poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 66

Na Karanirze wzeszło słońce. Falen obudził się rankiem z potężnym bólem głowy. W jego przekonaniu była tylko jedna rzecz gorsza od samego bólu. Kac. Właśnie w tym momencie Zdrajca uświadomił sobie, że niepotrzebnie po wczorajszej wizycie u Lunaris, poszedł jeszcze do Seviana i reszty członków Kręgu... No i tak jakoś ich poniosło... Książę z trudem podniósł się z łóżka i od razu dopadł kryształowej karafki z sokiem winogronowym, która stała na biurku. Wypił duszkiem połowę, ale nie wiele mu to pomogło. Dalej go "suszyło".
"Trudno - pomyślał z rezygnacją Zdrajca, odgarniając z czoła sztywne, czarne włosy. - Później poproszę Temidę, żeby dała mi te swoje "magiczne" ziółka i wszystko przejdzie."
No ale z racji tego, że prawdopodobnie Temida jeszcze spała o tej  porze, Falen, nie chcąc jej budzić, postanowił najpierw pójść do wanny i odświeżyć się nieco, a dopiero później zabrać się za leczenie kaca. Książę wyjął ze stojącego nieopodal łóżka kufra ze złotymi zatrzaskami ciemnozieloną szatę, sięgającą po kostki, przeplataną srebrną i złotą nicią. Zdrajca spojrzał na śpiącą Wiktorię. Jej policzki były zaczerwienione; Falen widział na nich ślady po łzach, spływających po jej twarzy w nocy. Kasztanowe włosy dziewczyny leżały rozsypane wokół głowy, tworząc rudawą aureolę. Wiktoria była do połowy przykryta czarną kołdrą, a temperatura w komnacie pozostawała niska. Jeszcze tego brakowało, żeby się przeziębiła i żeby on musiał koło niej skakać. Falen westchnął ciężko i przykrył ją z powrotem. Wtedy dziewczyna drgnęła i przez sen objęła jego rękę zupełnie tak, jak obejmowała maskotki jako dziecko. Zdrajca uśmiechnął się pod nosem. Nie wnikał, co jej się śni. Książę usiadł na skraju łóżka i zaczął przyglądać jej się w milczeniu. Pomyślał wtedy, że chciałby się już zawsze przy niej budzić, najlepiej po upojnej nocy. Ale tak, żeby i ona chciała być przy nim sama z siebie. Tak jak Temida. Falen zastanawiał się, czy gdyby na horyzoncie nigdy nie pojawił się Cedric, czy wtedy udałoby mu się przeciągnąć ją na swoją stronę. Może gdyby nigdy nie było w grze jego młodszego brata - albo raczej elfa, którego miał za brata przez przeszło sto dwadzieścia trzy lata - Wiktoria nie próbowałaby oprzeć się Imevit... I wtedy Falena naszła pewna myśl. "A co jeżeli na nią jako na człowieka Imevit w ogóle nie zdziała? Co jeśli to wszystko, to że ich połączyło, jest jedną wielką pomyłką?...


