Kiedy Nimfadora
zasnęła, Falen wyszedł z jej komnaty i ruszył w stronę pałacowych lochów.
Wiktoria wyszła za nim z pokoiku dziewczyny i zbierając się w sobie, zaczęła:
- Falenie?
- Tak? -
spytał, obracając się do niej na pięcie. Książę odgarnął z czoła swoje
kruczoczarne włosy, żeby nie wchodziły mu do oczu. Zdrajca zmierzył młodą lady
pożądliwym spojrzeniem. Wiktoria speszyła się nieco. Nie lubiła, kiedy tak na
nią patrzył, a na jej nieszczęście robił to bardzo często. Falen nawet nie krył
się przed nią z tym, że najchętniej wziąłby ją do swojej komnaty. Po co to
chyba każdy wie. Mimo tego że Wiktoria nigdy nie dawała mu nadziei na
cokolwiek, on się nie zniechęcał. Wręcz przeciwnie. Im stanowiła większe
wyzwanie, tym lepiej. A myśl o tym, co czułby jego brat, a właściwie kuzyn,
gdyby on zabrał mu jego ukochaną, bawiła Falena do łez. Jaka to szkoda, że
starszy książę chyba się nie doczeka tej sceny... No bo jak miałby sprawić, że
Tori złamie serce Cedricowi, jeśli już niedługo to serce całkiem przestanie
bić? Przecież niebawem Lunaris otruje syna Wespazjan, a wtedy... Cóż... Nie
dość że Falen pozbędzie się największego wroga, to jeszcze wyeliminuje rywala w
wyścigu o serce Wiktorii.
Co prawda dziewczyna szybko się domyśli, iż w
morderstwie maczał palce właśnie Falen i może go za to już do reszty
znienawidzić, ale to było najmniej ważne. W końcu jej przejdzie. Tak jak złość
za lekkie przymuszenie do ślubu. Fakt, Falen kiedyś obiecał dziewczynie, że do
niczego jej nie zmusi, lecz czasy się zmieniły. Seliw uświadomił mu, że Karden,
jego biologiczny ojciec osiągnął to wszystko dzięki dążeniu do celu po trupach,
nie zawracając sobie głowy sentymentalnymi i moralnymi bzdetami. Karden zawsze
dostawał to, czego chciał, a on, Falen, był taki sam. Karanirski książę miał w
życiu kilka celi: korona, dominacja, upokorzenie albo od razu zabicie Cedrica i
Wiktoria. Każdy kto go znał, wiedział, iż nie spocznie on, póki nie dopełni
zemsty. Wszystko inne jak na przykład przyjaciele i rodzina były na drugi
miejscu. Koronę miał dostać najdalej za miesiąc albo i wcześniej, dni jego
przybranego brata też były już w zasadzie policzone, a Wiktoria to taka wisienka
na torcie. Już teraz w jego głowie zrodził się pewien plan, jak wykorzystać
fakt, że dziewczyna sama przyszła do Alamer, jak ta owieczka do jaskini lwa.
Falen nie miał zamiaru przepuścić takiej okazji. Ale musiał to sprytnie
rozegrać. Przecież nie mógł tak po prostu zamknąć jej na klucz w komnacie i nie
wypuszczać. Co prawda raz już to zrobił, ale to szczegół. Falen postanowił
zaatakować, kiedy straci czujność. Kiedy będą sam na sam... "Najzabawniejsze" w tym wszystkim było to, że Falen naprawdę kochał
Wiktorię i to z całego serca, ale... było to uczucie toksyczne, wyniszczające
ich oboje powoli. Dziewczyna często nie mogła zasnąć w mocy, gdyż nie potrafiła
przestać myśleć o tym nieszczęsnym Imevit. Bała się, że naprawdę przez nie może
kiedyś uleć Zdrajcy, a przecież tego nie chce! Kocha Cedrica i tylko jego. Co
się tyczy Falena... Uczucie do Wiktorii popycha go do najgorszych czynów, jak
na przykład chęć zabicia kuzyna, a nawet i jej, jeśli wystąpi przeciwko niemu.
Albowiem starszy książę nie potrafił kochać ,tak jak powinno się to robić. Nie
wiedział, na czym polega prawdziwa miłość, bo choć zakochał się w Wiktorii, jego
uczynki zaprzeczały istocie tego uczucia.
- Ja tylko
chciałam ci podziękować za to, że uwolniłeś Nimfadorę... Widzisz, jednak umiesz
robić też dobre rzeczy - powiedziała, posyłając mu niepewny, blady uśmiech.
Falen robił wszystko, żeby się nie roześmiać. "To się jeszcze zdziwisz,
skarbie" - pomyślał, a na głos powiedział tylko:
- Czasami mi
się zdarza, taka awaria systemu - wzruszył ramionami, posyłając jej chłodny
uśmiech.
- Gdzie teraz
idziesz? Do Rebio? - spytała po chwili dziewczyna.
- Tak. Idę go
trochę... rozumiesz.
- Idę z tobą.
- Przykro mi,
ale obawiam się, że lochy to nie jest miejsce dla małych dziewczynek - zadrwił.
Wiktoria skrzyżowała ręce na piersi i przeszyła go lodowatym spojrzeniem.
- Więcej mnie
tak nie nazywaj - rzuciła oschle. - Poza tym Rebio skrzywdził moją
przyjaciółkę. Chcę sprawić, żeby cierpiał bardziej niż ona - powiedziała
stanowczo.
- Naprawdę masz
ochotę patrzeć jak go torturuję, a następnie zabijam? - Falen uniósł z
niedowierzaniem brwi.
- Tak -
przytaknęła. Usta Zdrajcy wykrzywił przebiegły uśmieszek. Jego oczy zmierzyły
ją zadowolonym spojrzeniem.
- Pamiętasz,
jak mówiłem ci kiedyś, że Imevit nigdy nie połączy anioła i demona? Ty nie
chciałaś mi wierzyć. Spójrz na siebie, Tori, najpierw uknułaś genialną intrygę
- widząc, iż dziewczyna już otwiera usta, żeby coś powiedzieć, rzucił szybko: -
Nie mów mi tylko, że to w dobrym celu. Intryga to intryga. No a teraz w dodatku
chcesz obserwować, jak z zimną krwią karzę tego wyrzutka. W takich chwilach wychodzi to,
że jednak nie jesteś tak kryształowa, jak wszyscy myślą. Jesteś taka sama jak
ja. Podoba mi się to - Falen przesunął dłonią po jej delikatnym policzku. Ciało
dziewczyny przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Odskoczyła od niego jak oparzona,
mówiąc:
- Nie jestem
taka jak ty. Nigdy nie byłam i nie będę.
- Doprawdy? -
zakpił. - W czym ty niby jesteś ode mnie lepsza?
- Przez lata
okłamywałeś swoją rodzinę, a potem ich wszystkich zdradziłeś - wycedziła przez
zaciśnięte zęby Wiktoria. Jej zielone oczy pociemniały.
- A
utrzymywanie wszystkich w przeświadczeniu, że Wespazjan Lupus właśnie leży
martwy w grobie nie jest kłamstwem? Widziałaś łzy Nimfadory podczas pogrzebu i
nie zareagowałaś. Widziałaś rozżalenie Cedrica i też nic z tym nie zrobiłaś. Do
końca nie wyszłaś z gry - syknął jadowicie Falen.
- Bo mi
zabroniłeś mówić! - warknęła ściszonym głosem, czerwieniejąc na twarzy. -
Groziłeś, że go zabijesz! Własnego ojca!
- To nie jest
mój ojciec - wycedził wściekle książę. - Nie jest i nigdy nie był.
- Adoptował cię
i wychował jak własnego syna, chociaż byłeś dzieckiem jego największego wroga!
Tak mu się za to odwdzięczasz?!
- Mrzonki -
prychnął. - Jak chcesz iść ze mną do Rebio to lojalnie uprzedzam, że jeśli
usłyszę od ciebie jeszcze jedno słowo, zaknebluję cię, jasne? - syknął
rozzłoszczony Falen. On na co dzień był złem wcielonym, ale podczas pełni, jak
na przykład dzisiaj, stawał się jeszcze gorszy, chociaż podobno to już niemożliwe.
A jednak. Książę był wtedy nieobliczalny, a ostry ból głowy, towarzyszący
wodnikom i syrenom, wzywający ich podczas pełni do oceanu, na pewno nie działał
na niego kojąco. Teraz każdą myśl Zdrajcy zaprzątała wzywająca go do siebie
woda. Niestety, przez obecność Rebio, Nimfadory i Wiktorii nie mógł
odpowiedzieć na jej wezwanie.
- Cham -
prychnęła oburzona.
- Dziękuję za
uznanie - odparł jej z krzywym uśmieszkiem na ustach Falen, po czym bez słowa
ruszył w stronę lochów. Szedł tak szybko, że Wiktoria musiała biec, aby go
dogonić. Kilka razy kazała mu na siebie poczekać, ale on puszczał to mimo uszu.
Naprawdę miał zły dzień. Wiktoria pomyślała, że chyba rzuciłaby się z najwyższej
wieży, gdyby miała spędzić resztę życia z takim humorzastym, narcystycznym i
denerwującym typem. Fakt, że Temida tyle z nim wytrzymała, zasługiwał na złoty
medal w dyscyplinie "sporty ekstremalne". A jego dzieci? Wiktoria już
współczuła małym Meridiane i Naviemu. Mieć Kardena numer dwa za ojca musi być
tragicznie.
Oboje nie wiedzieli,
że ich rozmowie ktoś się przysłuchiwał. Lunaris.
***
Falen
poprowadził ją w dół po schodach, aż znaleźli się w podziemiach. W odróżnieniu
od innych części pałacu Alamer, lochy były dosyć obskurnym miejscem. Ceglaste
ściany były nagie, a stopy Zdrajcy i Karytki stąpały po kamienistej posadzce.
Światło zapewniały liczne pochodnie, jarzące się pomarańczowo- złotym blaskiem.
Całe katakumby wypełniał duszący , nieprzyjemny odór, przyprawiający Wiktorię o
odruch wymiotny. Falen natomiast nawet się nie skrzywił. Pewnie spędził tu tyle
czasu, że już się przyzwyczaił. Najpewniej w roli kata...
Falen wyjął z
kieszeni swej zielono - czarnej szaty metalowe kółko z wieloma mosiężnymi
kluczami. Chwilę zajęło, zanim znalazł ten właściwy.
- Wchodź do
środka - rozkazał chłodno książę, przekraczając klucz w jednych z drewnianych
drzwi. Tych od celi numer 345.
Wiktoria
pokiwała głową i wyminęła go zgrabnie w progu. Oczom dziewczyny ukazała się
mała, niezbyt czysta izdebka. Do jednej z kamiennych ścian przykuty łańcuchem za
nogę był Rebio. Lord siedział na zakurzonej podłodze. Był cały w pyle i krwi,
brodzącej z rany na głowie i rozpiętej nogi. Blond włosy członka Zakonu
Przymierza były posklejane błotem i wspomnianą posoką. Widać Sevian nieźle się z
nim bawił po drodze.
- Witaj, Rebio
- rzucił szyderczo Falen, ściągając jedną z przymocowanych do ściany pochodni.
Lord podniósł na niego wzrok. W oczach nie było widać ani śladu strachu. Wręcz
przeciwnie. Zadowolony z tego co zrobił, lord zdawał sobie kpić z Falena i
Wiktorii.
- Nie powiem,
że miło cię widzieć - odrzekł prześmiewczo lord. Jego spojrzenie niebieskich
oczu powędrowało z księcia na Wiktorię. - Och, widzę, że nie jesteś sam. Ta
mała, ździrowata śmiertelniczka już zaczęła się z tobą prowadzać? Skąd ją
wiedziałem, że będzie latać od jednego do drugiego. Ale Nimfadora jest taka
sama. Sprowokowała mnie - Rebio pokręcił głową i się roześmiał. - Tak zabawnie
prosiła, żebym jej tego nie robił, a przecież sama tego chciała.
Wiktoria
zacisnął w złości zęby, cała czerwieniejąc na twarzy. Dziewczyna wyrwała
pochodnię z dłoni Falena i przypaliła jej płomieniem policzek Karyty. Lord
krzyknął pod wpływem przerażającego bólu.
- Mnie możesz
obrażać, ale nie pozwolę ci kpić z Nimfadory - syknęła z lodowatą furią
Wiktoria, odsuwając pochodnię od twarzy Rebio.
