niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 59

Kiedy Nimfadora zasnęła, Falen wyszedł z jej komnaty i ruszył w stronę pałacowych lochów. Wiktoria wyszła za nim z pokoiku dziewczyny i zbierając się w sobie, zaczęła:

- Falenie?

- Tak? - spytał, obracając się do niej na pięcie. Książę odgarnął z czoła swoje kruczoczarne włosy, żeby nie wchodziły mu do oczu. Zdrajca zmierzył młodą lady pożądliwym spojrzeniem. Wiktoria speszyła się nieco. Nie lubiła, kiedy tak na nią patrzył, a na jej nieszczęście robił to bardzo często. Falen nawet nie krył się przed nią z tym, że najchętniej wziąłby ją do swojej komnaty. Po co to chyba każdy wie. Mimo tego że Wiktoria nigdy nie dawała mu nadziei na cokolwiek, on się nie zniechęcał. Wręcz przeciwnie. Im stanowiła większe wyzwanie, tym lepiej. A myśl o tym, co czułby jego brat, a właściwie kuzyn, gdyby on zabrał mu jego ukochaną, bawiła Falena do łez. Jaka to szkoda, że starszy książę chyba się nie doczeka tej sceny... No bo jak miałby sprawić, że Tori złamie serce Cedricowi, jeśli już niedługo to serce całkiem przestanie bić? Przecież niebawem Lunaris otruje syna Wespazjan, a wtedy... Cóż... Nie dość że Falen pozbędzie się największego wroga, to jeszcze wyeliminuje rywala w wyścigu o serce Wiktorii. 


Co prawda dziewczyna szybko się domyśli, iż w morderstwie maczał palce właśnie Falen i może go za to już do reszty znienawidzić, ale to było najmniej ważne. W końcu jej przejdzie. Tak jak złość za lekkie przymuszenie do ślubu. Fakt, Falen kiedyś obiecał dziewczynie, że do niczego jej nie zmusi, lecz czasy się zmieniły. Seliw uświadomił mu, że Karden, jego biologiczny ojciec osiągnął to wszystko dzięki dążeniu do celu po trupach, nie zawracając sobie głowy sentymentalnymi i moralnymi bzdetami. Karden zawsze dostawał to, czego chciał, a on, Falen, był taki sam. Karanirski książę miał w życiu kilka celi: korona, dominacja, upokorzenie albo od razu zabicie Cedrica i Wiktoria. Każdy kto go znał, wiedział, iż nie spocznie on, póki nie dopełni zemsty. Wszystko inne jak na przykład przyjaciele i rodzina były na drugi miejscu. Koronę miał dostać najdalej za miesiąc albo i wcześniej, dni jego przybranego brata też były już w zasadzie policzone, a Wiktoria to taka wisienka na torcie. Już teraz w jego głowie zrodził się pewien plan, jak wykorzystać fakt, że dziewczyna sama przyszła do Alamer, jak ta owieczka do jaskini lwa. Falen nie miał zamiaru przepuścić takiej okazji. Ale musiał to sprytnie rozegrać. Przecież nie mógł tak po prostu zamknąć jej na klucz w komnacie i nie wypuszczać. Co prawda raz już to zrobił, ale to szczegół. Falen postanowił zaatakować, kiedy straci czujność. Kiedy będą sam na sam... "Najzabawniejsze" w tym wszystkim było to, że Falen naprawdę kochał Wiktorię i to z całego serca, ale... było to uczucie toksyczne, wyniszczające ich oboje powoli. Dziewczyna często nie mogła zasnąć w mocy, gdyż nie potrafiła przestać myśleć o tym nieszczęsnym Imevit. Bała się, że naprawdę przez nie może kiedyś uleć Zdrajcy, a przecież tego nie chce! Kocha Cedrica i tylko jego. Co się tyczy Falena... Uczucie do Wiktorii popycha go do najgorszych czynów, jak na przykład chęć zabicia kuzyna, a nawet i jej, jeśli wystąpi przeciwko niemu. Albowiem starszy książę nie potrafił kochać ,tak jak powinno się to robić. Nie wiedział, na czym polega prawdziwa miłość, bo choć zakochał się w Wiktorii, jego uczynki zaprzeczały istocie tego uczucia.