Nie! Zdrajca czym prędzej odrzucił od siebie tą myśl. Przecież jej brat - Eryk - również urodził się człowiekiem, a on okazał się być jednym z tych osób, które pod wpływem Imevit od razu zakochiwały się w swojej drugiej połówce... Skoro na niego podziałał ten elfi urok, to czemu niby na Wiktorię nie miałoby zadziałać? Wracając do Cedrica... Falen wpadł na genialny w jego mniemaniu pomysł. Zdrajca stwierdził, że skoro już za późno, by powstrzymać go od wzięcia udziału w rywalizacji o serce dziewczyny, to może zrobić coś, by z dalszej rywalizacji go wygryźć... Oczywiście Falen już dawno zaplanował, że Lunaris go zabije, ale teraz dopiero spostrzegł, iż jego plan ma pewne braki... Młody Dimidiam uświadomił sobie, że gdyby tak po protu zabił Cedrica, wraz z jego śmiercią nie umarłoby niestety uczucie do niego w sercu Wiktorii. Trzeba więc uśmiercić i jego przybranego brata, i miłość dziewczyny. Na to drugie Falen już miał pewien sposób...
Falen przesunął delikatnie drugą dłonią po policzku Wiktorii. Wtedy dziewczyna poruszyła się i rozluźniła swój uścisk. Tori uchyliła lekko powieki.
- Co robisz? - spytała sennie, pocierając piąstkami oczy.
- Nic - odparł szybko Falen, zabierając dłoń. Książę gwałtownie podniósł się z miejsca jak oparzony. - Idę wziąć kąpiel. Wracam za... nie wiem ile - wzruszył ramionami. - Potem ty się odświeżysz i zejdziemy na śniadanie.
- A co później? - spytała od niechcenia Wiktoria, odgarniając posklejane włosy z czoła.
- Później? - Falen uniósł wysoko brwi i uśmiechnął się przy tym ironicznie. - Później zajmiemy się obiecaną karą, która ci się należy za te nocne eskapady i próbę wystrychnięcia mnie na dudka - rzucił cierpko, po czym ruszył w kierunku łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.
Wiktoria westchnęła ciężko. Nigdy nie myślała, że będzie musiała się budzić przy Falenie. Użerać się z nim już od samego poranka aż po zachód słońca. Jeśli reinkarnacja istniała, to dziewczyna zastanawiała się, co takiego złego musiała zrobić w poprzednim wcieleniu, żeby teraz musieć to odpokutować w towarzystwie Falena. Tori zastanawiała się również, co teraz robi jej brat - Eryk, Nimfadora albo Cedric, gdzieś tam w Auren... Czy już wstali, czy jeszcze nie... Pewnie wczoraj do późna rozmawiali o tym, co się stało... Nic dziwnego. Zachowała się okropnie, ale oni nie mogli wiedzieć, że to pod wpływem uroku... Gdyby wiedzieli, nie opuściliby Alamer poprzedniego dnia bez niej. Znała na tyle dobrze Cedrica i Eryka, by mieć pewność, że w ogień by za nią wskoczyli tak samo jak na Nimfadorą. Zresztą ona, Wiktoria, zrobiłaby dla nich dokładnie to samo, gdyby zaszła taka potrzeba...
Tori odrzuciła kołdrę w bok i wstała z łóżka. Jej ciało od razu przeszył przeraźliwy chłód. W nieogrzewanych murach komnat Falena jak nic musiało być nie więcej jak kilka stopni, maksymalnie osiem. Dziewczyna ściągnęła z książęcego łoża kołdrę i owinęła się nią cała, tworząc kokon. Tak. Od razu cieplej. Na bosaka podeszła do jednego w sięgających sufitu, podłużnych okien. Wiktoria odsłoniła kotarę z grubego, szmaragdowego materiału z tłoczonymi wzorami. Dziwne... Nie pamiętała, żeby książę zasłaniał zasłony, ale to teraz nie było istotne. Dziewczyna położyła dłoń na chłodnej szybie i patrzyła tak dłuższą chwilę na bawiące się na dziedzińcu dzieci mieszkających tu Zdrajców. W centralnej części placu niektóre lepiły bałwana, a inne rzucały się śnieżkami. Wiktoria uśmiechnęła się lekko. Przypomniało jej się jak razem z Erykiem tak się bawili albo zjeżdżali na sankach z niewielkiej, sztucznie zrobionej górki przy sierocińcu. Co i raz dzieci mijali pośpiesznie pałacowi służący - część to Wyklęci, a część Karyci. Niektóre elfy, służące jeszcze Wespazjanowi, nie miały zamiaru porzucać ciepłej posadki w Alamer, nawet jeśli mieliby teraz usługiwać Zdrajcom. Inny z kolei nie mieli wyboru, bo nie byliby w stanie wykarmić swoich rodzin, jeśli pozwoliliby sobie na rezygnację z pracy tutaj. Gdzie indziej mogli nie znaleźć dobrze płatnego zajęcia, a na tym ucierpieliby nie tylko oni, ale i ich dzieci. Pomijając już kwestię, że dla wielu Alamer to nie tylko miejsce pracy, ale i dom, sporo sług tu mieszkało... Po śmierci Wespazjana Lupusa i wyprowadzce jego dzieci do Auren, służący bali się, że słynący z bezwzględności starszy następca tronu wyrzuci ich z pałacu, mając w nosie, gdzie się teraz podzieją, bo niby po co miałby chcieć zatrzymać w Alamer nie będące Wyklętymi elfy. Jednakże wbrew obawom ogółu Falen postanowił ten jeden raz okazać zrozumienie i pozwolić im zostać tutaj.
Z zamyślenia Wiktorię oderwał dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Kto oprócz Falena mógłby mieć klucz do jego komnaty? Nie musiała jednak czekać długo na odpowiedź, gdyż kilka sekund później w drzwiach stanęła w nich księżniczka Temida. Długie włosy Zdrajczyni były zaplecione w długi warkocz, który dziewczyna przerzuciła sobie przez lewe ramie. Czubek jej głowy zdobiła wysadzana małymi diamencikami tiara z czystego srebra. Seliwiańska księżniczka ubrana była w błękitną, falbaniastą suknię z szerokim, złotym pasem, podkreślającym talię, i wycięciem na plecach - prezent od Falena na ich rocznicę dwa tygodnie temu. Tak, z Temidą, w przeciwieństwie do innych kobiet, które w znaczącej większości Falen uznawał za "jednorazowego użytku", starszy książę był w związku, chociaż wolnym. Jego zasady to całkowity brak zasad. Falen mógł sypiać z kim chciał, podobnie jak ona, chociaż dziewczyna raczej tego nie praktykowała. Mimo licznych skoków w bok, można powiedzieć, że byli razem.
Temida zaklęła cicho po elficku, kiedy ledwo udało jej się przejechać podwójnym wózkiem przez wysoki próg w drzwiach.
- Gdzie jest Falen? - spytała Zdrajczyni, mierząc Wiktorię niechętnym spojrzeniem.
- W łazience. Bierze kąpiel - rzuciła zdawkowo w odpowiedzi, zaciskając mocniej ręce na kołdrze.
- Jedno podstawowe pytanie - Temida zmierzyła Wiktorię podejrzliwym spojrzeniem. - Spaliście ze sobą, kiedy urok już przestał działać?
- Co takiego? - zdumiała się dziewczyna, wytrzeszczając oczy na Temidę.
- Proste pytanie. Spaliście ze sobą?
- Eeee... Nie - rzuciła Wiktoria, krzywiąc się na samą myśl o tym, że mogłaby z własnej woli cokowiek z NIM.
- Świetnie. W takim razie Falen będzie żyć - zadowolona Temida wzruszyła ramionami, po czym wyjęła z łóżka szklaną tubę i pomaszerowała z nią w stronę łazienki, zostawiając wiklinowy wózek. Księżniczka pozwalała księciu na noce z innymi, bo wiedziała, że tamte kobiety nic dla niego nie znaczą, ale gdy tylko w gę wchodziła Wiktoria... Falenowi zależało na Temidzie, ale to Wiktorię kochał, więc Zdrajczyni bała się, że gdyby jakimś cudem zdołał przekonać Tori do siebie, ona mogłaby pójść w odstawkę. Temida bezceremonialnie przekręciła nacisnęła złotą klamkę w drzwiach  bez pukania weszła do łazienki.
Wtedy Wiktoria usłyszała dobiegające z wózka ciche gaworzenie. Zaciekawiona podeszła do niego i zajrzała do środka. W części przypominającej podwójną kołyskę leżały przykryte grubymi kocykami
ubrane w wełniane ubranka dwa malutkie szkraby. Pierwszy z nich, chłopie, spoglądał na Tori wielkimi ciemnoniebieskimi oczkami ze złotymi plamkami wokół źrenic, wkładając sobie do buźki coś, co przypinało dziewczynie gryzaczek. Jego krótkie, czarne włoski sterczały zabawnie każdy w inną stronę, zasłaniając trochę spiczaste, elfie uszka. Drugie dziecko, tym razem dziewczynka, przytulała się do burego misia, gaworząc zabawnie. Na główce miała założony różowy czepek, przykrywający trochę dłuższe niż u brata, ale równie ciemne włosy. Dziewczynka odziedziczyła oczy po tacie, barwy lodowatego błękitu. Lecz w przeciwieństwie do oczu Falena, jej miały niewinny wyraz, taki pogodny. Wiktoria uśmiechnęła się na ten widok. Selear był strasznym tyranem, ale dzieci to miał słodkie. To trzeba było przyznać. Zdumiewające było tylko to, że nie mogły mieć więcej jak dwa miesiące, a wyglądały na półtora roku. Wiktoria myślała chwilę nad tym, aż w końcu jej się przypomniało, jak Nimfadora jej kiedyś powiedziała, że dzieci elfów rosną dużo szybciej. A przynajmniej w tym pierwszy etapie, tuż po urodzeniu. Tori miała tylko nadzieję, że nie pójdą w ślady rodziców i że z wiekiem nie zamienią dziecinnej niewinności na długą listę swoich zbrodni.

