________________
* Dzieci na Karanirze zamiast wierszyków, uczone były na pamięć przepowiedni, aby w każdym momencie życia potrafiły dostrzec, jak właśnie wypełnia się przeznaczenie.

Meridiane Falori ^^^
_______________________________________
Hejka, co myślicie? :D Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał, bo siedziałam nad nim cały dzień ;) Jeśli wam się podobało i regularnie czytacie mojego bloga, proszę, udostępnijcie go lub polećcie znajomy, którzy lubią podobne klimaty. Proszę, to dla mnie ważne, bo zależy mi na nowych czytelnikach. <3
ZACHĘCAM JESZCZE RAZ DO LAJKOWANA FANPAGE'A PROPHECY OF ALAMER----> [KLIKNIJ TUTAJ]
A TO MÓJ FACEBOOK "MERIDIANE FALORI" DODAWAJCIE MNIE DO ZNAJOMYCH, PISZCIE, PYTAJCIE :* ------->  [KLIKNI TUTAJ]

8 komentarzy:

  1. Jeny, trochę się dzieje i nie wiem co napisać.
    Więc, po prostu życzę Ci weny na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój . .. Aż mnie zamurowało... Jestem w 100% Falorii ale naprawde Nim musiałaś w takim momencie wejšć... I do tego jescze ten list przecież jak Wiktoria zobaczy Cedrica to go zabije a Eryka nie pozna... Bozie bozienko co tu sie dzieje... Ale musze przyznać že już nie moge się doczekać kolejnego rozdziału wiec kochana Meri (jeśli moge tak pisać o tobie) kiedy następny ... Czyżby za tydzień ???

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehh, początek to było po prostu coś pięknego! I niech mi ktoś powie, że oni do siebie nie pasują! Hipnoza hipnozą, ale Wiktorię i bez tego ciągnęło do Falena, więc prędzej czy później, w ten czy inny sposób to się musiało tak skończyć! :D
    Cedric trochę się rozgadał, ale jego reakcja na list - bezcenna.
    Trochę mnie zastanowiło to proroctwo... Teraz będę pół nocy rozkminiać... Ale co tam. :D
    Świetny rozdział!
    Pozdrawiam.
    Gaja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu!
    Kocham cie, że dodałaś ten rozdział jeszcze dziś <3
    Jest genialny!!!
    Szkoda, że Nim m teraz takie zdanie o Wiktori...
    A co będzie jak Erik dowie sie, że Wiki się do niego nie przyznaje?!
    Ale za to teraz nie moge sie doczekać następnego rozdziału ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mule po imprezie rodzinnej. Ale jest super. Świetna przemowa Ceda

    OdpowiedzUsuń
  6. Sądzę ze to iż nie pamięta Tori ,Eryka jakoś im pomoże dostrzec co sie wydarzyło
    Rozdział genialny
    Weny :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Falen nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał okazjii.
    Szkoda, że Wiktoria jest zachipnotyzowana :( Inaczej by się nie dała :)
    To co zobaczyła i usłyszała Nimfadora to musiało ją strasznie zaboleć:(
    Nie dosz, że była w krytycznym stanie to to napewno go nie poprawiło :(
    Bardzo ją zapewne zabolało gdy usłyszała takie słowa z ust Wiktorii :(
    Przłość Cedrica była bardzo ciekawa :) szczególnie wieść o przygodach jego i Falena :*
    To co przeczytał w liściku od Nimfadory mocno nim potrząsło :O
    Teraz kiedy bylłzaręczony z Wiktorią, wieść, że poszła do łóżka z Falenem wyprowadziła go z równowagi!
    A jeszcze chwile temu był w stanie wybaczyć Falenowi wszystkie krzywdy!
    No zobaczymy co będzie dalej :) Mam nadzieję, jako Karynka, że odbiją Wiktorię z rąk Falena :)
    Pozdrawiam i czekam na NEXT'a :*
    Życze ddduuużżżooo weny :* Pat ka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG!! Cedriku umieraj :-)
    Wolę Falena, ale szkoda mi Nim i Eryka
    Emfadora
    Falori
    Cevian
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń