piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 58

Falen wraz z Sevianem galopowali przez leśny gościniec. Falen kipiał gniewem. Fakt, nie utrzymywał zbytnio kontaktów z Nimfadorą, odkąd ta wyprowadziła się z Alamer, ale miał do niej pewien sentyment, nawet jeśli nie koniecznie traktował ją tak, jak traktować powinien.
- Ruszaj się żwawiej, Notta - Falen  popędził swą czarną klacz.
- Spokojnie, bracie, spokojnie - rzucił Sevian, przekrzykując tętent kopyt. Chłopak odrzucił do tyłu głowę, odgarniając tym samym czarne włosy z twarzy. Chłodny, zimowy wiatr smagał nieprzyjemnie ich twarze, ale żaden z książąt nie zwracał na to uwagi. Teraz były ważniejsze rzeczy nic przejmowanie się takimi drobnostkami.
- Spokojny to ja będę dopiero po zakończeniu marnej egzystencji tego gnojka. No albo po dostaniu korony. Kolejność nie ma większego znaczenia. Zabijać mogę i w koronie, i bez - odrzekł Falen, a jego usta wygięły się w nikłym uśmiechu. Sevian już otwierał usta, by coś mu odpowiedzieć, ale w tym momencie na horyzoncie pokazała się drobna postać. Dziewczyna. Falen zmrużył oczy; ledwo widział z tej odległości. - Notta, stój - rozkazał, zatrzymując gwałtownie konia. Zdumiony Sevian zrobił to samo.
- Co z tobą? Tak ci się spieszyło, a teraz urządzasz sobie postój?
- Oj, cicho, Sev - rzucił znużonym głosem Falen, po czym zawołał do zbliżającej się dziewczyny - Miałaś już tyle przygód, a ty nadal szwendasz się po lesie w okolicy pełnej Zdrajców? Jeszcze trochę a pomyślę, że robisz to specjalnie - zakpił, posyłając jej ironiczny uśmieszek.
- Tak! Wiesz, okazji szukam! - prychnęła rozzłoszczona Wiktoria, zatrzymując się przed nimi. - Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale dobrze, że cię widzę.
- Ciekawie się zaczyna. Sev, zapisz mi to, bo boje się, że nigdy więcej tego nie usłyszę - rzucił ze śmiechem do brata.
- I słusznie - odparła Wiktoria.
- Oj, bracie, widzę, że jeszcze dużo wody musi upłynąć, zanim ją urobisz, więc ostudź nieco swój zapał - powiedział z rozbawieniem Sevian.Dziewczyna zmarszczyła brwi. Wydawała się zbita z tropu.
- Jak to "bracie"? - spytała zdumiona, przenosząc non stop spojrzenie z Seviana na Falena i na odwrót.
- Długa historia. Tak w skrócie to jestem adoptowany, Cedric i Nimfadora to moje kuzynostwo, nie rodzeństwo, ale za to od strony Kardena mam innego brata, to jest Sevian, tak przy okazji - tu Zdrajca skinął na niego głową, a Sevian uśmiechnął się lekko - i dwie siostry. Tak, jestem synem Kardena - dodał, widząc jej pytające spojrzenie.
- Bez urazy, ale ja zawsze wiedziałam, że coś z tobą musi być nie tak. Wespazjana to ty ni cholera nie przypominałeś - odparła po chwili Wiktoria, kręcąc głową. Sevian parsknął śmiechem, za co Falen zmroził go wzrokiem, po czym rzucił sarkastycznie:
- No dziękuję!
- Nie ma za co. A przechodząc do rzeczy... Nie wiem, gdzie jechałeś, ale musisz zmienić plany. Mam zabójstwo do zlecenia - rzuciła krótko.
- Przyznam, że mnie zainteresowałaś... Mów dalej.
- To tak również w dużym skrócie... Ced znalazł sposób, żeby uwolnić Nimfadorę od Rebio. Nim pojechała do jej, pożal się Boże, narzeczonego, a temu coś odbiło. Trzyma ją teraz pod kluczem i chce przymusić do ślubu. Jeszcze dzisiaj. O, i zapomniałam o najważniejszym... - zabrała się do wyjaśnień. Wiktoria ledwo panowała nad gniewem. Jak on mógł zrobić to jej przyjaciółce...?!
- Co jej zrobił? - spytał Sevian, przeszywając dziewczynę na wskroś spojrzeniem.
- No zgadnijcie! Pytanie za sto punktów, co ten niewyżyty zboczeniec mógł jej zrobić? - prychnęła wściekle. Serce dziewczyny biło jak oszalałe, oddech był przyspieszony. Twarz  Falena stężała, a oczy błysnęły złowrogo. Wiktoria widziała, że już przestawił się na tryb "agresora". Wyjątkowo to dobrze. Muszą ukarać Rebio za to, jak okrutnie skrzywił Nimfadorę. Tego nie można pozostawić bez odzewu/
- Wsiadaj - rzucił do niej krótko, wyciągając ku dziewczynie dłoń. Wiktoria chwyciła ją, a Falen wciągnął swoją ukochaną na grzbiet konia. - Złap się mnie, bo droga jest wyboista - polecił tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Możesz jechać - powiedziała, obejmując go w pasie. Wiktoria czuła się bardzo dziwnie, trochę tak jakby go przytulała. W tej chwili żałowała, że nie pomyślała, aby przywiązać swojego konia do jakiegoś drzewa przed domem Rebio, no ale cóż. Była tak wzburzona, że nawet nie myślała o takich szczegółach jak to, że koń możne najzwyczajniej w świecie dać nogę.
- No bracie, jestem dumny. Można powiedzieć, że właśnie zaliczyliście drugą bazę - rzucił Sevian, który Wiktorię już dobrze znał z opowieści. Falen jednak go zignorował. Tori nie musiała wiedzieć, że kilka razy o niej wspomniał przy bracie... Ruszyli.

***
Nimfadora stała sztywno na niskim podeście w pracowni krawieckiej, a w około niej krzątały się trzy zaaferowane krawcowe. Jedna z nich wplatała właśnie we włosy dziewczyny welon, druga ściskała gorset białej sukni ślubnej, a trzecia układała fałdy owej sukni. Księżniczka ledwo powstrzymywała łzy. Cała się trzęsła, za co niejednokrotnie skarciły ją służki, którym jakby nie było, utrudniała pracę. Minęło już trochę czasu, a Falen jeszcze nie przyjechał... Owszem, zanim feniks doleci, a zwłaszcza taki mały, trochę zajmie, ale aż tyle? A co jeśli on w ogóle nie przyjedzie? Może tak jak się bała, Falena wcale to nie obchodziło? W sumie nie byłaby nawet zdziwiona... A może tylko jej się wydawało, iż minęło tak dużo czasu? W niewoli Rebio każda sekunda ciągnęła się jak wieczność. Każda kolejna sekunda strachu wpędzała ją w jeszcze większą rozpacz. Nimfadora zaczynała żałować, że się wtedy powstrzymała... Może jakby to wtedy zakończyła....? Nie! Nimfadora gwałtownie odtrąciła od siebie tą myśl. Falen przyjedzie. Na pewno przyjedzie. Przecież nie zostawi swojej siostry na jego pastwę? Musiał przeczytać wiadomość... A co jeśli jej nie zrozumiał? Może już zapomniał, co te symbole oznaczały...  No ale przecież posługiwali się nimi tak długo, nie mógł od tak wszystkich wyrzucić z głowy.
- Auu - syknęła cicho Nimfadora, kiedy poczuła mocne ukłucie w nogę.
- Przepraszam, ale gdyby panienka się tak nie wierciła, igła by się nie omsknęła - rzuciła oschle jedna z krawcowych, podpinając właśnie którąś z fałd sukni, by ładnie nakładała się na drugą.
- Mogłybyście mnie po prostu wypuścić i nie byłoby problemu! Rebio wcale nie musiałby się dowiedzieć, że to wy... - odparła błagalnym głosem, popadając w coraz to większą desperację.
- Słyszał ją kto?! - prychnęła starsza służka. - Myśli, że będziemy się narażać. Zresztą takiego narzeczonego ma, że nie wypada narzekać!
- I przystojnego, i całkiem dobrze ustawionego... Tylko pomarzyć o takim niektóre mogą, a księżniczka wybrzydza - skarciła ją inna.
- To same za niego wyjdźcie, jak taki idealny! Jak wy nic nie rozumiecie...! - rzuciła ostro Nimfadora, a po bladych policzkach dziewczyny spłynęły nowe łzy. 
- Proszę nie płakać, bo makijaż się rozmyje! Nasza kochana Xeinee spędziła nad nim bardzo dużo czasu! - warknęła któraś z krawcowych, ale Nimfadora zdawała się jej nawet nie słyszeć.
W tym momencie drzwi komnaty otworzyły się z głośnym trzaskiem. Nimfadorze serce zabiło szybciej. Przez chwilę miała nadzieję, że zobaczy w progu swojego brata, ale... Spotkało ją tylko rozczarowanie. W drzwiach nie stał Falen, lecz Rebio. Młody lord uśmiechał się do niej drwiąco, a w sposobie w jakim na nią patrzył, wyraźnie odznaczał się triumf nad pokonaną ofiarą.
- Jak suknia, skarbie? - spytał słodko, podchodząc do niej i kładąc dłoń na jej tali. Nimfadora drgnęła. Mogła go odepchnąć, ale jaki w tym cel? Jeszcze tylko bardziej rozzłości Rebio, a wtedy skrzywdzi ją bardziej. To wszystko nie miało sensu... Mogła posłuchać Wiktorii, mogła mu nie ufać... Widać za błędy każdemu przyjdzie kiedyś zapłacić, a jej największym błędem była naiwność...