***

Falen siedział w marmurowej wannie, wypełnionej po brzegi gorącą wodą z unoszącą się na powierzchni pianą. Ręce trzymał na jej brzegach, odchylając głowę od tyłu i zanurzając ją w wodzie. W zaparowanej łazience unosiła się delikatna woń lawendowego olejku do kąpieli. Relaksujący się w ciepłej wodzie
Zdrajca wodził wzorkiem po przestronnym pomieszczeniu. Promienie słoneczne wpadały tu przez dużą rozetę, osadzoną pod jednym z ostrych łuków, nadającą im różnorakie barwy. Ściany tu wyłożone były białymi płytami. Z wysokiego sufitu, zdobiącego freskiem, przedstawiającym zionącego ogniem smoka o rubinowych łuskach, lecącego ponad czerwono-szarymi chmurami, zwisał złoty kandelabr, zastawiony wieloma świecami. Wanna, w której się teraz znajdował, stała na trzystopniowym podwyższeniu w centrum komnaty. Na prawo, tuż przy ścianie, znajdowała się duża umywalka, wykonana z jakiegoś czarnego minerału. Chyba granitu. Falen sam nie wiedział dokładnie. Nad nią wisiało ozdobne lustro w złotej ramie, sprowadzone z Blackraven, kraju Przymierza, jeszcze zanim książę dołączył do Zdrajców.  Na piętrowej szafce obok leżały przybory do mysia zębów, grzebień, mydła i płyny do mycia, oraz zrolowane ręczniki. Po przeciwnej stronie umywalki znajdowała się toaleta. Gdzieniegdzie w łazience stały donice z pnącymi się ku górze kwiatami. Nd jednym z takich kwiatów można było zobaczyć barwną mozaikę i małych kryształków. Nagle dębowe, ostro zakończone drzwi otworzyły się gwałtownie. Temida z niewielką szklaną tubą w ręku, wypełnioną częściowo zielono-żółtym płynem weszła do środka. No jasne, bo jakżeby inaczej. Kto inny mógł tak wejść bez pukania, jeśli nie Temida.
- Mam coś dla ciebie, syrenko - rzuciła księżniczka, potrząsając trzymanym przez siebie przedmiotem.
- Kolejna trutka na szczury? - spytał drwiąco Falen, unosząc wysoko brwi.
- O co ci znów chodzi?
- Mówię tylko, że po ostatniej twojej herbatce, czy co ty tam masz, cały dzień było mi niedobrze. Tak mnie mdliło, że zacząłem się zastanawiać, czy tym razem ja nie jestem w ciąży - zaśmiał się Zdrajca, odgarniając z czoła mokre kosmyki włosów.
- Ha ha ha. Przynajmniej wiesz, co ja przeżywałam przez te osiem miesięcy - rzuciła Temida, posyłając mu znaczące spojrzenie. - A poza tym to powinieneś mi podziękować. To były witaminki, przydadzą ci się.
- Niby do czego? - prychnął. - Jestem okazem zdrowia.
- Dzięki witaminkom.
- Aha. Niech ci będzie - przyznał Falen, wywracając teatralnie oczami. Zdrajca wyszedł z założenia, że i tak jej nie przegada, więc co będzie próbował. - Wyjaśnisz mi łaskawie, co to jest? - spytał, wskazując na szklane naczynie z eliksirem.
- Wywar z forsycji. Przyniosłam ci na kaca, bo słyszałam, że nieźle zabalowaliście wczoraj - powiedziała, odkręcając nakrętkę i podając mu naczynie.
- Czekaj... Skąd wiedziałaś... Właśnie miałem iść cię o to poprosić...- Falen wydawał się porządnie zdezorientowany.
- Nie trzeba być jasnowidzem, żeby wiedzieć, jak się skończy twoje pijactwo - powiedziała, go Zdrajca pił. Niemal natychmiast silny ból w głowie zaczął słabnąć, a palenie w gardle ustępowało. - Prawie każde przyjęcie tak się dla ciebie kończy, bo nie znasz umiaru! Zobaczysz, kiedyś jeszcze poślę cię na odwyk - zagroziła, zabierając od Falena szklaną tubę, w której był eliksir, i odstawiając ja na szafeczkę przy umywalce.
- Nawet się nie łudź, że gdziekolwiek mnie wyślesz - rzucił Zdrajca lekkim tonem, wyraźnie rozbawiony.
- Jeszcze się przekonamy - Temida spojrzała na niego spod uniesionej brwi.
- Tak czy inaczej dziękuję, że dałaś mi to coś, cokolwiek to tam jest, a o czego recepturę zawsze zapominam spytać - Falen uśmiechnął się do dziewczyny, a ona przesłała mu buziaka, siadając na brzegu wanny.
- Widzisz? Co ty byś beze mnie zrobił? - spytała retorycznie, nachylając się nad nim i całując w usta.
- Umierałbym teraz w łóżku z pękającą czaszką - powiedział cicho, po czym odwzajemnił pocałunek. Temida zarzuciła mu ręce na szyję, a on położył jej rękę na plecach, na odkrytym fragmencie między łopatkami. Dziewczyna wodziła długimi palcami po torsie księcia, a on całował ją coraz namiętnej w jej czerwone wargi. Pieścili się tak chwilę, gdy nagle rozległo się głośnie chlupnięcie, a woda rozbryzgała się na boki. Falen zaczął się śmiać, a Temida zaklęła cicho.
- Skąd ja wiedziałem, że tak się to skończy.
- Oj, cicho siedź, "Wasza Wysokość" - prychnęła z udawaną złością. - Świetnie. Już i tak prawie zamarzłam jak weszłam tu do tej twojej chłodni, którą zwiesz sypialnią, a mokra to się chyba w sopel zamienię, jak wyjdę... - jęknęła, próbując wydostać się z wanny. Wtedy Falen tylko obiął ją w tali i przyciągnął bliżej do siebie.
- Co ty robisz?
- Skoro już tu wpadłaś, może wykorzystamy sytuację? - zaproponował Zdrajca, uśmiechając się szelmowsko.
Temida odwzajemniła uśmiech, a w jej oczach pojawił się znajomy księciu blask.
- W sumie... Czemu nie - wzruszyła ramionami i, z pomocą swojego jakże życzliwego towarzysza, zaczęła ściągać sukienkę przez głowę.