- No, Tori,
jestem dumny, ty moja mała sadystko - powiedział ze śmiechem Falen. Wiktoria
posłała mu mordercze spojrzenie.
- Ty się już
lepiej nie odzywaj - rzuciła zdenerwowana. Falen posłał jej tylko ironiczny
uśmieszek i wyrwał z ręki pochodnię.
- Weź ty mi to
lepiej oddaj, zanim się poparzysz, księżniczko - mruknął, a ona spojrzała
wymownie w sufit. Następnie Zdrajca zwrócił się do lorda. - A więc zachciało ci
się mnie wygryźć, hę? No i skrzywdzić moją przybraną siostrę, ale o tym
porozmawiamy później.
- Falen!
- Cicho,
Wiktorio, dorośli rozmawiają. A więc, Rebio? Zachciało ci się tronu... Naprawdę
jeszcze nie wiesz po przykładzie mojego kuzyna, jak się kończy każda próba
odebrania mi korony? Doprawdy trzeba być samobójcą, żeby próbować mnie wykolegować
- Falen pokręcił z dezaprobatą głową. Więzień tylko prychnął słabo, ignorując ostry ból ,
promieniujący z przypalonego policzka.
- Zdrajcy nie
zasługują na władzę. Już jeden Wyklęty zasiadał na karanijskim tronie i o mały
włos nie zniszczył całego królestwa - wycedził przez zaciśnięte zęby lord.-
Takie psy jak ty i cała ta twoja hołota powinno się wyłapać i gdzieś pozamykać,
jeśli wcześniej nie skrócić o głowę!
- Pogadałeś
sobie? - spytał z pewnego rodzaju znużeniem w głosie Falen, posyłając mu
pobłażliwe spojrzenie.
- Masz mnie
natychmiast wypuścić. Za kogo ty się uważasz, przybłędo? Tak, już słyszałem o
dobrotliwym Wespazjanie, który cię przygarnął... Poczekaj tylko, aż Przymierze
się dowie, co zrobiłeś z członkiem ich Zakonu! - warknął wojowniczo Rebio,
posyłając obojgu pogardliwe spojrzenie.
- Uważaj bo się
ciebie wystraszę, padalcu - syknął jadowicie Falen. - Zmusiłem własnego brata
do zrzeczenia się praw do korony, przetrzymuję córkę cesarza Rosengardu i
planuję ją zabić. Tak jak wszystkich władców Przymierza, a ich rodziny wtrącić
do moich lochów. Naprawdę sądzisz, że się kogoś jeszcze boję na tym świecie?
- Też myślisz,
że wygrasz wojnę. Marzysz o stworzeniu imperium, ale prawda jest taka , że
prędzej czy później zdechniesz jak twój ojczulek. Albo w bitwie, albo ktoś cię
otruje. To tylko kwestia czasu. A ja zatańczę na twoim grobie - wyrzucił z
siebie Rebio, żałując, że nie ma przy sobie jakiegoś tępego narzędzia, którym
mógłby go odpowiednio potraktować.
- A ty myślałeś,
że mi przeszkodzisz. Żałosne - powiedział ze wzgardą Falen. - Jeśli już ktoś
zdechnie, to będziesz to ty. Za to, że chciałeś mi odebrać koronę i za
Nimfadorę.
I w tym
momencie Zdrajca przysunął pochodnię do ręki Rebio. Lord zawył z bólu, wił się
w cierpieniu. Wiktoria nienawidziła go, ale nie dała rady na to długo patrzeć.
Odwróciła wzrok. Tymczasem Falen patrzył na niego z lodowatą obojętnością co i
raz odsuwając, i znów przysuwając do jego ciała płomień. Tortury były dla niego
codziennością. Już przywykł. Nawet go cieszyły.
- Świetnie się
bawisz, Zdrajco? - warknął wściekle Karyta w kilku sekundowej przerwie miedzy jednym
podpaleniem a drugim.
- Wyśmienicie -
odparł, z lubością przeciągając sylaby. Lord wiedział, że już nic mu nie pomoże
, że Falen nie ma zamiaru okazać mu litości, więc stwierdził, że jedyne, co
może teraz zrobić, to chociaż wbić mu bardziej szpilę. Rebio nie myślał
logicznie. Był szaleńcem.