- Nie dotykaj mnie - powiedziała tylko cicho, ocierając oczy wierzchem dłoni.
- Naprawdę? Ty znowu ryczysz? Ileż można?! Przestań w końcu histeryzować, bo mnie już zaczynasz denerwować! - rzucił zirytowanym tonem Rebio, kręcąc głową.
- Uwolnij mnie, to nie będę! - zawołała rozpaczliwie, na co Rebio tylko prychnął wściekle i zbył ją machnięciem dłoni.
- Gotowe, panie - powiedziała jedna z krawcowych, po czym ukłoniła się i wyszła z komnaty, a za nią pozostałe dwie. Wtedy Nimfadora postanowiła ostatni raz zaryzykować. Wahała się przez chwilę, ale... Ale musiała chociaż spróbować. Krawcowe zostawiły za sobą uchylone drzwi. Może gdyby do nich podbiegła, zdołałaby uciec Rebio, a potem wsiadałby na pierwszego lepszego konia i udałoby się jej zbiec? Ale co jak się nie uda...? Wolała o tym nie myśleć. Bała się go i jego gniewu. Z początku myślała, że Rebio już nic gorszego zrobić jej nie może, ale kiedy tak o tym zaczęła myśleć, doszła do wniosku, że jest on bardzo pomysłowy i niewątpliwie znajdzie sposób, by upodlić ją jeszcze bardziej. Nimfadora jeszcze raz spojrzała w stronę drzwi. Teraz albo nigdy. Dziewczyna puściła się biegiem w stronę wyjścia, zostawiając wprawionego w chwilowe oszołomienie Rebio w tyle. Niestety chłopak szybko się otrząsnął i znalazł przy dziewczynie w przeciągu kilku sekund. Nimfadora już miała przekroczyć próg, kiedy Rebio złapał ją za włosy i pociągnął z powrotem. Dziewczyna pisnęła z bólu.
- A więc to tak?! Na ucieczkę ci się zebrało?! Chyba mówiłem, żebyś nie próbowała żadnych numerów! - warknął wściekle Rebio, purpurowiejąc na  twarzy. W jego oczach malowała się furia.
- Puszczaj, to boli! - krzyknęła nieco piskliwie, ledwo widząc przez łzy.
- Myślałaś, że jestem idiotą?! Że pozwolę się wyrolować dziewczynie?! - wycedził przez zaciśnięte zęby.- Chciałaś zrobić ze mnie głupca?! - zaczął ją szarpać.
- Auu, puszczaj! Auu, to boli! - Nimfadora wbiła mu paznokcie w policzek, próbując się bronić. Rebio tak trzymał ją za ręce, ze nie mogła zrobić nimi nic więcej. Chłopak uderzył ją z całej siły w twarz, a ona upadła ciężko na podłogę, uderzając kolanami  i głową o zimna posadzkę. Rebio posłał jej pełne obrzydzenia spojrzenie.
- No już! Wstawaj! Sierota, co po lekkim uderzeniu nie potrafi już na dwóch nogach ustać - powiedział ze wzgardą. Nimfadora posłała mu pełne nienawiści spojrzenie. Głowa ją bardzo bolała. Kostka zresztą też. Chyba skręciła ją, jak upadła. - Powiedziałem: "wstawaj" - warknął głośno, łapiąc ją za włosy i podnosząc siłą. Nimfadora krzyknęła z bólu. Miała wrażenie, że Rebio wyrwie jej zaraz włosy razem z cebulkami.- W takiej pozycji masz zostać - wysyczał jadowicie, gdy sprawił, że uklękła przed nim. Wtedy zabrał się do rozpinania spodni... Wszyscy wiedzą, co wydarzyłoby się dalej, gdyby w tamtym momencie drzwi nie otworzyły się gwałtownie. W progu stanął Falen.
- Dobrze się bawisz, Rebio? Wiesz, nie chcę ci przeszkadzać... - wycedził przez zaciśnięte zęby książę, opierając się o framugę drzwi. Za nim stał Sevian z Wiktorią. Na twarzy Rebio widoczny był potężny szok. Nie spodziewał się jego przybycia.
- Nimfadora! - zawołała Wiktoria, podbiegając do przyjaciółki i pomagając jej wstać.
- Tori, tak przepraszam! Miałaś rację! - załkała, wtulając się w przyjaciółkę.
- Ćśśśś... Już dobrze - wyszeptała uspokajająco do przerażonej dziewczyny.
- Co wy tu robicie?! - spytał ostro Rebio, mierząc ich wszystkich, a w szczególności Falena, pogardliwym spojrzeniem. - Kto śmiał wpuścić takiego nędznego Zdrajcę, jego koleżkę i tę zdzirę do mojego domu?!