***

Wiktoria wolała nie wnikać, co Temida robi u Falena tak długo, ale sądząc co hałasach, miała podstawy twierdzić, ze znów grają z grę, w której przegrana oznacza rodzeństwo dla bliźniaków. Gdy po jakiś czterdziestu minutach w końcu raczyli wyjść - Falen z mokrymi włosami i świeżej szacie, a Temida z ręcznikiem na głowie i zarzuconym na siebie szlafroku księcia - Tori szybko poszła się opłukać - ku jej uldze, w zaparowanej łazience było znacznie cieplej niż w sypialni - i ubrała czarno - czerwoną suknię, którą dał jej Zdrajca.
Później, około godziny dziesiątej, wszyscy zeszli na poranną ucztę. Chociaż stoły były zapełnione po brzegi smakołykami tak, jak wcześniej, dzisiejsze uczty nie przypominały w niczym tych za czasów panowania Wespazjana. Wtedy panująca atmosfera zawsze była lekka, przyjazna, rodzinna... Przygrywające muzy, jeszcze parę miesięcy temu wygrywające na harfach i lutniach piękne, kojące dla ucha pieśni, teraz grały muzykę podniosłą, głośnią, niepokojącą... Domownicy nie wymieniali się uprzejmościami jak dawniej, lecz rzucali, często sprośnymi, dowcipami i uwagami do siebie nawzajem; byli bardzo głośno. Kiedy dziewczyna zobaczyła po drugiej stronie stołu Rosalindę, chciała do niej podbiec i porozmawiać. Wypytać, jak ją Falen traktuje, powiedzieć, że chcieli ją wyciągnąć, ale to jej ojciec kazał im nie ryzykować jej życiem i prosił, by zostawić córkę tutaj oraz tego typu rzeczy. Niestety wtedy Zdrajca pokręcił tylko głową i powiedział, że Rosalinda jako zakładnik Przymierza i szpieg jest całkowicie izolowana od każdego, kto mógłby w jakiś sposób skontaktować się z Zakonem.
Wiktoria przez cały czas siedziała jak na szpilkach. Inni świetnie się bawili, ona wyczekiwała końca.
- Nigdy nie myślałam, że to powiem, ale chcę wrócić do twojej komnaty - powiedziała chłodno Wiktoria, starając się nie patrzeć, jak hrabia Priam obściskuje się z żoną - Liane - tuż obok.
- Już? Prawie nic nie zjadłaś - powiedział Falen, po czym podniósł do ust kawałek gulaszu na widelcu. Tak, dla niego nie istniało rozróżnienie na potrawy, jadane na śniadanie, i potrawy, jedzone na obiad. Jadł co chciał i kiedy chciał. Podobnie jak Sevian, który nie zależnie od pory dnia sięgał po ciasto.
- Nie jestem głodna - rzuciła cierpko Wiktoria, odsuwając od siebie talerz. - A  więc? Mogę już iść? - spytała, unosząc wysoko brwi. - Daj mi klucz i już mnie nie ma.
Dziewczyna łudziła się, że gdyby teraz Falen pozwolił jej odejść, ona znalazłaby jakiś sposób, żeby wymknąć się z pałacu. Niestety Zdrajca nie był aż tak naiwny.
- Nie ma mowy. Zostajesz tu. Po pierwsze, jesteś zbyt cwana, żebym spuścił cię z oczu. Po drugie, zaraz po śniadaniu idziesz ze mną w jedno miejsce. To część twojej kary... Drugą natomiast będzie usługiwanie Temidzie przez cztery dni. Będziesz dla niej jak niewolnica. Co ona powie, ty wykonujesz, jasne? - odparł Zdrajca, pociągając łyk owocowego nektaru. Wiktoria roześmiała się lodowato, po czym warknęła ściszonym głosem, a jej oczy momentalnie pociemniały:
- Nawet na to nie licz. Nie będę spełniała zachcianek twojej rozkapryszonej kochanki, dziewczyny, czy kim tam dla ciebie jest.
- Owszem, będziesz.
- Po moim trupie - syknęła przez zaciśnięte zęby dziewczyna. Jej palce odruchowo zacisnęły się na nożu do masła. Miała ochotę wbić go gdzieś Falenowi tak, żeby zabolało, i uciec, jednakże kilka dziesiątek jego strażników, przyjaciół i podwładnych, znajdujących siew tej komnacie trochę komplikowało to wszystko... - Kim ty w ogól jesteś by mnie karać? Karaj sobie swoich poddanych, nie mnie! Nawet jeśli cię koronują, moim królem nie będziesz. Dla mnie był nim i zawsze będzie Wespazjan.
Jedna wzmianka o przybranym ojcu wystarczyła, by w Falenie zawrzała krew. Jego oczy błysnęły gniewnie, a usta wykrzywił drwiący grymas.
- Wespazjan jest martwy, a jego ciało od dawna rozkłada się w grobie - powiedział na tyle głośno, by wszyscy słyszeli. Muzy zamilkły, widząc zdenerwowanie swego pana, a i poszeptywanie wśród zebranych ucichło. - Jego ciało, zżerane przez robaki takie same jakim on był za życia, odeszło już pewnie od kości... Takiego chcesz króla? Takiego?!
- A żebyś wiedział! - wycedziła przez zaciśnięte zęby Wiktoria, podrywając się z miejsca. - On przynajmniej miał prawo, by nazywać się królem. Był godny tytułu. Chociaż poczekaj... Przepraszam... Ty też zasługujesz na honorowe miejsce w tym kraju - dodała po chwili ciszej, znacznie słodszym głosikiem. - Na honorowe miejsce na szubienicy! - zawołała.