- Ja z twoją
kuzyneczkę również świetnie się bawiłem - wydyszał, ciężko łapiąc oddech. -
Żałuj, że jesteście spokrewnieni, nie wiesz, co tracisz. Chociaż muszę
przyznać, ze za pierwszym razem była nieco... sztywna. Chętnie bym ją
rozruszał...
Falen nie
wytrzymał. Jego oczy zapłonęły furią. Jedynym płynnym ruchem wyjął zza pasa
długi sztylet i poderżnął nim gardło Rebio. Trysnęła krew. Wiktoria nawet nie
pisnęła. Patrzyła na niego ,jak Falen z mieszaniną chłodnej satysfakcji i
nieposkromionego gniewu odbierał mu życie i wymierzał zasłużoną karę. Lord
wydał z siebie nieprzyjemny dla ucha charkot i po chwili jego głowa opadła
bezwładnie na ramię.
- A to gnida -
syknął pod nosem Falen, po czym rzucił pochodnię na martwe ciało Rebio, które
od razu zajęło się ogniem. - Wiktoria, wychodzimy - rzucił do niej, ruszając ku
drzwi.
- Nie boisz się
pożaru? - spytała dziewczyna, z trudem odrywając wzrok od płonących zwłok Rebio.
- Nie. Zaraz
wyślę kogoś, by to ugasił, a potem pozbierał jego prochy i wysłał w urnie jego
ojcu ze stosownym liścikiem - oznajmił, próbując zapanować nad wściekłością.
Wiktorii też buzowała rew w żyłach po tym, co usłyszała. Jak ten szczur mógł
tak mówić o Nimfadorze. Gdyby mogła, wskrzesiłaby go tylko po to, żeby zabić
jeszcze raz. - A teraz idziemy.
Wiktoria
skinęła głową i wyszła za nim z celi. Przez chwilę oboje milczeli, lecz po
chwili pełną napięcia ciszę przerwał Falen, kompletnie zmieniając temat.
- Przez to
wszystko jeszcze nie zdążyłem ci pogratulować zaręczyn - powiedział nieco
oschle. Zdrajca posłał jej ironiczny uśmieszek, pod którym ukrył złość,
ogarniającą go na samą myśl o ślubie jej i Cedrica.
- Wiem, o czym
myślisz. Mam świadomość, że nie postawiłeś sobie za punkt honoru, żeby
rozdzielić mnie z twoim kuzynem, ale ci się to nie uda. Naprawdę kocham
Cedrica, a on kocha mnie, więc proszę, choć raz okaż klasę i usuń się z
godnością. Nie próbuj niczego. Nie chciej nas poróżnić, bo na nic się zdadzą
twoje wysiłki. Poślubię go, czy ci się to podoba, czy nie - zapowiedziała
stanowczo Wiktoria. Falen popatrzył tylko na nią pobłażliwie i powiedział,
przechylając głowę.
- Nawet nie
będę próbował. Grzecznie się usunę, jak prosisz - odrzekł jej. Dziewczyna
zamrugała gwałtownie zszokowana.
- Mówisz
poważnie? - spytała wyraźnie zbita z tropu dziewczyna. Falen zaśmiał się
krótko, odrzucając do tyłu głowę, a potem dosłownie w ułamku sekundy nagle
spoważniał.
- Oczywiście,
że nie - rzucił drwiąco, a jego lodowato błękitne oczy błysnęły złowrogo.
Falen wyglądał, jakby był w jakimś amoku. Wiktoria przestraszyła się go i
zaczęła uciekać. Niestety książę okazał się szybszy od niej. Falen w kilku
susach znalazł się przy niej i złapał mocno za przegub dłoni.
- Auuu,
puszczaj mnie! - pisnęła, próbując mu się wyrwać. On się tylko zaśmiał.
- Naprawdę
myślałaś, że przychodząc do mnie, tak po prostu pozwolę ci odejść? Że możesz
tak zwyczajnie zaręczyć się z Cedricem, a ja nic z tym nie zrobię? Jesteś moim
Imevit, nie jego. Należysz do mnie, Wiktorio, i nie radzę ci tego zmieniać, ani
z tym walczyć - powiedział, posyłając jej triumfalne spojrzenie. Serce
dziewczyny dudniło teraz w jej piersi jak oszalałe, a oddech stał się
przyspieszony.