- Ja nędzny Zdrajca? Wiktoria zdzira? Hmmm... A że tak spytam z ciekawości... Ktoś ci już kiedyś poderżnął gardło, czy to będzie twój pierwszy raz?! - warknął Falen, wyciągając miecz. Sevian zrobił to samo. Rebio był bez broni.
- W dwóch na jednego? I  w dodatku bez broni? Czy to nie zalatuje tchórzostwem? - zadrwił lord, obrzucając szybkim spojrzeniem wtuloną w Wiktorię Nimfadorę. - Gdzie wasz honor, panowie?!
- Tam gdzie był twój, kiedy śmiałeś wziąć siłą moją siostrę - syknął jadowicie Falen, po czym w dwóch susach znalazł się przy Rebio i podstawił mu nóż do gardła. Lord nie wydawał się wystraszony.
- I co? Zabijesz mnie teraz, Wyklęty? - spytał szyderczo, patrząc Falenowi wyzywająco w oczy.
- A jak sądzisz?! - spytał chłodno Sevian, posyłając Rebio spojrzenie pełne obrzydzenia. Następnie zwrócił się do brata. - Obetnij mu łeb. Ten szczurzy pomiot nie zasługuje na litość.
- Oczywiście, że nie nie zasłużył. Jedyne co mu się należy  to śmierć, ale jeszcze nie teraz -  powiedział Falen, zabierając miecz od gardła Rebio. Oczy młodego Seleara zdawały się płonąc, a  blade wargi wykrzywiły się w przerażającym uśmieszku. - Sev, daj sznur. Weźmiemy go do Alamer i tam się trochę "pobawimy". 
- Ja go zwiążę i przywlokę do pałacu. Ty powinieneś teraz jak najszybciej zabrać stąd Nimfadorę i tą drugą. Lepiej żeby dziewczęta nie widziały, jak każę mu biec za koniem....  - odrzekł Sevian, zerkając ukradkowo na Wiktorię.
- Racja. Jesteś pewny, że dasz sobie z nim radę?
Sevian tylko uśmiechnął się łobuzersko w odpowiedzi na słowa brata i powiedział:
-  Znasz powiedzenie: "nie daleko pada jabłko od jabłoni"? Może nie wyglądam, ale uwierz mi, nie tylko ty masz w sobie coś z Kardena. Poza tym, nasz drogi Rebio już wie, że za każdy numer po drodze, może stracić kończynę... - tu Sevian poklepał niedoszłego męża Nimfadory mocno po policzku, mierząc przy tym prześmiewczym spojrzeniem.
- Bracie, gdzie ty byłeś przez całe moje życie? - zaśmiał się krótko Falen, ale potem w ułamku sekundy spoważniał i dodał - Dobra, załatw to. Dostarcz mi tego tu do lochu i przykuj. Potem już ja się nim zajmę.
- Jak sobie życzysz - odparł z lekkim uśmiechem Sevian.
- Wszystko już dobrze, Nimfadoro - powiedział uspokajającym głosem Falen, podchodząc do wciąż roztrzęsionej siostry.
- Falen... Tak się cieszę, że przyjechałeś! - wyszeptała zdławionym głosem, wpatrując się w niego dziękczynnie wielkimi, zaczerwienionymi od płaczu oczami.- Gdyby nie wy... On.... On....
- Już dobrze, Nim, już dobrze. Dopilnuję, żeby Rebio zapłacił za to, co ci zrobił - powiedział Zdrajca, a księżniczka wtuliła się w niego mocno. Falen drgnął lekko.
- Tak wam wszystkim dziękuję.
- Nie ma za co. A teraz chodź, zabiorę cię do Alamer. Ktoś musi cię poskładać, żebyś znów była w jednym kawałku - odrzekł z ironicznym uśmieszkiem na twarzy Falen. Nimfadora pokiwała głową i ruszyła do drzwi. Utykała. Dziewczynie każdy krok sprawiał ból.
- Co ci jest? - zaniepokoiła się Wiktoria.
- Jak upadłam, coś mi się stało z kostką... To nic poważnego... - zapewniła słabym głosem Nimfadora.
- Brzmi jak skręcenie - zauważył Falen.
- Być może...
- W taki razie nie możesz iść na własnych nogach - skwitował. - Złap się mnie.
- Ale co ty...? - Nimfadora nie zdążyła dokończyć, jak Falen wziął ją na ręce i zaniósł ku wyjściu.
- Wiktorio, bądź tak łaskawa i przytrzymaj mi drzwi.