- Dobrze wiec... Skoro tak... Będziesz pracowała u Temidy nie cztery dni, ale siedem za ten wyskok - rzucił chłodno Falen, starając się zachować spokój. Należący do Kręgu sir Menessef i lady Afra wymieniali się teraz zaskoczonymi spojrzeniami. Rosalinda też się przyglądała. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc słowa Wiktorii. Och, żeby ona potrafiła też powiedzieć Falenowi, co o nim myśli... Ale ją mógłby za to ściąć... Jednakże Rosalinda nie mogła pohamować uśmiechu, słysząc jak znajoma coraz to bardziej beszta Falena.
- A ty czego się szczerzysz?! - warknął  do rosengardzkiej księżniczki lord Fidelis. Dziewczyna aż podskoczyła spłoszona.
- Z niczego - odparła cicho, spuszczając natychmiast głowę, by nie musieć patrzeć Zdrajcy w oczy.
- No ja myślę - warknął mężczyzna, po czym dolał sobie wina i zaczął pić.
- Że niby tydzień mam usługiwać tej twojej lafiryndzie?! - wrzasnęła wyprowadzona z równowagi Wiktoria. Temida spiorunowała ją spojrzeniem.
- Nie pozwalaj sobie, dziewczynko - syknęła jadowicie seliwiańska księżniczka, mrużąc swoje ciemne oczy.
- Nie jestem dziewczynką - rzuciła z irytacją do Zdrajczyni, po czym zwróciła się do Zdrajcy. - Już całkiem ci się w głowie poprzewracało od tego "rządzenia" w Alamer!
- Coraz lepiej. Teraz będziesz niewolnicą Temi przez dwa tygodnie. Chcesz dalej podbijać stawkę? - spytał lodowato Falen, posyłając dziewczynie prześmiewcze i triumfalne zarazem spojrzenie.
- O nic nie będę się z tobą licytować - warknęła. - Chociaż wiesz co? Może pracowanie dla tej twojej "Temi" - zdrobnienie imienia Temidy Wiktoria wypluła z siebie jak obelgę. - to wcale nie taka zła opcja. Spędzając u niej całe dnie, przynajmniej nie będę się z tobą praktycznie widzieć. A to świetnie, bo niedobrze mi się robi od samego patrzenia na ciebie i na to, co odstawiasz - jak dziewczyna go nie znosiła, nie było do opisania. Tak jak wcześniej Falen miał jeszcze przebłyski. w których dało się z nim rozsądnie porozmawiać, tak teraz Tori miała ochotę uderzyć go czymś ciężkim za każdym razem, gdy otwierał usta, albo gdy się zbliżał do niej.
- Skoro tak lgniesz do niej, to może popracujesz dla Temidy miesiąc? Albo dwa. Na pewno będziesz się świetnie bawić, będąc z dala ode mnie - rzucił cierpko Falen, tracąc do niej cierpliwość. Zazwyczaj Wiktoria była delikatną, cichą dziewczyną, ale gdy się denerwowała, nie było zmiłuj.
- Nie będę dla nikogo pracować! Nie masz prawa mnie karać! - powtórzyła zawzięcie, chociaż wiedziała ze jest na przegranej pozycji. - Nie zmusisz mnie do tego, bym cokolwiek dla niej zrobiła.
- Wspaniale. Wiesz co, "kochanie"? - rzucił drwiąco Zdrajca, patrząc na nią protekcjonalnie. - Mam dosyć traktowania cię ulgowo. Nie wiem, czy wiesz, ale jeśli ktoś inny by mi tak napyskował, kazałbym go wychłostać. Porządnie. Tak mocno, że ta osoba błagałaby mnie ze łzami w oczach o koniec. Teraz masz do wyboru. Albo robisz to, co każę, albo przestaję traktować cię ulgowo i na własnej skórze poznajesz, co to znaczy zniewaga koronowanej głowy.
Głos Falena był tak ostry, że mógłby ciąć stal. Bez wątpienia mówił poważnie. Wiktoria posłała mu mordercze spojrzenie, ale nic już nie powiedziała.
- No widzisz... - powiedział, przeciągając z lubością sylaby. Książę uśmiechnął się przerażająco, a jego nieprzejednane oczy patrzył teraz na nią z trudem poskramianym gniewem. Tori wiedziała, że gdyby nie miał do niej "słabości", albo że gdyby była mężczyzną, nie tyle zostałaby wychłostana, co nadziana na miecz. - Jednak trochę się mnie boisz, co? Musisz się bać, skoro zamilkłaś...
- Wcale się nie boję  - warknęła Wiktoria, podnosząc na niego swe zielone, teraz pełne szczerej nienawiści oczy. Niestety książę wiedział tak samo dobrze jak ona, że to nie prawda. Bała się go. Był nieprzewidywalny. Był brutalny. Był niebezpieczny. A ona była zdana całkowicie na jego pastwę... Bała się, że coś jej zrobi. Coś takiego jak Rebio Nimfadorze. Bała się. Chyba tylko ktoś chory psychicznie nie bałby się na jej miejscu.
- Aha. Oczywiście - powiedział cierpko. - A teraz wstawaj, idziemy - rzucił chłodno, podnosząc się z miejsca.
- Gdzie niby? - spytała przygaszona.
- Zobaczysz. Pierwszą część kary odbędziesz w centralnej wieży - zakomunikował.
- I co? Zamkniesz mnie tam? Uwięzisz sobie księżniczkę w wieży?  prychnęła gorzko. Zaczynały piec ją czy, ale przysięgła sobie, że zrobi wszystko, byleby znów się przed nim nie rozpłakać.
- Nie. To co dla ciebie zaplanowałem potrwa zaledwie chwilę. Ale rozbije cię psychicznie. Cóż chciałem cię przed tym chronić, ale... mam już tego dość - zmrużył na nią swe blade oczy. Pod wpływem jego przejrzenia, Wiktoria zadrżała. - Zobaczysz to, o czym nie powinnaś się dowiedzieć. Ale cóż... A zaraz po tej części, idziesz do Temidy. Ona się już tobą zajmie - powiedział szorstko Falen, po czym chwycił ją mocno za ramię  wywlókł za drzwi, nie zwracając uwagi na gapiących się na nich elfów.
 