- Nie jestem
twoją własnością! - zawołała, szarpiąc się z nim. Falen wywrócił ze znużeniem
oczami i przyparł ją do ceglastej ściany podziemnego korytarza z dziecinną
wręcz łatwością.
- Jesteś. Zapamiętaj
to w końcu.
- Falen...!
- Zamilcz,
skarbie, bo nie ręczę za siebie - powiedział ostrym tonem. Ciało Wiktorii
przeszedł dreszcz.
- Puść mnie,
proszę! Co chcesz ze mną zrobić?! - zawołała rozpaczliwie, kiedy jej nie
puszczał, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Nic, czego
bym żałował - odpowiedział jej i ściągnął z palca wskazującego prawej dłoni
zsunął swój sygnet z Kamieniem Księżycowym. Tym samym, którego użył do
zahipnotyzowania Wespazjana. - Nie stawiaj oporu i spójrz na kryształ. Tylko
tyle - nakazał jej, a ona odwróciła wzrok. Nie pozwoli sobie wyprać mózgu. -
Chyba coś ci powiedziałem - warknął cicho Falen i ujął jej podbródek w taki
sposób, żeby nie mogła odwrócić głowy. - Grzeczna dziewczynka. A teraz
słuchaj.- w jego bladych oczach odbiło się zielonkawe światło, promieniujące z
Księżycowego Kamienia. Wiktoria zacisnęła mocno powieki. Była przerażona.
Chciała wołać o pomoc, ale w Alamer praktycznie mieszkali teraz sami Zdrajcy, a
od nich nie ma co liczyć na ratunek. Już po niej. Szarpała się jeszcze chwilę,
aż Falen stracił cierpliwość i przystawił jej sztylet do gardła. Ten sam,
którym wcześniej zabił Rebio. Dziewczyna zamarła przerażona. - Zrób, o co
prosiłem albo już nie będę taki miły - zagroził spokojnie.
- Kiedyś
powiedziałeś, że nigdy byś mnie nie skrzywdził. Kłamałeś - załkała, patrząc na
niego oskarżycielsko. Zdrajca tylko uśmiechnął się drwiąco.
- Nie. Wtedy
nie. Ale teraz czasy się zmieniły. Już nie mam żadnych zasad., a teraz
spójrz na kryształ, albo porozmawiamy inaczej - powtórzył beznamiętnie. Wiktoria
zaczerpnęła głęboki oddech i spojrzała. Nie miała wyjścia. Trzymał nóż na jej
gardle.
- Dobrze -
powiedział zadowolony. Z Księżycowego Kamienia znów błysnęło zielone światło.
Źrenice Wiktorii się rozszerzyły. Była w transie. - Zapomnisz o tym, co
zrobiłem, zapomnisz o Cedricu, zapomnisz, że masz brata, zapomnisz, że jesteś
Karytką. Zapomnisz wszytko. Będziesz pamiętała tylko to, co ci powiem. Będziesz
pamiętała, że należysz do Zdrajców, że nienawidzisz Cedrica, że mnie kochasz.
Mnie i tylko mnie. Każde moje słowo, potraktujesz jak świętość. Jesteś i
będziesz moja. Tylko moja, rozumiesz? - spytał, a dziewczyna pokiwała głową.
Falen uśmiechnął się diabolicznie i wsunął pierścień z powrotem na palec. Lady
zachwiała się mocno, a on podtrzymał ją przed upadkiem.
- Wiktoria,
wszystko dobrze? - podjął grę.
- Tak... kochanie.
Meridiane Falori ^^^
_________________________________________________
Jak wam się podobało? :D
A to niedobry Falen... Ale trzeba mu przyznać, że cwany jest, żadnej okazji nie przepuści xD
Rebio nie żyje. Wybaczcie, że nie opisałam tego "lepiej", ale stwierdziłam, że nie będę wam orać psychy opisami wyrafinowanych tortur... ;)
Zapraszam na mojego fanpage Prophecy of Alamer [klik]
Dodawajcie mnie też na znajomych na fb i piszcie <3 [klik]
SUPER !
OdpowiedzUsuńNARESZCIE AKCJA FALORI SIĘ ROZWIJA!
Wiedziałam, wiedziałam!
Dobrze Rebio tak!
O fuck....
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam napisać, ponieważ jestem w niemałym szoku...
