- Nie mogę uwierzyć w to, jak zachowała się twoja siostra - powiedział książę głosem tak ostrym, że mógłby ciąć stal. Tori poczuła mocne ukłucie w sercu. Jeszcze nie słyszała w jego ustach tak otwartej wrogości, gdy mówił o kimś innym niż Falen i jego Zdrajcy. A teraz mówił o niej. I to z takim wstrętem...

- Na to wygląda - prychnął rozeźlony Cedric, nie przestając chodzić po komnacie. - Wespazjan mówił mi, żebym nie wdawał się w romanse ze zwykłą śmiertelniczka, bez urazy, Eryk, ale nie! Ja zawsze muszę być mądrzejszy, prawda?! Niepotrzebnie traciłem czas na tą...
- Daj sobie spokój - mruknął Eryk, pociągając łyk wina ze srebrnego pucharka. Chłopak przeniósł wzrok z Nimfadory na Cedrica. - Znając życie, przy następnej pełni puszczą Falenowi nerwy i uderzy ją, bo jak to Wyklęty delikatnością nie grzeszy, no a potem przybiegnie do ciebie z podkulonym ogonkiem i będzie przepraszać. Poczekaj tylko trochę.
- Nie mam zamiaru na nią czekać - rzucił oschle Cedric, a jego błękitne oczy rozbłysły gniewnie. - Miała wybór. Byłem dla niej dobry, a ona wolała tego mieszańca z sadystycznymi zapędami, więc nawet jak przybiegnie z płaczem, to trudno. Sama chciała. Nie zapomnę jej tego. Nie potrzebuję już jej.