***

 - Uważaj, złap się Notty - powiedział Falen, ostrożnie sadzając Nimfadorę na swojej czarnej klaczy. Dziewczyna pokiwał głową i przełożyła nogę przez grzbiet zwierzęcia. Księżniczka wplotła swoje smukłe palce w czarną grzywę Notty, a klacz zarżała. - Spokój, Nottie - rzucił krótko książę do konia. - Musisz wybaczyć, ale Notta toleruje tylko mnie - powiedział, a na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. - Dobra, twoja kolej - zwrócił się do Wiktorii.
- Co takiego? - spytała zaskoczona.
- Mówiłaś, że chcesz jechać z Dorą do Alamer, co więc w tym dziwnego, iż każę ci wsiąść na konia? - spytał z ironicznym uśmieszkiem.
- No tak, ale co z tobą?
- Ja będę prowadził Nottę - powiedział, wzruszając ramionami. - Jak się raz przespaceruję, nic mi się nie stanie. No już, chodź tu i wsiadaj. Sevian pewnie zaraz też wyruszy z Rebio.
Falen podsadził Wiktorię, a następnie złapał za lejce i zaczął prowadzić nieskorą do współpracy klacz ku białemu pałacowi. Alamer.

***

Sevian dotarł na miejsce znacznie szybciej niż Falen z Nimfadorą i Wiktorią. Starszy z synów Kardena zawlókł Rebio do jednego z pałacowych lochów i przykuł metalowymi kajdanami do ściany. Gdy jakiś czas po nim do Alamer dotarli pozostali, Falen zabrał przybraną siostrę do jej dawnej komnaty i sprowadził medyka. Po przejęciu władzy w Alamer Falen zastąpił niemal wszystkich elfow, pełniących ważne stanowiska w pałacu. Nawet nadwornego lekarza, który przez przeszło sześć wieków służył rodzinie królewskiej, zastąpił jednym ze swoim Zdrajców, nijakim Dereneyem z Reafes, małego miasteczka, znajdującego się na Półwyspie Światła. Dereney był dość krępym mężczyzną, wyglądającym na około pięćset lat. Jego kręcone, czarne włosy zwązano ciemną tasiemką w mały kitek. Na policzkach jego pociągłej twarzy widniały bokobrody. Mimo że był jednym z wyznawców Kardena, nie należał do tych brutalnych Zdrajców, których strach się bać. Wręcz przeciwnie. Dereney miał bardziej ugodowy charakter. Nie przepadał za zwolennikami Przymierza, to znaczy Karytami, ale nie próbował ich napiętnować, jak to robili inni Wyklęci.
- Proszę poczekać przed komnatą, Wasza Wysokość - powiedział medyk, skłoniwszy się nisko. - Panienka też.
- Dobrze, ale nie każ mi  długo czekać - rzucił krótko Falen, łapiąc Wiktorię za ramię i ruszając z nią do drzwi.
Medyk dość długo zajmował się Nimfadorą. Trzeba było opatrzyć jej skręconą kostkę, odkazić liczne rany, zaszyć na szczęście nie tak głębokie, jak się wydawało, rozcięcie na prawym policzku dziewczyny, które zrobił jej Rebio, gdy któryś z kolei raz uderzył ją w twarz, no i zatamować krwawienie...
Przez ten czas Falen i Wiktoria czekali na korytarzu, praktycznie się do siebie nie odzywając. Panowała dosyć niezręczna cisza. Wiktoria przechadzała się nerwowo w tę i we wte, natomiast karanirski książę stał oparty o parapet wychodzącego na dziedziniec okna. Sprawiał wrażenie spokojnego, ale to było tylko złudzenie. Tak naprawdę Falena aż nosiło w środku, żeby iść już teraz do Rebio i odpłacić mu pięknym za nadobne za to, co zrobił Nimfadorze. Ten podupadły szlachcic nie miał prawa robić z nią czegokolwiek, jeśli ona nie wyraziła na to zgody. Nie miał prawa jej uderzyć, ani chociażby dotknąć. Bez względu na to czyja krew płynie w żyłach jego a żyłach jej, Falen w sadzie nadal miał ją za swoją małą siostrę. Może i ją porządnie zaniedbał i przez tyle czasu niezbyt interesował się tym co u niej, ale w gruncie rzeczy nie chciał by coś złego ją spotkało. Ona jako jedyna z żyjących członków jego dawnej rodziny, która okazała się nawet nie być tą prawdziwą rodziną, zaledwie jakimś kuzynostwem, nigdy go nie osądzała, nie oceniała i nie pouczała.
- Echm.... Falenie? - ciszę przerwała po jakimś czasie Wiktoria, zatrzymując się przed nim. Na twarzy dziewczyny malowało się lekkie zakłopotanie. Nie przywykła do rozmawiania na takie tematy z tym tutaj.
- Tak? - spytał, wyrwany z zamyślenia chłopak. Książę przeszył ją na wskroś spojrzeniem swych lodowato błękitnych oczu, przeczesując przy tym dłonią swe czarne jak noc włosy.