- Ja tylko chciałam ci podziękować za to, że uwolniłeś Nimfadorę... Widzisz, jednak umiesz robić też dobre rzeczy - powiedziała, posyłając mu niepewny, blady uśmiech. Falen robił wszystko, żeby się nie roześmiać. "To się jeszcze zdziwisz, skarbie" - pomyślał, a na głos powiedział tylko:

- Czasami mi się zdarza, taka awaria systemu - wzruszył ramionami, posyłając jej chłodny uśmiech.

- Gdzie teraz idziesz? Do Rebio? - spytała po chwili dziewczyna.

- Tak. Idę go trochę... rozumiesz.


- Idę z tobą.

- Przykro mi, ale obawiam się, że lochy to nie jest miejsce dla małych dziewczynek - zadrwił. Wiktoria skrzyżowała ręce na piersi i przeszyła go lodowatym spojrzeniem.

- Więcej mnie tak nie nazywaj - rzuciła oschle. - Poza tym Rebio skrzywdził moją przyjaciółkę. Chcę sprawić, żeby cierpiał bardziej niż ona - powiedziała stanowczo.

- Naprawdę masz ochotę patrzeć jak go torturuję, a następnie zabijam? - Falen uniósł z niedowierzaniem brwi.

- Tak - przytaknęła. Usta Zdrajcy wykrzywił przebiegły uśmieszek. Jego oczy zmierzyły ją zadowolonym spojrzeniem.

- Pamiętasz, jak mówiłem ci kiedyś, że Imevit nigdy nie połączy anioła i demona? Ty nie chciałaś mi wierzyć. Spójrz na siebie, Tori, najpierw uknułaś genialną intrygę - widząc, iż dziewczyna już otwiera usta, żeby coś powiedzieć, rzucił szybko: - Nie mów mi tylko, że to w dobrym celu. Intryga to intryga. No a teraz w dodatku chcesz obserwować, jak z zimną krwią karzę  tego wyrzutka. W takich chwilach wychodzi to, że jednak nie jesteś tak kryształowa, jak wszyscy myślą. Jesteś taka sama jak ja. Podoba mi się to - Falen przesunął dłonią po jej delikatnym policzku. Ciało dziewczyny przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Odskoczyła od niego jak oparzona, mówiąc:

- Nie jestem taka jak ty. Nigdy nie byłam i nie będę.

- Doprawdy? - zakpił. - W czym ty niby jesteś ode mnie lepsza?

- Przez lata okłamywałeś swoją rodzinę, a potem ich wszystkich zdradziłeś - wycedziła przez zaciśnięte zęby Wiktoria. Jej zielone oczy pociemniały.

- A utrzymywanie wszystkich w przeświadczeniu, że Wespazjan Lupus właśnie leży martwy w grobie nie jest kłamstwem? Widziałaś łzy Nimfadory podczas pogrzebu i nie zareagowałaś. Widziałaś rozżalenie Cedrica i też nic z tym nie zrobiłaś. Do końca nie wyszłaś z gry - syknął jadowicie Falen.

- Bo mi zabroniłeś mówić! - warknęła ściszonym głosem, czerwieniejąc na twarzy. - Groziłeś, że go zabijesz! Własnego ojca!

- To nie jest mój ojciec - wycedził wściekle książę. - Nie jest i nigdy nie był.

- Adoptował cię i wychował jak własnego syna, chociaż byłeś dzieckiem jego największego wroga! Tak mu się za to odwdzięczasz?!

- Mrzonki - prychnął. - Jak chcesz iść ze mną do Rebio to lojalnie uprzedzam, że jeśli usłyszę od ciebie jeszcze jedno słowo, zaknebluję cię, jasne? - syknął rozzłoszczony Falen. On na co dzień był złem wcielonym, ale podczas pełni, jak na przykład dzisiaj, stawał się jeszcze gorszy, chociaż podobno to już niemożliwe. A jednak. Książę był wtedy nieobliczalny, a ostry ból głowy, towarzyszący wodnikom i syrenom, wzywający ich podczas pełni do oceanu, na pewno nie działał na niego kojąco. Teraz każdą myśl Zdrajcy zaprzątała wzywająca go do siebie woda. Niestety, przez obecność Rebio, Nimfadory i Wiktorii nie mógł odpowiedzieć na jej wezwanie.