***

Falen zaprowadził Wiktorię na najwyższe piętro Centralnej wieży Alamer. Izba tu się znajdująca była okrągłym pomieszczeniem o kamiennych ścianach i malutkich oknach. Gdyby nie rozmieszczone w kilku miejscach długie świece, panowałaby tu niemal całkowita ciemność. W komnacie znajdowało się wiele różnych artefaktów. Od starych dzieł sztuki począwszy, przez zabytkowe rzeźby, a na zamkniętych na cztery spusty kufrach kończąc. W najbardziej zaciemnionym punkcie izby znajdowało się coś, Wiktoria nie wiedziała co, przykryte grubą, granatową płachtą z wyszytymi na niej srebrnymi gwiazdkami. Dziewczyna odwróciła się przez ramię w poszukiwaniu Zdrajcy. Majstrował coś przy drzwiach. Wiktoria wykorzystała jego chwilę nieuwagi i, prowadzona ciekawością, pociągnęła za materiał i ściągnęła go szarpnięciem. Płachta zsunęła się i upadła na ziemię, odsłaniając kryształowe lustro w srebrnej ramie z wygrawerowanymi napisami w nieznanym jej języku. Na pierwszy rzut oka, było to zwykłe zwierciadło. Jednakże pozory potrafią mylić...
- Co tam robisz? - spytał z irytacją w głosie Falen, zachodząc ją od tyłu. Drgnęła. Nie słyszała jak do niej podszedł.
- Nic. Byłam ciekawa, co tam ukrywasz, ale widzę, że to nic nadzwyczajnego - dziewczyna wzruszyła ramionami, odrywając wzrok od swojego odbicia. Nawet nie przypuszczała, że jest teraz taka blada, z lekkimi zasinieniami pod oczami - skutkiem nieprzespanej nocy.
- Nawet nie wiesz w jakim jesteś błędzie - odrzekł beznamiętnie książę. Widząc pytające spojrzenie dziewczyny, powiedział - To Zwierciadło Przyszłości, wcześniejszy prezent koronacyjny dla mnie od  władcy Gefebor. Na całym Archipelagu jest tylko pięć takich.
- Można zobaczyć w nim to, co się wydarzy? - spytała z zainteresowaniem Wktoria, chcąc odwieść jego myśli od tego, co zaplanował dla niej.
- Tak. 
- Czemu ja widzę tylko siebie? - zmarszczyła brwi.
- Ta magia działa tylko na elfy.
- Ty jesteś elfem tylko w połowie...
- Dlatego nie widzę wszystkiego, tylko poszczególne sceny.
- Co widzisz? - spytała dziewczyna. Dopiero gdy zadała pytanie, zaczęła się zastanawiać, czy dobrze zrobiła. Skoro Falen uśmiechał się, spoglądając w lustro, musiał widzieć coś dobrego. A powszechnie wiadomo, ze co dla Falena jest dobre, najczęściej ma tragiczne skutki dla reszty.
- Dokładnie to, co chcę zobaczyć odpowiedział, spoglądając na nią z wyższością. 
- To znaczy? - spytała słabym głosem dziewczyna, odwracając wzrok.
- Widzę siebie. W koronie. Siedzę na tronie,a pod swoimi stopami mam Cedrica. Krwawi. Bardzo dobrze. Należy mu się - powiedział z przerażającym wręcz spokojem. Na jego ustach zamajaczył niepokojący uśmiech... Ciało Wiktorii przeszedł lodowaty dreszcz. Jej serce zaczęło bić szybciej. Miała nadzieję, że kłamał. Musiał kłamać. Cedricowi nic nie mogło się stać. A Falen nie mógł zasiąść na tronie. Zakon do tego nie dopuści. Nie dopuści. - A wiesz kto jest obok mnie?
Wiktoria milczała. Blade oczy Falena zmierzyły ją zadowolonym spojrzeniem. Odpowiedź była jasna. Tylko oby nie prawdziwa. Książę nachylił się nad nią - Widzę moją królową - szepnął jej do ucha. Serce Tori zamarło. Poczuła, że jej niedobrze z tego wszystkiego. Falen odsunął się od niej na tyle, by spojrzeć jej w oczy. Gdy nie chciała na niego patrzeć, on ujął ją delikatnie za podbródek, zmuszając tym samym, żeby jednak spojrzała mu w oczy. - Mówiłem ci, że Imevit nie da się oszukać, więc po co wciąż próbujesz?
- Kłamiesz - tylko tyle była w stanie z siebie wydusić dziewczyna. - Kłamiesz.
- Nadal mi nie wierzysz, co? - rzucił z nikłym rozbawieniem Zdrajca.
- Bo kłamiesz. Nigdy za ciebie nie wyjdę. Nigdy mnie do tego nie zmusisz - powtarzała uparcie. Część niej była przekonana, że to tylko kolejne łgarstwo następcy, ale druga część.. taka malutka... bała się, że mógł ten jeden raz mówić prawdę. Wiktoria znała siebie na tyle dobrze, by wiedzieć, że z własnej woli nigdy nie poślubiłaby kogoś takiego jak Falen, ale... W sumie książę wiele razy groził, że zmusi ją do tego, jeśli każe mu za długo czekać... Co jeśli naprawdę to zrobi?
Ku zaskoczeniu Wiktorii, Zdrajca postanowił nie kontynuować tego tematu, ani nie zarzekając się, że mówi prawdę, ani nie przyznając się do kłamstwa.
- Tak czy inaczej nie lustro powinno cię interesować, tylko to - powiedział Falen, odwracając się na pięcie i podchodząc do kamiennej misy, wmurowanej w ścianę. Napełniona była niemal po brzegi jakimś złotawym płynem. 
- Co to jest? - spytała dziewczyna, podchodząc do misy.
- To nieistotne. Zanurz tam głowę - polecił tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie ma mowy. Nie ufam ci. 
- Zanurz tam głowę - powtórzył chłodno.
- Czy ty do reszty oszalałeś? Nie włożę tam głowy. Ja się nachylę, a ty mnie w tym utopisz. Nie ufam ci.
- Nie chcę cię w tym utopić, na litość Karanirskiej Gwiazdy! A teraz włóż tam głowę, zanim stracę cierpliwość. - wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Nie, dopóki nie wyjaśnisz mi, po co mam to zrobić - zaprotestowała.
- I straciłem cierpliwość - Zdrajca wywrócił z irytacją oczami, po czym błyskawicznym ruchem chwycił ją za kark i zanurzył jej głowę w eliksirze.
- Nie szarp się, nic ci nie będzie - powiedział znużonym głosem Falen, jedną ręką powstrzymując Wiktorię przed wynurzeniem twarzy z eliksiru, a drugą dosypując do niego połyskującego, fioletowego proszku z małej fiolki, wyciągniętej z kieszeni. Wystraszona dziewczyna szarpała się z nim chwilę, aż mikstura w misie zaczęła działać. Przed jej oczami pojawiła się biała plama, powiększająca się i powiększająca. W niej zaczęły pojawiać się postaci, zarys miejsca. Rozpoznała to miejsce. Jeden z salonów w Auren. Zobaczyła Cedrica, Eryka i Nimadorę.
- Postanowiłem, że skoro tak ci tęskno do twojego kochanego Cedriczka i całej reszty, że aż chciałaś w nocy do nich uciec, pokarze ci, co tak naprawdę o tobie myślą i co mówią, gdy cię nie ma obok. Chciałem cię przed tym chronić, ale... To co zobaczysz będzie dla ciebie ciosem w samo serce. Potraktuj to jako karę - to były ostanie słowa Falena, które Wiktoria usłyszała, po czym pogrążyła się w wizji. Zdrajca miał racę. To co zobaczyła... Nie, to nie mogła być prawda...