- No bo jakby to powiedzieć... Wy, tu na Archipelagu, nie macie sposobów, żeby się no ten... zabezpieczać...
- Ja wiedziałem, że ty chcesz tylko się boisz, ale nic sienie martw. Gdyby tak się skończyło, wcisnęło by się Cedricowi, że to jego - Falen machnął lekceważąco ręką, posyłając jej drwiący uśmieszek.
- Bardzo zabawne, ale nie rób sobie nadziei. Chodziło mi o Nimfadorę - sprostowała, posyłając mu znaczące spojrzenie.
- Ja coś z Nimfadorą? To podchodzi pod kazirodztwo... Nie jestem aż tak zboczony - obruszył się.
- Ech, chodziło mi o Rebio ,bałwanie! - zirytowała się Wiktoria, wyrzucając ręce do góry. - Skoro on to zrobił z nią, co jeśli Nimfadora zajdzie przez to w ciążę? Aż boję się myśleć, co by było, gdyby nosiła dziecko tego gwałciciela.
- Mogę to zaraz szybko sprawdzić, jeśli tak cię to trafi - powiedział beznamiętnie Falen. Wiktoria posłała mu takie spojrzenie, jakby już odsądziła od czci i wiary.
- Ech, że tak się spytam, a jak ty chcesz to zrobić?! - spytała zdumiona. Zdrajca westchną ciężko i wywrócił oczami.
- Ja wiem, że ty mnie nie lubisz, no ale bez przesady! Chyba nie myślisz, że ja... Wiesz co? Nie ważne. Do tego wystarczy wypicie odpowiedniego eliksiru, a nie...
- No ja myślę - rzuciła Wiktoria. - Nie powiem, ulżyło mi... Po tobie można się spodziewać różnych rzeczy.
- Dzięki wielkie - mruknął pod nosem Falen. W tym momencie drzwi komnaty Nimfadory się otworzyły i stanął w nich medyk.
- Mistrzu Dereney, co z nią? - spytał oficjalnym tonem Falen, mierząc lekarza od stóp do głowy czujnym spojrzeniem.
- Dojdzie do siebie, ale potrzebuje czasu... Rany się zagoją, ale trauma pozostanie na bardzo długo - powiedział mężczyzna, przerzucając przez ramie swą torbę lekarską. - Pańska kuzynka potrzebuje teraz dużo odpoczynku i wsparcia bliskich.
- Rozumiem. Możesz odejść - rzucił krótko, nieco oschle Falen.
- Tak, panie - medyk skłonił się nisko i odszedł w stronę skrzydła szpitalnego. Falen już miał wejść do komnaty Nimfadory, kiedy Wiktoria położyła mu rękę na piersi i gwałtownie cofnęła.
- Stój. Musimy sobie ustalić kilka rzeczy - szepnęła, odciągając go od drzwi.
- O co znów chodzi? - spytał z pewnego rodzaju znużeniem książę.
- I ja wiem, i ty też doskonale wiesz, że nie jesteś opiekuńczym typem. Fakt, dzisiaj pomogłeś Nimfadorze, ale to nie znaczy, że zapomniałam, jak traktowałeś ją wcześniej. Masz być dla niej miły, rozumiesz? Albo chociaż udawaj. Proszę cię, nie dobijaj jej swoim zachowaniem - powiedziała Wiktoria, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie. - Wiem, że kompletnie nie masz wyczucia ani delikatności, ale postaraj sie nie wbijać jej kolejnej szpili.
- Słuchaj, złotko. Zbliża się pełnia, przez co boli mnie głowa i jestem, jakby to ująć? Nerwowy. W dodatku mam kaca stulecia i tylko wasza obecność w danym momencie powstrzymuje mnie od rzucenia się z najwyższej baszty. Zrozum, nie mam ochoty słuchać kazań. Aluzję pojęła? - zadrwił, unosząc wysoko brwi, a Wiktoria spojrzała z irytacją w sufit. Doprawdy nie dziwiła się Cedricowi, że nie mógł wytrzymać z Falenem, nawet gdy ten jeszcze oficjalnie nie był Zdrajcą. Do tego Seleara naprawdę trzeba było mieć anielską cierpliwość, by nie stracić panowania i nie udusić go poduszką przy najbliższej okazji. - A teraz racz się przesunąć, wchodzę - dodał oschle i przekroczył prób komnaty Nimfadory. Wiktoria wzięła głęboki
oddech, żeby się opanować. Falen chwilami działał na nią jak płachta na byka. Dziewczyna weszła za nim do pokoju. Nimfadora leżała na łóżku, wtulona w poduszkę. Miała teraz na sobie prostą kremową sukienkę, która zajęła miejsce poprzedniej, będącej całej w strzępach i śladach krwi. Jej skręcona kostka została sprawnie zabandażowana przez medyka, a ranę na policzku zszyto. Gdy Falen i Wiktoria podeszli do jej łóżka, ona tylko spojrzała na nich smutno i nic nie powiedziała. Była przybita, wciąż wystraszona; jeszcze nie doszła do siebie po tym, co się stało i długo nie dojdzie. Medyk podał jej leki uspokajające, więc utrzymywała siew stanie lekkiego otępienia.