- Cham - prychnęła oburzona.

- Dziękuję za uznanie - odparł jej z krzywym uśmieszkiem na ustach Falen, po czym bez słowa ruszył w stronę lochów. Szedł tak szybko, że Wiktoria musiała biec, aby go dogonić. Kilka razy kazała mu na siebie poczekać, ale on puszczał to mimo uszu. Naprawdę miał zły dzień. Wiktoria pomyślała, że chyba rzuciłaby się z najwyższej wieży, gdyby miała spędzić resztę życia z takim humorzastym, narcystycznym i denerwującym typem. Fakt, że Temida tyle z nim wytrzymała, zasługiwał na złoty medal w dyscyplinie "sporty ekstremalne". A jego dzieci? Wiktoria już współczuła małym Meridiane i Naviemu. Mieć Kardena numer dwa za ojca musi być tragicznie.

Oboje nie wiedzieli, że ich rozmowie ktoś się przysłuchiwał. Lunaris.

***

Falen poprowadził ją w dół po schodach, aż znaleźli się w podziemiach. W odróżnieniu od innych części pałacu Alamer, lochy były dosyć obskurnym miejscem. Ceglaste ściany były nagie, a stopy Zdrajcy i Karytki stąpały po kamienistej posadzce. Światło zapewniały liczne pochodnie, jarzące się pomarańczowo- złotym blaskiem. Całe katakumby wypełniał duszący , nieprzyjemny odór, przyprawiający Wiktorię o odruch wymiotny. Falen natomiast nawet się nie skrzywił. Pewnie spędził tu tyle czasu, że już się przyzwyczaił. Najpewniej w roli kata...

Falen wyjął z kieszeni swej zielono - czarnej szaty metalowe kółko z wieloma mosiężnymi kluczami. Chwilę zajęło, zanim znalazł ten właściwy.

- Wchodź do środka - rozkazał chłodno książę, przekraczając klucz w jednych z drewnianych drzwi. Tych od celi numer 345.

Wiktoria pokiwała głową i wyminęła go zgrabnie w progu. Oczom dziewczyny ukazała się mała, niezbyt czysta izdebka. Do jednej z kamiennych ścian przykuty łańcuchem za nogę był Rebio. Lord siedział na zakurzonej podłodze. Był cały w pyle i krwi, brodzącej z rany na głowie i rozpiętej nogi. Blond włosy członka Zakonu Przymierza były posklejane błotem i wspomnianą posoką. Widać Sevian nieźle się z nim bawił po drodze.

- Witaj, Rebio - rzucił szyderczo Falen, ściągając jedną z przymocowanych do ściany pochodni. Lord podniósł na niego wzrok. W oczach nie było widać ani śladu strachu. Wręcz przeciwnie. Zadowolony z tego co zrobił, lord zdawał sobie kpić z Falena i Wiktorii.

- Nie powiem, że miło cię widzieć - odrzekł prześmiewczo lord. Jego spojrzenie niebieskich oczu powędrowało z księcia na Wiktorię. - Och, widzę, że nie jesteś sam. Ta mała, ździrowata śmiertelniczka już zaczęła się z tobą prowadzać? Skąd ją wiedziałem, że będzie latać od jednego do drugiego. Ale Nimfadora jest taka sama. Sprowokowała mnie - Rebio pokręcił głową i się roześmiał. - Tak zabawnie prosiła, żebym jej tego nie robił, a przecież sama tego chciała.

Wiktoria zacisnął w złości zęby, cała czerwieniejąc na twarzy. Dziewczyna wyrwała pochodnię z dłoni Falena i przypaliła jej płomieniem policzek Karyty. Lord krzyknął pod wpływem przerażającego bólu.

- Mnie możesz obrażać, ale nie pozwolę ci kpić z Nimfadory - syknęła z lodowatą furią Wiktoria, odsuwając pochodnię od twarzy Rebio.

- No, Tori, jestem dumny, ty moja mała sadystko - powiedział ze śmiechem Falen. Wiktoria posłała mu mordercze spojrzenie.

- Ty się już lepiej nie odzywaj - rzuciła zdenerwowana. Falen posłał jej tylko ironiczny uśmieszek i wyrwał z ręki pochodnię.