Czegoś takiego nie spodziewałam się po Falenie, i nie mówię tu o torturach tylko hipnozie.
No nie wiem co napisać, mowę mi odebrało...
NIE NIE NIE! Ja chce Tori i Cedrica! Ale Rebio -świetnie ze go falen zabił.
OdpowiedzUsuńAnkassa
zgadzam sie z Kate jestem w lekkim szoku ale musze stwierdzic ze w koncu doczekałam sie smierci Rebio. I mam nadzieje że kolejny bedzie już niebawem. Pozdrawiam Katherina. ;***
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ^.^
OdpowiedzUsuńTaki opis tortur w zupełności wystarczy, jest extra!
Ale zakończeniem to mnie powaliłaś! Cały rozdział spokojny bez żadnych sztuczek Falena a tu a koniec bum! Jestem ciekawa co się teraz stanie! Wiktoria naprawdę o wszystkich zapomni?
Nie mogę doczekać się dalszego ciągu!
Ej ale ja chce mieć psyche zrytą opisami wyrafinowanych tortur! :D Podpalanie to niewiele jak na Falena, szczerze przyznam, że spodziewałam się więcej.
OdpowiedzUsuńAle nadrobiłaś końcówką! Yeah Falori!! I niech tak zostanie.... :D
S.c.
O fuck!!!
OdpowiedzUsuńRebio nie żyje i to dobrze :) Należało się gnidzie!
Jak uwielbiam Falena tak teraz mnie wkurzył!
Nagrabiłeś sb u mnie !!! Rozumiem, że chcesz Wiktorie, na ale nie w taki sposób !!!
Mogłeś zrobić cokolwiek innego, tylko nie hipnoza! I to jeszcze tak paskudna!
Mam nadzieję, że Lunaris pomoże jakoś z tego wszystkiego cało wyjść :)
Cedric i Eryk jeszcze nie wrócili??
Niech szybko coś zrobią!!!
Pozdrawiam i czekam na NEXT'a :*
P.S. Życze ddduuużżżooo weny :* Pat ka :*
BOŻE JAKI CUDO!!!
OdpowiedzUsuńJa tam lubie Falena i Wiktorie razem, ale troche głupio, że nie będzie pamiętała o bracie, a Cedrica znienawidzi, chociaż...
Musisz dodać następny rozdział jak njszybciej bo nie wytrzymam! :D
Szkoda, że nie mają tam żarówek ani broni palnej. Mam taką piękną wizję tortur <3. Ale nie opiszę jej, szkoda Twojej psychiki.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, jestem ciekawa, jak dalej potoczy się historia. Szkoda tylko, że Rebio umarł tak szybko...
Jejuuuniu xD No tego to się naprawdę NIE SPODZIEWAŁAM!!! Jestem wprost wniebowzięta :D Świetnie Ci ten rozdział wyszedł, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńA co do śmierci Rebio, to mogłaś choć jeszcze trochę go potorturować! :) Palce odciąć albo przydusić, albo coś jeszcze innego :P Nogi połamać.
O jeju Co tu się dzieje
OdpowiedzUsuńJak mógł ? Ale pewnie i tak się coś stanie tak łatwo w życiu nie bywa :)
A rozdział genialny ;3
UsuńWeny
powiem tylko tyle.. MA SIE OKAZAC ZE WIKTORIA WCALE NIE ULEGŁA HIPNOZIE I TYLKO GRA, ewentualnie ulegla ale oni to przejrzą i bd jakas odtrutka xd
OdpowiedzUsuńBoskie!! Falori 4ever <3
OdpowiedzUsuńNareszcie będą razem <3
Już czytam dalej <3
Emfadora <3
Falori <3
Celivan <3
Coco Evans
Nie zeby cos kocham falena, ale jego zachowanie niewiele rozni sie od rebia . Wzial ja sila. Ale smierc rebio - zabujcza xd
OdpowiedzUsuń/Rebekah
Kuuurde kocham Falena, ale wolałabym, żeby ta głupia Wiktoria zaczęła sama z siebie się do niego przekonywać.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Nim po tym wszystkim, ale w jednym Rebio miał rację - jest naiwna jak dziecko i mimo stu kilkunastu lat zachowuje się jakbym żyła w bajce. A rozdział świetny:)
~E.