8 komentarzy:

  1. o kurczę!
    Nie mam pojęcia co myśleć i czego się teraz spodziewać...
    Boże, nie wiem co mam napisać.
    Zacznę od tego, że rozdział jest naprawdę świetny.
    Nie mogę doczekać się kolejnych,z resztą jak zawsze.
    Co do opowiadanie, to już nie wiem co o tym myśleć. Dalej jestem za Falori, ale to postępowanie Falena mnie coraz bardziej utwierdza w przekonaniu, że zamiast sobie chłopak pomagać, tworzy tylko nieodwracalne szkody...
    Punkt dla Tori za to wszystko co powiedziała, wreszcie ktoś się odważył!
    Szkoda tylko, że przez to będzie musiała usługiwać, jak to się wyraziła tej jego lafiryndzie.
    Jestem również ciekawa tego co zobaczyła Wiktoria, bo oczywiście zawsze się kończy w takich momentach x D
    Pisz dalej, czekam na kolejne : )
    -Kate

    OdpowiedzUsuń
  2. Może zaczne od początku jak zawsze jestem zachwycona twoimi opowiadaniami. Natomiast sama treść jest zachwycająca i zaskakująca. Ciesze sie że Tori jest odważna ale jak tak dalej bedzie to oj... biedna ona bedzie.Życze ci weny i miło spędzonego ostatniego miesiąca wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. O fuck!
    O co chodzi? Mam nadzieję, że to tylko krętactwo Falena!
    Napewno niemogliby tak o niej mówić! W sumie się nie dziwie, no ale....
    To lustro było ciekawe :) Ciekawe czy Falen kłamał?
    Mam nadzieję, że tak :) Tak jestem Karytką! Nie wstydze się tego!
    Już nie moge się doczekać następnego rozdziału :)
    Slodziaki moja <3 Meri i Navi <3 A zapomniałabym, musze kupić im misie :D
    Urode niech odziedziczą po rodzicach, ale rozum niech mają z wujka/dziadka(?) Wespezjana :)
    Dziwie się tylko Wice, że jej nogi nie zamarzły :)
    Falen coś czuje do Temidy :* Tylko to nie jest wystarczające do miłości :(
    Temida to chyba jedyna dziewczyna (oprócz Wiki) w życiu Falena, która coś dla niego znaczy :)
    Ten ich związek jest dziwny :O
    Nie oceniam :)
    Falen potrafi nieźle zabalować :D Dobrze, że ma Temide :)
    Wiktoria tylko by dosypała trucizny :)
    Jego kąpiel była zadziwiająco długa :) Cóż, nie dziwie się :*
    Czyżby Falen miał wąty co do Imevit? On wgl ma jakieś uczucia? :O
    Dziwie się, bo w żaden sposób ich nie wyraża!
    Nawet dzieci go nie interesują :(
    Co do ostatniej części mam szczerą nadzieję, że to tylko następna gierka Falena :(
    Pozdrawiam i czekam na szybkiego NEXT'a <3
    Życze ddduuużżżooo weny :* <3 Pat ka <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.
      Podziwiam Tori za to, że potrafiła się mu po raz kolejny postawić :)
      Miesiąc usugiwania Temidzie może się dla niej źle skączyć :(
      Myśle, ze poprostu każe je (w większości czasu) zając się dziećmi :)
      Wolałabym to niż cokolwiek innego :)
      To, że mu się postawiła to już było coś :)
      Biedna Rosalinda :( Musi być jej ciężko :(
      Mam nadzieję, że wkrótce będzie wolna :)
      Pozdrawiam :* <3 Pat ka <3

      Usuń
  4. Ufff.. skończyłam czytać wszystkie rozdziały i czekam na więcej. Jak ja Falena lubię ♥ Czekam na kolejne rozdziały,
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny rozdział. Poyebany Falen. Fajnie się czyta. Weeeeny/emma

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie skończyłam czytać rozdział (świetne!!!) i biorę się od razu za następny, bo chcę wiedzieć co Wiktoria tam zobaczyła :D Sory, że tyle zwlekałam z tym wszystkim, ale leń ze mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny :-). Mam nadzieję że Tori naprawdę wdę się w nim zakocha <3. I Miesiąc usługiwania Temi źle się dla niej skończyć może.
    So:
    Falori
    Emfadora 4ever
    Celivan <3

    Ja czytam dalej

    OdpowiedzUsuń