- Weź ty mi to lepiej oddaj, zanim się poparzysz, księżniczko - mruknął, a ona spojrzała wymownie w sufit. Następnie Zdrajca zwrócił się do lorda. - A więc zachciało ci się mnie wygryźć, hę? No i skrzywdzić moją przybraną siostrę, ale o tym porozmawiamy później.

- Falen!

- Cicho, Wiktorio, dorośli rozmawiają. A więc, Rebio? Zachciało ci się tronu... Naprawdę jeszcze nie wiesz po przykładzie mojego kuzyna, jak się kończy każda próba odebrania mi korony? Doprawdy trzeba być samobójcą, żeby próbować mnie wykolegować - Falen pokręcił z dezaprobatą głową. Więzień  tylko prychnął słabo, ignorując ostry ból , promieniujący z przypalonego policzka.

- Zdrajcy nie zasługują na władzę. Już jeden Wyklęty zasiadał na karanijskim tronie i o mały włos nie zniszczył całego królestwa - wycedził przez zaciśnięte zęby lord.- Takie psy jak ty i cała ta twoja hołota powinno się wyłapać i gdzieś pozamykać, jeśli wcześniej nie skrócić o głowę!

- Pogadałeś sobie? - spytał z pewnego rodzaju znużeniem w głosie Falen, posyłając mu pobłażliwe spojrzenie.

- Masz mnie natychmiast wypuścić. Za kogo ty się uważasz, przybłędo? Tak, już słyszałem o dobrotliwym Wespazjanie, który cię przygarnął... Poczekaj tylko, aż Przymierze się dowie, co zrobiłeś z członkiem ich Zakonu! - warknął wojowniczo Rebio, posyłając obojgu pogardliwe spojrzenie.

- Uważaj bo się ciebie wystraszę, padalcu - syknął jadowicie Falen. - Zmusiłem własnego brata do zrzeczenia się praw do korony, przetrzymuję córkę cesarza Rosengardu i planuję ją zabić. Tak jak wszystkich władców Przymierza, a ich rodziny wtrącić do moich lochów. Naprawdę sądzisz, że się kogoś jeszcze boję na tym świecie?

- Też myślisz, że wygrasz wojnę. Marzysz o stworzeniu imperium, ale prawda jest taka , że prędzej czy później zdechniesz jak twój ojczulek. Albo w bitwie, albo ktoś cię otruje. To tylko kwestia czasu. A ja zatańczę na twoim grobie - wyrzucił z siebie Rebio, żałując, że nie ma przy sobie jakiegoś tępego narzędzia, którym mógłby go odpowiednio potraktować.

- A ty myślałeś, że mi przeszkodzisz. Żałosne - powiedział ze wzgardą Falen. - Jeśli już ktoś zdechnie, to będziesz to ty. Za to, że chciałeś mi odebrać koronę i za Nimfadorę.

I w tym momencie Zdrajca przysunął pochodnię do ręki Rebio. Lord zawył z bólu, wił się w cierpieniu. Wiktoria nienawidziła go, ale nie dała rady na to długo patrzeć. Odwróciła wzrok. Tymczasem Falen patrzył na niego z lodowatą obojętnością co i raz odsuwając, i znów przysuwając do jego ciała płomień. Tortury były dla niego codziennością. Już przywykł. Nawet go cieszyły.

- Świetnie się bawisz, Zdrajco? -  warknął wściekle Karyta  w kilku sekundowej przerwie miedzy jednym podpaleniem a drugim.

- Wyśmienicie - odparł, z lubością przeciągając sylaby. Lord wiedział, że już nic mu nie pomoże , że Falen nie ma zamiaru okazać mu litości, więc stwierdził, że jedyne, co może teraz zrobić, to chociaż wbić mu bardziej szpilę. Rebio nie myślał logicznie. Był szaleńcem.

- Ja z twoją kuzyneczkę również świetnie się bawiłem - wydyszał, ciężko łapiąc oddech. - Żałuj, że jesteście spokrewnieni, nie wiesz, co tracisz. Chociaż muszę przyznać, ze za pierwszym razem była nieco... sztywna. Chętnie bym ją rozruszał...

Falen nie wytrzymał. Jego oczy zapłonęły furią. Jedynym płynnym ruchem wyjął zza pasa długi sztylet i poderżnął nim gardło Rebio. Trysnęła krew. Wiktoria nawet nie pisnęła. Patrzyła na niego ,jak Falen z mieszaniną chłodnej satysfakcji i nieposkromionego gniewu odbierał mu życie i wymierzał zasłużoną karę. Lord wydał z siebie nieprzyjemny dla ucha charkot i po chwili jego głowa opadła bezwładnie na ramię.

- A to gnida - syknął pod nosem Falen, po czym rzucił pochodnię na martwe ciało Rebio, które od razu zajęło się ogniem. - Wiktoria, wychodzimy - rzucił do niej, ruszając ku drzwi.

- Nie boisz się pożaru? - spytała dziewczyna, z trudem odrywając wzrok od płonących zwłok Rebio.

- Nie. Zaraz wyślę kogoś, by to ugasił, a potem pozbierał jego prochy i wysłał w urnie jego ojcu ze stosownym liścikiem - oznajmił, próbując zapanować nad wściekłością. Wiktorii też buzowała rew w żyłach po tym, co usłyszała. Jak ten szczur mógł tak mówić o Nimfadorze. Gdyby mogła, wskrzesiłaby go tylko po to, żeby zabić jeszcze raz. - A teraz idziemy.

Wiktoria skinęła głową i wyszła za nim z celi. Przez chwilę oboje milczeli, lecz po chwili pełną napięcia ciszę przerwał Falen, kompletnie zmieniając temat.

- Przez to wszystko jeszcze nie zdążyłem ci pogratulować zaręczyn - powiedział nieco oschle. Zdrajca posłał jej ironiczny uśmieszek, pod którym ukrył złość, ogarniającą go na samą myśl o ślubie jej i Cedrica.

- Wiem, o czym myślisz. Mam świadomość, że nie postawiłeś sobie za punkt honoru, żeby rozdzielić mnie z twoim kuzynem, ale ci się to nie uda. Naprawdę kocham Cedrica, a on kocha mnie, więc proszę, choć raz okaż klasę i usuń się z godnością. Nie próbuj niczego. Nie chciej nas poróżnić, bo na nic się zdadzą twoje wysiłki. Poślubię go, czy ci się to podoba, czy nie - zapowiedziała stanowczo Wiktoria. Falen popatrzył tylko na nią pobłażliwie i powiedział, przechylając głowę.

- Nawet nie będę próbował. Grzecznie się usunę, jak prosisz - odrzekł jej. Dziewczyna zamrugała  gwałtownie zszokowana.

- Mówisz poważnie? - spytała wyraźnie zbita z tropu dziewczyna. Falen zaśmiał się krótko, odrzucając do tyłu głowę, a potem dosłownie w ułamku sekundy nagle spoważniał.

- Oczywiście, że nie - rzucił drwiąco, a jego lodowato błękitne oczy błysnęły złowrogo.  Falen wyglądał, jakby był w jakimś amoku. Wiktoria przestraszyła się go i zaczęła uciekać. Niestety książę okazał się szybszy od niej. Falen w kilku susach znalazł się przy niej i złapał mocno za przegub dłoni. 

- Auuu, puszczaj mnie! - pisnęła, próbując mu się wyrwać. On się tylko zaśmiał.

- Naprawdę myślałaś, że przychodząc do mnie, tak po prostu pozwolę ci odejść? Że możesz tak zwyczajnie zaręczyć się z Cedricem, a ja nic z tym nie zrobię? Jesteś moim Imevit, nie jego. Należysz do mnie, Wiktorio, i nie radzę ci tego zmieniać, ani z tym walczyć - powiedział, posyłając jej triumfalne spojrzenie. Serce dziewczyny dudniło teraz w jej piersi jak oszalałe, a oddech stał się przyspieszony. 

- Nie jestem twoją własnością! - zawołała, szarpiąc się z nim. Falen wywrócił ze znużeniem oczami i przyparł ją do ceglastej ściany podziemnego korytarza z dziecinną wręcz łatwością.

- Jesteś. Zapamiętaj to w końcu.

- Falen...!