- Jak się czujesz, Nimi? - spytała łagodnie Wiktoria, siadając na skraju jej łóżka. Księżniczka podniosła wzrok na przyjaciółkę. Jej oczy były zaczerwienione, podkrążone... Wiktoria uśmiechnęła się do niej delikatnie, kładąc dłoń na plecach. - Jak się czujesz, Nimfadoro? - powtórzyła, gdy księżniczka jej nie odpowiedziała.
- A jak mogę się po czymś takim czuć? - wyszeptała w końcu zdławionym głosem. - Poszłam mu tylko powiedzieć, że nie chcę ślubu, a on... Wściekł się... Powiedział, że ma prawo zmusić mnie do wszystkiego...- powiedziała cichutko, a jej głos balansował na skraju załamania. Wiktorię chwyciło za serce. Po minie Falena było widać, że jego trochę też.
- Już dobrze, Nimi. Rebio cię więcej nie skrzywdzi - próbowała ją uspokoić Wiktoria, ale to wcale nie było takie łatwe.
- Tori, ty nic nie rozumiesz... - załkała.- Ja... ja chciałam się przez niego zabić... Już byłam zdecydowana, żeby skoczyć... Ale wtedy weszła a służąca... Tylko dlatego jeszcze żyję...
- Tak ci współczuję. Nie wiem, jak mogę cię pocieszyć - przyznała z żalem Wiktoria, dziękując w duchu, że Nimfadora jednak nie skoczyła. Dziewczyna nie potrafiła dopuścić do siebie myśli o tym, co by było, gdyby jednak książeczka się zabiła. Nimfadorę traktowała jak swoją rodzoną siostrę, najlepszą przyjaciółkę. Nie wie, jakby sobie poradziła, gdyby ją straciła. A co dopiero Eryk. Jej brat z całą pewnością załamałby się jeszcze bardziej niż on bowiem straciłby swą największą miłość, swoje Imevit... A Cedric? Syn Wespazjana nie darowałby sobie, że tego dnia wyjechał i zabrakło go u boku siostry. Nimfadora była jedynym żyjącym członkiem jego dawnej rodziny. Oprócz Falena, ale... To już dla niego nie była rodzina. Nie po tym wszystkim.
- Nie musisz nic mówić. Po prostu zostań ze mną - poprosiła Wiktorię Nimfadora, patrząc na nimi wielkimi, ciągle szklistymi oczami.
- Ale... - dziewczyna zmieszana, spojrzała ukradkowo na Falena. Zdrajca tylko uniósł kącik ust w nikłym uśmiechu, po czym powiedział:
- Oczywiście, Wiktorio, możesz zostać na noc, jeśli chcesz. Będziesz w ten sposób blisko Nimfadory. Ona bardzo cie teraz potrzebuje.
- Naturalnie, że zostanę - odrzekła mu chłodno, po czym dodała w myślach z nadzieją, iż odczyta: "Tylko nie próbuj żadnych numerów, jasne?!".
Odczytał i odpowiedział jej telepatycznie z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
-"Ja? Jakżebym śmiał próbować?" - zakpił, a na głos powiedział tylko: - Nie martw się,  Nimfadoro, Rebio poniesie odpowiednią karę.
- Zabijesz go? - spytała cicho, podnosząc się z poduszek.
- To się chyba rozumie samo przez się - odrzekł Falen, unosząc wysoko brwi.
- Dobrze - Nimfadora pokiwała z wolna głową. - Nigdy nie sądziłam, że tak będę komuś życzyć śmierci... Nigdy nie wiedziałam, jak można kogoś nienawidzić do tego stopnia, by chcieć zobaczyć go martwego... Może to straszne, ale ja tego chce dla Rebio... Wiem, że nie powinnam, tak nie można, ale... Nie potrafiłabym mu nigdy wybaczyć. Falenie, ja... proszę, ukaż go - powiedziała cicho, sama nie dowierzając, że oto ona, która zawsze wszystkich broniła, teraz chciała stać się katem. Ale Rebio na to zasłużył. Nie powinna go żałować. Nie po tym, co zrobił i co jeszcze chciał zrobić.
- Zrobię to z przyjemnością - odrzekł, z lubością przeciągając sylaby. Oczy Falena zdawały się iskrzyć złością, a usta wykrzywiły się w przyprawiającym o ciarki uśmiechu. Po tych słowach zapadła grobowa cisza.