- Zamilcz, skarbie, bo nie ręczę za siebie - powiedział ostrym tonem. Ciało Wiktorii przeszedł dreszcz.

- Puść mnie, proszę! Co chcesz ze mną zrobić?! - zawołała rozpaczliwie, kiedy jej nie puszczał, a do jej oczu napłynęły łzy. 

- Nic, czego bym żałował - odpowiedział jej i ściągnął z palca wskazującego prawej dłoni zsunął swój sygnet z Kamieniem Księżycowym. Tym samym, którego użył do zahipnotyzowania Wespazjana. - Nie stawiaj oporu i spójrz na kryształ. Tylko tyle - nakazał jej, a ona odwróciła wzrok. Nie pozwoli sobie wyprać mózgu. - Chyba coś ci powiedziałem - warknął cicho Falen i ujął jej podbródek w taki sposób, żeby nie mogła odwrócić głowy. - Grzeczna dziewczynka. A teraz słuchaj.- w jego bladych oczach odbiło się zielonkawe światło, promieniujące z Księżycowego Kamienia. Wiktoria zacisnęła mocno powieki. Była przerażona. Chciała wołać o pomoc, ale w Alamer praktycznie mieszkali teraz sami Zdrajcy, a od nich nie ma co liczyć na ratunek. Już po niej. Szarpała się jeszcze chwilę, aż Falen stracił cierpliwość i przystawił jej sztylet do gardła. Ten sam, którym wcześniej zabił Rebio. Dziewczyna zamarła przerażona. - Zrób, o co prosiłem albo już nie będę taki miły - zagroził spokojnie.

- Kiedyś powiedziałeś, że nigdy byś mnie nie skrzywdził. Kłamałeś - załkała, patrząc na niego oskarżycielsko. Zdrajca tylko uśmiechnął się drwiąco.

- Nie. Wtedy nie. Ale teraz czasy się zmieniły. Już nie mam żadnych zasad.,  a teraz spójrz na kryształ, albo porozmawiamy inaczej - powtórzył beznamiętnie. Wiktoria zaczerpnęła głęboki oddech i spojrzała. Nie miała wyjścia. Trzymał nóż na jej gardle. 

- Dobrze - powiedział zadowolony. Z Księżycowego Kamienia znów błysnęło zielone światło. Źrenice Wiktorii się rozszerzyły. Była w transie. - Zapomnisz o tym, co zrobiłem, zapomnisz o Cedricu, zapomnisz, że masz brata, zapomnisz, że jesteś Karytką. Zapomnisz wszytko. Będziesz pamiętała tylko to, co ci powiem. Będziesz pamiętała, że należysz do Zdrajców, że nienawidzisz Cedrica, że mnie kochasz. Mnie i tylko mnie. Każde moje słowo, potraktujesz jak świętość. Jesteś i będziesz moja. Tylko moja, rozumiesz? - spytał, a dziewczyna pokiwała głową. Falen uśmiechnął się diabolicznie i wsunął pierścień z powrotem na palec. Lady zachwiała się mocno, a on podtrzymał ją przed upadkiem.

- Wiktoria, wszystko dobrze? - podjął grę.

- Tak... kochanie.
Meridiane Falori ^^^
_________________________________________________
Jak wam się podobało? :D 
A to niedobry Falen... Ale trzeba mu przyznać, że cwany jest, żadnej okazji nie przepuści xD 
Rebio nie żyje. Wybaczcie, że nie opisałam tego "lepiej", ale stwierdziłam, że nie będę wam orać psychy opisami wyrafinowanych tortur... ;)
Zapraszam na mojego fanpage Prophecy of Alamer [klik]
Dodawajcie mnie też na znajomych na fb i piszcie <3 [klik] 
Pytajcie [klik]

ZACHĘCAM DO KORZYSTANIA Z ZAKŁADKI 'ZAPYTAJ BOHATERA' 

16 komentarzy:

  1. SUPER !
    NARESZCIE AKCJA FALORI SIĘ ROZWIJA!
    Wiedziałam, wiedziałam!
    Dobrze Rebio tak!

    OdpowiedzUsuń
  2. O fuck....
    Nie wiem co mam napisać, ponieważ jestem w niemałym szoku...
    Czegoś takiego nie spodziewałam się po Falenie, i nie mówię tu o torturach tylko hipnozie.
    No nie wiem co napisać, mowę mi odebrało...

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE NIE NIE! Ja chce Tori i Cedrica! Ale Rebio -świetnie ze go falen zabił.
    Ankassa

    OdpowiedzUsuń
  4. zgadzam sie z Kate jestem w lekkim szoku ale musze stwierdzic ze w koncu doczekałam sie smierci Rebio. I mam nadzieje że kolejny bedzie już niebawem. Pozdrawiam Katherina. ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny ^.^
    Taki opis tortur w zupełności wystarczy, jest extra!
    Ale zakończeniem to mnie powaliłaś! Cały rozdział spokojny bez żadnych sztuczek Falena a tu a koniec bum! Jestem ciekawa co się teraz stanie! Wiktoria naprawdę o wszystkich zapomni?
    Nie mogę doczekać się dalszego ciągu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej ale ja chce mieć psyche zrytą opisami wyrafinowanych tortur! :D Podpalanie to niewiele jak na Falena, szczerze przyznam, że spodziewałam się więcej.
    Ale nadrobiłaś końcówką! Yeah Falori!! I niech tak zostanie.... :D
    S.c.

    OdpowiedzUsuń
  7. O fuck!!!
    Rebio nie żyje i to dobrze :) Należało się gnidzie!
    Jak uwielbiam Falena tak teraz mnie wkurzył!
    Nagrabiłeś sb u mnie !!! Rozumiem, że chcesz Wiktorie, na ale nie w taki sposób !!!
    Mogłeś zrobić cokolwiek innego, tylko nie hipnoza! I to jeszcze tak paskudna!
    Mam nadzieję, że Lunaris pomoże jakoś z tego wszystkiego cało wyjść :)
    Cedric i Eryk jeszcze nie wrócili??
    Niech szybko coś zrobią!!!
    Pozdrawiam i czekam na NEXT'a :*
    P.S. Życze ddduuużżżooo weny :* Pat ka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. BOŻE JAKI CUDO!!!
    Ja tam lubie Falena i Wiktorie razem, ale troche głupio, że nie będzie pamiętała o bracie, a Cedrica znienawidzi, chociaż...
    Musisz dodać następny rozdział jak njszybciej bo nie wytrzymam! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że nie mają tam żarówek ani broni palnej. Mam taką piękną wizję tortur <3. Ale nie opiszę jej, szkoda Twojej psychiki.
    Rozdział fajny, jestem ciekawa, jak dalej potoczy się historia. Szkoda tylko, że Rebio umarł tak szybko...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejuuuniu xD No tego to się naprawdę NIE SPODZIEWAŁAM!!! Jestem wprost wniebowzięta :D Świetnie Ci ten rozdział wyszedł, czekam na więcej.
    A co do śmierci Rebio, to mogłaś choć jeszcze trochę go potorturować! :) Palce odciąć albo przydusić, albo coś jeszcze innego :P Nogi połamać.

    OdpowiedzUsuń
  11. O jeju Co tu się dzieje
    Jak mógł ? Ale pewnie i tak się coś stanie tak łatwo w życiu nie bywa :)

    OdpowiedzUsuń
  12. powiem tylko tyle.. MA SIE OKAZAC ZE WIKTORIA WCALE NIE ULEGŁA HIPNOZIE I TYLKO GRA, ewentualnie ulegla ale oni to przejrzą i bd jakas odtrutka xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Boskie!! Falori 4ever <3
    Nareszcie będą razem <3
    Już czytam dalej <3
    Emfadora <3
    Falori <3
    Celivan <3
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie zeby cos kocham falena, ale jego zachowanie niewiele rozni sie od rebia . Wzial ja sila. Ale smierc rebio - zabujcza xd
    /Rebekah

    OdpowiedzUsuń
  15. Kuuurde kocham Falena, ale wolałabym, żeby ta głupia Wiktoria zaczęła sama z siebie się do niego przekonywać.
    Szkoda mi Nim po tym wszystkim, ale w jednym Rebio miał rację - jest naiwna jak dziecko i mimo stu kilkunastu lat zachowuje się jakbym żyła w bajce. A rozdział świetny:)
    ~E.

    OdpowiedzUsuń