Meridiane Falori ^^^
__________________________________________________________
Piczcie, co myślicie :* 
NASTĘPNY ROZDZIAŁ UKAŻE SIĘ ZA JAKIŚ TYDZIEŃ, JAK WRÓCĘ Z WYJAZDU KLASOWEGO ;*
Przepraszam, że musicie tyle czekać ;)
Zapraszam na mojego autorstwa fanfiction prosto z Hogwartu ;) Dla każdego fana Harrego Pottera 
:*Prolog już wkrótce :)
Ravenclaw ponad wszystko [klik] 
ask [klik] 

10 komentarzy:

  1. Ty juz wiesz co ja skadze xD nie będę tu rzucała epitetami ale nienawidze rebio. Specjalnie tak to napisałam

    OdpowiedzUsuń
  2. O dziewczyno żebyś wiedziała jak mi teraz serducho wali! Chyba jeszcze żadnego rozdziału nie czytałam takim sprintem - byleby tylko wiedzieć co dalej!
    Zacznę może od Seviana. On mnie nie zawiódł, tak jak obiecałaś.
    W ogóle kochane z nich chłopaki, że się tak przejęli, czyż nie?? :D Dobra może troche przesadzam, ale ekscytacja spowodowana rozdziałem dopiero zaczyna opadać. ;p
    Przyznam szczerze, że spodziewałam się... jatki? Co najmniej. Falen mógł wybić Rebio kilka zębów, tak na dobry początek, ale mam nadzieję, że nadrobisz następnym razem. (Tak, domagam się szczegółowego opisu tortur Rebio! :p )
    Nimfadora - dobrze, że w końcu przejrzała na oczy, że nie wszyscy są tacy super. Szkoda tylko, że musiało się stać coś takiego. :/
    No i jeszcze Cedric i Eryk - ale się zdziwią, jak w końcu wrócą... Ale nie muszą się spieszyć. :D
    A Wiktoria to zamiast się czepiać Falena, to mogłaby okazać trochę wdzięczności za to, co zrobił. Może Nim jest dla niego jak siostra, może ktoś powiedzieć, że to był jego zasrany obowiązek, ale jakby W. ładnie podziękowała, to by nie zgrzeszyła.. :D
    Ohoho się rozpisałam...
    Kłaniam się nisko i uprzejmie dziękuję za cudnych kilka minut (żałuj, że nie widziałaś, jaki miałam zaciesz jak czytałam, naprawdę. ;))
    S.c.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, to takie słodkie, że Falen się o Nim ten jeden raz zatroszczył :3
    Mam nadzieję, że postarasz się o solidne tortury dla Rebio, za to, co zrobił Nimfadorze :P Chyba się nie zawiodę, hmmm?

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, Królowa Flawia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ulala :)
    Ukarali Rebio juhu :D
    No jeszcze nie, ale będzie :)
    Mam nadzieję, że będzie cierpieć :P
    Biedna Nimi :(
    Współczuje jej :(
    Nie wiem jak można ją pocieszyć :(
    Pozdrawiam i czekam na NEXT!a!
    P.S. Życze ddduuużżżooo weny :* Pat ka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne jak zawsze.Mam nadzieję że Falen odpowiednio zajmie się Rebio I poobcina mu pewne części ciała nim go zabije oczywiście w męczarniach.Rozdział świetny czekam na dalszą część.

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział realistycznie opisane wydarzenia moja wyobraźnia aż pęka :D
    wgl już myślałam że Falen nie dotrze a jednak :)
    I przepraszam że nie pisałam na ostanie rozdziały ale to tylko dlatego że dopiero co wróciłam z Paryża i nie miałam możliwości napisać a co dopiero przeczytać :)
    Czekam na kolejnego :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje ,że nim i wiktoria wyjadą zanim będzie pełnia bo nie widzę tego w jasnych kolorach .
    Rozdział świetny i te ciągłe dogryzanie sobie na wzajem przez Tori i Falena :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział extra!
    Fajnie się zachował Falen i Seaven, przyjechali - na szczęście w odpowiednim momencie - i teraz się zemszczą na Rebio ^.^ Chociaż miałam nadzieję, że opiszesz jak Wika, Falen i jego brat wbijają Rebio na chatę, to nadrobiłaś to dialogiem między bohaterami już po przybyciu do komnaty, gdzie Nim przygotowywała się do ślubu. A szczególnie to Sevian mnie zaskoczył - pozytywnie oczywiście - zawsze wydawał się taki spokojny, a tu proszę ;)
    Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz nieco dłuższy komentarz :
    Szyfr- rzecz prosta acz użyteczna
    Rebio - Ten podły, oślizgły zboczony szczurf bez urazy dla szczurów.
    To do poprzedniego rozdziału
    A do tego:
    Falenie dziękuję
    Selivanie - dalej cię kocham
    Zabicie Rebio
    Emfadora
    Falori
    Celivan (albo Soco)
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń